• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Osada Dalir

Fuyu no Kuni zajmuje drugą największą wyspę w północnym archipelagu wraz z pobliskimi lądami - położoną na wschodzie Shiroijimą mieszczącą największą część populacji kraju, oraz dużo mniejszą Sorajimą mieszczącą się pomiędzy Same no Kuni a Haru no Kuni. Stanowią one, poza stałym lądem dwa najważniejsze rejony. Północne tereny pokryte są praktycznie przez większość czasu śniegiem. Panuje tam ujemna temperatura, a zwierzęta nie są tak liczne. Można tam spotkać polarne gatunki niedźwiedzi, czy wilków - osiągających w Fuyu no Kuni niebywałych rozmiarów - lisów, czy też zwierzyny łownej. Zwierzęta te żywią się głównie mniejszymi gatunkami bądź mchami, porostami oraz jagodami niewielkich krzewinek rosnących często w towarzystwie ogromnych, starych iglaków. Centrum wyspy jak i południe cechuje się łagodniejszym klimatem, co też przekłada się na większe bogactwo gatunkowe. Obywatele kraju wyróżniają się postawną budową ciała - efektem ciężkich, fizycznych treningów, rozpoczynanych już w młodym wieku. Mężczyźni często zapuszczają gęste, długie brody, a ich głowy nierzadko zdobią długie włosy powiązane w warkocze. Nierzadko też wygalają część głowy, bądź obcinają się na łyso. Oprócz tego ich twarze oraz inne części ciała często pokryte są tatuażami, a podczas ruszania w bój - barwami wojennymi. Blizny i trwałe uszkodzenia nie są niczym obcym, zaś w tutejszej kulturze stanowią powód do dumy niż coś, z czym należy się kryć.
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Osada Dalir

Osada Dalir
Niewielka wioska położona na południu Kraju Zimy, tuż nad brzegiem morza. Znajduje się stosunkowo niedaleko stolicy, bowiem wyruszając rano z jednej osady, można dość do drugiej pieszo pod wieczór. Skrajnie biedna i wygłodniała ludność radzi sobie jak może, żyjąc głównie z rybołówstwa, łowiectwa i zbiorów. Zbudowana jest na planie koła wokół centralnego placyku i studni, przy którym również znajduje się podupadająca tawerna "Pod Rzyrandolem" - gdzie błąd ortograficzny w nazwie chyba nie był zamierzony. Ciężko tam o dobrą strawę czy smaczny napitek, jednak wciąż pozostaje ważnym miejscem dla podróżników ze względu na możliwość noclegu. Na północy wioski znajduje się parę pól uprawnych - na których nigdy nic nie chce urosnąć, a jeszcze dalej na północ las, w którym można spotkać dziką zwierzynę.
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura1
Ciężkie musiało być życie dobrodusznej pacyfistki urodzonej w społeczeństwie barbarzyńców. A na pewno ciężko było Aurorze znaleźć zlecenie odpowiadające jej poglądom, które nie skończyłoby się na bezcelowym przelewaniu krwi czy pobiciu Mietka z osady obok, bo "wychędożył mi żonę, gdy poszedłem na ryby". Ludność Kraju Zimy była dość prostolinijna i samowystarczalna. Mało kto był skłonny zapłacić innemu człowiekowi mieszkiem ryō za coś, co mógł zrobić sam. Mało kto miał w ogóle pieniądze, aby wystawić zlecenie - nawet jeśli był w potrzebie. Może właśnie dlatego ogłoszenie, które znalazła Aurora było tak osobliwe. Tak bardzo niepasujące do Kraju Zimy.
Potrzebni wolontariusze!

W najbliższą niedzielę, od świtu, w osadzie Dalir odbędzie się dokarmianie mieszkańców przez fundację Eir. Osoby potrafiące gotować, kroić, pilnować ognia pilnie potrzebne. Każda rąk do pracy mile widziana, zapłacimy za pomoc.

Nieodpłatny wolontariat również mile widziany. Datki z żywności, ciepłych kocy i odzieży dla mieszkańców również mile widziane.

Na miejscu proszę pytać o Kaoru.
Niech bogowie mają nas w opiece
Fundacja Eir
Na dole ogłoszenia była narysowana mapka, dość krzywa, gdzie znajduje się wspomniana osada. Całe ogłoszenie było napisane dość ładnym charakterem pisma. Minusy? Ewidentnie było przez kogoś wcześniej oplute. Widocznie nie wszystkim mieszkańcom Fuyu no Kuni podobała się bezinteresowna pomoc potrzebującym.

A na miejscu, już w Dalir? Po pokrytym śniegiem placu krzątali się jacyś ludzie, ubrani szczelnie w skóry i futra. Przed tawerną "Pod Rzyrandolem" poustawiane były deski na beczkach, służące za prowizoryczne stoły. Nad nimi dwóch, rosłych mężczyzn rozstawiało daszek z ciemnoniebieskiego materiału, który domyślnie miał chronić blaty przed prószącym śniegiem. Przed wejściem do lokalu znajdowało się również wiele worków, tobołków, wielkich garów... część była zanoszona do środka, część przynoszona z środka na zewnątrz. Mieszkańcy Dalir siedzieli w progach domów lub wyglądali przez okna przyglądając się temu wszystkiemu z zainteresowaniem.
Inne
  • Jestem niemiłym człowiekiem, proszę opisać jak dziewczę trafiło do osady, jak znalazła ogłoszenie i kiedy dokładnie przybyła na miejsce.
  • Rozwijaj PD/PT/zakupy bez ograniczeń. Jakby miało nastąpić stop na rozwój, to dam wcześniej znać ale nie przewiduję na razie.
  • Jakbyś miał zamiar skorzystać z atutu czy techniki to wiadomo - wrzucić do postu, odjąć odpowiednio chakrę. Po bożemu.
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Aurora, jak wiele już razy przedtem, siedziała na szczycie jednego z wyższych wzgórz koło jej rodzinnej wioski. Zachody słońca były zdecydowanie piękne, spokojne, tak niepasujące do rzeczywistości, z którą szło jej się mierzyć w Kraju Zimy. W przeciwieństwie do swoich mieszkańców i klimatu górskie szczyty, przykryte bogatą warstwą śniegu, zdawały się lekkie niczym piórko. Zupełnie jakby były na wyciągnięcie jej ręki, choć były odległe o wiele kilometrów. Majestatyczne, rzucające ogromny cień na doliny pod sobą, ale jednak ich strzelistość oraz biały pył tańczyły na oczach ludzi najdelikatniejszego walca jakiego tylko można zobaczyć. Oczyma wyobraźni Aurora widziała jak frak góry kontrastował ze śniegową suknią, łącząc się i rozdzielając. Jedno zdawało się nie móc istnieć bez drugiego. Zachodzące słońce akcentowało ten piękny wyraz niczym światło punktowe skupione na jednej parze zatraconej w niekończącym się cyklu obrotów i unoszeń. Szkic w jej rękach był niczym zdjęcie, tego na co właśnie patrzyła. Chciała, aby podkreślał piękno tego, czego była świadkiem każdego wieczoru na tym przeogromnym parkiecie. Czasem w swoich marzeniach rozmyślała o tym jak to by było, gdyby to ona sama mogła wziąć pięknie ubranego partnera i wyruszyć w taneczną podróż...
- Ahhhh... - wydobyło się z jej ust, gdy jej senne marzenia rozpłynęły się wraz z ostatnim promieniem słońca. Wróciła do rzeczywistości, gdzie czekało na nią to samo, co czekało na nią zazwyczaj. Powrót do domu, gdzie ojciec zapewne będzie pijany, albo nie będzie go wcale, bo będzie się właśnie upijał. Nie wątpiła, że rodzic ją kochał, ale robił to na swój "wikingowy" sposób. Czy był alkoholikiem? Gdyby wziąć pod uwagę warunki, które należy spełnić, aby zostać uznanym za alkoholika to zapewne każdy w tym kraju, kto skończył czternaście lat, jest alkoholikiem. Każda znana jej osoba, oprócz niej samej, zdawała się nie mieć najmniejszego umiaru w spożywaniu substancji niszcząco wpływających na mózg i umiejętności logicznego myślenia. Aurora kiedyś była zmuszona spróbować tutejszych napojów dość niedawno przez presję społeczną wywartą przez jej rówieśników, ale nie zasmakowało, ani nie imponowało jej picie, więc od tamtej pory zawsze znajduje jakąś wygodną wymówkę, żeby nie pić
W czasie swojego zastanawiania się nad tym, co też robił jej rodzic udało jej się dotrzeć do wioski i przy okazji zerknąć na ogłoszenia. Od czasu do czasu zerkała w to miejsce mając nadzieję, że uda jej się trochę zarobić nie krzywdząc przy tym nikogo. Większość jej wioskowych kolegów utrzymywała się z tego samego, co ich rodzice. Robienia łodzi, łowienia owoców morza, grabieży, gwałtów i porwań... You know, the usual stuff. Ona taka nie była, a to powodowało tylko więcej problemów. Po pierwsze ojciec musiał się jej wstydzić, że nie potrafi podnieść miecza przeciwko niewinnym ludziom sąsiednich krajów i wiosek. Po drugie była wytykana palcami przez osoby z wioski, które uważały ją po prostu za dziwaka. Kurama była jednak zdeterminowana w swoim dążeniu do pomagania ludziom. Nie bez powodu trzyma nazwisko po swojej kochanej mamie. Unika używania nazwiska taty nie chcąc sprawić mu więcej zawodu, a przy okazji oddala się od tych barbarzyńskich tradycji; no i czuje się bliżej swojej zaginionej mamy.
Wracając do ogłoszenia - Aurora uśmiechnęła się wewnętrznie widząc, iż są w tym kraju jednak dobrzy ludzie chcący pomagać innym bezinteresownie, a nawet byli gotowi zapłacić, byle tylko pomóc potrzebującym. Z wrażenia mocniej przytuliła do siebie swój szkicownik, gdy studiowała ogłoszenie oraz mapę. Czy to, że ogłoszenie było oplute ją dziwiło? Ani trochę. Czy było jej z tego powodu przykro? No może trochę, ale nikt nie mógł jej zepsuć tego dnia, nawet gdyby ojciec sprowadził do domu inną kobietę (czego na szczęście jeszcze nie zrobił). Po prostu myśl o fundacji, gdzie mogłaby pomagać wprawiała ją w ekstatyczną radość. Czym prędzej ruszyła do domu przygotować się do podróży. Niemalże biegła po zmrożonym śniegu, co kilkukrotnie niemal skończyło się wywrotką. Nie zwalniała jednak ani na sekundę.
Taty w domu nie było, co nie dziwiło jej specjalnie. Nowy górski szkic rzuciła na swoje biurko, wokół którego znajdowało się conajmniej kilkadziesiąt podobnych, a na samym biurku leżały książki, głównie baśni, które były poniekąd spadkiem po jej zaginionej mamie. Aurora nie wiedziała, co się stało z jej mamą, a ojciec jej nigdy o tym nie opowiedział. Zresztą dziewczyna nie potrafiła go nigdy o to zapytać. Czasem widziała go, jak trzymał zdjęcie mamy w ręku zanim szedł spać. Nie było teraz jednak czasu na takie rozmyślania! Rozebrała się z wierzchniego okrycia i zaczęła grzebać w swoich rzeczach wybierając te, których już nie będzie nosiła. To samo chciała zrobić z szafą rodziców, ale wtedy zdała sobie sprawę, że musiałaby oglądać rzeczy swojej mamy, a na to nie była absolutnie gotowa w tym momencie. Pomimo wielu lat ta rana nie zagoiła się w żadnym stopniu. Poprzestała więc na swojej selekcji ubrań. Do tego dobrała dwa koce, których nigdy nie używali, a które zalegały. Ubrania zawinęła w koce tworząc swego rodzaju tobołek, po czym jak najszybciej przygotowała się do spania....
Obudziła się jeszcze przed świtem, głównie przez tatę, który wrócił z tawerny. Aurora miała lekki sen i zawsze budziła się, gdy ojciec wracał w nocy, ale nigdy mu o tym nie opowiedziała. Budziła się nawet o tej samej porze, gdy nie wracał i czekała ze spaniem dopóki nie wrócił. Na szczęście nieczęsto zdarzało mu się wracać nad samym świtem. Zaczekała grzecznie, aż ten pójdzie spać, na co nie trzeba było długo czekać. Aurora uczesała swoje włosy w zbierając je najlepiej jak potrafiła w warkocze, które uwinęła potem w zgrabny sposób z tyłu głowy. Ubrała się ciepło, ale nie w swoje najlepsze ubrania, bo wiedziała, że idzie pracować i nie chciała zniszczyć ubrań, na które jej tata ciężko pracował. Nie malowała się wcale, przynajmniej dzisiaj, bo światło w domu temu nie sprzyjało, a poza tym nie miała po co się malować. Zabrała tobołek ubrań z pokoju, a następnie ruszyła przez salon, gdzie zauważyła swojego tatę śpiącego na kanapie w dużym pokoju. Na jego klatce znajdował się mały portret jej mamy zrobiony w dniu ich ślubu. Dziewczyna uśmiechnęła się widząc to. Pomimo tego, że facet śmierdział alkoholem (a poza tym chyba wdał się w bójkę) pocałowała go w policzek zanim położyła na stoliku obok ręcznie napisaną notatkę.
Tato, poszłam do osady Dalir pomagać fundacji. Nie wiem, o której wrócę do domu. Kocham cię, Rosia.
Podróż do samej osady była ciężka. Musiała przyznać, że ubrania ważyły zaskakująco dużo jak na jej niewielką siłę. Dodatkowo przeszkadzał jej miecz zawieszony u boku, ale ten nauczyła się zawsze nosić przy sobie, nawet jako straszak. Niestety mieszkańcy Kraju Zimy, szczególnie pijani, rzadko rozumieli czym jest obupólna zgoda, a ona nie chciała wpaść kiedyś w bagno nie mogąc się obronić. Choć gdyby doszło do najgorszego, to sama nie wiedziała, co by zrobiła. Tym razem też szła raczej dość daleko od swojej wioski, więc musiała uważać nawet bardziej. Dotarcie do Dalir było więc dla niej miłym zaskoczeniem, bo po drodze nie spotkała nikogo.
Już na miejscu niewiele miała do zrobienia, bo nie wiedziała jeszcze, co ma robić. Mieszkańcy obserwowali jak ludzie rozkładają zadaszenia i przenoszą rzeczy. Tak, pomaganie nie było codziennością w jej kraju, ale była tylko jedna metoda, żeby przekonać ludzi do pomagania innym - dawać dobry przykład. Zdeterminowana, żeby zrobić jak najwięcej dobrego podeszła do mężczyzn będących przed "Rzyrandolem", ale kilka razy zawachała się zanim zaczęłą mówić. Dobrze, że twarz miała ukrytą w szaliku, bo zapewne zobaczyliby jej zmieszanie i nieśmiałość.
- Dzień dobry. Przyszłam pomóc fundacji, na ogłoszeniu napisali, żeby zgłaszać się do Kaoru. - trzęsła się przy tym niemiłosiernie, ale przynajmniej mogła zwalić to na bardzo niską temperaturę - Czy możecie pomóc mi ją/go odnaleźć? - zapytała po krótkiej przerwie na wdech.
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura2
Niektóre historie są opowiadane przez bardów, przy akompaniamencie lutni. Inne są spisywane atramentem na papierze, zbierane w okute skórą tomy. Historia Aurory zaś kreowana była grafitem i węglem drzewnym, barwiona akwarelą i gwaszem. Dziewczyna z łatwością malowała najpiękniejsze pejzaże, zaklinając rzeczywistość w papierze. I jak komponowanie obrazu przychodziło jej naturalnie... to czy tak samo była w stanie zakomponować swoje życie? Czy perspektywa, którą wybrała była właśnie tą słuszną? Czy kadr nie przycinał jej widoku na szersze horyzonty? A może w znanej jej palcie barw brakowało odcienia, który by urozmaicił obraz? Prawda jednak była taka, że czysta kartka z cierpliwością czekała na to, jaką historię Aurora na niej przedstawi. Trzymała w dłoni wszystkie niezbędne kredki, a wybór motywu należał do niej. Do artysty, który sam mógł zdecydować o losach swojej historii.

