Deklaracja Miyuny zdawała się poruszyć ciekawość Kiramesu na tyle, że ten mimowolnie zadał swoje pytanie. Dobrze sformułowane? Nie dobrze? Jakby nie było, dość szybko zreflektował się nad rzuconymi słowami, ujmując swoje słowa nieco inaczej, jednak ponownie: w obu przypadkach ta jedynie uniosła wyżej kącik ust, po czym zaśmiała się lekko, gdy ten raczył się nieco poprawić.
-
Huh... kto wie, kto wie? Może zwyczajnie poproszę kogo trzeba, by nie umierał i taka osoba zwyczajnie zmieni plany?
To... było głupie. Brzmiało głupio. I brzmiało tak, jakby miało zabrzmieć głupio, co wnosząc po minie dziewczyny mogło jedynie świadczyć, że jest to swego rodzaju tajemnica. ALBO to faktycznie był jej plan. Talk no Jutsu wyniesione na kompletnie inny poziom niż to, co oferuje nie tylko Hana, ale zwykli ludzie generalnie.
-
Choć musze przyznać - zaczęła niedługo po tym, zaś jej uśmiech zastąpiło żywe zaciekawienie -
że zdecydowanie mocno jest pan nastawiony na odbieranie innym życia. Proszę wybaczyć bezpośredniość, ale czy jest to może skutek jakiejś traumy? Ah, przecież ledwie co minęła wojna. Głupie pytanie, przepraszam najmocniej.
Uśmiechnęła się niezręcznie, po czym kiwnęła głową na kolejne pytanie. Pytanie, które tak naprawdę oznaczało tyle, że wypadało ruszyć na miejsce. Nie mniej ta się lekka zamyśliła, jakby może oczekiwała w tej kwestii pytania innego rodzaju, jednak ostatecznie zwyczajnie ponownie uśmiechnęła się, odsunęła nieco od drzwi, pozwalając Kiramesu nie tylko ewentualnie wziąć, co potrzebuje jeszcze z domu, ale i zamknąć drzwi od nowego lokum i ruszyła całkiem żwawo z dłońmi splecionymi za sobą.
Jakiego miejsca spodziewał się Kiramesu? Kto to wiedział. Nie został jednak zaprowadzony na żadną arenę. Nie został zaprowadzony na żadną salę treningową. Patrząc bardziej realistycznie - nie znalazł się również w żadnej zapyziałej uliczce czy jednym z tych kompletnie zrujnowanych lokali, jakie z daleka krzyczały całym sobą, że stanowią melinę nie do końca bezpiecznych osobistości. Zamiast tego został zaprowadzony do dość sporego domu, jaki zdecydowanie został zaniedbany przez właścicieli. Bo zdecydowanie wyglądał jak coś, gdzie powinno mieszkać więcej niż jedna osoba. Zdawał się jednak wybitnie pusty i dopiero po dotarciu bliżej drzwi słychać było dziwne dźwięki, jakby spod ziemi - jęki, moze ryk, może jakiś dziwny świergot. Nie szło do końca stwierdzić, czy cokolwiek je wydawało było zwierzęciem, czy człowiekiem. Do samego środka jednak nie wchodzili. Zamiast tego obeszli budynek wchodząc na bardzo obszerne podwórko otoczone grubym, kamiennym murem. Trawa dawno podeschła, nie pachniało najlepiej i znaleźć na nim można było kilka ogromnych klatek, acz pustych, czy słupów z doczepionymi łańcuchami, jakie obecnie leżały luzem i nie spętywały nikogo.
Słysząc skrzypnięcie bramy, jakiś młody chłopak leżący na znak w trawie, tuż w cieniu rzucanym przez budynek, podniósł głowę, spojrzał na młodą kobietę prowadzącą Kiramesu, po czym westchnął ciężkie podpierając się na dłoniach.
-
Nie myślałaś, Miyuna-sensei, by zostać przy jednym wyglądzie? Z resztą, pewnie i bez tego chujowego Henge nikt w Hanie nie byłby szczególnie zaskoczony.
Stwierdził leniwie, po czym nagle odchylił lekko głowę w tył. Tuż przed nią przeleciał mu kunai, nim wbił się zaraz pod ścianą budynku.
-
Jak przez twój niewyparzony język wuj znowu każe nam zapierdalać przy tych pchlarzach, osobiście utnę ci język.
Rzuciła spokojnie dziewczyna stojąca niedaleko. Trzeba było przyznać, że nie rzuciła się początkowo, tak jak chłopak, w oczy. Z resztą - wyglądali jak całkowite przeciwieństwa, a jednocześnie dość podobnie. Tak jak chłopak, mający koło może 16 lat, posiadał krótkie, czarne włosy i srebrne oczy, tak dziewczyna, również wyglądająca na będącego zbliżona do niego wiekiem, nosiła srebrne kosmyki puszczone luzem na własne plecy. Z twarzy jednak i rysów? Jakby odjąć te detale, można by uznać, ze musi istnieć pomiędzy nimi pokrewieństwo.
-
Jeśli chcesz, Yuzuki-chan, by twoje groźby były brane na poważnie, może pierw przestań potykać się o własne nogi? - zasugerowała Miyuna, patrząc niezrażona na dwójkę nastolatków. Zaraz po tym też usiadła na murku, na jaki to wspięła się szybko i zręcznie, nim wzrokiem przeleciała przez wszystkich zebranych. -
Orochi-san, oto Yuzuki-chan oraz Yuuto-kun. Pozostawiam ci ich pod opieką. A wy... Proszę, chcieliście kogoś "nie na moim poziomie", to macie. Ale tym razem jak wyjdziecie na bandę błaznów, odsyłam was do domu...~ ♥
Na te słowa dwójka widocznie spięła się, a po twarzy dziewczyny widać było, że wygląda na ciut urażoną. Yuuto tymczasem chociaż skrzywił się, wstał jedynie i położył dłoń na rękojeści katany. Zdecydowanie wyglądał bardziej gotowy niż dziewczyna, jaka dalej stała z założonymi rękoma, jednak jej wzrok również skupił się na Kiramesu. Chyba pozwalali mu zacząć? O ile sam chciał, bo równie dobrze mógł wyciągnąć koc i rozpocząć piknik.
Zapraszam ->
Dom Geto