Kensei part
Kensei rozumiał logikę, którą Erika się kierowała. Nie chciał też rozdzielać przyjaciółek, jednak ich podział był dość sensowny. Idąc więc z Akari, jak na dżentelmena ze Starego Kontynentu przystało, zaoferował jej swoje ramię, nawet jeśli nie byli parą. Przyszli jednak razem i w ten sposób, lekko zestresowana dziewczyna, może czułaby się lepiej i pewniej. Widząc, jak ta się rozgląda uśmiechnął się do niej ciepło.
-Wreszcie koniec, co? - zapytał miło -Nie masz ochoty coś zjeść, albo się napić? Może wychodząc zgarniemy coś dla Misy i Eriki? - zapytał, wierząc, że raczej nie powinien to być problem. Nie przy świętowaniu. -Myślałyście już nad planami, jak Erika się zregeneruje? - zapytał luźno, pamiętając jak zielonookiej wizja roślinności się podobała, zaś Misa preferowała bardziej morskie klimaty.
Oferował im także swoją osobę do towarzystwa, więc był ciekaw czy coś wykonały w tym kierunku w międzyczasie. Sam też planował pomóc Erice z Cieniem, który był w jej ciele. Nie planował jednak męczyć jej zaraz po wyjściu ze szpitala, choć też przy okazji się dopytał w miarę możliwości Himeko, czy chłopcy odnaleźli swoich rodziców. Jego oferta zostania ich opiekunem nadal była aktualna.
Przechadzając się po sali balowej, co jakiś czas kosztując niewielkich przekąsek czy upijając łyk sake dostrzegł wreszcie Gena. Jeśli Hokori miał rękę zajętą, np. trzymaniem Akari pod ramię, to jedynie dłoń z czarką by uniósł na powitanie, powoli się kierując w jego stronę. Dostrzegł też Himeko z jej "rycerzem" oraz Takashiego. Co będzie im teraz przeszkadzał. Podszedł do śniadoskórego, witając się, jak byłby już bliżej.
-Gen-san. Tak się zastanawiałem, czy zostaniesz na biesiadzie. - przyznał, a jego usta wygięły się w bardzo delikatnym uśmiechu. Uniósł lekko czarkę, wznosząc toast -Za dobrze wykonaną pracę. - licząc, że ten mu odpowie, nawet jak Kensei teraz trochę się rozgadał. Jeśli by odpowiedział na ten gest - wypiłby sake z czarki. -Pamiętacie się? - zapytałby raczej grzecznościowo, aniżeli z faktycznego zmartwienia. Klon Gena pomagał w końcu przy ogarnianiu Akari na parterze tamtego budynku. -Długo planujesz zostać w Baibai? - zapytałby po chwili śniadoskórego.
MG part
Midoro part
Szukając Hikariego, w pierwszej chwili dostrzegł go odchodzącego właśnie od Nishimaru. Ich kurczakowy kapitan zdaje się polewał kolejki od serca i czy Uchiha to wytrzymał? Kto wie. Tak czy inaczej, blondyn będący kilka dni temu jego liderem miał lekkie rumieńce na polikach, dobry humor oraz siedział niedaleko wyżej postawionych osób - kupców i żołnierzy, choć obok niego miejsca akurat były wolne. Możliwe, że wcześniej na jednym z nich siedział Hikari. Na drugim? Zero pojęcia. Widząc podchodzącego do niego Dōhito uniósł kubek z jakimś napojem.
-Midoro-san! - zupełnie jakby wznosił toast. Zdecydowanie był bardziej pogodny niż podczas ich zlecenia. Może to była jego twarz (czy też dziób), gdy był poza pracą? Gestem zachęcił go, by usiadł obok niego, nawet nie pytając czy czekając i nalewając u trunku. Z toastem jednak poczekał, aż ten skończył mówić i... zaczął się śmiać. -Hahah, kolejny. - skomentował, po czym pokazał niewielkie pudełeczko z drewna palmowego obok niego. -Hikari-san przed chwilą dał mi podobną pamiątkę. - skomentował wyraźnie rozbawiony, odbierając jednak prezent i mrugając do niego prawym okiem -W mojej opinii masz jednak lepszy gust. - czyżby kolor bardziej mu się podobał? Po chwili dodał -Niech zgadnę. Jedno mignięcie, to wyrażenie chęci rozmowy. Dwa szybkie mignięcia to potwierdzenie możliwość rozmowy teraz, a jedno szybkie, że jest się teraz zajętym? Trzy szybkie mignięcia, to coś pilnego, a cztery prośba o moje jak najszybsze przybycie? - zapytał po czym się zaśmiał i z ostrożnością schował do pudełeczka czerwoną kuleczkę. Dawny Iwijczyk mógł dostrzec w pudełku pierścień i łańcuszek, położonych na jakiejś kartce papieru. -Też mówiłem szczerze Midoro-san. - odparł jeszcze feniks wznosząc kubek -Kanpai! i ruszyłby do opróżnienia kubka, następnie zaś ponownie by go sobie uzupełnił, tak samo zresztą jak dziedzicowi Bakutonu, gdyby ten zdecydował się napić tajemniczego napoju.
