Samodzielka no. 2 - Terumi Kagura
Nie posiadanie stałego miejsca zatrudnienia bywało momentami problematyczne. Człowiek co prawda łapał się wszystkiego, czego mógł - zarówno "u siebie", jak i zaglądając do Hikō będącego niespełna pół godziny marszem od jej mieściny - jednak nigdy nie było wiadomo, czy czasem nagle bezrobocie nie uderzy w biedną dziewczynę. Dosłownie biedną, bo na dobrą sprawę, to wiele nie zarabiała i odkąd matka dziewczyny zginęła, coraz bardziej rozumiała jak to może być, że ta cały czas pracuje, a na talerzu ledwo można znaleźć dość jedzenia dla ich dwójki. Ba! Była pozostawiona sama sobie, a i sama często narzekała na proporcje wolnego miejsca na płaskim naczyniu w porównaniu do tego zajętego. Co poradzić - 25 lat na karku i najwyraźniej dalej rosła! Miejmy nadzieję, że nie wszerz.
Odkąd Mikasa wróciła na sklep, Miyazaki nie do końca potrzebował pomocy Kagury. Nie szczególnie znalazło się też cokolwiek innego do roboty dla białookiej, to też z braku lepszego zajęcia ruszyła do stolicy. Czy szukając roboty? Nie wiedziała. Zostało jej jeszcze trochę grosza po ostatnim rozładunku towaru, jednak z pieniędzmi jak ze szczęściem: wielu ich w życiu nie miała i lubiły szybko uciekać. Chodzenie po stolicy zawsze było na swój sposób zabawne. Przechadzając się pomiędzy wykutymi w skałach domami, co chwilę człowiek musiał uważać, czy ktoś na lotni nie zrobi sobie z niego miejsca do lądowania. Tu gdzieś słychać zjeżdżającą windę, tam gdzieś jawił się pracujący dzielnie wyciąg i ostatecznie człowiek czuł się, jakby chodził po jednym wielkim bloku załadunkowo-rozładunkowym w porcie, tylko zamiast towarów, widać było przemieszczających się ludzi. Zajrzała jeszcze do kilku swoich typowych miejsc, gdzie z reguły rozglądała się za robotą, jednak w leniwy, sobotni poranek niezbyt wiele ugrała. Na dobrą sprawę takie chodzenie i szukanie zajęło jej większość dnia, przez co późnym popołudniem wstąpiła koniec końców do jednego z porządniejszych lokali.
- Ej, ale poważnie pytam - zaczęła barmanka, polewając dziewczynie alkohol - nie żal ci weekendu, żeby tak za robotą nawet dzisiaj ganiać?
Można było śmiało założyć, że była w wieku Kagury, mniej więcej przynajmniej. Młoda z jasną, ale nie bladą cerą, jaka niemal zawsze zdawała się bardziej zaczerwieniona na polikach. Nie ma co ukrywać, w środku lokalu było dość ciepło. Ta zaś musiała stać za ladą ubrana w białą, zapiętą po szyję koszulę, jakiej rękawy pozwoliła sobie podwinąć w akcie desperacji. Blond włosy upięte miała w wysoki kucyk, a sama zerkała obecnie na Terumi swoimi niebieskimi oczami.
- Dzień jak każdy inny, co za różnica?
Rzuciła do Anemone, wzruszając przy tym ramionami. Nie ma co ukrywać, nazywała się dziwnie. Na tyle, że za każdym razem, kiedy próbowała zapytać, czy to faktycznie imię barmanki, ta zbywała ją podejrzanym uśmiechem, podczas gdy inni pracownicy wzruszali jedynie ramionami, jakby ta kwestia ich nawet nie koniecznie interesowała. A szkoda. Kagura upiła nieco trunku, podpierając głowę o rękę wspartą o blat baru.
- Hm... Niedobrze, niedobrze. Wiesz, to całkiem niezdrowo tak. - rzuciła widocznie przejęta, na co Terumi jedynie przeniosła na nią wzrok. Ta bowiem zaczęła szukać czegoś pod ladą, finalnie wyciągając niewielki terminarz - Aaaale skoro tak: dzisiaj po 20 lokal będzie i tak zamknięty. Wiesz, został wynajęty na dzisiaj i z tego co wiem, organizatorzy mogą dalej potrzebować ochrony. Typowe stanie w drzwiach, a z twoją... Um, postura, tak, zapewne będzie to super mega łatwe! Zainteresowana?
