Too... chyba nie do końca o to jej chodziło? Znaczy tak, bariery mogą sobie stać niepilnowane, ale to nie do końca o pilnowanie jej chodziło. Raczej o to, co miało być pilnowane... Chyba, żeby uznać za pilnującego Sukatsu siedzącego w środku, jednak nazywanie więźnia strażnikiem swojego więzienia... Brzmiało ładnie, w porządku, trochę poetycko nawet, ale to dalej chyba nie do końca odzwierciedlało stan rzeczy. Sukatsu definitywnie nie był chętny do dłuższego pobytu i chronienia tego miejsca niczym Cerber bram piekielnych. Pomimo drobnej konfuzji, przytaknęła mu jednak głową. Koniec końców też miał rację jakby nie spojrzeć, nawet jeśli zdawał się mówić o sytuacji z ciut innej perspektywy niż ta, jaką obrała Kurama. Ta z kolei przeszła do wyjaśnień, jakie przecież sama zaoferowała Githosowi! Mówiła i mówiła, aż w końcu ten poprosił o moment przerwy, jaki naturalnie postanowiła mu dać na przyswojenie sobie tego, co zostało powiedziane. Ten zaczął analizować, zaś gdy wspomniał o Hi no Kuni i samych górach, mimowolnie kiwnęła głową. Czy były za górami, to ciężko było powiedzieć z prostej przyczyny: nie miała pojęcia, gdzie są. Jeśli jednak założyć, jak to robiła od początku, że dalej są gdzieś w Baibai? Za górami, jak najbardziej, wszystko się zgadzało. To zaś świadczyło o tym, że tutejsze szczury musiały mieć jakieś pojęcie o świecie ludzi. Kiedy jednak doszedł do kwestii Sukatsu, jej wzrok zaczął ponownie swoją podróż pomiędzy Shikō, a Githosem, jaki z jakiegoś powodu widocznie się oburzył na słowa Nary, podczas gdy ona sama przez krótki moment zastanawiała się, o jakim konkretnie rodzaju paktu mowa. Chociaż... Kageoma mówił, że jest to chyba jakaś kraina paktu? Tak? Nie? Zdawało się to dalej wiązać z tym, jakoby Sukatsu współpracował ze szczurami i chyba wypadało zapytać o szczegóły tego wszystkiego nieco później.
-
Mam tylko szczerą nadzieję, że następnym razem nie wyjdą wokół tego większe niedogodności. Byłoby baardzo niefortunnie trafić wówczas na kogoś bardziej niebezpiecznego niż Sukatsu.
Rzuciła pół żartem, pół serio, jakby zupełnie nie zauważyła nagłego napięcia, jakie ów temat wywołał. Uśmiechnęła się przy tym delikatnie, podczas gdy kątem oka zerknęła ku Narze. Nie mniej w obecnej sytuacji ciężko było nie skupić się bardziej na ich dwójce, jakby przeczuwając, że zaraz może mieć miejsce coś niezbyt dobrego. Coś, co jednak nie doszło do skutku, przez co mogła powoli kontynuować opowieść do momentu, aż Wakuri nagle nie wyprostowała się zupełnie zaskoczona i, mówiąc wprost, ciut wystraszona krzykiem Karuty, ku której od razu zwróciła wzrok. Była gotowa, by doskoczyć do siostry Kuraty, jakiej definitywnie musiało stać się coś złego, jednak gdy w jednej chwili wydawało jej się, że widzi obok niej zirytowaną Sabe, w drugiej nie była pewna, czy ta faktycznie na moment wynurzyła się ze środka Kuramy, bowiem zupełnie bez słowa zniknęła tuż po tym niczym duch i tylko drobny ubytek chakry mógł świadczyć o tym, że nie była zwykłym przywidzeniem. Chyba, bo i tego nie była pewna, patrząc zdezorientowana na Kuratę pocieszającego siostrę. Przetarła oczy czując dalej, jak łomoczące ze stresu serce obija jej się o żebra, po czym ostrożnie wróciła do swojej poprzedniej pozycji, wciąż zerkając ku rodzeństwu. To... zdecydowanie było zbyt nagłe.
