Salomon Part
Kiedy mowa o ludziach, którzy postanowili w ostatnim czasie zostać na moment koneserami alkoholu, najczęściej mówi się, że są mniej czy bardziej pijani. Ale nie u Wakuri. Pomijając fakt, że sama nie była pewna, czy jest pijana, czy może jednak trzeźwa jak na standardy zwykłych ludzi, ta potrzebowała innej skali. I nawet pewną miała! Obecnie na skali promili we krwi, była gdzieś pomiędzy "bycia zdolnym do rozmowy z Hikarim", a "byciem zdolną do rozmowy z Salomonem", gdzie do kolejnego pułapu zdecydowanie chyba potrzebowała kieliszek czy dwa. Szkoda tylko, że doszło to do niej dopiero wtedy, kiedy już odezwała się do Mistrza Run, a ten jej udzielił równie porywającej odpowiedzi. No tak, dobrze. Co tu więcej mówić osobie, która wcześniej dbała o to, żeby w dobrym zdrowotnie stanie jednak nie był. Tak jak nie wątpiła w to, że Salomon należał do ludzi dobrze ułożonych i mimo wszystko miłych, Kurama nie łudziła się, że ten zadał jej podobne pytanie jedynie z czystej kurtuazji. Ah... Trochę mało optymistyczne podejście, jakby tak pomyśleć. Na optymizm był jednak czas trochę wcześniej. Tyle dobrego, że nie kazał jej zwyczajnie sobie pójść, bo to zdecydowanie stanowiłoby większą zagwozdkę socjalno-towarzyską, niż dialog, jaki definitywnie potrzebował solidnego popchnięcia, żeby mógł w miarę sensownie pojechać tą autostradą.
- Ciężko powiedzieć, ale chyba w porządku... tak sądzę. - tak jakby nie miała nerki. I części brzucha. Niby nic, ale jednak. Przez reakcję Salomona na to, co zastał wówczas w korytarzu nie była do końca pewna, czy czasem też nie posiada podobnych zdolności co Hikari, to też nic dziwnego, że nie była szczególnie pewna tego, jak na to relatywnie proste pytanie odpowiedzieć. Zwłaszcza, że istniało duże prawdopodobieństwo, że ta odpowiedź mogła go szczególnie nie interesować przede wszystkim. Chociaż! Z drugiej strony wydawał się całkiem na dziewczynie skupiony. Powód nie był na dobrą sprawę istotny. Grunt, że nie uciekał od niej wzrokiem. Troszeczkę, tak ociupinkę zwątpiła w pieczęć na swojej ręce, jaka szczęśliwie nie była normalnie widoczna, jednak niepotrzebnie. Fakt, że jako-tako jednak działała, był całkiem pocieszający. Na tyle, że na moment zapomniała o stresie związanym z całą tą rozmową, a zamiast tego uśmiechnęła się zadowolona.
- Nie tylko, jak rozumiem, nie doskwierają plecy, ale widzę też, że w końcu ktoś nie próbuje uciekać ode mnie wzrokiem. - stwierdziła żywo, opierając do tej pory splecione za sobą dłonie na biodrach. - Nie, żebym miała żal o naszą ostatnia wymianę. Sytuacja wtedy była dość specyficzna.
Nie, żeby sprawiało to, że unikanie jej szerokim łukiem i odwracanie wzroku było jakkolwiek mniej przykre, jednak rozmowa z Ginro wystarczająco wszystko wyjaśniła, by Wakuri mogła jedynie spojrzeć na sytuację z pełnym zrozumieniem. Nie, żeby było cokolwiek, o co mogłaby się na kogokolwiek gniewać na dobrą sprawę. Czy działało to w drugą stronę? Nie wiedziała. Póki co jednak nie wyglądało na to, by Salomon miał ją pogonić kijem. Albo kosturem. Mimo tego jednak dalej zamierzała utrzymywać, trochę większy, niż rozsądek by podpowiadał, dystans. Tak "na wszelki wypadek".
- Swoją drogą całkiem ciekawy wybór zajęcia jak na tak ogromną biesiadę. - zauważyła, patrząc z dozą zaciekawienia to na Mistrza Run, to na odłożoną przez niego książkę. - Ludzie zazwyczaj wykorzystują takie okazje do socjalizacji z innymi, chociaż nie mogę powiedzieć, że sięgnięcie po książkę siedząc obok pozornie nielimitowanego źródła trunków nie jest pomysłowe.
Bo jest. I nawet po jej twarzy widać było, że jest nawet pod wrażeniem kreatywności starszego mężczyzny. Spojrzała nawet nieco dokładniej na okładkę bądź i grzbiet lektury Mistrza Run. Czysta ciekawość, co go to też zajmuje przy okazji takiego wydarzenia bardziej, niż rozmowa z kolegami. Chociaż w sumie chyba właśnie rozmawiał. Z drugiej strony: czy Wakuri zaliczała się w ogóle do kolegów i koleżanek Salomona? Bo tak jakoś wyglądało, tak pół żartem, pół serio, że droga pomiędzy żebrami do czyjegoś "serca" może jednak nie być najbardziej optymalną. Nie w takich warunkach.
- Ciężko powiedzieć, ale chyba w porządku... tak sądzę. - tak jakby nie miała nerki. I części brzucha. Niby nic, ale jednak. Przez reakcję Salomona na to, co zastał wówczas w korytarzu nie była do końca pewna, czy czasem też nie posiada podobnych zdolności co Hikari, to też nic dziwnego, że nie była szczególnie pewna tego, jak na to relatywnie proste pytanie odpowiedzieć. Zwłaszcza, że istniało duże prawdopodobieństwo, że ta odpowiedź mogła go szczególnie nie interesować przede wszystkim. Chociaż! Z drugiej strony wydawał się całkiem na dziewczynie skupiony. Powód nie był na dobrą sprawę istotny. Grunt, że nie uciekał od niej wzrokiem. Troszeczkę, tak ociupinkę zwątpiła w pieczęć na swojej ręce, jaka szczęśliwie nie była normalnie widoczna, jednak niepotrzebnie. Fakt, że jako-tako jednak działała, był całkiem pocieszający. Na tyle, że na moment zapomniała o stresie związanym z całą tą rozmową, a zamiast tego uśmiechnęła się zadowolona.
- Nie tylko, jak rozumiem, nie doskwierają plecy, ale widzę też, że w końcu ktoś nie próbuje uciekać ode mnie wzrokiem. - stwierdziła żywo, opierając do tej pory splecione za sobą dłonie na biodrach. - Nie, żebym miała żal o naszą ostatnia wymianę. Sytuacja wtedy była dość specyficzna.
Nie, żeby sprawiało to, że unikanie jej szerokim łukiem i odwracanie wzroku było jakkolwiek mniej przykre, jednak rozmowa z Ginro wystarczająco wszystko wyjaśniła, by Wakuri mogła jedynie spojrzeć na sytuację z pełnym zrozumieniem. Nie, żeby było cokolwiek, o co mogłaby się na kogokolwiek gniewać na dobrą sprawę. Czy działało to w drugą stronę? Nie wiedziała. Póki co jednak nie wyglądało na to, by Salomon miał ją pogonić kijem. Albo kosturem. Mimo tego jednak dalej zamierzała utrzymywać, trochę większy, niż rozsądek by podpowiadał, dystans. Tak "na wszelki wypadek".
