Zdecydowanie posiadając jakąkolwiek, sensowniejszą wiedzę, byłoby łatwiej nadążyć za jej towarzyszem. Pomijając bowiem pewne problemy w komunikacji, jakich domyślała się z resztą powodów, nie szło ukryć, że podczas całkiem prostej wymianie opinii dość łatwo było dostać znienacka czymś nowym. Czymś, czego koncept na dobrą sprawę rozumiała i gdyby było trzeba, pewnie dałaby radę zawiązać całkiem sensowną definicję podobnego pojęcia. Oczywiście nim okazałoby się, że nie bardzo jest w stanie zinterpretować go w kontekście rozmowy. Kiedy ten kończył myśl, definitywnie myśląc w ten czy inny sposób nad rzuconą propozycją, Kurama przechyliła delikatnie głowę, rozplatając częściowo splecione przed sobą ramiona. Wsparła brodę na uniesionej pięści, obserwując Shikō. Jak w pierwszym odruchu kusiło dopytać, czy nie ma czasem na myśli "stworzyć", a nie "przywołać", tak bardzo szybko z tego pomysłu widocznie zrezygnowała uznając, że gdyby faktycznie miał na myśli podobny proces - tak by go nazwał. Na dobrą sprawę więc odpowiedziała sobie sama na pytanie, jakie już prawie rzuciła w stronę Nary.
-
Nie jestem co prawda żadnym znawcą, ale czy do przyzwania czegokolwiek nie potrzebowałbyś czegoś, co wiązałoby cię z daną osobą? Albo istotą? Czegoś podobnego jak ta pieczęć do... - zacięła się nagle, znajdując się w tym niewygodnym momencie, kiedy dokładnie wiedziała, co miała na myśli. Wiedziała, do czego chce się odnieść. Ale za nic nie mogła sobie przypomnieć, jak dana rzecz się nazywała i kiedy tylko napotkała w umyśle kompletną pustkę, ponownie z resztą, jej poliki zrobiły się czerwone z całej frustracji, jaka w końcu ją zalała. To... naprawdę było problematyczne. Zwłaszcza, że była przekonana, że szukane słowo znała i pamiętała. A pomimo tego znalazła kolejną rzecz, przy której będzie musiała liczyć, że ktoś jej ją przypomni. Znowu. Niezadowolony grymas przemknął przez jej twarz, po czym wzięła głębszy wdech. Spokojnie, to z pewnością nic wielkiego. Nic, z czym w końcu czegoś nie zrobi, jakkolwiek bezradna czuła się w obliczu własnego problemu. No i poza tym, NA PEWNO wiedział, o co jej chodzi. Absolutnie. Prawda...? -
W każdym razie, Sukatsu zdawał się współpracować ze szczurami, ale jedynie tworzył techniką tą małą hordę. Znaczy... chyba?
Na bogów, nie miała pojęcia. Tyle co z rozmowy z Kageomą pamiętała, jak ten wspominał o armii toczącej się w stronę miasta i CHYBA, jeśli jakkolwiek dobrze tę wymianę pamiętała, to pytała tak, jakby to były jedyne szczury, jakie napotkała? Albo napotkali? Albo nie? Rozmowa zaczynała być męcząca. Nie irytująca sama w sobie, absolutnie. Fakt jednak, że co chwila potykała się o dziury we własnej pamięci jedynie bardziej uświadamiało ją w przekonaniu, że jednak chciała pamiętać. I to, że nie pamiętała, nawet nie było jej winą! Nie tego, że zwyczajnie miała domyślnie słabą pamięć. Albo była roztrzepana. Albo nie uważała. Albo źle dosłyszała. Powód zdawał się kompletnie poza zasięgiem jej rąk, robiąc z niej ponownie kogoś, kim we własnym mniemaniu nie była. A na domiar złego, ze wszystkich możliwych dysfunkcji, jakich dorobiła się w ostatnim tygodniu, ta jedna zdawała się szczególnie denerwować również jej przyjaciela.
