To był koniec. Chłopak z pełnym skupieniem przyglądał się temu jak kawałek po kawałku chakra Sukatsu ulatania się, rozpadając się na tak drobne atomy że nigdy już nie będzie w stanie się z powrotem połączyć. Jak szczury jakie po sobie zostawił również zostały wybite przez dłonie jego towarzyszy. To był naprawdę koniec. Wypuścił powietrze, jakie to nie wiedział nawet że wstrzymał, obawiając się kontynuacji. Zaczął być nagle bardziej świadomy wszystkich ran jakie otrzymał. Pulsowanie jego układu chakry, kiedy to jej nie używał, paradoksalnie zdawało się nawet większe niż wcześniej. Adrenalina i cel. To go wcześniej napędzało. Pozbycie się tego potwora jaki zniszczył tak wiele istnień. Nie chodziło nawet o zwykłe morderstwa. Ostatnia wojna między shinobi przyniosła znacznie większe straty w ludziach. Wszyscy w centrum Starego Kontynentu tam ucierpieli, a dziesiątki tysięcy utraconych istnień nigdy nie wrócą. Wybuchła ona z głupich powodów jakich sam nawet nie rozumiał. Nie mniej, nawet tamta wojna nie była... taka. Ludzie nie zostali zmieniani w cieniste monstra. Nie byli tak bezczeszczeni po śmierci. Mieli dalej jakieś... człowieczeństwo. Tutaj tego nie widział. Cienie mordowały kogo tylko napotkały. Ich szczątki były ludzkimi kościami, często nawet dziecięcymi czy kobiecymi. To było nieludzkie. Obserwując to wszystko i myśląc o tym teraz, kiedy w końcu ich misja się zakończyła... nie mógł sobie nie przypomnieć momentu jak powstała Sakura. Jak Uzumaki Yuri-sama zjednoczyła wszystkich, co chcieli jakoś... "oczyścić" świat. Polowanie na demony. Taki był jeden z główny zamysłów wioski i obserwując Sukatsu... Hikari miał wrażenie, że dopiero teraz zrozumiał jego znaczenie. Jego istotę. Ile było takich jak on, dokonujących tych rzeczy lecz na mniejszą skalę? Lub skrycie. Ile w tym momencie istnień niszczyła też Piątka, jak te wszystkie lata temu? Nie wiedział. Nie mógł jednak tak po prostu tego ignorować. Są demony mniejsze i większe, ale Hikari postanowił po powrocie zająć się nimi. Nim dojdzie do tego co w Baibai.
Nie zauważył nawet jak już podszedł do reszty grupki, zbyt zamyślony. Ciężko jednak było być dalej zamyślonym w momencie, kiedy doszło do jego uszu pewne pytanie. Mózg chłopaka zatrzymał się, a ten powolnie przerzucił wzrok z ziemi w jaką to się wpatrywał na zamaskowanego mężczyznę. To... było bardzo niespodziewane. Ciągle widział go jako żołnierza i jakoś... nie pasowało to. Chwila ciszy była więc jak najbardziej na miejscu. Przerwana śmiechem, choć Hikari dalej jakoś nie mógł tego... przetrawić. Dopiero po paru sekundach dotarło do niego, że był to żart, mimo tego jak szybko Fumei się zaśmiał. Chłopak prychnął pod nosem, nie mogąc niejako nie przyznać mu racji. Tak jak niekoniecznie randka tak... potrzebował po tym wszystkim chwili relaksu. Odpoczynku od tego wszystkiego. Jakieś gorące źródła może? Westchnął jednak na słowa Nishimaru, krzywo się uśmiechając.
