Gdyby Waku miała oceniać, to zawiązywanie znajomości podczas wielkiego ratowania świata - i samych siebie - brzmiało jak jeden z ciekawszych punktów wszelakich przedsięwzięć. Ot, z Baibai chociażby wyszła z nowym przyjacielem, co mogło być warte więcej niż góry złota, jakie wyniosła przy okazji. Tymczasem przyszło jej poznać kolejną osobę. Chłopak zapewne wiekiem gdzieś w okolicach pracownicy kuźni, zdecydowanie chyba w dobrym humorze gdyby miała oceniać. Ponadto, wydawał się kolejną osobą, która z jakiegoś powodu nie przepadała za "panowaniem" mu. Dziwne. W sensie - Hanesawa zawsze mówił, że tak trzeba, bo to grzeczne i ładnie wygląda. Nie mogła się z tym specjalnie kłócić, a chociaż spojrzała ciut skonsternowana na czarnowłosego, nie była zapewne aż tak zaskoczona, jak być mogła. Każdy ma różne preferencje i do tej pory pamiętała, jak Midoro nie szczególnie okazał się wielbicielem doklejania mu "-san" do imienia. Trzeba jednak przyznać, że cały wywód tegoż okazał się dla biednej Kuramy odpowiednikiem zjazdu kolejką górską. Z jednej strony podobne zwracanie się do niego nie leżało mu, po czym i tak miała się tak do niego zwracać? Huh. Jak to mówią: nasz klient, nasz pan. Powoli jednak drobne zagubienie, jakie wykwitło na jej twarzy zaczęło znikać. Więc to taki żart był! Ojej, i chyba go załapała trochę późno, jednak w jej oczach w końcu zaczęło widać przebłysk zrozumienia.
-
Czy do starszej... nie, nie powiedziałabym, jak tak myślę - stwierdziła po chwili zastanowienia. A nie miała nad czym wielce myśleć. Hanesawa był grubo po 60-tce i nie wyobrażała sobie zwracać się do niego per "pan". Nie w momencie, kiedy przez dwadzieścia lat ponad tego nie robiła, czasem pod groźbą braku obiadu. Podobnie dziwnie by się czuła zwracając się tak ponownie do Shikō, a chociaż nie miała kompletnie pojęcia, ile może mieć lat, chyba mogła bezpiecznie założyć, że przekraczał granicę nakreśloną przez Chinoike, ku któremu uśmiechnęła się delikatnie -
Prędzej powiedziałabym, że to sposób na wyrażenie szacunku, głównie względem osób, z którymi nie posiada się żadnych bliższych relacji. W każdym razie nie planowałam nikogo urazić, Ryu.
Wyjaśniła spokojnie, acz zdecydowanie nie wyglądała na przejętą potencjalnym faux pas. Głównie przez to, że i Ryu nie wyglądał na oburzonego, a prędzej na skupionego na Kuramie. Czy mogła na to narzekać? Absolutnie, w żadnym razie! Gdyby nie była sobą, może nawet zarumieniłaby się uznając, że to może wynikać nie tylko z samego zainteresowania nowo spotkaną osobą. W głowie Wakuri, jaka to jeszcze mentalnie była na poziomie odkrywania, jak zdobywać przyjaciół, podobna myśl zdawała się zupełnie oderwana od rzeczywistości. Zwłaszcza teraz, kiedy nie do końca należała do gatunku ludzkiego i podobny ewenement zdawałby się zwykłym błędem systemu. Z resztą - mówił na tyle śmiesznym głosem, że bardziej skupiona była na nie parsknięciu w którymś momencie śmiechem.
-
Hana zdaje się rzeczywiście daleko, to musiała być długa droga. - odparła z początku, z drobną ulgą nawet. Koniec końców Hanagakure nie brzmiało jak Sakura. Chociaż czy Nara nie wspominał czegoś... a, nie. To dalej było o Sakurze, no tak. -
Nie wiem, czy nazwałabym je ciekawszymi. Jest kilka osób, o których bezpieczeństwo chciałam zadbać. I przy okazji nauczyć się czegoś nowego.
