Githos Part
Pomogła? Nie pomogła? Prawdopodobnie nie stanowiło to czegoś, co szło stwierdzić patrząc czy nawet słuchając Githosa, w środku którego zapewne trwało zacięte starcie. Zrobił dobrze? Niedobrze? Nic, co można by obecnie ocenić, co też sama wspomniała. Z tym też zdawał się zgadzać szczur siedzący obok Kuramy, zaś na zacytowane przez niego słowa jego mistrza - przytaknęła mu głową. Jakkolwiek jej relacja z Wiewiórką nie była napięta, nie szło nie znaleźć racji w rzuconym stwierdzeniu. Ostatnie pytanie zaś? Spodziewała się prostego tak lub nie, a dostała odpowiedź, na którą spojrzała zbita z tropu na wielkiego gryzonia. Była dziwna, huh? To nie tak, że nagle był pierwszą osobą, która zdawała się mieć wobec niej podobną opinię. Nic jednak nie mówiła, dając mu kontynuować w spokoju i zebrać myśli, zaś im dłużej tłumaczył i opowiadał, tym stopniowo kącik jej ust podnosił się do delikatnego, ciut rozbawionego uśmiechu. Tak jakby... była dziwna, ale nie wydawało się, by było to dla Githosa problem. Miło. Ten jednak lekko stopniał, kiedy ten przeszedł na temat swojego mistrza oraz tego, jak w ogóle Cienie były postrzegane przez tutejszych, aż w końcu podzielił się swoją wizją rozwiązania tego dziwnego problemu, jaki to zaistniał pomiędzy ich dwójką, a szczurzą bracią. Wizją, na którą Kurama ostatecznie pokręciła głową.
- Githos-san, pamiętasz jak mówiłam o tym, że wartość towaru to coś, co określa nabywca? Lubię moje życie. Ma dla mnie ogromną wartość. Moje człowieczeństwo, część wspomnień, zdrowie, wszystkie te mniej przychylne spojrzenia - wszystko to cena, którą zapłaciłam i dalej za nie płacę. I wiedząc, jak ciekawe będzie dalsze podróżowanie, w jakie miejsca zajdę i kogo spotkam, zapłaciłabym ją ponownie. Dla twojego Mistrza jednak, moje życie, które tak sobie cenię, jest bezwartościowe. Właściwie jest czymś, co należałoby zakończyć. - zrobiła krótszą przerwę, jakby wróciły do niej pewnie słowa rzucone przez gryzonia. Pokręciła jednak delikatnie głową ponownie uśmiechając się delikatnie. - Ciężko jest mi mieć mu to za złe. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób zniszczeni życiem. Niektórzy od urodzenia jak ja, a niektórzy przez Cienie jak twój Mistrz... i chyba też trochę ja? Jeśli taka rozmowa miałaby mieć sens, pierw twój Mistrz i cała rada potrzebowałaby dowodu na to, że reprezentuję sobą jakąś wartość. Tego nie osiągnę jedynie słowami. Zwłaszcza, że jak to powiedziałeś, mimo wszystko jestem... dziwna, tak. Obawiam się, że nie tylko na szczurze standardy.
Uśmiechnęła się pogodnie do Githosa, zdecydowanie nie mając mu za złe podobnej opinii. Była dziwna czy nie, ciężko stwierdzić. Nie była szczególnie pewna, czym to się w pełni objawia i jeśli miałaby oceniać - dziwnymi nazwałaby wszystkich innych, w mniejszym bądź mniejszym stopniu. Bo byli inni, chociaż Kuramie to w żadnym wypadku nie przeszkadzało. Ba! Nie zwracała na to uwagi. Ale to Waku, a reszta?
- Tam, skąd pochodzę, dzieci były dość... nieśmiałe, jakbym miała ocenić. Raczej mnie unikały, a jak nie unikały, to całkiem łatwo było o jakieś wypadki. Z niczyjej winy zapewne, tak wychodziło. W końcu skończyło się na tym, że przez ponad dwadzieścia lat nie miałam szczególnie przyjaciół. Z wyjątkiem Kuraty i Karuty, rzecz jasna - te dwa byty, o których wspominałam, że nie mają swojego ciała. Więc nawet jeśli nie byłam w stanie do końca znaleźć się w towarzystwie, nie miałam szczególnie czasu by się smucić, bo zawsze byli obok. Na długo przed Baibai, Cieniami i całą resztą. Shikō uważa, że są jedynie wytworem mojej wyobraźni, ale nie wiem czy to jedynie przez to, że sam ich nie widzi, czy przez... hmm... Powiedzmy, że urodziłam się z całkiem kruchą psychiką? Tak to chyba nazwał. Kto wie, może to przez to jestem... um... taka? W sensie, dziwna.
