• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Aleje Biedoty

Wioska ta znajduje się na południu Hana no Kuni i leży tuż przy brzegu, przez co ciężko o lepszy dostęp do morza. Świadczy o tym fakt, że wybudowano również jako część wioski ogromny port. Temperatura w wiosce przeważnie należy do tych lekko chłodniejszych, jednak zdarzają się dni kiedy można chodzić ulicami miasta z porzuconą koszulką. Raczej morska bryza obroni takiego jegomościa przez spoceniem się bez wysiłku, jednak dalej będzie on odczuwał ciepło. Budynki w wiosce są najróżniejsze i zależne od zamożności każdego mieszkańca. Większą część Hany stanowią ubogie domy, prawie że się rozlatujące i tylko cudem posiadające takie dogodności jak własna łazienka. Wbrew pozorom nie oznacza to, że mieszkają tam biedacy. Wielu mieszkańców decyduje się na zachowanie swoich pieniędzy na przyszłe wydatki związane z ich podróżami niż dom, w którym będą raz na miesiąc. Znajdą się jednak wyjątki oraz osoby na tyle bogate, aby postawić sobie domy 4 piętrowe, pełne bogatych zdobień i pierwszorzędnych mebli. Trzeba jednak wtedy pamiętać o ochronie dla takiego budynku, z racji na brak praw w Hanagakure.
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 713
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Wiele rzeczy dotyczących haremu było tylko przypuszczeniami, domysłami, które miała na podstawie szczątkowych informacji, które obecnie posiadała. Starała się dowiedzieć jak najwięcej, aczkolwiek wcale nie było to takie łatwe jak mogłoby się wydawać, a pewne… zajęcia z Nee – san również to utrudniały. Z drugiej strony takowe miały ją właśnie przygotować na ten najważniejszy moment, w którym zostanie przedstawiona samemu Yomeiowi, a to było w tym wszystkim najważniejsze. Choć zanim to się stanie musiała jeszcze zdobyć uznanie zarówno Yugiri, jak i dwóch innych członkiń, a do tego jeszcze sporo brakowało. Krok po kroczku do celu, bez jednak nadziei, że te wszystkie miło spędzone chwile w jakikolwiek sposób wpływały na Kanao. Była święcie przekonana, że przyjemności w życiu to jej nie brakowało i pewnie w większości przypadków była ona jej dostarczana przez bardziej doświadczone osoby aniżeli Kae.
Zdecydowanie za tym jakaś logika. Yomei chciał się pozbyć własnej zabawki i tylko on miał do tego prawo. Brzmiało to jak coś, co mógł zrobić i nawet jeśli Nee – san tego bezpośrednio nie skomentowała, tak Kaguya dostała swego rodzaju potwierdzenie, że tak mogło być. Mimo wszystko ta sytuacja z Odą nie dawała jej spokoju, wciąż trochę się nad tym wszystkim zastanawiała… nie rozumiejąc, jak ona tam w ogóle trafiła. Po części dawało to też Kaede trochę nadziei, że miała również szansę na dołączenie do świty Hanakage. Jeśli miałaby zgadywać, to Oda raczej nie była wysoko położona w rankingu, więc w kwestii siły to była już na chociażby minimalnym poziomie, aczkolwiek wciąż pozostawała kwestia pewnych umiejętności, których zdecydowanie jej brakowało.
Zawsze coś – odparła. Nie pokazywała aż tak bardzo tego po sobie, jednakże w środku liczyła na nieco więcej aniżeli „może cię skojarzy”. Jakby nie patrzeć spojrzał jej prosto w twarz. Dotknął. I przy niej zabił swoją kobietę. Czy to nie są odpowiednie, idealne okoliczności wręcz, by zostać zapamiętaną, zaistnieć w jego świadomości?
Bycie w domu Yugiri nie mogło się obyć bez brania jej cudownych środków, w ten sposób nie słuchając cennej rady, którą dostała od Hanako – sama. Cóż, nawet jak nie zgodziła się za pierwszym razem, to ta znalazła sposób, by na Kaguyę podstępnie wpłynąć, a co za tym szło – skończyło się, jak się skończyło, a z tego była tylko równia pochyła. Jednocześnie miała wrażenie, że gdyby jej odmówiła, to mogłaby mieć lekko pod górkę, a i czy w ten sposób nie budowała sobie swoistej odporności na te wszystkie specyfiki? Tak chociaż chciała sobie to tłumaczyć. Dlatego grzecznie przyjęła to, co Kanao jej podała…
Nee – san...~ – Zamruczała, gdy Yugiri złożyła pocałunek na jej szyi, nie mając w sumie siły w żaden sposób się jej opierać. Zdecydowanie nie w tym stanie, w którym się obecnie znajdowała. Może gdyby była bardziej do użytku – ale walka z Odą naprawdę ją wymęczyła do tego stopnia, że po prostu oddała się w pełni Kanao, nawet nie myśląc o próbie przejęcia kontroli, bo w swojej obecnej sytuacji raczej nie mogła sobie na to pozwolić.
Kaede nie była pewna, czy na zupełnie trzeźwo była w stanie to wszystko robić, aczkolwiek specyfiki Yugiri zdecydowanie w tych kwestiach wiele pomagały i przekonywała się coraz bardziej. Z chęcią napawała się zapachem Nee – san, który był dla niej wręcz uzależniający, od samego początku, od pierwszego dnia, gdy się spotkały.
Przyjemności zostały w pewnym momencie przerwane. Ups. Czy Kaede przejęła się faktem bycia nagą? Nic z tych rzeczy. Po pierwsze, Hanako już ją w takim stanie widziała. Po drugie, specyfiki Yugiri robiły swoje. Po trzecie – Kae podchodziła do swojego ciała niczym narzędzia i niezależnie czy walka, czy jakakolwiek inna sytuacja, to fakt, że nie miała na sobie ubrań nie sprawi, że się zarumieni niczym nastolatka i będzie speszona.
Hanako – sama – powiedziała, przytakując jedynie głową, o ile miała taką możliwość, bo szansa, że Yugiri akurat obsypywała jej szyję pocałunkami mogła być całkiem spora. – Wiem, aczkolwiek… Yugiri - nee – san ciężko się oprzeć w obecnej sytuacji. – Słowa te zdecydowanie miały podwójne znaczenie. Biorąc pod uwagę stan nóg Kaede, to nie bardzo miała duże pole do manewru jeżeli chodziło o próbę ucieczki czy opierania się. Po drugie, będąc pod wpływem tego i owego, wcale nie chciała Kanao się opierać, bo zdecydowanie było przyjemnie.
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2023, 0:35 przez Kaguya Kaede, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Nara Shizu
Posty: 509
Rejestracja: 28 cze 2021, 12:57
Ranga: Genin
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Atencja tego na jakiego to patrzą - Epilog­
WydarzenieMisja B
UczestnikKaguya Kaede
Post33/25
Domek Yugiri. Cenna rada definitywnie nie została usłuchana, a pewnym sensie środki Yugiri mogły być nawet lekko uzależniające. Takie przynajmniej dało się odnieść wrażenie biorąc pod uwagę jak po pierwszym spędziła bardzo przyjemnie czas. Po kolejnym? Z pewnością też tak by było, jeżeli nie mocniej, prawda? Uzależnienie narkotykowe było wręcz na horyzoncie, jednak nie zdawało się to specjalnie złe. Na pewno Yugiri nie przesadzi, prawda? A nawet jeżeli... to odporność na specyfiki definitywnie była w cenie. Kto wie kiedy spotka przeciwników używających trucizn. To też nie pozostało nic innego niż "grzeczne" przyjęcie specyfików ze strony specjalistki od przyjemności, gdyby Kae mogła ją jakoś nazwać. A pomruk jaki z siebie wydała? Sprawił, że Yugiri zachichotała zostawiając jej szyję w spokoju.
- O nic się nie martw, koteczku. - skomentowała odnosząc się do pomruku zadowolenia, nim zajęła jej usta swoimi i... spędziły bardzo miło czas, oczywiście. Nie pierwszy raz, definitywnie też nie ostatni. Nawet jak typowo Kaede nic się nie uczyła tak definitywnie była uczona tego jak działa jej ciało. Co jest przyjemniejsze dla niej, co mniej. I w pewnym sensie było to też trenowanie... wytrzymałości. Tak jakby. Koniec końców, na pewno częstsze takie doświadczenia pomogą jej potem z Hanakage. Musiała znać swoje ciało, aby sprawić nim przyjemność innej osobie.
Pojawienie się Hanako. Nie wywołało ono zawstydzenia ani niczego w tym stylu. Właściwie, to Kaede czuła się zupełnie jak ryba w wodzie. Co miała się speszyć? To było tylko nagie ciało, nic więcej. Yugiri zdawała się mieć raczej inne podejście, aczkolwiek również była całkiem komfortowa ze swoją nagością przy mistrzyni od masażów. Aktualnie klęczała nad Kaedę, faktycznie przed momentami uczepiając się jej szyi. Na widok Hanako jednak, opuściła tylek siadając zwyczajnie na biodrach kunoichi. Dbając, aby nie położyć zbyt wiele swojej wagi na jej uda... pomijając fakt, że wiele to Yugiri nie ważyła. Oblizała swoje palce pokryte pewnymi płynami, patrząc z choclikowym wzrokiem na Kaede. Definitywnie była jakiś succubusem. Dopiero po tym jednak zerknęła na Hanako, a ta westchnęła słysząc wymówkę Kaede.