No, stać się silniejsza, tak. Czyli praktycznie niewiele inaczej, niż Ryukehoshi. Kiedy jednak w jego wypadku brzmiało to bardziej jak chęć samodoskonalenia, tak w przypadku dziewczyny mogła to być kwestia życia i śmierci. Nic jej póki co nie zdawało zagrażać, jednak w najgorszym razie lepiej było być gotową. Przedstawiła również swoich pozostałych towarzyszy. Dość... interesujący widok. Oczywiście, że nie wkręcała Ryu, w żadnym wypadku. Spodziewała się jednak jakiegoś "o kim mówisz?", zamiast witania się z czymś, czym podejrzewała, że może nie widzieć. Miły gest jednak, nie mogła powiedzieć, że nie doceniała. Zaskakujących wydarzeń jednak nie był koniec. Otworzyła szerzej oczy, przechylając się delikatnie w przeciwną do Ryu stronę, jaki to nagle przybliżył się do Kuramy z tym swoim zabawnym głosem. Zdecydowanie intrygujący towarzysz.
-
Szczęśliwie tych pierwszych nie kojarzę zbyt wiele.
Poniekąd dlatego, że jej pamięć przypominała ser z dziurami. Miało to jednak swoje plusy, jakby nie patrzeć. I minusy. Nie pamiętanie bycia przehandlowaną jak towar w sklepie było ciut martwiące, z praktycznych względów oczywiście.
Wymiana uprzejmości z Tsubaki przebiegła dużo szybciej, niż z Chinoike. Na odpowiedź dziewczyny, ta kiwnęła jej głową. Dopiero na kolejne słowa Hyūgi, ta skupiła się bardziej na swojej rozmówczyni. Oh, czyli nie spotkała go po drodze. No ojej, jaka szkoda, trudno. Kurama z pewnością jakoś przeżyje tę... niedogodność, o!
-
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nic mu się nie stało. Prawda?
Prawda. Znaczy - nie stało na tyle, by umarł, bo i to byłoby problematyczne dla dziewczyny. Ale jeśli tylko na tyle, by nie stawił się w Kusie? No cóż! Zdecydowanie nie miałaby problemu zebrać się w sobie na tyle, by nie rozpaczać nad tym faktem. Nawet nie tak, że Hikariego jakoś nie lubiła, skądże znowu. Nie szło jednak ukryć, że jego egzystencja nie budziła w serduszku Kuramy zbytniej ekscytacji. Zwłaszcza, kiedy do wspomnień niezbyt przyjemnych odczuć względem niego na biesiadzie dodać relację Shikō. Zamiast Hikariego, pojawił się Midoro. I tak jak również z nim wszelakie grzeczności zeszły relatywnie szybko, wykrzesała z siebie dość cierpliwości, by dać mu zamienić kilka słów z Tsubaki. Zwłaszcza, że jej przyjaciel dość szybko wrócił do Wakuri, rzucając dość interesującym pytaniem.
-
Masz na myśli Sabe, czy Zbyszka? - bo to ważne, a sama Kurama nie była w tej chwili nazbyt pewna. -
Ze Zbyszkiem wszystko w porządku, tak myślę. A z Sabą ciężko powiedzieć. Jest dość... Specyficzna. Tak.
Zdecydowanie potrzebowała znaleźć jakieś dobre określenie, jakie czasem jej nie urazi, ale z drugiej strony pewnie zrobi to i tak. Nie było sensu bardziej nad tym debatować. Nie wydawało się jednak, żeby ani jedno, ani drugie miało być problemem. Chociaż w zasadzie dlaczego Midoro wie o Zbyszku? Czemu miałaby mu o nim mówić? Skonsternowana spojrzała na chłopaka, nie będąc pewna, czy winna o to pytać. Jeśli nie było potrzeby, wolała nie zdradzać się ze swoimi brakami we wspomnieniach.