- Swoją drogą całkiem ciekawy wybór zajęcia jak na tak ogromną biesiadę. - zauważyła, patrząc z dozą zaciekawienia to na Mistrza Run, to na odłożoną przez niego książkę. - Ludzie zazwyczaj wykorzystują takie okazje do socjalizacji z innymi, chociaż nie mogę powiedzieć, że sięgnięcie po książkę siedząc obok pozornie nielimitowanego źródła trunków nie jest pomysłowe.
Bo jest. I nawet po jej twarzy widać było, że jest nawet pod wrażeniem kreatywności starszego mężczyzny. Spojrzała nawet nieco dokładniej na okładkę bądź i grzbiet lektury Mistrza Run. Czysta ciekawość, co go to też zajmuje przy okazji takiego wydarzenia bardziej, niż rozmowa z kolegami. Chociaż w sumie chyba właśnie rozmawiał. Z drugiej strony: czy Wakuri zaliczała się w ogóle do kolegów i koleżanek Salomona? Bo tak jakoś wyglądało, tak pół żartem, pół serio, że droga pomiędzy żebrami do czyjegoś "serca" może jednak nie być najbardziej optymalną. Nie w takich warunkach.
Nishimaru Part
W porównaniu do Salomona, Nishimaru był typowym biesiadowiczem. Z trunkiem w ręku, przy stole i bardziej wśród ludzi, niż wśród kwiatów w ogrodzie. Nie, żeby miała coś do kolorowych kwiatków, bynajmniej! Ogrody wokół pałacu były bardzo ładne bez względu na to, w jakim stanie znajdowały się po ostatnich walkach. Smok Zachodu siedział akurat w tak dogodnym miejscu, że nie było problemu z zajęciem miejsca tuż obok. Z czego, rzecz jasna, skorzystała, zaś widząc entuzjazm blondyna, uśmiechnęła się szerzej.
- Może z jedną lampkę...? - zastanowiła się, rozglądając się za jakimś winem i czystym kieliszkiem. A najlepiej kelnerem z winem i kieliszkiem. Albo kelnerem z kieliszkiem z winem. - Mam jeszcze jedną osobę do znalezienia i nie zapowiada się, bym znalazła go na terenie biesiady. Dobrze byłoby wyjść na tyle trzeźwa, żebym nie wpadła przez przypadek do fontanny.
Rozłożyła przy tym ręce z łokciami blisko siebie, licząc na zrozumienie Nishimaru. Samo wpadnięcie do fontanny rzecz jasna było niewielkim problemem. Prawda, że szkoda byłoby jej białego sweterka i zdecydowanie zmarzła by po drodze, jednak znalezienie Shikō będąc przemoczoną do suchej nitki, albo i zwyczajnie dość pijaną, by ledwo stawić krok za krokiem, z pewnością byłoby komiczne. I z pewnością to nie Wakuri by się wtedy śmiała. O nie! Istniałaby zbyt duża szansa, że zwyczajnie nie rozumiałaby szczególnie, co w całej sytuacji jest zabawnego.
Na kolejne słowa Nishimaru z kolei przechyliła delikatnie głowę, patrząc na niego zaintrygowana. Inna, huh...? Nie do końca wiedziała, co ten miał na myśli, jednak kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie miała swoich solidnych faworytów. Faworyt numer jeden był całkiem oczywisty i nie zdziwiłaby się, gdyby wrażenie Nishimaru wynikało z cienistej chakry w środku niej. Drugi faworyt? Może ten miał podobne zdolności, co taki Hikari? Nie wiedziała. W zasadzie wiedziała o nim chyba najmniej w porównaniu z resztą drużyny, a pewne "kluczowe" momenty zwyczajnie ją ominęły.
- Hmm... Zmęczona? - dokończyła za niego, jednak zaraz po tym szybko kontynuowała - Powiedzmy, że gdy wy walczyliście swoją walkę, ja walczyłam swoją. Dopilnowanie, by ich... wyniki nie ingerowały w waszą, było dość męczące jak na prostego człowieka biznesu, jakim jestem.
Machnęła ręką, jednak pomimo oczywistego dla niej uśmiechu, obserwowała Nishimaru z nieco większą uwagą, niż normalnie spod przymrużonych od światła powiek. Z jednej strony wychodzenie z podziemi dość przygaszona i wyzuta z sił nie było jej znakiem rozpoznawczym, to też wydawanie się "inną" zdawałoby się wówczas całkiem naturalne. Z drugiej strony sytuacja, w jakiej była, uchodziła za niecodzienne. A sytuacja nazywała się "hej, jesteś w połowie Cieniem". Równie dobrze mogła wydawać się inna, i pewnie tak było, w ten sam sposób, w jaki wydawała się samemu Ginro. Miało to zdecydowanie więcej sensu, niż zgonienie wszystko na brak sił, jednak z pewnością uchodziło za wygodniejsze. I może po wlaniu w siebie trochę alkoholu będzie to wyjaśnienie kompletnie naturalne i oczywiste dla samego Smoka Zachodu - jakkolwiek tak naprawdę było w rzeczywistości. Gorzej, że zawsze może stwierdzić "Wiesz co? Nie nie, to nie to, nie tak".
- Chociaż... Chyba można by powiedzieć to samo o każdym. Zdecydowanie widać, że krótki odpoczynek i chwila relaksu dobrze ci służą, Nishimaru-san. Zgaduję, że obecność Yukari-sama jest tym bardziej powodem do świętowania.
Zwłaszcza, że miała nie żyć. A żyje. Co jedynie przypominało o egzekucji jej "siostry". Bardzo dziwnej egzekucji, przez którą ostatecznie była w środku bardziej zmieszana i zdezorientowana, niż smutna. Z drugiej strony nie miała nic do samej Yukari. Ba! Kuroneko pewnie by się cieszyła, że jest cała i zdrowa, a skoro odpowiedzialność za wszystko brał na siebie Karkas... Mimo wszystko na jej twarzy dalej widniał uśmiech. Może mniejszy, ale dalej pogodny, zaś jej wzrok zwrócił się na moment w kierunku Daimyō, jej ochroniarza oraz Jōnetsu, którego zachowanie chyba najbardziej ją interesowało. Nie jednak na tyle, by przypatrywać się ponownie kotu.
- O, a właśnie. Skoro o świętowaniu mowa - no tak. No przecież. Prawie zapomniała. A to było super ważne. I prawdopodobnie super silly, jednak to był najmniejszy problem po pytaniu się dzisiaj o podstawy ninjowania, jakie chyba Hikari z Tsubaki założyli, że przecież powinny być Kuramie dobrze znane. Nie były. - Myślisz, że Daimyō by się pogniewała, jakby z biesiady zniknęło troszkę jedzenia i może z dwie butelki alkoholu?
