• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Kocia kawiarenka

W tym dziale znajdują się wszystkie tematy w jakich odbywał się event Love is in the Air!

Moderator: Mistrzowie fabularni

Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1151
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Kocia kawiarenka

Kocia kawiarenka
Amorek nie działał jednak sam. Amorek miał pomocników, równie kochanych co on. Jednymi z nich, były kochane przez wszystkich kotki! A wraz z nimi, jednym z wymarzonych miejsc dla miłośników kotów była kocia kawiarenka! W zimowy, pełen śniegu dzień jaki to nie pozwalał nawet wyjść na zewnątrz, ogrzewanie przez kotki oraz kubełek ciepłego kakao było wręcz obowiązkowe!

Kawiarenka nie była mega specjalna. Sporej wielkości budyneczek, oferujący nawet dodatkowe piętro na zabawy z kociakami w salkach do tego przeznaczonych, a nie przy stolikach, jakie to znajdywały się na parterze. Nawet on był jednak niesamowicie do tego przystosowany. Niskie stoliki, przy których klienci klękali na mięciutkich poduszeczkach, oraz wyższe obok których to znajdowały się kanapy na jakich to mogli się rozłożyć wraz ze wszystkimi kociakami. A same kociaki... one były wszędzie. Plus był również, ponieważ kawiarenka była pusta z wyjątkiem naszych zakochanych flamingów. Jedynie, za ladą znajdowała się starsza pani, jaka to serwowała im ciepłe napoje czy jedzenie.

Za pomocą magicznej magii Amorkowej, para teleportowała się pojedynczo (jedna osoba po drugiej) przed kawiarenkę. Wcześniej tylko Amorek im wyszeptał, że poza staruszką znajduje się tam tylko ich druga połówka.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Kocia kawiarenka


Zatrzymywała się ostatnią noc w niewielkim lokalu w jednej z dzielnic Yanabe. Kończyły się jej już fundusze, ale od kilku dni znalazła sobie zajęcie jako pomoc w jednej z lokalnych restauracji. Szybko doceniono jej kulturalne nastawienie i pozwolono roznosić zamówione posiłki, ba. Dostała nawet kelnerski mundurek, który zdawał się wyglądać, chociaż odrobinę bardziej elegancko i specjalnie niż jej zwyczajne kimonko, jakie nosiła zazwyczaj. Nie spodziewała się wiadomości zwrotnej na list, który napisała kilka dni temu w wielkich bólach i trudnościach. Pisanie skomplikowanych rzeczy nie przychodziło jej zbyt łatwo a same pytania, które tam padały, zdawały się mówić do niej szyfrem. Nie miała nadziei, że dostanie odpowiedź, ale nie była z tego powodu smutna, bo miło spędziła czas podczas wypełniania niesfornej ankiety.
List, o którym była mowa był krótki, zapowiadał, że coś wydarzy się jutro. Zaraz... Jak to jutro? Tak szybko? Przecież musiała się przygotować. Nie mogła iść... Tak zwyczajnie, zawieść swojej walentynki, kimkolwiek on, bądź ona była. Dziewczyna na chwilę zawiesiła się odurzona zapachem estetycznie wykonanej koperty, którą otworzyła. Wszystko było dla niej już jasne, jutro... Musiała więc działać szybko, dlatego od razu po wybudzeniu się z letargu zostawiła kopertę tutaj, a sama poleciała do restauracji, w której pracowała i "pożyczyła" swój kelnerkowy strój. Nie miała zbyt wielkich możliwości ani czasu na staranniejsze wybieranie. Nawet nie zaprzątała sobie tym też głowy, bo doskonale wiedziała, że z jej pustym mieszkiem i tak nie jest w stanie swojej walentynce zaoferować czegoś innego, a i tak musiała jeszcze zdobyć jeden rekwizyt na okolicznym targu. Wyprawa na targ ograniczyła się do przeszukiwania straganów z gadżetami do przebierania się. Nigdy przedtem Kayo nie przebierała w takich stoiskach, ale i na to musiał nadejść czas. Zakupiła tam za ostatnie oszczędności DWIE PARY opasek z kocimi uszkami. Wolała się zabezpieczyć, gdyby ten, kogo tam przyprowadzą, nie miał takiej opaski. Tak przygotowana była gotowa na jutrzejsze wielkie wydarzenia... Ale nawet nie wiedziała, jak miała się dostać na miejsce ani finalnie... Gdzie.
Tak też o poranku Kayo zdecydowała się ubrać strój kelnereczki i odpowiednio uczesać. Nie znała godziny ani minuty, kiedy coś się wydarzy. Dopóki w końcu rzeczywiście coś się nie wydarzyło i nagle znalazła się przed wejściem do samego budynku. Tak, o, zupełnie nagle. To musiała być jakaś magia... Kayo, rozglądała się to w lewo, to w prawo, nie będąc do końca pewną gdzie, ani jak się tam znalazła. Poprawiła opaskę z kocimi uszkami na swojej głowie i nieco mocniej zacisnęła dłoń na wakizashi spowitym w białej otoczce materiału. Nie mogła zostawić za sobą pamiątki. – Czyli to tutaj? — Rzuciłą w eter cicho, spoglądając na szyld budowli, przed którą się znalazła. Odnosiła wrażenie, że nie przeszkadza jej to miejsce, ale czy była miłośniczką kotów? Nie miała pojęcia. Nigdy żadnego nie miała na własność. Koty na farmach to było coś zupełnie innego niż słodkie, miastowe sierściuchy, które miała spotkać w środku. Przez moment, dosłownie na krótką chwilę zatrzymała się przed ruszeniem klamki drzwi. – Czy powinnam tam iść? Może właśnie odbieram miejsce prawdziwej fance kotów... — Westchnęła, starając się odrzucić tę myśl jak najdalej. Poprawiła ozdoby na nadgarstkach i wkroczyła do środka po otwarciu drzwi.
Od razu otworzyła w zaskoczeniu usta, dostrzegając wszędzie kręcące się kotowate stworzenia różnej postury i wzrostu. Powoli wkroczyła do środka, poprawiając przy tym sukieneczkę. Wiedziała, że spotka tutaj tylko swoją walentynkę i staruszkę, coś mówiło jej to od chwili, gdy się tu znalazła. Skierowała się wpierw do staruszki, skłaniając się przed nią głęboko, jak na grzeczną kelnereczkę przystało. – Katagiri Kayo-desu, jeśli będzie potrzebować pani pomocy, zrobię co w mojej mocy, by to zrobić. — I była gotowa pomagać w organizacji tego przedsięwzięcia, byle jej walentynka była ze wszystkiego zadowolona. Po przywitaniu się ze staruszką zdecydowała się wybrać jeden ze stolików. Przysiadła przy nim na poduszce, siedziała godnie, wyprostowana, podczas gdy jej stalowa pamiątka znajdowała się tuż obok poduszki. Przymknęła oczy na chwilę, chcąc się całkowicie uspokoić i przemyśleć każdą rzecz, jaką powie i pomyśli, bo prawda była taka, że Kayo nigdy nie była na randce i nie wiedziała, jak to w ogóle powinno się odbywać. W osiągnięciu pełni harmonii pomógł koteczek, który przypałętał się do niej i spoczął tuż obok. Nie miała większych oporów zadowolić zwierzaka głaskaniem i pieszczeniem jego futra. – Ty wiesz, czego chcesz, prawda? Może ty mi powiesz, kim on będzie? — Powiedziała cicho w stronę kotka, nie otwierając oczu. Czy powinna być bezpośrednia? Może powinna udawać? A może... Powinna być nieśmiała? Bała się, że zawiedzie i rozczaruje swoją walentynkę. W tej chwili najbardziej była zainteresowana tym, czy przyjdzie się jej spotkać z miłym chłopcem, czy równie zagubioną w tych sprawach dziewczynką co ona.