No i przecież nie można zapomnieć o trójce z Ame. Gdyby miała robić ranking Nara, zdecydowanie Doppio nie znalazłaby się nigdzie wysoko. A że to lista, gdzie byłyby póki co tylko dwie osoby, to mogło nie dziwić. Powód jednak był inny niż jednak faworyzowanie przez dziewczynę własnego przyjaciela w tym niesprawiedliwym plebiscycie, co nagły wylew uwagi ku Tsubaki. Nie wątpiła, że była świetnym medykiem, skądże! Poleciła ją nawet Midoro, a to musiało wiele znaczyć. Słysząc jednak, jak ta zaczyna rozpływać się nad dziewczyną, zupełnie niepotrzebnie zdaniem Wakuri, delikatny grymas niezadowolenia wykwitł na jej twarzy. A słowa rzucone szeptem? Nie były aż tak cicho, by Kurama ich nie wyłapała i nie przewróciła oczami. Ale spokojnie, Waku! To tylko chwilowe, zaraz sobie za to wszystko odbijesz. Z pewnością!
...a jednak mimowolnie złapała samą siebie za nadgarstek, kiedy to po raz kolejny, pomimo świetnej inicjatywy Kuramy, postanowiła wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy, która nawet nie była tego warta. Produkowała się nie wiadomo na co i po co, jakby nagle jej cięty komentarz miał zdziałać cuda na całkiem szkodliwe podejście człowieka, który pewnie zżył się z nim w ciągu swojego życia. Waku jednak nie została zapomniana - nawet, jeśli w przypadku obecnego rozmówcy, na dobrą sprawę mogło to nie być nic złego. Z drugiej strony mogła uchodzić za śmieszną przeciwwagę do oburzonej Hyūgi oraz Chinoike. Ba! Kiedy rzucił swoją propozycją, faktycznie zamyśliła się na moment, mierząc mężczyznę wzrokiem od stóp do głów. Widać jednak było, jak lekko się skrzywiła.
-
O rety rety... Widzisz, Belzebul-san, obawiam się, że nawet wtedy będę miała ogrom lepszych opcji. Z całym szacunkiem i bez urazy, oczywiście. Nie porywa mnie szczególnie wizja spędzania czasu w podobny sposób z kimś, kto wiekiem bliżej zdaje się być Hanesawie. Obawiam się też, że pański sposób noszenia się "na bezdomnego" nie wstrzeliwuje się nigdzie w moje gusta. I tak jak obie te rzeczy to tak naprawdę bardzo niewielkie mankamenty, zapewniam, jakie pewnie dałoby się załatać odpowiednią ilością sympatii - nie chcę nikomu niczego zarzucać ani krytykować, ale bycie traktowaną jako towar nie jest szczytem moich marzeń. - stwierdziła spokojnym, bardzo rzeczowym tonem... i sugerującym, że to właśnie Kurama zaczęła wyceniać jego niczym dobro na zbyciu. Kłamstwem byłoby stwierdzić, że tak nie było. -
Wychodzi na to, że jedyne, co możesz zaoferować, Belzebul-san, to cokolwiek, co chowasz poniżej bioder oraz bardzo specyficzne podejście do kobiet, jakie myślę, że nie kupuje żadnej z nas. Ale nie ma powód do zmartwień! Jak nie my, to inne, prawda? A jestem pewna, że znajdą się i takie, które bez dwóch zdań nie będą w stanie oprzeć się pańskiej nieprzystrzyżonej brodzie!
To powiedziawszy, rzuciła mu pokrzepiającym uśmiechem. Każda potwora znajdzie swego amatora, jak to mówią! Nawet Belzebul. Wakuri szczerze w to wierzyła, nie mając przecież żadnych podstaw, by sądzić, że nie znajdzie się żadna niewiasta, jaka nie stałaby się nadto podekscytowana po pozostaniu nazwaną mięsem. Osobiście żadnej takiej nie znała, jednak hej! Świat był długi i szeroki, na pewno Yōgan miał jakieś szanse.
Wakuri nie była agresywna. Nie była też niemiła. Nigdy! Prócz momentów, kiedy musiała zajmować się Sabą, jednak głęboko wierzyła, że nawet święci polegli by w obliczu jej logiki. Bądź jej braku. Ale, na bogów... Kiedy Belzebul po raz kolejny zaczął zagadywać do Tsubaki, Kurama zgrzytnęła mimowolnie zębami. Hej, a może zamiast czekać, aż znajdzie się do spalenia coś w drodze do Kusy, to ubije trzy ptaki jednym kamieniem i przypali nieco ich dwójkę? Nie? Ehh... Dobrze wiedziała, że to się może nie skończyć najlepiej i wypadało jakoś wrócić balans we wszechświecie innymi metodami. Chociażby wpychając się bez żadnych skrupułów pomiędzy Belzebula, a Tsubaki, jaka NA PEWNO potrzebowała pomocy. Bo produkowała się niepotrzebnie przy rozmowie, jaka zupełnie nie miała sensu.
