Drobne zaćmienie umysłu u Arikatsu, a u Niko - powrót niezbyt przyjemnych wspomnień wywołanych kolorem włosów zobaczonej dziewczyny. Co jak co, ale musiała nie przepadać za niebieskim. I może za samą Sakurą generalnie, bowiem jak do tej pory jawiła się... dziwnie. Zdecydowanie niestandardowo i aż można się zastanawiać, czy Wioska Wiśni to tak zawsze ma, czy dzisiaj zastali jakąś wyjątkową sytuację. W każdym razie jedyne, co zostało, to wejść do środka i dopełnić formalności. W momencie otworzenia drzwi, niebieskowłosa wstrzymała się z dalszym zamiataniem podłogi, spojrzała z uśmiechem na dwójkę przybyłych - chociaż przez fakt, że to Niko została twarzą rozmowy, to na niej skupiła głównie wzrok - oraz, rzecz jasna, odpowiedziała na pytanie, a jakże!
-
... hę?
Obserwowała dalej dwójkę, dalej z tym samym, pogodnym uśmiechem. Jednak po usłyszeniu Niko, na jej twarzy widać było coś jeszcze: kompletną, zupełną, bezapelacyjną dezorientacją jakby nie wiedząc, o co chodzi. Po chwili jednak jakaś żarówka zapaliła jej się nad głową, chociaż tylko metaforycznie, a w jej oczach błysnął jakiś przebłysk chwilowego geniuszu. Na pewno geniuszu.
-
A! Już wiem! Już wiem, dajcie mi proszę chwilę! Panienka czasami wymaga ode mnie strasznie dziwnych rzeczy. Na przykład nie nazywania jej panienką, chociaż to ładne i uro... a, momencik. - podbiegła szybko do lady na końcu pomieszczenia. Za nią widać było zasłonę, za którą prawdopodobnie można znaleźć jakieś zaplecze. Sama zaś wyciągnęła na ladę plecach. Wyciągnęła z niego jakiś gruby "zeszyt", jaki przytrzasnął ogon szczura wyciągniętego razem z nim. Dziewczyna jednak szybko zwierzątko uwolniła, pogłaskała po łebku i dała mu z powrotem wskoczyć do plecaka, samej kartkując wyciągniętą mini-księgę.
-
Bo technicznie, to Cheddar nam się skończył i jeszcze nie było dostawy. Ale nie wiem, czy panience o coś innego nie chodziło. Także dajcie mi jeszcze... o, mam! - stwierdziła w końcu, palcem zaznaczając sobie nawet odpowiedni fragment.-
Wybaczcie zwłokę. Panienka jest na zapleczu. Tylko uważajcie na schody. Idą w dół i skręcają.
Jeżeli ktoś byłby mniej skupionym na tym, co mówiła dziewczyna, a bardziej na tym, co dzieje się wokół - mógłby usłyszeć w którymś momencie bardzo donośne plaśnięcie, jakie musiało dochodzić gdzieś z dołu.
-
O, albo was sama zaprowadzę!
Stwierdziła, zamknęła książkę, wrzuciła ją z powrotem do plecaka, po czym dała znak ręką, by ruszyli za nią. Odsunęła kotarę i zaczęła prowadzić rzeczywiście schodami w dół. Nierówne, wylane betonem, kilka stopni powinno zostać opatrzonych czarno-żółtą tasiemką. Chociaż przy niewielkiej ilości światła i tak pewnie dużo by nie zrobiła. Górę oświetlało światło wpadające przez witrynę i oszklone drzwi, podczas gdy dół schodów, znajdujący się po ich skręceniu na półpiętrze w przeciwną stronę, iluminowały dwie lampy. I faktycznie początkowo weszli na jakieś zaplecze ze stolikiem, skrzyniami, półkami i kolejnymi bibelotami. Na wielkość - połowa sklepu nad nimi. Na końcu pomieszczenia znajdowały się szerokie, drewniane drzwi. Dziewczyna do nich podeszła, otworzyła je, zamknęła je, zapukała trzy razy i otworzyła jeszcze raz.
-
Manaka-sensei, przyszli goście, o jakich była mowa! - rzuciła do wnętrza pomieszczenia, odsuwając się wam w końcu i wpuszczając dalej.
Docelowe miejsce wyglądało całkiem przytulnie, chociaż nie powalało rozmiarami. Ładnie oświetlone, z dywanikiem na środku. Kilka niewielkich szafek z książkami pod jedną ścianą, gobelin wiszący na drugiej ścianie, niewielka lodówka upchnięta w rogu. W centrum stał również ładny, drewniany stolik, przy którym znajdowała się kanapa zajmowana przez
kobietę, która w zasadzie mogła już przekroczyć magiczną barierę 30 lat. Sama ubrana była również w dość specyficzny sposób, bowiem w opinającą sukienkę do kolan oraz sporym dekoltem. Po twarzy zaś zdawać by się mogło, jakby właśnie doznała szeregu upokorzeń w przeciągu ostatniej minuty.
-
Dziękuję, Yasuhanami-chan... - rzuciła zmęczona, gestem dłoni pozwalając jej wyjść. -
Usiądźcie.
Uniosła jedną filiżankę, po czym wskazała pozostałe dwie. Na oko wyglądało na herbatę. Jakby powąchać - również wszystko wskazywałoby na herbatę. -
Manaka Kaname. Wybaczcie dość... dziwne zaproszenie, jednak ostrożności nigdy za wiele. Nim jednak zacznę tłumaczyć cokolwiek: czy jest już teraz coś, na co winna wam jestem odpowiedzi?
Spojkrzała to na Niko, to na Arikatsu, przeskakując pomiędzy nimi wzrokiem.