- Wiesz... to trochę niepokojące z jaką łatwością mówisz o własnej śmierci i zmartwychwstaniu. - powiedział, ponownie uświadamiany że ta drużyna nie była zbytnio normalna. Widział to też moment temu, jak ich wszystkie potężne techniki się połączyły, ale... dalej się zapominał. Dziwnego pisku nawet nie skomentował, nie przykładając wielkiej wartości do faktycznego imienia mężczyzny. Tak im się przedstawił i dla Hikariego będzie to Nishimaru. Tomo jednak... Przyjaciel, eh? - Wybacz moją nieznajomość historii waszego kraju, ale kim był Sorashi Hidehise?
Podrapał się po głowie, faktycznie zaciekawiony. Nishimaru nie był normalny... to też mężczyzna o jakim wspomina również najpewniej nie był. Sorashi... Sorashi... coś mu to mówiło, ale nie mógł teraz przyłożyć palca do tego nazwiska. Jednocześnie, wiedział że temat może być... smutny. Ze słów Smoka jasno wynikało, że wspomnianego mężczyzny już z nimi nie było.
- Wiesz... to trochę niepokojące z jaką łatwością mówisz o własnej śmierci i zmartwychwstaniu. - powiedział, ponownie uświadamiany że ta drużyna nie była zbytnio normalna. Widział to też moment temu, jak ich wszystkie potężne techniki się połączyły, ale... dalej się zapominał. Dziwnego pisku nawet nie skomentował, nie przykładając wielkiej wartości do faktycznego imienia mężczyzny. Tak im się przedstawił i dla Hikariego będzie to Nishimaru. Tomo jednak... Przyjaciel, eh? - Wybacz moją nieznajomość historii waszego kraju, ale kim był Sorashi Hidehise?
Podrapał się po głowie, faktycznie zaciekawiony. Nishimaru nie był normalny... to też mężczyzna o jakim wspomina również najpewniej nie był. Sorashi... Sorashi... coś mu to mówiło, ale nie mógł teraz przyłożyć palca do tego nazwiska. Jednocześnie, wiedział że temat może być... smutny. Ze słów Smoka jasno wynikało, że wspomnianego mężczyzny już z nimi nie było.
Co by jednak nie było, mieli moment na odpoczynek. Nie mniej, musiał jeszcze upewnić się w kwestii jednej rzeczy. Widział Narę prze Wakuri, a dziewczyna... wydawała się w złym stanie. Emocjonalnym, co... nie było dla niego jasne. A jednocześnie, było. Był to koniec koszmaru, prawda? Nic dziwnego, że niektórzy zareagowali na ten koniec bardziej emocjonalnie. Shiko zdawał się mieć wszystko pod kontrolą, to też wrócił do swojego celu. Salmona.
- Jaki jest jej stan? - zapytałby mistrza run, zerkając na Kegawę. Wiedział, że jej stan był wywołany użyciem runy bez przystosowanego do tego ciała, jednak miał nadzieję, że stan jej nie jest krytyczny. I mając odpowiedź, że jest z nią w porządku? Po prostu przysiadłby obok. Gotowy teraz do faktycznego odpoczynku i jednocześnie czekając na jej przebudzenie. Kiedy tylko by to zrobiła? Poinformowałby ją, co by to inni nie musieli. - Sukatsu został pokonany. Nic po nim nie zostało chakry... jak się czujesz?
Proste pytanie, nawiązujące zarówno do jej stanu fizycznego jak i psychicznego. Zirytowała go wcześniej, jednak... jak głupio by to nie brzmiało, Hikari był osobą która zbyt bardzo starała się innymi opiekować. A z racji ich wcześniejszej interakcji, czuł się zwyczajnie odpowiedzialny. I tak jak poirytowało go jej nieodpowiedzialne zachowanie, tak... żyła. Więc mógł to wybaczyć. Nie miał jednak najmniejszego pojęcia jak jej pomóc z poradzeniem sobie ze stratą swojego bliskiego kompana. Co mógł takiego powiedzieć? Nie wiedział.
