Yubari, Lathia oraz Shin to zdecydowanie był nietypowy zespół którego nikt - a szczególnie ostatnia dwójka - się nie spodziewał. Nie mniej panienka z klanu Hozuki zdecydowanie dobrze znosiła podróż w towarzystwie osoby której zaczęła się poniekąd bać? Nawet gdyby nie poprzednie i aktualne wydarzenia, można by to nazwać całkiem miłym spacerkiem na łonie natury! Prawie jak w domu gdy spacerowała wyprowadzić krowy na spacer. Słysząc uwagę dziewczyny Shin podrapał się po poliku a Lathia wzruszyła ramionami.-Na wozach jest was więcej. Poza tym jest tam Nene, a z nas wszystkich jest zapewne najsilniejsza-Stwierdziła Lathia, próbując uspokoić Yubari i zapewnić ją że na wozie będzie bezpiecznie. Zapewne bezpieczniej, niż było tutaj. Wodna dziewczynka była już jednak całkiem pewna swojej decyzji! Kiedy nadszedł moment podjęcia ostatecznej decyzji, Yubari nie wachała się ani chwili. Zarówno Shin i Lathia spojrzeli jednak po sobie jak by nie do końca rozumiejąc wypowiedź dziewczyny, w końcu jednak Lathia klepnęła Yubari w bark.-Czymkolwiek są Ruki, dodatkowa para zdecydowanie się przyda bo żadnej nie ma. Chyba że chodziło ci o rogi?-Zapytała niepewnie, na co Shin uderzył pięścią o dłoń.
-Ręce! Jej chodziło o ręce!-Głupie przejęzyczenie. Które jednak miało rację? A może żadne i to jednak się rozchodziło o coś totalnie wiejskiego? A może któreś rację miało ale to nie było przejęzyczenie a zwyczajnie gwara? Czy Yubari im to wyjaśni, czy może spali się ze wstydu jak niektórzy ludzie gdy ogarną jaką gafę strzelili? W każdym razie - ruszyli.
Chwilę później oczom Yubari ukazała się wioska, wioska jak wioska, kilka domów, pola przy których pracowali chłopi wraz z całymi rodzinami a nawet kobyły! Które pasły się wesoło wśród traw na łączkach. Jedyna drogą prowadząca do wioski miała ładny znak drogowy wskazujący na "Wioskę Katawaragiri". Pod znakiem stała zaś kapliczka pod którą ktoś ułożył dary. Lathia podeszła do kapliczki i zniszczyła ją solidnym kopnięciem.
-
Może być gorzej niż przypuszczaliśmy...-Powiedział smutno Shin i spojrzał na Yubari.-
Wiem że pewne akcje mogą ci się wydawać przynajmniej szalone, bluźniercze, ale poczekaj z wyrobieniem sobie oceny do samego końca. Jeśli się nie mylimy - zrozumiesz-Powiedział cicho i z jakby wstydem? Widać że niszczenie kapliczki i to co zapewne chcieli teraz zrobić mu ciążyło.-
Słabo wyszło że zostaliście w to wplątani-Dodał ciszej ale tak by dobiegło to do uszu Yubari. Może to było powodem jego dość smutnawego nastawienia? W każdym razie dalej na dróżce, zaczynał się płotek od pierwszego poletka. Na płotku siedział jakiś mężczyzna czytający książkę, a za nim grupka dzieci z matką i ojcem ścinali zboże za pomocą sierpów.
-
Shin-Powiedziała Lathia, zerkając na niego na chwilę, na co ten skinął jej głową. Kiedy zbliżyli się do mężczyzny, Shin odsunął Yubari od siebie na długość ramienia a Lathia ruszyła biegiem w kierunku najbliższego domu.
Mężczyzna uniósł głowę znad książki.
