Nie mieli prawa narzekać na przysłowiowe światełko w tunelu. Nawet jeżeli dostaną się chociaż na wybrzeże to jednak wciąż krok do przodu przy ich wielkiej niedoli, a tak to właśnie odebrał lekarz. W sercu jego chociaż na moment zawitała ekscytacja, toteż w istocie nie potrafił jej kompletnie ukryć. Ta podróż miała dla niego wielkie znaczenie jak wszystkie poprzednie na tereny Kirigakure no Sato. Ryzykowali? Bez wątpienia, lecz niekiedy dla kogoś lub czegoś trzeba było to czynić bez względu na konsekwencję. Tamura w głębi duszy czuł, że to jest jego obowiązek - rodzinę należy godnie pielęgnować, także po śmierci. - Będziemy próbować, bo nic innego nam nie pozostało. Sami mamy małe szanse, aby tam przepłynąć. Mała łódka definitywnie nie wystarczy. - Powrót do realizmu mógł być szokujący, ale Sabataya doskonale wiedział, że dzielenie skóry na niedźwiedziu postawiłoby go w pozycji głupca. Zwyczajnie dostał zastrzyk adrenaliny wypełnionej z chęcią do działania. Ich dalszy dialog zszedł na to, co czynił Mikio przy skrzyniach. Kupił, he? To dobrze. Białowłosy miałby w przeciwnym wypadku dużo przeciwwskazań do dalszej wspólnej podróży z alkoholikiem.
Temat ten tutaj niestety się nie kończy, gdyż została jedna kwestia do wyjaśnienia. Poprawiając plecak oraz przecierając twarz dłońmi, chłopak odruchowo spojrzał powtórnie na zapakowane przez niego butelki z trunkami. - Poczekasz kilkanaście godzin na nabrzeżu? Co będziesz w tym czasie robił? - Uniósł brwi z delikatnym westchnieniem, lustrując następnie oblicze towarzysza. - O ile nie zamierzam ci wyrywać zakupionego “towaru” to wiedz, że zależy mi na tym abyś zachował trzeźwość umysłu do dnia jutrzejszego. Zapijaczonego czy skacowanego przybysza oraz jego kolegi nie wpuszczą na statek. Jeżeli mnie zawiedziesz to nie chcę słuchać wtedy wymówek ani przeprosin. - Postawił sprawę jasno i bez cienia agresji w głosie, aczkolwiek Fujiwara dostrzegł powagę wymalowaną na twarzy Nomikomu. Wysoki, młody mężczyzna poczekał oczywiście jeszcze na odpowiedź kompana, po czym zgodnie z własnym postanowieniem pokręcił się bliżej pracowników doków kawałek dalej.
Zawołanie ex-shinobiego okazało się nieco niewymierne przez dłuższy czas. Na szczęście w końcu ktoś zbliżył się do sylwetki Iryonina. Starszy facet powiedział bez zająknięcia się jak słyszał Nobuo. Skinął głową. - Rozumiem i dziękuję. Pieniądze nie grają tutaj roli, a chciałem po prostu pomóc. - Tylko dopowiedział na tę propozycję, jednak zgodnie z sugestią poszedł do zarządcy. Czterdziestolatek mógł zauważyć od razu dość rzucającego się w oczy dryblasa o smukłej sylwetce. Tamten spróbował przywitać się z nim uściskiem dłoni. - Dzień dobry, jestem Nobuo. Przyszedłem pomóc w rozładunku skrzyń… bez zapłaty. - Ostatnie słowa użytkownik czakry starał się podkreślić.