Maji Eiji
Nastał w końcu ten przeklęty dzień, gdy umysł chłopaka doprowadził go z powrotem na teren jednego z miejskich parków. Zadziwiająco pustego, mimo mieszczenia się w środku Sakuragakure no sato. Wioski — do której jeżeli nie myliła go pamięć — udawało mu się dalej należeć. Zrządzeniem boskiego szczęścia lub pechu udało mu się udobruchać tutejszych urzędników. Nie kłamiąc, był wynikiem tego troszeczkę rozczarowany. Pewna jego część chciała zobaczyć. Co mogłoby go spotkać, czy jakby skończył. Gdyby teraz za mocno poślizgnęła mu się noga. Rzecz jasna dla samego doświadczenia, niczego więcej. W końcu nie był jakimś masochistą, by bezpośrednio kusić los. Poprzez balansowanie na przysłowiowej krawędzi, bezproblemowo uciekając się do nieco bardzIej drastycznych środków, w postaci uszkodzenia mienia publicznego. Zdecydowanie była to opcja nader hałaśliwa, nad którą był ponad. Nie oznaczało to oczywiście, że koniecznie zaniecha jakiekolwiek próby wychodzenia na przekór. Spróbować musiał tylko czegoś bardziej subtelnego? Nawet jeżeli udało mu się znaleźć w całkiem dobrym stanie. Jego egzystencja wyjątkowo nie kolidowała z nikogo problemami — a był to stan niezwykle rzadki. Przez co naprawdę nie chciał go zaprzepaścić. Zwłaszcza że istniała bardzo mała szansa, że w ten sposób jest w stanie zagrać na nosie Urzędnicze-san. Kobiecie, która dała mu się poznać jako entuzjastka cierpienia innych. Istniało więc duża szansa, że mógłby przyprawić ją o niesamowitą radość, gdyby coś wywiną. Kto wie, czy ten węgorz w skórze człowieka i teraz nie snuła jakiegoś planu, by się go pozbyć, raz a dobrze? Pewnie do tej chwili wierci się w swojej małej klitce (gdyż pokojem nie można było tego nazwać.) i tylko czeka na moment, by go dopaść. Jakiś głupi pretekst, jak to, że nie pościelił łóżka. Bo w końcu tak odbierał tą jego ostatnią karą. Bo od kiedy plotki były w zakresie jego obowiązków? Nie podpisywał żadnych papierów informujących go o tym. Przynajmniej miał nadzieje.
Okazało się jednak, że była jakaś jasna strona tych nowych niedogodności, które zostały postawione na jego drodze. Znaczy, to w sumie zależało od tego, jak na to spojrzeć? Bo równie to, że został w kopany w misje wysokiej rangi bez możliwości wyjścia, oraz to, co się na niej stało. Czytaj, jeden z jego klientów stwierdził, że to wspaniały dzień, by spadać z wozu i przy tym prawie wykrwawić się na śmierć. Wystawiło go to na ogromną próbę. A trzeba przyznać, że raczej nie był pierwszą osobą, do której szło się, kiedy trzeba było pomocy medycznej. Skąd miał wiedzieć, że na misji polegającej na eskorcie zamożnych będzie potrzebował tego rodzaju wyszkolenia. Tyle dobrze, że udało mu się znaleźć jakąś pomoc wśród lokalnej ludności. Tylko ta przeklęta chatka z ziołami. Zacisnął pięść na samą myśl. Był to chyba najokropniejszy element tamtejszej wycieczki. Wywołał wspomnienia, których niech ciał czuć. Sprawił, że znowu pomyślał o tych którzy odeszli. O przeszłości. Krwawej i straszliwej. Nie bez powodu nie lubił do niej wracać. Jednak mimo wszystko, ciekawość wygrała. Zajrzał do piwnicy, gdzie obok stosu złota trzymał rzeczy ze swojego starego życia. Pozostałości rodzinnego domu, które targał jako ostatni jego mieszkaniec. Jak już to tutaj jest, to chyba nie zaszkodzi sprawdzić? Przekonał samego siebie. I tak zabierał się, by to wyrzucić od dłuższego czasu. Więc, czemu nie zajrzeć tam? Przecież nie będzie go kosztowało tyle. Szybkie przejrzenie, a potem wszystko do kosza. Tak, też jego sesje leżenia w łóżku, przeplatanego z drobnymi misjami musiały ustąpić. Nocą przy spokojnej winylowej muzyce, ledwo działającej lampie i zakurzonym stole (Miał problem z regularnym sprzątaniem). Wbrew temu, co się spodziewał, nie miał żadnych wskazówek do czegoś, co mógł ukrywać jego ojciec. Większość co znalazł, to mało znaczące pamiątki, wszelako musiał przyznać, że kilka zachował. Nic, jednak mówiące o tym, że mógłby przeżyć bitwę pod Hien i doczłapać się na całkiem drugi kawałek globu. Choć było coś, nie do końca jednak pasującego do jego wyobrażenia. Musicie sobie wyobrazić jego zdziwienie, kiedy przeglądając jakiś stary notes, natrafił na notatki i rysunki dotyczące jakiejś szczególnej techniki czasoprzestrzennej. Piękne szkice po bokach, były chyba tym, co najbardziej przykuło jego uwagę. Szczególnie że przekazywały cudownie idee techniki. Bezpośrednio również był to powód, dlaczego tak go zainteresowała, razem, z tym że była u jego ojca i wydawała się całkiem przydatna! Nieskończona kieszeń co? Może schował się w niej, kiedy uciekał? Wydawało się to możliwe, jednak po krótkiej analizie doszedł do wniosku, że to raczej nie było celem techniki. I by finalnie stwierdzić, czy mu jakoś pomogła miał tylko jedno rozwiązanie — nauczyć się jej.