Cokolwiek to nie oznaczało, bo dla niej samej, była raczej normalna. Z kilkoma bonusami oczywiście pod postacią Saby czy Zbyszka, jednak czy rzeczywiście wybijała się aż nadto?
- Shikō z kolei był do zawsze uczony, by nie mieć przyjaciół. Żeby liczyć tylko na siebie i na nikogo innego. Że poleganie na innych to błąd. Myślę też, że przez to może też trochę uważać, że skoro nikogo nie potrzebuje, nie musi się również nikim przejmować. A jednak miałabym całkiem spory problem, by uznać go za zupełnie obojętnego na innych. Sam fakt, że dalej tu jestem, jest niejako chyba dowodem na to, że nie jest. Ani obojętny, ani stricte zły. Zwyczajnie... jest jaki jest. Tak był wychowywany. Czy to dobrze, czy źle, sama nie wiem. Ale nie lubię tego. Tego... wmawiania komukolwiek, że lepiej będzie komuś samemu, bez nikogo obok, na kim można by choć trochę polegać i udawania, że to jest zupełnie w porządku. - oh, strasznie ją to mierziło i widać to było po grymasie, jaki to przebiegł po jej twarzy. Rozumiała rzecz jasna, co z czego wynika i jaki jest tego cel, jednak zupełnie gryzło się z jej wizją tego, jak rzeczy być powinny, by było chociaż minimalnie dobrze. I bycie samemu, kompletnie samemu, dobre nie było. - Właściwie jak tak teraz myślę, nawet jeśli nie zamierza nigdy uznać mnie za przyjaciółkę, ale kiedyś po tym wszystkim stwierdzi, że ostatecznie miał na kim chociaż oooodrobinkę polegać, to chyba będę kontent...?
Zmuszać go do koleżankowania się sensu nie było. Tak.. po prostu. Właściwie nie miało też większego znaczenia, jak by ją finalnie nazywał tak długo, jak był wobec niej taki jaki był. Nawet jeśli bycie miłym nie było jego forte, to przynajmniej mogła chyba śmiało założyć, że był szczery. A jeśli jego szczerość miała objawiać się w poświęcaniu jej nieco uwagi czy traktowania z całą swoją kolekcją schorzeń mentalnych i fizycznych jak zwykłego człowieka, jakim w środku serduszka dalej była, to na dobrą sprawę nie miała szczególnie powodów do narzekań.
- Githos-san, gdy tylko stąd wyjdziemy myślę, że lepiej będzie, jeśli zwyczajnie wrócimy do siebie. Nie chcę problemów ani dla ciebie, ani dla twojego Mistrza czy całej tutejszej społeczności. Nie chcę też szczególnie problemów dla mnie czy Shikō. Bariera z powrotem stoi i myślę, że nawet jeśli nieco ją uszkodzimy by z niej wyjść, sami dacie sobie z nią radę dużo lepiej. A co do Kage...um, tego wypuszczonego Cienia - nie obiecuję, że się go pozbędę czy zamknę. Nie mam ku temu żadnego powodu zwłaszcza po tym, jak mnie potraktował. Ale jeśli na niego znowu trafię, może dowiem się dość, by w razie możliwości oszczędzić wam ponownego spotkania z nim czy jego braćmi.
Chyba rozwiązałoby to problemy wszystkich, dosłownie. Co prawda sprawiłoby to też, że cały pierwotny plan Wakuri nie dojdzie do skutku, jednak bywało i tak. Co się dowiedziała i wyniosła z tego miejsca, to jej - bez względu na to, czy zaskarbi sobie dość zaufania tutejszej społeczności nim uda im się utorować sobie drogę z powrotem do Podziemi. Zero zmartwień dla Githosa, jaki nie będzie musiał stawać po żadnej ze stron konfliktu. To na pewno! Bo konfliktu nie będzie, jeśli jedna jego strona nagle zniknie.
