Historie, którymi się nasiąka w młodości kreują nas tak samo jak otoczenie, w jakim się dojrzewa. Może ktoś bardziej sarkastyczny stwierdziłby, że jest to nic innego jak pierwszy kontakt z propagandą i manipulacją, choć czy tak było? Były to podstawy kreowania charakteru oraz światopoglądu i taki Jinsei zdecydowanie ulegał opowieściom, które słyszał od innych zakonników. Którzy zapewne usłyszeli je od swoich starszych. A oni od swoich. Czy taka międzypokoleniowa gra w "głuchy telefon" była jednak rzetelna? Na to pytanie każdy sam sobie musiał odpowiedzieć, możliwe, że używając do tego wspominanych właśnie ksiąg i kronik. Może to w nich znalazłyby się odpowiedzi na pytania dotyczących powstania zakonu Hanatora, powstania Mistrzów Run, powstania samego kraju, w którym obecnie się znajdowali. Każdy mógł historię tę napisać swoim piórem, swoimi słowami. Temu, jeśli młody blondyn chciał poznać prawdę, zapewne musiał poznać wiele opinii, wiele opisów tego samego wydarzenia i to z różnych punktów widzenia. W ten sposób mógłby sam wyciągnąć wnioski. Wiedział jednak jedno, co było faktem potwierdzonym także wydarzeniami dzisiejszego poranka. Zakon stracił na znaczeniu. Był wręcz zapomniany. Zaczął czytać stary notatnik, a gdy skończył - miał pytania. I tylko jedną osobę, która mogła mu w tym pomóc. Mistrz Shiwa XXIII. Skierował się ponownie w stronę jego gabinetu i zapukał, dość szybko słysząc proste "wejść", po czym pchnął stare odrzwia, które z głośnym i wysokim skrzypnięciem się otworzyły. Mężczyzna stał nad księgami, które chyba były księgami rachunkowymi, wnioskując po sporej liczbie cyferek, które tam się znajdowały, jednak nie patrzył na nie, a na młodego zakonnika, który przekroczył próg jego siedziby. Gorzki uśmiech znajdował się na jego twarzy, jakby próbował tym dodać siły swojemu podopiecznemu, gdy sam także robił co w jego mocy by zachować zamek. Gestem zachęcił go by mówił. I Jinsei zaczął. Tylko się jąkał.
-Wdech i wydech Jinsei. Uspokój się. - powiedział do niego ciepłym tonem, gdy jego wyraz twarzy coraz bardziej był szczery, jakby ból niedawnego przeglądania ksiąg powoli ustępował, gdy wchodził w swoistą rolę "ojca" dla blondyna. -Z mieczem udaj się do kowala. Tylko się pośpiesz, słyszałem, że wyrusza w podróż po wsiach by jak najszybciej dorobić na naprawach i drobnych produkcjach. - wydał mu polecenie i chwilę się zastanowił, odbierając od niego dziennik, a okiem jedynie zerkając na stary miecz. -Nie rodzimy się z imieniem Shiwa Jinsei. Gdyby tak było tytuł Wielkiego Mistrza zależałby od losu. Imię to przyjmujemy tak samo, jak i tytuł Wielkiego Mistrza. Ja też byłem inaczej zwany, zanim zostałem Wielkim Mistrzem. - lekko jego usta wygięły się w szerszym uśmiechu, gdy oczy pogrążyły się w nostalgicznych najwidoczniej wspomnieniach. -Prawdopodobnie Wielki Mistrz Shiwa XIX był znany jako Yōichirō, zanim nie stał się przywódcą naszego zakonu. - wyjaśnił, uważnie przeglądając dziennik i pewien grymas się na nim pojawił gdy wstał i podszedł do niewielkiej i dość ubogiej biblioteczki, skąd wziął największą z ksiąg, grube tomiszcze, gdzie kartki były rozmiaru minimum A4, a grubość sugerowała minimum tysiąc, jak nie dwa kart. -Jeśli dobrze pamiętam, Mistrz Shiwa XIX po tym, jak wrócił z jednej z podróży w poszukiwaniu prób, oddał się badaniom. I gdy znalazł wskazówkę, przekazał swoją rolę następnemu mistrzowi i ponownie udał się w podróż. Już z niej nie wrócił. - poklepał palcem wskazującym jakieś miejsce w zżółkłym, opasłym tomie. -Tak, dobrze pamiętam. - mruknął sam do siebie, gdyż najwidoczniej potwierdził to jakąś kroniką zakonną. -To, co mi się nie podoba to Ilillar. To opuszczona od dawna wioska i z tego co wiem, nawet farmerzy rzadko w niej nocują. I tak było jak ja byłem młodym zakonnikiem i Mistrz Shiwa XXI nami przewodził. - pokręcił głową uśmiechając się i gorzko, i nostalgicznie. -"Północ to zapomniane miejsce, skupmy się na naszych okolicach i pomocy ludziom, a nie na wędrówkach, które nie przyniosły nam nic prócz zguby." - jego głos był zmieniony, jakby cytował kogoś, kogo Jinsei nie znał. -Tak powtarzał, gdy zakonnicy chcieli wyruszać na podróż. Może był mądrzejszy niż się zdawało i próbował zebrać pieniądze zanim to, co się dziś wydarzyło, miało miejsce. - podrapał się po brodzie, po czym wrócił wzrokiem na Jinseia. -Nie zabronię ci podjęcia próśb czy wyruszenia do Ilillar, choć uważaj na siebie. I pamiętaj, to nie próby mają nas ocalić, a pieniądze. Próby mają ocalić świat. Jak my upadniemy... kto się ich podejmie? - zapytał, przypominając młodemu Hanatorze o tym, przed jakimi problemami stanął zakon.