- Tak, taki efekt potrafią przynieść jej specyfiki... jakich miałaś nie zażywać. - stwierdziła, zakładając rękę na rękę i unosząc brew, obserwując Kaede. Nee-san wtedy zachichotała jednak, wyślizgając się z łóżka.
- Nie obwiniaj Kaede-san. W końcu te specyfiki miały jej pomóc z ranami. - posłał szeroki uśmiech definitywnie starszej od nich kobiecie, a ta westchnęła. Pokręciła głową. Nie zdawała się jakoś bardzo zdziwiona, czy też zawiedziona. Raczej jak ojciec pogadzający się z tym, że jego córka w końcu zaczyna romansować z chłopcami. No co zrobisz? Nic nie zrobisz. Naturalna kolej rzeczy. Nee-san po tym jednak zaczęła się kierować w stronę łazienki, a po chwili dobiegł do ich uszu dźwięk prysznica.
- Obróć się na brzuch. I ugryź poduszkę, bo może zaboleć. - poinstruowała, nim zbliżyła się do łóżka, zgrabnie omijając bardziej mokre plamy na nim. Wyjęła jakąś maść jaką to zaczęła nakładać na jej rany. Czasem lekko unosząc nogę, aby nałożyć z drugiej strony i tego typu rzeczy. Maść ta była nawet przyjemna... póki nie zaczęła piec. Coraz bardziej, coraz bardziej, aż Kaede miała wrażenie że nogi wstawiła do jakiejś lawy. W tym czasie też Hanako wykonywała magię swoimi dłońmi, masując je, ale kunoichi nie mogła właściwie nic czuć. Trwało to mniejszą lub większą wieczność, na tyle że w pewnym momencie nawet nie rejestrowała tego co widzi.... aż w końcu przestało. - Wybacz za to. Bez znajomości waszych sztuk ninja pozostają mi jedynie bardziej... bolesne metody. Przynajmniej przy takiej skali obrażeń.
Powiedziała faktycznie z przeprosinami w głosie, a koścista kunoichi na pewno powiedziałby że nic się nie stało... gdyby nie łzy w oczach. Z bólu jak i faktu, że jej trauma w tym momencie lekko się obudziła ponownie. Trauma przed dotykiem. Co gorsze, miała jakiś problem powstrzymać łzy. Jakby spojrzała, to na jej nogach nie było nawet rysy, ale... czy miało to teraz znaczenie? Nim się obejrzała jednak, Yugiri była obok niej. Przytuliła ją do siebie, dalej naga i... chyba wybiegła z prysznica, biorąc pod uwagę to jak nawet jej włosy były całkiem mokre. Zaczęła masować po plecach, nucąc jakąś lekko spokojniejszą melodię. Złożyła pocałunek na jej czole i Kaede... definitywnie czuła się troche lepiej od tego wszystkiego. Zmęczona, a i dalej miała problem powstrzymać łzy, ale... jest trauma jakoś nie wyskakiwała w stronę Yugiri. Nie tak jakby się tego spodziewała w aktualnej sytuacji.
- Już dobrze. Nee-san tutaj jest. Nikt Cię nie zrani, jesteś bezpieczna. - szepnęła jej delikatnie, dłonią wędrując po jej plecach. Zwyczajnie masując. Huh. Ta strona Yugiri była... nowa.
Lista NPC
Obrazek
Wcielenie Jelenia
Prowadzone wątki 5/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 713
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Ufanie w kobiecie, którą poznała stosunkowo niedawno, była częścią haremu Hanakage i znała się wybitnie na wszelkiego rodzaju specyfikach zdecydowanie nie było mądrym pomysłem i gdzieś to w głowie Kaede było, że mimo wszystko to nie tak, że Yugiri miała czyste intencje wobec niej i zależało jej na tym, by Kae została członkinią haremu. W tym wszystkim musiał tkwić jakiś haczyk, którego jeszcze nie dostrzegała, bo… co z tego całego układu Kanao miała? Na chwilę obecną Kaguya tego nie widziała, ale była niemal pewna, że kiedyś zostanie o tym uświadomiona. Na chwilę obecną jednak się tym nie przejmowała, bo miała bardziej przyjemniejsze rzeczy na głowie, aniżeli martwienie się takimi błahostkami.
Przy Tobie, martwić? Nigdy – odparła z lekko zalotnym uśmiechem na ustach, dając się zdecydowanie ponieść całej tej przyjemności, którą Nee – san ją otoczyła.
Zdecydowanie wiele uczyła się o swoim ciele w zupełnie innym tego słowa znaczeniu, aniżeli zwyczajnie. Bowiem na co dzień traktowała je jak narzędzie. Służyły do zadawania obrażeń i bólu, nie zaś przyjemności. Pomimo bycia dosyć ładną dziewczyną o zgrabnej figurze, nie wiedziała co to swego rodzaju finezja w ruchach i zapewne początki nie były – i nadal raczej – nie są łatwe. Daleko było jej do zwinnej kotki niczym Yugiri, która zgrabnie rusza tyłkiem. Kaede może i była zwinna w kwestii poruszania się w trakcie walki, była w stanie zrobić jakiś półobrót w kopniakiem, salto skacząc z drzewa… ale w sprawach łóżkowych była niczym kłoda. Może i dosyć wytrzymała kłoda, będąc w stanie wiele znieść, ale wciąż sztywna i pozbawiona tego, czego najbardziej mimo wszystko potrzebowała – seksapilu.
Yugiri była w pewnych kwestiach… niemożliwa. Zdecydowanie miała w sobie coś, co przyciągało wzrok Kaede i sprawiało, że miała te dziwne uczucie w podbrzuszu, którego wciąż nie potrafiła nazwać. I czuła się w obecności Kanao zdecydowanie komfortowo, nawet dotyk kobiety powoli zaczynał przeszkadzać mniej, aniżeli… zwykle to ma miejsce. Ciężko stwierdzić, czym dokładnie było to spowodowane, ale napawało Kaguyę nadzieją, że jak przyjdzie odpowiednia pora, to te wewnętrzne instynkty będą trzymane w ryzach.
Próbowałam, ale Nee – san była sprytniejsza i znalazła sposób – odparła, nabierając w policzki powietrza niczym naburmuszony chomik. Co te narkotyki robią z ludźmi? I jak dla Hanako to co mówiła mogło nie mieć większego sensu, tak Yugiri powinna doskonale wiedzieć, o co chodziło – nieszczęsny żel do dezynfekcji rąk i jej perfumy. To był pierwszy krok do zagłady Kaguyi. – Wytrzymałam wyrywanie się z kolców Ody, przeżyję i to. – Przecież jakaś maść i masaż nie mogą boleć bardziej aniżeli bycie przebijaną na wylot, prawda?
Kaede grzecznie obróciła się na brzuszek, starając się jednak jak najmniej naruszać te nieszczęsne nogi i traktując je po prostu z odwagą. W pierwszej chwili, kierowana zapewne lekko pychą i pewnością siebie, nie gryzła żadnej poduszki, a jedynie położyła na niej wygodnie głowę. Szybko jednak żałując swojego mniemania o sobie i swojej wytrzymałości, czując, jak niemal żywy ogień zaczął ją palić i by w ostatniej chwili ugryźć tę poduszkę, w ten sposób tłumiąc krzyk, który wydobył się z jej ust.
Jeśli myślała, że bycie przez Odę bolało, albo wyrywanie się z tych kolców to była w błędzie. Wolałaby być dziesięć razy jeszcze raz najeżona, aniżeli przechodzić przez to, co właśnie czuła teraz. Na dodatek trauma, która była przytłumiona przez dotyk Yugiri, teraz dała o sobie znać, nie dając Kae spokoju. Każdy najmniejszy mięsień na ciele Kaguyi spinał się pod wpływem dotyku Mistrzyni. Ona zaś czuła, jak zaczyna coraz szybciej brać wdechy, niemalże łapczywie o nie walczyć, czując jak panika zaczyna brać nad nią górę, a w oczach pojawiły się łzy… których nie potrafiła powstrzymać.
Dokładnie pamiętała, kiedy ostatni raz płakała, choć zdecydowanie wolała zapomnieć.
Było ledwo co po egzaminach na gennina. Ona zaś stała na cmentarzu, przy grobie swojego przyjaciela, na którego pogrzebie nie mogła być, bo jego rodzice sobie tego nie życzyli. Przecież to ona go wtedy zabiła, więc nic dziwnego. Po ceremonii mimo wszystko tam poszła, składając jakieś kwiatki. Pozwoliła sobie na wyraz emocji, których nigdy pokazać nie mogła, bo te były przecież symbolem słabości. Tamtego dnia jednak obiecała sobie również, że nigdy więcej się do nikogo nie przywiąże, by uniknąć tego bólu i ani nie uroni ani jednej łzy.
Jakież to ironiczne, biorąc pod uwagę, że właśnie kurczowo wręcz wtulając się w Yugiri i płacząc przy tym jak dziecko.
Słowa Hanako nawet za bardzo do niej nie dotarły, umysł Kaede ich nie zarejestrował, zajmując się atakiem paniki. Oddychała bardzo szybko, czasem aż za bardzo, dławiąc się powietrzem. Objęła Nee – san w talii, nie zamierzając jej puścić. Na nogi na razie nie zwróciła uwagi, te nie miały znaczenia. Obecność Kanao była kojąca. Słodki zapach Yugiri, który wcześniej uzależniał, działał teraz niczym kadzidło, pozwalając umysłowi powoli wrócić na ziemię i zacząć się uspokajać. Ciało wciąż drżało, ale jakoś mniej. Kaede przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech. I kolejny. I następny. Chciała spróbować się uspokoić.
