Budynek z mieszkaniami do wynajęcia
Nawet najgorszy sort ludzi lubi mieć kawałek dachu nad głową i suche posłanie. Pewnie dlatego jednym z popularniejszych, ale zdecydowanie cichych biznesów w Hanagakure jest wynajem mieszkań. Budynek zarządzany przez stare małżeństwo Inugawa nie jest wyjątkiem.
Podłużna, jednopiętrowa budowla o nudnym kształcie nie zwraca na siebie szczególnej uwagi. Obdrapane mury pełne zacieków, pomalowany na zielono, nieco zniszczony płot i zarośnięty ogród naprzeciwko okien nie stanowią niczego przyjemnego dla oka, ale czy w tej wiosce mieszka ktokolwiek z zamiłowania do estetyki?
Długi korytarz przecina budynek idealnie na pół, dzieląc go na część prawą i lewą lub jak kto woli - od strony ulicy i od strony "ogrodu". Po każdej ze stron jest jednakowo po cztery wejścia do pomieszczeń - pokojów możliwych do wynajęcia. Nieco inaczej jest w kwestii zagospodarowania przestrzeni - strona od ulicy, a więc prawa posiada mały kompleks kuchenny sprytnie wkomponowany w "salon", pełniący jednocześnie funkcję jadalni. Przeciwna połowa budynku posiada za to większy salon i dodatkowe łóżko wraz z szafą zaraz obok. Każdy pokój pod wynajem ma też swoją skromną łazienkę, chociaż brakuje tutaj pralni - ta jest wspólna na końcu korytarza.
Jakim cudem starsze małżeństwo radzi sobie z uzyskiwaniem należytej zapłaty za wynajem, gdy ich pomieszczenia zamieszkuje w głównej mierze moralne dno społeczeństwa? Odpowiedź jest bardzo prosta - państwo Inugawa tego nie robi, zajmuje się tym miejscowa "mafia", która następnie w swej całej łasce oddaje mniej niż połowę czynszu prawowitym właścicielom. Wbrew pozorom, obu stronom ten układ odpowiada.
Podłużna, jednopiętrowa budowla o nudnym kształcie nie zwraca na siebie szczególnej uwagi. Obdrapane mury pełne zacieków, pomalowany na zielono, nieco zniszczony płot i zarośnięty ogród naprzeciwko okien nie stanowią niczego przyjemnego dla oka, ale czy w tej wiosce mieszka ktokolwiek z zamiłowania do estetyki?
Długi korytarz przecina budynek idealnie na pół, dzieląc go na część prawą i lewą lub jak kto woli - od strony ulicy i od strony "ogrodu". Po każdej ze stron jest jednakowo po cztery wejścia do pomieszczeń - pokojów możliwych do wynajęcia. Nieco inaczej jest w kwestii zagospodarowania przestrzeni - strona od ulicy, a więc prawa posiada mały kompleks kuchenny sprytnie wkomponowany w "salon", pełniący jednocześnie funkcję jadalni. Przeciwna połowa budynku posiada za to większy salon i dodatkowe łóżko wraz z szafą zaraz obok. Każdy pokój pod wynajem ma też swoją skromną łazienkę, chociaż brakuje tutaj pralni - ta jest wspólna na końcu korytarza.
Jakim cudem starsze małżeństwo radzi sobie z uzyskiwaniem należytej zapłaty za wynajem, gdy ich pomieszczenia zamieszkuje w głównej mierze moralne dno społeczeństwa? Odpowiedź jest bardzo prosta - państwo Inugawa tego nie robi, zajmuje się tym miejscowa "mafia", która następnie w swej całej łasce oddaje mniej niż połowę czynszu prawowitym właścicielom. Wbrew pozorom, obu stronom ten układ odpowiada.
Senka chociaż nie lubił gotować, bo było to pracochłonne i czasochłonne zajęcie, to zdecydował się na wybranie ostatniego pokoju z kuchnią. Może dlatego, że był najbliżej drzwi głównych do budynku, a może dlatego, że… nie z pewnością dlatego, że był najbliżej wejścia. Wewnątrz pozwolił sobie na małe przemeblowanie, zastępując starą, nie praktyczną szafę mniejszą i użyteczniejszą komodą. Tak samo wymienił pojedyncze, twarde jak szlag łóżko na duże i wygodne - inwestując w nie więcej ryo, niżeli chciałby się przyznać, a ostatecznie i tak nie potrafiąc zaznać w nim satysfakcjonującego snu. Przynajmniej nie wstaje z niego bardziej zmęczony, niż przed położeniem się.