Tak znalazł się tutaj o nieludzkiej trzeciej w nocy w krótkich spodenkach i rozpiętej bluzie. Gdzie mógł zacząć od spokojnego zaśmiecania otoczenia swoimi przyborami „naukowymi”. W których skład wchodziło stanowczo za dużo opakowań papierowych talerzy, talia do gry w karty, marker, zwój, notes zawierający potrzebne informacje do techniki oraz opakowanie gotowego ryżu z kurczakiem i podejrzanym sosem, który wymagał tylko podgrzania. No i oczywiście lizak, który wraz z mięsem stanowił jego jedyne pożywienie. W końcu kto wie, jak męczące to mogło być! Samo przyjście tutaj zmusiło go do odpakowania cukierka i wzięcia go do buzi. A to był dopiero początek! Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak ten trening może go wykończyć. Był więc przygotowany na absolutnie każdą ewentualność. Nawet to miejsce wybrał na swoją korzyść! Po pierwsze była noc, więc większość ludzi starała się zachować jakaś cisze — dlatego też wszedł jeszcze w głąb parku. Jaki głupek chodziłby sam o 3 w nocy w parku? Nikt! Sam samiutki! I chłód również pomagał zachować zdrowy rozsądek gdyby coś poszło nie tak. Nie chciałby ryzykować uszkodzenia swojego mieszkania tą techniką, a jednego drzewa w te czy w te chyba nikt nie zauważy? Kiedy rozstawił wszystko, przejrzał jeszcze raz notes. Pierwszą najważniejszą częścią poznawania techniki, był oczywiście nauczanie się kształtowania chakry do niej. Tutaj w postaci, aż 40 pieczęci. Kiedyś byłby to dla niego problem jednak ostatnio miał wrażenie, że jego pamięć miała się trochę lepiej. To nie tego obawiał się najbardziej, gdyż największym problemem. Tym problemem była jego nie opieszałości w kwestii technikach ninjutsu czasoprzestrzennych. W istocie posiadał tylko jedną i tą najbardziej popularną dodatkowo nawet nie używał jej tak jak większość. Zamiast zwierząt przywoływał złoty pył i żelazny piasek. Całkiem duże jego ilości. Trudno więc się dziwić, że podchodził do tego z drobną rezerwą. Gdyż ważnym elementem techniki było stworzenie kieszonkowego wymiaru. Nie trzeba chyba mówić, że nie brał w akademii żadnych lekcji uczących go tworzenia innych planów egzystencji. To też musiał ufać notatką.