Jeszcze chwilę, proszę... – szepnęła zmęczonym głosem. Dzisiejszy dzień zdecydowanie był ciężki. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Miała ochotę po prostu zamknąć oczy i pójść spać. Choć chciała zebrać się w sobie, by się podnieść i spojrzeć na Hanako i skinąć głową. Wstawanie i kłanianie się będąc nagą zdecydowanie byłoby dziwne. – Dziękuję – powiedziała. Wbrew pozorom Kaede nie była taka bezduszna i była w stanie docenić fakt, że ktoś jej pomógł. Tak było w tym przypadku właśnie… pytanie czy będzie miała w ogóle na to siłę w chwili obecnej i czy trauma, która się w Kae uaktywniła pozwoli na puszczenie Yugiri?
Obrazek
Awatar użytkownika
Nara Shizu
Posty: 509
Rejestracja: 28 cze 2021, 12:57
Ranga: Genin
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Atencja tego na jakiego to patrzą - Epilog­
WydarzenieMisja B
UczestnikKaguya Kaede
Post35/25
Sprytność Yugiri. Rzecz definitywnie niepodważalna biorąc pod uwagę również fakt, jak załatwiła tamtego faceta z nienajprzyjemniejszymi intencjami wobec nich. Co jak co, ale kobieta ta wiedziała jak dostawać to czego chciała. Czego chciała od Kaede natomiast? To nie było wiadome. Poza tym, że definitywnie lubiła nią faszerować swoimi eliksirami. Może potrzebowała zwyczajnie królika doświadczalnego i nasza bohaterka nim była? Kto wie. Niezbadane były intencje Kanao, co czyniło ten cały list jaki otrzymała od Hanako tylko ciekawszym. Co tam było zawarte, co rozpoczęło jej drogą do zostania członkinią Haremu?
Takie zmartwienia były jednak kwestią poboczną. Leczenie było istotniejsze. Wytrzymała kolce Ody i to wytrzyma i to, prawda? Hanako uśmiechnęła się lekko smutno słysząc to, co definitywnie mogło być podejrzane. Nie mniej, Kaede obróciła się grzecznie na brzuszek tak jak zostałą poinstruowana. Początkowa pewność siebie bardzo szybko uciekła, a poduszka została naderwana wręcz ostrymi zębami kunoichi. Specyfik ten sprawiał wrażenia bycia bardziej używany do jakichś tortur niż leczenia. Definitywnie się do nich nadawał. Czas mijał, a ból nie chciał minąć. Łzy się pojawiły, a wspomnienia z dawnych lat wróciła. I chcąc nie chcąc, jedyną jakąś opoką w tym wszystkim była Yugiri.
Głaskanie po włosach. To mogła wyczuć, a wraz z zapachem i swego rodzaju bezpieczeństwem jakie czuła od Nee-san, powoli pomagało to w pozbyciu się tego ataku paniki jaki to teraz ją złapał. Ta nic nie odpowiedziała na prośbę, aby jeszcze dać jej chwile. Sama Kaguya, teraz wtulona, nie do końca wiedziała nawet co się dzieje wokół. Jedynie czuła dotyk jaki był dużo przyjemniejszy od tego przed momentem i zapach, jaki to również sprawiał że nawet nie chciało się. Uniosła jednak głowę, kiwając w stronę Hanako. Ta odpowiedziała jej tym samym i zaczęła zabierać się z pokoju.
- Mam jeszcze sprawy do załatwienia. Jakiekolwiek rany dziś zadane już nie powinny Ci doskwierać. - stwierdziła, nim z gracją opuściła pomieszczenie. Zostawiając zmęczoną Kaede w objęciach Yugiri. Ta nie przestałą jej głaskać.
- Zdrzemnij się. Cała reszta poczeka. - stwierdziła prosto, a zmęczenie psychiczne i fizyczne nie potrzebowało więcej zachęty. W momencie, mając już oficjalne na to pozwolenie, Kaede zaczęła odlatywać w obłoki snów. A jak szczęście dopisze, to nie będą to koszmary.
Nagrody
Kaguya Kaede - wyleczona wada "Okaleczone Nogi". Na skórze nie pozostały żadne blizny.
Lista NPC
Ostatnio zmieniony 15 kwie 2023, 14:47 przez Nara Shizu, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Wcielenie Jelenia
Prowadzone wątki 5/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury1
To był dzień jak co dzień w zapyziałym miejscu jakim było Hanagakure. Wioska wyrzutków, przestępców, ludzi, którzy pragnęli wolności od reguł czy zasad, które panują w normalnym świecie. Tutaj rządziła siła, pieniądz i… może odrobinę spryt. Bo jednak trzeba się nim wykazać, żeby przetrwać w takim miejscu jeżeli nie posiadało się wystarczającej potęgi. Gdyby Souh miał stwierdzić, gdzie znajdował się w piramidzie żywieniowej dżungli, w której się znajdował… powiedziałby że raczej gdzieś na samym dole. Nie był może najsłabszą jednostką ze wszystkich, jednakże zdecydowanie daleko było mu do takiego Hanakage, czy chociażby Kwiatów, o których zdecydowanie mógł wiele słyszeć, mimo żadnego nie widział na własne oczy. Każdy jeden miał reputację zwykłego szaleńca, brutalnych bandytów, którzy zabijali dla czystej przyjemności… Czy młody Yasei taki był? Jakby nie patrzeć, był ambitnym człowiekiem. Gdy tylko zobaczył, jak Nobuna chodził po wodzie, wiedział doskonale, czego pragnął się nauczyć. To był swoisty początek jego drogi… i zdecydowanie wiele jeszcze było przed nim.
To co chłopak robił w trakcie tego dnia – nie miało większego znaczenia. Ot, przechadzał się po wiosce, załapał jakąś mało ważną robotę, co by móc potem wydać zarobione pieniądze w ramenowni, która podobno uchodziła za najlepszą w całej wiosce. Szkoda tylko, że zupa którą dostał z ramenem to co najwyżej jedno pomieszczenie dzieliła. Bulion smakował niczym woda, makaron był tak rozgotowany, że przy próbie złapania go w pałeczki po prostu się rozpadał, kawałki mięsa, którego zdecydowanie poszczędzili jak za cenę, którą zapłacił, wyglądało wyjątkowo podejrzanie. O jajku mógł nawet zapomnieć. Wszystko w tej wiosce takie było - szare i byle jakie, jakby nikt nie starał się zadbać o jakieś minimum jakości. Z bliżej nieznanego mu powodu, najpierw poczuł złość, tak że najchętniej rzuciłby tą miską w właściciela przybytku, ale koniec końców jedynie westchnął ze zrezygnowaniem, zamierzając wrócić do domu, o ile takowym te miejsce nazywał.
Z jakiegoś powodu jednak, gdy przekroczył próg czterech ścian w których czasem przyszło mu sypiać, poczuł się okrutnie zmęczony. Jakby co najmniej wrócił z bardzo wyczerpującej misji, a nie zwykłego przechadzania się po wiosce. Nie móc się oprzeć temu uczuciu, nawet nie mając zbytnio siły na przebranie się czy wykąpanie, po prostu walnął się na futon – czy tam łóżko – i zasnął, oddając się w ramiona Morfeusza. Czy zwykle miewał sny? Nawet jeśli – to zdecydowanie nie takie.
Informacje
Bojowe zadanie: Opisz sen z perspektywy feniksa. Możesz zdecydować co będzie w tym śnie. Nie pisz że się z niego budzisz.
Ostatnio zmieniony 21 lip 2023, 1:45 przez Norka, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 176
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Souh zaciągnął się papierosem głęboko, tak jakby chciał oczyścić swoją drogę oddechową z zatęchłego zapachu brudu, szczyn, kału, alkoholu oraz potu. W takich warunkach tląca się fajka przypominała bliżej była zapachu kadzidła, do którego przywykł w swoim rodzinnym pałacu. Nie ma co ukrywać - w innych warunkach zapach ten nie zbliżał się nawet do tej samej kategorii przyjemności, co kadzidło piżmowe, które jego ojciec kazał używać w pałacu, ale obecne warunki są inne. Fakt jest jeden - do tego bardzo prosty - stoczył się z pozycji następcy tronu niczym kula śnieżna z najwyższych gór. Czy tego żałował? Patrząc na obecną scenerię oraz wyraz twarzy mężczyzny wielu zapewne stwierdziłoby, że tak. On sam jednak nie żałował utraty pozycji dziedzica, ubyło mu problemów wraz ze spadkiem z wysokości drabiny podziałów społecznych. To czego żałował, to fakt że przez własną głupotę stracił nauczyciela oraz przyjaciela - to że nie był wystarczająco silny, aby uratować osoby, na których mu zależało. Pozostawał więc dość nisko w łańcuchu pokarmowym Hanagakure, ale zamierzał to bardzo szybko zmienić. Swojego honoru być może już nigdy nie uratuje, ale świat jeszcze o nim usłyszy - jego ojciec o nim usłyszy.
Z zwodem w oczach spojrzał jeszcze za siebie patrząc na przybytek, w którym przyszło mu zjeść "ramen". To jest jedna z tych rzeczy, której mu brakuje po ucieczce z pałacu - prawdziwego jedzenia. Jeszcze raz zaciągnał się, jakby chciał udowodnić wszystkim szczurom w okolicy, że jest w stanie spalić papierosa na dwa buchy, a następnie wyrzucił z płuc kłęby dymu. Nie chcąc dłużej zastanawiać się nad tym, czy znajdujące się w osolonej wodzie mięso było faktycznie ze świni, czy może raczej z jednego z mieszkańców tutejszych kanałów, bądź śmietników. Ruszył przed siebie kierując się do miejsca, z którego zrobił sobie noclegownię. Nie zwykł nazywać tego domem, bo nie dość że domu to nie przypominało, to w dodatku nie zamierzał przywiązywać się do obecnego miejsca pobytu, a w jego mniemaniu nazwanie tego tworu domem, mogło by takie właśnie uczucia spowodować.