-
Oh, geometria jest całkiem nudna, jakby się jej lepiej przyjrzeć. Słyszeliście może o problemie pięciu pokoi? - nikt jej nie słucha? Ojej, jaka szkoda byłaby, jakby zarzucając kogoś szturchnęła łokciem czy kopnęła przypadkowo, zakładając na ławeczce nogę na nogę. Jednocześnie machnęłaby dłonią w powietrzu, tworząc ogniste, czarno-czerwone linie, układające się
w prostokąt podzielony na pięć części, gdzie każda jego ściana posiada lukę będącą drzwiami. -
Warunkiem rozwiązania jest przeprowadzenie w jednej płaszczyźnie linii ciągłej tak, by przeszła przez każdą ścianę każdego pomieszczenia, używając każdych drzwi tylko raz. Bez względu jednak na to, z jakiego miejsca zacząć linię, wykonanie zadania jest niemalże niemożliwe. Co sprawia, że szansa na rozwiązanie go jest dalej większa, niż pańskich prób ugrania czegokolwiek w naszej skromnej grupce, Belzebul-san.
Stwierdziła z niewinnym uśmiechem,
unosząc ręce wyżej i rozkładając dłonie na boki, tworząc pomiędzy nimi ognistą tęczę. Trochę przygnębiającą, bo kolory ognia chociaż zmieniła, to wyszły ciemne przez wymieszanie z czarnymi płomieniami, ale hej! Na pewno wyszła super. Nie zastanawiała się nazbyt na tym zbędnym "niemalże", jakie wcisnęła tłumacząc dziwny obrazek. Otóż - bez łamania pewnych reguł, tego nie dało się rozwiązać. Nie było tam miejsca na "niemalże". A jednak coś w środku niej mówiło, że znając życie zna kogoś, kto jakby się uparł, to by jednak znalazł rozwiązanie.
Reanna przemówiła. A skoro Reanna przemówiła, przemówiła też i Waku. Po tym zaś? Dzień się ledwie zaczął, a dziewczyna już czuła, że go nie lubi. Tak po prostu. Czuła się tak okropnie rozdrażniona już na samym początku, że mimowolnie na myśl przyszła jej rozmowa z Narą o Tsubaki. Teraz? Ta sama sytuacja, jakby dziewczyna z Sakury działała na Kurame niczym płachta na byka. Ale spokojnie. Wdech, wydech. Tak to się robi. Tak...?
-
Tsubaki-san, doceniam twoją chęć rozeznania się w sytuacji, jednak nie sądzę, by twoje zasypywanie pytaniami biednej, zestresowanej dziewczyny miało w czymkolwiek pomóc.
Rzuciła do medyczki, siląc się na miły ton, jednak to, co mogło rzucić się najbardziej w uszy, to zmęczenie. Zmęczenie spowodowane ciągłą próbą hamowania się przed zrobieniem bądź powiedzeniem czegoś, co zupełnie by jej nie pasowało i nijak zaliczało się jako część dziewczyny. Czy bowiem ktokolwiek byłby w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której Kurama rzuca się słownie do losowej osoby za, nomen omen, zwykłą ciekawość? A kusiło widząc, jak ta próbuje być wszędzie i wszędzie wepchnąć swoje kilka słów, zupełnie niepotrzebnie. Ale oczywiście to nie mógł być koniec niespodzianek, a jakże. Nagłe pojawienie się kolejnej osoby mimowolnie przykuło wzrok dziewczyny, jaki bez większego wyrazu zaczął przyglądać się nikomu innemu, jak Hikariemu. Na jego widok w głowie dziewczyny pojawiła się jedna, bardzo konkretna myśl: ona już chciała wracać. Znaleźć Shikō, porobić jakieś śmieszne rzeczy i nie przejmować się, że jakaś lafirynda będzie co chwilę zabierać jej uwagę innych. Chociaż chyba nie powinna tak nazywać Tsubaki? W końcu to nie tak, że miała złe intencje! Z każdą chwilą mętlik w jej głowie robił się jedynie większy, przez co ściągnęła brwi, a wolną dłonią złapała się za powoli pulsującą głowę. Tak, zdecydowanie mogła chyba nie przychodzić.
