4/x
No tak, ze wszystkich rzeczy, jakimi charakteryzował się Hideo, nasi bohaterowie musieli skupić swoje przemyślenia wokół tej aury, której działanie w pełni utożsamiali z jego zapachem. I tak jak jeszcze Rie miała jakieś swoje sensowne teorie, które mogła doczepić do tego nadzwyczajnego faktu jakim był wyperfumowany mężczyzna, tak Eiji... Eiji generalnie odpłynął na przestrzeń foliarskiego oceanu w swoim małym, foliom stateczku. W jego głowie, zamiast jakiś prostych przemyśleń, pojawiła się cała teoria spiskowa oraz wizja przyszłości biednego Uzumaki, który stanie się żywym umarłym, siedliskiem much i innego robactwa. Ale żeby to jeszcze była jedyna teoria, lecz nie! Eiji już śpieszył z pomocą, niosąc tacę z kolejnymi pomysłami na zakończenie się żywotu Hideo. Jednym z nich było zjedzenie przez tysiące muszek w nocy kiedy będzie spał... Ech, ciekawa teoria jak na kogoś, kto jeszcze kilka miesięcy temu chodził cały uwalany fekaliami i za wszelką cenę, upierał się przy tym aby się nie myć. Nawet za poleceniem samego Shi, który zamiast go zbesztać czy zwyczajnie się pozbyć, postanowił się nad nim zlitować i poprosić go, aby poszedł się umyć... Eiji doprawdy był ciekawym przypadkiem.
Na drodze do teraźniejszości, stały jeszcze rozmyślania na temat tego, jak beznadziejna będzie kuchnia polowa. Owszem, Hideo mógł uważać że jakość posiłków będzie odbiegać od jego standardów. Ale czy rzeczywiście trzeba było się aż tak tym przejmować? Przecież nie znali jego standardów. Może nie będzie tak źle? Oczywiście, w razie czego jakby miało być jednak beznadziejnie, Rie miała już wszystko przygotowane. Umiejętność tworzenia prowiantu była bardzo przydatna, pytanie jednak pozostawało... czy to aby było wydajne? Znaczy się, ktoś inny pewnie by był w stanie się najeść takimi owocami, ale czy Rie czasem nie potrzebowała energii żeby je stworzyć, a potem zjeść coś żeby mieć energię?
Takie coś chyba w najgorszym wypadku mogło być perpetuum mobile, działając bez żadnych kosztów ani nie dając profitów. Chyba że technika dziewczyny potrafiła pozyskiwać więcej energii z otoczenia niż wydawała sama na stworzenie tych owoców. W takim wypadku, tworzenie sobie samemu prowiantu zdecydowanie miało więcej sensu. Miejmy nadzieję że nie będzie trzeba doprowadzić do sytuacji, w której bogowie narracji i przygód wszelakich, będą musieli rozstrzygnąć bilans energetyczny owoców zrobionych z chakry.
Na kolejne słowa Rie dotyczące jej przywołańców, tylko kiwnął głową potwierdzająco. Dziewczyna jednak mogła zobaczyć w jego oczach i wymalowane na jego twarzy zdziwienie, nutkę konfuzji. Czyżby nie załapał od razu o co chodzi dziewczynie, która jedyne co zrobiła to wspomniała losowe imiona? Nawet nie wspomniała o tym że ich najpierw przyzwie, czy coś w tym stylu. Po prostu stwierdziła że kogoś zapyta, a że nie brzmiało to jakoś... niebezpiecznie? To postanowił po prostu przyznać jej rację, chyba nie do końca wiedząc na co się zgadza.
Jego zrozumienie do słów Rie wróciło, kiedy ta wspomniała o roli medyka w drużynie -
Święta prawda. Medycy powinni leczyć i zapewniać wsparcie. Ale nie zawsze powinien, czy też nawet może trzymać się tyłów. - pokiwał głową, częściowo przyznając jej rację -
Nawet kobieta, która propagowała tą zasadę, nie była bezużyteczna na froncie. Legendy nią owiane mówią o tym, jak potrafiła gołą pięścią kruszyć skały, walczyć broniami większymi od budynków jak i miotać nimi samymi. Zresztą, spójrz Rie. Jeżeli twoi sojusznicy upadną, nie ocalisz ich jeżeli sama nie będziesz w stanie ochronić twoich bezbronnych sojuszników. - poklepał ją po ramieniu, ciepło się do niej uśmiechając. Czuła od niego... dumę? Cokolwiek to miało znaczyć, było to przyjemne uczucie. Takie powodujące, że można go było jakoś łatwiej polubić.