Zapach w środku czterech ścian nie był wcale lepszy niż na reszcie dzielnicy, bo przecież stamtąd właśnie wlatywał. Z tego powodu Souh nie miał skrupułów z odpaleniem kolejnego papierosa w pomieszczeniu. Spojrzał w zabrudzone lustro, które dość mocno uszkodził ten jeden raz, gdy wrócił zalany w trzy dupy i w przypływie desperckiej furii walnął w nie pięścią. Teraz już nawet nie pamiętał czemu to zrobił, ale najwidoczniej coś mu się w tym lustrze nie spodobało. Gdyby tak ktoś z jego starego świata widział go teraz zapewne miałby ubaw po pachy. Dziedzic tronu palący papieros za papierosem i nie potrafiący spojrzeć we własne odbicie dłużej niż kilka sekund. Co za paranoja!
Zgasił papierosa o stolik, a następnie zdjął z siebie broń oraz sprzęt kładąc go obok miejsca noclegowego. W Hanagakure lepiej być zawsze gotowym.
Into the dreamland
Obudził się, gdy w oczy zaświeciło mu słońce. Ciepłe promienie w nieprzyjemny sposób dały mu znać, że pora się obudzić. Ziewnął próbował osłonić się przed słońcem przy użyciu ręki. Gdy udało mu się już nieco przywyczaić do panującego na zewnątrz światła zaczął sobie zdawać sprawę z czegoś bardzo dziwnego....
Dlaczego on, kurwa, spał pośrodku bujnej puszczy?! Przecież szedł spać w zupełnie innym miejscu. Spłoszony tym odkryciem nie był gotów na kolejne. Gdy spojrzał na swoją rękę odkrył, że nie jest wcale kończyną z dłonią posiadającą pięć palców, a skrzydłem - skrzydłem, które stało w jasno czerwonych płomieniach! W panice zaczął się oglądać oraz badać odkrywając, że zniknęły mu nie tylko ręce, ale także ludzkie nogi, włosy zamieniły się w czerwone pióra i nie tylko skrzydła płonęły, on cały płonął. W panice zaczął tarzać się po podłożu, na którym się znajdował, chcąc ugasić płomienie, które go trawiły. Poranny spokojny las wypełnił się piskami wielkiego, czerwonego ptaszyska, które nakurwiało węgorza na ściółce lasu. W tym wszystkim była jeszcze jedna rzecz, której nie zauważył. Tocząc się dookoła nie widział, że zaraz obok niego, tuż po lewej stronie znajduje się urwisko, którego dno sięgało spokojnie stu metrów. Urwisko, z którego w panice właśnie się osunął.
Strach przybrał jeszcze większe oczy niż poprzednio. Leciał teraz ze znaczną szybkością na spotkanie czubków drzew oraz ziemii znajdującej się pod nim. Poprzednia panika wywołana przez zmianę ciała zniknęła teraz całkowicie, a w głowie miał tylko jedno - uratować się z obecnej sytuacji, na co nie miał absolutnie żadnego pomysłu. "No to niezły koniec pana książulka" zdążył pomyśleć zanim kobiecy głos w jego głowie zawołał:
- Masz skrzydła, leć!
Zdezorientowany do tej pory Yasei (a może raczej Birdsei?) słysząc te słowa zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie. Tak przywykł do swojego ludzkiego ciała, że do tej pory nie zarejestrował faktu, że jest pierdzielonym ptaszyskiem. Otworzył skrzydła i zaczął hamowanie. Nie wiedział dlaczego, ale teraz, gdyb zaakceptował swoje ptasie ciało lot wydawał mu się czymś naturalnym. W ostatniej chwili udało mu się uratować pióra wzbijając się ponad korony drzew, ale jednak. Nie czuł się jakby to był pierwszy lot w jego życiu, a raczej setny. Jakby było to dla niego naturalne oraz znane od setek, nie, tysięcy lat. Leciał nad puszczą obserwując jak ta budzi się do życia skąpana w świetle porannego słońca. Jego oczy widziały wszystko, nawet wiewiórki przemykające pomiędzy drzewami. Czuł się niczym król - zupełnie jakby wrócił do miejsca, do którego od zawsze należał. Wiatr smagający pióra sprawiał że czuł się wolny. Upojony lotem dopiero po kilkunastu minutach zdał sobie sprawę z tego, że ktoś do niego przemówił, a to dziwne bo gdy się obudził nie było nikogo dookoła, a podczas spadania raczej nie słyszy się głosów poza tym jednym oznajmiającym ci, że to twój koniec.
- Podobają się widoki? - zapytał nagle głos, co utwierdziło Yaseia w przekonaniu, że zwariował i przyszła najwyższa pora wybrać się do psychiatryka. Spróbował odpowiedzieć, ale z jego dzioba wydobył się tylko przeciągły dźwięk, który kojarzyć można z polującym sokołem, lub orłem.
- Spokojnie, wystarczy że pomyślisz o odpowiedzi, a będę wszystko wiedziała. - oznajmił mu jedwabiście miękki kobiecy głos poraz kolejny zbijając go z tropu. "Świetnie, jeszcze do tego czyta..." nie dał rady dokończyć swojej myśli, bo usłyszał - Nie czytam w myślach, tylko to ty projektujesz je do wszystkich istot w dookoła. Uważaj, bo jeszcze dowiemy się wszyscy czegoś, czego byśmy nie chcięli wiedzieć. - usłyszał lekki śmiech przy ostatnich słowach.
Zagubiony rozpoczął etap wypytywania natrętnego kobiecego głosu o wszystko. O to co tutaj robi, dlaczego nie jest sobą oraz o wszystkie poboczne sprawy związane z życiem ptaka. Uzyskał jednak tylko informacje o tym, że jest Feniksem, znalazł się tutaj, bo najwidoczniej tego pragnął oraz że ptaki drapieżne nie trawią kości swoich ofiar, a zwracają je tym samym otworem, którym wcześniej spożyły, o czym dobitnie przekonał się "wypluwając" z dzioba kilka kości, o których pochodzenie nie chciał pytać, bo do złudzenia przypominały mu ludzkie, które niegdyś widział na rozdrożach oraz w różnych podejrzanych miejscach. Pomimo otrzymania tych kilku odpowiedzi w głowie nie rozjaśniło mu się za bardzo. Wręcz przeciwnie - pojawiło się więcej pytań, na które odpowiedzi już nie otrzymał.
- Mówi się, że feniksy powstały z siły woli. - usłyszał w końcu, gdy zapytał dlaczego stał się akurat tym stworzeniem - Podobno niegdyś były wielkimi ptakami, prekursorami sokołów. Gdy na świecie zapanowała susza, a zwierzyny zaczynało braknąć - część tych wielkich ptaków zaczęła karleć, aby potrzebować mniej energii i stąd wzięły się mniejsze stworzenia. Feniksy z kolei to potomstwo ptaszycy, o tak silnej woli, że w akcie desperacji zaczęła pobierać energię z samego słońca, aby jej rodzaj nie wymarł. Nie jest to prosta rzecz wytrzymać ból, który towarzyszy przechowywaniu tak potężnej energii w sobie. Podobno wiele razy umarła, aby przy użyciu swojej siły woli połączyć swoje ciało z prochów i powstać na nowo. Nie poddała się i wywalczyła przeżycie swojego rodowodu. - opowiedział kobiecy głos krótką legendę o powstaniu palących się ptaków. Gdyby była opowiedziana w innej sytuacji, to zapewne Souh by w to nie uwierzył, ale obecnie chłonął każde słowo jakby wypowiedziane było przez mesjasza. Ciężko jest czemuś zaprzeczyć, skoro jest takie realne - takie namacalne.
"Czemu więc jestem tu jedyny?" - zadał w końcu pytanie, które ciążyło mu w trakcie tej opowieści. Skoro przecież Feniksy przetrwały, to nie powinien być samotny. Przeleciał już wiele setek kilometrów w czasie ich rozmów, a nie spotkał żadnego zwierzęcia, które choćby przypominało jego samego.
- Wszystko musi się kiedyś skończyć. Życie wymaga poświęceń, a Feniksy stały się samolubne, egosityczne, zakochane w swojej potędze. Nikt już nie był gotów poświęcić się dla dobra innych. - usłyszał kolejną odpowiedź, która bardzo go zasmuciła.
Nad horyzontem słońce już zachodziło. W zasadzie zostały zaledwie sekundy zanim puszcza zostanie spowita przez pełną ciemność. Souh zawisł w powietrzu obserwując jak ostatnie promienie światła chowają się ustępując kolejnemu cyklowi życia. To co wydawało się teraźniejszością w kilku momentach stało się przeszłością, do której już nikt nie będzie mógł wrócić. Taki właśnie przecież jest porządek życia.
