...tso? Ale jakiego notatnika? Wakuri miała notatnik? A może i miała...? Czuła się, jakby została ściągnięta po pół godziny z wirującej karuzeli, a następnie wrzucona losowo w rozmowę, której kontekst zupełnie jej umykał. Słuchała Galahada, ale jego słowa brzmiały jednocześnie znajomo, jak i kompletnie obco. Umysł zdawał się ponownie krzyczeć
spaaać..., nawet jeśli dobrze czuła, że próba ucięcia sobie drzemki może jedynie zmęczyć ją bardziej. Zdecydowanie niezbyt dobry stan na rozmowę.
Obawiam się, że muszę was poprosić o nie robienie tego w przyszłości. Chyba, że chcecie mnie mieć na sumieniu... w przyszłości.
Nie miała nawet sił drugi raz zerknąć ku Sabie. To... to był straszny początek dnia i doprawdy nie pamiętała (małe zaskoczenie), kiedy ostatnio czuła się po przebudzeniu jakby stratował ją tabor koni. Czy ze zmęczenia można było umrzeć? Dało się z niespania wcale, to wiedziała. Co jednak w jej przypadku?
Jednego była prawie pewna - w obliczu surrealistycznie brzmiącej informacji od Galahada i dość wyboistej drodze ku wyczołganiu się z futonu, Wakuri nie znajdowała się głęboko w jakimś przedziwnym śnie,. Gdyby była, uderzenie dłońmi o własne poliki powinno ją wybudzić. Tak to działało w książkach. Tymczasem dalej siedziała na materacu, mogąc jedynie wrócić wzrokiem na Nare, jaki to rzeczywiście zarzucił na siebie wcześniej wspominaną yukate. Huh... Tylko teraz pytanie, czy to przez jej bardzo losowy komentarz będący wynikiem skomplikowanych procesów myślowych dziewczyny, czy może od samego początku była jego ubiorem docelowym? Pojęcia nie miała i jedyne, co jej w tym wszystkim pozostało, to unieść delikatnie kącik ust. Co by nie powiedzieć, faktycznie mu pasowała! Były jednak rzeczy ważne i ważniejsze, zaś dobór odpowiedniego outfitu mimo wszystko spadał na dalszy plan w obliczu innych problemów. Uśmiech na jej twarzy powiększył się słysząc Shikō - tym bardziej, że faktycznie zdawał się nie być już ranny czy blady jak w Kanale. Teraz, dla odmiany, zbladła niewiele po tym sama Wakuri.
Moment moment... czy właśnie powiedział "pół roku"?
Spokojnie, Wakuri! Weź głęboki wdech, to na pewno jakieś nieporozumienie. Może Shikō był w podróży już wcześniej i wcale nie mówił jedynie o ich czasie spędzonym w Kanale. Tak, to miało więcej sensu. Zdecydowanie. Tak musiało być.
-
Pozwól, że się upewnię, ale... nie chodzi o to, że spędziliśmy w barierze pół roku? Bo nie spędziliśmy...?
...prawda? Obserwowała Nare z żywym przerażeniem na myśl, że mogła zniknąć na PÓŁ. ROKU. Zostawiając Ginro w Baibai. NA. PÓŁ. ROKU. Ile by nie pamiętała o Uzumakim, dalej miała świadomość, że byli w tym całym biznesie Hanesawy partnerami. Do tego Wakuri była tą bardziej zaradną (o dziwo) częścią tak długo, jak nie była mowa o pieczętowaniu czy zaawansowanych technikach kulinarnych. Pół. Roku. Zniknąć na pół roku. Czy jeśli wróci, znajdzie nekrolog w lokalnej gazecie z własnym imieniem i nazwiskiem? Albo nagrobek, jak w książkach. Taki symboliczny, skoro ciała nie mieli. Pal licho spanie dwa dni, kiedy wyobraźnia dziewczyny zerwała się ze smyczy jeszcze bardziej niż chwilę temu, rozpatrując swoją sytuację nie tyle przez pryzmat pesymizmu, co przez znane jej motywy z dzieł literackich różnego sortu. Nie miały dla niej zbyt dobrych wieści.