Specjalnie nie składała pieczęci szybko. Jakby składała szybko, Githos mógłby uznać, że też musi zrobić
coś szybko, cokolwiek sama nie robiła. Fakt więc, że i tak się zestresował, niewiele ją zdziwił. Szczęśliwie jednak chyba zrozumiał, co ta zamierza zrobić. Bardzo dobrze, bowiem byłoby bardzo niezręcznie, gdyby wyszło jakieś nieporozumienie tylko przez fakt, że chciała nieco bardziej pomóc Narze. Zdawał się znosić wcześniejsze zakucie w lód gorzej, niż Wakuri przebywanie przez dłuższy czas w całej tej kostnicy okryta jedynie kocem. Albo
aż kocem. No, w każdym razie starczyło go jedynie dobrze rozgrzać, prawda?
Rozmowa dalej trwała. Rozmowa, w której to więcej mówiła Wakuri, jaka chyba z ich duetu miała najmniej przeciw podobnemu rozwiązaniu. Koniec końców, jakby pominąć fakt, że propozycja wyjaśnienia wszystkiego wyszła właśnie od niej, kapelusznik nie uchodził w jej oczach za najbardziej wygadaną osobę. No, w większości przypadków bo, jak wiadomo, i od tej reguły bywały pewne wyjątki. Monolog dziewczyny dobiegł końca, zaś gdy tylko podsumowała
po swojemu obecne możliwości Shikō, pozwoliła sobie uśmiechnąć się jeszcze szerzej na jego reakcję. Nie oszukujmy się - co innego mogła? Była to kwestia i tak drugo-, jak nie trzeciorzędna w całej ich sytuacji. Wygrała czy przegrała, istotne było to, by jednak jakoś się stąd wydostać. Znajomość terenu chyba nie powinna nikogo dziwić. Miała chwile, by się rozejrzeć, chociaż i tak nie zrobiła tego na jakąś zadziwiająco wielką skalę. Większym zdziwieniem mogła być z kolei mapa, o jakiej sama z resztą zapomniała. Chociaż
zapomniała to też nie do końca dobre określenie. Ot, wyleciało jej z głowy, do czego ona właściwie miała w ogóle służyć. Uzupełnienie jej zdecydowanie byłoby dużym plusem. Czy było coś złego w poproszeniu o pomoc? Zapewne nie. Reakcja Githosa jednak pokazała, że może i jest szczurkiem o bardzo małym rozumku, ale nie AŻ TAK małym. Oh. Ojej. To... troszeczkę komplikowało. Na tyle, że spojrzała na szczura zaskoczona, jednak ostatecznie uśmiechnęła się pogodnie i kiwnęła głową.
-
Przyznam, że ciężko mi się temu dziwić. Kiedy się stąd wydostaniemy, mapa raczej potrzebna nam już nie będzie. Nie sądzę, byśmy mieli tu wracać i ponownie błądzić po miejscach okrytych podobnie złą sławą. Zniszczenie jej nie będzie problemem.
Stwierdziła spokojnie, jednocześnie przystając na propozycję. Jeśli więc takie były jego warunki i zamierzał pomóc z jej uzupełnieniem: dałaby znać co i jak, o ile nie chciałby tego zostawić
na później. Tym samym zerknęła znowu ku Narze.
-
Oh! Zdecydowanie więcej. Prawdopodobnie cała masa wliczając w to te, o których najpewniej nawet Githos i jego towarzysze nie mają pojęcia. To miejsce zdaje się dość zrujnowane, by oczekiwać przynajmniej kilku dodatkowych dróg, jakie powstały kiedyś przy okazji. Nie znając jednak dobrze miejsca, ciężko powiedzieć, gdzie ich szukać.
