Ciekawość to ponoć pierwszy stopień do Piekła, o ile już się w nim nie jest. Hana zaś była o tyle specyficzna, że jej status pod tym względem zależał od punktu siedzenia. Podczas gdy pytanie Kiramesu zostało zbite w bardzo niekonwencjonalny sposób, tak ten w przeciwieństwie do Miyuny, nie posuwał się do podobnych zagrywek i zwyczajnie odpowiedział. Ta zdawała się słuchać uważnie, kiwając co jakiś czas głową.
-
Ah, każdy radzi sobie z własnymi problemami na swój sposób. Nie ma w tym nic złego, tego jestem pewna.
Podsumowała jedynie, zupełnie ignorując kwestię "nie martwienia się", na jaką kącik jej ust lekko drgnął, jakby w próbie uśmiechu, jaki to ta musiała w ostatniej chwili powstrzymać. Po tym zaś? Komu w drogę, temu czas. Drzwi zostały przez Kiramesu zamknięte, a sam mógł podążyć za Yuną, jaka to spokojnie zaczęła maszerować sobie ulicami Hany.
Dom jak dom, można by rzec, jednak takich domów w Hanie wiele nie ma. Sam jego stan zaś w żaden sposób nie odstawał od reszty wioski, mimo wszystko wpasowując się w krajobraz. Przywitanie, jakim zostali uraczeni, a raczej Yuna została, zdecydowanie nie przypadło Orochiemu do gustu. Tak nie można, tak nie wypadało i w ogóle, to zdecydowanie trafił na niewychowaną gromadę nastolatków... jakby jakiejś innej spodziewał się w Wiosce Ukrytej w Kwiatach. Nie mniej ostatecznie to na Yune spojrzał nieprzyjemnie. Ta nieco zaskoczona zerknęła w stronę Kiramesu, jednak zdawała sobie nic nie robić z jego chłodnego wzroku, jaki skwitowała pogodnym uśmiechem.
-
Czy w takim razie, Orochi-san, zawód ninja jest na pewno dla pana?
Zapytała bez jednak żadnego przytyku. Ot, zwykła ciekawość można by rzec, bo skoro Kiramesu stronił od oszukiwania i forteli, a przynajmniej zdecydowanie nie życzył sobie być ich obiektem, to czy zawód, jaki dosłownie na tym polegał, na pewno mu leżał? Koniec końców bycie ninja to nie tylko zabijanie i walka. Właściwie, gdyby być bardzo skrupulatnym, rzec by można, że dobry ninja to taki, jaki potrafi wykonać zadanie nie walcząc wcale! -
Proszę mi wierzyć, Orochi-san. Mój obecny wygląd jest przede wszystkim dla mojego bezpieczeństwa.
Dodała jeszcze, ostatecznie decydując się na drobne rozjaśnienie całej tej kwestii.
No, ale nie na pogawędki tu przyszedł, tylko walczyć! I walkę rozpoczął od komentarza, jaki najwidoczniej miał sprowokować dwójkę jego oponentów. I rzeczywiście, jakąś reakcję dostał, acz niezbyt wylewną: chłopak bowiem prychnął pod nosem, a sama białogłowa przewróciła oczami, jakby właśnie usłyszała jakiś kompletnie sztampowy tekst z mangi. I niezbyt wysokich lotów. Orochi jednak od razu przeszedł do kolejnego ruchu, bardzo szybko przyzywając na miejsce dosłownie stado węży. To zdecydowanie wypisało się zaskoczeniem na twarzy całej dwójki. Yuuto, będąc najbliżej, sięgnął po miecz już nastawiając się na ścięcie gadów, jednak te nagle wysunęły z pysków ostrza i to na nich finalnie musiał się skupić. Stal zaczęła uderzać o stal, jednak podczas gdy ten dał radę odepchnąć część, kilka mieczy trafiło go w uda i tors. Nie mniej tej jedynie mlasnął niezadowolony, zaś Kiramesu mógł zobaczyć, że miejsca trafienia zamieniły się w... powietrze? Dym? W każdym razie przeszły przez chłopaka, nie szczególnie czyniąc mu krzywdę.
Druga część pomknęła ku dziewczynie, jaka miała nieco więcej czasu na reakcję. Nie zmniejszyła jednak dystansu, a zamiast tego wycofała się pod sam budynek, wchodząc po ścianie na dach. Tym samym węże z wyciągniętymi ostrzami zaczęły gnieździć się pod ścianą, czekając na swoją ofiarę. Yuzuki kucnęła na daszku, po czym powędrowała wzrokiem ku chłopakowi.
-
Yuuto!
Krzyknęła jedynie, jednak zdecydowanie nie dlatego, bo zaczęła martwić się o towarzysza. Zamiast tego ten zaczął składać wolną ręką pieczęcie, podczas gdy Yuzuki użyła do tego obu dłoni i, niemalże synchronicznie, użyli dwóch, zupełnie innych technik. Yuuto przykucnął nieco na nogach i stworzył dość spory podmuch powietrza, jaka przy okazji zabrała ze sobą około 17 węży wokół niebo, zostawiając trzy, jakie gdzieś prześlizgnęły się na boki. W tym też już czasie, bowiem ta została użyta nieco szybciej, od strony Yuzuki nadciągał podmuch ognia o średnicy 2m. Ten od strony Yuuto zdawał się leciutko węższy, jednak to, co było istotne to fakt, że w tym tempie obie techniki ze sobą skolidują. Czy to dobrze? Czy źle? To już musiał ocenić Kiramesu. Wraz z tym, co po tym? Same fale były jakieś 7m od niego, co zdecydowanie tworzyło możliwość, by się przesunąć, jak to sobie już za w czasu sprytnie zaplanował. Tylko gdzie? W lewo, by być bliżej chłopaka? A może w prawo, by znaleźć się bardziej na wprost dziewczyny, do której miał z jakieś 12m, a do brata może 8m? Albo może wcale się nie przesuwać i zobaczyć, jak techniki wpadają same w siebie?