- Dobre i to.
Problem z podobnymi, oficjalnymi imprezami, Kagura miała jeden - formalny ubiór, a skoro miała stać jako ochrona, musiała jakoś się prezentować. Garnitur nie brzmiał jak najbardziej wygodne odzienie, jakie można było ją wpakować, jednak na dłuższą metę nie miała problemu, by przywyknąć. Bardziej problematyczna była kwota podobnego stroju. Mieć go, miała, więc nie musiała nagle szukać po sklepach czegoś, co by jej pasowało, jednak wyciąganie nietaniego garnituru sprawiało, że coś się w dziewczynie przez moment ścinało, jakby zwyczajnie było jej go szkoda i wolała, by kurzył się w szafie. Narzuciła jednak marynarkę, poprawiła krawat oraz naciągnęła czarne, skórzane rękawiczki, po czym ruszyła z domu, spowrotem do lokalu. Około pół godziny wcześniej już znalazła się na miejscu. Wytyczne były dość jasne. Przede wszystkim: dobrze się prezentować, żeby widać było, że zarówno lokalu pilnują fachowcy, ale że też fachowcy, ale inni, obecnie siedzą w środku opijając, z tego co się zdążyła zorientować, wygraną w przetargu. Jakim i czego on dotyczył, nie wnikała. Drugie zadanie: wpuszczać tylko ludzi z listy, jaką dostali do rąk.
Szło niezmiernie prosto. Nie zdarzało się raczej, by przyszedł ktoś niezaproszony. A raczej: jak przyszedł to ktoś, kto nie wiedział, że lokal jest dzisiaj zamknięty i po otrzymaniu informacji, zwyczajnie szedł gdzieś indziej. Ci, którzy faktycznie przyszli oblać okazję do tego, stawiali się w porządnych, szytych na miarę garniturach, często z wyhaftowanym skrzydełkiem na ramieniu. Lista, jaką miała, była uporządkowana alfabetycznie, to też szybkie spojrzenie na dokumenty starczyło, żeby znaleźć osobę i z czystym sumieniem wpuścić ją do środka. Tak też przebiegało jej pierwsze dwie godziny, sprawdzając listy na zmianę z dość rosłym mężczyzną, jaki okazał się równie zainteresowany zabiciem czasu rozmową, co Kagura - czyli w zasadzie, to wcale i prócz kilku rzuconych słów, ciężko było o dialog. Poniekąd przez to, że nie czuła potrzeby, a poniekąd przez fakt, że dłonie tejże, tak samo jak i usta, zajęte były gryzieniem pocky.
Relatywna cisza i spokój, z wyłączeniem dźwięków dobiegających ze środka, została przerwana przybyciem niższego, łysego jegomościa. Ubrany tak samo w porządny garnitur ze skrzydełkiem na ramieniu poprawiał czarny krawat, jaki po przyjrzeniu się właściwie luzował. Cały czerwony i zmęczony, jakby naprawdę śpieszył się na miejsce, a cokolwiek miał wokół szyi nie pomagało. Podobnie jak jego tusza.
- Kuwahara Shigeru.
Przedstawił się, wyciągając z kieszeni marynarki dokumenty. Kagura spojrzała na nie, po czym zaczęła przeglądać listę wręczoną przez pracodawcę.
- Obawiam się, że nie ma pana na liście. Przykro mi.
- Jakie nie ma!? - uniósł się nagle, widocznie zaskoczony objawioną mu rewelacją. Ciężko jednak było powiedzieć, czy był zły. Ot, na pewno zgrzany po pędzeniu do lokalu. Kagura zaś raz jeszcze spojrzała na listę.
- Nie ma, sprawdzam i nie widzę pana nazwiska.
- Jak nie ma, jak sam robiłem tę listę? Pokaż mi ją.
Widać było, że niedowierzał. Jakby właśnie wciskano mu kit, niespodziewanie z resztą. Terumi tymczasem wzruszyła jedynie ramionami.
- Nie jestem upoważniona do pokazywania tej listy osobom trzecim.