Przy tym stan jej nóg zdawał się co najwyżej wisienką na torcie i niczym więcej. Chodzenie to definitywnie nie coś, co chciałaby praktykować najbliższym czasie. Obawiała się jednak, że może nie mieć w tej kwestii większego wyboru. Zaciśnięcie zębów musiało jej wystarczyć nim nie spotka kogoś bardziej obeznanego w medycynie niż ich dwójka. Dobra wiadomość była chociaż taka, że nie czekało ją dopieranie użyczonego jej futonu. I miała tyle czasu na doprowadzenie się do ładu, ile chciała. Yay! Ponownie powód, by nieco koloru wróciło na jej i tak ciemniejsze poliki. Przytaknęła głową nim wyciągnęła ze zwoju buty, jakie byłyby w lepszym stanie niż te, w jakich wróciła, po czym przerzuciła przez ramię torbę. Najgorsze jednak było wstanie na nogi, co nie obyło się bez grymasu na jej twarzy i syknięcia, gdy finalnie przeniosła na nie ciężar ciała.
Ciężkie to życie poszukiwacza przygód. Fajne, ale ciężkie.
Spodziewała się czegoś pokroju łazienki. Właściwie kabina prysznicowa, stoliczek oraz krzesełko, może umywalka to wszystko, co potrzebowała obecnie do szczęścia. Nie... recepcja? Gdzie właściwie ich przeniósł? Rozejrzała się mimowolnie śmiało stwierdzając, że muszą być w tym samym... mieście? Wiosce? Wzrok dziewczyny finalnie spoczął na kobiecie, jaka zdawała się co najmniej spłoszona ich przybyciem. Huh... Ciekawe.
-
Arigato. Powinny wystarczyć.
Ziewnęła tuż po tym, grzbietem dłoni zasłaniając usta. Jakby dostała dziesięć minut, pewnie spróbowałaby się wyrobić w dziesięć. Dwie godziny zaś? Brzmiały jak ogromna ilość czasu, na jaką ponownie uśmiechnęła się pomimo widocznego zmęczenia. Pytań w zasadzie nie miała. Wiedziała, co ma zrobić, a jeśli jakieś miała faktycznie - mogły zaczekać. W żaden sposób nie dotyczyły przecież jej pobytu w spa, a na dłuższą pogawędkę z pewnością znajdą czas, jak już da radę rozbudzić się pod prysznicem. Nie zatrzymując go więc dłużej, ruszyła w pierwszej kolejności w stronę recepcjonistki witając ją pogodnym uśmiechem - bo definitywnie zdawała się z jakiegoś powodu zestresowana, może nawet ich obecnością - pytając jeszcze dokładniej, gdzie znajdzie jakieś szatnie. Jeszcze by skręciła w stronę jakiegoś składzika, a w obecnym stanie nieszczególnie by ją to zdziwiło. Jak znajdzie szatnie, powinna trafić już wszędzie indziej. Tak to działało. Chyba.
Nie ma co - Kurama nie była najszybszym zawodnikiem po tej części Kontynentu, na którym by właśnie nie była, przemierzając przybytek na tyle, na ile pozwalały jej obecnie własne nogi. Wędrowała dzielnie tuż przy ścianie, dzielnie asekurując się nią i licząc na to, że nie stanie nagle w jakiś nieopatrzny sposób lecąc w dół. Może tak naprawdę te dwie godziny to będą akurat "na styk" w takim razie? Usiadła na zbitej z desek ławeczce, pozwalając sobie na drobny odpoczynek, nim ściągnęła z siebie odzienie i złożone ułożyła na półeczce. Na ich miejsce z kolei narzuciła na ramiona czarno-czerwoną yukate w kwiaty, nie starając się jednak przewiązywać jej nazbyt dokładnie. Tyle tylko, co by doczłapać w drewnianych chodaczkach pod prysznic, zabierając przy tym zwój z najpotrzebniejszymi jej rzeczami.
Jej najważniejszy cel podróży zdawał się na wyciągnięcie ręki - prawdziwy powód do radości! Odwiesiła yukatę gdzie tylko znalazłaby na nią miejsce, nim weszłaby pod bieżącą wodę, przyciągając sobie jednocześnie drewniany stołeczek, na jakim to mogłaby spocząć. Woda - letnia. Może nawet i chłodniejsza patrząc po tym, jak bardzo potrzebowała czegoś, by ją dokładnie dobudziło oraz to, jak po ostatnich przygodach nieco mniej lubiła się z gorącem. Nie zostałoby nic innego, jak wyszorować się dokładnie obowiązkowo, dzięki Kuracie, myląc w pierwszej kolejności żel do kąpieli z szamponem. Huh... To definitywnie chyba nie miało tak wyglądać.
Shikō wspominał coś, gdzie właściwie jesteśmy? Nie wydaje mi się, byśmy byli w Baibai.