Uśmiechnęła się niezręcznie, samej nie wiedząc, jak dużo sensu ma to pytanie. Przy takich ilościach to nikt nie zauważy, jak wpakuje do zwoju coś, co nomen omen jest za darmo. Ale hej, wypadałoby zapytać? Tak było... ładniej? A Nishimaru wydawał się być jakoś najlepszą osobą, nawet w tym stanie, by zapytać o opinię. No bo jak nie można było wynosić, to nie można. I wtedy wolałaby o tym jednak wiedzieć. Jakiś sklep powinien być raczej otwarty, a na biednego też nie trafiło. Skoro Shikō nie bardzo śpieszył się pojawić na biesiadę, to równie dobrze mogła przyjść z biesiadą do niego. Bardzo okrojoną biedabiesiadą, ale biesiadą.
- Może z jedną lampkę...? - zastanowiła się, rozglądając się za jakimś winem i czystym kieliszkiem. A najlepiej kelnerem z winem i kieliszkiem. Albo kelnerem z kieliszkiem z winem. - Mam jeszcze jedną osobę do znalezienia i nie zapowiada się, bym znalazła go na terenie biesiady. Dobrze byłoby wyjść na tyle trzeźwa, żebym nie wpadła przez przypadek do fontanny.
Rozłożyła przy tym ręce z łokciami blisko siebie, licząc na zrozumienie Nishimaru. Samo wpadnięcie do fontanny rzecz jasna było niewielkim problemem. Prawda, że szkoda byłoby jej białego sweterka i zdecydowanie zmarzła by po drodze, jednak znalezienie Shikō będąc przemoczoną do suchej nitki, albo i zwyczajnie dość pijaną, by ledwo stawić krok za krokiem, z pewnością byłoby komiczne. I z pewnością to nie Wakuri by się wtedy śmiała. O nie! Istniałaby zbyt duża szansa, że zwyczajnie nie rozumiałaby szczególnie, co w całej sytuacji jest zabawnego.
Na kolejne słowa Nishimaru z kolei przechyliła delikatnie głowę, patrząc na niego zaintrygowana. Inna, huh...? Nie do końca wiedziała, co ten miał na myśli, jednak kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie miała swoich solidnych faworytów. Faworyt numer jeden był całkiem oczywisty i nie zdziwiłaby się, gdyby wrażenie Nishimaru wynikało z cienistej chakry w środku niej. Drugi faworyt? Może ten miał podobne zdolności, co taki Hikari? Nie wiedziała. W zasadzie wiedziała o nim chyba najmniej w porównaniu z resztą drużyny, a pewne "kluczowe" momenty zwyczajnie ją ominęły.
- Hmm... Zmęczona? - dokończyła za niego, jednak zaraz po tym szybko kontynuowała - Powiedzmy, że gdy wy walczyliście swoją walkę, ja walczyłam swoją. Dopilnowanie, by ich... wyniki nie ingerowały w waszą, było dość męczące jak na prostego człowieka biznesu, jakim jestem.
Machnęła ręką, jednak pomimo oczywistego dla niej uśmiechu, obserwowała Nishimaru z nieco większą uwagą, niż normalnie spod przymrużonych od światła powiek. Z jednej strony wychodzenie z podziemi dość przygaszona i wyzuta z sił nie było jej znakiem rozpoznawczym, to też wydawanie się "inną" zdawałoby się wówczas całkiem naturalne. Z drugiej strony sytuacja, w jakiej była, uchodziła za niecodzienne. A sytuacja nazywała się "hej, jesteś w połowie Cieniem". Równie dobrze mogła wydawać się inna, i pewnie tak było, w ten sam sposób, w jaki wydawała się samemu Ginro. Miało to zdecydowanie więcej sensu, niż zgonienie wszystko na brak sił, jednak z pewnością uchodziło za wygodniejsze. I może po wlaniu w siebie trochę alkoholu będzie to wyjaśnienie kompletnie naturalne i oczywiste dla samego Smoka Zachodu - jakkolwiek tak naprawdę było w rzeczywistości. Gorzej, że zawsze może stwierdzić "Wiesz co? Nie nie, to nie to, nie tak".
- Chociaż... Chyba można by powiedzieć to samo o każdym. Zdecydowanie widać, że krótki odpoczynek i chwila relaksu dobrze ci służą, Nishimaru-san. Zgaduję, że obecność Yukari-sama jest tym bardziej powodem do świętowania.
Zwłaszcza, że miała nie żyć. A żyje. Co jedynie przypominało o egzekucji jej "siostry". Bardzo dziwnej egzekucji, przez którą ostatecznie była w środku bardziej zmieszana i zdezorientowana, niż smutna. Z drugiej strony nie miała nic do samej Yukari. Ba! Kuroneko pewnie by się cieszyła, że jest cała i zdrowa, a skoro odpowiedzialność za wszystko brał na siebie Karkas... Mimo wszystko na jej twarzy dalej widniał uśmiech. Może mniejszy, ale dalej pogodny, zaś jej wzrok zwrócił się na moment w kierunku Daimyō, jej ochroniarza oraz Jōnetsu, którego zachowanie chyba najbardziej ją interesowało. Nie jednak na tyle, by przypatrywać się ponownie kotu.
- O, a właśnie. Skoro o świętowaniu mowa - no tak. No przecież. Prawie zapomniała. A to było super ważne. I prawdopodobnie super silly, jednak to był najmniejszy problem po pytaniu się dzisiaj o podstawy ninjowania, jakie chyba Hikari z Tsubaki założyli, że przecież powinny być Kuramie dobrze znane. Nie były. - Myślisz, że Daimyō by się pogniewała, jakby z biesiady zniknęło troszkę jedzenia i może z dwie butelki alkoholu?
Uśmiechnęła się niezręcznie, samej nie wiedząc, jak dużo sensu ma to pytanie. Przy takich ilościach to nikt nie zauważy, jak wpakuje do zwoju coś, co nomen omen jest za darmo. Ale hej, wypadałoby zapytać? Tak było... ładniej? A Nishimaru wydawał się być jakoś najlepszą osobą, nawet w tym stanie, by zapytać o opinię. No bo jak nie można było wynosić, to nie można. I wtedy wolałaby o tym jednak wiedzieć. Jakiś sklep powinien być raczej otwarty, a na biednego też nie trafiło. Skoro Shikō nie bardzo śpieszył się pojawić na biesiadę, to równie dobrze mogła przyjść z biesiadą do niego. Bardzo okrojoną biedabiesiadą, ale biesiadą.
Tsubaki x Hikari (LITERALLY!) Part
Nie miała pojęcia, gdzie jest obecnie Nara, ale miała wrażenie, że gdyby zaszył się gdzieś za rogiem z popcornem, to może i by się nawet dobrze bawił słuchając całej tej kuriozalnej wymiany zdań pomiędzy Wakuri, a Hikarim, gdzie w zasadzie spora część była na dobrą sprawę obgadywaniem Shikō. Dziewczyna może i robiła trochę za adwokata diabła w całej rozmowie z Uchihą, jednak kiedy ten odniósł się do jej nic nie znaczącego spostrzeżenia, nie mogła kiwnąć kilka razy głową. Niektórych rzeczy nie szło Narze odmówić, chociażby wspomnianej przebiegłości czy faktu, że w rzeczy samej, Hikari miał całkiem solidny powód, by jednak na niego w przyszłości uważać. Kolejne słowa Uchihy sprawiły jednak, że Kurama na moment zatrzymała się.