Ogłoszenie fundacji było... dziwne. A może nie tyle co dziwne, a bardziej trafnym określeniem byłoby "nie na miejscu". Pomoc? Bezinteresowna? W Fuyu no Kuni? Osoba o mniejszej naiwności niż młoda Kurama zapewne by węszyła w nim oszustwo lub nieśmieszny żart. Srebrnowłosa jednak szczerze się ucieszyła, a w jej młodym serduszku zakwitła nadzieja. Nadzieja na to, że w tym skutym lodem, mroźnym kraju są jeszcze osoby pełne ciepła, gotowe ogrzewać innych. I chociaż ojciec pewnie by jej nie zrozumiał, a może nawet zakazał podjęcia się takiego zlecenia - Aurora postawiła go przed faktem dokonanym. Pozostawiła mu kartkę, ucałowała i ruszyła w drogę. A sama droga? Nawet bez tobołków nie byłaby łatwa. Zimy w tym kraju były bezlitosne. Mróz mimo grubych warstw ubrań potrafił i tak znaleźć swoją drogę do ciała i kości. I jak Aurora była przyzwyczajona do takich temperatur i spokojnie mogła wytrzymać podróż... tak tylko mogła się zastanawiać, jak taką pogodę mogli przeżyć ludzie bez dachów nad głową, bez jedzenia i źródła ciepła.

Ale to właśnie chciała zmienić, prawda? W tym chciała pomóc? Zebrała się w sobie i pokonała nieśmiałość, aby podejść do krzątających się mężczyzn. Szczęście w nieszczęściu - póki się nie odezwała, to nie zwrócili na nią nawet uwagi, zbyt zajęci swoim zadaniem. Więc przynajmniej nie wyszła na kogoś, kto jak ostatni creep gapi się na innych, zanim coś powie.
- Eh, Kaoru? - Najbliższy niej mężczyzna odwrócił się do niej, cały zziajany. Głos miał niski i zachrypnięty i wyglądał jakby już od dłuższego czasu pracował w pocie czoła. Znad szatynowej brody i wąsów i spod ciemnobrązowych, grubych brwi na Aurorę łypały nieufne, czarne oczka. - Tak, jest w środ-

HUK.

Nie dane było mu dokończyć, bo drzwi do tawerny otworzyły się z hukiem, jakby ktoś właśnie otworzył je z kopniaka. Nie, poprawka: ktoś faktycznie otworzył je z kopniaka. A zawieszona przez sekundę w powietrzu noga należała do rudej dziewczyny. Sama była bardzo niska - prawie 20 centymetrów niższa od Aurory. Niesione przez nią koce prawie zakrywały jej ekspresyjną, pełną życia twarz. Pokryte piegami policzki były zaróżowione od mrozu, a piwne oczy wlepione były w rozmówcę. Sposób uczesania włosów i ubrania jednoznacznie wskazywały na to, że pochodzi z Kraju Zimy. Jej głos był donośny, zupełnie nie pasujący do jej niskiego wzrostu. Do tego zachrypnięty, niski... jakby właśnie miała zapalenie krtani albo przez wiele lat katowała gardło papierosami czy alkoholem. Tylko ta teoria niezbyt pasowała, bo sama dziewczyna wyglądała jakby była w wieku Kuramy.
- ...nie no, przecież wrócą. Zaraz wrócą i wszystko będzie w porządku. Jak zwykle niepotrzebnie się zamartwiasz.
- Anno, jeśli nie zaczniemy gotować teraz, to nie zdążymy zrobić nic do popołudnia. Nie mogę dłużej...
- He? - Rudowłosa zauważyła Aurorę stojącą przed tawerną, odwracając wzrok od swojego rozmówcy. - Złotko, musisz jeszcze zaczekać. Nic nie jest gotowe. Chyba, że przyszłaś po kocyk. - Uśmiechnęła się do niej życzliwie.
A więc srebrnowłosa została wzięta za potrzebującą. Zaraz? Wyglądała jak bezdomna? Na szczęście nie musiała sama wyjaśniać tego nieporozumienia, bo do akcji wkroczył mężczyzna, którego wcześniej zagaiła.
- Eee, właśnie, Kaoru. Do ciebie ta dziewczyna. Z ogłoszenia, do fundacji.
Zwrócił się do rozmówcy rudowłosej dziewczyny, który razem z nią wyszedł przed chwilą z budynku. I jak Anna wyglądała jak wypisz-wymaluj obywatelka Kraju Zimy, tak mężczyzna zdecydowanie wyglądał na cudzoziemca. Wydawał się być starszy od Aurory, a na pewno był dorosły... a mimo to na jego twarzy nie było ani centymetra zarostu. Gdzie gęsty wąs i broda zaczesywana w warkocze, jak to robili rówieśnicy Aurory?! Przez to wydawał się jakiś taki... dziwnie delikatny, w ogóle jego twarz wydawała się bardziej krucha i blada od twarzy jego towarzyszki. I chociaż był wysoki - wyższy od Aurory - to większość osób spokojnie by postawiło na Annę, gdyby ta dwójka miała się bić na pięści. W ramionach niósł jednak duży, szarobrązowy worek o niezidentyfikowanej zawartości. W przeciwieństwie do Anny nie uśmiechał się, a bacznie obserwował Kuramę z dość obojętną miną. Jego wzrok dłużej zatrzymał się na tsurugi przy jej pasie.
- Ha! - Dziewczyna przeniosła wzrok z Aurory na mężczyznę, aby chwilę później ryknąć śmiechem. - Z ogłoszenia! Nie wierzę! To ktoś na tym wypiździewie jeszcze potrafi czytać?!
Dwójka wydawała się być lekko zaskoczona deklaracją Aurory. Jakby nie spodziewali się nikogo. Dziewczyna zareagowała śmiechem, a chłopak zerknął na swoją towarzyszkę i westchnął, marszcząc brwi.
- Zaczekaj proszę chwilę. - Mruknął do Kuramy i poszedł odstawić worek na ziemię, koło jednego z prowizorycznych stołów. Trochę łupło przy zrzuceniu go na ziemię, więc chyba papierem wypełniony nie był... Anna podreptała za nim i wrzuciła pęk koców na pobliski blat. - Zostaniesz tutaj i dasz mi znać, gdy wrócą myśliwi? - Rudowłosa kiwnęła entuzjastycznie głową. Od razu również zabrała się do pomocy w pracach przed budynkiem. Sam Kaoru zaś minął Kuramę, ponownie kierując kroki do środka budynku. Zerknął na nią przez ramię. - Za mną.

Środek karczmy był... był w opłakanym stanie. Drewno miejscami było przegnite, pod sufitem zbierały się pajęczyny, większość gwoździ była zardzewiała. No, zdecydowanie budynek nawał się do generalnego remontu. W środku jednak było ciepło i płonął ogień w kamiennym kominku. Z głębi tawerny wydobywały się odgłosy krzątaniny i przygotowań.
- Okej, więc. Co potrafisz robić? Umiesz gotować? Trzymać w ręce nóż i w miarę prosto kroić? - Chłopak obrócił się w jej stronę, krzyżując ręce na torsie. Oho! Ktoś tu był bardzo niemiły! Albo bardzo podejrzliwy. - Od razu mówię: jeśli przyszłaś tu szukać łatwego zarobku, zamierzasz się obijać i wyżebrać zapłatę za nic, to możesz się zmywać. Brak uczciwej pracy, brak pieniędzy.
Biedna Aurorka, uznana za oszusta i obiboka. Takie dobre serduszko usłyszało tak ostre i oschłe słowa. Mimo wszystko, mężczyzna przed nią postawił sprawę jasno... i zdecydowanie uczciwie.
NPCAnna
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Karty historii tej dziewczyny zdecydowanie były puste, nienapisane, niektórzy mogliby się wręcz pokusić o powiedzenie, że dziewczę nie postawiło jeszcze nawet małego kleksa na płótnie swojego życia. Chociaż sama Aurora uznałaby to za niemałą obrazę, nawet jeśli by tego komuś nie powiedziała. Płótno, o którym mowa, miało bowiem niemałą dziurę na samym środku pozostawioną przez nic innego jak życie. Dziurę, której nie mógł załatać nikt w tym zamarzniętym do centymetra kraju. Być może tutejsze warunki istniały tylko po to, żeby podkreślić stan serc zamieszkującej go ludności? Taka hipoteza była jedyną pasującą do jej dotychczasowych doświadczeń. Wszyscy dbali o bójki, alkohol, seks. A może prawda była taka, że wszyscy tutaj są ofiarami tradycji ciągnącej się przez całe pokolenia? Nie była psychologiem, ani nie miała nawet za wiele dostępu do wiedzy tego rodzaju, ale mama zawsze jej powtarzała „Wszystkie problemy tego świata biorą się z zamkniętego serca”, a dziewczyna słuchała, zawsze słuchała swojej mamy. Dzięki temu była gotowa zaakceptować to miejsce i oczekiwać na wiatr zmian, ktory może nigdy nie nadejdzie. Ciężko jej było zacząć działać samej. Była przecież zwykłą gówniarą, co nie wie nic o prawdziwym życiu i żyje dziecięcymi marzeniami wyczytanymi pośród niezliczonych stron baśni i powieści.
Dlatego wiadomość o fundacji pomagającej na terenie kraju przyjęła tak entuzjastycznie i bez zastanowienia. W głębi serca czuła, że nie tylko ona chce pomagać, że są ludzie podejmujący prawdziwe działania ku poprawie życia innych ludzi. Jej marzenie nie było już tylko pustą mrzonką, a realizującą się przepowiednią o nadchodzących zmianach na świecie. Może była to naiwność z jej strony, ale kompletnie o tym nie myślała. Jeśli nie przekona się na własne oczy, to nigdy nie będzie miała możliwości oceniać innych. Musiała sama ubrudzić ręce, żeby wreszcie zacząć spełniać własne marzenia. A ojciec? Wiedział, że w tym przypadku nie powstrzyma nastolatki. W każdym wypadku byłby zmuszony puścić ją, aby sama się przekonała o życiu poza wioską, w której spędziła cały swój dotychczasowy czas. Doskonale wiedział jaka jest jego córeczka, nigdy tego przed nim nie ukrywała. „Jesteś zupełnie jak twoja mama.” zwykł do niej mówić podczas kłótni o jej przyszłości. On miał parcie, aby dziewczę uczciwie zarabiało na życie grabieżami i porwaniami, a ona miała zupełnie inny plan - chciała pomagać ludziom. Każdą batalię jednak przegrywał z kretesem, bo nie był w stanie krzyczeć, czy tez obrazić się na córeczkę na zbyt długo. Zresztą nie było to takie jednostronne. Kurama kochała swojego ojca szczerą miłością i sama tez nie potrafiła odtrącić go od siebie na więcej niż kilka minut. Ich podejście do życia było skrajnie różne, lecz doskonale wiedzieli na czym stoją. Napisała mu liścik, żeby sie nie martwił brakiem córki w domu, chociaż jak na Kraj Zimy dziwny to był obyczaj. Jej rówieśniczki potrafiły zniknąć na całe tygodnie. Ona jednak dalej pozostawała małą córeczką tatusia, nieważne ile lat mijało.


