Shitorin
Na uwagi co do trasy na Nowym Kontynencie nawet on sam musiał się zastanowić. Natsu no Kuni, Omatsuri no Kuni... podrapał się po policzku rozmyślając. Chyba... tak? Nie był w 100% pewien, głównie Natsu no Kuni. Omatsuri no Kuni było na tyle blisko, że akurat kojarzył je. Sam nie miał okazji go odwiedzań, bardziej koncentrując swoje akcje póki co na północy Nowego Kontynentu. A też, im bliżej rejonów Hany, tym zakładał że większe szanse na konflikt. Ostatecznie jednak nie mógł skwitować słów mężczyzny czym innym nim kinwięcie głową. Przeszli do kolejnych tematów, gdzie jeden z nich był temat zdolności mistrzów run. Na retoryczne pytanie skrzywił lekko twarz.
- Wątpliwe. Raczej byś musiał pokazać im, że jesteś godny zaufania lub jakoś im pomóc. Dla nich też pewnie byłaby to jakaś okazja do poznania podobnej do nich sztuki bardziej... ale no, to bardziej gdybania. Nie znam ich tak dobrze. - przyznał wzruszając ramionami. Tak naprawdę głównie Salomona, chociaż też poznał resztę. Raczej spodziewał się sceptyzmu z ich strony niż chęci nauki, ale... kto wie? Wszystko zależało od działań Hokoriego, tego był przekonany. - Inna część miasta. Ja, Fumei-san, Midoro i Wakuri-san byliśmy tam w jednej grupie, właściwie tam się poznaliśmy. Naszym zadaniem było odcięcie głowy przywódcy Cieni... chociaż to co widzieliśmy do dzisiaj potrafi momentami spędzić mi sen z powiek. Dzika brutalność cieni...
Pokręcił głową na myśl o niej. Kości dzieci jakie wypadały z tych monstrów, wiedza że przeszły one mutację aby stać tym czym się stały i z pewnością było to coś cholernie brutalnego oraz bolesnego... zwyczajnie, było to wiele. Oni jaki shinobi również potrafili być brutalni. Wiele osób na wojnie płonęło żywcem, albo było kompletnie przygniecionych przez głazy, ale... to było co innego. Jak okropna wojna by nie była, walczyli w jakimś celu. Jedni bronili swoich domów, inni chcieli je podbić. Przy Cieniach jednak? Była zwyczajnie dzika brutalność. Zadowolenie z mordowania, a może zwyczajnie głód taki jak u naturalnych zwierząt? Nie wiedział. I może było to w jakiś sposób hipokryzją, bo ludzie posilali się również często okrutnie zwierzętami, ale nie był w stanie jakkolwiek dierżyć Cieni sympatią. Saba wcale w tej kwestii też nie pomogła. Ostatecznie westchnął, wzrokiem uciekając gdzieś w bok.
- Muszę porozmawiać z jedną osobą, a nie wiem czy potem ją złapie. Miłej biesiady Shitorin-san, może jeszcze później będziemy mieli okazję porozmawiać. - przyznał ostatecznie, kiwając w jego stronę głową na pożegnanie, aby to potem faktycznie zacząć się oddalać dalej. Gdzieś tam widziała Tsubaki...
Tsubaki
Wielkie chęci Tsubaki o jakich to napomknął definitywnie były dobrym sposobem na lekkie podroczenie się z nią. Gołym okiem był w stanie dojrzeć jak to ta się zaczerwieniła, ale też nie zamierzał jej bardziej z tego powodu męczyć. To też, zaśmiał się lekko i położył rękę na jej głowie, lekko tarmosząc włosy. Czy on o tym myślał? No... był chłopakiem. Wiadomo, że myślał. Nie raz, nie dwa. Nawet dość często, chociaż myśli o tym rzecz jasna nikomu nie mówił. Zresztą, miał też swoiste doświadczenie, ale dalej jednak myśl o tym potrafiła wzbudzić u niego rumieńce, szczególnie kiedy tym myślom towarzyszyła istotna dla niego osoba. Im ktoś był mniej ważny, tym mniej się przejmował taką bliskością z nimi, paradoksalnie. Zostawiając jednak tą kwestie za sobą, szybko zabrał ich w podróż do jego wewnętrznego świata.