- Bezinteresownie...? - zapytała kapkę zdumiona, przechylając głowę - Ludzie nie są bezinteresowni, Hikari-san. I nie ma w tym absolutnie nic złego, gdybyś pytał. Nie mniej, gdybym miała pokładać na dole wiarę w waszą "bezinteresowność" i "dobroć", piłabym obecnie w dużo mniej żywym towarzystwie.
Zauważyła, unosząc przy tym kącik ust i obserwując chłopaka nieco uważniej. Nie dlatego, że spodziewała się nagle czegoś niecnego z jego strony, a z czystej ciekawości. Bezinteresowność... Tak, to był całkiem ciekawy wątek. Prawie tak samo ciekawy, jak kwestia Baibai i Podziemi, jaka siłą rzeczy zajęła jej i Shikō dłuższą chwilę, nim ruszyli z powrotem do Enklawy. Był to jednak temat, który prawdopodobnie bez sensu byłoby poruszać przy Narze, a mógł okazać się dużo bardziej interesujący w innym towarzystwie. Tylko czy na pewno chciała dyskutować o moralności w tym stanie, jeszcze przy biednej dziewczynie, która nie miała pojęcia, o czym dokładnie mówią? A skoro już mowa o nierozumieniu rzeczy, ninja chyba lubili rzucać dziwnymi terminami. Zmysł sensoryczny... No tak, zapewne robił to, co myślała, że robi. I CHYBA nie potrzebowała, by jej to bardziej wyjaśniać. Tym razem. Szczęśliwie nie interesowało ją obecnie "co to jest", a coś z goła innego. Kiwnęła więc głową jakby na znak, że dokładnie tą zdolność miała na myśli, patrząc na chłopaka widocznie nią zaciekawiona.
- Jak się jej nauczyć?
Proste pytanie! Skoro było dobrym narzędziem i, jak widać, przydatnym, to zdecydowanie warto je było mieć. Nic więc dziwnego, że jakiś sposób nauki czy nawet wskazówka, czego powinna szukać, bardziej ją zainteresowało, niż poprawna terminologia i definicje.
Nie miała pojęcia, gdzie jest obecnie Nara, ale jeżeli zaszył się gdzieś za rogiem z popcornem, to właśnie nadszedł idealny moment by wyszedł i się nim z Kuramą podzielił. Może i Tsubaki mogła czuć się wykluczona z dyskusji dotyczących przeprawy ostatniej z grup, jednak harmonia we wszechświecie została zachowana i to Wakuri porobiła za widza. Początkowo sądziła, że Hikariemu może przydać się drobny backup "z widowni" po tym, jak Z PEWNOŚCIĄ doszło do pewnego nieporozumienia, jednak najwidoczniej kilka promili we krwi dodało mu dodatkowe punkty w zdolność rozwiązywania problemów w związku. Koniec końców dziewczyna mogła stać i nie powiedzieć nic, a prawdopodobnie wyszłoby na to samo. I... poniekąd właśnie to zrobiła, stojąc z boku, przyglądając się całemu wydarzeniu i sącząc wino z kieliszka. Którego jakoś dużo w zasadzie już nie miała. Dobrze było widzieć, że Uchiha ładnie wybrnął z sytuacji, co było z resztą widać i słychać po samej Tsubaki. Patrząc na te dwa gołąbki aż cieplutko się Wakuri na serduszku robiło. Zdecydowanie miło się ich razem oglądało, a drobny uśmiech błądził na twarzy Kuramy w towarzystwie lekko czerwonych od wina polików. Być dla kogoś ważnym... huh. Zdecydowanie część Wakuri chciała już trochę wrócić do rezydencji i posiedzieć jeszcze trochę z Ginro, nim przyjdzie jej się mierzyć jutro ze swoimi wyborami dnia poprzedniego. Miała jeszcze jednak trochę do załatwienia, to też musiała pocieszyć się myślą, że Uzumaki nie powinien nigdzie jej do tego czasu zniknąć.
Poczekała grzecznie, aż wszystko sobie wyjaśnią i nieco ochłoną, nigdzie się nie śpiesząc ani nigdzie nie uciekając. Co mogło nie być takie im wygodne biorąc pod uwagę, że zapewne były osoby, które mogłyby nie chcieć przy podobnych sytuacjach osób trzecich. Wyszło jednak jak wyszło i jedyne, co Kuramie pozostało, to zachować klasę i pozostawić resztę w rękach pary przed nią. Po tym zaś? Mogli zdecydowanie wrócić do rozmów. I tutaj znowu zdawać by się mogło, że pałeczka wróciła w ręce Wakuri, rozpoczynając pozornie nieprzyjemny temat z zupełnie nie pasującym do niego, całkiem entuzjastycznym nastawieniem. Bo tak - jak na osobę, która została potraktowana jako żywy towar, nie brzmiała ani nie wyglądała, jakby żywiła o to urazę.
- Oczywiście, że skończyło się niezgorzej. Tylko widzisz, Hikari-san, wychodzić z jednego, całkiem błędnego założenia: w żadnym momencie naszej przeprawy nie pracowałam dla Sukatsu. Finalnie przehandlowaliście kogoś, kto do tamtego momentu był cały czas po waszej stronie. - podobnie uniosła dłoń, licząc na palcach - Skoro więc nie pracowałam dla Sukatsu, zaś moja drużyna zaatakowała mnie pomimo schowania broni, przyłożyła mi nóż do gardła, a następnie zgodziła się mnie w pierwszym odruchu sprzedać, powiedz mi, Hikari-san: jaki miałam powód, by zostać z ludźmi, którzy mi nie ufają? Mimo moich wyjaśnień, okrzyknęliście mnie zdrajcą. Próba dogadania się z Shikō może nie brzmiała dużo bezpieczniej, ale zdecydowanie na bardziej obiecującą. - uśmiechnęła się, trochę nawet dumna z samej siebie, że tak ładnie udało jej się wówczas wybrnąć z sytuacji - Jedno jednak muszę przyznać. Pomijając fakt, że twoja decyzja mogła mnie zwyczajnie zabić, patrząc obiektywnie na samą wymianę, była ona rzeczywiście całkiem opłacalna i zdecydowanie można by zacząć się o was nieco martwić, gdybyście nie skorzystali. - machnęła ręką, mówiąc chyba całkiem poważnie. I dalej w całkiem dobrym nastroju jak na wypominanie komuś potraktowanie jej jak towar - A co do... "tamtego" - opuściła rękę, patrząc na chłopaka z pewną dozą powagi - dzięki wypadkowi z Salomonem byłam w stanie dość do tego, co jest przyczyną. Tak długo, jak nie będę używać części moich, umm... zdolności, wszystko powinno być w porządku.