Oprócz tych zmian - reszta pozostała taka sama. Prosty stół z dwoma krzesłami, stary i zniszczony fotel, stojący w rogu pomieszczenia tuż obok półek na książki, które są zapełnione losowymi tytułami, w większości wybrakowanymi lub zniszczonymi na tyle, że odechciewa się je czytać. Pełnią one bardziej wątpliwą funkcję estetyczną, niżeli edukacyjną. Nawet irytujące Arakawe, nijakie i mdłe obrazy pozostały na miejscu, w dalszym ciągu prezentując monotonne, śnieżne krajobrazy gór. Każdy z malunków jest niskich lotów, bez natchnienia i uznania dla sztuki, ale czego można wymagać w tej niewygórowanej cenie?
Senka jednak nigdy nie narzekał na swoje warunki materialno-bytowe i nie potrzebuje nawet widywać się ze ściągającymi czynsz oprychami, jako że płaci go bezpośrednio właścicielom budynku, a ci… pewnie muszą i tak oddać tyle, ile za "usługę" w przypadku mniej skorych do ugody lokatorów.
Oprócz tych zmian - reszta pozostała taka sama. Prosty stół z dwoma krzesłami, stary i zniszczony fotel, stojący w rogu pomieszczenia tuż obok półek na książki, które są zapełnione losowymi tytułami, w większości wybrakowanymi lub zniszczonymi na tyle, że odechciewa się je czytać. Pełnią one bardziej wątpliwą funkcję estetyczną, niżeli edukacyjną. Nawet irytujące Arakawe, nijakie i mdłe obrazy pozostały na miejscu, w dalszym ciągu prezentując monotonne, śnieżne krajobrazy gór. Każdy z malunków jest niskich lotów, bez natchnienia i uznania dla sztuki, ale czego można wymagać w tej niewygórowanej cenie?
Senka jednak nigdy nie narzekał na swoje warunki materialno-bytowe i nie potrzebuje nawet widywać się ze ściągającymi czynsz oprychami, jako że płaci go bezpośrednio właścicielom budynku, a ci… pewnie muszą i tak oddać tyle, ile za "usługę" w przypadku mniej skorych do ugody lokatorów.
Mieszkania: 1/8
- Arakawa Senka
~***~
Jakże dziwny był to stan, w którym znajdował się Senka przez większość nocy. Mógłby przysiąc, że nie śpi, co chwilę łapiąc się na myślach tak abstrakcyjnych, że nie do odróżnienia od snów, a jednak wciąż wpadał w ten dziwny tok myśli, który powoli tracił ograniczenia świadomości, by znów wkroczyć na terytorium śnienia. I tak w kółko, nie pozwalając Arakawie na sen, ale też nie pozwalając mu być czujnym. Nie był potworem, był tylko człowiekiem, który jak każdy inny odczuwał zmęczenie. Tym większe i tym bardziej narastające, im dłużej trwała jego pechowa passa "bezsenności". Niby bezsenności, a jednak zasypiał na krótkie momenty by zaraz się budzić, a następnie znów wrócić w ulotne objęcia Morfeusza. Odpoczywał tylko na tyle, by przeżyć kolejny dzień i tym razem nie było inaczej.