(avatarek jest, ale na sakurce gold może nie być widać)
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
Ostatnio zmieniony 09 lut 2022, 9:23 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 2 razy.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kocia kawiarenka

— Maji Eiji — Rozpocząłem odczytując na głos, kiedy tylko udało mi się rozpakować list, który przyszedł tego ranka. Było to pierwsze zaskoczenie tego ranka, bowiem raczej mało kto wysyłał pocztę, centralnie do mnie. Zazwyczaj były to jakieś durne kolorowe ulotki, restauracji, czy barów otwartych w okolicy. W skrócie, nie było to nic wartego jakiejś uwagi, czy czegoś w tym stylu. Jednak ten wyjątkowo ładnie zalistowany, wydawał się być wyspecjalizowany pode mnie. Co od razu sprawiło, że przeczytanie go stawało się o wiele bardziej ciekawe niż tych reklamowych śmieci. I na początku, zakładałem, że został on zaadresowany przez mojego pierwszego psychofana, takiego, który okazał się być na tyle nieszczęśliwym by wystalkować mój adres zamieszkania. By potem mógł go bez pełnych wyrzutów sumienia zgłosić do odpowiednich służb bezpieczeństwa. CÓŻ! Prawda okazała się zgoła inna, i wraz z kolejnymi linijkami tekstu - tym razem przyswojonymi już w pamięci, gdyż zabawa w lektora szybko mi się znudziła — dowiedziałem się, że wcale nie jest on od psychofana. A od kogoś gorszego! Od podejrzanej osoby, która używała zamiast swojego imienia pseudonimu Amorek, nawiązującego do...nie wiedziałem, ale do czegoś na pewno! Ta tylko z sobie znanych powodów, postanowiła wziąć niektórych ludzi za zakładników, co podkreślała tylko słowami, że nie możemy odmówić. A jaki był tego cel? Jeżeli wierzyć jej zeznaniom, to było to nic innego jak sparowanie, ze sobą dwójki ludzi. Co kompletnie nie miało sensu! A przedmiot, który miałem przynieść, wydawał się również bez sensu.
Zaśmiałem się na samą myśl o takim zdarzeniu. Złożona z luźnych niedopowiedzeń i wątków opowieść, wydawała się niesamowicie zabawna w tym momencie. Wyskoczyła z umysłu równie nagle, że nawet nie miałem czasu się zbytnio nad nią namyślić i szczerze. Wydawała się paradoksalnie bardzo prawdopodobny, w swojej absurdalności. Bo ona była absurdalna i co do tego miałem pewność. Choć zdarzało się, że nawet te najbardziej abstrakcyjne z opowieści, okazywały się prawdą. Wtedy zależnie od zamierzonego celu, można byłoby kroczyć wśród ludzi z podniesioną głową i miną. Tak to ja miałem rację, choć pierwotnie założenia tego były inne. Zwykła historia dla umilenia dnia. Nic więcej, nic mniej. A jednak mogło i tak być. Dlatego również, nie wykluczałem, tego, że Amorek w rzeczywistości może być - nie musi - groźnym przestępcą, który będzie chciał spełnić swoje chore wizje zawładnięcia światem. W swojej wielkiej mądrości, postanowiłem więc usłuchać się tego spostrzeżenia, który wykreował mój umysł. I na wszelki wypadek jednak udać się na spotkanie z drugą szantażowaną jednostką. Choć co było obiektem szantażu, tego nie byłem pewny. Niektórych, jednak elementów, lepiej było sobie nie dopowiadać, choć i tak kusiło. Więc co gdyby było to istnienie świata? Cały kontynent wybuchnie jeżeli nie udam się tam! To brzmiało jak coś! Coś co było wartę zachodu i pójścia tam,.... no przynajmniej trochę?
Przez, to że spotkanie de facto było czymś pokroju randki, z rana postanowiłem ubrać czarne kimono kinagashi, i choć wydawało się to bardziej pasować na jakiś pogrzeb, przez przewagę niezbyt pozytywnie kojarzącego się koloru, zdawało się to najbardziej odpowiednią decyzją ubraniową. Zostawiając już fakt, że to był najbardziej oficjalny zestaw, jaki mogłem skompletować z mojej szafy, bez żadnych oznaczeń rodowych i tym podobnych. Nie były one czymś wymaganym, więc uznałem, że będą stanowiły tylko zbędny dodatek. Chwila później jednak świat, zaczął wirować, a gdy ponownie otworzyłem oczy - cóż to nie wyglądało jak mój przedpokój.
Nagle i najpewniej nabawiając się przy tym kilku niestrawności żołądkowych dotarłem. Były to pierwsze myśli, które przeszły, przez myśl kiedy świadomość wróciła do ciała. Druga, że zdarzyło się to za sprawą tej okropnej istoty, która gdy nie patrzył musiała mi dosypać do jedzenia, coś co skutecznie pozbawiło mnie przytomności. Na tyle długo, by mógł przenieść moje ciało do tego miejsca. Druga wersja, to magia. Jednak wydawała się ona o wiele mniej ekscytująca niż porwanie. Po krótkiej obserwacji, z przykrością jednak musiałem stwierdzić, że kompletnie nie wiedziałem gdzie się znajduje. A jedynym co się wyróżniało, była przynajmniej z zewnątrz potulna kawiarenka, ta mogła stanowić miejsce w którym miałem spotkać "drugą połówkę". Dlatego też, bo dłuższym zastanowieniu wszedłem do środka. Miałem w końcu cel! By nie dopuścić do zagłady świata.
Pierwsze co rzucało się w oczy, było mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo czworonogich ssaków, które znałem z domu brata. Widocznie właścicielka wydawała się darzyć wielką sympatią koty. Tak było ich tu cały tabun. Czarne, rude, dwukolorowe! Do wyboru do koloru, gdyby chciała je sprzedać, na pewno by zarobiła multum pieniędzy, choć ciekawe ile kosztowało ich utrzymanie. Sprzątanie im kuwet, oraz kupowanie tyle karmy by wykarmić całą obsadę. Szczerze? Nigdy jakoś bardzo do kotów nie sympatyzowałem, z pewnością nie tak jak osoby, które powinny chodzić do tego przybytku. I przez chwilę myślałem, czy aby jednak nie zawrócić, bo mogę popsuć to wszystko. Zwłaszcza, że koty to nie był mój świat. Choć były uroczę, nie było to nic zbytnio wyjątkowego. Od co zwierzaczek domowy. Po chwili patrzenia na przemieszczające się kotowate, ruszyłem do przodu, zamykając za sobą drzwi. — Jeszcze jakiś by uciekł, a mi by przyszło polować na niego. — Taki obrót wydarzeń, byłby bardzo niefortunny, więc starałem się o tym nie myśleć. Po prostu wszystkie koty zostały w pomieszczeniu. Cóż, tego raczej nie mogłem wmówić dwóm innym osobą znajdującym się w pomieszczeniu, gdzie najpewniej moje pomieszczenie musiało zwrócić ich uwagę. Patrząc, że przecież byliśmy jedynymi tutaj obecnymi. Dlatego, też udałem się do stolika, przy którym siedziała mi nieznajoma osoba. Najpewniej ta z którą miałem się spotkać. Lub inna osoba, której również przypadła randka.
— Ohayo!! — Pomachałem w jej kierunku, siadając na poduszce po drugiej stronie stołu. Siedzenie na poduszkach, przypominało dosyć tradycyjne siedzenia w tych starszych domach, sam osobiście używałem wygodniejszych dla mnie krzeseł, ale nie stanowiło to jakiegoś większego problemu. Od co preferencja. Sama dziewczyna, której postanowiłem się przyjrzeć wydawała się być dosyć miłą osobą. Co stanowiło ogromny plus, bo świat nie zechciał sobie ze mnie zażartować i sparować z seryjnym mordercą. Choć potencjalnie dalej istniała szansa na to, że tak faktycznie jest. Najpewniej również, nagłe przeniesienie musiało zaskoczyć ją podczas pracy, wyglądało na to, że nie zdążyła przebrać się w zwykłe ciuchy. W pewien sposób ukróciło to moje obawy, co do braku adekwatności stroju. Po prostu nie miało to w tej chwili znaczenia.
— Nazywam się Eiji i bardzo miło mi cię poznać, w tej dziwnej sytuacji, mam nadzieję, że wszystkie moje organy są na miejscu, bo zaczynam mieć co do tego wątpliwości — Odparłem by nie nastała jakaś niezręczna cisza, a poza tym faktycznie obawiałem się, że może moja śledziona, właśnie otrzymała darmowy rejs przez ocean południowy. Te dziwne niechciane wrażenia mogły spowodować, prochy, które zostały mi zaserwowane przez organizatora. Jednak nic nie było do końca przesądzone. Równie, dobrze mógł być to wynik mojego umysłu.
Ostatnio zmieniony 09 lut 2022, 14:53 przez Maji Eiji, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Kocia kawiarenka