Tak, "dojście do rozwiązania" mogło brzmieć troszeczkę lepiej niż "bo w sumie Shikō tak powiedział". Albo zasugerował? W każdym razie nie miała szczególnie powodu, by wątpić w to, że pojawienie się Zbyszka było związane z jej używaniem iluzji, a nie zwykłym przepracowaniem się. Bo przepracowała się przy walce z Sukatsu. Prawie zginęła. No i było jeszcze... tak, więcej wyczerpujących rzeczy. Póki co więc wszystko trzymało się kupy na tyle, że równie dobrze mogła przyjąć wyjaśnienie Nary bez większego "ale". Nie umknęła jej uwadze również uwaga Tsubaki. Uwaga, jaka była... No, była. Nie do końca rozumiała jej cel, jednak mimo wszystko uśmiechnęła się ciepło do Hyūgi, po czym skinęła jej głową.
- Zostało jedynie zadbać, by Hikari-san wrócił do pełni zdrowia. Mylę się?
Zdecydowanie cała ta przeprawa kosztowała go całkiem sporo pod tym względem. Samo jej pytanie również nie było żadnym przytykiem w stronę ich dwójki. Cokolwiek działo się na dole, nie życzyła chłopakowi źle, a skoro Tsubaki zdawała się więcej niż skora do pomocy z doprowadzeniem go do ładu, to tym bardziej nie wydawało jej się, by jej słowa zostały rzucone ku nieodpowiedniej osobie.
Rozmowa o jej stanie powoli zaczynała przypominać jazdę na łyżwach po jeziorze, jakie powoli uświadamia sobie, że idzie wiosna. Co jednak rzuciło się dziewczynie w oczy pierwsze, to tak jakoś... Żadne z nich nie wydawało się bardzo zainteresowane zbadaniem tej jej chakry? Z jednej strony to bardzo dobrze, bo nie bardzo chciała być pokrojona i wrzucona w słoiczek. I część niej chciała bardzo wierzyć, że nie jest to jeden z planów Shikō. Byłoby to zdecydowanie niewygodne. Z drugiej Hikari zdawał się być szybszy do tego, żeby ją zapieczętować. Tsubaki do tego, by ją wyleczyć... I nie do końca to rozumiała. Ale nie musiała rozumieć. Może po Baibai uważali ją zwyczajnie za zbyt problematyczną, by wkładać kij w mrowisko. Nawet słowa Hikariego brzmiały nieco jak "it is what it is", jednak nie mogła powiedzieć, że jego komentarz nie był pomocny. Bo był. Szkoda tylko, że pewnie nie aż tak, jak założył, że będzie.
- Noo... tak. Tak, zgadza się. Hikari-san, doceniam wskazówki i chęć pomocy, ale... Um, jakby to powiedzieć: naprawdę nie jestem shinobi. O tym, co nazywacie chakrą, dowiedziałam się na dobrą sprawę dopiero przy was. Nie mam absolutnie pojęcia, czym jest w tym wszystkim chakra natury. Tak jak z chęcią przyjrzałabym się jej bliżej, tak obawiam się, że nie byłabym pewna, czego dokładnie szukam.
Jak już pewna osoba zdążyła na dole zauważyć - jej przeszkolenie wyglądało tak, że nie wyglądało. Bo go nie było. Chodziła po omacku pośród ninja, próbując nadążyć, o czym mówią, jednak na dobrą sprawę było to troszeczkę ciężkie, takie wyciąganie rzeczy z rozmowy. Uśmiechnęła się niezręcznie do ich dwójki mając wrażenie, że w tym wszystkim wychodzi trochę na ignoranta, którego nie stać nawet na zajrzenie do książki, jednak nie oszukujmy się - jako człowiek biznesu nie miała w zwyczaju chodzić od wioski do wioski i mordować strzyg za 10 srebrnych szlingów. Nie jej branża, można by rzec. Uśmiech Wakuri w końcu zrzedł i to bardziej, niż do tej pory wcześniej. Pytanie Tsubaki należało do tych, na jakie zdecydowanie odpowiadać nie chciała, a jakie zdecydowanie sprawiły, że jej umysł nieco otrzeźwiał po lampce wina i szklance wcześniejszego mohito. Obserwowała przez dłuższą chwilę Tsubaki, myśląc nad czymś dość intensywnie, nim ponownie pozwoliła sobie na uśmiech - delikatny i, jak pewna Hyūga pewnie by go nazwała, kurtuazyjny.
- Z Sukatsu, nie Shikō. - poprawiła ją, po czym przechyliła delikatnie głowę. - Uznał, że ciężko będzie mu mieć jakikolwiek większy użytek z Nary, więc przebił mnie na wylot i ranę zalepił tą czarną mazią. Shikō dał radę osłaniać mnie do momentu uporania się przeze mnie z Cieniem, jaki chciał przejąć moje ciało. Tylko że... - zatrzymała się, a jej uśmiech ponownie zniknął. - Powiedzmy, że to nie są rzeczy, jakie miło wspominam. Kiedy zabijaliście Sukatsu, a ja.. powiedzmy, ze znalazłam się w stanie, w jakim się znalazłam, próbował zmusić mnie w bardzo nieładny sposób do pomocy. Uratowania go, pewnie dalszej walki z wami. I to nie było miłe...
Nie mogła ani pozostawić Tsubaki ze zwykłym "nie powiem ci", ani powiedzieć pełnej prawdy. Sam fakt, że zasugerowała Shikō jako źródło jej chakry wystarczył, by w przypadku braku odpowiedzi zwyczajnie stwierdzić, że tak, to jego wina. Zwłaszcza, że Hikari zapewne byłby pierwszy do podejrzewania go o zamienianie ludzi w Cienie. Albo hybrydy. Prawdy też powiedzieć nie mogła. Przed chwilą z wielkim trudem uporali się z osobą, jaka zbudowała pod miastem ogromną armię i wyprowadziła ją na powierzchnię. Posiadanie takich zdolności zdecydowanie mogło nie być mile widziane, zaś sprowadzenie na Nare problemów po tym, jak jej pomógł, brzmiało jak średnie okazanie wdzięczności. Czy zostało więc jej cokolwiek innego, jak "lekkie" nagięcie prawdy, byleby nie ściągać na przyjaciela problemów? Chyba nie szczególnie. Na propozycję Tsubaki jedynie kiwnęła głową. Zrozumiała, przyjęła do wiadomości, jednak nic nie mówiła. Głównie przez to, że zwyczajnie korzystać z propozycji, przynajmniej póki co, nie planowała.
Pytania Time! Tym razem ze strony Wakuri, jaka to nie omieszkała nie dopytać o pewne kwestie, jakie zwyczajnie ją zaciekawiły. Na pierwszy ogień poszedł Hikari. Odpowiedź Uchihy była spodziewana i niespodziewana zarazem. Miała sens, zdecydowanie, i jakby tak pomyśleć, Fumei również z... tej techniki, której nazwa nawet nie wiedziała, czy kiedyś padła, również z niego korzystający, symbol pozostawił na samym mieczu. Czemu nie można by było go zostawić na drugiej osobie? Otóż, można było najwidoczniej.
- Więc tooo miał wtedy na myśli... - rzuciła pod nosem, jakby właśnie wszystkie elementy układanki znalazły się na miejscu. Oczywiście, że wie, jak ją znaleźć - bo nie musi jej nawet szczególnie szukać. Tym bardziej w jej ciemnoczerwonych oczach pojawił się błysk, zaś Kurama pokręciła energicznie głową na wzmiankę o zdejmowaniu z jej karku ów "prezentu".