-
A, a, a...-Pokręcił głową, zamykając książkę i próbując wstać, ale wtedy Shin wykonał obrót na nodze i kopnął mężczyznę w pierś, ten jednak złapał go za stopę i oboje... zniknęli w kłębach białego dymu, pozostawiając Hozuki samą sobie w tym miejscu. Nie dane było jej jednak zaznać spokoju, gdy nagle jabliższy z domków rozpadł się od wewnątrz, zupełnie jak by coś w środku eksplodowało. Yubari mimo odległości dostrzegła Lathię która okładała kogoś bardzo dużymi, szarymi pięściami. Do Yubari podeszła trójka dzieciaków pracująca wcześniej w polu. Dwóch chłopców w wieku zapewne 14-15 lat i około 10 letnia dziewczynka która płakała. Ich rodzice biegli w stronę wioski.
-
D-dlaczego to robicie.-Załkała dziewczynka.
-
Jesteście bandytami?-Powiedział jeden chłopców. Cała trójeczka przechodziła przez płot by podejść do Yubari, niczym ciekawskie wrony do świecidełka.
Krzywdzić towarzyszy nie wolno, to była złota zasada każdej przygody i Yukkuri chociaż jeszcze w pełni sytuacji nie rozumiała, uznała że wpierw trzeba ochronić stado - potem można zadawać pytania. I jak na dzikiego rekinka przystało tak szybko przeszła do akcji powalając strażnika a potem nawet dzięki wprawnemu nie dokońca medycznemu oku, wyrwała z ciała Nilah widły. Gdyby Yubari była nieco bardziej medyczna, pewnie wiedziałaby że takie akcje raczej zabijają ludzi, zamiast im pomagać. Zwłaszcza na brudnych mokradłach.
-Boli?-Nilah przekrzywiła głowę, jak by nie rozumiała o co chodzi Yukkuri i nie rozumiała do końca tego konceptu.-Ah, ból. Tak, nie boli.-Poklepała się po ranie i nawet się nie skrzywiła, mimo że przyśpieszyło to ubytek krwi w jej ciele. Ichigo przyłożył palce do podbródka patrząc na Nilah przez chwilę, po czym spojrzał na Yukkuri i wskazał palcem siostrę.
-Czy od tego się umiera? To śmiertelna i groźna rana?-Zapytał rekinka, szukając w nowej koleżance potwierdzenia, dla tej teorii. Ostatecznie też kiwnął głową.-Skoro tak mówisz, to tak zróbmy. Ale jeśli nie anulujesz techniki to tamten się utopi wiesz?-Wskazał kciukiem na mężczyznę którego gryzł jej rekin. I chociaż sama ze swojej pozycji nie widziała, to najwidoczniej mężczyzna ten z jakiegoś powodu się topił - i to raczej nie w jej rybce, bo ta go po twarzy nie gryzła.-Wracajmy więc, dobrze by było żeby zabezpieczyć Nilah.-Stwierdził i spojrzał w kierunku z którego przybyli.-Poza tym martwię się o resztę-Ichigo wyglądał na nieco przejętego. Ostatecznie Yukkuri nie dostała odpowiedzi na swoje pytanie. Ale również bliźniaki na nią czekały, pozwalajac jej deaktywować spokojnie techniczkę - lub nie, no i zapewne mogła chcieć tu coś jeszcze zrobić? Albo coś? Nie poganiali jej w każdym razie, jedynie przekazując życzenie rychłego powrotu.