Osobiście spróbowałaby za mostem, skoro Kageoma został uwolniony. Właściwie... Tak. To brzmiało jak myśl. Sprawdzenie tego miejsca nieco bardziej mogło nie być złym pomysłem, chociaż ciężko powiedzieć, jak bardzo chcieli się śpieszyć. Na kwestię domu Sukatsu kiwnęła głową, nie chcąc podważać w tej kwestii kompetencji bardziej doświadczonego towarzysza. Z drugiej jednak... Czy to nie Wakuri znalazła ukryte pomieszczenie? Czy to nie Wakuri wpakowała się niczym Alicja z Krainy Czarów w bardzo podejrzanie wyglądające miejsce, pełne gadających gryzoni? Kusiło sprawdzić chociażby z czystej ciekawości, czy może faktycznie czegoś nie znajdzie.
Githos kodu nie kojarzył. Ciężko się dziwić. Na dobra sprawę nie miała nazbyt wysokich oczekiwań, to też widząc, że ten ni w ząb go nie rozumie, skinęła mu jedynie głową i schowała notatki z powrotem do torby. Zostawały dwa inne tropy, jakich teraz nie była w stanie sprawdzić. Tak długo jednak, jak o nich nie zapomni? Powinno być wszystko w należytym porządku. Koniec końców podjęto też jakiś plan działania. Bardzo prosty i mało skomplikowany, skupiający się na zwykłym odpoczynku i odzyskaniu sił, co w pierwszej chwili spotkało się z przechyleniem głowy Kuramy, gdy ta obserwowała Shikō. No tak, też powinien mieć chwilę by odsapnąć. Zwłaszcza, że wcześniej to ona załapała się na drzemkę! Kiwnęła mu głową, dalej jednak patrząc na niego ciut skonsternowana. No bo co miał na myśli
wieczorem? Skąd będą wiedzieć, że jest wieczór? To nie tak, że mieli tu cykl dnia i nocy biorąc pod uwagę, że byli chyba w... Kanale? Kanały raczej mają to do siebie, że są od ziemią. Nie nosiła też jako tako zegarka na nadgarstku, chociaż może znalazłaby coś w zwojach. Tylko w takim razie jaka godzina była teraz? No i skąd Githos, jakby też chciał się przejść, będzie wiedział, że to
już?
-
Nie wygodniej byłoby ci się po prostu położyć? Mam dwa koce i poduszkę. Mogę je z powrotem wyciągnąć. W twoim stanie spanie opartym plecami o zimną, kamienną ścianę nie brzmi najlepiej, jeśli miałabym oceniać.
Zasugerowała, obserwując z resztą uważnie Shikō. Coś ją gryzło w tym wszystkim. Jakby nie do końca rozumiała, czemu ten momentami robi to, co robi i chodziło o kompletne detale i niuanse pośród całkiem logicznych decyzji, aniżeli nie same. Może zwyczajnie nie przywykła do Nary, jaki czuje się trochę gorzej? Albo może była w tym wszystkim jakaś metoda, jakiej zwyczajnie nie widziała? Na wyjście Githosa nic nie powiedziała. Jeśli chciał wyjść i się przejść, miał do tego pełne prawo, to też jedynie odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. A ona? To zdecydowanie był cięższy temat. Nie miała szczególnie ochoty spać. Co więcej - spać nie powinna, jeżeli nie chciała, by wszystkie jej cieniste twory nagle przepadły. Utrzymanie ich podczas snu byłoby ciężkie. O ile niewykonalne. Co więcej czuła się zobowiązana, by jednak Shikō popilnować. Nie tylko przez to, że sam zadbał o to, by jej w trakcie drzemki nic się złego nie stało, ale przez fakt, że ten nie wydawał się być w najlepszej możliwej formie. Bariera znowu stała jak stała. Ostatnim razem potrzebowała mocno się nagimnastykować, by pozornie niewielka i niegroźna rana zaczęła się goić. Coś jej mówiło, że po byciu zamkniętym w lodowej kostce, dojście do siebie może nie być aż tak oczywiście proste, chociaż oczywiście miała nadzieję, że są to obawy kompletnie bezpodstawne, a ten po drobnym odpoczynku będzie jak nowy!