Nic dziwnego, że to właśnie gesty były tym, od czego chciał zacząć. Proste znane mu i nie tak okropnie skomplikowane, no przynajmniej gdyby nie było ich tyle. Niby miał doświadczenie w zapamiętywaniu ogromu skomplikowanych sekwencji, ale poznawanie każdej nowej stanowiło wyzwanie. Zwłaszcza wtedy kiedy oczekiwano od niego czterdzieści. Postanowił więc dla spokoju swojego umysłu i by w pełni nie zwariować, podzielił znaki na grupki po 5 w każdym. W końcu ktoś mądry kiedyś powiedział, że nauka mniejszej ilości materiału w dłuższym czasie była bardziej skuteczna niż nauka wszystkiego naraz. Przynajmniej taką wymówkę zdążył znaleźć dla tego ułatwienia. Nie było mowy, żeby ze zwyczajową prędkością zaczął nagle składać nieznane mu znaki. Kto wie, do czego mógłby nieświadomie doprowadzić! Dzięki rozłożeniu ich na części również nie musiał zaczynać od jakiegoś niesamowicie wolnego tempa co tylko mu plusowało. Oczywiście wstrzymywał się wtedy jeszcze z ugniataniem chakry. Nie zamierzał jej marnować, póki w pełni nie zrozumie pierwszego etapu tej sztuczki. Nie chciał nawet wiedzieć, jak komicznie musiał wyglądać leżący na trawie i bawiący się rękoma. Kolejny dowód, że wybranie osamotnionego miejsca była idealnym pomysłem. Spędził tak pół godziny. Z uporem osła wyczekując chwili, w której będzie w stanie bezbłędnie powtórzyć pełną sekwencję symboli. I to w tempie, który był dla niego charakterystyczny. W końcu złożenie tego wszystkiego nie mogło zajmować tyle czasu! Siedem sekund to był maks i nie przyjmował innej odpowiedzi.
― Dobra więc teraz...― Powodził palcem po notatkach w notesie. ― No tak. Trzeba wreszcie stworzyć ten śmietnik. Co może być w końcu trudnego w „Utworzenie za pomocą chakry stałej pozawymiarowej przestrzeni magazynowanej w pustej wyrwie w tkaninie rzeczywistości."― Oprócz absolutnie wszystkiego. Naprawdę miał ochotę przewrócić oczami, jak widział, że notes malował to na niesamowicie prosty proces. Zdecydowanie jednak taki nie był — przynajmniej w jego oczach. Choć kto wie? W końcu już udało mu się opanować całkiem imponujące techniki. Nawet taką jedną z dziwnego zwoju szamanki! Może to wcale nie będzie tak tragiczna opcja? Może to była część testu, podczas której miał zwątpić w swoje zdolności. Nikczemna technika, która miała pewnie stanowić zabezpieczenie przed nieproszonymi. Jeżeli tak, było to całkiem sprytne zagranie ze strony jego ojca. Jeśli nie cóż. Miał problem. Przymknął oczy, wsłuchując się w piękną ciszę jego otoczenia. Słyszał często rady jakiś duchowych przywódców, że najlepszym sposobem na połączenie się ze światem było oczyszczenie myśli. Przysłowiowa medytacja. Zawsze brzmiało to dla niego absurdalnie. Bo jak można o niczym nie myśleć? Tak się nie dało. Warto było spróbować tak na wszelki wypadek. Wyobraził sobie, że leży na kawałku obsydianu, a wokół niego nic nie było. Starał się utrzymywać rytmiczny oddech, by przypadkiem nie wytrącić się z równowagi. Zostało jeszcze to myślenie o niczym. Nie wychodziło najlepiej i było głupsze, niż mniemał. Przerzucił się więc na myślenie o tej tajemniczej „nicości” i tym jak bardzo chciał, by była czymś. Myślami rezerwował ją dla swojej techniki. Skupiał się na niej, chcąc napełnić jej głód nowo ukształtowaną chakrą. Tak to było to (oby). Zajęło to mu trochę dłużej, niż się spodziewał, potrzebował jednak pewności. Nie chciał przypadkiem dać mocy jakiemuś międzywymiarowemu demonowi jak Hana-chan Więc ta przestrzeń w istocie musiała być pustą. Dopiero wtedy mógł przystąpić do składania wraz z tą myślą pieczęci. Jedna po drugiej, dodając powoli nitki chakry. Nie wiedział, ile to będzie kosztowało, jednak z pewnością dużo. Nie mógł się oszukiwać. Dlatego postanowił nie powstrzymywać swoich zasobów chakry przed ucieczką. Nie wiedział, czy to się uda. Czy wepchnie je w tę szczelinę? Nie miał tyle doświadczenia, jednak musiał próbować. Dla dobra tej sesji.
