Postanowił diagnozę. A jej treść wydawała się nie być korzystna. Z przykrością musiał przyznać że był w niezbyt ciekawej sytuacji. Przynajmniej póki nie spróbuję zrobić czegoś więcej. Musiał zrobić więcej i był tego doskonale świadom. Z jego przypuszczeń zostało mu tylko siedmiu przeciwników. Jeżeli wierzyć że tamten został zmiażdżony do końca. Jak nie - to i tak wydawało mu się że nie mógł nic więcej zrobić, w końcu i tak zginie z tak zniszczonymi organami. Nawet jeżeli nie był lekarzem to wiedział, że trudno byłoby przeżyć takiej osobie na pustyni. Niestety ci przeciwnicy nie pozostawało dłużni do zabijania ich towarzyszy. Faktycznie pozbawił 5 z nich istnień, ale czego się spodziewali, kiedy chcieli jawnie ich wykorzystać? Tak też skończył z krwawiącą nogą. Piekielnie boląca, krwawiącą nogą. Aż na myśl przychodziły czasy z starego kontynentu — tam krwawił dużo. Nie tylko na jej piaskach, ale i skałach. W innych krajach zresztą również zostawiał swój ślad. Tylko dlaczego to zawsze musiała być noga?! Za każdym razem obrywał w nogę. Czy to w Kraju Wiatru, Ptaków, czy teraz pośrodku ex-Królestwa Kupców ( O ile oficjalnie przestało istnieć po upadku stolicy, brązowooki dalej nie był pewny co do nazewnictwa.) Zupełnie jakby jakąś większą siłą czuwała nad tym. Co za okropność.
Sekundę potem znajdował się już pod ziemią. Miał tak piekielne szczęście że żelazny piasek rozwalił to połączenie z ziemią. Gdyby nie - miałby troszeczkę większy problem. Teraz mogę na spokojnie zakraść się do nich od tyłu. I kiedy ci nie będą się niczego spodziewać, zadam im ogłuszający cios prosto w krtań. To był jego plan. Dosyć prosty jednak to był. — Co oni? ,— I jak to plany miały w zwyczaju, wiele z nich to tylko plany. Podczas gdy los ma inne pomysły, więc sekundę później znajdował się nad ziemią. Kilka dobrych metrów nad ziemią. Minęła raptem chwila zanim udało mu się zaobserwować jak tamci tańczą. I zanim zdążył zareagować było już za późno. Widocznie byli przyzwyczajeni do ludzi bawiących się w krety. Może na tych ziemiach ludzie krety stanowiły dotkliwy problem? I z chęcią by nad tym się zastanowił gdyby nie dotkliwy ból który nagle przeleciał jego ciało. Pozbawiony kółka, który jako tako blokował krwawienie był okropną wiadomością. Dlatego też musiał szybko działać, by się nie wykrwawić. Unikając losu bycia podziurawionym przez lecąca w jego stronę stertę kamieni. Na chwilę zatrzymał się na niebie - przynajmniej tak to mogło wyglądać dla nie wprawionego oka. Domyślnie nie były tak dalekie od prawdy — powietrze które znajdowało się pod jego stopami, utwierdziło się pod wpływem jego czakry. Praktycznie imitując platformę od której z kolei zgodnie z działaniem techniki ( to była dokładnie ta techniką której użył wcześniej )mógł się odbić. W stronę która bezpiecznie pozwoliła mu ominąć strzały kamieni. Zejście z linii kolizyjnej wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Wylądował bezpiecznie na ziemi, kawałek dalej.
Zaczął składać pieczęcie. Kilka prostych, robił to dosyć intuicyjnie więc nawet nie rozmyślał dokładnie, które znaki formowały jego dłonie. Samą technika Iwa Bunshiny no jutsu i tak nie posiadała ich dużo, więc raptem po chwili z masy ziemnej znajdującej się obok niego zaczęły wyrastać 3 klony. Miał tylko nadzieję, że tamci Zaklinacze Ziemii nie będą w stanie przejąć nad jego tworami kontroli. Wprawdzie ciągle im rozkazywał więc była nadzieja, mała ale nadzieja. Rozkazał klonom ruszyć - każdy w innym kierunku. Sam ich twórca złapał się szybko za rękaw płaszcza bo czym mógł usłyszeć charakterystyczny odgłos rozgrywanej tkaniny. Nie był on wykonany z najbardziej jakościowej tkaniny - jakby miał się przyznać kupił go po kosztach podczas emigracji. Był tani, a dodatkowo spełniają swoje zadania dobrze. Zdarzało się już, że tkanina była lekko dziurawa. Po czym rozkazał żelaznemu piaskowi uformować się w pewnego typu ścianę, by wykonać kolejną salwę strzał w stronę przeciwnika. Znowu technika którą użył wcześniej. Zacisnął mocno tkaninę wokół rany - był to niestety jego jedyny sposób na zatamowanie krwawienia w jakikolwiek sposób. Następnym razem będzie pamiętał, żeby wziąć bandaże. Dzięki temu mógł się skupić co widzi jego trzecie oko ( Teraz kilka metrów nad ziemią). I rozkazywać pozostałym klonom: pierwszemu i drugiemu.