- I tak, i nie. To nie jest faktyczny wymiar, a bardziej... mój świat mentalny. Nasze ciała dalej są na zewnątrz, ale świadomość jest tutaj. Również czas płynie w tym miejscu inaczej i moglibyśmy spędzić tutaj setki lat, a na zewnątrz nawet godzina by nie minęła. Chyba. No, i mogę też robić takie fajne rzeczy! - stwierdził unosząc dłoń w stronę nieba, a słońce zaczęło się poruszać po niebie, zachodząc i przynosząc wraz z tym noc. Potem uniósł dłoń w stronę jeziora, a z niego wyłonił pięknego i ogromnego złotego smoka, jaki to wleciał sobie w jakiś portal na niebie i zostawił ich samych. Kątem oka ciągle obserwował reakcję Tsubaki na to wszystki, nim się do niej w pełni odwrócił ponownie. - W skrócie, jestem jak Bóg tego świata. Też jak tutaj się zmęczymy, to nie zadziała to na nas negatywnie na zewnątrz - dlatego to też mamy ile tylko czasu chcemy razem.
I po tym wszystkim? Moment całej prezentacji. Na pewno zajęło im to wiele czasu, ale starał się też jak najbardziej umilić ten czas wygłupami. Szczerze liczył że Tsubaki będzie z wielką przyjemnością doświadczała nowych dziedzin jakich to wcześniej nie miała, lub nawet technik Ninjutsu jakie były niesamowicie unikatowe.
- Nie wystarczająco silnym. Jeszcze daleko mi do takich Kage, czy ich prawych rąk. - odpowiedział na jej komentarz co do tego, że był silny. Był. Był tego dość pewien, że faktycznie był silny. Nie był jednak najsilniejszy. A jego siła dalej często nie była wystarczająca, aby rozwiązać każdy problem samemu. Pokręcił głową na jej słowa jednak, że nie będzie to tak wiele. - Iryo Ninjutsu będzie dla mnie bardzo przydatne. Często były momenty gdzie... gdybym je miał, rzeczy potoczyłby się lepiej, najzwyczajniej w świecie.
Przyznał szczerze i był to fakt. Nie był dobry w leczeniu ludzi, ale chciał ich chronić. Tak często mu to jednak nie wychodziło, że teraz mając opcję ich uleczenia? Jak najbardziej zamierzał w pełni to wykorzystać. Kiedy to Tsubaki pokazywała mu techniki jakie to znała, on z uruchomionym Sharinganem obserwował wszystko, tworząc manekiny dla niej kiedy to tylko były potrzebne z uszkodzeniami na nich jakich to ta by zapragnęła. Bycie bogiem było... ciekawym doświadczeniem. Wiedział jednak, że tej techniki musi sporadycznie używać, inaczej się uzależni. Sam też je przetestował i był zadowolony z rezultatów.
- Pewnie. I tak mieliśmy mieć ten mały sparing. - przyznał z uśmiechem, nim ta jednak wspomniała coś o ostatniej nocy. Mrugnął dwa razy jednak słysząc to. Czy ostatnio noc była chłodna? No... najcieplejsza nie była. Dlaczego jednak o to pytała? Nie był pewien. Kiwnął jednak powolni głową w jej stronę na odpowiedź w tej kwestii. Był pewien, że o coś jej konkretniejszego chodziło - tylko o co?
Kegawa (dzień numer 3 imprezy)
Bardziej luźne zajęcie. Zaśmiał się lekko, słysząc to i widząc jak ta nadęła policzki. Taaak. Właśnie w tym celu udał się do niezwykle tajemniczej organizacji działającej bezpośrednio na życzenia Kage, a także wymagającej momentami porzucenia od niego tego kim był. Przez moment jednak zamyślił się nad taką opcją. Bardziej luźne zajęcie, hmm? Został shinobi, aby tak jak ojciec, bronić swojego domu. Od tamtego czasu nie zmieniło się to bardziej, z czego obrona zmieniła się w przyniesienie mu jak największych korzyści - co też pewno było swoistą ochroną. Wizja jednak dnia, kiedy nie będzie musiał tego robić? Nie mógł się lekko nie uśmiechnąć rozmażony.