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury2
Poprzeczka zdecydowanie nie jest wysoko postawiona przez Hanagakure jeśli chodziło o jakiekolwiek walory zapachowe, widokowe czy nawet smakowe. Nic więc dziwnego, że dla Yaseia dym fajki był niczym prawdziwe kadziło, który cofał go niemalże w czasie, gdy jeszcze żył w pałacu jako dziedzic. Z jednej strony pozycja, na której obecnie się znajdował można było nazwać swoistym upadkiem – w obecnym świecie tak naprawdę nic nie znaczył. W Hanie nikogo nie interesowało jego życie, kim był, w jakiej rodzinie się urodził. W niej bowiem liczyła się siła, a sam Hanakage był ku temu przykładem. Sunijski nukenin, o którym nie wiadomo tak naprawdę zbyt wiele, wyłonił się jakby znikąd, by założyć wioskę pełną bandytów, zbójów i ludzi spod ciemnej gwiazdy. I jak nie było to miejsce przyjazne do życia dla wielu, tak Wioska Ukrytej w Kwiatach – jakże ironiczna nazwa dla tak paskudnego miejsca, prawda? – zdecydowanie motywowała do ciągłego stawania się silniejszym… bo jeśli było się pizdą w rurkach i nie miało odpowiedniej siły, to się skończy jako trup gdzieś w rowie. I pewnie nikt nawet za specjalnie nie będzie się przejmować twoimi rozkładającymi się zwłokami – choć jak będzie się mieć trochę szczęścia, to przysypią wapnem i cienką warstwą ziemi, żeby jakieś gówno się nie rozlazło.
Coś, co miało być ramenem a zdecydowanie na takowe nie wyglądało, wcale nie zachęcało widokiem do spożywania… z drugiej strony, przyzwyczajony już mniej więcej do życia w wiosce Souh wiedział, że niczego lepszego tutaj nie zje. Lepiej też nie wiedzieć, czy mięso w zupie to krowa, świnia, szczur czy może jakiś trup wrzucony do kanałów. Im mniej się wiedziało, to zdecydowanie lepiej. I mimo że zupa smakowała jak woda, a mięso była jak podeszwa buta, to jak na standardy Hanagakure… to rzeczywiście był jeden z lepszych „ramenów” jakie można było tu zjeść. Zdecydowanie smutna wizja.
Przed pójściem spać, Souh postanowił zapalić kolejnego papierosa, zamierzając nakarmić trochę uśpionego w nim raka, bo przecież – jak stare przysłowie mówi – na coś trzeba umrzeć, prawda? Tak więc, po tym akcie dopiero postanowił się ułożyć do spania, mając jednak broń pod ręką – zdecydowanie bezpieczne podejście, w tej wiosce nigdy nic nie wiadomo.

~*~

W pierwszej kolejności, gdy się obudził mógłby się zacząć zastanawiać, co właściwie się stało – może te grzyby, które były w tym ramenie były jakieś halucynogenne i teraz cztery ściany w których czasem sypiał były piękną puszczą, która nijak się miała do widoków, do których w Hanie już przywyknął. Były zielone, wysokie drzewa, bujne trawy i krzewy zamiast wysuszonych badyli. W tle mógł usłyszeć odgłos wielu różnych zwierząt, które były z jednej strony mu znane, a jednocześnie brzmiały jak nie z tego świata. Choć nie to było w tym wszystkim dla Yaseia najbardziej zadziwiające… a fakt, że był ptakiem. Który na dodatek płonął. I jak pierwsze instynkty kazały mu zacząć się tarzać po trawie, tak… mimo wszystko nie czuł żadnego bólu, a przecież chyba powinien. Bycie pokrytymi płomieniami zdecydowanie nie było normalnym stanem, w którym jakakolwiek żywa istota mogła istnieć. To jednak były przypuszczenia na potem, bowiem miał inne problemy na swojej ptasiej głowie… mianowicie spadał. I trochę średnią opcją byłoby zostać nabitym na czubek drzew.
Wtem w jego głowie pojawił się głos. Z jednej strony zupełnie nowy i czysto teoretycznie mu zupełnie obcy, a jednocześnie miał wrażenie, jakby był obecny z nim całe życie.
Głos jednak mówił rację – miał skrzydła, więc mógł ich użyć. Wzbił się więc w powietrze, ratując się przed zostaniem szaszłykiem, jednocześnie mając możliwość obserwować świat, do którego trafił. Piękny krajobraz z najróżniejszymi roślinami, których nawet nie potrafił nazwać. Gdzieniegdzie był w stanie dostrzec jakieś inne zwierzęta, które były jednak niewielkimi punktami z wysokości, na której się znajdował. Czuł się jednak jak prawdziwy król przestworzy, ale trochę i całego tego świata. Chcąc nie chcąc, nie mógł nieco myślami wrócić do czasów bycia dziedzicem, zanim jego pozycja w hierarchii znacząco spadła do bycia nikim innym a zwykłym szarakiem na samym dole łańcucha pokarmowego. Tutaj jednak tak nie było. Czuł się jakby to on zarządzać całym tym światem i zapewne wystarczyłoby jedne słowo, by zupełnie się przeobraziło…
Yasei Birdsei dopiero po chwili sobie uświadomił, że cokolwiek wcześniej do niego się odezwało. I ten głos znowu rozbrzmiał, ponownie brzmiąc z jednej strony zupełnie obco, a z drugiej jakby rozmawiał z przyjaciółką, której nie widział pół życia, a mimo wszystko – wciąż mieli wiele wspólnego i byli sobie bliscy. Gdy się rozglądał jednak, nie widział nikogo, kto mógłby być źródłem tego głosu – bo kto mógłby do niego mówić ludzką mową w przestworzach? To zdecydowanie nie miało sensu i mogło utwierdzać go w przekonaniu, że naprawdę albo ktoś mu czegoś dosypał do tego ramenu, że miał teraz naprawdę mocny odlot, albo oszalał i powinien znaleźć jakiegoś medyka co by mu mózg przebadać. Słowa, które wypowiadała kobieta brzmiały dla Souha bardzo nierealnie i ciężko mu tak naprawdę to było w to wszystko uwierzyć i pozbierać w głowie w logiczną całość. Z drugiej strony, to był świat jego fantazji, tutaj zaś… wszystko mogło się stać, prawda? Feniksy mogły być prawdziwe tutaj, nawet jeżeli w szarej Hanie ich nie było.
Słońce zaczęło zachodzić… czy to jednak oznaczało, że to był koniec jego ptasiej przygody? Zdecydowanie na to mogłoby się zapowiadać. Gdy jednak ostatnie promienie słońca schowały się za horyzontem i zapanował mrok, wciąż trwał. I jak stare przysłowie mówi, gdy jest ciemno – zaczynają się wyłaniać potwory. Siedząc na jednej z gałęzi, mógł zobaczyć, jak nagle z nor, różnych grot czy też spod ziemi zaczęły wypełzać różne kreatury – olbrzymie, wielonożne gąsienice, kilkunastometrowe węże czy zmutowane koty z wielkimi kłami. Zdecydowanie wyglądało to mało… zachęcająco, ale był przecież wysoko, wśród koron drzew, więc nic mu nie groziło, prawda?
Zdecydowanie nie była to prawda.
Nagle poczuł wewnętrzny niepokój, który jakby kazał mu się odwrócić w tył – i wtedy zobaczył bardzo dziwną istotę. Jakby hybrydę węża z ptakiem, o błoniastych skrzydłach i wielkich, ptasich szponach. Bydle miało dobre 6 metrów długości i wydawało z siebie przerażające dźwięki. Wszystkie stworzenia, które były na ziemi, zaczęły uciekać w popłochu, starając się gdzieś schować. Choć celem bazyliszka wcale nie była jakaś olbrzymia gąsienica czy nawet wąż. Souh był w pełni świadomy tego, że to właśnie na niego ta bestia właśnie pikowała, gotowa go złapać w swoje szpony. Może i był królem tej krainy za dnia, nocą jednak przychodziło do zmiany ról i w trakcie niej zamieniał się z drapieżnika w ofiarę.
Informacje
Bazyliszek znajduje się jakieś 10 metrów w górę po skosie, za Tobą. Nie możesz używać żadnych technik, aczkolwiek masz takie atrybuty i atuty (wrodzone i nabyte), jakie normalnie posiada Twoja postać.
Ostatnio zmieniony 22 lip 2023, 15:24 przez Norka, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 176
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Ach ta wspaniała wolność! Mógł poruszać się gdzie chciał, mógł robić co chciał i nikt nie był w stanie go zatrzymać(?)! Póki był dzień, a słońce na niego padało czuł się niezwycieżony, czuł się królem przestworzy, to co zaczęło się dziać po zachodzie słońca bardzo szybko sprowadziło go na ziemię. Pomimo posiadania naturalnie gorącego ciała, które ocieplało nie tylko jego, ale wszystko co dookoła to nagle poczuł jak krew mroźnie w jego żyłach. Świat jakby zwolnił - stanął w miejscu. A to wszystko przez istotę, która w cieniu nocy wylazła wreszcie z ukrycia.
Wielki, latający wąż pojawił się jakby znikąd, a jego przeszywające ślepa ewidentnie skierowane były w kierunku Souha. Wiedział, że nie ma chwili żeby zastanawiać się nad tym, co teraz zrobić. Walka w powietrzu nie wchodziła w rachubę. Nie znał on swojego wroga ani trochę, ani nie znał też swoich możliwości w starciu z nim. Nagły lot między drzewami, albo lądowanie również nie wchodziło w grę, ponieważ na ziemii tracił wszystkie swoje atuty, czyli szybkość, która mogła go uratować. Wąż, pomimo tego, że miał skrzydła, to pozostawał wężem i poruszanie się między drzewami, oplatanie się wokół pni, czy poruszanie po ziemii były dla niego nawet bardziej naturalne, niż jakiekolwiek inne formy poruszania się.
