GraczeYasei Souh
Tury14
Zadanie, którego się podjął będąc nie do końca trzeźwym zdecydowanie było problematyczne i pakowało go dosłownie w paszczę samego lwa. Szanse na to, że się wydostaną stąd w jednym kawałku wydawały się być małe… i jeśli się to uda, to zdecydowanie wizyta w lokalnym kasynie znajdującym się w Hanie nie będzie złym pomysłem, bo to oznacza, że szczęście jest zdecydowanie po jego stronie i warto to wykorzystać; Pozostawała też kwestia tego, co Orion miała w zanadrzu, co mogło teoretycznie go skrzywdzić. Ptaszyca wydawała się przez chwilę wahać.
– Zostawię to jako opcję ostateczną, zdecydowanie wolałabym to z Tobą testować w kontrolowanych warunkach – odparła Orion. Cokolwiek miała na myśli… to mogła niby być jakaś karta przetargowa, która jednak mogła różnie się skończyć, więc jego towarzyszka wydawała się być mocno powściągliwa w tym temacie.
Powrót do centrum miasta dał Yaseiowi kolejną drogę ucieczki – był to bez wątpienia jakiś plus, ale na ile będzie to pomocne? To już się okaże. Chłopaczek na słowa Souha jedynie się wyszczerzył, unosząc dłoń w górę w geście pożegnania i ruszyć w swoją stronę. Yasei zaś został sam z sobą, musząc się przygotować do godziny sądu – czyli momentu, w którym przyszło mu się zgłosić pod bramą siedziby mafii. Przyszło mieć nadzieję, że umiejętności, których nauczył Yaseia Nobuna będą wystarczające, nawet jeśli nie przykładał zbytnio uwagi do skradania się i bycia cichym zabójcą.
Był na czas. Tak jak obsada strażników się w żaden sposób nie zmieniła, tak sprawiali wrażenie, że rzeczywiście na niego czekali. Dwójka pokaźnych mężczyzn, podobnych wzrostem i budową do Souha. Jeden miał katanę, drugi coś w stylu halabardy. Zlustrowali go do góry do dołu i ten z kataną bez słowa podszedł do wozu, zapewne na inspekcję, sprawdzając załadunek, ale o nic go nie pytając. Cofając się jednak, zawiesił wzrok na jego toporze.
– Dobry kawał oręża – skomentował mężczyzna. Souh zapewne przez sekundę mógłby się zdenerwować, że ci każą im broń zostawić, jednakże nic takiego się nie stało. Przytaknęli jedynie głowami, by wpuścić go do środka, jednocześnie kierując go, gdzie dokładnie ma się udać z ładunkiem.
Trzeba przyznać, że to co zobaczył… przypominało mu trochę czasy z Nichibotsu no Kuni. Ta rezydencja mogła bez problemu służyć za jakiś letni dom czy coś takiego. Olbrzymia hacjenda, z wielkim, zadbanym ogrodem, gdzie wszystko było wręcz idealnie przestrzeżone. Zupełnie inny świat. Yasei mógł zobaczyć pracowników – zarówno cywilnych w postaci ogrodników czy innych majstrów, jak i typowych „żołnierzy” z bronią. Na placu głównym naliczył ich piątkę, wszyscy z katanami. W końcu podjechał na tył rezydencji, tak jak mu kazano, gdzie znajdował się osobny budynek służący za magazyn. Stała przy nim kolejna dwójka strażników, która kazała mu się zatrzymać i poczekać, bowiem podobno Takeo chciał dokonać osobistej inspekcji i zostało mu przypomniane odpowiedniej kulturze wobec szefa. Cokolwiek to znaczyło.
Z budynku w końcu wyszedł mężczyzna ubrany w elegancki garnitur, który praktycznie od stóp do głowy był wytatuowany. Miał długie białe włosy, wygolony bok… i nie wydawał się być jakoś wybitnie umięśniony i trzeba przyznać, że miał trochę takiej… „kobiecej” urodny. Jednocześnie nie miał żadnych dodatkowych ochroniarzy, więc z tyłu budynku był tylko on, dwójka strażników przed magazynem no i Takeo. Czy się spodziewał, że tak będzie wyglądać „szef”? Na to pytanie mógł odpowiedzieć jedynie sam sobie Souh, jednakże bez wątpienia to był on, bowiem dwójka strażników się wręcz złamała w pół, kłaniając się jak tylko się pojawił. Takeo zaś spojrzał na Yaseia i się nie odezwał. Widocznie na coś czekając z jego strony.
– Na razie sprawiaj dobre wrażenie. Ukłoń się i zdaj mu raport – zaproponowała Orion. Jednocześnie Souh nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten emanował jakąś dziwną aurą, która wywoływała swoistą presję, aczkolwiek nie do końca było to stare dobre Sakki.
Dodatkowe informacje
9.300 chakry