- Może kiedy świat stanie się spokojniejszy... - powiedział, nim to odwrócił głowę lekko w bok i zagwizdał niewinnie słysząc pytanie co u Salomona. Nooooo... tak. - Dobrze, dobrze. Wszystko dobrze, zdrowie dopisuje. Tylko... może... lekko wpadliśmy w kłopoty z jego przełożonymi. Nic wielkiego.
Odwrócił się w końcu w jej stronę i posłał szeroki uśmiech, jaki to najpewniej nie był najszczerszym uśmiechem jaki zaoferował. Taaaak. Nic wielkiego. Salomon na wygnaniu i martwy Hikari, taki był rezultat tego wszystkiego. Z odrobiną nadziei jednak, problem Judasa był rozwiązany. Kiwnął też głową, kiedy ta mu powiedziała by uważał. Zawsze uważał. Tylko czasami mniej niż wypadałoby uważać.
- Pięciu to... hmm... w dużym skrócie piątka niesamowicie potężnych ninja, jaka to chce odebrać ludzkości możliwość władania chakrą? Coś w tym stylu. Co jakiś czas na Starym Kontynencie przeprowadzają ataki i zawsze ofiar jest wiele... na szczęście, udało nam się chociaż jednego z nich pokonać, chociaż też miało to swoje koszta. - takie Takigakure jakby nie spojrzeć było dużym kosztem. Nigdy osobiście wioska go nie interesowała, ale jednak została cała zrównana z ziemią. Jak tak teraz myślał, to była idealna okazja jeżeli Ame chciałoby rozszerzyć swoje wpływy... tylko czy Ci będą chcieli to robić? Wątpliwe. Dbali głównie o swoje rejony. Poza tym jednak, uśmiechnął się rozbawiony na jej niesamowicie werbalne "nie" w kwestii pary o jakiej wspomniał. Ah. Związane z pogrzebem Arihiro. Pewnie dalej było lepiej tego tematu trochę unikać, to też kiwnął głową. Znał to uczucie bycia w obecności kogoś ważnego. Czy to Yuri, czy to Daimyo, czy nawet niektórzy inny wojownicy z Kusy. Na pewno nie Wakuri. Widząc zainteresowanie jego niematerialną dłonią ze strony Kegawy, nie mógł się powstrzymać od lekkiego psikusa. Ot, zabrania ręki i szturchnięcia ją w nos, tak że jego palec najpewniej trochę się zanurzył w jej ciele - lub energia się zwyczajnie rozwiała - nim by go cofnął.
- Boop. - skomentował tylko niesamowicie z siebie zadowolony i pokazujący to szerokim uśmiechem. Założył jednak rękę na rekę, jak to czepnęła się pory o jakiej to dzwonił. - Hej. To była perfekcyjnie normalna pora. Wieczór. Chyba, że macie często kocie drzemki...
Dodał z zamyśleniem, bo trochę to była kocia natura żeby dużo spać, nie? Czy to samo było z Kegawą? Posłał jej lekko pytające spojrzenie w tej kwestii, nim jednak była kwestia Unaru. Uśmiechnął się słysząc o niej, bo... no mimo wszystko widok rozbawionej Kegawy był dużo lepszy od widoku jej kiedy to dowiedziała się o śmierci Arihiro. Dużo dużo lepszy. Aż gdzieś mogłaby mu się łezka w oku zakręcić, ale no jednak tego nie robiła.
- Mam wrażenie, że jest to niezwykle zabawna historia z jego wychowaniem. I coś podejrzewam że ją usłyszę jak już was odwiedzę. Będzie to też dobry odpoczynek... chyba że będziecie potrzebować z czymś pomocy. Zawsze do usług w tych kwestiach. - stwierdził z uśmiechem. Może u Salomona nie wyszło to najlepiej, ale szczerze miał nadzieję że jakiegoś pradawnego bóstwa z wioski Kegawy nie będzie musiał wyganiać, albo czegoś równie podobnego.
Midoro (dzień numer 3 imprezy)
Oczekiwanie na odpowiedź.