Nie było już po co się dłużej zastanawiać. Natychmiast zapikował, żeby nabrać prędkości, a następnie tuż nad drzewami zamierzał wyrównać lot, żeby ile tylko sił w skrzydłach mknąć przed siebie najprędzej jak tylko mógł. Przy dobrych wiatrach istota będzie od niego chociaż minimalnie wolniejsza i odpuści. A co jeśli nie? No to plan zapasowy był następujący. Przy użyciu swojego silnego wzroku zamierzał znaleźć jakąś dobrą kryjówkę, która dałaby mu przewagę. Najlepiej gdyby było to coś na otwartym, lub pół otwartym terenie bez drzew dookoła, ale na tyle zasłonięte, żeby nie można było z góry wykryć tej kryjówki. No i oczywiście musiała być na tyle duża, żeby zmieścić go całego tak, aby nic nie odstawało.
Miał jeszcze jeden problem - był pojedynczą, ogromną, żarówką, która latała po nocnym niebie. Zapewne nawet ktoś z kurzą ślepotą byłby go w stanie zauważyć z kilku kilometrów. Musiał coś z tym zrobić, ale nawet nie wiedział jak, oraz czy powinien. "Czy mogę jakoś przestać płonąć? Jestem trochę widoczny!" pomyślał mając nadzieję, że głos z nieba jest dalej z nim i zamierza mu pomagać. Jeśli się okaże, że noc to pora snu dla podejrzanych głosów z nieba, to będzie miał nieźle przerąbane. Jeśli dostał instrukcję, co zrobić ze swoimi płomieniami, to natychmiastowo zrobił co do niego należało, żeby je zgasić - o ile oczywiście nie oznaczało to konieczności zatrzymania się.
"Co to za stworzenie i jak z tym walczyć" to była kolejna rzecz, którą skierował w stronę kobiecego głosu w nadzieji, że ktoś mu wyjaśni, co się w zasadzie dzieje oraz, co ma zrobić żeby uniknąć nagłej śmierci.
► Pokaż Spoiler
SurvivalAtut nabyty
Postać posiada wiedzę niezbędną do przetrwania w dziczy. Wie, gdzie szukać schronienia, jakie rośliny są jadalne czy choćby jak rozpalić ogień.
Ostatnio zmieniony 23 lip 2023, 13:32 przez Yasei Souh, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury3
Wolność to zdecydowanie rzecz, którą cenić sobie mogło wiele osób – zwłaszcza, jeżeli przez całe życie było się ograniczanym przez różnego rodzaju zasady i obowiązki nie pozwalające nam wziąć oddechu pełną piersią. Teraz Souh miał taką możliwość i pomimo że żył poza pałacem, to dopiero po raz pierwszy w życiu miał poczucie pełnej wolności, jakby zrzucił wszystkie kajdany, które ciążyły na nim i po prostu… był sobą? Szybując wśród przestworzy, obserwując zmieniający się krajobraz. Czuł się jak pan tego świata, a chociaż do momentu, w którym słońce nie zaszło za horyzont, a on poczuł jak wszystko wokół niego zwalnia, a krew wręcz zaczęła mrozić w żyłach.
Pomimo bycia ptakiem, Souh wciąż zachowywał pewne instynkty i doświadczenie z ludzkiego życia. Te zaś mu mówiło jedno – nie powinno się walczyć z przeciwnikiem, którego umiejętności się nie zna, zwłaszcza na nie sprzyjającym mu terenie… a noc zdecydowanie nie była jego domeną. Po przeanalizowaniu kilku opcji, postanowił pozostać w powietrzu, próbując jakoś wykorzystać atuty, które miał… o których nie do końca miał świadomość i tak naprawdę musiał zacząć odkrywać na bieżąco.
Czym prędzej wybił się z gałęzi, by nabrać prędkości, starając się zgubić węża. Lecąc prosto mógł zobaczyć, że odległość między nimi była mniej więcej niezmienna, więc byli na podobnym poziomie szybkości… nie zmieniało to jednak faktu, że bazyliszek zdecydowanie nie zamierzał się poddawać i wciąż gnał, sycząc przy tym i wydając dźwięki, które wwiercały mu się wręcz w mózg. Nie żeby w jakiś sposób to go raniło, ale budowało swego rodzaju poczucie presji, że zdecydowanie nie był bezpieczny. Zwłaszcza, że był płonącą żarówką i zdecydowanie był łatwo widoczny. I na jego nieszczęście – nie widział niczego, co byłoby bezpiecznym schronieniem przed bazyliszkiem, a chociaż na chwilę obecną.
- Jesteś mobilniejszy niż bazyliszek, wykorzystaj to! – odezwał się głos w jego głowie, odpowiadając na drugie pytanie, pierwsze jednak pozostawiając bez komentarza. Pytanie czy to było specjalnie, czy też nie? - Uważaj, z lewej! – krzyknęła kobieta w jego głowie i wtedy mógł zobaczyć jak dosłownie kilkanaście centymetrów od niego przeleciała jakaś kula, która w momencie zetknięcia się z drzewem się rozbryzga… i wżarła w korę. Cokolwiek to było, Souh zdecydowanie nie chciał, by to w niego walnęło.
Informacje
Bazyliszek znajduje się jakieś 7m za tobą, macie podobne tempo i jesteście na podobnym poziomie.
Ostatnio zmieniony 24 lip 2023, 21:30 przez Norka, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 176
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Yasei nie miał do tej pory najwięcej doświadczenia w prawdziwej walce. Co prawda zdarzało mu się do tej pory skrzyżować z kimś broń, ale z reguły unikał bezpośredniej konfrontacji. Zresztą nie pierwszy raz uciekał przed nadchodzącą śmiercią. Gdy był nieco młodszy to przecież próbowano już się go pozbyć, a jedyne co mógł zrobić to uciekać ile sił w nogach. Tak, uciekał teraz kolejny raz, ale tym razem goniący przykładał się do pościgu. Nie odpuszczał nawet na chwilę. Birdsei był gotów przysiąc, że czuł wężowy oddech na czubku swojego ogona. Ciarki przechodziły mu po plecach, gdy wyobrażał sobie, co się stanie gdy wielki wąż w końcu go dogoni. Nie potrafił nawet dokładnie określić bólu jaki towarzyszyłby mu przy zgniataniu wszystkich kości w ciele, albo jadu, któru powodowałby wstrzymanie pracy serca.
A propos jadu. Niezłe było jego zdziwienie, gdy podczas pościgu zauważył jak kula czegoś, co mogło być w jakiś sposób z jadem powiązane zaczęła wżerać się w drzewo zaraz po uderzeniu w nie. Teraz wiedział, że nawet dalszy lot przed siebie nie ma sensu. Po pierwsze, wcale nie był szybszy od goniącego go stworzenia. Po drugie, to stworzenie posiadało zdolności ataku z odległości, jakby samo istnienie tego czegoś nie było cholernym absurdem! Po trzecie, kiedyś w końcu opadnie z sił i skończy jako posiłek. Nie miał zbyt wiele wyjść, tym bardziej, że ten pierdzielony glos z nieba nie był już ani trochę pomocny! "Wykorzystaj bycie mobilniejszym!" - no świetna porada. Nie ma co. Gdyby mógł to utopiłby ten głos w nieba w łyżce wody!
Chciał, czy nie chciał to jednak musiał zmienić swoje obecne plany, bo dużo dłużej tak nie pociągnie. Ten pocisk w niego nie trafił, ale kolejne mogą być zdecydowanie bardziej skuteczne. Kryjówki za żadną cholerę nie mógł znaleźć, a pośrodku nieba był widoczny niczym wielki pryszcz na czole nastolatka. Jeszcze raz rozważył swoje opcje uważnie analizując sytuację. Nie chciał zrobić pochopnego ruchu, ale z drugiej strony musiał też myśleć na tyle szybko, żeby nie mieć okazji dostać kolejnym pociskiem, który zapewne był przygotowywany przez bazyliszka. Koniec końców wszystkie toki myślenia zaprowadziły go w jedno miejsce. Teraz mógł już tylko zaryzykować. Nie podobało mu się to za bardzo, ale nie miał specjalnego wyboru w obecnej sytuacji. Ach! Ile by dał teraz za możliwość zapalenia ostatniego, przed śmiercią, papierosa! A jedyne co mógł teraz zapalić to okoliczną faunę i florę swoimi płomiennymi piórami.
Souh zanurkował wreszcie między drzewa. Dlaczego była to jedyna opcja? Bo być może uda mu się jednak przelecieć między nimi na tyle, żeby wąż uderzył w coś po drodze, albo nie był w stanie odpowiednio szybko zahamować przed przeszkodą. Souh również nie zamierzał mu tego ułatwiać kierując się między gałęzie, oczywiście takie, które byłby w stanie ominąć, nawet za cenę chwilowego złożenia skrzydeł wzdłuż swojego ciała. Jaki był plan? A no taki jak powyżej - spowodować aby przeciwnik walnął w drzewo i sobie ten głupi ryj rozwalił. Cały ten plan zakładał także, że Souh będzie dotykał ogniem liście, bądź inne krzaki po drodze, aby doprowadzić do ich zapłonu. Był gotów ratować swoją skórę nawet za cenę podpalenia lasu. Być może ogień za nim nie zdąży się wystarczająco rozniecić, żeby to coś zatrzymać, a być może zdąży. Tego nie wiedział, ale to było ryzyko, które musiał podjąć. Skoro walczył z nocnym stworzeniem, to ogień oraz światło powinno być jego naturalnym wrogiem.