A propos klonów w międzyczasie klon kamienny numer jeden ruszył w stronę niedomagającego włócznika. Nie koniecznie był niedomagający ale z pewnością nie pogardziłby pomocną dłonią od chłopaka. Nie chciał mieć przecież więcej ofiar śmiertelnych niż było to konieczne. Szczególnie jeżeli mógł je uniknąć w taki prosty sposób. Miał tylko nadzieję że tamci będą na tyle rozkojarzeni by go szybko nie zauważyć. Złożył pieczęci po czym z jego strony poleciał strumień błota, który miał pozbawić tamtą trójkę równowagi. Wystarczająco by włócznika mógł zareagować, a on by miał czas na kolejną technikę.
Dokończ
Drugi z klonów zupełnie jak jego poprzednik również ruszył na pomoc. Tym razem jej obiektem okazał się ktoś inny. Mianowicie nasz miecznik, który musiał mierzyć się tylko z dwójką wojowników jednak z całą pewnością też musiało to być męczące. Dlatego też klon ruszył w ich stronę składając pieczęci, po czym utworzył wokół swojej dłoni Kengan no kursu, którym walnął bliższemu mężczyźnie.
Klon z najmniejszą ilością czakry, był klonem trzecim — tym który ruszył w stronę tancerzy, utrzymując dalej pewną odległość. Jego zadaniem było odwrócenie równowagi, żeby chłopak mógł trafić pociskami o wiele celnej. W końcu atak z dwóch stron miał większą szansę na powodzenie. Najgorzej obawiał się kolejnej ściany, która mogłaby stanąć na jego drodze, tym razem miał nadzieję że w miarę szybko strzały będą szybsze niż tamci przeciwny. Wykonanie całego tańca w końcu było jednak zajmujące. Choć przypominając sobie jak szybko zrobili to tamtym razem. Musiał po prostu mieć szczęście. Dlatego też klon w końcu zaczął składać ręce do pieczęci po czym przyłożył ręce do podłoża rozpoczynając technikę Retsudo Tensho.
Sekundę potem znajdował się już pod ziemią. Miał tak piekielne szczęście że żelazny piasek rozwalił to połączenie z ziemią. Gdyby nie - miałby troszeczkę większy problem. Teraz mogę na spokojnie zakraść się do nich od tyłu. I kiedy ci nie będą się niczego spodziewać, zadam im ogłuszający cios prosto w krtań. To był jego plan. Dosyć prosty jednak to był. — Co oni? ,— I jak to plany miały w zwyczaju, wiele z nich to tylko plany. Podczas gdy los ma inne pomysły, więc sekundę później znajdował się nad ziemią. Kilka dobrych metrów nad ziemią. Minęła raptem chwila zanim udało mu się zaobserwować jak tamci tańczą. I zanim zdążył zareagować było już za późno. Widocznie byli przyzwyczajeni do ludzi bawiących się w krety. Może na tych ziemiach ludzie krety stanowiły dotkliwy problem? I z chęcią by nad tym się zastanowił gdyby nie dotkliwy ból który nagle przeleciał jego ciało. Pozbawiony kółka, który jako tako blokował krwawienie był okropną wiadomością. Dlatego też musiał szybko działać, by się nie wykrwawić. Unikając losu bycia podziurawionym przez lecąca w jego stronę stertę kamieni. Na chwilę zatrzymał się na niebie - przynajmniej tak to mogło wyglądać dla nie wprawionego oka. Domyślnie nie były tak dalekie od prawdy — powietrze które znajdowało się pod jego stopami, utwierdziło się pod wpływem jego czakry. Praktycznie imitując platformę od której z kolei zgodnie z działaniem techniki ( to była dokładnie ta techniką której użył wcześniej )mógł się odbić. W stronę która bezpiecznie pozwoliła mu ominąć strzały kamieni. Zejście z linii kolizyjnej wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Wylądował bezpiecznie na ziemi, kawałek dalej.
