The Apple's Workshop on the run
WydarzenieFabuła rangi D
UczestnikKurokawa Reina
Tury1/?
Jeden, wielki scam - tak można było określić całą tę sytuację, jaka miała miejsce. Z sadem, jego zatrudnieniem i zbieractwem. Może nie koniecznie burzyło to krew w żyłach ciężko pracującego chłopaka, jednak budziło masę pytań, jakimi zasypał wręcz blondyna, jak ten pojawił się na horyzoncie. Ten spojrzał na niego ciut zaskoczony, nie spodziewając się nagle podobnej serii ze strony Reiny. I chyba zarzucono mu kłamstwo!
- Nigdy nie mówiłem, że sad jest mój. Sad nie ma właścicieli. Jest wspólny, dzielony z mieszkańcami okolicznych wsi. Jeżeli należałoby wskazać prawnego właściciela tych sadów, byłby nim sam Daimyō, - wyjaśnił spokojnie, z pewnością w żaden sposób nie urażony wcześniejszymi oskarżeniami. - Pomoc w okresie zbiorów to jedna z inicjatyw naszej grupy. My pomagamy w pracach, mieszkańcy odpłacają się w ten czy inny sposób na miarę swoich możliwości. Lub wcale, jeśli nie mają jak. Część jabłek w tym wypadku jest zapłatą dla nas, podczas gdy zdecydowana większość z nich zostaje dla tutejszej społeczności. Jabłka dla ciebie są z naszego udziału.
O, tak to wyglądało. Z resztą, hej! Reina zawsze mógł zapytać, dla kogo pracuje, prawda? Niewiele by to zmieniło, bo na dobrą sprawę i tak pewnie wyszłoby, że robi dla Hachiro... No, ale chociaż części pytań by nie było. Z drugiej strony dobrze, ze dopytywał. Dobra cecha, nie tylko wśród dzieci, jakby nie patrzeć!
Prawdopodobnie proste "tak" lub "nie" wystarczyłoby, a tymczasem dostając całą historię życia chłopaka, Hachiro spojrzał na niego zakłopotany, trochę chyba żałując pytania. Nie przerywał mu jednak, dając się chłopakowi wygadać i zarzucić kolejnymi pytaniami. Rzuconymi jednym po drugim tak, że można by się zastanawiać, na które najpierw odpowiedzieć.
- To... nie do końca dom. Ale w miarę wygodny, jak się człowiek przyzwyczai. Obawiam się, że możemy jednak nie mieć mamy na pokładzie. Ciepła strawa i sok jabłkowy jednak brzmi wykonalnie. - stwierdził, uśmiechając się przyjaźnie do chłopaka. - Część koszy nie nadaje się szczególnie do czegokolwiek, więc jutro planujemy zapleść nowe. Chciałbyś nam pomóc? Pokażę ci, co i jak. To nie jest aż takie ciężkie.
Zaproponował, wyjaśniając bardziej, co jutro planują. I w zasadzie, to dalej czekając na odpowiedź, bo na dobrą sprawę Reina nijak nie zadeklarował chęci zabrania się z blondynem i przenocowaniem dziś czy przez następne kilka dni gdziekolwiek indziej, niż pod biednym, drewnianym mostem przecinającym rzekę.
- Nigdy nie mówiłem, że sad jest mój. Sad nie ma właścicieli. Jest wspólny, dzielony z mieszkańcami okolicznych wsi. Jeżeli należałoby wskazać prawnego właściciela tych sadów, byłby nim sam Daimyō, - wyjaśnił spokojnie, z pewnością w żaden sposób nie urażony wcześniejszymi oskarżeniami. - Pomoc w okresie zbiorów to jedna z inicjatyw naszej grupy. My pomagamy w pracach, mieszkańcy odpłacają się w ten czy inny sposób na miarę swoich możliwości. Lub wcale, jeśli nie mają jak. Część jabłek w tym wypadku jest zapłatą dla nas, podczas gdy zdecydowana większość z nich zostaje dla tutejszej społeczności. Jabłka dla ciebie są z naszego udziału.
O, tak to wyglądało. Z resztą, hej! Reina zawsze mógł zapytać, dla kogo pracuje, prawda? Niewiele by to zmieniło, bo na dobrą sprawę i tak pewnie wyszłoby, że robi dla Hachiro... No, ale chociaż części pytań by nie było. Z drugiej strony dobrze, ze dopytywał. Dobra cecha, nie tylko wśród dzieci, jakby nie patrzeć!
Prawdopodobnie proste "tak" lub "nie" wystarczyłoby, a tymczasem dostając całą historię życia chłopaka, Hachiro spojrzał na niego zakłopotany, trochę chyba żałując pytania. Nie przerywał mu jednak, dając się chłopakowi wygadać i zarzucić kolejnymi pytaniami. Rzuconymi jednym po drugim tak, że można by się zastanawiać, na które najpierw odpowiedzieć.
- To... nie do końca dom. Ale w miarę wygodny, jak się człowiek przyzwyczai. Obawiam się, że możemy jednak nie mieć mamy na pokładzie. Ciepła strawa i sok jabłkowy jednak brzmi wykonalnie. - stwierdził, uśmiechając się przyjaźnie do chłopaka. - Część koszy nie nadaje się szczególnie do czegokolwiek, więc jutro planujemy zapleść nowe. Chciałbyś nam pomóc? Pokażę ci, co i jak. To nie jest aż takie ciężkie.
Zaproponował, wyjaśniając bardziej, co jutro planują. I w zasadzie, to dalej czekając na odpowiedź, bo na dobrą sprawę Reina nijak nie zadeklarował chęci zabrania się z blondynem i przenocowaniem dziś czy przez następne kilka dni gdziekolwiek indziej, niż pod biednym, drewnianym mostem przecinającym rzekę.
NPC