Nie oczekiwała w tym miejscu napotkać żadnego zagrożenia. Była dość łatwowierna jak na kogoś, kto miał okazje poznać już kilkoro ninja i innych oszustów na swojej drodze. Niektórzy bywali dosyć niereformowalni w pewnych aspektach, albo wręcz... Zbyt idealistyczni? Tak jak Eiji zakładał przeciwnika podczas tajemniczego spotkania tak Kayo... Nawet się nie wzdrygnęła, oczekując wejścia swojej walentynki, kimkolwiek on był. Z chwili zamyślenia i pogłaskiwania kota wyrwał ją głos należący do chłopca. – Taką melodię gra moja walentynka? — Nie miała co do tego zdania, ale chyba brzmiał odpowiednio. Nie wypowiedziała tego na głos, ale to pierwsze co przyszło jej na myśl po usłyszeniu głosu chłopaka, który stanął w progu, a potem przekroczył drzwi i od razu zawędrował do stolika, przy którym ona siedziała. Zerknęła na niego, przyglądając mu się z uwagą, oglądała go od góry do dołu, obserwując jego strój. – Tradycyjnie... Prosto... Czyżby zwiodła mnie tutejsza moda? — Zmartwiła się, dostrzegając, że wyglądał zwyczajnie. Nie dlatego, że ją zawiódł, bynajmniej, ot spodziewała się w związku ze swoją dotychczasową obserwacją, że moda na kontynencie jest inna niż w kraju, z którego pochodzi, gdzie w rzeczywistości wcale nie była taka inna, jedynie... Może okazja nie ta? Czyżby zbyt wielką wagę przywiązała do chęci wyglądania tutaj dobrze?
Czarne kimono, bez haori... Może i kolor nie ten, ale wyglądał godnie, ona zaś... Nowocześnie i chyba stylowo? Chyba że strój kelnerki w rzeczywistości nie był w żadnym wypadku elegancki... Ale w jej oczach wyglądał ładnie, dużo ładniej i dużo porządniej po tej stronie świata... Chociaż gdzie oni w ogóle byli? Czy to ważne? Odruchowo jedna z jej dłoni powędrowała do jednego z kosmyków włosów, które miała puszczone swobodnie, przeciągnęła go na moment do ust w chwili zamyślenia, jakby próbowała się delikatnie skryć... Ale przecież powinna być odważna, zwłaszcza ze względu na to, jakie marzenia dzierżyła niczym wprawiona w ten oręż. Przez moment przyszło jej na myśl, że przyniosła sobie wstyd takim ubiorem, z drugiej jednak strony co jej pozostało niżeli udawać, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku? Wiedziała, że po tym wszystkim będzie potrzebowała lokalnej lekcji mody... Gdyby tylko miała fundusze, by wyglądać modnie.
Pomachał, od razu się przysiadł. Za długo myślała i nie zdążyła zareagować odpowiednio, gdy już usiadł, spojrzała na niego, delikatnie odganiając kota, na tyle by mogła swobodnie wstać. Gdy już się podniosła, ukłoniła się, nawet jeśli już siedział, to wtedy ukłoniła się głębiej, nachylając się z tymi nieszczęsnymi kocimi uszkami na głowie. – Ohayō gozaimasu, Katagiri Kayo-desu. — Dopiero po grzecznym przywitaniu się zakończyła ukłon. Nie czuła się wcale gorzej, robiąc to całe przedstawienie, ot, była wcieleniem grzeczności, a przynajmniej chciała tak o sobie czasami myśleć. Poduszki wcale jej nie przeszkadzały, zwłaszcza że przywykła do tego rodzaju mebli. Kiedyś, kiedy jeszcze miała dom, to też takie mieli. Mimo tych wszystkich kociąt to było tutaj uroczo, wcale nie brudno. Powinna była przedstawić się pierwsza, ale to jednak on był... Pierwszy, jego słowa mimo wszystko wywołały w niej niepokój. – Dziwna sytuacja, Czyli rzeczywiście źle dobrałam strój? — Wiedziała, że najprawdopodobniej to jej ubiór jest powodem zakłopotania chłopaka. Najpewniej gdy ją zobaczył, to spodziewał się, że będzie mu podawała herbatę, gdzie potem zrozumiał, że raczej stara babcia nie będzie jego walentynką... Tak przynajmniej było w jej wiadomości, jaka była jego?
Niezręczna cisza nie nastała, bo to jednak Eiji mówił i ją przerywał, podczas gdy Kayo zerkała na niego odrobinę zakłopotana, mimo że starała się to straszliwie ukryć, wciąż, bardzo się denerwowała. Nie umiała się obchodzić w takim otoczeniu, pierwszy raz była na randce... Jak to jest być na randce? Dobrze? No nie specjalnie, jak się nie wie czego oczekiwać i od razu pali się pierwsze dwa szczebelki na moście. – T-twoje organy? Czy wszystko z tobą w porządku, Eiji-sama? Nic ci się nie stało? — Zmartwiła się o chłopaka momentalnie. W końcu kto wie, co mu się przydarzyło po drodze do tego ładnego miejsca. Nie mogła wiedzieć, ale mogła się martwić w końcu jeśli jej walentynka źle się czuje, to chyba jej obowiązkiem jest się nim zająć i sprawić by poczuł się lepiej? To by wszystko wyjaśniało. To los tak zdecydował i w tym wypadku jej strój przestawał ją dziwić. Przypatrywała mu się, przez chwilę, po czym z kamienną miną wstała, poprawiając materiał na nadgarstku. – Jestem w stanie to sprawdzić Eiji-sama. Jeśli źle się czujesz, zdejmij koszulę i cię zbadam. — W tej chwili nie patrzyła na niego jak na walentynkę a jak na pacjenta, który mógł potrzebować pomocy... W końcu gdyby czuł się dobrze, nie mówiłby o organach mogących być w złym miejscu, czyż nie? Też rozejrzała się za jakimś miejscem do leżenia, bo badania najlepiej przeprowadzało się gdy pacjent leżał, a nie siedział. Wystarczyłby większy stół, albo nawet i podłoga, póki była prosta, a nie powyginana. Przesunęła też nogą swoją torebeczkę nieco bliżej stalowej pamiątki zawiniętej w biały materiał
MusicOST
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
— Myśli —
Ostatnio zmieniony 11 lut 2022, 0:47 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 1 raz.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kocia kawiarenka

Miałem, szczerze nadzieje, że udało mi się rozgryźć co tak naprawdę miało miejsce w tym dosyć niepozornie wyglądającym przybytku. W teorii dla zwykłego przechodnia wydawało się to miejsce dosyć zwykłym. Różniących się od innych kawiarni, tylko praktycznie jednym szczegółem - mianowicie liczną obecnością kociastycznych przyjaciół. I jak dobrze mi się kojarzy, to pierwszy raz spotykałem się z takim jej typem, co mogło oznaczać, że to miejsce było jedynym takowym na całym kontynencie. Co prowadziło mnie do wniosku, że to miejsce nie musiało być takie zwykłe jak właśnie wyglądało. Na to mogło się składać to, że sam Amorek stwierdził, że to godne miejsce do przetrzymywania jego zakładników - a to już coś znaczyło. To z kolei doprowadziło mnie do kolejnych wniosków. Z wyjątkiem właścicielki tego przybytku, nie było tutaj żadnych ludzi. Przynajmniej na to wyglądało, że trafili na jakieś pustkowie. A kto otwiera kawiarnie na pustkowiu? Przecież taki interes, kompletnie nie ma prawa istnieć w naszym świecie. Jak by się utrzymał. I tutaj wchodzi na wierzch cała teoria, co jeżeli Amorek współpracuję z właścicielką KK ( Kociej kawiarenki). Oferuje jej w zamian, za udostępnienie miejsca do swoich nikczemnych celów - klientów, których potem, może dobrowolnie za pomocą czarnej magii, zmienić właśnie w koty! To by wyjaśniało ich obecność i fakt, że przybytek dalej nie został zamknięty przez żadnego z komorników. To sprawiało, że przebywanie tutaj, było jeszcze bardziej niebezpieczne niż wcześniej. O ile kiedykolwiek, można było mówić, że to miejsce jest bezpieczne. — Staraj się nie wzbudzać od razu zainteresowania wścibskich oczu kierowniczki. — Skarcił się w myślach, wiedząc jak bardzo to mogło być nieodpowiedzialne, w stosunku do reszty. Przecież, ona była nieprzewidywalna i w jednej chwili mogła wysadzić to miejsce w proch. A wraz z nim nas - jego zawartość. I przy okazji cały tabun niczego winnych kotów, którzy kiedyś byli ludźmi.
Wszystkie te rozmyślania, sprawiły, że kompletnie odleciałem ignorując przez chwilę to co się działo naokoło mnie. Tym samym ignorując chwilowo towarzyszkę, czego nie robiłem umyślnie. I poczułem się trochę głupio, jednak po dłuższym zastanowieniu, stwierdziłem, że w sumie to nic takiego się nie stało, Więc czemu czułem się dziwnie zmieszany przez to? Mogłem, to zwalić na tą dziwną wędrówkę organów, i tak też zrobiłem, nie zaprzątając sobie głowy niczym więcej.
- Więc miło mi cię poznać Kayo-san — Odpowiedziałem przypominając końcówkę powitania, którą udało mi się zanotować. Co prawda forma grzecznościowa nie musiała być najlepszym wyborem, to wydawało się to o wiele bardziej odpowiednie w tej sytuacji niż, standardowe "-chan". Może, miało po prostu w sobie o wiele więcej szacunku. Było to dziwne, ale mi odpowiadało i miałem nadzieje, że mojej rozmówczyni również. Problemem, jednak nie okazała się rozmowa o naszym porywaczu, tylko moje najpewniej źle dobrane słowa, które sprawiły, że dziewczyna na serio myślała, że moje organy zmieniły miejsce. A chyba jednak nie było to, aż tak proste. Jedno przemieszczenie, nie sprawiłoby, żeby nagle cały organizm w środku zrobił fikołka, chyba te wszystkie flaczki, powstrzymywały je przed swoistą migracją w i z organizmu. A samo to stwierdzenie, miało stanowić tylko przenośnie, tego jak się czułem, przez te perturbacje, nigdy bym nie przypuszczał, że ktoś weźmie na serio moje bzdurne narzekania. Jak widać ludzie byli faktycznie różni i jedni znali się na porównaniach gorzej ode mnie! A to był prawdziwy wyczyn, można by ująć, że wręcz na skale światową.
— Naprawdę nic się nie stało Kayo-san! To było coś pokroju takiej, nazwijmy to przenośni! O przenośni. Przeniosłem coś dramatycznego, co miało pokazać, że faktycznie czuje się nie najlepiej, na coś zwykłego. Czym są po prostu zawroty w mojej głowie, po tym jak zostałem tutaj przeniesiony, przez Amorkowe sztuczki. — Odparłem mojej parze, po krótkim przemyśleniu tego co powiem. Na początku miałem zamiar, powiedzieć, że to rewolucja żołądkowa, a wtedy mogła by pomyśleć, że faktycznie odgrywa się w moim brzuchu wojna i by jeszcze go rozcięła! To by było przerażające! — I z tego co mi wiadomo, badania lekarskiego nie potrzebuje, przynajmniej na razie, więc raczej będzie to zbędne. - Uśmiechnałem się, starając się uspokoić panikujący typ osobowości dziewczyny. Z pewnością trzeba było postępować ostrożnie. Jeden fałszywy ruch i plan uratowania świata mógł zakończyć się - katastrofą. Do tego nie można było dopuścić! — Też uważasz, że to miejsce jest dosyć podejrzane? — Zacząłem nadając temu aurę tajemniczości, przynajmniej na tyle starałem się modulować głos. — A co jeżeli, trzymają nas tutaj jako zakładników tego amorka? — Opowiedziałem, moje wątpliwości dziewczynie, bo zawsze lepiej podzielić się swoimi wątpliwościami z kimś innym prawda! W końcu tak zazwyczaj łatwiej myśleć, w grupie siła prawda?
— Zjadłabyś coś? Bo ja tak! Przydałoby się coś zamówić, tylko jak to zrobić. Mamy wejść do kuchni i przekazać wieści, podejść do jakiegoś kotka i mu wyszeptać sekret naszego zamówienia i on wtedy zaniesie zamówienie? A może, wystarczy powiedzieć je do stołu, a ona to usłyszy? —
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Kocia kawiarenka