Poinformowała spokojnie, patrząc na mężczyznę, jaki sięgał jej może do ramion. Drugi z ochroniarzy patrzył na całość dopalając papierosa, po czym sam wziął własną listę, spojrzał na nią i zwrócił wzrok ku nowoprzybyłemu.
- Rzeczywiście nie ma, Kuwahara-san.
Machnął nawet kartką, jednak tak szybko, że nie szło z niej czegokolwiek przeczytać. Ostatecznie jednak Tatsuo, drugi z ochroniarzy zaraz po Kagurze, uznał, że pójdzie do przełożonych zapytać o pana Kuwahare. Ot, na wszelki wypadek, pozostawiając powoli stygnącego z nerwów Shigeru wraz z Kagurą, jaka to oparła się o ścianę tuż przy drzwiach. Prócz ich dwójki, nie było specjalnie nikogo w okolicy, nic też się szczególnie nie działo i zapewne jedynie chłodniejsze powietrze sprawiało, że Terumi nie przysypiała, chociaż zdarzyło jej się ziewnąć.
- Ciekawe, za ile Tatsuo-san przypomni sobie, że na takie sytuacje dali nam krótkofalówki...
Mruknęła sama do siebie, zerkając co jakiś czas na Kuwahare siedzącego gniewnie na murku kilka metrów dalej, tuż na przeciwko lokalu.
Kuwahara Shigeru był założycielem firmy, jaka właśnie świętowała wygrany przetarg i, w rzeczy samej, on robił listę, jaką otrzymała ich dwójka. I, w rzeczy samej, nie wpisał się na nią sam, z jakiegoś powodu, a tym powodem zapewne był fakt, że zapomniał. Ostatecznie więc został wpuszczony do środka, dopisany na wszelki wypadek na obie listy i, na dobrą sprawę, nic więcej ciekawego się tego dnia nie działo. A w zasadzie wieczora i nocy, bowiem impreza skończyła się około 4 nad ranem i po drobnej pomocy z dostarczeniem co poniektórych do domów, tak naprawdę robota Kagury była skończona. Odebrała wynagrodzenie i jedyne, co zostało Terumi, to wrócić samej do siebie. Śpiąca, przetarła dłonią oczy, jakie zdecydowanie chciałyby zobaczyć łóżko szybciej, niż później. Do tego jednak musiała przejść ponownie przez Hikō, bardzo ciche o tej porze, jednak widać, że powoli budzące się do życia. Po wyjściu zaś zostało jej pokonanie drogi, głównie polnej, jaka prowadziła do jej niewielkiej miejscowości.
Odkąd Mikasa wróciła na sklep, Miyazaki nie do końca potrzebował pomocy Kagury. Nie szczególnie znalazło się też cokolwiek innego do roboty dla białookiej, to też z braku lepszego zajęcia ruszyła do stolicy. Czy szukając roboty? Nie wiedziała. Zostało jej jeszcze trochę grosza po ostatnim rozładunku towaru, jednak z pieniędzmi jak ze szczęściem: wielu ich w życiu nie miała i lubiły szybko uciekać. Chodzenie po stolicy zawsze było na swój sposób zabawne. Przechadzając się pomiędzy wykutymi w skałach domami, co chwilę człowiek musiał uważać, czy ktoś na lotni nie zrobi sobie z niego miejsca do lądowania. Tu gdzieś słychać zjeżdżającą windę, tam gdzieś jawił się pracujący dzielnie wyciąg i ostatecznie człowiek czuł się, jakby chodził po jednym wielkim bloku załadunkowo-rozładunkowym w porcie, tylko zamiast towarów, widać było przemieszczających się ludzi. Zajrzała jeszcze do kilku swoich typowych miejsc, gdzie z reguły rozglądała się za robotą, jednak w leniwy, sobotni poranek niezbyt wiele ugrała. Na dobrą sprawę takie chodzenie i szukanie zajęło jej większość dnia, przez co późnym popołudniem wstąpiła koniec końców do jednego z porządniejszych lokali.
- Ej, ale poważnie pytam - zaczęła barmanka, polewając dziewczynie alkohol - nie żal ci weekendu, żeby tak za robotą nawet dzisiaj ganiać?