Na miejscu udało jej się wreszcie wydusić z siebie pierwsze slowa do mężczyzn stojących przed tawerną, a ci na szczęście zareagowali (bogom dzięki usłyszeli ją, bo często mówiła zbyt cicho gdy była zestresowana). Nie dane było jednak jednemu z nich dokończyć swojego zdania, bo zostało ono brutalnie przerwane przez gwałtownie otwarcie się drzwi wejściowych. Ze środka wylazła niska dziewczyna o rudych włosach i ślicznej piegowatej twarzy. Nie tak anielskim głosem zaczęła uspokajać stojącego obok niej mężczyznę, który w porównaniu do statystycznego faceta Kraju Zimy wyglądał jak śliczna niewiasta. Ba! W porównaniu do rudej wyglądał jak dziewczyna, co mogło nieźle szokować. Zdecydowanie nie mógł być stąd! Z drugiej strony im dłużej mu się przyglądała tym bardziej wyglądał jak mężczyźni z książek jej mamy. Umyty, ogarnięty, ogolony - jednym słowem zadbany. Czego niestety nie dało się powiedzieć o wielu rówieśnikach Aurory w jej wiosce. Nie było co mówić, ta „egzotyczna” uroda spodobała jej się, a na jej policzki wylazłby niezły rumieniec, gdyby nie to, że jej marmurowa cera już była czerwona od zimna panującego na zewnątrz.
Wtedy, podczas tych rozmyślań, Anna zaczęła mówić, a Rosia zawstydziła się jeszcze bardziej. Mimowolnie obejrzała swoje ubrania wnioskując, iż nie ubrała aż takich złych żeby zostać uznaną za potrzebującą pomocy w jakiejkolwiek formie poza pokazaniem w czym ona mogłaby pomóc innym.
- Chciała… - nie dane jej jednak było dokończyć, bowiem facet zaczął tłumaczyć, po co tu przybyła, a srebrnowłosa ucichła wpatrując się to w ziemię, to na Annę i Kaoru. Widząc wzrok tego drugiego stopujący na tsurugi odruchowo ukryła miecz ręką jakby chciała sie wytłumaczyć, że ma go ze sobą tylko na wszelki wypadek. Znowu jednak nie zdążyła z siebie nic wydusić, bo Anna zaczęła robić swoje śmiejąc się i dziwiąc na umiejetność czytania pośród innych osób niż te pracujące w fundacji, co było dość niegrzeczne według Aurorki.
Ta pomimo tego, że zająknęła się conajmniej kilka razy, to dalej nie wydusiła z siebie ani jednego pełnego słowa, a nie chcąc robić problemu posłuchała grzecznie Kaoru, aby grzecznie ruszyć za nim do środka, który wyglądał jakby ostatni remont widział z kilkadziesiąt lat temu. Było jednak ciepło, co uradowali zmarzniętą do szpiku kości Aurorę, która zorientowała się jak bardzo brakowało jej ciepła aż do tej pory. Poczuła natychmiastowy przypływ nowych sił. Szczególnie słysząc przygotowania ludzi do jakiegoś wydarzenia. Czyli to wszystko nie jest bujdą na kółkach! Och tak, radości nie było końca.
Wtedy właśnie wchodzi Kaoru cały na jakkolwiek był ubrany. Jego słowa były niby miecze wbijane w jej biedne serduszko raz za razem. Ona oszustką, szarlatanką? Leserem? Przybyła tutaj całą tą drogę, tylko po to żeby być bezpodstawnie oskarżaną o coś co było kompletną nieprawdą?! Jej szmaragdowe oczy niemalże natychmiastowo się zaszkliły. Być może nawet jakaś łza poleciała na jej policzek? Nie wiedziała, bo nie czułaby tego na tak zmarzniętych policzkach. Czuła jednak coś innego. Był to nos, który zachowywał się jakby miał nagły atak kataru. Spojrzała w podłogę nie mogąc patrzeć Kaoru w tę jego przystojną twarz!
- Ja… ja… - zaczęła jak zwykle od jąkania się. No brawo Aurora, teraz twoja wypowiedz napewno wyjdzie elokwentnie i dojrzale -Ja chciałam tylko pomóc. Nie potrzebuję pieniędzy - załkała dodając te słowa, co wyglądało żałośnie jak na prawie dorosłą kobietę - Jeśli mnie nie potrzebujecie to przyjmijcie chociaż to. - przypomniała sobie nagle o tym tobołku, który wciąż trzymała w rękach, a który skierowała teraz w stronę faceta. W środku znajdowały się ubrania i to w dość niezłym stanie, bo zdecydowana większość z nich była nieużywana. Nie potrafiła zmusić się do dawania komuś swoich znoszonych ubrań, nawet jeśli te osoby były potrzebujące. Ona sama używała niewielką część swojej szafy. Wyczekiwała teraz na odpowiedź wrednego Kaoru, który z miana możliwego księcia spadł u niej prawie do poziomu reszty znanych jej osób. Nigdy wcześniej nie czuła się tak upokorzona, nawet wtedy gdy ojciec załamywał się publicznie nad jej umiejętnościami walki wręcz.

Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura3
Nowe postacie weszły z hukiem na scenę. I to dosłownie. Ekspresyjna i głośna Anna - chociaż prawie niczym nie różniła się od typowej dziewiętnastolatki z Fuyu no Kuni - zrobiła na Aurorze nieprzyjemne wrażenie swoją bezpośredniością. Jej towarzysz - wręcz przeciwnie. Nastoletnie, niedoświadczone (?) serce Kuramy zabiło szybciej na widok obcokrajowca. Czyżby był jej wymarzonym księciem z bajki zesłanym przez hojny los?! No... niezbyt. Patrząc na to, jakim gburem okazał się później: bardziej pasował do roli Shreka czy Osła. Ale hej. Przynajmniej byli to pozytywni bohaterowie z kultowej animacji DreamWorks. No, chyba że, Kaoru faktycznie był Księciem z Bajki... i zarazem antagonistą tej historii.
Czy zabieranie oręża na wolontariat było mądre? Czy chowanie broni w pośpiechu, gdy druga osoba już ją zauważyła było dobrym posunięciem? Aurora widocznie uważała, że odpowiedź na te pytania brzmi "tak". A Kaoru? Widząc gest dziewczyny zmrużył nieufnie oczy i wyraz jego twarzy zrobił się jeszcze bardziej... chłodny? Ostry? Ciężko było to dokładnie odczytać, bo domyślna mimika mężczyzny już i tak przypominała bezpańskiego kota z ulicy, który był gotowy nasyczeć i podrapać osobę, która podejdzie za blisko. W każdym razie postacie dyskutowały między sobą, a Aurora czuła się zaszczuta, jakby nikt nie pozwalał jej dość do słowa. A może wystarczyłoby odezwać się... głośniej? Pewniej? Przecież to nie było tak, że nie miała możliwości wypowiedzieć się pomiędzy słowami innych czy bezpośrednio po ich komunikatach. Mogła nawet wejść im w słowo, gdyby tylko nabrała tyle odwagi.
Ale młoda Kurama nie miała tyle pewności w siebie. I zdecydowanie dominująca, niezachwiana postawa Anny i Kaoru nie sprzyjała w przeciwstawieniu się im. Cóż mogła zrobić? Potulnie spuściła wzrok i ruszyła za mężczyzną zgodnie z jego poleceniem. Znaleźli się w ledwo trzymającej się fundamentów tawernie. Gdyby Aurora zadarła głowę do góry, pod sufitem zobaczyłaby tytułowy, drewniano-żelazny żyrandol. Uh-oh. Miejmy nadzieję, że był wystarczająco solidnie przytwierdzony do sklepienia i nie groził spadnięciem nikomu na głowę. Pożółkłe świece na nim były obecnie wygaszone - izbę wystarczająco dobrze oświetlało światło z ognia kominka oraz to słoneczne, wpadające do środka przez brudne, zakurzone szyby. W krótką chwilę zmarznięte ciało srebrnowłosej zostało ogrzane... aby zaraz potem brutalnie w jej serduszko wbiły się lodowate, ostre słowa młodego mężczyzny. Niezaprzeczalnie, nie wiele trzeba było aby Aurora się rozpłakała. W jej odczuciu została potraktowana niesprawiedliwie, wręcz czuła się upokorzona i oczerniona. W jej odczuciu. Czy ostrzeżenia i słowa Kaoru faktycznie były tak okrutne, zważając na postawę statystycznego mieszkańca Fuyu no Kuni? Cóż. I tak był zły, niedobry i okrutny, bo wrzucił ją do jednego wora z oszustami i barbarzyńcami. To było wystarczające, aby młoda dziewczyna zaczęła łkać, jąkać się i prawie puszczać bańki nosem. Wytłumaczyła się, wystawiła tobołek z ubraniami w kierunku chłopaka, a ten... nawet nie drgnął, wyraźnie zaskoczony i skonfundowany jej reakcją. Jakby nie mógł przeprocesować tego, co właśnie usłyszał i zobaczył. Zerknął na tobołek. Potem na łkającą Aurorę. Znowu na tobołek. I właśnie przez to chwilę stali tak zawieszeni w ciszy (przerywanej jedynie pociąganiem nosa przez Aurorę), zanim Kaoru westchnął cicho, wziął pakunek od niej, odłożył go na pobliską ławę. A potem, całkowicie bezceremonialnie chwycił ją za ramiona i również usadowił na ławie, tuż obok przyniesionych przez nią ubrań. Zrobił to na tyle sprawnie i szybko, że dziewczynie zajęło z dwie sekundy zorientowanie się, że hej - przed chwilą stała, a teraz nagle siedzi?! W tym czasie chłopak już szukał czegoś po wewnętrznych warstwach swoich ubrań. I gdy znalazł, przykucnął przed Aurorą i podał jej bordową, miękką chusteczkę. Gdyby się jej przyjrzała, zauważyłaby w rogu wyhaftowane czarną nicią inicjały "S.A.".
Niezależnie od tego czy Aurora przyjęła chusteczkę i zamierzała nią otrzeć łzy, wysmarkać się czy zdzielić nią Kaoru po łbie - ten nie odzywał się i czekał, aż dziewczyna się uspokoi i przestanie płakać. I zamierzał dać jej tyle czasu, ile potrzebowała - co mogło być dziwne, biorąc pod uwagę, że przed chwilą się spieszył i ponaglał koordynację zadań. Teraz jednak spokojnie obserwował Aurorę z zupełnie inną mimiką niż wcześniej. Była to bliżej nieokreślona mieszkanka współczucia, żalu, smutku i... rozczarowania? Wyglądał na trochę jakby zawiedzonego. Z tej odległości i z góry Kurama mogła też się przyjrzeć bliżej jego twarzy. I jak owszem, jego rysy były delikatne, a rzęsy długie - to również mogła zauważyć mocno spierzchnięte od mrozu usta czy ciemne wory pod oczyma. Same, ciemnoszare oczy wlepione w kobietę wydawały się nie tylko smutne ale i zmęczone. Bardzo zmęczone.
- Nie pomożesz nikomu płaczem. - Odparł spokojnie, zdecydowanie bardziej delikatnym i wyrozumiałym tonem. - Również nie warto płakać przez kogoś, kogo nie znasz. - Ehe. Łatwo pewnie tak było mówić łajdakowi, który sam dziewczynę do łez doprowadził! No i nie zapowiadało się na to, że Rosia usłyszy przeprosiny. Czuć jednak było, że Kaoru zdecydowanie uważniej dobiera słowa. - Ani przez obcego nie warto rezygnować z swych planów. Powiedz więc, co możesz zrobić, aby pomóc ludziom tutaj? Um.. Twe imię?
W końcu dziewczyna się nie przedstawiła i chłopak zorientował się, że nie może zakończyć wypowiedzi dźwięcznym "Auroro". Podparł jednak głowę na ręce, wyczekując jej odpowiedzi. No i nie pytał, jak i czy chciała pomóc mu. Nie pytał się również jak mogła pomóc fundacji. W końcu od początku chodziło tu tylko o rezydujących tu ludzi.
NPCAnna
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Widać było w postępowaniu mężczyzny ogromną dozę rezerwy i nieufności, którą możnaby zrozumieć biorąc pod uwage kraj, w jakim się znajdowali. Aurora jednak tego nie dostrzegała, bo była zdania, że jeśli chcesz pomagać innym to sam musisz być otwartym człowiekiem. Kimś kto wysłucha bliźnich, kimś kto nie zadaje zbędnych pytań, a także kimś kto potrafi otworzyć swoje serce przed innymi. Anna wydawała się być taką właśnie osobą. Bezpośrednią, znającą kolejność spraw, otwartą, łatwą w obyciu. Wiele możnaby w tym zakresie o niej wymieniać, ale na tym polegała główna teza. Kaoru od początku potraktował białowłosą tak, jakby zamierzała okraść wszystko dookoła, a potem odpłynąć na swoim kajaku w siną dal, żeby dzielić się łupami z bliźnimi. Co z tego, że posiadała miecz? Sama się tego wstydziła, ale musiała się bronić, skoro sama podróżowała między wioskami. Co z tego, że nie ubrała swoich najlepszych ubrań? Przecież przyszła tu pracować, wręcz zapierdzielać, a nie ładnie wyglądać! Nawet jeśli ktoś był wobec niego niewporządku w przeszłości, to w żadnym stopniu nie usprawiedliwiało to jego zachowania wobec srebrnowłosej. Gdyby trafiło na kogoś innego, to zapewne mógłby nawet zarobić w twarz, albo w jajca. Są nawet takie, które wgniotłyby go za to w ziemię. Trafiło jednak na nieśmiałą, w kontaktach z obcymi, Aurorę. Dziewczę o tak niskiej stopie pewności siebie, że zamiast wyjść stamtąd natychmiast, to pastanowiła zbłaźnić się jeszcze bardziej i zacząć płakać, wręcz beczeć. Smagała się, co chwilę tymi myślami nie mogąc sama sobie wybaczyć swojej słabości. Dlaczego ona taka była? Czy to Kaoru miał na nią taki wpływ, czy był on tylko przekaźnikiem, który wybudził w niej lęki i traumy siedzące w jej duszy już od brdzo długiego czasu? Ale przede wszystkim - dlaczego nie mogła odpuścić i stanęła z tym tobołkiem jak jakaś mizerna kopia posłańca doręczającego ważną pocztę cesarzowi?!
Na te oraz inne pytania odpowiedzieć możnaby w milionerach, ale ona nie miała na to czasu. Nie miała go tym bardziej, że jej rozmyślania (oraz przy okazji kilkusekundową ciszę) przerwał sam niszczyciel serduszek młodych, delikatnych dziewczyn. Sama nie mogła się nadziwić, że dała się tak usadzić niczym skrzywdzony piesek, że nie zareagowała. Przecież on dosłownie robił z nią, co chciał! Pomimo tego wewnętrznego buntu pozostała jednak na miejscu.
Uklęknął przed nią, a dziewczyna natychmiastowo straciła większość rosnącego w niej od kilku chwil buntu. Zamiast tego widziała jeszcze bliżej jego przystojną twarz, co frustrowało ją niezmiernie. Dlaczego jest taki... taki?! Dopiero po chwili zorientowała się, że zaoferował jej chustkę. W tym momencie jej serduszko znowu zmiękło i przyjęła kawałek materiału, któremu niestety się przyjrzała. Cóż za rollercoaster emocji! Teraz nagle się okazywało, że chustka ma inicjały S.A. co Aurora natychmiastowo zinterpretowała jako podpis ukochanej, która wręczyła swojemu ukochanemu prezent, żeby o niej nie zapomniał. Czytała nawet o czymś takim w jednej z baśni! Sama nie mogła uwierzyć. Bardzo głęboko w środeczku zrobiło jej się nawet trochę smutno. Nie zauważyła nawet kiedy jej myśli całkowicie odpłynęły od przykrych słów usłyszanych od Kaoru, a wpłynęła na niebiezpieczne wody hormonalnej nastoletniej burzy. Czy powinna użyć tej chusteczki? Czy nie jest to za dużo? Czy przystojniak ma rację proponując jej ten aksamitny materiał?
Nie chcąć dłużej pozostawać w stanie zawieszenia natychmiast zaryzykowała i wytarła się w chustkę. Ogólnie doprowadziła się przy jej pomocy do porządku. Gdyby jej myśli nie krążyły wokół życia miłosnego jej towarzysza, to zapewne cieszyłaby się, że nie pomalowała dzisiaj twarzy, bo wiele z makijażu by jej nie zostało po scenie, która miała miejsce niedawno.
- Przepraszam. - odpowiedziała mu na całą jego wypowiedź o płaczu. Łatwo mu było mówić, ale niektórzy nie mają światła stopu, gdy robi im się bardzo przykro. Ona należała do tych właśnie osób. Nie umiała dusić w sobie tego rodzaju emocji, a przynajmniej nie potrafiła tego robić zbyt długo. Zresztą nie zamierzała. Mama zawsze pozwalała jej się wypłakać dokładnie tyle, ile tego potrzebowała i nigdy nie zbaraniała córeczce okazywać emocji - niezależnie czy były negatywne, czy pozytywne. - Jestem Aurora. - rzuciła mu swoje imię, żeby mógł dokończyć swoje zdanie o tym jaka powinna być względem opinii obcych. Gdyby był "wolny" to zapewne pozwoliłaby mu mówić do siebie "Rosia", albo nawet "Auri", ale nie chciała przekroczyć granicy. W końcu gadała z czyimś facetem. Lepiej było uważać.- Chyba zabrudziłam ci chusteczkę, wypiorę ją i przyniosę jutro. - obiecała patrząc na to jak zrujnowała mu coś, co zapewne musiało być prezentem podarowanym od serca - ona by taki jak najbardziej podarowała ukochanemu. Przy okazji dawała sobie pretekst, żeby zobaczyć się z nim jeszcze raz, nawet jeśli tylko po to, żeby na niego popatrzeć przynieść jakieś pierdoły dla fundacji, więc powoli schowała chusteczkę w kieszeń swojego okrycia. - Umiem słuchać, opiekować się dziećmi, trochę gotować, nie boję się stanąć naprzeciw tutejszej tradycji w rabunkach i zabijaniu. Chciałam nawet otworzyć małą szkołę dla dzieci, żeby je uczyć i wychowywać w innym duchu. - zaczęła wymieniać, ale im dalej szła wzdłuż tej listy, tym bardziej bezwartościowe wydawały jej się te odpowiedzi. Przecież powiedziała wiele, a przy okazji nie powiedziała nic. Jej mina znowu nieco posępniała - Przepraszam, ale nie miałam do tej pory wiele okazji zrobić. Na ogół w mojej wiosce raczej... ignorowana, albo patrzą na mnie nieprzychylnym okiem. Jak staram się robić coś więcej, co nie dotyczy tylko mnie, albo alkoholu, to odwracają się do mnie plecami. - dodała, ale potem pożałowła, że tak brzydko przedstawiła mieszkańców swojej wioski. Przecież nie są od razu złymi ludźmi tylko dlatego, że źle na nią reagują! Może to z nią jest coś nie tak i dlatego nie chcą pomocy akurat od niej. Może gdyby wybrała się tam fundacja, to patrzyliby na nich nieco lepiej? - To pozwolisz mi pomóc? - zapytała robiąc oczy kotka proszącego o nową szansę.
Ostatnio zmieniony 08 sty 2024, 0:02 przez Kurama Aurora, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura4
Ciężko było patrzeć na świat z perspektywy drugiej osoby. Szczególnie, jeśli druga osoba była nam zupełnie obca oraz nie znaliśmy jej poglądów i przeżyć. I to tyczyło się zarówno Aurory jak i Kaoru. Jedno nie miało szans zrozumieć drugiego. Nie teraz. Nie po dwóch minutach znajomości. Nie, gdy oboje z nich tak bardzo odstawali od statystycznego mieszkańca Kraju Zimy. Mogli jednak spróbować poznać się bliżej. A na pewno Aurora próbowała, już planując kolejne spotkanie z chłopakiem. Widząc chusteczkę ułożyła już sobie w głowie całą historię. No tak, przecież tak łatwo zdobywał jej serduszko, że musiał być obeznany w tych sprawach! Tu kuca, tu oferuje chusteczkę, tu wygląda za ładnie - no kobieciarz jak nic! A tatuś mówił, aby na chłopów uważać. Przyjdą, zakręcą i z dzieckiem zostawią! Kto wie, może te miłe gesty były tylko starannie wykalkulowaną manipulacją ze strony Kaoru aby omamić biedną Aurorkę? Może tak zdobywał non stop serca kobiet?! Może tam w kieszeniach miał więcej poukrywanych chusteczek, jego trofea wojenne?!
Słysząc "przepraszam" dziewczyny zmarszczył brwi lekko niezadowolony.
- Za co? - I pewnie rzuciłby tylko tym, ale po chwili przyszło mu do głowy, że Aurora może będzie chciała odpowiedzieć albo przeprosić za przepraszanie. Uniósł więc dłoń stopując ją, zanim by zaczęła znowu paplać głupoty. - Nie zrobiłaś nic, za co powinnaś przepraszać. - Może mógłby dodać więcej i rozwinąć wypowiedź bardziej, ale też nie chciał zamęczać jej pouczeniami. Zresztą. Kim on był dla Aurorki aby ją pouczać? Wszelkie rady Kaoru jednak wychodziły od niego bardzo naturalnie i nie było czuć w nich nagany. Bardziej tak, jakby tłumaczył coś dziecku - z spokojem i cierpliwością. Kiwnął również głową, notując jej imię w pamięci. A potem dziewczyna zaoferowała wypranie chusteczki.
- Um... wolałbym, abyś mi ją oddała teraz. Jest... dość ważna dla mnie. - Mruknął, a ostatnie zdanie wypowiedział pod nosem - jednak Kurama mogła je na spokojnie usłyszeć. I tak oto cały niecny plan Aurory legnął w gruzach! Czy ta ukochana była aż tak ważna? A może był zboczeńcem zbierającym damskie smarki?! - Wypiorę ją sam. Nie przeszkadza mi to. I też jutro nas tu nie będzie. - Szybko zasypał ją kontrargumentami i wystawił rękę wyraźnie oczekując, że ta odda mu jego chusteczkę. I było czuć, że nie odpuści. No ale też nie wyglądał na kogoś, kto miał zamiar ją wyrwać Aurorze siłą.
Wysłuchał również spokojnie odpowiedzi Aurory na zadane przez niego pytanie. I chyba... była prawidłowa, ponieważ brunet uśmiechnął się lekko, przymykając oczy.
- Hmmm... to spore plany jak na tak drobną dziewczynę w tak chłodnej krainie. Z pewnością Eir byłaby zachwycona to słysząc. - Odparł i powoli poniósł się do pozycji stojącej. - I od kiedy potrzebujesz mojego przyzwolenia, aby komuś pomóc? - Odbił piłeczkę, unosząc zarówno brew jak i jeden z kącików ust do góry. Nie dane było jednak Aurorze odpowiedzieć na tę zaczepkę - chociaż pytanie wydawało się retoryczne - ponieważ do budynku wpadła Anna, prawie biegnąc. Kaoru spojrzał na nią od razu marszcząc brwi, wyraźnie zaniepokojony.
- Kaoru! Wrócili! Myśliwi! Oni! - Dziewczyna przytruchtała do nich, podpierając się pod boki. Łatwo było dostać zadyszki w tak ogromnej ilości ubrań. - I.. E? EEE? HE? - Spojrzała na Aurorę i od razu wszystko zrozumiała, zupełnie się dekoncentrując. No, prawie wszystko. Zaczerwienione oczy, zaczerwieniony nos, smutna buzia... czy Aurora wyglądała jak zapłakane, opuchnięte nieszczęście? Nie. Ale Anna w pół sekundy wyczuła, że jej rodaczka przed chwilą płakała. Bo kobieta zrozumie kobietę. Zadziałała międzygalaktyczna nić połączenia solidarności jajników. I do tego Anna zbyt dobrze znała stojącego obok bruneta i automatycznie połączyła kropki.
- TY ŁAJDAKU! OBSZCZYMURZE TY NIEDOBRY! CHUJU ŚMIERDZĄCY! - Zaczęła się litania, a Anna zaczęła pięścią dawać kuksańce w ramię bruneta. Ten tylko uniósł wzrok ku sklepieniu, jakby zrezygnowany - niezbyt sobie robiąc cokolwiek z obelg rudowłosej. No i albo Anna biła go zza lekko albo warstwa ubrań dzielnie amortyzowała ciosy albo... Kaoru był zbyt przyzwyczajony do takich zachowań Anny, aby go to ruszało. - ZNÓW TO ZROBIŁEŚ! KAŻDĄ DZIEWCZYNĘ! NAJPIERW OMOTAĆ I BAJEROWAĆ TĄ SWOJĄ BUŹKĄ, POTEM POTRAKTOWAĆ JAK SKOŃCZONY CHAM!!!
- Przestań, bo jeszcze ci uwierzy.
Chłopak przewrócił oczyma, a Anna była wyraźnie w bojowym nastroju. I chociaż leciały w tej kłótni(?) mocne zarzuty, obelgi i nawet ataki fizyczne... to łatwo było wyczuć, że nie było to na poważnie. Ba. Miało się wrażenie, że ta dwójka dość często przechodziła przez taki scenariusz. I bardziej to przypominało komedię niż dramat. Sprzeczkę nastoletniego rodzeństwa w sitcomie.
- Musisz mu wybaczyć, on nie umie rozmawiać normalnie. Pewnie nie chciał cię urazić, tylko myśli, że jest taki fajny i macho jak jest wredny-
- Anno.
- ...najlepiej to nie bierz sobie nic do serca co mówi, albo w ogóle go nie słuchaj. Jak zacznie pierdolić znów głupoty, to wsadź palce do ucha i zacznij śpiewać LALAL-
- Anno, MYŚLIWI?
Anna zamarła w połowie demonstracji tego, jak Aurora powinna sobie zatykać uszy. I powoli opuściła ręce, wyglądając jak skarcone dziecko. Kaoru westchnął cicho, po czym wyczekująco wlepił wzrok w swoją towarzyszkę.
- Oni... przykro mi, Kaoru. Nic. Przez dwa dni nie udało im się upolować kompletnie nic. - Anna spuściła głowę wyraźnie smutna. I również było widać, że były to złe wieści dla mężczyzny. Jakby w pół sekundy uleciała z niego nadzieja, a on sam przetarł twarz dłonią załamany. - Więc będziemy musieli wykorzystać cały zapas suszonych wędlin i-
- Mhm. - Przerwał jej pomrukiem i zerknął na Aurorę przepraszająco. - Wybacz, dasz nam chwilę? - Posłał jej smutny uśmiech, zwyczajnie czując się winnym, że musi skupić uwagę na czymś innym. Podszedł do baru w tawernie, która znajdowała się około 4 metry od siedzącej Aurory. Zrzucił z siebie gruby płaszcz i rzucił niedbale na jakąś skrzynię za barem. Zaczął wertować jeden z leżących na blacie notesów i coś kreślić w nim długopisem. Wziął kolejny, również przeglądając go na szybko i coś w nim poprawiając. Przy tym opierał głowę na dłoni, a łokieć na blacie, wyglądając na skrajnie zrezygnowanego. Anna podeszła do niego, wyglądając jak zbity pies. I chociaż dwójka nie rozmawiała głośno, to Kurama spokojnie mogła podsłuchać ich rozmowę.
- ...wiem, że miało też starczyć na kolejną osadę, może dwie. Przepraszam Kaoru, ja...
- Przestań, to nie twoja wina.
- Wiesz, mogę iść do lasu i sama spróbować-...
- Anno. Ani nie puszczę cię tam samej, ani nie mamy tyle czasu.
Anna wyglądała na jeszcze bardziej smutną psinę. Wyraźnie starała się pomóc i dobijało ją tak, że nie miała jak. Kaoru intensywnie kreślił coś na kartkach, przerzucając się z jednej strony na drugą.
- Kurwa. - Widocznie żadna ilość pisania nie naprawiała magicznie problemów. - Nie ważne jak liczę, kolejne zakupy czyszczą budżet fundacji do zera. - Anna wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. Podniosła jednak szybko głowę, jakby sobie coś uświadomiła.
- Zaraz, a wypłata dla ciebie?
- Nie ma i nie będzie.
- Co? Nie. Nie możesz! Znowu? Kaoru, ty...- Ale chłopak jej przerwał machając ręką, jakby odganiając.
- Daj spokój. - Zatrzasnął ostatni notes. - Zmiana planów na nasz klasyk, czyli zagęszczanie mąką i ziemniakami. Anno, weźmiesz parę dziewczyn z kuchni i przyniesiecie im pieczywo i ciepły napitek? Na ciepły posiłek będą musieli zaczekać, ale już teraz powinni zjeść chociaż cokolwiek i ogrzać się w środku. - Anna kiwnęła głową zdeterminowana, gdy otrzymała nowe zadanie i pobiegła do pomieszczenia za barem. Jakiś czas później razem z paroma kobietami poszły niosąc tacy z pieczywem i parującymi kuflami, gdy do pomieszczenia zaczęli wchodzić jacyś mężczyźni. Wcześniej jednak do Aurory wrócił Kaoru, lżejszy o kolejną warstwę wierzchniej odzieży. No i jego ubrania "na wewnątrz" były zdecydowanie nietutejsze. Czarne, proste kimono z haori? To było ubranie dość tradycyjne nawet dla osób z Starego Kontynentu, na południe od Kraju Zimy.
- Wybacz, nie chciałem cię tak zostawiać. - Uśmiechnął się do niej ponownie przepraszająco. - Auroro, twoja pomoc będzie na wagę złota. Czeka nas sporo krojenia, więc jeśli będziesz chciała nam pomóc w kuchni... hm. Ale wybacz, nie mogę cię do niej wpuścić z orężem. Możesz zostawić swoją broń tam.
Ręką wskazał ścianę koło baru. I faktycznie, na niej oparty był już żeliwny, wielki topór dwustronny, drewniany łuk, kołczan z strzałami o barwionych na zielonych piórach oraz postawiona w cieniu katana w ciemnej sayi. No i ten warunek Kaoru wydawał się nie być do dyskusji - bo stał tak, że zagradzał jej drogę do kuchni.