Zaczął składać pieczęcie. Kilka prostych, robił to dosyć intuicyjnie więc nawet nie rozmyślał dokładnie, które znaki formowały jego dłonie. Samą technika Iwa Bunshiny no jutsu i tak nie posiadała ich dużo, więc raptem po chwili z masy ziemnej znajdującej się obok niego zaczęły wyrastać 3 klony. Miał tylko nadzieję, że tamci Zaklinacze Ziemii nie będą w stanie przejąć nad jego tworami kontroli. Wprawdzie ciągle im rozkazywał więc była nadzieja, mała ale nadzieja. Rozkazał klonom ruszyć - każdy w innym kierunku. Sam ich twórca złapał się szybko za rękaw płaszcza bo czym mógł usłyszeć charakterystyczny odgłos rozgrywanej tkaniny. Nie był on wykonany z najbardziej jakościowej tkaniny - jakby miał się przyznać kupił go po kosztach podczas emigracji. Był tani, a dodatkowo spełniają swoje zadania dobrze. Zdarzało się już, że tkanina była lekko dziurawa. Po czym rozkazał żelaznemu piaskowi uformować się w pewnego typu ścianę, by wykonać kolejną salwę strzał w stronę przeciwnika. Znowu technika którą użył wcześniej. Zacisnął mocno tkaninę wokół rany - był to niestety jego jedyny sposób na zatamowanie krwawienia w jakikolwiek sposób. Następnym razem będzie pamiętał, żeby wziąć bandaże. Dzięki temu mógł się skupić co widzi jego trzecie oko ( Teraz kilka metrów nad ziemią). I rozkazywać pozostałym klonom: pierwszemu i drugiemu.
A propos klonów w międzyczasie klon kamienny numer jeden ruszył w stronę niedomagającego włócznika. Nie koniecznie był niedomagający ale z pewnością nie pogardziłby pomocną dłonią od chłopaka. Nie chciał mieć przecież więcej ofiar śmiertelnych niż było to konieczne. Szczególnie jeżeli mógł je uniknąć w taki prosty sposób. Miał tylko nadzieję że tamci będą na tyle rozkojarzeni by go szybko nie zauważyć. Złożył pieczęci po czym z jego strony poleciał strumień błota, który miał pozbawić tamtą trójkę równowagi. Wystarczająco by włócznika mógł zareagować, a on by miał czas na kolejną technikę.
Dokończ
Drugi z klonów zupełnie jak jego poprzednik również ruszył na pomoc. Tym razem jej obiektem okazał się ktoś inny. Mianowicie nasz miecznik, który musiał mierzyć się tylko z dwójką wojowników jednak z całą pewnością też musiało to być męczące. Dlatego też klon ruszył w ich stronę składając pieczęci, po czym utworzył wokół swojej dłoni Kengan no kursu, którym walnął bliższemu mężczyźnie.
Klon z najmniejszą ilością czakry, był klonem trzecim — tym który ruszył w stronę tancerzy, utrzymując dalej pewną odległość. Jego zadaniem było odwrócenie równowagi, żeby chłopak mógł trafić pociskami o wiele celnej. W końcu atak z dwóch stron miał większą szansę na powodzenie. Najgorzej obawiał się kolejnej ściany, która mogłaby stanąć na jego drodze, tym razem miał nadzieję że w miarę szybko strzały będą szybsze niż tamci przeciwny. Wykonanie całego tańca w końcu było jednak zajmujące. Choć przypominając sobie jak szybko zrobili to tamtym razem. Musiał po prostu mieć szczęście. Dlatego też klon w końcu zaczął składać ręce do pieczęci po czym przyłożył ręce do podłoża rozpoczynając technikę Retsudo Tensho.
Czakra Eiji7 745
Czakra Klon 1600
Czakra Klon 2250
Czakra Klon 3170
► Pokaż Spoiler | Maji Eiji
Chakra: 9 385 - 30 - 1310 - 20 -150 - 30 = 7 845
Techniki: -
Ninjutsu: Habatobi (D)
Doton: Iwa Bunshin no jutsu (B)
Jiton: Daisan no me ( c )
Jiton: Satetsu no Sojo(D)
Jiton: Satetsu Shigure(B)
Techniki: -
Ninjutsu: Habatobi (D)
Doton: Iwa Bunshin no jutsu (B)
Jiton: Daisan no me ( c )
Jiton: Satetsu no Sojo(D)
Jiton: Satetsu Shigure(B)
► Pokaż Spoiler | Klon 1
Chakra: 750 - 150 -5= 595
Techniki:
Doton: Doryu Taiga (B)
Techniki:
Doton: Doryu Taiga (B)
► Pokaż Spoiler | Klon 2
Chakra: 400 -145= 245
Techniki:
Doton:Kengan no jutsu (B)
Techniki:
Doton:Kengan no jutsu (B)
► Pokaż Spoiler | Klon 3
Chakra: 200 - 30 -5 = 165
Techniki:
Doton: Retsudo Tensho ( c )
Techniki:
Doton: Retsudo Tensho ( c )