- Jaki jest jej stan? - zapytałby mistrza run, zerkając na Kegawę. Wiedział, że jej stan był wywołany użyciem runy bez przystosowanego do tego ciała, jednak miał nadzieję, że stan jej nie jest krytyczny. I mając odpowiedź, że jest z nią w porządku? Po prostu przysiadłby obok. Gotowy teraz do faktycznego odpoczynku i jednocześnie czekając na jej przebudzenie. Kiedy tylko by to zrobiła? Poinformowałby ją, co by to inni nie musieli. - Sukatsu został pokonany. Nic po nim nie zostało chakry... jak się czujesz?
Proste pytanie, nawiązujące zarówno do jej stanu fizycznego jak i psychicznego. Zirytowała go wcześniej, jednak... jak głupio by to nie brzmiało, Hikari był osobą która zbyt bardzo starała się innymi opiekować. A z racji ich wcześniejszej interakcji, czuł się zwyczajnie odpowiedzialny. I tak jak poirytowało go jej nieodpowiedzialne zachowanie, tak... żyła. Więc mógł to wybaczyć. Nie miał jednak najmniejszego pojęcia jak jej pomóc z poradzeniem sobie ze stratą swojego bliskiego kompana. Co mógł takiego powiedzieć? Nie wiedział.
Po odpoczynku natomiast? Wymarsz, choć jak tak rozmyślał nad powodem Smoka Południa, to raczej... wątpił. Z pewnością te najsilniejsze osoby zebrałyby się tutaj, prawda? A sama podróż... definitywnie nie mieli wystarczająco odpoczynku na nią, bo Hikari chciał paść trupem już po minucie. Nie mniej... na górze lepiej odpocznie, prawda? Na szczęście Nara był chętny do pomocy i lada moment znaleźli się przy barykadzie gdzie to na nich czekano. Chłopak jednak był lekko zaskoczony, kiedy dojrzał Kuroneko. Zakładał, że będą musieli ją poinformować... ale może wyczuła śmierć samego władcy Cieni? Podszedł do niej lekko, choć zatrzymał się w stosunkowo bezpiecznej odległości z racji na... niesforną kocicę, jaka to teraz była jednak szczęśliwa.
- Sukatsu został pokonany. Nic z niego nie zostało poza potencjalnymi Cieniami. Mówiłaś mi, że będziesz w stanie nad nimi zapanować? - nie mógł nie zadać tego pytania. W końcu nie wiedzieli jak wygląda reszta Podziemi lub powierzchnia. Choć ich stwórca mógł zginąć, tak rany przez niego zadane dalej mogły się rozszerzać. Choć... widząc lekko skonfundowanie u niej, zamiast zadowolenia, chłopak miał dziwne przeczucie że coś mogło być nie tak z jej pamięcią. Co nie byłoby wykluczone. Kuroneko miała zadziwiającą kontrolę nad swoimi wspomnieniami. Te strzeżone? Mogły być tymi "jasnymi". Dobrymi wspomnieniami. Zawartość strzępków mogłaby się w nich nie znajdywać, tylko to co najcenniejsze dla Kuroneko... a to definitywnie nie była ich rozmowa. Oczywiście, była to tylko bezpodstawna hipoteza, a równie dobrze ta zaraz mogła swoim wywyższającym tonem go spławić.
- Sukatsu został pokonany. Nic z niego nie zostało poza potencjalnymi Cieniami. Mówiłaś mi, że będziesz w stanie nad nimi zapanować? - nie mógł nie zadać tego pytania. W końcu nie wiedzieli jak wygląda reszta Podziemi lub powierzchnia. Choć ich stwórca mógł zginąć, tak rany przez niego zadane dalej mogły się rozszerzać. Choć... widząc lekko skonfundowanie u niej, zamiast zadowolenia, chłopak miał dziwne przeczucie że coś mogło być nie tak z jej pamięcią. Co nie byłoby wykluczone. Kuroneko miała zadziwiającą kontrolę nad swoimi wspomnieniami. Te strzeżone? Mogły być tymi "jasnymi". Dobrymi wspomnieniami. Zawartość strzępków mogłaby się w nich nie znajdywać, tylko to co najcenniejsze dla Kuroneko... a to definitywnie nie była ich rozmowa. Oczywiście, była to tylko bezpodstawna hipoteza, a równie dobrze ta zaraz mogła swoim wywyższającym tonem go spławić.