- Mam dużo lepszy pomysł, Hikari-san! Absolutnie nic nie trzeba ściągać, ale powiedz mi, czy dobrze rozumiem. Skoro ów technika opiera się na przenoszeniu do pieczęci, musi istnieć jakieś powiązanie pomiędzy pieczęcią, a użytkownikiem. Myślisz, że byłaby możliwość, by użyć jej poniekąd w obie strony? Nie chodzi mi rzecz jasna o teleportację, a o jakieś... nadanie sygnału? Cokolwiek? Widzisz - mam pewne problemy ze znalezieniem go na biesiadzie i myślę, jak sobie pomóc.
Uśmiechnęła się szeroko, zaś cały pomysł z wykorzystaniem jego techniki w tak świetny, niestandardowy i sprytny sposób wystarczył, by do tego całego obrazka pojawił się szeroki, podekscytowany uśmiech. W tym wszystkim zdawała się zupełnie machnąć ręką na fakt, że nie wiadomo kiedy, ten umieścił na niej bez pytania jakieś znaczki, które w pewnych momentach mogły okazać się zwyczajnie problematyczne. Nawet nie dlatego, że zamierzała knuć po kątach coś, o czym ten nie powinien wiedzieć, ale w tej chwili zwykłe wzięcie kąpieli mogło nie wyjść dokładnie tak, jakby sobie tego życzyła. No, ale to zdecydowanie problemu dla jutrzejszej Wakuri! Dzisiejsza miała swoje, to też skierowała wzrok ku Tsubaki.
- Nie ma za co przepraszać, zdaję sobie z tego sprawę. - odparła szybko, zupełnie nie zaskoczona jej stwierdzeniem. Ani tym bardziej urażona w jakikolwiek sposób. - Dziedziczna zdolność... Czyli też należysz do jakiegoś klanu typowo ninja, tak? - zapytała i było to prawdopodobnie najbardziej durne pytanie tego dnia. No bo.. chyba tak? Ale hej, może nie i to jednak trochę jak z, no, dziedziczeniem koloru oczu? Jest sobie gen i tak sobie krąży, co kilka pokoleń wpadając na herbatę? Podekscytowanie dalej trzymało się Wakuri, zwłaszcza mogąc zobaczyć te magiczne oczy z bliska i bez wrażenia, że nieładnie się w dziewczynę wpatruje. Nawet gdzieś jej się wyrwało ciche "wow". Magia! Też chciałaby mieć fancy oczy, zdecydowanie. Ale nie bardzo miała. No i nie, żeby czuła, że musi to definitywnie zmieniać.
- Wiem, i z góry przepraszam, że nie powinnam wcześniej specjalnie podsłuchiwać, ale sami rozumiecie chyba, że to ciężkie stojąc metr od was. Wydaje mi się jednak, że Hikari-san wspomniał coś o Sakurakage. Czy w dużym błędzie będę, jeśli założę, że jesteście z Sakuragakure?
Bo tak się świetnie składało, że mogła mieć co najmniej dodatkowe pytanie, tak a pro po rodzin i klanów. Jeśli jednak wcale z Sakury nie byli, a to tamto to było takie o, powiedzenie ninja, bo może ta cała Sakurakage jest jeszcze bardziej absurdalnie silna, niż ludzie z jej drużyny, no to tematu nie było. Nie mniej zdawali się obecnie niezgorszym punktem, w jakim mogłaby próbować chociaż ruszyć kwestię jej bardzo wojowniczego Alter Ego, jakie zdaje się mieć problem z nawiązywaniem znajomości.
- Bezinteresownie...? - zapytała kapkę zdumiona, przechylając głowę - Ludzie nie są bezinteresowni, Hikari-san. I nie ma w tym absolutnie nic złego, gdybyś pytał. Nie mniej, gdybym miała pokładać na dole wiarę w waszą "bezinteresowność" i "dobroć", piłabym obecnie w dużo mniej żywym towarzystwie.
Zauważyła, unosząc przy tym kącik ust i obserwując chłopaka nieco uważniej. Nie dlatego, że spodziewała się nagle czegoś niecnego z jego strony, a z czystej ciekawości. Bezinteresowność... Tak, to był całkiem ciekawy wątek. Prawie tak samo ciekawy, jak kwestia Baibai i Podziemi, jaka siłą rzeczy zajęła jej i Shikō dłuższą chwilę, nim ruszyli z powrotem do Enklawy. Był to jednak temat, który prawdopodobnie bez sensu byłoby poruszać przy Narze, a mógł okazać się dużo bardziej interesujący w innym towarzystwie. Tylko czy na pewno chciała dyskutować o moralności w tym stanie, jeszcze przy biednej dziewczynie, która nie miała pojęcia, o czym dokładnie mówią? A skoro już mowa o nierozumieniu rzeczy, ninja chyba lubili rzucać dziwnymi terminami. Zmysł sensoryczny... No tak, zapewne robił to, co myślała, że robi. I CHYBA nie potrzebowała, by jej to bardziej wyjaśniać. Tym razem. Szczęśliwie nie interesowało ją obecnie "co to jest", a coś z goła innego. Kiwnęła więc głową jakby na znak, że dokładnie tą zdolność miała na myśli, patrząc na chłopaka widocznie nią zaciekawiona.
- Jak się jej nauczyć?
Proste pytanie! Skoro było dobrym narzędziem i, jak widać, przydatnym, to zdecydowanie warto je było mieć. Nic więc dziwnego, że jakiś sposób nauki czy nawet wskazówka, czego powinna szukać, bardziej ją zainteresowało, niż poprawna terminologia i definicje.
Nie miała pojęcia, gdzie jest obecnie Nara, ale jeżeli zaszył się gdzieś za rogiem z popcornem, to właśnie nadszedł idealny moment by wyszedł i się nim z Kuramą podzielił. Może i Tsubaki mogła czuć się wykluczona z dyskusji dotyczących przeprawy ostatniej z grup, jednak harmonia we wszechświecie została zachowana i to Wakuri porobiła za widza. Początkowo sądziła, że Hikariemu może przydać się drobny backup "z widowni" po tym, jak Z PEWNOŚCIĄ doszło do pewnego nieporozumienia, jednak najwidoczniej kilka promili we krwi dodało mu dodatkowe punkty w zdolność rozwiązywania problemów w związku. Koniec końców dziewczyna mogła stać i nie powiedzieć nic, a prawdopodobnie wyszłoby na to samo. I... poniekąd właśnie to zrobiła, stojąc z boku, przyglądając się całemu wydarzeniu i sącząc wino z kieliszka. Którego jakoś dużo w zasadzie już nie miała. Dobrze było widzieć, że Uchiha ładnie wybrnął z sytuacji, co było z resztą widać i słychać po samej Tsubaki. Patrząc na te dwa gołąbki aż cieplutko się Wakuri na serduszku robiło. Zdecydowanie miło się ich razem oglądało, a drobny uśmiech błądził na twarzy Kuramy w towarzystwie lekko czerwonych od wina polików. Być dla kogoś ważnym... huh. Zdecydowanie część Wakuri chciała już trochę wrócić do rezydencji i posiedzieć jeszcze trochę z Ginro, nim przyjdzie jej się mierzyć jutro ze swoimi wyborami dnia poprzedniego. Miała jeszcze jednak trochę do załatwienia, to też musiała pocieszyć się myślą, że Uzumaki nie powinien nigdzie jej do tego czasu zniknąć.