Dziwnym też było do jak wielu rzeczy człowiek jest w stanie się przyzwyczaić. Dla Senki ta noc nie była inna od prawie każdej poprzedniej odkąd stracił wszystko co mu bliskie. Skoro świt podniósł się z łóżka, zirytowany dalszymi próbami wypoczęcia, które raz za razem zawodziły. Nie czuł się źle, czuł się… tak samo. Zmęczony psychicznie i całkiem normalnie fizycznie - nawet jeżeli jego podkrążone oczy wskazywały na coś zupełnie innego. Dowodem na to, że nie blefuje ze swoim samopoczuciem mógłby być poranny trening, który najpewniej stanowił codzienną rutynę każdego ninja. Senka nie miał w sobie tyle motywacji, aby zmusić się do biegania czy ćwiczenia na zewnątrz. Ograniczał się do tego, na co pozwala mu jego pokój, a więc do najbardziej podstawowych ćwiczeń wykorzystujących przede wszystkim jego własne ciało jako obciążenie. Z jego wytrzymałością nie było sensu i tak ćwiczyć aż poczuje zmęczenie, gdyż zwyczajnie trwałoby to zdecydowanie zbyt długo. Trenował do momentu, w którym uznawał że wystarczy, a więc nie dłużej niż godzinę i nie krócej niż pół. Ten rytuał pozwalał mu też na "rozbudzenie" się, chociaż prawdę mówiąc, nie miał z czego się budzić. Było to bardziej powrócenie do czujności.
Niby dzień jak co dzień, ale dalsze godziny miały przynieść mu sporo przygód, jako że był to termin na wyruszenie wraz z Vritrą… gdzieś tam. Cholera wie gdzie i po co, skoro mogli trenować tutaj albo mógł na nią zwyczajnie zaczekać, aż ta wróci ze swojej misji, ale takie błyskotliwe myśli przyszły mu za późno i teraz było… cóż, już za późno.
Po ćwiczeniu nastał moment na szybki prysznic, ale… po co się myć dwa razy? Musiał najpierw ugotować, a więc ubrudzić się przy tym i nasiąknąć zapachem dymu i potraw, za czym nie przepadał. Zatem tymczasowo zignorował higienę na rzecz przyrządzenia nieco prowiantu na drogę. Jakkolwiek gotowanie nie było uciążliwe, tak oszczędzało trochę pieniędzy, bo składniki zawsze były tańsze niż gotowy produkt, więc Senka nie zamierzał przepłacać. Szczególnie, że spodziewał się, iż podróż ze Szprotką nie będzie należeć do tak tanich, jak jego samotne.
Do bielizny oraz białej koszulki pełniącej funkcje piżamy dodał więc szary fartuch kuchenny i zabrał się za przyrządzanie potraw… a raczej przekąsek. Mogłoby się wydawać, że ktoś jego pokroju nie potrafi gotować, ale byłoby to zwyczajnie błędne założenie bazujące na stereotypach - duży, umięśniony wojownik przecież nie może posiadać tak kobiecych umiejętności, prawda? Otóż nieprawda, bo Senka był całkiem dobrym kucharzem, mimo niewielkiego, skreśl, zerowego zapału do tego zajęcia. Już jako gówniarz musiał umieć gotować, by nie głodować dopóki nie wróci jego wujek i opiekun z pracy. Nie dostawał kieszonkowego, by coś sobie kupić, miał tylko mieszkanie Reigena i to, co było w lodówce, więc często prawie nic. Taki niewielki asortyment składników nauczył go robić "coś" z "niczego".
Tego dnia był jednak zaopatrzony w składniki niezbędne do stworzenia kilku przekąsek na drogę - głównie onigiri jako że były wyjątkowo pożywne, smaczne, długo zachowywały świeżość w zależności od nadzienia, przygotowywało się je relatywnie szybko i co istotne - prosto, a więc nie wymagały wiele od Senki, któremu zazwyczaj brakowało motywacji do jakiegokolwiek wysiłku ponad niezbędny. Zajął się więc gotowaniem, nie zważając na upływający czas - i tak to Vritra miała go znaleźć a nie on ją, więc… powodzenia. Niby podał jej gdzie zamieszkuje, ale raczej wątpił, że ta go najdzie z samego rana i to w jego własnym mieszkaniu. Wydawało mu się to… mało prawdopodobne, bo skąd miałaby wiedzieć który pokój jest jego, gdy było ich tutaj prawie dziesięć? Tak czy inaczej, spokojnie gotował, nie spiesząc się, najpierw przygotowując nadzienie różnego rodzaju, a później dopiero gotując ryż i lepiąc z niego kulki. Reszta drobnych przekąsek miała być zrobiona w słynnym "międzyczasie".