Kierunek powierzchnia. To był bardzo dobry kierunek, a dojrzenia światła po tym wszystkim? Jednocześnie raziło, ale i dawało przyjemne uczucie ciepła. Zachód słońca... piękny widok, nawet jak miasto było poniszczone walkami. Pozostałe grupy w końcu na pewno nie próżnowały. Nie widzieli Cieni, to też Hikari zakładał dwie rzeczy. Albo te wyginęły po śmierci Sukatsu, albo pozostałe grupy bardzo dobrze sobie poradziły we wszystkim. Obie opcje były niezwykle możliwe. Droga powrotna była jednak... stosunkowo cicha. Wszyscy byli jednak zmęczeni. Ta walka trwała... długo. A i atmosfera kości rozrzuconych na ulicach i korytarzach nie zachęcała do rozmowy. To też nawet Hikari siedział cicho, zwyczajnie obserwując wszystko wokół. Uważnie. Mimo wszystko, nie chcąc jeszcze być zaskoczony przez jakiegoś losowego cienia. Aż dotarli do bezpiecznego miejsca. Rezydencja Sakamoto w całej swojej okazałości. Zostali pokierowani do odpowiedniego pomieszczenia, a tam? Pomoc medyczna. Definitywnie była ona na miejscu, choć raczej była bazowa. Będzie musiał kogoś zaczepić w kwestii swojego wzroku... i układu chakry... i nosa. Choć, w sumie zapytałby jednego z medyków, czy daliby go radę wyprostować.
Po chwili, Nishimaru zjawił się z powrotem w towarzystwie Osamu. Skrzyneczki definitywnie wyglądały jak nagrody dla nich. Hikari nie mógł jednak nie skrzywić lekko twarzy, słysząc słowa "wielka szkoda" kiedy była mowa o śmierci Arihiro. Zwyczajnie... to był mało trafny dobór słów jego zdaniem. Z drugiej strony, ilość martwych w całym Baibai... Hikari nie zdziwiłby się lekko, gdyby Osamu zwyczajnie też był zmęczony i niejako niezbyt faktycznie przejęty śmiercią nieznajomego mu wojownika. Nie było co kłamać, że to Kegawa głównie odczuwała ból jego utraty, a reszta z nich? W porównaniu do niej, trochę nie wypadało nawet mówić że im też go będzie brakować. Następnie? Wynagrodzenie. Czekał grzecznie aż Nishimaru do niego podejdzie. Wysłuchał słów, choć jak dojrzał nagrody... to oczy miał tak z 3 razy większe. Teraz, nie był specem co do tworzenia przedmiotów ani nic, ale obserwując je i ich wykonanie.
- Woah... - wymsknęło mu się cicho, trochę nieświadomie z ust. Przyjął szkatułkę ze swoją nagrodą, choć zaraz odstawił ją na ziemię aby złapać w swoje dłonie nowe ostrza. Przekręcił je to w lewo, to w prawo, obserwując całe to ich wykonanie. Były niesamowite. Zupełnie jak ta odznaka, jak... kurde, no był podekscytowany. Nawet jak Baibai ucierpiało, to było to Królestwo Kupców. I właśnie otrzymał medalion, jaki dawał mu przywileje tutaj? Już wiedział, że po odbudowaniu będzie musiał się tutaj zjawić i pozwiedzać. Poszukać jakichś unikatowych przedmiotów lub rzeczy do nich podobnych. - Dziękuję, Nishimaru-san. Pozwól mi powiedzieć już teraz, że to był zaszczyt pracować pod Twoim przywództwem. Zresztą, tak jak z resztą tej drużyny. Pokazaliście mi, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, to też... dziękuję.