- Githos-san, pamiętasz jak mówiłam o tym, że wartość towaru to coś, co określa nabywca? Lubię moje życie. Ma dla mnie ogromną wartość. Moje człowieczeństwo, część wspomnień, zdrowie, wszystkie te mniej przychylne spojrzenia - wszystko to cena, którą zapłaciłam i dalej za nie płacę. I wiedząc, jak ciekawe będzie dalsze podróżowanie, w jakie miejsca zajdę i kogo spotkam, zapłaciłabym ją ponownie. Dla twojego Mistrza jednak, moje życie, które tak sobie cenię, jest bezwartościowe. Właściwie jest czymś, co należałoby zakończyć. - zrobiła krótszą przerwę, jakby wróciły do niej pewnie słowa rzucone przez gryzonia. Pokręciła jednak delikatnie głową ponownie uśmiechając się delikatnie. - Ciężko jest mi mieć mu to za złe. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób zniszczeni życiem. Niektórzy od urodzenia jak ja, a niektórzy przez Cienie jak twój Mistrz... i chyba też trochę ja? Jeśli taka rozmowa miałaby mieć sens, pierw twój Mistrz i cała rada potrzebowałaby dowodu na to, że reprezentuję sobą jakąś wartość. Tego nie osiągnę jedynie słowami. Zwłaszcza, że jak to powiedziałeś, mimo wszystko jestem... dziwna, tak. Obawiam się, że nie tylko na szczurze standardy.
Uśmiechnęła się pogodnie do Githosa, zdecydowanie nie mając mu za złe podobnej opinii. Była dziwna czy nie, ciężko stwierdzić. Nie była szczególnie pewna, czym to się w pełni objawia i jeśli miałaby oceniać - dziwnymi nazwałaby wszystkich innych, w mniejszym bądź mniejszym stopniu. Bo byli inni, chociaż Kuramie to w żadnym wypadku nie przeszkadzało. Ba! Nie zwracała na to uwagi. Ale to Waku, a reszta?
- Tam, skąd pochodzę, dzieci były dość... nieśmiałe, jakbym miała ocenić. Raczej mnie unikały, a jak nie unikały, to całkiem łatwo było o jakieś wypadki. Z niczyjej winy zapewne, tak wychodziło. W końcu skończyło się na tym, że przez ponad dwadzieścia lat nie miałam szczególnie przyjaciół. Z wyjątkiem Kuraty i Karuty, rzecz jasna - te dwa byty, o których wspominałam, że nie mają swojego ciała. Więc nawet jeśli nie byłam w stanie do końca znaleźć się w towarzystwie, nie miałam szczególnie czasu by się smucić, bo zawsze byli obok. Na długo przed Baibai, Cieniami i całą resztą. Shikō uważa, że są jedynie wytworem mojej wyobraźni, ale nie wiem czy to jedynie przez to, że sam ich nie widzi, czy przez... hmm... Powiedzmy, że urodziłam się z całkiem kruchą psychiką? Tak to chyba nazwał. Kto wie, może to przez to jestem... um... taka? W sensie, dziwna.
Cokolwiek to nie oznaczało, bo dla niej samej, była raczej normalna. Z kilkoma bonusami oczywiście pod postacią Saby czy Zbyszka, jednak czy rzeczywiście wybijała się aż nadto?
- Shikō z kolei był do zawsze uczony, by nie mieć przyjaciół. Żeby liczyć tylko na siebie i na nikogo innego. Że poleganie na innych to błąd. Myślę też, że przez to może też trochę uważać, że skoro nikogo nie potrzebuje, nie musi się również nikim przejmować. A jednak miałabym całkiem spory problem, by uznać go za zupełnie obojętnego na innych. Sam fakt, że dalej tu jestem, jest niejako chyba dowodem na to, że nie jest. Ani obojętny, ani stricte zły. Zwyczajnie... jest jaki jest. Tak był wychowywany. Czy to dobrze, czy źle, sama nie wiem. Ale nie lubię tego. Tego... wmawiania komukolwiek, że lepiej będzie komuś samemu, bez nikogo obok, na kim można by choć trochę polegać i udawania, że to jest zupełnie w porządku. - oh, strasznie ją to mierziło i widać to było po grymasie, jaki to przebiegł po jej twarzy. Rozumiała rzecz jasna, co z czego wynika i jaki jest tego cel, jednak zupełnie gryzło się z jej wizją tego, jak rzeczy być powinny, by było chociaż minimalnie dobrze. I bycie samemu, kompletnie samemu, dobre nie było. - Właściwie jak tak teraz myślę, nawet jeśli nie zamierza nigdy uznać mnie za przyjaciółkę, ale kiedyś po tym wszystkim stwierdzi, że ostatecznie miał na kim chociaż oooodrobinkę polegać, to chyba będę kontent...?