Chakra30 250 - 2 000(Próba utworzenia wymiaru)
TechnikiGyokukōtaitei no hōko
► Pokaż Spoiler | Ninjutsu
Gyokukōtaitei no hōko | Jade Emperor's Treasury玉皇大帝の宝庫
KlasyfikacjaNinjutsu, Technika Czasoprzestrzenna
PieczęcieUtworzenie połączenia: Ptak → Pies → Wąż → Małpa → Baran → Pies → Baran → Tygrys → Ptak → Wół → Baran → Smok → Zając → Wąż → Smok → Zając → Smok → Wół → Baran → Pies → Smok → Pies → Baran → Zając → Wół → Ptak → Dzik → Wół → Ptak → Wąż → Smok → Tygrys → Ptak → Dzik → Tygrys → Wąż → Smok → Ptak → Tygrys → Pies
Przyzwanie/Odesłanie przedmiotu: Natychmiastowe.
Przyzwanie/Odesłanie przedmiotu: Natychmiastowe.
KosztRóżny
- Jednorazowe utworzenie wymiaru - poczwórny S
- Przenoszenie przedmiotu do mniej więcej wielkości wakizashi - połowiczny D
- Przenoszenie przedmiotu do mniej więcej wielkości katany - połowiczny C
- Przenoszenie przedmiotui do mniej więcej wielkości Samehady - połowiczny B
- Przenoszenie przedmiotu do mniej więcej wielkości czołgu - połowiczny A
- Przenoszenie przedmiotu do mniej więcej rozmiarów domku jednorodzinnego - standardowy S
- Przenoszenie przedmiotu podobnych rozmiarem do Bijū - podwójny S
ZasięgDotykowy
WymaganiaSennin Ninjutsu, Znajomość innej techniki czasoprzestrzennej, Minimum 10 000 chakry
DodatkoweTechnika traktowana jest jako wspomaganie
Niezwykle zaawansowana technika czasoprzestrzenna umożliwiająca użytkownikowi stworzenie własnej przestrzeni magazynującej broń i inne skarby. Użytkownik po wytworzeniu takiej przestrzeni ma z nią na stałe utworzoną więź. Osoby potrafiące zobaczyć przepływ czakry, są w stanie zobaczyć manifestacje więzi w postaci złotych strzępów czakry przypominających roztrzaskane szkło, które rozchodzą się po całym układzie użytkownika.
Mimo posiadania nazwy "Skarbca" w tej przestrzeni może znaleźć się dosłownie każdy przedmiot, nawet jakaś bezwartościowa patelnia. Czy to takie postrzegane przez społeczeństwo jak bronie, przedmioty o bardziej unikalnych właściwościach, pamiętniki, czy po prostu pieniądze. A, że przestrzeń jest nieskończona, zapełnianie jej nożami, książkami, doniczkami, czy cegłami w absurdalnych ilościach jest w pełni możliwe. Jedyną rzeczą, która w przestrzeni nie może się znaleźć to żywe organizmy. Jeżeli ktoś próbował by tej techniki na człowieku, spotkałby się z odrzuceniem i porażką. W samym wymiarze na stanie zerowym nie ma nic, a przedmioty w nim się znajdujące w praktyce są zatrzymywane w czasie, tak jak to dzieje się podczas pieczętowania przedmiotów w zwojach, przez co nie ulegają uszkodzeniom. Nie da się również pieczętować przedmiotów "połączonych" z podłożem, czyli nie zapieczętujemy np. domu jednorodzinnego czy góry tak długo jak ich nie "wyrwiemy" z ziemi.
Sam mechanizm odsyłania przedmiotu do skarbca, czy przyzywania go jest całkiem prosty. Ot wystarczy przelać czakrę na obiekt i wyobrazić sobie gdzie znajdzie się w wymiarze, a ten się tam przeniesie. Tak samo proste przyzywanie wymaga wystawienia ręki do przodu, wymieszania chakry i sięgnięcia umysłem do rzeczy, którą chcemy przyzwać. Przyzywanie przedmiotów do rąk standardowo wygląda jakby przestrzeń wokół ręki użytkownika na chwilę się zapadała, by następnie obiekt rozszerzył się z tego zapadnięcia. Odsyłanie natomiast wygląda jak zgniatanie przedmiotu do bardzo małego punktu. Nie musimy dotykać fizycznie tego przedmiotu, tak długo jak jest to przedmiot jaki maksymalnie 5 tur temu znajdował się w naszym wymiarze. Wystarczy sama intencja. Możliwe jest jednak dowolnie manipulowanie efektem. W przypadku amunicji możliwe jest przyzwanie jej od razu na broń np. zaczynając naciągać cięciwę łuku rozpoczynasz proces przyzywania strzały na cięciwę. Koszta wyżej opisane dotyczą zarówno przenoszenia przedmiotu do skarbca jak i z niego przywoływania.