Rzuciła w myślach zarówno do Galahada jak i Saby, chwytając w międzyczasie za właściwą butelkę. Połyskujący naszyjnik dalej wisiał dzielnie na jej szyi, podczas gdy sama pieczołowicie pucowała się pod prysznicem. Definitywnie doprowadzenie się do akceptowalnego stanu wymagało nieco więcej niż opłukania się wodą z mydłem, zwłaszcza zerkając na własne łydki, jakie to zdawały dopominać się o randkę z żyletką. Poza tym - nie mogła szczególnie zapomnieć o poharatanych stopach, jakie to siłą rzeczy musiała odwiązać z bandaża i również się nimi zająć. Nie tylko wypadałoby opatrunek zmienić, o ile dalej był potrzebny, co doszorować je na tyle, na ile pozwalały rany. Swoje czarno-czerwone kosmyki zostawiła w tym wszystkim na koniec, pierw myjąc je porządnie szamponem, nim wyciągnęła odżywkę i pozwoliła jej wchłonąć się przez kolejne kilka minut. Jeszcze trochę i ponownie będzie można poczuć się jak członek cywilizowanego społeczeństwa!
Z całym tym spa był taki tyci problem. Taki bardzo niewielki - jak z chęcią wtoczyłaby się do basenu, tak miała wrażenie, że wchodzenie do podobnego zbiornika z ranami, jakie chyba jej się zaczęły troszeczkę paskudzić, mogło nie być zbyt kulturalne. Nie znała się dokładnie na takich rzeczach, w spa będąc obecnie drugi raz w swoim całym życiu, jednak coś jej mówiło, że mógł to nie być najlepszy pomysł. Sauna? Za gorąco. To... to mogło nie skończyć się nazbyt dobrze. Ostatecznie więc, znów odziana w yukate i ze spiętymi w kok włosami, pozwoliła sobie dokładnie wysuszyć się ręcznikiem i zająć miejsce przy niewielkim, drewnianym stoliczku w okolicach wejścia na basen.
-
Wiem, że to nie do końca spa w Królestwie Kupieckim, nie mniej mam nadzieję, że starczy na rzecz naszej wcześniejszej umowy. Poza tym: korzystaj do woli, Saba. Skończę jeszcze jedną rzecz i będziemy mogły ruszyć ku innym atrakcjom, jakie wpadłyby ci w oko.
Rzuciła do towarzyszki, gdzie by obecnie nie była, po czym sama wyciągnęłaby trzy flakoniki z lakierem, aceton, waciki, pilniczek oraz cążki. Znowu też ziewnęła zakrywając usta, nim zaczęła dalej nieco zaspana doprowadzać własne paznokcie do ładu. Nie tylko wypadałoby je przyciąć, zarówno u dłoni jak i nóg, co zmyć stary, zmatowiały lakier oraz położyć nowy. Skoro zaś miała czas, pierw pociągnęła wszystkie czarnym lakierem, jaki lekko podgrzała własnym ogniem co by szybciej wysechł, po czym na niektórych domalowała czerwone, proste kwiatki nim znów pozwoliła mu wyschnąć, pomagając mu przy tym własnymi zdolnościami. Te znowu też przyozdobiła, głównie poprawiając niektóre krawędzie, złotym lakierem. I znowu - pozostawiłaby je do wyschnięcia, przyśpieszając proces mało naturalnymi sposobami, co by nie tracić niepotrzebnie czasu. Po tym zaś? Sprzątnęłaby po sobie po czym zdała by się kompletnie na Sabe, idąc tam, gdzie by chciała. Tak jak z części usług nie planowała korzystać, pozwalając Sabie nacieszyć się nimi w pojedynkę, tak zdecydowanie skorzystałaby, gdyby ta zdecydowała się na masaż. Jak tak nawet teraz myślała, to ten w Baibai był niesamowicie przyjemny. Huh... Rzecz warta odnotowania.