Zmuszać go do koleżankowania się sensu nie było. Tak.. po prostu. Właściwie nie miało też większego znaczenia, jak by ją finalnie nazywał tak długo, jak był wobec niej taki jaki był. Nawet jeśli bycie miłym nie było jego forte, to przynajmniej mogła chyba śmiało założyć, że był szczery. A jeśli jego szczerość miała objawiać się w poświęcaniu jej nieco uwagi czy traktowania z całą swoją kolekcją schorzeń mentalnych i fizycznych jak zwykłego człowieka, jakim w środku serduszka dalej była, to na dobrą sprawę nie miała szczególnie powodów do narzekań.
- Githos-san, gdy tylko stąd wyjdziemy myślę, że lepiej będzie, jeśli zwyczajnie wrócimy do siebie. Nie chcę problemów ani dla ciebie, ani dla twojego Mistrza czy całej tutejszej społeczności. Nie chcę też szczególnie problemów dla mnie czy Shikō. Bariera z powrotem stoi i myślę, że nawet jeśli nieco ją uszkodzimy by z niej wyjść, sami dacie sobie z nią radę dużo lepiej. A co do Kage...um, tego wypuszczonego Cienia - nie obiecuję, że się go pozbędę czy zamknę. Nie mam ku temu żadnego powodu zwłaszcza po tym, jak mnie potraktował. Ale jeśli na niego znowu trafię, może dowiem się dość, by w razie możliwości oszczędzić wam ponownego spotkania z nim czy jego braćmi.
Chyba rozwiązałoby to problemy wszystkich, dosłownie. Co prawda sprawiłoby to też, że cały pierwotny plan Wakuri nie dojdzie do skutku, jednak bywało i tak. Co się dowiedziała i wyniosła z tego miejsca, to jej - bez względu na to, czy zaskarbi sobie dość zaufania tutejszej społeczności nim uda im się utorować sobie drogę z powrotem do Podziemi. Zero zmartwień dla Githosa, jaki nie będzie musiał stawać po żadnej ze stron konfliktu. To na pewno! Bo konfliktu nie będzie, jeśli jedna jego strona nagle zniknie.
Domek Part
Tak, to była zdecydowanie interesująca diorama w lodzie. Absolutnie. W każdym razie, wracając do rzeczy bardziej aktualnych - kwestia notatek zeszła na dalszy plan, bardziej skupiona na Narze, jaki to obudził się z drzemki. Zdecydowanie to, co robiła przez cały ten czas Kurama, zdawało się niezbyt emocjonujące dla niego samego, co raczej stwierdziła po jego reakcji niż po czymkolwiek więcej. Co ważniejsze jednak: wyglądało na to, że ten rzeczywiście czuje się już lepiej niż przedtem, na co odpowiedziała mu zadowolona prostym kiwnięciem głową. Zaraz po tym skupiła się bardziej na nagłych tłumaczeniach, przez które mimowolnie spojrzała pierw ku kręgowi, do którego zdawał się nagle odnosić. Znaczy... Tak, chciała pomoc z notatkami. Ale z konkretnymi fragmentami, nie koniecznie z samym kręgiem. Z drugiej strony nie mogła powiedzieć, że wyjaśnienia kapelusznika nie robiły wrażenia, bo robiły. I to zdecydowanie była wiedza, jaka mogła przydać się chociażby później. Tylko... Ale jak to go próbował? Spojrzała na niego z drobnym niedowierzaniem. Ale... Czy... Ehh...
- Zaczynam mieć podejrzenia, że w naszej skromnej grupie mogą być jednak tą bardziej normalną.
