Niema aprobata towarzyszki "życiowej" utwierdziła go w przekonaniu, że warto pozostawić Hanę za sobą nawet na jakiś czas. Najwidoczniej nawet na nią Kraj oraz Wioska miały zły wpływ. Ciężko zresztą było ją winić. Jak tutaj było każdy widział - nie trzeba być szczególnym geniuszem, żeby połączyć kropki. Ten epizod w jego życiu odegrał już swoją rolę. Utwierdził go i zmienił. Pozwolił pozbyć się wiecznego ogona, który ciągnął się za nim niczym smród za obsranymi gaciami. Po wykonaniu tej misji mógłby się uważać za wolnego człowieka. No właśnie, ale musiał doprowadzić ten wątek do końca, co też zresztą właśnie czynił. Czy warte to wszystko było ryzykowaniem ich istnienia? Niezupełnie. Skoro się jednak zobowiązał, to wyjście było tylko jedno. Będzie ciężko w cholerę, ale zamknął za sobą drzwi, gdy się znalazł w Muho. Był teraz niczym dzikie zwierzę w klatce i musiał znaleźć rozwiązanie na ten problem.
Chłopaczek był zwykłym cwaniaczkiem, jakich pełno na świecie - szczególnie pośród najbiedniejszych i najbardziej poszkodowanych. Takich dzieci jak on musiało być pełno, a to można wykorzystać. Czy jest to etyczne, moralne? Bardzo wątpliwe. Souh jednak wiedział, że musiał użyć wszystko to, co ma. Każde zagranie było dozwolone, gdy chodziło o przetrwanie.
- Wiedziałem, że się dogadamy. - uśmiechnął się Souh, trochę złowieszczo, niczym jakiś złoczyńca ze znanych filmów szpiegowskich. Splunął na swoją rękę, a następnie uścisnął dłonią dłoń chłopaczka. Wielu by pomyślało, że to obrzydliwe. Podczas swojego pobytu w Hanie czerwonowłosy jednak miał okazję dotykać, być może nawet jeść, rzeczy o dużo gorszej konsystencji. Gdy jednak zbliżył się bardziej do dzieciaka poczuł odór z ust, któremu wyjątkowo udało się wykrzywić twarz genina
- Nie ma dla mnie znaczenia, kto się tam znajduje. Weź kasę i nikomu ani słowa. - stwierdził Souh wyciągając mieszek pieniędzy, w którym odliczył 300 Ryo i rzucił chłopaczkowi. Potem nie pozostało mu nic innego niż skierować się razem z nim w odpowiednim kierunku. Usługa była droga, ale wydawała się dużo bezpieczniejsza niż siłowe zmuszanie dzieciaka do współpracy.
Idąc w stronę odpowiedniej ulicy Souh rozglądał się wszędzie dookoła szukając możliwych ścieżek ucieczki oraz innych możliwości kamuflażu, gdyby coś poszło nie po jego myśli i musiałby się ewakuować. "Jeśli mamy wyjść stąd cało, to musimy współpracować. Jeśli widzisz jakieś opcje awaryjne, to daj znać, albo przynajmniej zapamiętaj. Już dawno nie byłem w takiej dupie." powiedział w myślach do swojej towarzyszki. Orion była jego "dodatkową" parą oczu, dodatkowymi procesami myślowymi, których jemu mogło zabraknąć w czasie akcji przez nadmiar emocji i adrenaliny. Chciał móc na niej polegać. Chciał nie być wreszcie sam w tym wszystkim. Szczególnie w okolicy tak obskórnej jak ta. Wszędzie pajęcze sieci, dzielnica do której nie chcą się zbliżać nawet żebracy. Nic tutaj nie wróżyło dobrze. Tym bardziej się zląkł, gdy zobaczył, gdzie też musiał się skierować. "Przecież to jest jakaś jebana forteca. Nie chciałbym tego infiltrować nawet gdybym potrafił być całkowicie niewidzialny." westchnął znów do Orion starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Z rozmyślań wyrwał go jednak dzieciak. Souh schował się z nim nieco w bok, żeby nikt nie widział jak wręcza mu pieniądze.
- Dobra. Spisałeś się. Masz kasę i nikomu ani słowa. - powiedział najzwyczajniej i odliczył 300, a potem nawet dodał kolejną stówkę i podał chłopaczkowi. - A teraz razem wrócimy tam skąd przyszliśmy, ale nieco inną drogą. Przy okazji sprawdź na tym swoim kradzionym zegarku, która jest godzina, bo jestem umówiony na spotkanie. - dodał po krótkiej chwili. Musiał wrócić po swój towar, żeby móc dostać się do rezydencji. Nie podlegało to żadnej wątpliwości. Miał jeszcze chwilę czasu, więc powinien zdążyć akurat w czas. "Nieciekawie to wyglądała moja ucieczka z Nichibotsu. Tutaj to wygląda przerażająco." westchnął. Pamiętał jak dziś uciekanie tajnymi ścieżkami, które znał on, ale niewielu innych. Tutaj jednak nie wiedział absolutnie nic. Był pośrodku niczego, z żadną ilością informacji oraz z zerowym pojęciem, o tym co właściwie powinien zrobić. Planem było cofnąć się po wóz i postarać się przyjechać tutaj o odpowiedniej godzinie z towarem. Wszystko inne będzie musiał robić "na żywioł", bo planowanie na nic mu się tu nie zda. Nawet jeśli pozna warty itd. Z zewnątrz nie mógł dowiedzieć się za wiele.