Rozgryzanie tego miejsca było ponad Katagiri. Wolała potraktować to jako wolę Amorka, kto wie, może to był jeden, z którego bogów z imienia przedtem nie znała? Któż inny miał takie nieograniczone umiejętności? Nie wierzyła, by Shinobi potrafili takie niestworzone rzeczy, dlatego też, łącząc to z tym miejscem, kawiarenką pełną słodkich kotków, nie myślała o nim w żadnym calu źle. Bo w końcu kto chciałby ich uwięzić w takim miejscu by koty zaprzytulały ich na śmierć? Tylko jakiś okropny sadysta z kocimi powiązaniami a takich chyba na świecie nie było, prawda?
Nie zareagowała w chwili gdy odpowiedział na jej przywitanie. W końcu nie było tutaj niczego więcej do powiedzenia. Na co jednak zwrócić uwagę i zareagować musiała była jego reakcja. Wszak była gotowa do przebadania go i sprawdzenia, czy rzeczywiście nic mu się nie stało. Od razu starał się wyjaśnić a Kayo zmrużyła oczy słuchając każdego ze słów będących wyjaśnieniami tej rzeczonej przenośni. Przez moment krążyła po własnych myślach, bijąc się z nimi o rozumienie tego co powiedział przed chwilą, a nawet i teraz! – Czy naprawdę mogłam go źle zrozumieć? Wydawało mi się, że brzmiał dosyć jasno... — Ostatecznie jednak nie było z nim w pełni w porządku. Miał jak to sam określił, zawroty głowy. Tylko czemu go dopadły, skoro jej nie stało się nic takiego? – Zawroty głowy? — Powtórzyła za nim po chwili, jakby czekając na dalsze rozwinięcie tematu. Nie pozwoliła mu jednak kontynuować – Jeżeli masz zawroty głowy to i na to mogę poradzić. Nie martw się Eiji-sama, to proste. Przygotuje ci wody z imbirem i powinieneś poczuć się zaraz lepiej. — Odetchnęła z ulgą, bo nie było to coś poważnego i mogła chwilowo znów pokusić się, by usiąść przy stole, naprzeciw swojej walentynki.
Przysiadła ponownie, z rękami na kolanach, wyprostowana, wzięła kilkanaście głębszych oddechów, by się uspokoić. Mimo wszystko sytuacja wydawała się jej krępująca i próbowała utrzymać tutaj stuprocentową powagę i nie odbiegać za bardzo od tego czego od niej oczekiwano i tego czego sama by chciała od swojej walentynki... A raczej... Tego co myślała, że oczekuje. Kiwnęła głową twierdząco, kilka razy, tak dla pewności, by potwierdzić również i jego słowa odnośnie braku potrzeby przeprowadzania badania. I tak o tym myśląc Kayo zdała sobie sprawę jak rzeczywiście nieodpowiednie mogłoby być przeprowadzanie tutaj takowego. Eiji szybko jednak wybił ją z tych rozmyślań, miał swoje własne teorie spiskowe, którymi zamierzał się podzielić. – Nigdy nie widziałam tylu kotów w jednym miejscu. Jeśli coś miałoby być podejrzane to chyba tylko to — Powiedziała, próbując brzmieć... Poważnie, bo niezbyt potrafiła utrzymywać konspiracyjne tony, które zwyczajnie nigdy nie płynęły w jej krwi, a nawet jeśli już, to w odwrotnym kierunku do jej przepływu. Kayo wyglądała na zaciekawioną, minę miała poważną, gdyby wspólnie odkrywali jakąś ogromną tajemnicę świata, oczy również nabrały ostrości w swoim wyrazie, jakby zyskała na czujności. – Za-zakładników? Naprawdę tak sądzisz? Gdy trzyma się kogoś jako zakładnika, oczekuje się czegoś od niego... Albo od jego bliskich. Myślisz, że chodzi o ciebie? — Słaba była z niej konspiratorka, bo jedyne co udało się jej z siebie wykrzesać to odrobinę przyciszyć swój głos. Żadnego specjalnego tonu ani mimiki godnej prawdziwej konspiracji. Od razu również śmiało... Choć nieco pytająco, zaznaczyła, że musi chodzić o niego, no bo jeśli nie o niego, albo kogoś z jego rodziny to kogo? O nią? Wątpliwe. O kogoś z jej krewnych? Niemożliwe.
Przyłożyła dłoń do brody, tuż pod ustami, poddając się chwili zamyślenia – Jeśli naprawdę jesteśmy w pułapce Eiji-sama, to oznacza tylko tyle, że już mają nas w garści. I jeśli chcemy być w pełni sił, twoje zawroty głowy muszą ustąpić. Ponadto, posiłek powinien rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego miejsca — Wyraziła dosyć śmiałą opinię na temat tutejszych potraw, których nawet nie spróbowała. Pewna jednak była tego, że jeżeli ten cały podejrzany Amorek, którego obawiał się znacznie bardziej od niej, chciałby zrobić im krzywdę albo zyskać przewagę usypiając czujność, zrobiłby to za pomocą potrawy. Teraz i tak nie mają możliwości ucieczki, więc pozostaje im spróbować potencjalnie-zatrutego posiłku. Na całe szczęście Kayo posiadała proste zdolności medyczne i już po paru kęsach byłaby w stanie ocenić czy aby nie wywróciło żadnemu z nich żołądka do góry... Wpadła jednak na lepszy pomysł, znacznie bardziej odpowiedni do sytuacji. Wtedy też można było dostrzec prawdziwą determinację w jej spojrzeniu. – Mam lepszy plan niż martwienie się, czy wszystko, co nam podadzą, może na nas źle zadziałać. Sama coś przygotuję. Poproszę tylko o dostęp do kuchni. Na pewno mają pełno składników, muszą mieć. — Znów się podniosła. – Znam się na tym. Zaufaj mi Eiji-sama. Wyjdziemy z tego cało. — Zacisnęła lekko jedną z dłoni z ogromną dozą pewności siebie. Bo któż w tym pomieszczeniu brzmiał w kwestii gotowania poważniej niż ubrana w strój kelnereczki dziewczyna? – Wszystkim w kuchni się zajmę. Ty... Mógłbyś upewnić się, że nikt nie zastawia na nas pułapki... A i czy... Chciałbyś coś szczególnego? — To ostatnie zdanie wypowiedziała znacznie ciszej, jakby powoli sama rozumiała powagę konspiracji, w jakiej teraz bierze udział... Jedno było pewne. W tym co przygotuje, nie znajdzie się ani jedna śliwka... Gdy się podnosiła, pozostawiła swoją podłużne białe zawiniątko, możliwe, że dla niepoznaki.
I tak o to miała zamiar skierować się powoli do pani zarządzającej tym obiektem, by poprosić ją o udostępnienie na kilkadziesiąt minut kuchni... Tylko co finalnie zrobi Eiji? Powstrzyma ją? Dołączy do niej, czy może zajmie się prowadzeniem śledztwa jak prawdziwy shinobi-detektyw? Nie miała pewności co do faktycznych intencji Amorka, ale uważała, że są raczej dobre. Liczyła, że po pojawieniu się posiłków uda się jej odwieść Eijiego od całej tej mistyfikacji z porwaniem... Choć musiała jednak przyznać, trochę było to porwanie. Przez to wszystko zastanawiała się, czy to, że ubrała taki strój nie było jednym wielkim Amorkowym planem... Bo Eiji czegoś takiego właśnie oczekiwał... Czy taka była prawda?
((jak wszystko ok to w next poście wezmę się za cooking time! I wszystko przyniesione będzie :D))

