Prawdę powiedziawszy, to im bardziej ta sprawa się „wyjaśniała”, tym więcej niepewności Tsubaki miała co do tego wszystkiego. Nie była do końca pewna, jak rozumieć i interpretować całą tą wypowiedź Yukari, której słuchała z uwagą z czystego szacunku do pozycji kobiety. Nie zmieniało to jednak faktu, że była bardziej neutralna wobec tego, kto będzie teraz władał Królestwem Kupieckim. Zdecydowanie nie zajmowała się polityką i prawdę powiedziawszy nie była pewna, czy kiedykolwiek z „bonusu”, który dostali od niej zamierzała skorzystać. Co jak co, ale mimo wszystko Baibai nie było Tsu po drodze. Teraz tu była, bo była potrzebna pomoc, ale tak sama z siebie ruszyć poza granice wioski – ciężko stwierdzić, choć nigdy nie wiadomo jak potoczą się ścieżki.
Obydwie kobiety na scenie wydawały się zupełnie normalne dla oczu Tsubaki, w porównaniu do Wakuri, która wciąż zdecydowanie była w głowie Hyūgi i ją niepokoiła. Kurama co prawda nie przejawiała żadnych niebezpiecznych zachowań i nie wydawała się na chwilę obecną być jakimś zagrożeniem, jednakże przecież była zakażona cieniem, w każdej chwili mogła się zamienić w bestię, a chociaż w rozumieniu Tsu i tego, co udało się jej wyciągnąć z tego całego wydarzenia.
Wizja zajęcia się tą sprawą dopiero na biesiadzie trochę się Tsubaki nie podobała, jednakże nie miała prawa siłą zmusić Kuramy do czegokolwiek. Znaczy mogłaby oczywiście zacząć krzyczeć, że ta jest zarażona, jednak… to mogłoby być złamanie tajemnicy lekarskiej. Tsu chwilę się wahała, by w końcu jednak odpowiedzieć.
– Niech poczeka do biesiady, ale byłabym wdzięczna, gdybyś do mnie podeszła jak tylko mnie zobaczysz... Tsubaki – odparła, również się przedstawiając i skinęła głową w stronę dziewczyny. W sumie trochę w ramach tego ich pół oficjalnego przedstawiania się, a trochę pożegnania, bo ta praktycznie zaraz potem ta sobie poszła. Hyūga zaczęła się zastanawiać, czy podjęła dobrą decyzję, czy nie narażała innych, bądź też samej Wakuri, na niebezpieczeństwo… tyle pytań!
Wszyscy powoli zaczynali się rozchodzić, zamierzając zapewne wyruszyć na biesiadę czy się też do niej przygotować. Czując się bezpieczniej już, wyłączyła Byakugana, jeszcze po raz ostatni rozglądając się po placu, zastanawiając się, czy ta rzeź i przedstawienie polityczne rzeczywiście było potrzebne. Westchnęła cicho, by potem spojrzeć na Asano.
– Dopóki ręka jest w zwoju, to nic z nią nie będzie. Przez to że musiałam ranę zaleczyć, przyszycie jej z powrotem może być problematyczne, ale po powrocie do wioski być może byłabym w stanie Ci z tym pomóc, a jak nie ja to na pewno któryś z naszych wybitnych medyków. Oszczędzaj się… i nie pij zbyt dużo na biesiadzie, straciłeś sporo krwi. Do widzenia, Asano – san – powiedziała do przyszłego Hokage, by lekko mu się skłonić na pożegnanie i ruszyć w swoją stronę. Zdecydowanie nie zamierzała iść na biesiadę ubrana jakby miała zaraz stoczyć bój z kolejną armią cieni.
[zt]