Po tych słowach, lekko by się ukłonił w jego stronę. Tak pod kątem 45 stopni, i potem jeszcze podobny ukłon w generalną stronę całej drużyny. Hikari był pewien jednego. Nie zapomni tego co tutaj się zdarzyło nigdy, tak jak nie zapomni tych towarzyszy. Nawet, jeżeli z jednymi nie miał zbytnio okazji się jakoś bardziej zaprzyjaźnić, czy nawet porozmawiać. Mieli jeszcze bankiet, aby to nadrobić, prawda?
- Trzy pytania jeszcze. Czy na bankiet... trzeba jakoś ładniej się ubrać? Czy macie tutaj może jakichś speców medycznych od układu chakry, bo swój niemiłosiernie porozwalałem? I czy macie tutaj gorące źródła? Tak, wiem że jesteśmy na pustyni. - od razu uprzedził ewentualne spojrzania kwestionującego jego świadomość aktualnego miejsca w jakim się znajdował. Definitywnie skorzysta też z łóżek oraz służby. Poczuć się przez parę godzin lub jeden dzień jak król... hehe. Normalnie by nie wykorzystywał służby, ale chociaż ten jeden raz lekko chciałby zobaczyć jakie to uczucie. Bez jakichś wielkich wymagań jednak i zawsze też bym im dziękował.
- Woah... - wymsknęło mu się cicho, trochę nieświadomie z ust. Przyjął szkatułkę ze swoją nagrodą, choć zaraz odstawił ją na ziemię aby złapać w swoje dłonie nowe ostrza. Przekręcił je to w lewo, to w prawo, obserwując całe to ich wykonanie. Były niesamowite. Zupełnie jak ta odznaka, jak... kurde, no był podekscytowany. Nawet jak Baibai ucierpiało, to było to Królestwo Kupców. I właśnie otrzymał medalion, jaki dawał mu przywileje tutaj? Już wiedział, że po odbudowaniu będzie musiał się tutaj zjawić i pozwiedzać. Poszukać jakichś unikatowych przedmiotów lub rzeczy do nich podobnych. - Dziękuję, Nishimaru-san. Pozwól mi powiedzieć już teraz, że to był zaszczyt pracować pod Twoim przywództwem. Zresztą, tak jak z resztą tej drużyny. Pokazaliście mi, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, to też... dziękuję.
Po tych słowach, lekko by się ukłonił w jego stronę. Tak pod kątem 45 stopni, i potem jeszcze podobny ukłon w generalną stronę całej drużyny. Hikari był pewien jednego. Nie zapomni tego co tutaj się zdarzyło nigdy, tak jak nie zapomni tych towarzyszy. Nawet, jeżeli z jednymi nie miał zbytnio okazji się jakoś bardziej zaprzyjaźnić, czy nawet porozmawiać. Mieli jeszcze bankiet, aby to nadrobić, prawda?
- Trzy pytania jeszcze. Czy na bankiet... trzeba jakoś ładniej się ubrać? Czy macie tutaj może jakichś speców medycznych od układu chakry, bo swój niemiłosiernie porozwalałem? I czy macie tutaj gorące źródła? Tak, wiem że jesteśmy na pustyni. - od razu uprzedził ewentualne spojrzania kwestionującego jego świadomość aktualnego miejsca w jakim się znajdował. Definitywnie skorzysta też z łóżek oraz służby. Poczuć się przez parę godzin lub jeden dzień jak król... hehe. Normalnie by nie wykorzystywał służby, ale chociaż ten jeden raz lekko chciałby zobaczyć jakie to uczucie. Bez jakichś wielkich wymagań jednak i zawsze też bym im dziękował.