-
Bynajmniej, Hikari-san. Nie jestem tu przypadkiem.
Odparła chłopakowi, starając się o delikatny uśmiech i przyjazny ton. Na tyle, na ile jej podirytowany stan jej pozwalał.
Teleportacje powoli przestawały robić na niej szczególnie duże wrażenie, jednak za interesujący element uznała pomarańczowe... coś, chakrę? Jaka temu towarzyszyła. Nowość! Co oznaczała? Co zmieniała? Nie miała pojęcia. Spojrzała niepewnie na Reanne, jaka definitywnie zmęczyła się przenoszeniem tak dużej grupy. Ciche "ups" wymsknęło jej się z gardła, podczas gdy sama patrzyła na dziewczynę zastanawiając się, co dalej. Łapać ją? Nie łapać? Hm. Koniec końców, pojawiła się jednak kolejna białogłowa, jaka zdawała się zająć problemem i... hej, czemu nie Kurama?
-
Też mogę pomóc.
Mimowolnie zgłosiła się, nie do końca rozumiejąc. Osoba, do której się zwróciła, zdawała się ciut okupowana przez inną niewiastę, całkiem interesująco wyglądającą i, na dobrą sprawę, znajomo. Nie dlatego, by miała znać kobietę z woalem, ale jej ogólny wygląd kazał sugerować, że mogą mieć ze sobą coś wspólnego. Tak czy inaczej, jak znajdzie się miejsce i dla niej, by pomóc z przeniesieniem dziewczyny, to fenomenalnie. Jak nie - ich strata, jednak nie omieszkałaby nie westchnąć ciężej, splatając przed sobą ramiona. Zdecydowanie chyba nie chciała tu być. Początek ich przygody był okrutnie ciężki.
Znalezienie się w nowym miejscu zdawało się działać nieco zbawiennie, bowiem ciekawość Kuramy pozwoliła odwrócić jej uwagę od reszty. Przeszła przez drzwi, po czym wzrokiem omiotła wnętrze w środku. Typowe centrum dowodzenia, huh? Nigdy w żadnym nie była, a przynajmniej nie kojarzyła. Ba! Pierwszy raz była w wiosce shinobi, jakby nie patrzeć. Może nie mówili o jednej z wielkich wiosek, jednak Kusagakure zdecydowanie stanowiło dom dla shinobi. Oczywiście, że zauważyła mężczyznę stojącego przy oknie. Tak samo jego gest, zaś gdy zadał pytanie, ta zerknęła ku niemu niepewnie, ale rzeczywiście: sama wytężyła nieco bardziej słuch, jakby licząc na to, że może wyłapie coś mniej oczywistego. Dość szybko jednak straciła zainteresowanie Orokim, gdy wdał się w dyskusję z Doppio. To zaś dlatego, że sama skorzystała z okazji i przeniosła wzrok ku mgle za oknem, bez słowa podchodząc bliżej. Zmrużyła oczy, jednak widać było w nich podekscytowanie na widok całej tej ściany za murami. I to uczucie... kojarzyła je z kanałów, gdy zjeżdżała po boku lodowca. Chakra. Kolosalnie duża ilość chakry. Przypatrywała się jej dłuższą chwilę, część uwagi kierując na streszczenie ich nowego kapitana. Odwróciła się dopiero na słowa Tsukiry. Mrugnęła kilka razy, przechylając przy tym głowę. Oh... Ojej.
-
Przepraszam najmocniej, proszę pana, ale czy jeszcze przed chwilą nie skrytykował pan pomysłu wchodzenia do mgły?
Zapytała, zupełnie nie kupując ani słowa o zdolnościach, jakie posiadał. Nie, żeby wątpiła w to, że takie posiada. Dosłownie pchali się w nieznane. Nikt nie powiedział, że mu się przydadzą. A z ich obecną wiedzą, cała ta mgła równie dobrze mogła być jedną, wielką pułapką. No, właśnie, mgła.