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury4
Gdyby to była walka na miecze dziejąca się na stabilnym gruncie, Yasei zdecydowanie mógłby się czuć nieco pewniej tego co robi, mogąc podążać za swoistymi instynktami czy pamięcią mięśniową, która zbudował w trakcie wielu lat treningów. Sytuacja w której się jednak znalazł, była daleka od tego, do czego się przyzwyczaił. Po piewsze – był ptakiem szybującym wśród przestworzy i jak z jednej strony czuł się jak ryba w wodzie jeżeli chodziło o lot i jakby robił to całe życie, to mimo wszystko… kwestia walki w tej postaci zdecydowanie nie była czymś, co posiadał. Nie mógł opierać się na swoich doświadczeniach z ludzkiej formy. Jasne, posiadał swoiste instynkty, miał niby tajemniczy, kobiecy głos do pomocy – jednak to było trochę szukanie po omacku i czysta improwizacja, nie mając do końca pewności, czy to zadziała. Nie żeby miał jakiekolwiek inne wyjście – jeśli chciał uciec przed szponami bazyliszka, zdecydowanie musiał działać i coś wymyślić.
Birdsei przyjął do wiadomości, że zwykłe lecenie przed siebie z nadzieją, że po prostu uda mu się uciec albo znaleźć jakąś kryjówkę nie było opcją. Może dystans pomiędzy nim a bazyliszkiem się nie zmniejszał, ale ten miał umiejętność atakowania na odległość i widząc co ten kwas – czy cokolwiek to było – zrobił z drzewem, zdecydowanie nie chciał, by to go trafiło. Na dodatek porada głosu nie wydawała się za bardzo przydatna.
- Utopiłbyś przy tym samego siebie, jesteśmy jednością – odparła kobieta na jego pragnienia, które chyba nieświadomie zaczął ponownie projektować. Choć w obecnej sytuacji przekomarzanie się z głosem nie było raczej jego piorytetem.
Nie mając zbynio wyboru, postanowił zaryzykować, niezależnie od tego czy mu się to podobało, czy też nie. Raz kozie śmierć, jak to się mówi, prawda? Sough zanurkował pomiędzy drzewami. Nagła zmiana toru lotu, wykorzystując przy tym swoją mobilność – oho, czyżby głos, który chciał utopić jednak miał rację? – sprawiła, że dystans pomiędzy nim a bazyliszkiem nieco się zwiększył. Bestia miała długie cielsko, którym nie było w stanie tak sprawnie manewrować pomiędzy drzewami, w przeciwieństwie do Birdseia. Udało mu się też ogonem tu i ówdzie podpalić jakąś roślinność, co też zmuszało bazyliszka do wymijania tego nieco okrrężną drogą. Dystans zwiększył się o jakieś pięć metrów, jednak najwidoczniej nie był on na tyle duży, żeby powstrzymać bydlaka przed wypluciem kolejnej kuli jadu, która leciała prosto na Birdseia… i to zdecydowanie szybciej, aniżeli on sam leciał, dając mu jedynie ułamek sekundy na reakcję.
Informacje
Bazyliszek znajduje się jakieś 13m za tobą, w twoim kierunku leci kwasowa kula, mająca jakieś 2metry średnicy.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 176
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Yasei Souh był człowiekiem, który zdecydowanie preferował walkę przy pomocy pałek, toporów, wybuchowych notek, czy nawet używając swojej głowy do uderzania w cel. Tutaj jednak nie miał możliwości wykonać praktycznie żadnej z tych rzeczy - no może poza użyciem głowy, czego nie zamierzał robić na oślep, bo lepiej jej przecież nie tracić w takim momencie. Mimo wszystko nie był w stanie znajdować lepszego wyjścia z sytuacji niż próby zwiększania odległości aż przeciwnik odpuści sam z siebie.
"Niby zginiemy razem, ale jakimś cudem nawet nie odpowiadasz na moje pytania. O co tutaj kurwa chodzi?! Gdzie ja w ogóle jestem?" - zaczął wewnętrznie krzyczeć Souh kompletnie zatracony w swoim poddenerwowaniu całą zaistniała sytuacją. Czy to był sen? Czy to była jakaś nowa popieprzona rzeczywistość? Jeśli to był jego sen to teoretycznie powinien być w stanie nad nim zapanować prawda?
Nie miał jednak okazji przetestować tej teorii, bo już w tym momencie w jego stronę wyleciała kolejna kula, której efektów wolał nie znać na własnym ciele. Wiedział już w momencie jej startu z mordy węża, że nie będzie w stanie jej prześcignąć i nie miało to zresztą sensu. Całe te starania mimo lekkiego wydłużenia dystansu nie dawały mu większych efektów. W tym tempie prędzej padnie ze zmęczenia niż ucieknie. Skoro więc droga przed siebie nie miała sensu, chowanie się nie miało sensu oraz uniki miały średni sens, to pozostało tylko jedno wyjście. Wyjście to było średnie, czyli chujowe, ale innego nie było. Birdsei postanowił bowiem wykonać najbardziej ryzykowny ruch jaki wykonał w całej swojej karierze, natychmiast skręcił w prawo oblatując najbliższe drzewo dookoła. Zamierzał wykorzystać element zaskoczenia i tego, że teoretycznie przez ułamek sekundy powinien znaleźć się w martwej strefie widzenia (przysłonięty przez drzewo), żeby wykonać za pomocą swoich szponów atak na oczy/głowę zwierzęcia, które go atakowało. Starał się uważać przy tym żeby nie zostać ugryźonym/złapanym przez kły stworzenia, bo wiedział że to jest właśnie sposób atakowania wężowatych.
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury5
[
W normalnych okolicznościach Yasei walczył w zupełnie inny sposób, posługując się ciężką bronią i raczej nie wymagało to od niego olbrzymiej finezji, gracji i na dodatek gibkości ciała niczym u baleriny. Kwestia jednak była taka, że w chwili obecnej nie był człowiekiem. Nie miał rąk, w których mógłby trzymać swoją broń, nie posiadał dłoni, którymi mógłby składać pieczęci – a to zaś sprawiało, że znalazł się w sytuacji zupełnie dla siebie obcej, będąc wręcz siłą wyciągnięty ze strefy swojego komfortu i zmuszony do… ewolucji. Swoistego adaptowania się do bieżącej sytuacji, w zależności od tego, co w chwili obecnej było mu potrzebne… Gdyby chociaż ten przeklęty głos był choć odrobinę bardziej pomocny
Poznajesz swoją prawdziwą naturę, Yasei. Coś co było w Tobie przez lata uśpione i teraz w końcu się przebudza – odparł damski głos w jego głowie. Nie żeby to w czymkolwiek mu pomagało. Cała ta sytuacja sprawiała, że zdecydowanie mógłby zacząć wierzyć, że ktoś mu czegoś dosypał do tego żarcia i miał właśnie fazę stulecia, bo co innego to mogło być?
Te rozważania musiały jednak poczekać na nieco lepszy moment, ponieważ South miał trochę ważniejsze rzeczy na głowie. Nawet jeśli był naćpany i siedział teraz w kącie swojego pokoju mając przejebane halucynacje, zdecydowanie lepiej było nie ryzykować. Istniała przecież jakaś minimalna szansa na to, że to wszystko czego w chwili obecnej doświadczał było prawdziwe… więc chyba lepiej było nie ryzykować.. tak na wszelki wypadek.
Birdsei nie miał zdecydowanie zbyt dużo czasu na reakcję. Nagły skręt w prawo był swoistym unikiem, jednakże nie zadziałał w pełni – mógł poczuć jak kula dosłownie smyra go po lotkach lewego skrzydła. Pomimo ognia, którym było pokryte jego ciało, kwas był w stanie dokonać pewnych zniszczeń – po pierwsze połowa jego ognia na skrzydłach po ; prostu zgasła, poczuł też przeszywający ból, przez który płynność lotu została nieco zachwiana, ale zebrał się w sobie, by kontynuować resztę planu. Przez zranione lewe skrzydło nie tylko latał wolnej, ale i miał mniejszą mobilność, ale mimo wszystko strategia z zaskoczeniem bazyliszka i wykorzystanie tego ułamka sekundy, gdy bestia go nie widziała okazała się całkiem skuteczna! Birdsei wbił swoje szpony prosto w oczy bazyliszka, co najmniej uszkadzając je na tyle, że będzie miał problem z widzeniem. Potwór zasyczał, by następnie swoim wężowym ogonem się zamachnąć i uderzyć go w bok na tyle mocno, że nim zarzuciło (i przy okazji pazurami jeszcze bardziej poharatał oczy bazyliszka, teraz to już na pewno był ślepy). Birdsei poczuł jak uderza swoim ciałem w drzewo.. i zrobiło się czarno przed oczami, a przez całe jego ciało przeszedł zimny dreszcz, pomimo że te było pokryte całe w płomieniach.
Umarł?
To chyba jednak nie były halucynacje.
Nagle poczuł jak wraca mu świadomość. Spadał w dół, czuł opór powietrza wraz z tym jak spadał. W pierwszej kolejności to co chciał zrobić to zamachać skrzydłami, bo przecież był feniksem, ptakiem – mógł latać. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że machał rękoma. Takimi zupełnie ludzkimi… Ale hej, chociaż miał dłonie, więc teoretycznie powinien być w stanie składać pieczęci, co nie? Zdecydowanie musiał coś wykombinować, bo jak tak dalej pójdzie, to spotka się z dosyć skalistą ziemią.. i nie będzie to miękkie lądowanie. /p]
Informacje
Spadasz, jesteś w ludzkiej formie. Nie masz żadnego ekwipunku. Szacowany czas spotkania się z ziemią: 5s
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 176
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Aleje Biedoty

Souh nigdy się nie spodziewał, że będzie przeżywał taki rollercoaster jak teraz. Gdyby ktoś go kiedyś zapytał o najbardziej popierdolone wydarzenie w życiu, to jeszcze dnia wczorajszego byłby gotów odpowiedzieć, że był to moment, w którym jego ojciec postanowił skrócić go o głowę, czy tam powiesić - jak zwał tak zwał. Po dzisiejszym jednak miał już inną odpowiedź na to pytanie - "Stałem się wielkim płonącym ptakiem i uciekałem przed wężem, który mógłby rywalizować wielkością z anakondą. Ach, no i ten wąż latał." - tak brzmiałby opowiadając wydarzenia, których teraz doświadczał, mimo że nie chciał. Z tego też powodu postanowił nie odpowiedzieć już głosowi na temat odkrywania w sobie nowych pokładów natury, bo wątpił że jego opinia temu głosowi by się naprawdę spodobała.