Przede wszystkim starała się w tym wszystkim pilnować czasu, co by Nara niepotrzebnie nie musiał po tym wszystkim na nich czekać. Piętnaście minut przed czasem dałaby Cieniowi znać, że wypadałoby powoli zbierać się z powrotem do przebieralni, w drodze do której raz jeszcze opłukałaby się wodą, a następnie potraktowała skórę balsamem. Pół roku... Aż wolała nie myśleć, jak cała ta bariera finalnie odbiła się na funkcjonowaniu ich organizmów, bo jakoś ciężko było jej przyswoić sobie, jakoby utrzymali się przy życiu tyle czasu tylko na jej skromnych zasobach. Podsuszyła włosy, rozczesała je grzebieniem, po czym wyciągnęła świeże ubrania, naciągając na siebie skórzane spodnie spięte ćwiekowanym paskiem, w jakie to wpuściła czerwoną, zapinaną koszulę z satyny. Butów jednak nie zmieniała, dalej zostając w chodaczkach. Jedynie pochowała swoje stare ubrania do zwojów, podobnie jak resztę swojej własności, a korzystając z pozostałego czasu - zahaczyłaby jeszcze o umywalkę, chcąc po tak długim czasie wyszorować dodatkowo zęby. PRAWIE gotowe. Prawie, bowiem idąc w stronę wyjścia wyciągnęła jeszcze niewielki flakonik z perfumami o delikatnym, kwiatowym zapachu z dodatkiem cytrusów. I tak to Wakuri mogła wyjść z powrotem do ludzi. Ba! Jakby doprowadzić jej nogi do ładu, to mogłaby nawet zaraz wracać ratować świat. Albo Kanał. Może z drobną przerwą na drzemkę, jednak chociaż zmęczenie dalej trzymało, nie czuła się jakby coś ją przeżuła i wypluło. Aż tak.
Po sprzątnięciu wszystkiego po sobie zarówno w przebieralni, jak i przy prysznicach, wróciłaby ponownie do recepcji - powoli, starając się dalej podtrzymywać o ścianę i szukając wzrokiem Shikō. Podziękowałaby też grzecznie pani z recepcji, nim zajęłaby jakąś ławeczkę blisko swojego towarzysza.
-
Hm hm... Shikō, dałbyś się zaprosić po tym na obiad? Przyznam szczerze, że coś bym zjadła, a patrząc po tym, ile rzeczy dla mnie załatwiłeś chyba wypadałoby, żebym tym razem to ja sięgnęła po portfel. - rzuciła dumna ze swojego pomysłu, dalej z uśmiechem na ustach pomimo tego, że powieki jej ciut opadały. Te z resztą znowu przetarła czując, jak oczy nieprzyjemnie jej pulsują. Spa brzmi jak coś, co kosztuje. Lekarz też. Nie wiedziała ile i trochę nie była pewna, czy powinna pytać, to też zdawało jej się to najlepszym pomysłem, by jakoś Narze odpłacić. -
Nie znam tylko tego miejsca, więc na wybór lokalu chyba musiałabym zdać się na ciebie.
Rozłożyła bezradnie ręce, niewiele mogąc na ten problem zaradzić.
No i lekarz. Jeszcze trzeba było zająć się jej ranami i gdyby ten już czekał z potencjalnym medykiem, przywitałaby się z nim w pierwszej kolejności nim odezwałaby się do kapelusznika. A gdyby ją klasycznie do niego przeniósł? To po. Na dobrą sprawę nie miała niczego, co by wymagało opieki lekarskiej prócz przebitych stóp. Kto by w końcu pomyślał, że świecenie jej po oczach przez mistrza Githosa pozostawi ją z bardziej trwałymi uszkodzeniami, o jakich to obecnie kompletnie nie miała pojęcia? Może i trochę bolały, ale czemu też się dziwić po niewyspaniu się kompletnie. Nie było jej też śpieszno do bycia profilaktycznie badana w całości przez kogoś, kto zapewne widziała pierwszy raz na oczy. Nie, żeby miała z tym większy problem, jednak wolała uniknąć sytuacji, gdzie musiałaby tłumaczyć, dlaczego nie ma nerki. Albo dlaczego w miejscu nerki ma czarną plamę. Mogła, ale chyba nie miała na to specjalnie sił czy chęci. Nie w tym momencie.
W tym momencie, dla przykładu, z chęcią zapolowałaby na kawę.
Ostatnie, co by jej w tym wszystkim pozostało, to wymienienie chodaczków na skórzane, czarne trzewiki, jakich to sznurówki szybko by zawiązała i... no, właśnie. Co dalej? Obiad czy nie obiad? Stanęłaby i spojrzała pytająco na kapelusznika, jaki to zawsze mógł mieć jakieś inne plany. Na przykład zagłodzenie biednej Kuramy na śmierć! Mógł też mieć jakieś jedzenie we własnym pokoju, także na dobrą sprawę mogła co najwyżej poczekać na decyzję przewodnika wycieczki. Byle niezbyt długo, bo naprawdę wrzuciłaby coś do żołądka i zalała kawą.