Dalej jednak miała MNÓSTWO czasu. Podejrzewała, że pewnie ten ma przed sobą jakieś kilka godzin snu, bo raczej nie podejrzewała, by 15 minut drzemki to było dokładnie to, co miał na myśli mówiąc o odpoczynku. Wypadało go jakoś spożytkować i tak jak siedzenie obok pilnując, by nic złego nie miało miejsca jak najbardziej było w planach, tak zdecydowanie można było spędzić go bardziej produktywnie. Zwłaszcza, że nawet jeśli Nara dał radę finalnie do niej dołączyć, źle by się czuła zrzucając praktycznie wszystko na jego barki, samej jedynie szwędając się gdzieś obok i udawając, że
coś robi.
Pierwsza i najbardziej oczywista rzecz, jaką należało zrobić póki Githosa nie było w pomieszczeniu, to wyciągnąć ostatni średni zwój, użyć na nim
Jigen Kioku no Chizu i zrobić na szybko kopię mapy. Jak? Zerkając na oryginał i próbując przenieść wszystko na drugi zwój, pierw skupiając się na ogólnym rozłożeniu dróg i, jeśli Githos dalej nie będzie wracał, spróbować przenieść część bądź wszystkie szczegóły. Kiedy mówiła, że nie będzie zupełnie problemu ze zniszczeniem mapy, w żadnym wypadku nie kłamała. Bo ją zniszczy. Dokładnie tę, którą pokazała wcześniej. Czy rzeczywiście mapa nie będzie im po tym potrzebna? Nie wiedziała. A skoro nie wiedziała, to warto było mieć kopię. Nawet bardzo ogólną, jaka dałaby możliwość połapać się później w otoczeniu. Po tym złożyłaby na szybko pieczęcie do
Kaen Bunshin no Jutsu wraz z
Genso Bunshin no Jutsu dajac mu 100 chakry. Cel? Wydać 60 chakry na
Magen: Kokoni Arazu no Jutsu, co by zwój po spojrzeniu wyglądał jak zwykły, pusty zwój, jakim był z resztą jeszcze chwilę temu. Tak oto zabezpieczony schowałaby na sam dół torby, w sposób, w jaki mogła do niego jednak w miarę sięgnąć celem naniesienia nowych informacji. Przez cały czas nasłuchiwałaby, czy nikt się nie zbliża (
Ulepszony Zmysł: Słuch i Refleks 12) i gdyby tylko okazało się, że Githos wraca: schowałaby wszystko szybko do toreb tak, by nie szło poznać, że cos tutaj robiła. Najlepiej w miarę cicho. Ile da radę zrobić, tyle da radę, a resztę najwyżej dokończy innym razem!
Na tym rzecz jasna nie zamierzała skończyć, w razie możliwości wprowadzając resztę planów w międzyczasie. Czy Githos wrócił, czy może dalej robił swoje, zamierzała stworzyć jeszcze trzy klony za pomocą
Kaen Bunshin no Jutsu, tym razem nie wzmacniając ich w żaden dodatkowy sposób. Każdemu po 100 chakry, wyjątkowo zwykłej, i w drogę. A gdzie? Jeden z nich powinien ruszyć w kierunku zawalonego mostu, gdzie wcześniej była bryła z zamkniętym weń Kageomą. Jeśli mogła rozejrzeć się tam z poziomu miasta - wybornie. Jeśli jednak wypadało pierw wdrapać się na kamienną półkę, jaką wcześniej kupowała z Sabą: nie zostałoby nic innego, jak skupić nieco chakry w nóżkach i spróbować po prostu wejść na górę po jakiejś pionowej powierzchni, jak chociażby wcześniej dostrzeżonym filarze. Następnie zaś? Popatrzyłaby za dalszą drogą lub, jeśli Githos poratował bardziej szczegółową mapą, ruszyłaby jeszcze dalej. Albo tam, gdzie na mapie widniałoby coś, co mogło zwiastować dalszą drogę. Nie zamierzała się jednak bardzo oddalać. Poniekąd przez to, że miała ograniczoną ilość chakry, a poza tym byłoby niefortunnie, gdyby obudziła nagle jakieś pradawne zło i sprowadziłaby je do miasta. Podobne zadanie miał klon numer dwa. Ten jednak miał pójść w stronę zawalonych schodów, a następnie wejść po ścianie do wejścia, jakie widziała po drugiej stronie patrząc od strony półki skalnej. Przejść się, rozejrzeć i jeżeli nie znajdzie nic interesującego, a droga będzie się ciągnąć i ciągnąć: wróci się i sprawdzi jeszcze tereny za miastem tak daleko, jak tylko będzie to w miarę możliwe i sensowne. Grunt, to nie wpakować się w kłopoty, zachować ostrożność i, co ważniejsze, wrócić do prawdziwej Wakuri, kiedy okaże się, że powoli kończy im się chakra. Krótki raport, update przez klony obu map, jakie zamierzała trzymać w torbie i na tym ich rola mogła zostać uznana za zakończoną.