-
Jeśli dobrze pamiętam, nasz Shi miał władać Dotonem i Ran... Rai... no, tym od błyskawic, zgadza się? - zapytała, odwrócona częściowo do grupy, z jaką przebyła, kciukiem wskazując na okno -
Nie chcę uchodzić za znawcę, ale powiedziałabym, że do mgły potrzeba wody. Co więcej nie pasują mi jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza z nich - pora dnia się nie zgadza. A trzecia... Wydaje mi się, że mam teorię, dlaczego rozwianie mgły nic nie dało. Wątpię by ktoś, kto zamierza poprowadzić całą armię, własnoręcznie ją podtrzymywał. Jeśli jest zasilana chakrą przez cały czas, już abstrahując od jej źródła, próba rozwiania jej mogła poskutkować jej odtworzeniem. Trochę jak podłożyć dłoń pod lecącą wodę licząc na to, że przestanie lecieć, zamiast zakręcić kurek.
Wyjaśniła pokrótce, próbując znaleźć logiczne rozwiązanie problemu. Dalej jednak nie rozwiązywało to innych kwestii, jak chociażby tego, że niewiele o niej wiedzieli.
-
Inną teorią mogłaby być iluzja, jednak powinnam założyć, że ta opcja została już sprawdzona, zgadza się? - spojrzała ku Orokiemu, posyłając mu pełen entuzjazmu uśmiech. Odwróciła się też ku Tsubaki oraz Hikariemu, na moment zapominając o wszystkim, co miało miejsce do tej pory. -
Tsubaki-san, Hikari-san - czy bylibyście w stanie sprawdzić ją jeszcze swoimi umiejętnościami? Chciałabym się upewnić w kwestii jednej rzeczy.
Gdyby miała powiedzieć, teoria Orokiego zdawała się niezwykle prawdopodobna. Jeśli jednak chodziło tylko o ukrycie własnych sił, to chociaż Kurama nie była ekspertem, ale tak przeładowana chakrą mgła zdawała się przerostem formy nad treścią. Co... dalej pasowało do próby złamania morale obrońców, jednak jednocześnie: to było absurdalnie dużo chakry na coś, co można było próbować uzyskać innymi metodami. No, a skoro i tak już o Orokim mowa, chyba wypadałoby się przedstawić, prawda?
-
Kurama Wakuri. Proszę wybaczyć, że nie przedstawiłam się wcześniej. Jeśli mam być szczera, będę w porządku z każdym miejscem, w jakie zostaną wysłana. Tak sądzę. Głównie używam ognia, chociaż nie najgorzej radzę sobie w zwarciu. Posiadam jednak dość... specyficzną chakrę, przez którą przebywanie wokół mnie może nie być zbyt przyjemne podczas jej używania. Prócz kilku specyficznych zdolności, znam się dość dobrze na iluzjach. Ze względów na wasze bezpieczeństwo, pozwolę sobie je jednak zachować na ostateczność. Oroki-san, czy są ci znajome zdolności klanu Kurama?
Zapytała nie bez powodu. Jeśli tak, zupełnie nie musiała tłumaczyć, że jej śmieszne iluzje mogą okazać się całkiem niebezpieczne. Osobiście nie wydawało jej się, by mówienie wszem i wobec, że teoretycznie jest w stanie przearanżować rzeczywistość, było najlepszym możliwym posunięciem. W razie najgorszego scenariusza jednak? Może warto było wiedzieć, że mają dodatkową opcję. -
O... Jestem też dość szybka, jakby tak pomyśleć. Swoją drogą, nim w ogóle zaczniemy wysadzać cokolwiek gdziekolwiek: wiem, że mamy mierzyć się z armią, jednak czy ktoś orientuje się, o armię czego konkretnie chodzi?
Dopytała, patrząc w zasadzie po wszystkich. Bo Wakuri nie wiedziała. Zdawało się to zaś szalenie istotne, jeśli miała jednak sama wybrać, gdzie chce się przejść. Jak nagle będzie musiała okładać ogniem kupę kamieni, to mogłoby zrobić się jej zwyczajnie przykro.