Również im bliżej baru i kuchni, tym Aurora czuła jak robiło jej się gorąco w obecnych ubraniach. Temperatura była tutaj znacznie wyższa niż bliżej wejścia.
NPCAnna
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Opowieści o miłości, czy zauroczeniu Auror znała tylko z bajek i książek pozostawionych jej po mamie. Aż do obecnego etapu życia nie znalazła w swoim serduszku wiele miejsca na tego typu emocje. Przede wszystkim wielką część emocji przejmowała się brakiem drugiego rodzica w domu oraz nieśmiałością, z którą ciężko było walczyć. Inną sprawą był fakt tego, gdzie się znajdowała. Dzieci tutaj nigdy nie miały łatwo, a ona jako jedna z niewielu uchowała się na tyle, aby nie być kolejnym barbarzyńcą z Kraju Zimy. Oznaczało to jednak małą ilość kontaktu z rówieśnikami, którzy i tak uważali ją za wyjątkowo słabą. Słabą emocjonalnie, bo nie potrafiła robić krzywdy na zawołanie. Słabą fizycznie, bo nie była w stanie rozwalić głazu głową. Oczywiście przystojnych chłopaków, czy pięknych dziewczyn wcale nie brakowało pośród mieszkańców jej wioski, niektóre osoby nawet jej się podobały, ale ich charakter odstraszał ją wyjątkowo dobrze. Dlatego w tym momencie sama nie wiedziała co czuje. Nie potrafiła w pełni zrozumieć, czy gorąco w jej ciele jest wywołane wysoką temperaturą otoczenia, czy nagłym przypływem adrenaliny. Jak ona mogła to wiedzieć? Czuła to pierwszy raz, i to przez jakiegoś obcokrajowca. Czy zareagowałaby tak samo na kogoś z Kraju Zimy, kto byłby na miejscu Kaoru? Tego nie wiedziała, zresztą nie zadawała sobie tego pytania, bo wolała nie znać odpowiedzi. Czy miały teraz znaczenie jego przeszłe zdobycze? Dla niej niespecjalnie - co powodowało kolejny dyskomfort oprócz napływających nieznanych jej uczuć.
Na jego słowa chciała zareagować w jeden sposób - przeprosić. Na szczęście zanim wydobyła z siebie odpowiednie słowa Kaoru powstrzymał ją dodając coś do swojego poprzedniego pytania. Zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio, przez co na jej policzki wypłynął rumieniec. "Przepraszam?! To wszystko na co mnie stać?!" krzyknęła sama na siebie w myślach chcąc pokazać czarnowłosemu trochę charakteru, a kończąc niczym jakieś niegrzeczne pięcioletnie dziecko. I nie było to dalekie od prawdy, bo kiedy usłyszała, że Kaoru postanowił poprosić o zwrot chusteczki nieomal znowu wypłynęły by z jej oczu łzy. Tym razem jednak zapanowała nad sobą i słyszeć można było tylko małe westchnięcie z jej ust.
- Dobrze, w końcu to twoja chusteczka. - odpowiedziała mu teraz już wyraźnie smutna, a następnie oddała mu chusteczkę wstydząc się stanu w jakim ją zostawiła. Może nie powinna była jej przyjmować? Pokazała się przecież jako jakieś obrzydliwe stworzenie, które pozostawia zielone smarki na kawałku materiału. Kobiety w jej baśniach nie robiły takich rzeczy! Popełniła straszny błąd! Może to dlatego kazał zwrócić sobie chusteczkę? Bo widział w niej ogrzycę zostawiającą smarki? Może po prostu kobiety, tam skąd pochodził, były tak idealne, że ona wydawała się poczwarą z jakiejś jaskini? Do tego zamierzają wyjechać? Jak miała pracować z fundacją, skoro fundacja zamierzała ją tu zostawić?
- Nie chcę wchodzić wam w paradę przecież. - wyrwała się wreszcie ze swojego marazmu, który fundowało jej spotkanie z przystojniakiem.
Nim zdążyła powiedzieć coś dalej wpadła Anna ze swoimi wieściami i zastała ich... no zastała ich tak jak byli. On kucający przed Aurorką, a sama zainteresowana ledwo była ogarnięta po lekkim płaczu. Nagły atak rudej zaskoczył Aurorę i ta była gotowa na początku rzucić się i obronić Kaoru, ale dopiero po chwili zrozumiała, że to żarty. Przez sekundę zawiesiła się niczym najnowsza wersja Windowsa, ale już po sekundzie śmiała się do łez. Nigdy nie widziała czegoś zabawniejszego niż ta dwójka przyjaciół(?) śmiejąca się ze swoich wad i zalet. Anna, tak samo jak Rosia, zauważała przystojne rysy Kaoru, co znaczyło, że nie tylko białowłosa widziała w nim kogoś, kto mógłby poderwać wiele kobiecych serc. Zadowalało ją też, to jak szybko rudowłosa zauważyła odpowiednie znaki. Na koniec całej tej kakofonii krzyków i uderzeń Auri postarała się opanować swój śmiech i z wdzięcznością spojrzała na Annę.
- Dziękuję. - rzekła do niej po cichu, gdy Kaoru był odwrócony od Aurory. Pomogło to rozładować wyjątkowo ciężką atmosferę jakiej sama dziewczyna nie byłaby w stanie szybko odchudzić. Teraz na szczęście już nie musiała tego robić, co wyjątkowo unosiło ją na duchu. W końcu, kto lubi przechodzić z poważnej rozmowy nagle do normalnego życia? W sensie, kto tak potrafi? Kurama napewno nie należy do tych osób.

Wieści, które przyniosła Anna jednak bardzo szybko obniżyły tę lekką atmosferę do normalnego poziomu. Okazało się, że myśliwym nie udało się wywiązać ze swoich obowiązków, a fundacja przez to mogła stracić wiele funduszy potrzebnych do jej egzystencji. Kurama teraz żałowała, że nie zabrała ze sobą jedzenia, albo że sama nie potrafiła polować. Gdyby uczyła się od swojego taty, zamiast wybrzydzać, to zapewne mogłaby być najlepszym myśliwym w okolicy kilku kilometrów, ale zamiast tego wolała wymykać się z domu i malować górskie szczyty, tylko po to aby włożyć je do szuflady na swoim biurku. Gdyby jednak zadawała cierpienie zwierzętom to czy dalej byłaby Aurorą? Czy jej pacyfizm zmieniłby się w obojętność względem czyjejś krzywdy? Nie wiedziała tego. Wiedziała za to, że polowanie, aby wyżywić biednych, schorowanych, głodujących nie mogło być złe samo w sobie. W jej kraju, szczególnie w zimie, nie rosło nic. Po prostu nie dało się nic uprawiać. Dlatego też tutejsi obywatele tak chętnie sięgali po przemoc, gdy chodziło o przetrwanie. Najsłabsi mieli najgorzej. Najważniejsza była siła. Dopiero teraz zaczęła zauważać, że samo dobre serce na nic jej się nie zda, jeśli chce pomagać ludziom. Determinacja, siła woli, hart ducha - wszystko to było jej potrzebne. Dostrzegła to jak bardzo nie jest gotowa, aby poradzić sobie z tym wszystkim sama. Potrzebowała doświadczenia, tyle ile tylko się da. Nie mogła już dłużej polegać na dobrej woli innych. Tak jak Kaoru był gotów rezygnować z wypłaty (ale ten kobieciarz jej plusował no!) i znajdować wyjścia z różnych ciężkich sytuacji, tak ona sama była gotowa poświęcić wiele, żeby nauczyć się tego wszystkiego - choćby ścieżka była cierpka i długa. To co robili w fundacji było najlepszym, co tylko można było robić.
- Nie masz za co mnie przepraszać. -odrzekła z wyrozumiałością, gdy tylko do niej wrócił. O co miałaby się do niego przyczepić? Że dbał o fundację i tych wszystkich ludzi, którzy dzięki tejże fundacji otrzymają ciepły posiłek, ubranie oraz odrobinę empatii? Nie mogła mieć do niego nawet grama pretensji. Uśmiechnęła się słysząc, że będzie wreszcie komuś potrzebna. - Noszę to tylko, żeby czuć się bezpieczniej w czasie podróży. Nie zamierzałam tego nosić przy ludziach. - odrzekła naprędce i odpięła pas, przy którym znajdował się miecz, żeby odłożyć go w odpowiednie miejsce. Rozebrała się też z wierzchniego okrycia, dzięki czemu poczuła ulgę. Nie zauważyła nawet jak gorąco jej się zrobiło od ciepła i ubrań. Rozprostowała się z radością czując trochę wolności od kilogramów skóry. W długim czarnym golfie napewno będzie o wiele przyjemniej pracować. Następnie skierowała się w stronę kuchni. Nie gotowała jeszcze dla tak wielu osób, ale była gotowa dać z siebie wszystko, żeby pokazać jak bardzo przyda się fundacji! Być może Kaoru przemyśli całą sprawę i zabierze dziewczę ze sobą?
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura5
Serce Aurorki biło szybciej, a myśli galopowały po głowie. Czy to był wpływ bruneta, atmosfery? Może wciąż nie schodziła z niej ekscytacja, że udało jej się znaleźć tak odpowiadające jej zadnie? Albo to przez uderzenie ciepła po tak długim przebywaniu na mrozie? Chyba sama niewiasta nie znała powodu. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, a następnie, jakby naburmuszona oddała Kaoru jego chusteczkę. Ten obserwował ją cały czas - więc musiał zauważyć zmiany w jej mimice - jednak podziękował jej tylko i schował skrawek materiału do jednej z wewnętrznych kieszeni. Czyżby był ślepy i jednak wcale nie widział rumieńców Aurorki? A może był betonem? Ale chyba mogła odetchnąć z ulgą, ze nie zareagował w żaden większy sposób... chyba, dziewczyna właśnie chciała, aby zareagował. Jakkolwiek. Zwrócił na nią uwagę jeszcze bardziej?
Kiedy mężczyzna usłyszał komentarz o wchodzeniu w paradę, uniósł brew i spojrzał na Kuramę jakby zdziwiony. Rozmowę przerwała im jednak Anna - niczym fala Tsunami zalewająca pomieszczenie swoją energią. Zwyzywała Kaoru i... chyba osiągnęła swój cel. Bo oto Aurora się śmiała do łez, na chwilę zapominając o troskach, niepewnościach i obawach. Czyli zrobiła to, o co Annie chodziło. Rudowłosa uśmiechnęła się do niej szeroko, przyjmując podziękowania. Również na ustach Kaoru tlił się delikatny uśmiech, w reakcji na beztroski śmiech Aurory.
Nie było jednak wiele czasu na śmiech. Kurama szybko zauważyła, że praca w fundacji nie była taka kolorowa. Szczególnie w kraju takim, jak ten. Społeczeństwo cierpiało na znieczulicę i potrafiło pilnować tylko własnego nosa i portfela. Zimy były brutalne i zasobów potrafiło zwyczajnie brakować. Pieniędzy notorycznie brakowało. Złe wieści były czymś powszechnym. Ale i tak było widać, że odbiły się one negatywnie na dwójce. Bo do tego momentu jeszcze mieli szczerą nadzieję dostarczyć mieszkańcom Dalir bardziej zbilansowany, pożywniejszy posiłek. Ale cóż Kaoru mógł zrobić? Działać z tym, co ma.
- Więc jesteśmy kwita. - Odparł jej z delikatnym uśmiechem. 1:1 w wyniku niepotrzebnych przeprosin, obecnie panował remis. Brunet odłożył tobołek Aurory na bok, tak samo jej odzież wierzchnią i broń. I chyba trochę naruszył prywatność dziewczyny, bo przez krótką chwilę przyjrzał się samemu tsurugi i jego klindze. Bez pytania! - To niegłupie. - Przyznał jej rację, gdy ta tłumaczyła się z posiadania broni. Ruszyli również w kierunku kuchni, a dźwięki z niej były coraz głośniejsze. - Umiesz nim walczyć?