MusicOST
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
— Myśli —
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 11:28 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 3 razy.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kocia kawiarenka

Na początku szczerze, miałem ochotę po prostu przespać to spotkanie. Jednak okazało się, że przyjęło całkiem nieoczekiwany obrót! Wydarzenia tak się zakręciły, że teraz zamiast bycia zakładnikami - a raczej tylko zakładnikami, bo de facto dalej nimi byli. Okazaliśmy się być całkiem udanymi konspiratorami - przynajmniej tak wyglądało to na papierze, zbudowanym z moich myśli. Czy wszystko to wydawało się ryzykowne? Oj tak i to bardzo. Czy mogły spotkać nas różnego rodzaju konsekwencje? Oczywiście! Czy mogło by się stać coś na tyle niespodziewanego, żeby odebrać nam jakieś części ciała? Na pewno! A jak nie pojedyncze kawałki naszych ciała, to wynikiem może być kradzież naszego życia, przez żądnego ślepej miłości amorka. Stawka była bardzo wysoka, a fakt, że nie mogłem do końca ufać dziewczynie o imieniu Katagiri Kyo jeszcze bardziej to wszystko komplikowała. Zakładając, że było to jej prawdziwe imię, w końcu kolaborantom, często zdarza się używać fałszywych pseudonimów. Jednak do czego mogło nawiązywać to aliteracyjne imię? Cóż nie miałem pewności, co z pewnością działało na jej korzyść. Większość ludzi w końcu wybiera sobie ksywki, które mają podkreślić pewne ich cechy, lub nadać im dozę tajemniczości, zupełnie jak "mroczny cień", czy "szepcząca tajemnice wrona". Dosyć tandetne, patrząc obiektywnie, jednak kryjące w sobie tą jedną nutkę. Nutkę sekretu. Czy jednak była ona nutą, smaku czy dźwięku, nie było to ważne. Wystarczało to, że mimo pozornej różności zmysłów, była praktycznie taka sama. Jak nie identyczna.
A dziewczyna? Jedna z podejrzanych, i zamieszanych w ten cały cyrk wyglądała na kogoś, powiedzmy mocno skołowanego całą tą sytuacją, tak jakby sama niezbyt wiedziała co tu się dzieje. Chyba, że to był wynik mojego tłumaczenia, który mógł się wydawać dla kogoś niezbyt klarowny. Co było dosyć wątpliwe, patrząc, że potrafiłem tworzyć wytłumaczenia na najwyższym poziomie wspaniałości. Co wskazywało, na czynnik zewnętrzny, nieporozumienia. Dosyć śmiesznie brzmieć, tak bardzo naukowo. Powinienem napisać książkę, złożoną z takich dziwnych słów? Ciekawe ile bym zarobił? Ile zarabia taki autor?
— Tak lekkie zawroty — Przytaknąłem dziewczynie, kiedy ta zapytała o coś co powiedziałem. Może nie usłyszała, albo chciała po prostu się upewnić czy dobrze usłyszała. Istniała jednak inna opcja, mogła ona nie wiedzieć czym są zawroty głowy. Wszakże, mogła pochodzić ona z jakiegoś kraju, gdzie występowanie czegoś takiego zakrawało o rzadkość, jak nie coś unikalnego, z czym tamtejszy lud nigdy nie miał styczności. Tylko, jak coś takiego mogło by być możliwe? By nigdy nie doświadczyć tego prostego uczucia? Chyba, że nie ruszali się przez całe życie, ale wtedy najpewniej mięśnie kraju z którego pochodziła dziewczyna by zaniknęły. A ona, jednak wyglądała, że może się poruszać. Oznaczało, to kolejne nietrafione przypuszczenia. Następne słowa jednak rozwiały wszelkie wątpliwości. — Chodziło tylko o potwierdzenie? — Cóż, wyglądało na to, że tak.
— To naprawdę miłe z twojej strony Kyo-san, nie sądziłem, że tak dobrze znasz się na ziołolecznictwie. — To była nie ukrywając, dosyć ciekawą zdolnością, a sam nigdy nie zagłębiałem się w jej arkany. Spowodowane to pewnie mogło być tym, że zbytnio roślin nie rozróżniałem. I tak, każdy kwiat był kwiatkiem, a każde drzewo drzewem. I z wyjątkiem prostego kształtu liści - nie umiałem odróżnić sosny od świerku. Przecież, te drzewa wyglądały praktycznie identycznie! Nie mogłem wyjść z zadumy, tego, że wszyscy botanicy widzą między nimi różnicę. A nie powiem wam dalej bo to byłoby kłamstwo!
— Makao! Jest to właśnie jeden z elementów, który doprowadził mnie do takich wniosków. Cieszę się, że nie tylko mi udało się dostrzec tą anomalię! — Skoro dostrzegła to również, moja walentynka, oznaczało to, że wcale nie było to wynikiem mojej domniemanej paranoi, a czymś prawdziwie intrygującym. — Podejrzewam, że tak naprawdę, są to inni zakładnicy naszego Amorka, przemienieni właśnie w koty, po tym jak jego rządze zostały zaspokojone. Co o tym myślisz! — Na nowo napełniony ekscytacją, wręcz wstałem z swojego miejsca, tworząc tym samym dosyć dziwną ekspresje. Jednak, następne jej słowa, skutecznie pozbawiły mnie pobudzenia, dlatego od razu usiadłem udając, że nic przed chwilą się nie stało. I szczerze musiałem nad tym dłuższą chwilę pomyśleć.
— Myślę, że raczej nie chcą nic od moich bliskich, może w sunie moja rodzina miała znaczenie, jednak teraz? Matka, tak samo jak ojciec, najpewniej tańczą sobie gdzieś w zaświatach. W sumie to tylko chyba moja babcia żyje, może rozbija jakiś bar teraz? No licząc, jeszcze mojego brata, ale guzik wie czy jeszcze oddycha. Tak, najpewniej chodzi o ciebie. Chyba, że porwał więcej ludzi i chce od lordów feudalnych jakiejś masowej łapówki. Jednak wątpię, że w takiej sytuacji, by zapłacili. Najpewniej dlatego jesteśmy skazani na zagładę. — Odpowiedziałem, wysuwając resztę przemyśleń. Mogło być to nieodpowiedzialne, zakładając, że potencjalnie sprzedawałem informację agentowi wroga, jednak. Wszystko się mogło zdarzyć, a te informacje, tylko agenta bardziej zdezorientować. Szczególnie, jeżeli nie był do końca wtajemniczony w plan, Amorkowego bytu.
— Może i mogą mieć nas w garści. Jednak, to my jesteśmy posiadaczami elementu zaskoczenia! Jeżeli wszystko pójdzie po myśli, możemy zyskać przewagę i faktycznie przydałoby się coś zjeść, a nie uważasz, że może być to zbyt niebezpieczne. Co jeżeli to jedzenie, zostało w jakiś sposób doprawione? Jakąś, trucizną, lub zaklęte wysokopoziomową techniką. Co jak ona jest odpowiedzialna, za kotołactwo tych wszystkich ludzi? Co jeżeli ten posiłek będzie naszym ostatnim! — Mogło, to brzmieć głupio w każdej innej sytuacji. Jednak patrząc, na otoczkę miejsca gdzie się znajdowali, wydawało się to przerażająco adekwatne. Wszystko, to zdążyła zauważyć dziewczyna, tym samym próbując rozwiać moje obawy, co było całkiem miłe z jej strony! Wydawało się mimo to, nie fair, że ona będzie się fajnie bawiła w kuchni! Też chciałem się pobawić w kuchennego ninja! Rzucanie tasakami i innymi elementami kucharskiego inwentarzu, brzmiało jak marzenie. Jednak wyglądało na to, że tym wszystkim chciała zając się dziewczyna. Cóż, widocznie zostanie pierwszym na świecie, skrytobójcą w sałacie nie przypadnie mi.
— Mógłbym w sumie poprosić o tokoyaki? Myślę, że to by było to. — Zapytałem, nie będąc pewny, tego, czy będzie, ona w stanie przyrządzić ośmiornicę. W końcu nie każdy miał na tyle zdolności związanych z gotowaniem. — Oczywiście jeżeli to nie jest problem. Wtedy po prostu wystarczy dango. — Dodałem, szybko kiedy jeszcze raz przemyślałem wszystko. Było to takie zabezpieczenie, gdyby coś nie poszło po jej myśli. — A ja postaram się w tym czasie wybadać otoczenie. — A te słowa mogły zahaczyć o głaskanie kotków, ale to tak przy okazji.
Ostatnio zmieniony 15 lut 2022, 17:21 przez Maji Eiji, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Kocia kawiarenka