Poczekała grzecznie, aż wszystko sobie wyjaśnią i nieco ochłoną, nigdzie się nie śpiesząc ani nigdzie nie uciekając. Co mogło nie być takie im wygodne biorąc pod uwagę, że zapewne były osoby, które mogłyby nie chcieć przy podobnych sytuacjach osób trzecich. Wyszło jednak jak wyszło i jedyne, co Kuramie pozostało, to zachować klasę i pozostawić resztę w rękach pary przed nią. Po tym zaś? Mogli zdecydowanie wrócić do rozmów. I tutaj znowu zdawać by się mogło, że pałeczka wróciła w ręce Wakuri, rozpoczynając pozornie nieprzyjemny temat z zupełnie nie pasującym do niego, całkiem entuzjastycznym nastawieniem. Bo tak - jak na osobę, która została potraktowana jako żywy towar, nie brzmiała ani nie wyglądała, jakby żywiła o to urazę.
- Oczywiście, że skończyło się niezgorzej. Tylko widzisz, Hikari-san, wychodzić z jednego, całkiem błędnego założenia: w żadnym momencie naszej przeprawy nie pracowałam dla Sukatsu. Finalnie przehandlowaliście kogoś, kto do tamtego momentu był cały czas po waszej stronie. - podobnie uniosła dłoń, licząc na palcach - Skoro więc nie pracowałam dla Sukatsu, zaś moja drużyna zaatakowała mnie pomimo schowania broni, przyłożyła mi nóż do gardła, a następnie zgodziła się mnie w pierwszym odruchu sprzedać, powiedz mi, Hikari-san: jaki miałam powód, by zostać z ludźmi, którzy mi nie ufają? Mimo moich wyjaśnień, okrzyknęliście mnie zdrajcą. Próba dogadania się z Shikō może nie brzmiała dużo bezpieczniej, ale zdecydowanie na bardziej obiecującą. - uśmiechnęła się, trochę nawet dumna z samej siebie, że tak ładnie udało jej się wówczas wybrnąć z sytuacji - Jedno jednak muszę przyznać. Pomijając fakt, że twoja decyzja mogła mnie zwyczajnie zabić, patrząc obiektywnie na samą wymianę, była ona rzeczywiście całkiem opłacalna i zdecydowanie można by zacząć się o was nieco martwić, gdybyście nie skorzystali. - machnęła ręką, mówiąc chyba całkiem poważnie. I dalej w całkiem dobrym nastroju jak na wypominanie komuś potraktowanie jej jak towar - A co do... "tamtego" - opuściła rękę, patrząc na chłopaka z pewną dozą powagi - dzięki wypadkowi z Salomonem byłam w stanie dość do tego, co jest przyczyną. Tak długo, jak nie będę używać części moich, umm... zdolności, wszystko powinno być w porządku.
Tak, "dojście do rozwiązania" mogło brzmieć troszeczkę lepiej niż "bo w sumie Shikō tak powiedział". Albo zasugerował? W każdym razie nie miała szczególnie powodu, by wątpić w to, że pojawienie się Zbyszka było związane z jej używaniem iluzji, a nie zwykłym przepracowaniem się. Bo przepracowała się przy walce z Sukatsu. Prawie zginęła. No i było jeszcze... tak, więcej wyczerpujących rzeczy. Póki co więc wszystko trzymało się kupy na tyle, że równie dobrze mogła przyjąć wyjaśnienie Nary bez większego "ale". Nie umknęła jej uwadze również uwaga Tsubaki. Uwaga, jaka była... No, była. Nie do końca rozumiała jej cel, jednak mimo wszystko uśmiechnęła się ciepło do Hyūgi, po czym skinęła jej głową.
- Zostało jedynie zadbać, by Hikari-san wrócił do pełni zdrowia. Mylę się?
Zdecydowanie cała ta przeprawa kosztowała go całkiem sporo pod tym względem. Samo jej pytanie również nie było żadnym przytykiem w stronę ich dwójki. Cokolwiek działo się na dole, nie życzyła chłopakowi źle, a skoro Tsubaki zdawała się więcej niż skora do pomocy z doprowadzeniem go do ładu, to tym bardziej nie wydawało jej się, by jej słowa zostały rzucone ku nieodpowiedniej osobie.
Rozmowa o jej stanie powoli zaczynała przypominać jazdę na łyżwach po jeziorze, jakie powoli uświadamia sobie, że idzie wiosna. Co jednak rzuciło się dziewczynie w oczy pierwsze, to tak jakoś... Żadne z nich nie wydawało się bardzo zainteresowane zbadaniem tej jej chakry? Z jednej strony to bardzo dobrze, bo nie bardzo chciała być pokrojona i wrzucona w słoiczek. I część niej chciała bardzo wierzyć, że nie jest to jeden z planów Shikō. Byłoby to zdecydowanie niewygodne. Z drugiej Hikari zdawał się być szybszy do tego, żeby ją zapieczętować. Tsubaki do tego, by ją wyleczyć... I nie do końca to rozumiała. Ale nie musiała rozumieć. Może po Baibai uważali ją zwyczajnie za zbyt problematyczną, by wkładać kij w mrowisko. Nawet słowa Hikariego brzmiały nieco jak "it is what it is", jednak nie mogła powiedzieć, że jego komentarz nie był pomocny. Bo był. Szkoda tylko, że pewnie nie aż tak, jak założył, że będzie.
- Noo... tak. Tak, zgadza się. Hikari-san, doceniam wskazówki i chęć pomocy, ale... Um, jakby to powiedzieć: naprawdę nie jestem shinobi. O tym, co nazywacie chakrą, dowiedziałam się na dobrą sprawę dopiero przy was. Nie mam absolutnie pojęcia, czym jest w tym wszystkim chakra natury. Tak jak z chęcią przyjrzałabym się jej bliżej, tak obawiam się, że nie byłabym pewna, czego dokładnie szukam.
Jak już pewna osoba zdążyła na dole zauważyć - jej przeszkolenie wyglądało tak, że nie wyglądało. Bo go nie było. Chodziła po omacku pośród ninja, próbując nadążyć, o czym mówią, jednak na dobrą sprawę było to troszeczkę ciężkie, takie wyciąganie rzeczy z rozmowy. Uśmiechnęła się niezręcznie do ich dwójki mając wrażenie, że w tym wszystkim wychodzi trochę na ignoranta, którego nie stać nawet na zajrzenie do książki, jednak nie oszukujmy się - jako człowiek biznesu nie miała w zwyczaju chodzić od wioski do wioski i mordować strzyg za 10 srebrnych szlingów. Nie jej branża, można by rzec. Uśmiech Wakuri w końcu zrzedł i to bardziej, niż do tej pory wcześniej. Pytanie Tsubaki należało do tych, na jakie zdecydowanie odpowiadać nie chciała, a jakie zdecydowanie sprawiły, że jej umysł nieco otrzeźwiał po lampce wina i szklance wcześniejszego mohito. Obserwowała przez dłuższą chwilę Tsubaki, myśląc nad czymś dość intensywnie, nim ponownie pozwoliła sobie na uśmiech - delikatny i, jak pewna Hyūga pewnie by go nazwała, kurtuazyjny.