Sakamoto Osamu, choć członek Rady Setki oraz osoba o zdecydowanie sporych wpływach, był jednak postacią dość... niepewną. Jego wygląd na spotkaniu czy w swojej rezydencji, jego niezbyt pięknie ubrane słowa. Wszystko to zdawało się prezentować personę, która ma jeszcze wiele do nauki. Mimo to siedział przy stole niedaleko Karkasa, choć nie pił alkoholu i zdawał się bardziej przejmować, że gdzieś coś się zbije czy będzie jakiś bałagan. Arai Yoshifumi, który siedział opodal niego kazał mu się ogarnąć i nie odwalać, bo to jest lekko żałosne jak na kogoś, komu Daimyō pogratulowała osobiście. Chyba białowłosy był zazdrosny. Midoro to słyszał, zwyczajnie do nich podchodząc.
-Dōhito-san, tak, śmiało śmiało, już mom... - nie zdążył jednak dokończyć, bo Arai pstryknął dwa razy palcami.
Zaraz jakiś służący podstawił naprzeciwko nich krzesło, tak by ninja mógł na nim usiąść, a Sakamoto westchnął. Mógł mieć wrażenie, że ktoś go obserwuje, zapewne przez wzgląd na jego bliskość do Daimyō, ale kto? Nie widział. Mógł jednak podjąć rozmowę. Gdy jednak wątek zszedł na podziemia, odezwał się Yoshifumi.
-Ciszej. - warknął upominająco, a blondyn spojrzał na niego zdziwiony. -To nie jest takie proste. Nie trzymamy tego w papierach. - odparł półszeptem, nie chcąc być może zwracać na siebie większej uwagi. Midoro mógł sobie przypomnieć, że temat podziemi miał być raczej sekretem.
-Byłoby łatwiej, gdyby Kuroneko żyła... tak to... nie wiem. Mogę podpytać, acz nie wiem czy coś się uda. - zastanowił się. -Po biesiadzie spotkajmy się w moim gabinecie w mojej rezydencji. Opiszesz mi swojego przyjaciela, a ja postaram się jakoś pomóc. - dodał ostatecznie. Arai westchnął.
Hikari part
Nishimaru nikogo nie podrywał. W końcu, gdy Hikari go znalazł, z nikim nie rozmawiał, zdając się siedzieć pomiędzy żołnierzami czy wyżej postawionymi kupcami i przysłuchując się ich rozmową i uczestnicząc w toastach. Z żadną kobietą jednak nie rozmawiał. A przynajmniej Hikari czegoś takiego nie widział czy pamiętał. Usiadłszy obok feniksa, ten nalał mu do kubka jakiegoś trunku, a następnie się z jego ust wydobył się dodatkowy śmiech, gdy Uchiha podkreślił ważność instrukcji.
-Zgadza się, zgadza. - potwierdził jego słowa wznosząc kubek -Kanpai! - powiedział lekko głośno, a kilku bardziej pijanych w dalszej części stołu odpowiedziało, choć użytkownik sharingana wiedział, że ten toast był między nimi. Zaśmiał się ponownie -Tego nikt nigdy nie przewiduje. - zauważył dość słusznie.
W końcu, gdyby ktoś się szykował na ratowanie świata, nie lepiej byłoby zapobiec sytuacji takowego końca, aniżeli ruszać dopiero wtedy, gdy sytuacja staje się krytyczna i napięta? Smok Zachodu machnął ręką.
-Nie zawracasz! - odparł niemalże natychmiastowo -Szczerze powiedziawszy, choć mam jako takie pojęcie o tym zwanym przez was Starym Kontynencie, jestem ciekaw jak to wyglądało w ostatnich latach. - zaczął spokojnie, a lekkie rumieńce, możliwe, że alkoholowe, ponownie się pojawiły na jego licu. -Na pracę przyjdzie czas po świętowaniu. Urozmaićmy więc go rozmową. - zarzucił, polewając sobie (i potencjalnie Uchihie, jeśli ten by wcześniej wypił) kolejną kolejkę.
Salomon faktycznie nie wydawał się być osobą, która preferowała imprezy. Sam o sobie przecież mówił, że woli wszystko spokojnie planować i się szykować, aniżeli ruszać w wir akcji. Tym samym biesiada zdecydowanie tu nie pasowała, choć wciąż się na niej zjawił. Dlaczego? To pytanie nie miało odpowiedzi. Przynajmniej jeszcze. Mistrz Run dołączył do śmiechu Hikariego, gdy ten zażartował. Faktycznie, wiele przeżyli w ostatnim czasie. A Hikari jeszcze się po pigułce żywnościowej regenerował. Słysząc jeszcze pytanie o lekturę, ten obrócił w jego stronę okładkę, by mógł na spokojnie przeczytać tytuł, gdyby był zainteresowany. Odpowiedzi udzielił jednak słownie.
