To był dzień swoistego… odpoczunku dla Tsubaki. Można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę że spędziała takowy w siedzibie klanowej widząc się ze swoimi rodzicami trochę częściej aniżeli sobie zapewnie cała ich trójka życzuła. Nie miała zbyt dobrej relacji z tymi ludźmi, jednakże dzień wolny w szpitalu, a także w centrum badań nad pieczęciami sprawiał, że nie miała nic specjalnego do roboty nie licząc siedzenia w klanowej siedzibie i tereningu fizycznego. I tak się właśnie składało, że w typowych sportowych ubraniach szła na jedno z pól treningowych znajdujących się na terenie rezydencji, by zacząć się znęcać nad jakąś słomianą kukłą, raz to raz testując na niej kolejne to uderzenia Jūkenem. Nie zdążyła jednak nawet odłożyć ręczniczka, który miała przerzucony przez kark, gdy słyszała, że ktoś ją woła. Podążyła więc za tym krzykiem, bo darł się tak, że raczej nie będzie trzeba Byakugana odpalać, by człowieka odnaleźć.
– Dzień dobry, to ja. W czym mogę pomóc? – zapytała spoglądając na chłopaka. Który pociągał nosem i najpewniej nie miał ze sobą żadnej chusteczki, więc po prostu podała mu ten ręcznik. – Proszę. Możesz sobie go zostawić. – Uśmiechnęła się miło do chłopaka. I jak po części chciała po prostu wykonać względem niego przyjazny gest i ten ręcznik nie był czymś wartościowym, tak… nic jej nie było po zasmarkanym kawałku materiału. Choć pewnie się chłopcem zajmie, gdy się już dowie ogólnie po co jej szukał.