Skwitowała spokojnie zupełnie ignorując fakt, że ją samą kusiło sprawdzić, co się stanie po jego uruchomieniu. Tak naprawdę kusiło. Różnica jednak była taka, że Wakuri postanowiła poczekać chociażby do momentu, aż Shikō wstanie z drzemki! A Shikō na Wakuri nie poczekał, o! Wnioski nasuwały się same. A wnioski były takie, że gdyby postawić ich dwójkę obok dużego, czerwonego przycisku ze świeżo wymalowaną tabliczką PRZYCISK KOŃCA ŚWIATA, NIE DOTYKAĆ, to farba na niej nie zdążyłaby nawet wyschnąć.
- Wydaje mi się, że nie do końca rozumiem. Znaczy rozumiem, tak mniej więcej, ale o co dokładnie chodzi z tymi paktami? Ciągle ktoś coś mówi o jakiejś współpracy, zwierzętach paktowych i ich przywoływaniu, ale jak to właściwie działa?
Gubiła się w tym już trochę, jednak ogólny koncept zdawała się łapać. Były zwierzątka, była współpraca. Coś takiego. Ale jak to działało, na czym dokładnie polegało? Czuła się jak w środku rozmowy, gdzie każdy wie, o czym druga strona mówi, podczas gdy Wakuri zostawało jedynie próbować wyciągnąć coś z informacji, jakie były rzucane.
- Poza tym, skoro to coś związanego z Ninjutsu... - zaczęła, po czym sięgnęła po jedne z notatek, gdzie znalazła wcześniej informacje o tejże dziedzinie, po czym otworzyła je na odpowiedniej stronie - Byłbyś w stanie powiedzieć, czy cokolwiek jest tu napisane, ma jakiekolwiek odniesienie do Cieni, przywoływania czy kręgu?
Mogły to być bardzo luźne informacje albo nawet typowy wstęp do tematu, jaki takiemu laikowi jak Kurama wiele nie mówił. Ale zawarte informacje mogły mieć też jakieś większy cel i stanowić punkt wyjścia do tego, o czym traktowały resztki zapisów. Z resztą znajdziek póki co jednak się wstrzymała. Nie chciała zarzucać go ledwo po wstaniu tysiącem rzeczy, jednak skoro temat kręgu i tak wypłynął, mogła chociaż z nim spróbować.
Jej zaufanie do lodu kończyło się na wspomnieniu rany, jaka to bardzo nie chciała się goić. Nic więc dziwnego, że wolała się upewnić, że z Narą wszystko jest w należytym porządku. Ten jednak zdecydowanie nie chciał współpracować, co mogła śmiało stwierdzić po tym, jak zbił jej rękę w bok, a na co ta jedynie przyjrzała mu się ciut podejrzliwie. Gorączki chyyba nie miał. A jeśli miał? A co, jeśli będzie mieć? Hm. Zdecydowanie wypadało go poobserwować, a w międzyczasie przejść do innych wątków. Na przykład nici. Mały fascynujący temat, jednak doceniała chęć pomocy z dylematem, jaki miała. Inna sprawa, że sugestia Shikō raczej wiązała się z drobnym zawodem, aniżeli czymkolwiek innym.
- Tak, mogę zrobić je z cienia. Tak samo jak kurtkę i szalik, jakie masz na sobie. Zajmie to nawet mniej czasu niż skórowanie całego szczura. Tylko widzisz, Shikō, to nie do końca rozwiązuje pewien istotny problem. Nie wiemy, ile czasu spędzimy w tym miejscu. Jeśli więcej, niż jest nam to na rękę, w którymś momencie sama będę musiała przespać się i odzyskać siły. Śpiąc zaś, nie będę w stanie utrzymać wszystkich tych cienistych tworów. Githos ma własne futro, jakie chroni go przed chłodem. Ja tymczasem powinnam w stanie wyciągnąć co trzeba dla siebie ze zwojów. Ale ty? Nie chcę zostawiać cię na kilka godzin zupełnie bez niczego. Nici z cienia nie nadadzą się do tego, do czego ich potrzebuję. Pooowiedzmy jednak, że mogę mieć z czego je zrobić. Tak jakby.