-
Nie wydaje mi się, żebyśmy potrzebowali ich w tym momencie. Poza tym, możemy znaleźć inną metodę na ich rozszyfrowanie. Nie mniej sama próba brzmi dość... ciekawie? Z resztą, co złego mogłoby się stać? - zapytała, wracając powoli "do siebie" i nieco lekceważąco podchodząc do tematu. Ale jakże inaczej mogła, kiedy za przywoływanie Cieni miał by brać się ktoś, kto w mniemaniu dziewczyny zapewne był w stanie znaleźć rozwiązanie na każdą sytuację, jak i sama Kurama, która to w najgorszym razie mogła rzucić jedną czy drugą kulą ognia? Na przykład taką wielkości domu?
Zdecydowanie byłoby łatwiej, gdyby miała więcej własnej chakry, niż mniej. Miała jednak jej ograniczony zasób, dzięki inicjatywnie Kujahy oczywiście, a chociaż to również było coś, co śmiało Wakuri nazwać mogła problematycznym - zbyła dość szybko problem, uznając swoje obecne zasoby za i tak wystarczające. Wyzwanie jawiło się w nieco innej formie, aniżeli jej energia, i to na nim wolała się skupić. Zmieniła pierwszy symbol, a chociaż przyszło jej to z trudem i ten sam nie zmienił tyle, ile by chciała: uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z faktu, że w ogóle udało jej się zrobić z barierą cokolwiek. Kroczek do przodu wykonany! Teraz zaś? Mogła postawić kolejny, a wraz ze zmianą drugiego symbolu zdawała się zbliżać do efektów, o jakie jej chodziło. Tak... mniej więcej, bo nie do końca. Zdecydowanie zrobiło się cieplej. Przestała marznąć, a dłonie i poliki w końcu dostały okazję, by ponownie odtajać po spędzeniu czasu pod lodowym murem. I rzeczywiście, czując drobną zmianę w zranionym boku, rzuciła na nią okiem.
-
Więc taaak to działało.
Rzuciła sama do siebie, ciesząc się z faktu, że poharatanym bokiem nie będzie musiała się dłużej martwić, a i ten sam ma teraz możliwość dojść do siebie. Zaraz po tym też chwyciła za kołnierz peleryny oraz noszonej bluzki, odchylając go i wypuszczając ciężej powietrze. Było ciepło. Ale robiło się zdecydowanie za ciepło. Ojej. Zdecydowanie wypadałoby coś z tym zrobić, to też zerknęła raz jeszcze na barierę, przechyliła ponownie głowę, mruknęła coś pod nosem, po czym spojrzała na Shikō, kciukiem wskazując krąg symboli.
-
Śmiem twierdzić, że nie do końca idzie zgodnie z planem. - stwierdziła spokojnie, jakby wcale nie znajdowała się w nagrzewającym się stopniowo piekarniku. -
Wygląda na to, że cokolwiek chciałam, żeby oddziaływało jedynie na barierę, działa też na jej wnętrze. Z jednej strony bardzo miło, bo chyba mój bok zaczął się powoli zaleczać, ale z drugiej mniej. W każdym razie zgaduję, że to przez to. - wskazała na symbol "Jedności". I proszę, rozwiązała się chyba jego funkcja. -
Zakładając, że pozostałe słowa mają związek z ranami, miastem i temperaturą, hm... może "Obojętność" będzie pasowała tutaj. Odłączając samą barierę od stanu w środku niej.
Zasugerowała, zerkając na Nare i czekając na znak do działania. Albo opinię. Skoro chciał, by konsultowała to, co zamierzała zrobić - nie było chyba co się dziwić, że w przypadku natknięcia się na nieprzewidziany problem, rzeczywiście starała się wywiązać z obietnicy. Chyba, że jego prośba już nie obowiązywała...? W każdym razie jeśli nie miał nic do dodania, albo nawet uznałby, że na tym etapie Kurama ma sobie poradzić sama: przelałaby ponownie chakrę w barierę, zmieniając "Jedność" na "Obojętność". A że dalej nie miała pojęcia, na ile jej wizualizacje robią robotę - podobnie zamierzała sobie wyobrazić wnętrze bariery ze zdatną do życia temperaturą i... no, dość normalnymi, klasycznymi warunkami, jakich mogłaby się spodziewać po każdym jednym miejscu, jakie nie jest pod wpływem magicznej bariery zamieniającym opuszczone szczurze miasto we wnętrze mikrofali. Przy tym zaś, jak wcześniej, uważałaby na otoczenie. Niefortunnie byłoby dostać soplem czy czymkolwiek więcej, to też w razie potrzeby gotowa była przesunąć się w bezpiecznym kierunku.