Można było śmiało założyć, że była w wieku Kagury, mniej więcej przynajmniej. Młoda z jasną, ale nie bladą cerą, jaka niemal zawsze zdawała się bardziej zaczerwieniona na polikach. Nie ma co ukrywać, w środku lokalu było dość ciepło. Ta zaś musiała stać za ladą ubrana w białą, zapiętą po szyję koszulę, jakiej rękawy pozwoliła sobie podwinąć w akcie desperacji. Blond włosy upięte miała w wysoki kucyk, a sama zerkała obecnie na Terumi swoimi niebieskimi oczami.
- Dzień jak każdy inny, co za różnica?
Rzuciła do Anemone, wzruszając przy tym ramionami. Nie ma co ukrywać, nazywała się dziwnie. Na tyle, że za każdym razem, kiedy próbowała zapytać, czy to faktycznie imię barmanki, ta zbywała ją podejrzanym uśmiechem, podczas gdy inni pracownicy wzruszali jedynie ramionami, jakby ta kwestia ich nawet nie koniecznie interesowała. A szkoda. Kagura upiła nieco trunku, podpierając głowę o rękę wspartą o blat baru.
- Hm... Niedobrze, niedobrze. Wiesz, to całkiem niezdrowo tak. - rzuciła widocznie przejęta, na co Terumi jedynie przeniosła na nią wzrok. Ta bowiem zaczęła szukać czegoś pod ladą, finalnie wyciągając niewielki terminarz - Aaaale skoro tak: dzisiaj po 20 lokal będzie i tak zamknięty. Wiesz, został wynajęty na dzisiaj i z tego co wiem, organizatorzy mogą dalej potrzebować ochrony. Typowe stanie w drzwiach, a z twoją... Um, postura, tak, zapewne będzie to super mega łatwe! Zainteresowana?
- Dobre i to.
Problem z podobnymi, oficjalnymi imprezami, Kagura miała jeden - formalny ubiór, a skoro miała stać jako ochrona, musiała jakoś się prezentować. Garnitur nie brzmiał jak najbardziej wygodne odzienie, jakie można było ją wpakować, jednak na dłuższą metę nie miała problemu, by przywyknąć. Bardziej problematyczna była kwota podobnego stroju. Mieć go, miała, więc nie musiała nagle szukać po sklepach czegoś, co by jej pasowało, jednak wyciąganie nietaniego garnituru sprawiało, że coś się w dziewczynie przez moment ścinało, jakby zwyczajnie było jej go szkoda i wolała, by kurzył się w szafie. Narzuciła jednak marynarkę, poprawiła krawat oraz naciągnęła czarne, skórzane rękawiczki, po czym ruszyła z domu, spowrotem do lokalu. Około pół godziny wcześniej już znalazła się na miejscu. Wytyczne były dość jasne. Przede wszystkim: dobrze się prezentować, żeby widać było, że zarówno lokalu pilnują fachowcy, ale że też fachowcy, ale inni, obecnie siedzą w środku opijając, z tego co się zdążyła zorientować, wygraną w przetargu. Jakim i czego on dotyczył, nie wnikała. Drugie zadanie: wpuszczać tylko ludzi z listy, jaką dostali do rąk.
Szło niezmiernie prosto. Nie zdarzało się raczej, by przyszedł ktoś niezaproszony. A raczej: jak przyszedł to ktoś, kto nie wiedział, że lokal jest dzisiaj zamknięty i po otrzymaniu informacji, zwyczajnie szedł gdzieś indziej. Ci, którzy faktycznie przyszli oblać okazję do tego, stawiali się w porządnych, szytych na miarę garniturach, często z wyhaftowanym skrzydełkiem na ramieniu. Lista, jaką miała, była uporządkowana alfabetycznie, to też szybkie spojrzenie na dokumenty starczyło, żeby znaleźć osobę i z czystym sumieniem wpuścić ją do środka. Tak też przebiegało jej pierwsze dwie godziny, sprawdzając listy na zmianę z dość rosłym mężczyzną, jaki okazał się równie zainteresowany zabiciem czasu rozmową, co Kagura - czyli w zasadzie, to wcale i prócz kilku rzuconych słów, ciężko było o dialog. Poniekąd przez to, że nie czuła potrzeby, a poniekąd przez fakt, że dłonie tejże, tak samo jak i usta, zajęte były gryzieniem pocky.