Przed opuszczeniem tego pomieszczeni jednak, chciał jeszcze porozmawiać z paroma osobami. Jedną z nich był Salomon, a temat tam byłby bardzo prosty. Jego nowo zdobyte ostrza jakie mogłyby się stać jeszcze wspanialsze z jego pomocą.
- Salomon-san, chciałem się jeszcze dopytać... Runy, jakie nałożyłeś na tamte ostrza jakie zniszczyłem. Byłbyś w stanie je ponownie nałożyć po odpoczynku? Wiem, że większość run na Twoim ciele jest w złym stanie, ale nie jestem pewien też dokładnie jak to działa i... nie mogę ukryć, że są one bardzo przydatne. Szczególnie gdy łączę je z wiatrem. Kto wie kiedy natrafię na kolejnego Sukatsu... Oczywiście, jakbyś chciał za to jakąś zapłatę czy przysługę, to nie ma problemu! Jak trzeba z czymś pomóc zresztą, to za darmo jestem nawet gotowy pomóc przyjaciołom. A... i potem będę chciał rozdać pewne drobnostki, jakie pozwoliłby mi na kontakt z wami w razie potrzeby waszej lub mojej niezależnie od dystansu, ale muszę odpocząć aby je przygotować. - nie chciał, sprawiać wrażenie, że jakoś wykorzystuje swoich znajomych i ich niesamowite zdolności... jednak trochę chciał to zrobić. Nigdy nie widział czegoś takiego jak runy, a w Fuinjutsu jeszcze nie widział aby ktoś wyprodukował podobny efekt. Być może posiadanie tych run na ostrzach, lub chociaż jednym, mu na to w przyszłości pozwoli? Poza Salomonem natomiast... choć miał parę osób z jakimi chciał jeszcze porozmawiać, tak jednak odpoczynek był dla niego dość istotny w tym momencie. Midoro-san, Fumei-san, Kegawa czy Kuroneko... miał nadzieję, że od razu nie opuszczą tego miejsca. I choć spodziewał się, że część z nich może na bankiecie się nie pojawić, tak może uda mu się ich dorwać nim wyruszą z Baibai. Właściwie, to nawet poprosiłby takiego "sługę" jakiego to dla nich przydzielił Osamu, aby go poinformował w razie gdyby ktoś opuszczał Baibai z ich drużyny. Trzeba było się pożegnać, prawda?
- Salomon-san, chciałem się jeszcze dopytać... Runy, jakie nałożyłeś na tamte ostrza jakie zniszczyłem. Byłbyś w stanie je ponownie nałożyć po odpoczynku? Wiem, że większość run na Twoim ciele jest w złym stanie, ale nie jestem pewien też dokładnie jak to działa i... nie mogę ukryć, że są one bardzo przydatne. Szczególnie gdy łączę je z wiatrem. Kto wie kiedy natrafię na kolejnego Sukatsu... Oczywiście, jakbyś chciał za to jakąś zapłatę czy przysługę, to nie ma problemu! Jak trzeba z czymś pomóc zresztą, to za darmo jestem nawet gotowy pomóc przyjaciołom. A... i potem będę chciał rozdać pewne drobnostki, jakie pozwoliłby mi na kontakt z wami w razie potrzeby waszej lub mojej niezależnie od dystansu, ale muszę odpocząć aby je przygotować. - nie chciał, sprawiać wrażenie, że jakoś wykorzystuje swoich znajomych i ich niesamowite zdolności... jednak trochę chciał to zrobić. Nigdy nie widział czegoś takiego jak runy, a w Fuinjutsu jeszcze nie widział aby ktoś wyprodukował podobny efekt. Być może posiadanie tych run na ostrzach, lub chociaż jednym, mu na to w przyszłości pozwoli? Poza Salomonem natomiast... choć miał parę osób z jakimi chciał jeszcze porozmawiać, tak jednak odpoczynek był dla niego dość istotny w tym momencie. Midoro-san, Fumei-san, Kegawa czy Kuroneko... miał nadzieję, że od razu nie opuszczą tego miejsca. I choć spodziewał się, że część z nich może na bankiecie się nie pojawić, tak może uda mu się ich dorwać nim wyruszą z Baibai. Właściwie, to nawet poprosiłby takiego "sługę" jakiego to dla nich przydzielił Osamu, aby go poinformował w razie gdyby ktoś opuszczał Baibai z ich drużyny. Trzeba było się pożegnać, prawda?