-
Oprócz tego, nie uważam się za człowieka wielu talentów. Właściwie, nie uważam że mam jakikolwiek talent. Po prostu żyję już wystarczająco długo żeby się nauczyć paru rzeczy. - kiwnął głową, a dziewczyna zauważyła jak z za jego kołnierza wystaje jakby... błyszczące skrzydełko? Jednak tak jak się pojawiło, tak szybko znikło. Kolejna zagadka do rozwiązania, zaraz obok dziwnej aury i sztangi żelastwa na plecach wcale-nie-Hiro. No i jeszcze, czy Rie kojarzyła tego typa? Coś jej się świtało w głowie, że widziała podobną twarz kiedyś na jakimś nocnym dyżurze. Na pewno nie ubraną w ten sposób i noszącą ten kawał grubej blachy, ale... tak, zdecydowanie gdzieś się przewinął.
Można już wrócić do teraźniejszości? Próba czasoprzestrzeni raz, raz. Tak, zdecydowanie wszelkie wątki jakie działy się w przeszłości, zostały w niej zapieczętowane i nie można ich było dalej ruszyć. Czas płynął nieubłaganie, a razem z nimi trójka naszych bohaterów na foliowym stateczku Eijiego. Wchodząc pod jego pokład i omijając duchy krzyczących parzystokopytnych pirackich kapitanów, można było zobaczyć ładownię przepełnioną teoriami na temat imienia Hana. Eiji gdy tylko je usłyszał, przeżył reset wszystkich układów jakie tylko miał w ciele. Dlaczego? Tego można było się doszukiwać w jego przeszłości. Jaki by nie był powód, zdecydowanie nie trawił kogokolwiek, kto nosił takowe imię. A co do nie trawienia... Hana, słysząc lawinę pytań na które nawet nie miała jak odpowiedzieć, bo pojawiały się kolejne, ryknęła(
jak opisać inaczej donośny odgłos ptaka o wielkości wieloryba?) głośno ewidentnie będąc podirytowaną -
Nie tak szybko... - odpowiedziała, uspokajając się zaraz po tym jak Hideo ją pogłaskał po boku -
Tak, moje imię to Hana. Jestem jedynaczką... Eh... po co ci to wszystko wiedzieć? I po kolei, bo nie pamiętam już o co zapytałaś. - westchnęła przeciągle, nie wiedząc w sumie na co ma odpowiedzieć. Ale, nie było tak źle. Może jeżeli Rie będzie zadawała mniej pytań na raz, to dostanie dzięki temu więcej odpowiedzi? Bardzo możliwe, że rozmowa z Haną do takich należała.
Po wejściu na jej grzbiet, Hideo polecił aby obwiązać się pasami. Gdy dopilnował już, że wszyscy właśnie na tym będą opierać swoje bezpieczeństwo podczas lotu, wzbili się w powietrze, tworząc przy tym niemałą wichurę. Chyba to był właśnie powód dla którego mężczyzna nie chciał robić tego w środku wioski. Nie dlatego że było to jakoś okropnie tajne, po prostu było to... niewygodne i zwyczajnie niebezpieczne między zabudowaniami, jakie były praktycznie w całej wiosce.
Sama podróż była dość spokojna, lecieli na południowy zachód, więc słońce ogrzewało ich plecy i bok twarzy. Mogli, jeżeli oczywiście chcieli, obserwować świat daleko pod nimi. Mogli zobaczyć rozległe lasy, pola... pojedyncze wsie. Świat był kompletnie inny z tej perspektywy, jakiś taki... mały. W przeciwieństwie do kłębów dymu, jakie zobaczyli po kilku godzinach lotu daleko na zachodnim horyzoncie... tak, tego zdecydowanie nie powinno tam być. -
Cholera jasna... - zaklął głośno Hideo -
Nie podoba mi się to, powinniśmy to sprawdzić - krzyknął do nich, wskazując prawą ręką w stronę kłębów dymu. Chwilę po tym, ich kurs się zmienił i... lecieli w stronę prawdopodobnego pożaru. Ale dopóki nie dolecieli, czy było coś, co chcieli zrobić nasi bohaterowie? Albo jaki był ich plan, po dotarciu do celu?
Edit.
Dla wygody, piszmy tu dalej:
viewtopic.php?t=1736
z/t x2