Cokolwiek chodziło jej po głowie, nie był to chyba pomysł, do którego była bardzo przekonana. Tak może na 70% zamiast na 100%. Koniec końców potrzebowała do tego jedynie bardzo długiego włókna, tak? Ojejku jej. Nie podejrzewała, że na tak prostej wędrówce przez Podziemia znajdzie się w sytuacji, gdzie naprawdę musiała się namyśleć i nakombinować przy całkiem prostych rzeczach. A i tak mogła być w gorszej sytuacji, na przykład bez własnego ekwipunku. Podała termos, a zaraz po tym też i mapę. Trochę liczyła na to, że będzie umiał ją obsłużyć, jednak jeśli nie - weźmie ją z powrotem, rozwinie i pokrótce opisałaby, jak działa. Nic jednak nie mówiła, dając mu wpierw samemu zapoznać się ze wszystkim.
Problemów zaś przybywało. Pomijając kwestię tego, co zrobić, by Shikō przez przypadek na śmierć im tu nie zamarzł, to właśnie przybył bardzo duży szczur, jaki definitywnie był głodny. I tutaj już naprawdę ciężko było wpaść na coś bardziej błyskotliwego, aniżeli zamyślona wbić wzrok w duży brzuszek Githosa, a następnie wyciągnąć ze zwoju resztę prowiantu. Ten podzieliła cały równo pomiędzy Githosa, a Nare. Typowe pół na pół, część Githosa przesuwając bliżej niego.
- Spróbuj nie zjeść wszystkiego na raz. Musi nam to starczyć na... um, trochę, tak sądzę. Weź ile potrzebujesz, a resztę schowam do osobnego zwoju. Hm... Sam też chyba powinieneś coś zjeść.
Zerknęła na mężczyznę obok, jednak prócz rzuceniem prostej sugestii, nic więcej nie robiła. Gdyby też stwierdził, że zajmie się tym później, schowałaby jego część do osobnego zwoju, niż część Githosa. Albo nawet to, co zostanie. Bo jak Githos mógł się rozpędzić i zjeść cały zapas na raz, tak raczej nie spodziewała się czegoś podobnego po Shikō.
- Zaczynam mieć podejrzenia, że w naszej skromnej grupie mogą być jednak tą bardziej normalną.
Skwitowała spokojnie zupełnie ignorując fakt, że ją samą kusiło sprawdzić, co się stanie po jego uruchomieniu. Tak naprawdę kusiło. Różnica jednak była taka, że Wakuri postanowiła poczekać chociażby do momentu, aż Shikō wstanie z drzemki! A Shikō na Wakuri nie poczekał, o! Wnioski nasuwały się same. A wnioski były takie, że gdyby postawić ich dwójkę obok dużego, czerwonego przycisku ze świeżo wymalowaną tabliczką PRZYCISK KOŃCA ŚWIATA, NIE DOTYKAĆ, to farba na niej nie zdążyłaby nawet wyschnąć.
- Wydaje mi się, że nie do końca rozumiem. Znaczy rozumiem, tak mniej więcej, ale o co dokładnie chodzi z tymi paktami? Ciągle ktoś coś mówi o jakiejś współpracy, zwierzętach paktowych i ich przywoływaniu, ale jak to właściwie działa?
Gubiła się w tym już trochę, jednak ogólny koncept zdawała się łapać. Były zwierzątka, była współpraca. Coś takiego. Ale jak to działało, na czym dokładnie polegało? Czuła się jak w środku rozmowy, gdzie każdy wie, o czym druga strona mówi, podczas gdy Wakuri zostawało jedynie próbować wyciągnąć coś z informacji, jakie były rzucane.
- Poza tym, skoro to coś związanego z Ninjutsu... - zaczęła, po czym sięgnęła po jedne z notatek, gdzie znalazła wcześniej informacje o tejże dziedzinie, po czym otworzyła je na odpowiedniej stronie - Byłbyś w stanie powiedzieć, czy cokolwiek jest tu napisane, ma jakiekolwiek odniesienie do Cieni, przywoływania czy kręgu?