W środku krzątała się piątka kobiet, w pośpiechu krojąca warzywa, gotująca wywary i wodę w metalowych, ogromnych garach nad kuchennym paleniskiem. Tu jedna dołożyła drewienka do ognia i przypilnowała jego stanu pogrzebaczem, tu ktoś obierał cebule. W jednym rogu był stos obierków z ziemniaków, w innym stos kapusty czekający na krojenie. Gdy tylko któraś z kobiet zauważyła Aurorę, przywitała się z nią prędko i wróciła do swojego zadania.
- Cokolwiek uznasz za słuszne. - Odparł Kaoru do Aurory i... pozostawił ją samą sobie. W sumie do zrobienia było... wszystko. Mogła kroić warzywa, suszone grzyby, mogła pilnować ognia, mogła pilnować gotujących się już składników, aby się nie przypaliły. Albo cokolwiek innego. Bez problemu mogła znaleźć kawałek stołu, deskę, nóż, misy. W rogu był zlew, tuż obok niego przepełniający się kosz na odpady. Blisko wejścia był stos drewienek. Sam Kaoru podwinął rękawy i zaczął robić szybki obchód po kuchni, pytając się kucharek jak im idzie, czego potrzeba. Zajrzał do garów, a potem dłużej porozmawiał z najstarszą z kobiet. Była między 30 i 40 i tylko kiwnęła głową na jego słowa, udając się na zaplecze. Kaoru zaś zabrał się za szatkowanie kapusty... i zdecydowanie posługiwał się tutaj nożem najsprawniej z wszystkich. Był kucharzem? A może nożownikiem z południa? Ciężko powiedzieć, ale radził sobie dobrze. I wyglądało na to, że pozostanie w kuchni. Z zaplecza zostały również przyniesione pęki suszonych kiełbas, wędlin i peklowanego mięsa. Nie było tego wiele, ale coś było. No więc mieli pełne ręce roboty.

W pewnym momencie prac na stole Aurory, tuż przed nią ktoś postawił kubek z parującym naparem na bazie ziół i iglaków. Dość popularny napój w tych stronach, ogrzewający i pozostawiający w ustach charakterystyczny posmak jałowca. I był to nikt inny, jak Kaoru. Oparł się o blat stołu tuż obok niej, tak że prawie szturchał ją ramieniem i uśmiechnął się do niej delikatnie.
- W sumie powinienem zaoferować to już dawno, zapewne przebyłaś długą i wychładzającą podróż. Jakbyś była głodna, to także mów. Jak sobie radzisz? - Czyżby to był ten moment aby przyznać się, że nie potrafi kroić i aby Kaoru stojąc za nią miał przeprowadzić jej instruktaż? Albo jej nie ufał i patrzył na ręce? Albo zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i nie mógł żyć bez niej?
NPCAnna
Ostatnio zmieniony 12 sty 2024, 0:59 przez Fuuka, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Dziewczyna absolutnie nie wiedziała, co czuje i pewnie nie będzie wiedziała jeszcze przez długi czas. Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Zauroczenie? A może fascynacja? Ona zapewne nie użyłaby żadnego z tych określeń, bo nasza słodka bułeczka wstydziła się mocno tych uczuć i sama się do nich nie przyznawała - nawet sama przed sobą. Kiedyś, być może to zauważy, gdy będzie starsza spojrzy na swoją przeszłość i zobaczy jak głupie potrafią być nastolenie lata. Zanim ten moment nastąpi czekało ją jednak conajmniej kilka kolejnych lat życia. Trochę to tak bowiem jest, że za młodu myśli się o sobie jak o dorosłym, lecz w rzeczywistości dopiero z wiekiem przychodzi dojrzałość pozwalająca krytycznie spojrzeć za siebie. Jednym z warunków do spełnienia tego jest przeminięcie burzy hormonów, która trwa różne okresy czasu dla różnych ludzi, a która u Aurory pojawiła się stosunkowo niedawno. Obecnie mogła rumienić się w nieskończoność, chcieć zobaczyć Kaoru, bliżej go poznać. Ktoś obserwujący dziewczę zapewne by to zauważył, może nawet jej o tym powiedział, ale zanim ona sama zauważy może minąć kilka godzin, dni, miesięcy - albo nigdy. Póki co była zadowolona z tego, że mogła im pomóc, i że jednak minęły podejrzenia mężczyzny jeśli chodziło o jej osobę. Pozostało jej starać się jak najbardziej i zaskarbić sobie jego przyjaźń.
Spojrzenie Aurory z niepokojem spojrzało na Kaoru dobierającego się do jej miecza. Był to jednak tylko przejaw chwilowej paniki, który szybko doprowadziła do spokoju. Broń nie była jakoś mocno bliska jej sercu. Dostała miecz od ojca, ale nie lubiła konceptu narzędzia stworzonego do robienia krzywdy innym. Inne dzieciaki w wiosce dostały od rodziców tarcze, topory, łuki i miecze. Aurora jednak jako jedyna dostała Tsurugi, które było rzadko spotykane pośród tutjeszych ludzi - uważali że broń raczej wyglądała na delikatną, zbyt delikatną. Choć miecz pasował do Aurory, to nie był absolutnie uzupełnieniem jestestwa białowłosej.
- Uczyłam się od dziecka, jak wszyscy tutaj, ale nie byłam najlepsza. - przyznała z lekkim wstydem. Nie chciała, żeby patrzył na nią jak na jakiegoś brutala z Fuyu no Kuni. Pragnęła być delikatną Aurorą pomagającą potrzebującym i schorowanym. Wizerunek mieszkanki Kraju Zimy przeszkadzał jej w tym - Wolałabym wcale tego przy sobie nie mieć. - dodała jakby tłumacząc się przed Kaoru. Mogła nie zabierać tego cholernego miecza! I tak przecież nikogo po drodze nie spotkała. Z drugiej strony, jeśli ojciec zauważyłby w domu, że dziewczyna wyszła bez broni to zapewne przyjechałby tu na pełnej kurwie z ogniem i toporem szukając swojego kochanego dziecka. Nigdy nie był jakimś wybitnym myślicielem, ale chronił swoją Rosię niczym największy potwór.

Wreszcie dotarli do sedna oraz tego, dlaczego tu była. Weszli do kuchni, gdzie krzątało się wiele osób. Nie sposób było nie zauważyć, a Aurora zadawała sama sobie to pytanie: "Czy ci wszyscy ludzie należą do fundacji?" Nie zadała tego pytania jednak do Kaoru, bo ten postanowił ją póki co zostawić samą sobie. Zdecydowanie wolałaby gdyby przedzielił jej konkretny obowiązek i żeby nie musiała się z nikim specjalnie kontaktować, albo pytać. Zresztą bała się, że będzie przeszkadzała w obowiązkach ludziom, którzy pracują tu już do jakiegoś czasu. Na szczęście przynajmniej ją "przedstawił", na co dziewczyna raczej nieśmiało odpowiadała "Dzień dobry". Po krótkiej chwili namysłu zdecydowała się zapytać jednej z kobiet o noże, a potem postanowiła wziąc taki niezbyt duży, żeby nie było ciężko nim operować, ale przy okazji nie mógł być mały, bo ciężko by było przekroić większe kawałki. Upewniając się u tej samej kobiety, co robią, zaczęła kroić warzywa znajdujące się w kuchni. W swoim domu często zostawała sama, więc z czasem nauczyła się gotować dla siebie i dla taty; pomogły jej w tym oczywiście książki kucharskie w ich małej bibliotece w pokoju białowłosej. Nikt jeszcze nie miał jednak okazji spróbować kuchni siedemnastolatki poza tatusiem, więc nie czuła się na siłach, żeby gotować, mieszać czy pilnować. Znała sytuację fundacji i nie chciała zepsuć robionego tu jedzenia, a napewno nie chciała go przypalić. Im więcej żarcia stąd wyjdzie tym lepiej. Gdyby zauważyła jakieś oznaki spalenizny niedaleko siebie oczywiście powiedziałaby o tym komuś w swój nieśmiały sposób, ale poza tym nie wtrącała się. Tym bardziej, że większość osób tutaj była od niej raczej starsza. Ustawiła się z deską oczywiście tak, żeby móc obserwować jak sprawnie swoimi dłońmi pracuje Kaoru, przez co przyłapała się na tym jak uśmiecha się do niego od czasu do czasu, gdy ich wzrok się spotkał. W pewnym momencie przyłapała się sama na myśli "Ciekawe do czego są zdolne te ręce, którą to myśl skwitowała szybkim spojrzeniem w podłogę w próbie ogarnięcia samej siebie.
Gdy była w trakcie krojenia jakiejś dziwnej bulwy w kostkę zobaczyła przed sobą postawiony przed chwilą kubek z ciepłym napojem, a do tego poczuła jak obok niej ktoś staje. Prawie odskoczyła, gdy zerknęła w bok i zobaczyła Kaoru. Mimo wszystko nie odsunęła się od niego - wręcz przeciwnie - instynktownie dążyła, żeby być bliżej niego, nawet jeśli nie potrafiła tego przyznać.
- Dziękuję. - powiedziała krojąc dalej warzywo, ale robią to dużo wolniej niż przedtem. Czyżby chciał zobaczyć, czy potrafi kroić? A może po prostu chciał być miły? Mimowolnie obstawiła drugą opcję, nawet jeśli były to tylko złudzenia głupiej nastolatki. - W porządku, bywałam w zimniejszych warunkach dłużej. Nie wiem, czy kroję to tak jak potrzebujecie. Nie za duże te kawałki? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Być może liczyła na jakąś instrukcję, a może nawet demonstrację? Oczywiście nie potrafiła z siebie tego wydusić, więc pozostało jej sugestywne zachowanie, które zapewne wychodziło niezbyt dobrze.
Ostatnio zmieniony 12 sty 2024, 11:48 przez Kurama Aurora, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura6
- Nie. Dobrze, że masz coś do obrony. - Szybko odparł broniącej i tłumaczącej się Aurorze. Zdanie to było wypowiedziane nawet dość ostro, jakby chciał jej przerwać dalsze próby usprawiedliwienia. Widocznie miał zupełnie inne poglądy od dziewczyny i nie podzielał jej zdania. Nie było jednak ani czasu ani sensu aby przedyskutować tę różnicę w poglądach. Kto wie, może później? Teraz mieli jednak osadę do wykarmienia i sporo pracy przed sobą. W co włożyć ręce? Za co się zabrać? Aurora nie miała pojęcia i dodatkowo nie dostała konkretnego polecenia! Świat zdecydowanie byłby łatwiejszy, jakby ktoś mógł za nas podejmować wszystkie decyzje i udzielać konkretnych wskazówek. Dwa kroki w prawo. Ściśnij nóż za rączkę, ostrą stroną w dół. Połóż cebulę na desce. Odkrój piętkę i wierzchołek. No, ale świat nie działał w ten sposób. Okrutne i nie do uwierzenia, ale jednak. Bez problemu otrzymała odpowiedni nóż i kobiety wokół niej wydawały się bardzo życzliwe. Co prawda nie było czasu na pogaduszki, ale też nie traktowały jej jak powietrze. Aurora zabrała się do roboty i ponieważ nie wiedziała zbytnio, co chce zrobić - no szło jej zdecydowanie wolniej i mniej zgrabnie. A wiedziała, że przecież potrafi lepiej gotować! Skąd ten stres? Skąd niepewność! Może to rozkojarzenie ładnymi dłońmi Kaoru? Dlaczego wyglądała to jak praca dziecka, które wbiło do kuchni pomagać mamie? Na razie nikt tego nie skomentował, każdy zajęty swoimi zadaniami. Na razie. No i też nic się nie przypalało, bo osoby wokół niej wydawały się być zdecydowanie bardzo zorganizowane i sumiennie pilnowały swoich obowiązków.