Konspiracja, jaką prezentował Eiji, nieco ją niepokoiła. Próbowała wczuć się w rolę współ-konspiratorki, ale to nie był jej preferowany zestaw kart do grania. Kayo, musiała się upewnić, że wszystko wie, inaczej nadałaby Eijiemu dodatkowych powodów do zmartwień, a to było ostatnią rzeczą, jakiej by chciała. – Kyo? — Przekręciła głowę na bok zaraz po usłyszeniu tych słów. Wcale nie czuła się urażona tym, że przekręcał jej imię. Nie wiedziała też, czy odpowiednim z jej perspektywy byłoby zwrócić mu na to bezpośrednio uwagę, dlatego zdecydowała się jedynie powtórzyć jego słowa, zaznaczając wyraźnie zakłopotanie. Chociaż, po chwili zweryfikowała swoje myślenie i nie mogła mu pozwolić, by nazywał ją inaczej, ot – Muszę cię poprawić Eiji-sama, Kayo, nie Kyo — Uśmiechnęła się, jakby zupełnie nic się nie stało. Mimo to miała wrażenie, że powinien zapamiętać jej imie tak, jak ona zapamiętała to noszone przez niego. – Ah, to nic wielkiego, po prostu pamiętam kilka przepisów z rodzinnego domu — Nie mogła nie wiedzieć, gdy to ona musiała przejmować częściowo rolę "matki" w domu. Oczywiście do niej wiele jej zawsze brakowało... Chociaż nigdy jej nie znała, jedyne historie, jakie miała to te, jakie opowiadał jej brat albo ojciec. Nie mniej, to ona pilnowała kuchni i tego by paluszek i główka nie był... Wymówką. W pobliskiej wiosce zawsze miała dojście do znajomej zielarki, która nie miała większego problemu, by podzielić się przepisami i radami. W końcu każdy dom potrzebował gospodyni, nawet jeśli miała być ona młoda.
Kwestia kotowatych w tym miejscu tak naprawdę jej nie niepokoiła aż tak bardzo. Brała pod uwagę, że może właścicielka była tylko kocią mamą, zdarzały się takie. To miejsce mogło być takim kocim królestwem albo sierocińcem dla kotów, dla ludzi też były, dlatego szczególnie jej to nie dziwiło. Musiała jednak nieco uśmiechnąć się w konspiracji do Eijiego, bo w końcu on był naczelnym konspiratorem, który widział tutaj jakiś spisek. Pewna była jednego. Jeżeli wszystko to było prawdą, wesprze go, jak tylko będzie umieć, obecnie. Nie miała żadnych dowodów. Czy to byli inni zakładnicy pochwyceni przez amorka? Ta teoria była szalona, ale mogła wcale nie być szyta, tak grubymi nićmi, jak mogłoby się wydawać.
Historia, jaką opowiedział jej Eiji, wcale nie była wesoła. Również był sierotą, która straciła wiele. Z tego powodu lepiej się poczuła, ale nie dlatego, że lubiła słuchać o cierpieniu innych, ale z tego, że dostał kogoś, kto go zrozumie i dzisiaj odpowiednio o niego zadba. Może po prostu był tak skołowany tym wszystkim, co się w jego życiu wydarzyło, że wszędzie szukał podstępu i spisku? Mogło tak być, to był w pewien sposób smutny los. Może dziś uda się go, chociaż na chwilę odmienić, bo kto inny zrozumie go lepiej niż inna sierota? O kogo z nich chodziło, jeśli rzeczywiście była to konspiracja? O nią? On nie wiedział, że nie miała zupełnie nikogo, dlatego tak podejrzewał, mogłaby zupełnie wyprowadzić go z tej myśli, ale... Nie chciała tego robić, może to i lepiej, że myślał w ten sposób, nie przejmował się, ani nią, ani sobą a tak? Jedynie by się martwił. – Tak... Może rzeczywiście o mnie chodzi — Przytaknęła mu zarówno gestem, jak i słowem. Nie wierzyła za bardzo w zapowiadaną zagładę, taka nie mogła nadejść w pomieszczeniu pełnym puchatych stworów.
Eiji miał rzeczywiście istotne spostrzeżenia. Dziewczyna musiała sprawdzić wszystkie składniki, nim rzeczywiście doda je do posiłku. Nie mogła przecież pozwolić, by Eiji się otruł przygotowaną przez amorka trucizną, o ile taka w ogóle istniała. – Dobrze, Eiji-sama, sprawdzę co tylko będę w stanie — Spodziewała się jakiejś prostej prośby, ciemnowłosy ją jednak zaskoczył swoimi wymaganiami. Mimo że przez chwilę wydawała się zaskoczona, to od razu przyjęła poważniejszą minę, gotową do podjęcia takiego wyzwania. Gdy znalazła się przy ladzie oraz kuchni, poprosiła staruszkę o pomoc w oporządzeniu się na miejscu. Sama poprosiła o pomoc w przygotowaniu tego, co chłopak sobie zażyczył, nie znając akurat na to szybkiego przepisu. Możliwe, że mieli coś podobnego już choćby częściowo przygotowane? Na pewno. Wtedy blondynka podjęłaby się wpierw sprawdzenia elementów posiłku, by sprawdzić, czy nie jest "zatrute" Pewności i tak nie miała, ale mogła za to wyglądać jak prawdziwa kelnerko-laborantka. Wystarczyło kilka pieczęci, kubeczek oraz przelanie chakry do zbiorniczka. Nie liczyła, na wiele i wiele nie znalazła, dlatego dość szybko zaniechała dalszych testów, bo były stratą czasu, skupiając się przy tym na pomocy w przygotowaniu wymarzonego posiłku dla swojej walentynki. W trakcie tego wszystkiego sama zajmowała się odpowiednim doprawieniem posiłku. Imbir był głównym dodatkiem, zaraz obok kilku ostrych przypraw, które miały podkreślić smak całości. Papryka? Na pewno się tam znalazła.
W trakcie przygotowania również obiecany wcześniej napój, na pewno miała tutaj więcej do dyspozycji, niż tylko samą wodę więc na pewno dolałaby do niej jakiegoś słodkiego syropu, lub soku, nie zapominając o głównym składniku, znów imbirze, który miał zwalczyć jego nieoczekiwane zawroty głowy. Właśnie z tacką i tym napojem powędrowała do stolika – Eiji-sama, mam twój napój z imbirem. Zawroty głowy powinny ci przejść. — A jaki syrop znalazł się w wodzie? Oczywiście, że owoce leśne, bo one były przecież najlepsze. Zostawiając to za sobą, wróciła do kuchni gdzie przygotowanie jedzonka zwyczajnie trwało. Obserwowała i pomagała, na boku przygotowując dla siebie kawowo-czekoladowy napój z ciepłym mlekiem. Zresztą dla niego też. Z posiłków dla siebie zdecydowała się na skromnego hot-doga. Coś było magicznego w wilgotnej od sosu bułce z ciepłą parówką w środku. Coś podobnego już miała okazje jeść w ostatnie święta. Zastanawiała się tez czy Eiji lubi lody, ale nim się na nie zdecyduje. Będzie musiała go zapytać, jakie preferuje, inaczej się roztopią, nim do nich dojdą. Gdy już miała wszystko gotowe, to wykorzystując swoje drobne kelnerskie doświadczenie, zdecydowała się przenieść dwie tacki naraz! Jedną z kawowo-czekoladowymi napojami z mlekiem, jeszcze ciepłymi. Na drugiej natomiast miała zamiar zmieścić zamówione przez chłopaka Takoyaki oraz swojego hot-doga. Jedzenie na oddzielnych talerzach na dużej tacy. Jak znalazła się przy stoliku, wszystko zaczęła ładnie rozstawiać, wraz z pałeczkami i innymi sztućcami. Nie do końca wiedziała jak jeść tego hot-doga, dlatego zdecydowała się na połączenie pałeczek i widelca. Czy tak było kulturalnej niż rękami? Chyba tak – Eiji-sama, przyniosłam nam posiłek — Mówiła, rozglądając się za nim po pomieszczeniu.
► Pokaż Spoiler | Bacterium Technique
Saikin no Jutsu | Bacterium Technique細菌の術
KlasyfikacjaIryō Ninjutsu, Kontrola Chakry
PieczęciePtak → Dzik → Wąż
KosztStandardowy
ZasięgDotykowy
WymaganiaBunseki no Jutsu
Prosta technika medyczna, często wykorzystywana przez młodych praktykantów tej sztuki. Po przelaniu chakry do zbiornika z badanym materiałem (na przykład probówki, szalki Petriego) sprawiamy, że nabiera on konkretnej barwy, wskazując na to, jakiego rodzaju bakterie bądź wirusy występują w danym obiekcie. Pomaga ona dobrać długotrwałe leczenie i wspomaga bardziej zaawansowanym medyków, by Ci nie musieli sami przeprowadzać tego typu badań w długim przedziale czasowym.
MusicOST
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
— Myśli —
Ostatnio zmieniony 19 lut 2022, 15:15 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 2 razy.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kocia kawiarenka