Mogły to być bardzo luźne informacje albo nawet typowy wstęp do tematu, jaki takiemu laikowi jak Kurama wiele nie mówił. Ale zawarte informacje mogły mieć też jakieś większy cel i stanowić punkt wyjścia do tego, o czym traktowały resztki zapisów. Z resztą znajdziek póki co jednak się wstrzymała. Nie chciała zarzucać go ledwo po wstaniu tysiącem rzeczy, jednak skoro temat kręgu i tak wypłynął, mogła chociaż z nim spróbować.
Jej zaufanie do lodu kończyło się na wspomnieniu rany, jaka to bardzo nie chciała się goić. Nic więc dziwnego, że wolała się upewnić, że z Narą wszystko jest w należytym porządku. Ten jednak zdecydowanie nie chciał współpracować, co mogła śmiało stwierdzić po tym, jak zbił jej rękę w bok, a na co ta jedynie przyjrzała mu się ciut podejrzliwie. Gorączki chyyba nie miał. A jeśli miał? A co, jeśli będzie mieć? Hm. Zdecydowanie wypadało go poobserwować, a w międzyczasie przejść do innych wątków. Na przykład nici. Mały fascynujący temat, jednak doceniała chęć pomocy z dylematem, jaki miała. Inna sprawa, że sugestia Shikō raczej wiązała się z drobnym zawodem, aniżeli czymkolwiek innym.
- Tak, mogę zrobić je z cienia. Tak samo jak kurtkę i szalik, jakie masz na sobie. Zajmie to nawet mniej czasu niż skórowanie całego szczura. Tylko widzisz, Shikō, to nie do końca rozwiązuje pewien istotny problem. Nie wiemy, ile czasu spędzimy w tym miejscu. Jeśli więcej, niż jest nam to na rękę, w którymś momencie sama będę musiała przespać się i odzyskać siły. Śpiąc zaś, nie będę w stanie utrzymać wszystkich tych cienistych tworów. Githos ma własne futro, jakie chroni go przed chłodem. Ja tymczasem powinnam w stanie wyciągnąć co trzeba dla siebie ze zwojów. Ale ty? Nie chcę zostawiać cię na kilka godzin zupełnie bez niczego. Nici z cienia nie nadadzą się do tego, do czego ich potrzebuję. Pooowiedzmy jednak, że mogę mieć z czego je zrobić. Tak jakby.
Cokolwiek chodziło jej po głowie, nie był to chyba pomysł, do którego była bardzo przekonana. Tak może na 70% zamiast na 100%. Koniec końców potrzebowała do tego jedynie bardzo długiego włókna, tak? Ojejku jej. Nie podejrzewała, że na tak prostej wędrówce przez Podziemia znajdzie się w sytuacji, gdzie naprawdę musiała się namyśleć i nakombinować przy całkiem prostych rzeczach. A i tak mogła być w gorszej sytuacji, na przykład bez własnego ekwipunku. Podała termos, a zaraz po tym też i mapę. Trochę liczyła na to, że będzie umiał ją obsłużyć, jednak jeśli nie - weźmie ją z powrotem, rozwinie i pokrótce opisałaby, jak działa. Nic jednak nie mówiła, dając mu wpierw samemu zapoznać się ze wszystkim.
Problemów zaś przybywało. Pomijając kwestię tego, co zrobić, by Shikō przez przypadek na śmierć im tu nie zamarzł, to właśnie przybył bardzo duży szczur, jaki definitywnie był głodny. I tutaj już naprawdę ciężko było wpaść na coś bardziej błyskotliwego, aniżeli zamyślona wbić wzrok w duży brzuszek Githosa, a następnie wyciągnąć ze zwoju resztę prowiantu. Ten podzieliła cały równo pomiędzy Githosa, a Nare. Typowe pół na pół, część Githosa przesuwając bliżej niego.
- Spróbuj nie zjeść wszystkiego na raz. Musi nam to starczyć na... um, trochę, tak sądzę. Weź ile potrzebujesz, a resztę schowam do osobnego zwoju. Hm... Sam też chyba powinieneś coś zjeść.
Zerknęła na mężczyznę obok, jednak prócz rzuceniem prostej sugestii, nic więcej nie robiła. Gdyby też stwierdził, że zajmie się tym później, schowałaby jego część do osobnego zwoju, niż część Githosa. Albo nawet to, co zostanie. Bo jak Githos mógł się rozpędzić i zjeść cały zapas na raz, tak raczej nie spodziewała się czegoś podobnego po Shikō.