Kaoru ściągnął brwi widząc, jak Aurora prawie podskakuje przez jego obecność. Co sobie pomyślał? To wiedział tylko on i Wielki Bóg Obuwia. Słysząc jej pytanie zerknął na krojoną przez nią bulwę i westchnął pod nosem, jakby zrezygnowany.
- Jest w porządku. - Tak długo jak kawałki miały szanse się ugotować i nie były malusią papką - kto miał się tym przejmować? Nie gotowała dla władcy kraju. Szansa na pomyłkę była naprawdę niewielka. A jednak chyba jakaś pomyłka musiała się zdarzyć, bo uśmiech znikł z ust chłopaka? - Hm. Chyba cię stresuję. - Mruknął pod nosem i odszedł do swojego stanowiska. Poszedł sobie! Co to miało znaczyć?! Najpierw przychodził, a za chwile sobie szedł i zostawiał ją kompletnie samą!
Ale widocznie Kaoru już tak miał. Bo około półtora godziny później znów pojawił się koło zajętej czymś (CZYM?) Aurory. W tym czasie już w jednym garze zaczynało gotować się już coś, co wyglądało na biedny gulasz. Więcej warzyw, 10% mięsa. No i właśnie z tą miksturą w drewnianej łyżce podszedł do niej Kaoru.
- Spróbujesz? Coś jest nie tak i skoro powiedziałaś, że gotujesz - to liczę na twoje wsparcie w kwestii smaku. - Jeśli liczyła na to, że podmucha w łyżkę i ją nakarmi - no cóż, to się nie stało. Po prostu podał jej trzon łyżki, ostrożnie aby nie wylać zawartości. Był to bulion z kawałkiem marchwi, cebuli, ziemniaków oraz grzybów. Smakiem przypominało sjömansgryta, ale no właśnie... coś było nie tak. Danie było zdecydowanie bardziej gorzkie niż powinno, zostawiając na języku nieprzyjemny posmak. W ogóle jakby oprócz goryczki również brakowało przypraw. Nie było skrajnie złe - było jadalne, ale na tyle ile Aurorka znała to danie (bo znała) - mogło być lepiej. - Planuję trzy różne potrawy, w tym jedną ostrą. Może i w tym przypadku liczy się ilość, a nie jakość, ale nie zamierzam karmić ludzi byle czym i nie dawać im chociaż namiastki wyboru. To akurat miało być waszym klasycznym daniem. Jak myślisz, czego dodać? - Zapytał dziewczynę, bacznie ją obserwując. Przy czym... był bardzo dziwnie spokojny i zupełnie nie przejęty faktem, że z potrawą jest coś nie tak. Jakby... znał prawidłową odpowiedź na swoje pytanie.
Uwagi
C'mon, you can do better. "zaczęła kroić warzywa znajdujące się w kuchni" JAKIE warzywa? Warzywem może również być pacjent na OIOMie. Nie każę Ci opisywać dokładnej anatomii ziemniaka i walić esej na 5000 słów o krojeniu, ale ja wiem, że Pan lepiej potrafi. *bonk*
W kuchni Aurora również znajdzie przyprawy. Uznaj, że czego potrzebujesz - jest, o ile nie jest to jakaś droga, wymagająca importu przyprawa. Jakbyś nie był pewny czy jakaś konkretna jest i pasuje do Fuyu - pytaj śmiało na dm.
NPCAnna
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

Aurora doceniała, że postanowił ją w jakiś sposób pocieszyć, a także to, że "dbał" o jej bezpieczeństwo, lecz w tej kwestii mogła się z nim spierać, choć tego nie zrobiła. W każdym razie wolałaby nie musieć nosić ze sobą żadnej broni, nigdy. Najbardziej jednak chciałaby, żeby nie musiała uczyć się walki, albo obracać za ramię za każdym razem jak idzie za nią nieznana postać. Nie chciała słuchać obrzydliwych komentarzy na temat swojej urody. Ten miecz był poniekąd, dla niej, symbolem tego wszystkiego, co złe w świecie. I nie chodziło tu o egoistyczne podejście skrzywdzonej przez życie nastolatki. Powyższe pragnienia przelewała na wszystkich ludzi. Nikt przecież nie lubi czuć się zagrożony chodząc ulicą. Nie ma człowieka, który uwielbia uczucie strachu, gdy zobaczy zbliżającą się do niego grupkę nieprzyjaźnie wyglądających typów. Tak jej się przynajmniej wydawało. Dlatego uśmiechnęła się do Kaoru, gdy ten odpowiedział - szczerze uśmiechnęła - lecz nie zgadzała się z tym stwierdzeniem w pełni. Wolałaby absolutnie nie mieć nic do obrony, nie chciała musieć się bronić kiedykolwiek w swoim życiu - nie chciała także żeby ktoś inny był zmuszony do obrony w jej, bądź czyimkolwiek imieniu.
Krojenie się zaczęło, razem z wielkim bezładem w jej sposobie pracy. Czuła się sparaliżowana całą sytuacją, szczególnie obecnością Kaoru, który w przykry sposób postanowił uświadomić o tym białowłosą - tak jakby sama nie wiedziała! I jeszcze ten jego piękny uśmiech, który pojawia się i znika niczym nadzieja nastolatki na lepsze poznanie się z nim. Ręce trzęsły się, gdy widziała jego oceniający wzrok, a serce zdawało się pomijać niektóre uderzenia. Do tego wszystkiego grał sobie z nią jak mu się podobało! W baśniach było to inaczej. Przystojny bohater zakochiwał się od pierwszego wejrzenia, starał się, pomagał, imponował, dawał natchnienie. Choć w mniemaniu naszej artystki Kaoru miał wiele cech, które można by pod ten archetyp podpiąć, to brakowało mu wiele ważniejszych cech. Dlaczego sprawiał, że czuła się jak czuła? Zawsze marzyła, że gdy spotka kogoś wartego uwagi, to ten ktoś będzie odwzajemniał uczucie natychmiastowo, może nawet szybciej niż ona sama. A teraz? Rozpoznawała w sobie oznaki typowe dla wielu książek i baśni, ale nie przyjmowała do siebie tego prostego faktu. Zauroczyła się. Nie było to jednak uczucie, którego chciała - a napewno nie chciała się o tym przekonać w taki sposób. Marzenia zapisane w tonach dennych wierszy umykały, upłynniały i rozpływały w mglistej rzeczywistości prawdziwego życia. Smutny jest los niepoprawnych, romantycznych marzycieli...
Podszedł do niej ponownie po jakimś czasie, sama nie była pewna ile minęło. Pogrążona w swoich myślach, starająca się uporządkować uczucia w odpowiednie szufladki, była akurat w trakcie odważniejszej akcji niż jakieś tam krojenie warzyw. Tym razem postanowiła zrobić coś bardziej pomocnego i szkliła ładnie spore ilości posiekanej cebuli, a w drugim garnku kontrolowała proces nawadniania wysuszonych grzybów, które to miały posłużyć do stworzenia dalszych dań. Tym razem jednak zauważyła jak podchodzi, a jej głupie serce znowu pomyliło się w rytmie pracy. Czyżby przyszedł tutaj znowu powiedzieć coś przykrego? Albo znowu zaczepi ją żeby odejść? Na szczęście nie, tym razem poprosił ją o spróbowanie jedzonka. Aurorka nawet nie mogła śnić, o czymś tak zbereźnym jak karmienie przez "obcą" osobę, chociaż być może na bardzo krótką chwilę w głowie wyobraziła sobie taki scenariusz. W każdym razie sięgnęła po łyżkę, a gdy ją przejmowała "niechcący" musnęła swoją dłonią o jego wywołując na swoich plecach falę dreszczu. Wszystko jednak odbywało się tak jakby chciała ostrożnie podjąć jedzenie i go nie rozlać na podłoże. Podmuchała chwilę na wywar, a następnie skosztowała go. Coś to zapewne miało przypominać, ale jak dla niej danie było wybitnie słabe i wątpiła, że ktokolwiek doceniłby jego smak - ot takie... do zapchania mordy. Co jednak oznaczały jego słowa? Wiedział, że jest średnie i sprawdzał ją? Czy to była jakaś rekrutacja na kucharkę? A może faktycznie chciał od niej porady? Z drugiej strony przecież tyle tu było ludzi, napewno otrzymałby fachową pomoc od nich bez jej opinii - czyli jednak wracamy do pierwotnej myśli? Dużo tych pytań, a tak mało odpowiedzi.
- Nie chcę cię obrazić...- zaczęła patrząc mu prosto w oczy - ale wydaje mi się, że jest za mało przypraw. Może liści laurowych brakuje, albo było ich za mało. Poza tym pieprz by dodał sporo smaku. - mówiła dalej zanim wzięła jeszcze kawałek jedzenia do ust, żeby się upewnić w swojej opinii - I brakuje goryczy, pewnie przez brak piwa przy redukcji.- tłumaczyła dalej, ale wtedy znowu wszedł w nią wstydzioszek - Oczywiście nie jestem jakąś niesamowitą kucharką, po prostu to moja opinia- - zakończyła mając nadzieję, że była dobrą dziewczynką i nie powiedziała nic złego. Zwracał na nią uwagę, a ona nie chciała absolutnie się przed nim wygłupić. Wtedy jednak pojawiła się jej druga osobowość. Miała udowodnić, że jest niezastąpiona! Musiała zrobić wszystko, aby udowodnić Kaoru, że potrzebują Aurorę. Chciała żeby zabrali ją ze sobą.
- Ja to dokończę.- powiedziała do niego, ale tym razem nie swoim wstydliwym tonem (no może ciutkę), lecz rozkazującym.
W związku ze swoim postaanowieniem nie oddała mu już drewnianej łyżki, a następnie przeszła obok niego, żeby skierować się do garnka. W środku zastała biedę z nędzą, ale nie mogła pozwolić sobie na wyrzucenie tego. Po pierwsze - było do odratowania, po drugie - szkoda ich skąpych zapasów mięsa, po trzecie - nie mieli aż tyle czasu. Zdeterminowana postanowiła zrobić jedyny rozsądny krok. Ściągnęła wywar z ognia i dolała tam miarkę wody, następnie całość zamieszała i wylała połowę esencji do kranu. W ten sposób chciała pozbyć się większości gorzkiego smaku, który siedział głównie właśnie w sosie, a przy pomocy wody dużo łatwiej jest się tego sosu pozbyć. Wiedziała jednak, że straciła tak dużo smaku wynikającego z zeszklonej cebuli oraz duszonych grzybów. Na swoje szczęście miała już te składniki przygotowane wcześniej i choć miały być użyte do czego innego, to musiała się tym teraz posłużyć. W pełni skupiona na swoim zadaniu ruszyła natychmiast na poprzednie stanowisko, z którego zabrała cebulkę i grzyby. Po ładnym przycięciu tych drugich wrzuciła wszystko razem do odciągniętego wcześniej wywaru. Grzyby, pokrojone w odpowiedniej wielkości kawałki, świetnie imitowały mięso w strukturze, co mogło pozwolić ludziom poczuć się nieco lepiej psychicznie - nawet jeśli rzeczywistego mięsa było bardzo niewiele. Wszystko ładnie dosoliła oraz dodała liście laurowe w ilości 4 na każdy litr jedzenia, a garnek zamknęła pozwalając aromatom na nowo się przeniknąć. W jej rozpisce następny był pieprz, ale nie zamierzała używać już gotowego, ponieważ taki bardzo szybko wietrzał i tracił na smaku. Zamiast tego wzięła moździerz, w którym zaczęła gnieść ziarenka najdrobniej jak potrafiła (nawet przy jej niewielkiej sile raczej powinno jej się udać). Nawet gdyby jakieś gródki były większe, to przecież nie szkodziło na smak - byle pod zębami nie było tego czuć. W przepisie też zawsze było piwo - tego uczył ją akurat tata. Tak więc po wrzuceniu pod pokrywkę rozbitego drobno pieprzu zaczęła szukać butelki piwa, koniecznie pilsner albo jak najbliżej pilsnera. Sama wiele alkoholu w życiu nie wypiła, ale wiedziała czego szuka, bo akurat (stety bądź niestety) jej pozostały rodzic bardzo lubował się w piciu alkoholu. Potem do miarki odmierzyła 50ml piwa na każdy litr wywaru w środku garnka, aby wlać piwo do środka. Teraz pozostała jej najcięższa część zadania. Ładnie wszystko razem udusić, ale nie spowodować, że warzywa się rozpadną. W związku z tym widziała jedno rozwiązanie. Ponieważ piwa była standardowa ilość, a większa część zawartości garnka dusiła się już wcześniej postanowiła trzymać całość do momentu, aż grzyby będą smaczne i delikatne (na oko powinno to zająć góra 10 minut), a następnie resztę czasu (około 20 minut) odparować alkohol z piwa na niskim ogniu, ale z bez przykrywki. W międzyczasie, co kilka minut zamierzała chodzić i sprawdzać, czy nie trzeba dosolić do smaku, albo dodac jeszcze pieprzu. Czy był sens zagęszczać to czymś jeszcze? No niespecjalnie. Danie to nie powinno być zagęszczane, a do tego mąka wpływa na smak - nieważne co powie ktokolwiek, była to oczywista prawda. Gdy jej zdaniem wszystko było w jak najlepszy porządku zamierzała poprosić Kaoru o spróbowanie, tak samo jak on wcześniej, nabierając trochę składników na nią i podając mu ją do zjedzenia. Był jednak mały plot twist - ona zamierzała go nakarmić, mała psotnica! Flirciara! Chociaż zapewne rumieniec musiała mieć nieziemski.
- Spróbujesz proszę? - zapytałaby pełna nadziei oraz wyczekiwania pokazywanego przede wszystkim we wzroku.
Awatar użytkownika
Fuuka
Posty: 114
Rejestracja: 27 sie 2023, 16:45
Ranga: Muryō no ninja
Discord: virgovern
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