-O kaligrafii i historii pisma w Shōnin Ōkoku. Jestem ciekaw, czy tutejsze znaki też mógłbym wykorzystać. - wyjaśnił spokojnie, chowając łańcuszek z pierścieniem do kieszeni swojego płaszcza - trochę niepasującego do tutejszych strojów, jednak dość eleganckiego, by uznać go za pasującego.
Salomon skinął głową, być może niemo dziękując za to, jak bardzo Hikari myślał o nim i chciał dopasować go do użyteczności. W chwilę po tym jednak Mistrz Run zdawał się wpaść na pomysł. Wyciągnął pierścień z łańcuszkiem oraz swój kostur, kładąc go sobie na udach. Kilka sprawnych ruchów pozwoliło mu stabilnie zawiesić go na tym pokrytym runami kiju.
-Na ten moment musi starczyć. - skomentował, zanim nie zajął się wzmocnieniem kartki papieru. Skinął też głową, wysłuchując jego słów. Dobrze więc, że w tej części parku była ławka ustawiona pod kątem prostym do tej, na której znajdował się Mistrz Run. Mogli porozmawiać. -Rodzina jest ważna. A to, co się tu działo było niezwykle niebezpieczne. Gdy kończyliśmy walkę, runy, którymi zablokowałem korytarz były na skraju wytrzymałości. Jakkolwiek Fumei-san tworzył bariery, tak zdaje się, że traciliśmy powoli czas. - zdradził jakąś informację, która być może umknęła im wcześniej podczas walki. -Odwiedź ich spokojnie. I potem chyba Kegawę. Zdaje się bardziej potrzebować wsparcia drugiej osoby. - lekki uśmiech pojawił się na twarzy wytatuowanego mężczyzny. Potem zaś stało się coś... być może nieprzewidywalnego. -Ja? Hmmm... - wystawił przed siebie lewą rękę, uważnie ją oglądając -Wiem, że moja rodzina przybyła na ziemie Nichibotsu no Kuni wiele lat temu. A ostatnio pojawiliście się wy, ninja. Zacząłem się zastanawiać, czy moje korzenie nie są z wami powiązane. - przyznał spokojnie, choć może lekko melancholijnym tonem? -Nie kojarzę by ktoś w Seidaitō potrafił tworzyć z chakry łańcuchy, tak jak ja to umiem. Zdaje się być to cechą mojej rodziny. A ninja... są dla nas nowością. Wiesz może coś o tym? - zapytał spokojnie, zaciskając delikatnie pięść i opuszczając pokrytą runami dłoń, zwracając swój wzrok w pełni na członka klanu Uchiha.
Wakuri part
Wakuri przychodząc na biesiadę miała cel. Znaleźć Tsubaki. No i Shikō. Tę pierwszą dostrzegła po chwili poszukiwań, jednak członka klanu Nara nie widziała. Podeszła bliżej do członkini klanu Hyūga, ale nie chciała jeszcze przeszkadzać. Zamiast tego zaczęła się rozglądać. Dostrzegła kilka wychodzonych twarzy, jakby dziwnie znajomych. Czyżby mijała ich w enklawie? Nie była pewna. Dostrzegła Sakamoto oraz Araia, akurat dyskutujących o czymś z Midoro, Nishimaru zdającego się siedzieć samemu pomiędzy innymi osobami, acz zdając się w tej chwili nie prowadzić żadnej rozmowy. No i lekko bujającego się do taktu grającej muzyki. Kegawy nie widziała, tak samo jak Arihiro (co nie było tak oczywiste, zważywszy na to, że chyba jego posąg był na wykończeniu w ogrodach, które mijała). À propos ogrodów, dostrzegła kogoś o charakterystycznej fryzurze tam i to czytającego książkę. Czyżby Salomon? Kosy nie widziała... może to i lepiej, bo sama by skończyła pod kosą. Co ciekawe natomiast dostrzegła Daimyō z asystentką, a na smyczy tej drugiej była... Jōnetsu. Z czerwonym kagańcem na pysku. Wyraźnie niezbyt pocieszony, czarny kot zdawał się robić co w jego mocy by ściągnąć to z pyska. Dwie dziewczyny rozmawiały, choć Yukari od czasu do czasu głaskała zwierzę, należące niegdyś do Kuroneko.
NPCNishimaru - Smok Zachodu (Baby Bird form, Bird form)
NPCSalomon - Mistrz Run z Nichibotsu no Kuni
NPCSakamoto Osamu - członek Rady Setki
NPCArai Yoshifumi - członek Rady Setki
NPCSorashi Yukari - Daimyō Shōnin Ōkoku
NPCShiroinu - asystentka Yukari
NPCJōnetsu - dawny kot Kuroneko