Użytkownik może zamiast przyzwać obiekt do dłoni, otworzyć portal w zasięgu promienia 35 metrów od rzucającego. Rozmiar portalu, jak i jego kształt w pełni zależą od wielkości obiektu. Każdy obiekt wyłania się z oddzielnego portalu, jakiego kolorystykę określa sam użytkownik techniki, po czym utyka w powietrzu. Technikę można dzięki temu wykorzystać do przekazania broni naszemu sojusznikowi na daleki dystans lub do efektownych wejść na scenę. Sam portal znika od razu po wykorzystaniu. Z takich portali użytkownik jest w stanie "wystrzelić" obiekty po ich przyzwaniu z Szybkością 8. Koszt wystrzału jest równy kosztowi przyzwania x 2 i jest on oddzielny od kosztu przywołania, a jego zasięg zawsze wynosi 30 metrów.
Posiadając Specjalizację w Ninjutsu zasięg otwierania portali i wystrzału wzrasta o 15 metrów, a prędkość wystrzału rośnie o 1 poziom.
Mimo posiadania nazwy "Skarbca" w tej przestrzeni może znaleźć się dosłownie każdy przedmiot, nawet jakaś bezwartościowa patelnia. Czy to takie postrzegane przez społeczeństwo jak bronie, przedmioty o bardziej unikalnych właściwościach, pamiętniki, czy po prostu pieniądze. A, że przestrzeń jest nieskończona, zapełnianie jej nożami, książkami, doniczkami, czy cegłami w absurdalnych ilościach jest w pełni możliwe. Jedyną rzeczą, która w przestrzeni nie może się znaleźć to żywe organizmy. Jeżeli ktoś próbował by tej techniki na człowieku, spotkałby się z odrzuceniem i porażką. W samym wymiarze na stanie zerowym nie ma nic, a przedmioty w nim się znajdujące w praktyce są zatrzymywane w czasie, tak jak to dzieje się podczas pieczętowania przedmiotów w zwojach, przez co nie ulegają uszkodzeniom. Nie da się również pieczętować przedmiotów "połączonych" z podłożem, czyli nie zapieczętujemy np. domu jednorodzinnego czy góry tak długo jak ich nie "wyrwiemy" z ziemi.
Sam mechanizm odsyłania przedmiotu do skarbca, czy przyzywania go jest całkiem prosty. Ot wystarczy przelać czakrę na obiekt i wyobrazić sobie gdzie znajdzie się w wymiarze, a ten się tam przeniesie. Tak samo proste przyzywanie wymaga wystawienia ręki do przodu, wymieszania chakry i sięgnięcia umysłem do rzeczy, którą chcemy przyzwać. Przyzywanie przedmiotów do rąk standardowo wygląda jakby przestrzeń wokół ręki użytkownika na chwilę się zapadała, by następnie obiekt rozszerzył się z tego zapadnięcia. Odsyłanie natomiast wygląda jak zgniatanie przedmiotu do bardzo małego punktu. Nie musimy dotykać fizycznie tego przedmiotu, tak długo jak jest to przedmiot jaki maksymalnie 5 tur temu znajdował się w naszym wymiarze. Wystarczy sama intencja. Możliwe jest jednak dowolnie manipulowanie efektem. W przypadku amunicji możliwe jest przyzwanie jej od razu na broń np. zaczynając naciągać cięciwę łuku rozpoczynasz proces przyzywania strzały na cięciwę. Koszta wyżej opisane dotyczą zarówno przenoszenia przedmiotu do skarbca jak i z niego przywoływania.
Użytkownik może zamiast przyzwać obiekt do dłoni, otworzyć portal w zasięgu promienia 35 metrów od rzucającego. Rozmiar portalu, jak i jego kształt w pełni zależą od wielkości obiektu. Każdy obiekt wyłania się z oddzielnego portalu, jakiego kolorystykę określa sam użytkownik techniki, po czym utyka w powietrzu. Technikę można dzięki temu wykorzystać do przekazania broni naszemu sojusznikowi na daleki dystans lub do efektownych wejść na scenę. Sam portal znika od razu po wykorzystaniu. Z takich portali użytkownik jest w stanie "wystrzelić" obiekty po ich przyzwaniu z Szybkością 8. Koszt wystrzału jest równy kosztowi przyzwania x 2 i jest on oddzielny od kosztu przywołania, a jego zasięg zawsze wynosi 30 metrów.
Posiadając Specjalizację w Ninjutsu zasięg otwierania portali i wystrzału wzrasta o 15 metrów, a prędkość wystrzału rośnie o 1 poziom.