Kiedy tylko puszczał pomieszczenie, Nara go zaczepił. Tak, aby nikt inny nie dosłyszał. Pytanie co do wymiany natomiast przypomniało Hikariemu o tym wszystkim, o czym to już nawet lekko zapomniał. Zastanowił się chwilę, nim na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.
- Niestety, nie jestem w stanie przywołać tutaj tego zwoju. Muszę go wziąć z Sakuragakure... Jeżeli byłbyś nas w stanie przenieść w tamtejsze rejony, a potem nas tu wrócić, to nawet teraz lub przed bankietem moglibyśmy się udać? Jeżeli nie, to po bankiecie raczej nie zostanę tutaj na długo, nim skieruję się w stronę swojego domu. Możemy się udać wtedy tam razem, a możemy tez umówić się na spotkanie tutaj za miesiąc czy dwa, lub gdzie indziej... nie wiem, co jest dla Ciebie najwygodniejsze z tych opcji. - odpowiedziałby, drapiąc się po policzku i... no czekając na odpowiedź. Jeżeli udałoby im się przeteleportować w rejony Sakury, czy to po, czy to przed odpoczynkiem... no to poprosiłby go aby poczekał na niego przy bramie. Sam w tym czasie szybko udałby się do swojego domu, zakradając się tak by rodzina go nie dojrzała, biorąc zwój z Saiko Denshin, a następnie wracając do Nary. Co by to dokonać wymiany. I jeżeli otrzymałby zwój w ramach tej wymiany, to zerknąłby szybko okiem na jego treść. W ramach upewnienia się, że nie zostanie wrobiony. Też szybko uciekłby go schować na miejsce w swoim domku, nim wróciłby do Nary. Później sprawdzi technikę. Jeszcze nie załatwił wszystkiego w Baibai.
- Niestety, nie jestem w stanie przywołać tutaj tego zwoju. Muszę go wziąć z Sakuragakure... Jeżeli byłbyś nas w stanie przenieść w tamtejsze rejony, a potem nas tu wrócić, to nawet teraz lub przed bankietem moglibyśmy się udać? Jeżeli nie, to po bankiecie raczej nie zostanę tutaj na długo, nim skieruję się w stronę swojego domu. Możemy się udać wtedy tam razem, a możemy tez umówić się na spotkanie tutaj za miesiąc czy dwa, lub gdzie indziej... nie wiem, co jest dla Ciebie najwygodniejsze z tych opcji. - odpowiedziałby, drapiąc się po policzku i... no czekając na odpowiedź. Jeżeli udałoby im się przeteleportować w rejony Sakury, czy to po, czy to przed odpoczynkiem... no to poprosiłby go aby poczekał na niego przy bramie. Sam w tym czasie szybko udałby się do swojego domu, zakradając się tak by rodzina go nie dojrzała, biorąc zwój z Saiko Denshin, a następnie wracając do Nary. Co by to dokonać wymiany. I jeżeli otrzymałby zwój w ramach tej wymiany, to zerknąłby szybko okiem na jego treść. W ramach upewnienia się, że nie zostanie wrobiony. Też szybko uciekłby go schować na miejsce w swoim domku, nim wróciłby do Nary. Później sprawdzi technikę. Jeszcze nie załatwił wszystkiego w Baibai.