Relatywna cisza i spokój, z wyłączeniem dźwięków dobiegających ze środka, została przerwana przybyciem niższego, łysego jegomościa. Ubrany tak samo w porządny garnitur ze skrzydełkiem na ramieniu poprawiał czarny krawat, jaki po przyjrzeniu się właściwie luzował. Cały czerwony i zmęczony, jakby naprawdę śpieszył się na miejsce, a cokolwiek miał wokół szyi nie pomagało. Podobnie jak jego tusza.
- Kuwahara Shigeru.
Przedstawił się, wyciągając z kieszeni marynarki dokumenty. Kagura spojrzała na nie, po czym zaczęła przeglądać listę wręczoną przez pracodawcę.
- Obawiam się, że nie ma pana na liście. Przykro mi.
- Jakie nie ma!? - uniósł się nagle, widocznie zaskoczony objawioną mu rewelacją. Ciężko jednak było powiedzieć, czy był zły. Ot, na pewno zgrzany po pędzeniu do lokalu. Kagura zaś raz jeszcze spojrzała na listę.
- Nie ma, sprawdzam i nie widzę pana nazwiska.
- Jak nie ma, jak sam robiłem tę listę? Pokaż mi ją.
Widać było, że niedowierzał. Jakby właśnie wciskano mu kit, niespodziewanie z resztą. Terumi tymczasem wzruszyła jedynie ramionami.
- Nie jestem upoważniona do pokazywania tej listy osobom trzecim.
Poinformowała spokojnie, patrząc na mężczyznę, jaki sięgał jej może do ramion. Drugi z ochroniarzy patrzył na całość dopalając papierosa, po czym sam wziął własną listę, spojrzał na nią i zwrócił wzrok ku nowoprzybyłemu.
- Rzeczywiście nie ma, Kuwahara-san.
Machnął nawet kartką, jednak tak szybko, że nie szło z niej czegokolwiek przeczytać. Ostatecznie jednak Tatsuo, drugi z ochroniarzy zaraz po Kagurze, uznał, że pójdzie do przełożonych zapytać o pana Kuwahare. Ot, na wszelki wypadek, pozostawiając powoli stygnącego z nerwów Shigeru wraz z Kagurą, jaka to oparła się o ścianę tuż przy drzwiach. Prócz ich dwójki, nie było specjalnie nikogo w okolicy, nic też się szczególnie nie działo i zapewne jedynie chłodniejsze powietrze sprawiało, że Terumi nie przysypiała, chociaż zdarzyło jej się ziewnąć.
- Ciekawe, za ile Tatsuo-san przypomni sobie, że na takie sytuacje dali nam krótkofalówki...
Mruknęła sama do siebie, zerkając co jakiś czas na Kuwahare siedzącego gniewnie na murku kilka metrów dalej, tuż na przeciwko lokalu.
Kuwahara Shigeru był założycielem firmy, jaka właśnie świętowała wygrany przetarg i, w rzeczy samej, on robił listę, jaką otrzymała ich dwójka. I, w rzeczy samej, nie wpisał się na nią sam, z jakiegoś powodu, a tym powodem zapewne był fakt, że zapomniał. Ostatecznie więc został wpuszczony do środka, dopisany na wszelki wypadek na obie listy i, na dobrą sprawę, nic więcej ciekawego się tego dnia nie działo. A w zasadzie wieczora i nocy, bowiem impreza skończyła się około 4 nad ranem i po drobnej pomocy z dostarczeniem co poniektórych do domów, tak naprawdę robota Kagury była skończona. Odebrała wynagrodzenie i jedyne, co zostało Terumi, to wrócić samej do siebie. Śpiąca, przetarła dłonią oczy, jakie zdecydowanie chciałyby zobaczyć łóżko szybciej, niż później. Do tego jednak musiała przejść ponownie przez Hikō, bardzo ciche o tej porze, jednak widać, że powoli budzące się do życia. Po wyjściu zaś zostało jej pokonanie drogi, głównie polnej, jaka prowadziła do jej niewielkiej miejscowości.