No i był jeszcze klon numer trzy, a klon numer trzy miał iść i zrobić na przekór wszystkim, rozglądając się osobiście po domu Sukatsu. Bo tak, dalej była ciekawa, czy może znajdzie jakiś magiczny czerwony guzik, który może otworzy im jakieś magiczne przejście prowadzące poza miasto. Weszłaby ostrożnie, ponownie obstukując ściany, tupając co jakiś czas mocniej o podłogę, sprawdzając wszystkie możliwe półki, wyciągając częściowo każdą możliwą książkę. Odsuwając regały, krzesła, sofy, dywany obrazy... Definitywnie gdzieś coś musiało się jeszcze chować, z całą pewnością! Nie inaczej zrobiłaby na piętrze, o ile dom piętro posiadał, jeszcze bardziej sprawdzając pomieszczenie, jakie mogłoby wyglądać na sypialnię Sukatsu! Zamierzała wyciągnąć każdą metodę znaną z książek, jaka mogłaby pomóc z lokalizacją tego, co Nara mógł zwyczajnie przeoczyć. Nie dlatego, że się na szukaniu nie znał, bo pewnie się znał, ale zwyczajnie przez to, że nie był Waku. Tak jak inne klony też, ten miał za zadanie wrócić, gdy tylko zacznie kończyć mu się chakra. Nie mniej wrócić miałby też, gdyby rzeczywiście znalazłby coś nietypowego i ciekawego. Jeśli zaś nie wróci wcale? To pewnie tym bardziej stałoby się coś, co wymagałoby wstąpienia w progi tutejszego złoczyńcy numer jeden raz jeszcze.
Oryginał też nie zamierzał po prostu siedzieć na warcie niczym pies, chociażby przez to, że byłoby to absolutnie nudne. Znaleźli się w nowym budynku, jaki może warto było sprawdzić. Przed tym jednak rozejrzałaby się za jakimiś meblami, najlepiej drewnianymi i suchymi. Może krzesło. Może stolik. Chciała zrobić podobne ognisko, jak w domu Sukatsu, co by Shikō nie zmarzł, jak tylko zgasi własną technikę. A zgasić ją prędzej czy później powinna, bowiem utrzymywanie jej przez kilka godzin nie brzmiało jak coś, co mimo wszystko chciała praktykować w świetle lepszych opcji. Może nawet byłyby w takim stanie, że łatwo byłoby je połamać bez używania dużej ilości siły i budzenia przy tym Nary? Jeśli jednak nie, to sama możliwość użycia czegoś jako podpałki w zupełności jej starczy, starając się rozpalić ognisko w miarę bezpiecznej odległości. Po tym zaś rozejrzałaby się po samym budynku i, w ślad za klonem numer trzy, przejrzałaby półki, szuflady i pomieszczenia generalnie. Nie tylko chciała dowiedzieć się, jako co tenże mógł służyć, ale warto było zebrać przedmioty, jakie na dobrą sprawę mogą okazać się użyteczne podczas ich pobytu tutaj. Cały czas jednak starałaby się mieć Shikō w zasięgu wzroku. Na wszelki wypadek rzecz jasna. Dalej nie była pewna, czy jest oby na pewno w dobrym stanie po ostatnich zmaganiach z Githosem i jego mistrzem. Tak jak też nie podejrzewała nagłego niebezpieczeństwa znikąd, tak dalej starałaby się być dość czujna, by na wypadek takiego móc w miarę szybko zareagować.