Transport na zachódMistrz Gry
GraczeOkami
Posty23/...
Czasem zdarza się tak, że na naszej drodze pojawiają się okoliczności, na które nie jesteśmy przygotowani – po prostu nie wszystko można przewidzieć, zwłaszcza takie rzeczy jak siła natury, która potrafiła się zmieniać bardzo szybko. Nie zmieniało to faktu, że jednak wszystko może się zdarzyć i czasem trzeba liczyć się z rzeczami, do których nie do końca jesteśmy przygotowany.
Umikaze spojrzał na Okamiego, widocznie niezadowolony. Jednakże chłopak miał rację w jednej sprawie – był tutaj od ochrony, nie zaś od budowania mostów i nie Umikaze nie mógł od niego tego wymagać, że nagle wyciągnie narzędzia cieśli i naprawi to, co zostało zniszczone przez panujące warunki. Szefu westchnął ciężko.
– Nie możemy ryzykować utratą towaru, wolę opóźnić przejazd, mniej strat – burknął, widocznie niezadowolony z biegu wydarzeń. – Pojedziemy drogą okrężną, omijając rozpadliny – postanowił.
Po jakiś piętnastu minutach zebrali się w końcu z przerwy i ruszyli dalej, w stronę drogi, która prowadziła przez rozpadlinę nie będąc przy tym mostem w raczej średnim stanie. Zapewne będzie wiązało się to z opóźnieniami, ale lepsze to aniżeli potencjalna utrata towaru, gdyby most zawalił się pod ciężarem karawany.
Po trzech godzinach drogi Umikaze postanowił, że pora rozłożyć obóz – robiło się coraz ciemniej i podróżowanie dalej nie miało większego sensu. Ludzie zaczęli rozstawiać namioty, zostało również rozpalone ognisko. Całe obozowisko było nieopodal głównej drogi, na polanie, gdzie teren był czysty i płaski. Całość składała się z pięciu namiotów ustawionych w kole. W środku znajdowało się palenisko, a wokół obozu były rozstawione rozpalone pochodnie, tak by odstraszyć potencjalną zwierzynę i dać trochę światła, choć miało też to swoje minusy – mogli być bardziej widoczni dla potencjalnych bandytów.
– Obstawisz pierwszą wartę, potem cię zastąpi Kida – zarządził Okamiemu, gdy było już po kolacji. Ludzie położyli się spać, a Okami został sam. Na razie było cicha, wiał jedynie wiatr oraz ćwierkały gdzieś świerszcze.