Myśli i najróżniejsze pomysły, przebiegały przez głowę chłopaka niczym konie, po carskich wybiegach, poruszały się nie przerwanie, co jakiś czas potykając się o własne nogi i tworząc istny karambol. Tym razem powodem karambolu, w toku myślowym, były słowa dziewczyny, która niczym duży korzeń, sprawiła, że chłopak musiał pozbierać swoje procesy myślowe z powrotem, rozbite przez jedno proste pytanie. Jak zwykle. Choć, pierwszy raz ktoś się go spytał o własne imię. Przecież dobrze mówił "Kyo" tak mu powiedziała, więc tym bardziej nie mógł zrozumieć czemu dziewczyna była zdziwiona na dźwięk tej zbitki głosek. Zupełnie tak jakby sama zapomniała jak się nazywa, może była chora na alzheimera? I co jakiś czas jej głowa zmieniała się w miodową galaretkę nie przebicia, którą mózg zjadał w kanibalistycznym akcie. Nie wiedział jak działała tak choroba, jednak zawsze to właśnie w ten sposób sobie ją tłumaczył. Mózg kanibal sam się zjada, tworząc z siebie miodową papkę, aż w końcu osoba zapominała o wszystkim. Łącznie z czynnościami bezwarunkowymi, o ile dało się o nich zapomnieć? W gruncie rzeczy nigdy nie widział chorego na te schorzenie, więc nie był pewny wszystkiego co kiedyś o niej usłyszał. Jednak to, wydawało się dosyć prostym rezultatem o ile przebieg tego nie był w praktyce tematem podchwytliwym, Wszystko na razie wskazywało, również, że dziewczyna, może być pod nożem tego tragicznego przeznaczenia. Czyżby to z tego wynikało jej ogromne zdziwienie? Okazało się finalnie, że nie. Chwile później, kiedy znów tok myślowy postanowił ruszyć, został on wykolejony ponownie. Z pewnością wprawiając w irytacje wyśnione oczami wyobraźni konie. I czy to oznaczało, że Kyo, a raczej Kayo, nie miała wcale alzheimera? No, na to wyglądało, gdyż błąd był po stronie Majiego, a nie blondwłosej partnerki.
– Serio? Nie wiem, czemu ubzdurałem sobie, że faktycznie nazywasz się Kyo. Cóż, widocznie musiałem źle usłyszeć twoje imię. – Co najpewniej było prawdą, patrząc, że niezbyt dobrze chłopak skupiał się kiedy dziewczyna mówiła o swoim imieniu. Było to w pełni jego błędem, przez co czuł się nie najlepiej z faktem, że pomylił coś takiego, chyba, że to dalej były efekty Amorkowych perturbacji i jego mieszania w wszystkim - także transporcie tutaj. Kto wie czy obecnie nie znajdowali się na słońcu? A nie widzieli tego światła, tylko przez to, że było nałożone na nich wysokopoziomowe genjutsu. A co jeżeli, wszystko tutaj było tak naprawdę zrobione z odpadów! Tylko my widzimy to jako coś słodkiego i całkiem miłego na oka, gdy w rzeczywistości siedziby na workach pełnych odłamków zgniłego jedzenia i innych budowlanych odpadów. – Cóż to dalej twoja wyjątkowość, pewne coś co czyni cię inną na tle stu osób. Dużo, osób ma coś takiego u ciebie mogą to być te rodzinne przepisy, a nawet coś więcej. W każdym aspekcie, gdzie u mnie to może być....W sumie to nie mam pojęcia, może zbyt dziwne perturbacje umysłowe? — Z pewnością wiedział o tym, że myśli czasami zbyt dużo, jednak nigdy jakoś mu to nie przeszkadzało, w końcu wymienił swą inność, bez zaznaczania konkretnie czy jest to coś dobrego czy złego. To wszystko zależało od percepcji osoby i jakoś nie zamierzał wpływać na tą należącą do dziewczyny przynajmniej na razie, chciał zachować neutralność w opiniach.
Okazało się również, że Kayo zrozumiała wszelkie powodu, zaprezentowane przez młodego sunijczyka, z czego ten był dosyć zadowolony. Niejednokrotnie przyłapywał się na tym, że lubił mieć w czymś rację, ale kto nie uwielbiał tego uczucia? Kiedy wiesz, że ty na to wpadłeś i jest dodatkowo to poprawne. To było nawet lepsze niż znalezienie wszystkich różnic w tych kolorowych gazetkach dla dzieci. A to był naprawdę wysoki próg do pokonania, przed którym wielu chcących zapewnić klientom satysfakcje - po prostu nie podołało. — Uważasz, że kogo z twojej rodziny mogli porwać? Może, być to naprawdę ważny szczegół w tej historii napisanej przez mroczne palce Amorka. W końcu porwana osoba, może być również naszą kartą by wyrwać się z jego władzy i wrócić bezpiecznie do domu, kiedy to wszystko się wreszcie zakończy. — Dodał pewny siebie, jak i tego, że jego plan był dobry. Bo subiektywnie patrząc, nie było powodów by sądzić inaczej, a wątki na razie łączyły się w jedną pełną całość niczym prawdziwa układanka. Choć w puzzlach zawsze byłem słaby.
Następnie dziewczyny, ruszyła z własną misją sprawdzenia tego, czy na pewno jedzenie które zostanie im podane nie będzie miało wysokiego stężenia trującej trucizny, która zapewniłaby im sen żelazny po chwili. A zgon w kociej restauracji, nie był czymś co było na szczycie pragnień młodego shinobiego, można było wręcz uznać, że takie rzeczy raczej były na dziesiątym lub piętnastym miejscu na jego liście o najlepszych miejscach do zezgonowania, zaraz za imperialnymi pałacami smoczego imperium? A może, to było za jakąś iście rajską plażą, w kraju rekinów? Mimo, że było to niezwykle ważne, to jednak w tej sytuacji musiało uciec na drugi i dalszy plan. Pierwsze i najważniejsze w tej sytuacji było znalezienie potencjalnych pułapek w tym miejscu, dlatego też ruszył się po chwili z swojego miejsca przechadzając się powoli po budynku baru, czy też kawiarenki. I na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało całkiem normalnie. Ściany, stoły i oczywiście koty, dużo kotów, których liniejącą sierść można było zobaczyć w niektórych miejscach. Kolejna raczej zwykła rzecz w takim miejscu. A pod dłuższym przechadzaniu się wzdłuż i wrzesz i paru wewnętrznych konfliktach dotyczących tego czy może jednak Kayo nie potrzebuje pomocy w kuchni - co raczej motywowała chęć pozbycia się nudy, która zaczęła go dotykać po tym jak nic nie znalazł. Widocznie wszelkie pułapki zastawione przez Mistrza Gry były na tyle dobrze ukryte by nikt ich przez przypadek nie odnalazł. Dlatego, też szybko wróciłem do wcześniejszego miejsca, gdzie właśnie miała zjawić się Kayo z jej domową mieszanką.
— O dzięki, mam nadzieje, że pomoże na te dziwne zawroty i przemieszczanie się mojego brzucha. —Po tym jak podziękował za napój, zastanawiał się dosyć długą chwilę nad tym czy ma podnieść ten kubek, gdyż podświadomość uparcie twierdziła, że się poparzy. Jednak chęć pozbycia się durnych niestrawności zwyciężyła i tak dosyć niepewnym ruchem wziął znajdujący się na blacie kubek, który ku jego zdziwieniu nie okazał się wcale nie być tak gorący, jak przekonywała intuicja Nie, nie oznaczało to, że napój w środku był zimny, był przyjemnie ciepły, nie aż tak by powodować ból ręki od samego do tyku, co z pewnością sprawiło, że z mniejszą niepewnością spróbował wziąć pierwszy łyk napoju - ten okazał się być napojem o całkiem przystępnym dla kubków smakowych Eijiego naparem, przez co z praktycznie nikłą niechęcią brał łyk za łykiem powoli opróżniając zawartość kubka. Nie wypił od razu całego - przekonany jako miałby być to jego jedyny napój na spotkaniu ostrożnie dawkował porcje, co sprowadzało się do zostawienie 1/3 początkowej zawartości na potencjalnie sprawdzone potrawy. Naprawdę śmieszne musiało być życie tych wszystkich testerów królewskich potraw, modląc się, by żaden idiota nie zatruł ich potraw. Życie na przepaści w zamian za zjedzenie prawdziwie królewskich potraw i marnej wypłaty? O ile takową posiadali, co też mogło stanowić ciekawy wątek do poruszenia. W tym czasie, zdążył ponownie ruszyć w wędrówkę po okolicy - czyli całej przedniej sali - nawet nie będąc tego do końca świadomym. Od nogi same go poniosły gdzie chciały i gdyby nie głos dziewczyny, wędrowałbym jeszcze po granicach świadomości. Tak, szybko wrócił na ich wcześniejsze miejsce, niosąc za sobą imbirowy kubek, który niechcący dopił. I nici z oszczędzania.
— O faktycznie udało ci się to zrobić, to naprawdę miły gest z twojej strony Kayo-san — Usiadł, naprzeciwko dziewczyny, tak jak wcześniej kiedy pierwszy raz znaleźli się na całkiem obcym terytorium. Tym razem, jednak skupiony na tym co znalazło się na jego talerzu i dziewczyny, która wcieliła się w ostatnich minutach w światowej sławy szefa kuchni, przyrządzając jego takoyaki i hot-dogi, które sprawiły że chłopak poczuł się wręcz głupio, że wybrał trochę bardziej ekstrawaganckie danie. Przynajmniej przyrównując je do hot-doga. Okazało się również - co musiało być już niespodziankowym pomysłem dziewczyny. Coś co wyglądało na napój mleczny, który wydzielał aromat kawy. — O zrobiłaś też napój? Kompletnie o tym zapomniałem! — Przyznał się, kiedy zrozumiał, że faktycznie nic o tym nie wspominał. A jego narzekania co do możliwej śmierci z pragnienia, pojawiły się dopiero później. — Więc może zjedzmy? — Zaproponował, podnosząc parę pałeczek, do swoich rąk. Tą umiejętność akurat udało mu się opanować z niesamowitą gracją, czym lubił się wewnętrznie przechwalać, gdyż nie było to raczej nic niezwykłego. — Itadakimasu Katagiri-san — Po czym zabrał się, za spróbowanie pierwszej kulki, którą złapał za pomocą drewnianych sztućców.
— Swoją drogą tak jak mówiłem, zabrałem się za obejście okolicy, którą jest ten koci przybytek. Wbrew wszelkim oczekiwaniom okazało się, że nie ma nic tutaj, żadnych widocznych cosiów. Widocznie wszystko ma bardzo dobrze poukrywane. — "Albo nic nie miał" to była już przejściowa myśl, jednak nie było to raczej możliwe.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Kocia kawiarenka