- Z Sukatsu, nie Shikō. - poprawiła ją, po czym przechyliła delikatnie głowę. - Uznał, że ciężko będzie mu mieć jakikolwiek większy użytek z Nary, więc przebił mnie na wylot i ranę zalepił tą czarną mazią. Shikō dał radę osłaniać mnie do momentu uporania się przeze mnie z Cieniem, jaki chciał przejąć moje ciało. Tylko że... - zatrzymała się, a jej uśmiech ponownie zniknął. - Powiedzmy, że to nie są rzeczy, jakie miło wspominam. Kiedy zabijaliście Sukatsu, a ja.. powiedzmy, ze znalazłam się w stanie, w jakim się znalazłam, próbował zmusić mnie w bardzo nieładny sposób do pomocy. Uratowania go, pewnie dalszej walki z wami. I to nie było miłe...
Nie mogła ani pozostawić Tsubaki ze zwykłym "nie powiem ci", ani powiedzieć pełnej prawdy. Sam fakt, że zasugerowała Shikō jako źródło jej chakry wystarczył, by w przypadku braku odpowiedzi zwyczajnie stwierdzić, że tak, to jego wina. Zwłaszcza, że Hikari zapewne byłby pierwszy do podejrzewania go o zamienianie ludzi w Cienie. Albo hybrydy. Prawdy też powiedzieć nie mogła. Przed chwilą z wielkim trudem uporali się z osobą, jaka zbudowała pod miastem ogromną armię i wyprowadziła ją na powierzchnię. Posiadanie takich zdolności zdecydowanie mogło nie być mile widziane, zaś sprowadzenie na Nare problemów po tym, jak jej pomógł, brzmiało jak średnie okazanie wdzięczności. Czy zostało więc jej cokolwiek innego, jak "lekkie" nagięcie prawdy, byleby nie ściągać na przyjaciela problemów? Chyba nie szczególnie. Na propozycję Tsubaki jedynie kiwnęła głową. Zrozumiała, przyjęła do wiadomości, jednak nic nie mówiła. Głównie przez to, że zwyczajnie korzystać z propozycji, przynajmniej póki co, nie planowała.
Pytania Time! Tym razem ze strony Wakuri, jaka to nie omieszkała nie dopytać o pewne kwestie, jakie zwyczajnie ją zaciekawiły. Na pierwszy ogień poszedł Hikari. Odpowiedź Uchihy była spodziewana i niespodziewana zarazem. Miała sens, zdecydowanie, i jakby tak pomyśleć, Fumei również z... tej techniki, której nazwa nawet nie wiedziała, czy kiedyś padła, również z niego korzystający, symbol pozostawił na samym mieczu. Czemu nie można by było go zostawić na drugiej osobie? Otóż, można było najwidoczniej.
- Więc tooo miał wtedy na myśli... - rzuciła pod nosem, jakby właśnie wszystkie elementy układanki znalazły się na miejscu. Oczywiście, że wie, jak ją znaleźć - bo nie musi jej nawet szczególnie szukać. Tym bardziej w jej ciemnoczerwonych oczach pojawił się błysk, zaś Kurama pokręciła energicznie głową na wzmiankę o zdejmowaniu z jej karku ów "prezentu".
- Mam dużo lepszy pomysł, Hikari-san! Absolutnie nic nie trzeba ściągać, ale powiedz mi, czy dobrze rozumiem. Skoro ów technika opiera się na przenoszeniu do pieczęci, musi istnieć jakieś powiązanie pomiędzy pieczęcią, a użytkownikiem. Myślisz, że byłaby możliwość, by użyć jej poniekąd w obie strony? Nie chodzi mi rzecz jasna o teleportację, a o jakieś... nadanie sygnału? Cokolwiek? Widzisz - mam pewne problemy ze znalezieniem go na biesiadzie i myślę, jak sobie pomóc.
Uśmiechnęła się szeroko, zaś cały pomysł z wykorzystaniem jego techniki w tak świetny, niestandardowy i sprytny sposób wystarczył, by do tego całego obrazka pojawił się szeroki, podekscytowany uśmiech. W tym wszystkim zdawała się zupełnie machnąć ręką na fakt, że nie wiadomo kiedy, ten umieścił na niej bez pytania jakieś znaczki, które w pewnych momentach mogły okazać się zwyczajnie problematyczne. Nawet nie dlatego, że zamierzała knuć po kątach coś, o czym ten nie powinien wiedzieć, ale w tej chwili zwykłe wzięcie kąpieli mogło nie wyjść dokładnie tak, jakby sobie tego życzyła. No, ale to zdecydowanie problemu dla jutrzejszej Wakuri! Dzisiejsza miała swoje, to też skierowała wzrok ku Tsubaki.
- Nie ma za co przepraszać, zdaję sobie z tego sprawę. - odparła szybko, zupełnie nie zaskoczona jej stwierdzeniem. Ani tym bardziej urażona w jakikolwiek sposób. - Dziedziczna zdolność... Czyli też należysz do jakiegoś klanu typowo ninja, tak? - zapytała i było to prawdopodobnie najbardziej durne pytanie tego dnia. No bo.. chyba tak? Ale hej, może nie i to jednak trochę jak z, no, dziedziczeniem koloru oczu? Jest sobie gen i tak sobie krąży, co kilka pokoleń wpadając na herbatę? Podekscytowanie dalej trzymało się Wakuri, zwłaszcza mogąc zobaczyć te magiczne oczy z bliska i bez wrażenia, że nieładnie się w dziewczynę wpatruje. Nawet gdzieś jej się wyrwało ciche "wow". Magia! Też chciałaby mieć fancy oczy, zdecydowanie. Ale nie bardzo miała. No i nie, żeby czuła, że musi to definitywnie zmieniać.
- Wiem, i z góry przepraszam, że nie powinnam wcześniej specjalnie podsłuchiwać, ale sami rozumiecie chyba, że to ciężkie stojąc metr od was. Wydaje mi się jednak, że Hikari-san wspomniał coś o Sakurakage. Czy w dużym błędzie będę, jeśli założę, że jesteście z Sakuragakure?
Bo tak się świetnie składało, że mogła mieć co najmniej dodatkowe pytanie, tak a pro po rodzin i klanów. Jeśli jednak wcale z Sakury nie byli, a to tamto to było takie o, powiedzenie ninja, bo może ta cała Sakurakage jest jeszcze bardziej absurdalnie silna, niż ludzie z jej drużyny, no to tematu nie było. Nie mniej zdawali się obecnie niezgorszym punktem, w jakim mogłaby próbować chociaż ruszyć kwestię jej bardzo wojowniczego Alter Ego, jakie zdaje się mieć problem z nawiązywaniem znajomości.