Tak, czy siak w życie wprowadził swój - jak się miało wkrótce okazać - średnio skuteczny plan. Najpierw unik, który rozpoczął się wspaniale, a skończył jednym z najgorszych rodzajów bólu jaki doświadczył w swoim życiu. Kątem oka spostrzegł, że jedno z jego skrzydeł zdecydowanie słabiej świeci, a do tego boli jak skurwol. Zacisnął jednak dziób i kontynuował dalej, bo zatrzymanie się w tym momencie byłoby kompletną głupotą. W końcu postanowił postawić wszystko na jedną kartę. "Mam cię!" - pomyślał, gdy szpony wbiły się w oczy bazyliszka. Ten zapewne nie był przyzwyczajony do bycia atakowanym, bo w tym dosłownie momencie wpadł w kompletną panikę oraz konwulsje, no i skończyło się to tak, że z zupełnego przypadku Birdsei został uderzony cielskiem tego piekielnego stworzenia, co wytrąciło go z lotu.
Po chwili nieprzeniknionej ciemności otworzył oczy i nigdzie nie widział "wensza rzecznego, niebezpiecznego" z czego się ucieszył, a przez chwilę nawet pomyślał "Zwycięstwooo". Nie było mu jednak dane cieszyć się zbyt długo, ponieważ w tym dokładnie momencie zrozumiał, że jego ogniste upierzenie oraz ptasia forma zniknęły, a on na powrót stał się człowiekiem. "No to są jakieś kurwa wolne żarty!" - zdążył krzyknąć w głowie w frustracji, po czym spojrzał w dół, żeby zarejestrować fakt tego, że właśnie spadał i czekało go bardzo rychłe spotkanie z matką ziemią. Na domiar złego nie miał ze sobą żadnego sprzętu, a wręcz był kompletnie nagi. Jego jedynym ratunkiem mogły być techniki, które mógł chyba już w końcu wykonywać, a tak się składało, że znał taką, która mogła mu potencjalnie mocno pomóc w tej sytuacji. Złożył pieczęci jak najszybciej potrafił, żeby następnie wytworzyć falę powietrza, która będzie skierowana w górę. Miała nie być na tyle silna, żeby znowu go wnieść wyżej, ale wystarczająco silna, żeby wyhamować opadanie. Chodziło po prostu o to, żeby wylądować i przy okazji nie złamać sobie kości.
Chakra
10.000 - 100(Hane no Mai) = 9.900
techniki
► Pokaż Spoiler
Fūton: Hane no Mai | Wind Release: Feather Dance風遁・羽の舞­­
KlasyfikacjaFūton, Transformacja Natury
PieczęcieKrólik → Wąż
KosztStandardowy na turę
ZasięgNa siebie
Wymagania---
Po skupieniu wokół siebie chakry Fūtonu, shinobi zaczyna otaczać wir powietrza unoszący ninja. Sposób ten pozwala latać, chociaż może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bliżej temu do bycia niesionym przez skupiony wokół nas wiatr, który popycha człowieka w pożądanym kierunku. Szybkość poruszania się jest równa Kontroli Chakry postaci (7 poziom Kontroli Chakry jest równoznaczny więc 7 poziomowi Szybkości latania). Nie ma ograniczeń co do możliwej wysokości, na jaką można się wznieść i jest ona podyktowana warunkami panującymi na poszczególnych wysokościach niż sztucznie narzucone przez samą technikę. Lot za jej pomocą ciężko nazwać jednak "precyzyjnym". Będąc dosłownie popychanym przez wiatr, skrętność jest dość ograniczona i przy maksymalnych prędkościach bardzo ciężko manewrować, narażając się na wlecenie w przeszkodę.

Posiadając rangę A w Fūtonie użytkownik kontroluje wiatr na tyle dobrze, że lot można już nazwać precyzyjnym i w pełni kontrolowanym.
Posiadając rangę S w Fūtonie koszt techniki spada do Połowicznego na turę.
Posiadając Specjalizację w Fūtonie prędkość lotu jest porównywalna do Kontroli Chakry użytkownika zwiększonej o jeden, mogąc wyjść nawet ponad poziom 10.
atuty
► Pokaż Spoiler
TolerancjaAtut nabyty
Postać w wyniku różnych doświadczeń zyskała zwiększoną odporność na różne warunki pogodowe i ich zmienność. Dzięki temu lepiej znosi mrozy czy upały, nawet jeśli nie są one naturalne dla jego miejsca urodzenia. Atut tolerancji daje lepsze efekty wraz z wyższym atrybutem Wytrzymałości, pozwalając na wyższych poziomach (8+) negować nawet negatywne skutki bardziej wymagających warunków atmosferycznych, jak np. burze piaskowe, nienaturalnych źródła temperatur jak ogniska czy lodowce, a w przypadku naprawdę Wytrzymałych postaci - nawet słabsze techniki wpływające na temperaturę mogą nie odnosić skutków na postaci, co jest w pełni zależne od MG.
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2023, 18:21 przez Yasei Souh, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 954
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Aleje Biedoty

Dzikie sny野生の夢
GraczeYasei Souh
Tury6
Trzeba przyznać, że to przez co właśnie Yasei przechodził zdecydowanie było dosyć… dzikim i raczej niezwykłym wydarzeniem. Mimo że wciąż było mu ciężko uwierzyć we wszystko co czuł i widział w swojej ptasiej formie, to… było bardzo realne. Naprawdę prawdziwe. Odbierał wszystko swoimi zmysłami, czuł wiatr we skrzydłach, słyszał głos w swojej głowie, który obijał się echem o jego czaszkę. Nawet jakby chciał zaprzeczyć, że to co czuł i widział nie było prawdziwe, to… logika mu podpowiadała, że było zupełnie inaczej. Nie było jednak zbytnio czasu na myślenie o tym, bowiem miał na głowie problem w postaci bazyliszka.
Nie wszystko co prawda szło zgodnie z planem tak jak sobie to Birdsei w swojej ptasiej głowie wymyślić, jednak… zawsze mogło być gorzej, prawda? Mógł zostać zjedzony przez tę bestię i tyle byłoby z jego dzikich przygód jako feniksa. Wbił mu pazury w oczy, czego się poczwara nie spodziewała, przez jego myśl nawet przeszło, że to on był teraz w lepszej sytuacji… do momentu, gdy nie został uderzony przez ogon bazyliszka i zrobiło mu się czarno przed oczami.
Gdy się ocucił, był w zupełnie innej sytuacji, aniżeli przed momentem stracenia przytomności. Znaczy wciąż był w tej nieszczęsnej dżungli i nawet wydawało mu się, że widział gdzieś wysoko w górze bazyliszka zawieszonego na gałęzi. Jednak zamiast swoich skrzydeł, miał ludzkie kończyny. I był zupełnie nagi, niczym jakiś człowiek pierwotny. Widząc również, że miał całkiem blisko ziemi, musiał zaczął działać. W momencie, ruszył lewą ręką, poczuł przeszywający ból w lewym barku, który zdecydowanie świadczył o tym, że wydarzenia sprzed chwili były prawdziwe. Mimo wszystko był w stanie złożyć te pieczęcie, by wyhamować spadanie jakieś pół metra przed samą ziemią.
Tylko co dalej?
Obserwując otoczenie, było no… ciemno. Wciąż był środek nocy i do świtu zdecydowanie było daleko. Patrząc na ziemię, raczej miał małą ochotę stąpać po niej gołymi stopami – bo ziemi chodziła masa różnych robali, których nawet nie był w stanie do końca nazwać, gdzieś w krzaki umknęła żmija, tyle że normalnych rozmiarów w przeciwieństwie do bazyliszka. Gdyby zerknął na swoje lewę ramię, mógłby zobaczyć na nim dosyć poważne poparzenie, cały tył barku oraz szczyt ramienia były bardzo czerwone i pokryte bąblami wypełnionym płynem limfatycznym. Zdecydowanie nie wyglądało to dobrze. Poruszanie ręką sprawiało spory ból. No i żeby tego było mało… był głodny. W brzuchu zaburczało mu tak, jakby nie jadł od kilku dni.
Musimy znaleźć schronienie – odezwał się kobiecy głos w jego głowie, który najwidoczniej nie zniknął wraz z przemianą z powrotem w człowieka.
Informacje
Lewitujesz pół metra nad ziemią. Prawy bark i ramię poparzone dosyć poważnie - skóra jest bardzo napięta i czarowana czerwona oraz pokryta bąblami. Poruszanie, mimo że możliwe, sprawia spory ból, zwłaszcza przy gwałtownych ruchach.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 3/3
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
活動中の諜報員 | Agentki w akcji! - Hoshino Aiya, Hoshino Haruka, Hoshino Megumi
Misje 5/4
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanagakure no Sato”