Słysząc komentarz Yumishiego, dotyczący swojego stanu zdrowia, Setsuna zachichotała cicho i delikatnie, jak by sprawiało jej to nieco bólu, spojrzała jednak na niego ciepło i z wdzięcznością. Ciężko było jednak ciągnąć temat, biorąc pod uwagę że jak przewidywał Yumishi dziewczyna mu nie odpowiedziała, a co gorsza sytuacja dość szybko eskalowała. Eskalowała do tego stopnia że Yumishi musiał porzucić udawanie cywila i odpalić swoje oczy w wizji w dal, by przyjrzeć się przeciwnikom. Gdy oczy patrzyły i słuchały, ręce nie były bierne i wytworzyły mgłę. Yumishi oczywiście dojrzał przeciwników. Było ich dwóch. Mężczyźni, przypominali... zwykłych rolników? Z tym że jeden z nich dzierżył bardzo długą katanę a drugi z nich łuk, jakiego Yumishi jeszcze nie widział. Wykonany z rogów jakiegoś zwierzęcia - może wołu? Oboje posiadali trochę chakry, raczej nie wiele, nie wydawali się Yumishiemu wielkim zagrożeniem i chyba nie mieli jej więcej od niego. Gorzej było jednak z ich energią życiową. Ta, chodź powinna być zielona, poznaczona była czarnymi i czerwonymi nićmi które wiły się chaotycznie w zielonym płomieniu. Szybkie spojrzenie na Azu i resztę, mógł zaskoczyć, zszokować a może i nawet zmrozić krew w żyłach Yumishiego nawet bardziej niż to co zobaczył przy tamtej dwójce. Azuya, również posiadała czarne i czerwone plamy w swojej energii życiowej! Było ich zdecydowanie mniej niż u tamtej dwójki ale były, ledwo widoczne, niewielkie, delikatnie się wijące. A pozostałe osoby z którymi był na wozie? Chakra Setsuny była nieco mniejsza niż Yumishiego, chakra Fushiego natomiast zdecydowanie mniejsza, bardziej na poziomie dwójki przeciwników. Chakra Fujiego natomiast była ogromna. Ponad dwukrotnie większa niż chakra Yumishiego. Największym jednak zaskoczeniem mogły być energie życiowe jego towarzyszy. Energia życiowa Setsuny była czystym chaosem. Raz jasna, raz ciemniejsza, raz przygasała jak by Setsuna umierała a raz eksplodowała życiem rozrastając się na całe jej ciało, nieustannie zaś płomień życia Setsuny wił się w jej ciele niczym żywy organizm. Nie było w niej jednak czarnych czy czerwonych pasemek, które współdzielili ich przeciwnicy i Azu. Najbardziej zaskakujący mogli być jednak Fushi i Fuji - ci dwaj, nie posiadali energii życiowej wcale. W każdym razie, z tego powodu ciężko było oszacować czy Setsuna potrzebowała jego pomocy, czy nie? Patrząc na rany wyglądało to poważnie, ale nie na tyle by dziewczyna umarła w ciągu kilku minut. Płacz Azu zaś nie pomagał w skupieniu się.
-Schowali się-Stwierdził przeciwnik z łukiem, opuszczając broń.
-Co robimy? Mogę tam podejść a możesz po prostu skasować cały powóz-Odpowiedział mu szermierz. Łucznik jednak przecząco pokręcił głową i spojrzał na trzymany łuk.
-Użycie trójki jest zbyt obciążające, a z tego co mówił Wielebny, błąd może kosztować nas niepowodzenie. Poza tym, nasza pani byłaby niepocieszona, jeśli jej córka by umarła.. Szermierz słuchał uważnie łucznika poczym pokiwał głową.
-Więc szybka akcja, zgarniam naczynie, zabijam pozostałych i wracam-Odparł szermierz ruszając do przodu. Łucznik naciągnął cięciwę na przy któej pojawiła się strzała.
-Uważaj, mogą być silniejsi niż sądzimy. Skoro Wielebny wysłał tutaj nas, to znaczy że jest tu ktoś zdolny zabić nowicjuszy-Szermierz pokiwał mu dłonią na znak że rozumie.
-Yumishi-Powiedziała Setsuna, ściągając na siebie uwagę Sabatayi. Kaszlnęła krwią.-Musisz ich pokierować. Nie blokujcie.-Z jej piersi wydobył się cichy gwizd. Prawdopodobnie strzała wbiła się w płuco.-Miecza-Dodała, raczej też próbowała dać Yumishiemu znać, że nie jej leczeniem, powinien się teraz przejmować. Szermierz był od nich jakieś 300 metrów. Strzały co jakiś czas uderzały w wóz, w nieregularnych odstępach.
-Powinienem przedrzeć się przez mgłę i ostrzec resztę.-Powiedział Fuji, patrząc po reszcie zebranych.-Ale jeśli coś wiesz-Zwrócił się do Yumishiego-To dobry moment by się tym podzielić-Czas uciekał, to na pewno.