A little bit of warmthRanga D
tura7
Aurora gdzieś w środeczku, w podświadomości była zdziwiona i zawiedziona. Jak to Kaoru nie zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia? Baśnie nie mogły kłamać. Co z tego, że znał ją może z dwie godziny i nie wiedział o niej nic poza jej imieniem? To powinno w zupełności wystarczyć, aby wpaść po uszy! To za pewne był jakiś błąd w kodzie wszechświata. Tylko gdzie zgłaszało się bugi do naprawy? A może to Kaoru był popsuty? Może plasterek na serduszko by wszystko załatwił? Chociaż wydawał się być w jak największym porządku, jakby nie potrzebował plasterka. Więc co było nie tak? Czy to było coś nie tak z Aurorką? Tylko na co miała nakleić sobie plasterek, aby Kaoru ją pokochał miłością aż po grób? Jak zdobyć jego serduszko? Co mogła zrobić, aby zatrzymać go przy sobie już na zawsze, stanąć przed ołtarzem i wychowywać gromadkę dzieci w ciepłym, rodzinnym domu? No przecież musiał istnieć na to jakiś sposób. Każdego dało się w sobie rozkochać, jeśli tylko wystarczająco się chciało. Prawda? Tak działał świat, tak?
Kaoru nie był ani głupi, ani ślepy. Obserwował spokojnie Aurorę i oczekiwał jej odpowiedzi na pytanie. Test? Kto wie. Może po prostu chciał się nad nią poznęcać i dlatego kazał jej spróbować tak niesmacznego posiłku?
- Hmm, rozumiem. - Odparł spokojnie i nie wyglądał na obrażonego. Wręcz przeciwnie: uśmiechał się z lekką dumą, jakby właśnie Aurora pochwaliła jego danie i wcale nie zrobiła mu wykładu na temat tego, jak powinien je przyprawić. Każdą uwagę przyjmował z skinięciem głowy jakby... Kurama właśnie odpowiadała przy tablicy i udzielała poprawnych odpowiedzi. A więc celowo popsuł danie, aby Aurora mogła się wykazać? Czy może serio nie potrafił wcale tak dobrze gotować? Dziewczyna mogła się tylko zastanawiać nad odpowiedzią, jednak dla bezpieczeństwa i komfortu mieszkańców Dalir - postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
I to zdecydowanie zaskoczyło mężczyznę.
Nie próbował jej jednak powstrzymać, a patrzył zdziwiony na jej poczynania. Zresztą nie tylko on, bo nagłe, odmiennie śmiałe zachowanie Aurory zwróciło uwagę również reszty osób w kuchni.
- Hej, co ty robisz! - Krzyknęła jedna z kucharek, dziewczyna na oko w wieku Aurory, z długim, ciemnym warkoczem. Już nawet szła przeszkodzić Aurorze w wylewaniu wywaru!
- Nie. Spokojnie. Dajmy jej... działać. - Kaoru zatrzymał oburzoną dziewczynę gestem ręki, tym samym pozwalając naszej głównej bohaterce na wcielenie swojego planu w życie. Zdziwienie w jego mimice zostało zastąpione zainteresowaniem, a sam już nie mógł powstrzymać uśmiechu, widząc jak Aurora bierze sprawy w swoje ręce. Czyżby był gotowy zaspokoić swoje zainteresowanie kosztem składników i dobra mieszkańców osady? A może tak bardzo ufał Aurorze? W każdym razie, dał jej całkowite pole do popisu, nie przeszkadzając jej i nie powstrzymując jej w swoich poczynaniach. Reszta pomocy kuchennej po chwili również wróciła do swoich zadań, widocznie nie widząc sensu w interwencji, skoro Kaoru na to przystawał. A on? Mimo, że dał Aurorze potencjalnie pełną swobodę działań - ciągle stał gdzieś z boku. Na tyle daleko, aby nie wchodzić jej w paradę, na tyle blisko, że mógł jej się bacznie przyglądać. Nie, poprawka: on nie spuszczał jej z oczu. Obserwował każdy jej najmniejszy ruch. Jak tarła pieprz, jak dolewała do wywaru piwa, jak doprawiała i pilnowała dania. I uśmiech na jego ustach stopniowo się powiększał, aż zaczął szczerzyć zęby. Śmiał się z niej? Nie. Nie było w nim czuć ani grama szyderczości. I choć Aurora mogła być pewna, że Kaoru był gotów w każdej chwili ją powstrzymać, jakby miała coś popsuć - nie zrobił tego. Bo zrobiła fenomenalną robotę.
Uśmiech jednak zastygł na jego twarzy, kiedy Aurora próbowała nakarmić go z łyżki, cała rumiana. Zmarszczył brwi i lekko się skrzywił. I nawet sięgnął dłonią po łyżkę, aby ją od Aurory odebrać - ale w ostatniej chwili jego ręka się zatrzymała w powietrzu. Sekunda kalkulacji i Kaoru westchnął ciężko, jakby się poddając. I finalnie dał się jej nakarmić, próbując jej dzieła kulinarnego prosto z trzymanej przez nią łyżki. W innym uniwersum, na twiterze zaczął trendować hashtag #KuramaAurora1stWin.
I znowu był pozytywnie zaskoczony - bo z łatwością można było to wyczytać z jego mimiki. Zamrugał dwa razy i zakrył usta pięścią - chociaż nie pomogło mu to w ukryciu znów szybujących do góry kącików ust.
- Niesamowite. Naprawdę niesamowite. - Mruknął i odchrząknął, a następnie położył rękę na głowie Aurory i delikatnie poklepał w aprobującym geście. Przy czym posłał jej promienny uśmiech i zdecydowanie był to najszczerszy, najbardziej wypełniony dumą i zadowoleniem uśmiech, jaki Aurora widziała u niego do tej pory. - Dobra robota.
#KuramaAurora2ndWin?
Nie dane jednak było srebrnowłosej długo nacieszyć się tą chwilą. Krótkie skinięcie głową i "wracajmy do pracy" i już następne minuty uciekały w pośpiechu na krojeniu składników, ścieraniu przypraw i mieszaniu bulionu. W pewnym momencie do kuchni wpadła Anna, dokładając drewna do ognia, zabierając odpady czy na szybko zamiatając podłogę z walających się obierek. Sama jednak nie brała udziału w jakimkolwiek gotowaniu, choć z zainteresowaniem zajrzała do garów. Kaoru łypnął na nią spode łba ostrzegawczo, a rudowłosa uniosła ręce w obronnym geście i potulnie odsunęła się od jedzenia, próbując przybrać minę niewinnego aniołka. Reszta gotowania poszła gładko, bez większych niespodzianek i problemów. Tak też naszedł czas wydawki!
- Zaniesiesz je na sale, na stoły? - Kaoru wskazał Aurorze stos drewnianych miseczek i koszyk z łyżkami. - Pomożesz również zawołać mieszkańców na posiłek? W tym czasie wyniesiemy gary z kuchni. Będę również wdzięczny, jeśli pomożesz nam przy rozdzielaniu porcji - w końcu jedno danie jest twoje.
Odblokowano nowe zadania! Oczywiście nie tylko Aurorka pomagała wynosić naczynia. Wychodząc na zewnątrz mogła zauważyć przygotowane stoły i prowizoryczne ławy - deski na beczkach i skrzyniach. Widocznie zakładano, że nie wszyscy pomieszczą się w środku. Samo rozdzielanie jedzenia miało odbyć się w środku tawerny, poświęcając jeden stół na garnki. Było ich w sumie 9 - po trzy każdego rodzaju. Pikantny, mocno pieprzny gulasz, łagodniejsza, aromatyczna zupa na bazie ziemniaków z dodatkiem ziół oraz sjömansgryta Aurorki. Pierwsze osoby z osady już się zbierały przed tawerną, zerkając nieśmiało i zastanawiając się, czy mogą już wejść.
NPCAnna
Ostatnio zmieniony 14 sty 2024, 20:00 przez Fuuka, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
memosz frajer kliknął niżej
Oto link do fajnej muzyczki

Awatar użytkownika
Kurama Aurora
Posty: 34
Rejestracja: 03 sty 2024, 14:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Osada Dalir

W jej wyobraźni tak to zapewne wyglądało, no ale tak to bywa gdy swoją wiedzę o uczuciach i życiu zdobywa się z książek i opowieści zamiast z doświadczenia. Czy jednak można było ją winić? Wychowywała się w Fuyu no Kuni, w jakiejś wiosce, w której nawet psy nie szczekają dupami, bo po prostu tych psów jakoś specjalnie nie ma dużo. Ludność była jaka była i nawet jej ojciec nie mógł uciec przed swoim pochodzeniem, pomimo posiadania naprawdę silnego charakteru. "Ciężkie warunki tworzą twardych ludzi." zwykło się mawiać, ale czy to napewno prawda? Czy tężyzna fizyczna i mocno stępione wyczucie empatii można rzeczywiście nazwać siłą? Jeśli przecież chodzi o tężyznę fizyczną, to wikingowie mieli niewielu równych. Tężyzna duszy natomiast zdawała się istnieć tylko połowicznie, a to przez prawie całkowity brak inteligencji emocjonalnej, co tłumaczy się na niezrozumienie uczuć złożonych. Nie byłoby więc przesadą porównanie wikingów do zwierząt, które również nie posiadają uczuć złożonych w znacznej większości. Aurorka oczywiście nigdy nie pomyślałaby o swoim tacie, czy jakimkolwiek innym człowieku, że jest zwierzęciem lub gorszy od zwierzęcia. Sytuacja ta dawała jednak do myślenia wiele - szczególnie gdy chodziło o całkowitą odmienność dziewczyny od reszty populacji. W tym przypadku miłość była dla niej zagadką, bo nie pochodziła od rodzica. Był to po prostu inny rodzaj uczucia, dużo bardziej zawiły. Paraliżujący i motywujący jednocześnie. Zapierający powietrze w płucach i nadający sens światu. Dający i zabierający jednocześnie. Nigdy wcześniej nie czuła tego w żadnym nawet spektrum tego uczucia. Czy uda jej się do tego przywyknąć? Czy emocje te będą się rozwijać, czy przycichną po wstępnej burzy? Nikt tego nie wiedział, szczególnie Aurora. Pozostało czekać i sprawdzić jaki będzie efekt.

Kaoru przyjmował jej słowa bez zbędnego gadania. Im więcej jednak podawała mu krytyki tym bardziej zdawał się zadowolony(?). To utwierdzało ją tylko w przekonaniu, że była testowana. Czy mogła z tym coś zrobić? Być może znalazłby się sposób. Czy zamierzała? Absolutnie nie. Sama przecież zdecydowała się udowodnić swoje umiejętności - to że mogła być niezastąpiona, jeśli tylko była taka potrzeba. Nie mogła się więc siłą rzeczy wycofać. Ba! Wzięła sprawy w swoje ręce. Ruszyła do akcji niczym Gordon Ramsay w Kitchen Nightmares. Jedna kucharka zamierzała ją powstrzymać, ale Kaoru zatrzymał ją zanim doszło większej spiny. "Zaraz zobaczysz, co robię." pomyślała odważnie w swojej głowie, ale nie odpowiedziała. W końcu czarnowłosy załatwił to za nią, nie było potrzeby dodatkowo dolewać oliwy do ognia, prawda? Robiła swoje od czasu do czasu odgarniając włosy, żeby nie wpadły do jedzenia. Oceniający wzrok Kaoru powodował u niej dreszcze i lekkie problemy ze skupieniem się, ale dotarła do końca gotowania już wkrótce.
Dopiero, gdy się do niego zbliżała zauważyła jak się uśmiecha, co dodatkowo ją onieśmieliło. Mimo wszystko dociągnęła swoje postanowienie do końca i podała mężczyźnie jedzenie na drewnianej łyżce wprost przed jego usta. Gdyby był dzieckiem zapewne powiedziałaby "Leci stateczek.", ale przez skojarzenie z dzieckiem pomyślała tylko "Ciekawe jakby wyglądały nasze dzieci.". Policzki nabrały przy tej myśli tak czerwonego koloru, że możnaby je pomylić z pomidorami. Na szczęście ta myśl została przerwana przez nagłe zawachanie się Kaoru, który na szczęście się poddał wywołując u Aurorki wybuch euforii objawiającej się w postaci szerokiego uśmiechu odsłaniającego jej śnieżnobiałe zęby. To co stało się jednak później mogło spowodować uwolnienie się z niej alter ego. Gdy pochwalił ją i popatał po głowie Aurorze wydawało się, że z jej uszu leci gorąca para niczym z lokomotywy. UWAGA MAKSYMALNE CIŚNIENIE PRACY SILNIKA ZOSTAŁO PRZEKROCZONE! - głosiła lampka głęboko w głowie dziewczęcia. Żaden mężczyzna tak nie spoufalił się jeszcze z Aurorą, a to wywoływało ilość endorfin nie spotykaną w żadnej żywej istocie ilość endorfin. Można powiedzieć, iż Rosia naćpała się Kaoru. Gdzieś w alternatywnej rzeczywistości powstał właśnie #KaoRora. Teraz to już napewno się od niej nie odpędzi, nawet jak nie pozwoli z nimi iść, to pójdzie. To był koniec, decyzja zapadła. Właśnie stała się Kaorumanem.
Na krótką chwilę mężczyzna mógł zobaczyć zawód w szmaragdowych oczach, gdy ściągnął rękę z białych włosów. Aurora żałowała teraz, że nie pozostawiła włosów rozpuszczonych, bo swoim zdaniem wtedy wyglądała o wiele lepiej niż w związanych. Może to był powód, dla którego nie zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia? Kurama poważnie zastanawiała się nad rozwiązaniem włosów, nawet teraz zaraz, ale wiedziała, że po długim czasie związania nie wyglądałyby już tak dobrze jak świeżo rozczesane, więc zrezygnowała z tego pomysłu. Tym bardziej, że dostała właśnie kolejne zadanie.
- Już lecę. - odrzekła i ruszyła do dalszej pracy. Cała jednak była w skowronkach, co zapewne wszyscy widzieli, a niektórzy mogliby dość prosto powiązać. Uśmiechnięta od ucha do ucha zabrała miski, i koszyk z łyżkami i natychmiast ruszyła na salę, gdzie ładnie odłożyła przyrządy do jedzenia na miejsce. Potem pozostało się tylko udać do mieszkańców wioski. Aurora natychmiast zbliżyła się do wyjścia z tawerny i wciąż uśmiechnięta otworzyła drzwi szeroko. Zapewne musiało uderzyć w nią przy tym ogromne zimno, ale nie robiła sobie z tego nic. Nawet największy mróz nie dałby rady teraz schłodzić jej serduszka.
- Dzień dobry! Zapraszamy wszystkich! - powiedziała głośno, zupełnie jak nie ona. Widać było tutaj wpływ hormonów, które zdecydowanie uderzały w nią z całą siłą sekunda po sekundzie - Mamy nadzieję, że wszyscy się państwo zmieszczą. Można wziąć miskę i wybrać sobie posiłek. - skończyła swoją wypowiedź, a następnie przytrzymała chwilę drzwi, a potem szybkim krokiem udała się na wolne stanowisko do podawania porcji jedzonka. Czy ważne było dla niej zdanie mieszkańców o jej "gulaszu"? Tak, ale miała teraz na głowie coś/kogoś ważniejszego od jedzonka. Poraz pierwszy czuła się tak egoistycznie, lecz było jej w środku zbyt dobrze, żeby zwracać teraz na to uwagę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fuyu no Kuni - Kraj Zimy”