Nie do końca wiedziała, jak przebiegają procesy myślowe jej walentynki. Pewna była natomiast tego, że nie były to procesy i poziom skomplikowania, do jakiego przywykła. Zdawał się... Skomplikowany, skomplikowany w każdym calu. Może nawet zbyt skomplikowany jak na nią ze swoim rozgrzebywaniem każdego najmniejszego detalu, który był w rzeczy samej... Wciąż tylko teoretyczny. Kwestia uświadomienia go o imieniu została przyjęta stosunkowo... Dziwnie? Jeżeli miałby to określić. Spodziewała się słowa przepraszam, albo czegoś w tym rodzaju a usłyszała wymówki. Nie zrobiła sobie z tego zbyt wiele, bo ludzie bywali różni, koniec końców taka odpowiedź pasowała do konspiratora, jakim był Eiji. Nigdy nie pewny, ani tego co jest, ani tego co słyszał.
Rodzina, to były tematy, jakich nie chciała poruszać. Dla świętego spokoju przyznała mu rację, nie chcąc, by się martwił, ani, żeby był smutny z powodu swoich krewnych, ale on dobrze odbijał piłeczkę i uderzał ją dalej w kierunku blondynki, by opowiedziała mu więcej, a nie chciała tego robić. – Wybacz mi Eiji-sama, ale nie mam pojęcia, o kogo mogłoby im chodzić. Nie mam w rodzinie nikogo ani majętnego, ani ważnego. Tym bardziej kogoś, kto mógłby znaczyć cokolwiek, lub posiadać coś wyjątkowo wartościowego — Próbowała wybrnąć z tego najbardziej dyplomatycznie, jak tylko potrafiła, ale czy to wystarczy by Eiji zakończył temat zostawiając go jako zagadkę, która nie zostanie zbyt szybko, albo nawet nigdy rozwikłana? Mogła tylko na to liczyć, bo nie wiedziała, jak miałaby się bronić przed takimi niefortunnymi dla niej pytaniami dłużej bez okazywania większej ilości emocji. Ostatecznie, nie lubiła rozmawiać ani o sobie, ani o swojej rodzinie. Nie sprawiało jej to przyjemności a jedynie wzbudzało żal który również nie powinien być odczuwany w sytuacjach bez powodu, czyli takich jak dzisiejsza. W tym wypadku Kayo nie miała zamiaru ułatwiać nikomu układania puzzli, bo jak dobrze oboje wiedzieli, to mogło nawet nie mieć z nimi związku, albo... Po prostu być zwyczajnym spotkaniem, które ktoś zaaranżował, bez żadnych złych podtekstów i intencji na skalę mordu lub porwań.
Kayo z drobnym zaniepokojeniem patrzyła jak Eiji radzi sobie z kubkiem, w którym otrzymał imbirowy napój. Podczas swoich obserwacji zastanawiała się, czy może nie był zbyt ciepły albo zbyt zimny. Tym, co jednak jeszcze zaprzątało jej głowę, była jeszcze jedna myśl. Możliwe, że Eiji znów szukał podstępu, albo nawet i myślał o truciźnie w napoju, jaki dla niego przygotowała. Wprawiało ją to w prawdziwą konsternację za sprawą fali krzątających się w głowie myśli. No bo przecież, co jeśli uzna, że jest przeciwko niemu? Co jeśli uzna ją za spiskującą z panią właścicielką? Co gorsza... Z Amorkiem, by odebrać mu życie, albo nawet i jego niewinność. Nie była przecież spiskowcem, ale zdążyła dostrzec zawirowany ciąg przyczynowo skutkowy, jaki dostrzegał chłopak i zwyczajnie, bardzo ją to niepokoiło. Nawet w tej chwili było po niej wyraźnie widać, że dopóki Eiji się nie napił, wyglądała na zmartwioną. Szybko jednak wszystko odpłynęło, jak ręką odjął gdy zdecydował się na łyk i nie spanikował bardziej.
Gdy już usiedli, uśmiechnęła się szczerze gdy ją skomplementował. Nie powiedziała nic, ale usiadła, po prostu spokojnie zajęła swoje miejsce przy stoliku. Słowem nie skomentowała teraz tego co znalazło się na jej talerzu, bądź jego. W końcu takie były zamówienia, więc czy był powód do wstydu lub czucia się głupio? W jej głowie nie. Poza tym ona tylko przy wszystkim pomagała. Nie mniej, poczekała z zaczęciem jedzenia na niego. – Tak, czym byłby obiad bez napoju. — Chociaż tak naprawdę napój był trochę napojem, trochę deserem. Nie miała zamiaru wyprowadzać go z błędu, bo może przez to wszystko skuszą się na jakiś... Inny deser? Nie miała nic przeciw. Była trochę łasa na słodycze, ale tylko jeśli nie miały w sobie śliwek. Z drugiej strony, czy było ją stać na to wszystko? Próbowała się nie przejmować, ale czas miał i to zweryfikować. Pokiwała głową, godząc się na jego propozycje zaczęcia jedzenia. Wypadałoby to on, jako mężczyzna przy tym stole rozpoczął oficjalnie posiłek. Obserwowała przez chwilę jego dłonie podczas ruchu pałeczkami. Wydawało się, że rzeczywiście opanował ich obsługę do perfekcji, ale czy było w tym coś wyjątkowego? Miał tylko odrobinkę więcej gracji niż inni. – Itadakimas... — Potworzyła za nim ze złożonymi dłońmi. Dopiero gdy on faktycznie zaczął jeść, chwyciła za pałeczki i widelec, przez kilka chwil z zakłopotaniem spoglądała na swojego hot-doga, zdając sobie sprawę, że może to nie był najlepszy pomysł. Szybko jednak i z tym sobie poradziła, bo podjęła się jednak wymiany na inny sztuciec. – Wybacz mi na moment, Eiji-sama. — Szybko zawędrowała do lady gdzie była właścicielka i pobrała sobie nożyk do tego wszystkiego. Gdy już go miała, nie miała żadnego problemu ze swoim hot dogiem. Było to proste, bo widelcem mogła oddzielać i odkrajać fragmenty zarówno bułki jak i kiełbaski ze wszystkimi dodatkami. Starała się nie jeść szybko, a powoli, by przypadkiem nie skończyć szybciej niż on. No i jeszcze miała napój, który jak piła, to chwytała całość ostrożnie oburącz, pijąc wyjątkowo niewiele gdy miała ochotę. – Widocznie, bardzo możliwe, że masz rację. Eiji. Albo... Naprawdę tutaj nie ma podstępu, a to wszystko są zwykłe kotki. — Powiedziała, rozglądając się za futrzanymi zwierzakami, które cały czas się wkoło nich kręciły. – Właściwie, to mi przypomina... — Powstała sięgając jedną ręką do swojej torby, by coś z niej szybko wyciągnąć, schowała to za plecami. Jednym, albo dwoma krokami postarała się okrążyć stolik, by stanąć bliżej Eijiego. Wtedy też wyciągnęła zza pleców kocie uszka, trzymała je w obu dłoniach i wysunęła w stronę Majiego. – Pomyślałam, że ten, kogo tutaj przyślą, może zapomnieć je ze sobą wziąć, więc wzięłam drugie na zapas. Proszę, Eiji-sama, są dla ciebie — Miała nieco schyloną głowę, ale jakby już je odebrał, wskazałaby na swoje kocie uszka, założone na głowę od samego początku wizyty w tej kawiarence. Może właśnie dlatego koty kręciły się bliżej jej strony stolika? Kto wie, może właśnie kocie uszka służyły za swoisty kamuflaż pośród kotów. Cóż miało się teraz wydarzyć? Mieli zamienić się w koty jak pozostali, czy może kocie uszka mialy im posłużyć za narzędzie kontroli całej kociej armii na świecie, by umożliwić im podbicie i zdominowanie świata? Tego Katagiri nie wiedziała.

MusicOST
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
— Myśli —
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Zablokowany

Wróć do „Event Walentynkowy 2022: Love is in the Air! [ZAKOŃCZONY]”