Ten dzień zaczął się dla Mitsukiego w taki sam sposób jak zawsze. Wstał na chwilę przed świtem i zaczął rozgrzewać się przed treningiem z rodzicem. Yuuma przychodził zawsze o tej samej porze, czyli zaraz po ukazaniu się pierwszych promieni słonecznych. Chłopak podziwiał to w swoim ojcu, tym bardziej że Yuuma będąc zajętym człowiekiem chodził spać bardzo późno, więc musiał spać naprawdę niewiele, a jednak wciąż zdawał się w pełni sił. Ojciec napewno był modelowym liderem klanu i dawał wszystkim przykład. Nigdy nie wydawał rozkazu, którego sam nie byłby w stanie wykonać. Był to kolejny powód, dla którego Mitsuki nie buntował się przeciwko rodzicu. Wiedział po prostu, że nie jest od niego wymagane niemożliwe. Musiał się po prostu podporządkować.
Ten poranek był jednak inny. Jak zawsze Mitsuki otworzył drzwi od swojego pokoju, ale ojciec nie przyszedł. Na korytarzu czekała na niego jednak służąca. Jedna z wielu, ale Mitsuki dobrze ją znał, bo ta akurat kobieta podlegała bezpośrednio pod matkę Mitsukiego. Było to zaskoczenie, bowiem Misaki rzadko kontaktowała się ze swoim synem, a do tego Yuumy dzisiaj nie było, a powinien.
- Dzień dobry Mitsuki-sama. - przywitała się z nim, a chłopak nieco się skrzywił słysząc "sama" przy swoim imieniu. Nie lubił tak formalnego języka przy swoim imieniu. Wielkrotnie to też powtarzał, ale Sayuri (imię służącej) zdawała się być niepokonana w swoim przekonaniu w kwestii etykiety - Kasane Yuuma-sama nie przyjdzie dzisiaj na trening, ponieważ musiał pilnie opuścić posiadłość z Kasane Misaki-sama. Przyszłam przekazać wiadomość od pańskiego ojca. Prosi on, aby pojechał panicz do portu i zakupił w imieniu rodziny zasoby do rodzinnej tkalni. - przekazała mu całą wiadomość ze skłonioną głową.
- Dziękuję Sayuri-senpai. - odpowiedział, a policzki dziewczyny zrobiły się czerwone. Nie wiadomo czy ze złości, czy ze wstydu. Nie była ona wiele starsza od chłopaka, może z dwa lub trzy lata. Mitsuki jednak zazwyczaj odzywał się do niej bliżej przyjacielskiej stopy, ale gdy ta zaczynała rzucać "samami", to on specjalnie wrzucał "senpai" za jej imieniem. - Zapewne chodzi o tego samego kupca, co zawsze. Przebiorę się z treningowych ubrań i już idę. - dodał i zaczął zdejmować z siebie ubrania, ku zdziwieniu kobiety. Ta szybko odwróciła wzrok i zrobiła kilka kroków w bok. Mitsuki nie zwracał już jednak na nią uwagi, bo zajął się ubieraniem rodowych ubrań ze znakiem Kasane na plecach.
- Dzień dobry Mitsuki-sama. - przywitała się z nim, a chłopak nieco się skrzywił słysząc "sama" przy swoim imieniu. Nie lubił tak formalnego języka przy swoim imieniu. Wielkrotnie to też powtarzał, ale Sayuri (imię służącej) zdawała się być niepokonana w swoim przekonaniu w kwestii etykiety - Kasane Yuuma-sama nie przyjdzie dzisiaj na trening, ponieważ musiał pilnie opuścić posiadłość z Kasane Misaki-sama. Przyszłam przekazać wiadomość od pańskiego ojca. Prosi on, aby pojechał panicz do portu i zakupił w imieniu rodziny zasoby do rodzinnej tkalni. - przekazała mu całą wiadomość ze skłonioną głową.
- Dziękuję Sayuri-senpai. - odpowiedział, a policzki dziewczyny zrobiły się czerwone. Nie wiadomo czy ze złości, czy ze wstydu. Nie była ona wiele starsza od chłopaka, może z dwa lub trzy lata. Mitsuki jednak zazwyczaj odzywał się do niej bliżej przyjacielskiej stopy, ale gdy ta zaczynała rzucać "samami", to on specjalnie wrzucał "senpai" za jej imieniem. - Zapewne chodzi o tego samego kupca, co zawsze. Przebiorę się z treningowych ubrań i już idę. - dodał i zaczął zdejmować z siebie ubrania, ku zdziwieniu kobiety. Ta szybko odwróciła wzrok i zrobiła kilka kroków w bok. Mitsuki nie zwracał już jednak na nią uwagi, bo zajął się ubieraniem rodowych ubrań ze znakiem Kasane na plecach.
Już po niedługim czasie byli w drodze do portu. Sayuri miała mu towarzyszyć i dopilnować, żeby o niczym nie zapomniał. Mitsuki rzadko zajmował się takimi rzeczami. Przez to, że od zawsze szkolono go głównie do walki miał zaległości w tych kwestiach, w który jego rodzeństwo było już dość dobrze ogarnięte. Takie zakupy były dla niego więc sporą nowością.
- Dobrze, że idziesz ze mną Sayuri-senpai. Nie dałbym rady sam. - stwierdził przeglądając listę inwentarza, którą przygotowała wcześniej dziewczyna. Ostatnie dwa lub trzy razy był kupować wyposażenie razem z rodzeństwem i nie musiał wtedy zajmować się niczym poza tym, żeby się przejsć. Teraz jednak w końcu on był odpowiedzialny za rozmowy i za negocjacje z kupcem. Nie chciał zawieść swojego ojca, a Sayuri mogła mu w znacznym stopniu ułatwić to zadanie. Warto było skorzystać z tej pomocy najbardziej jak się dało.
- Jestem po to, aby zawsze pomagać rodzinie Kasane. Zresztą jestem przekonana jednak, że panicz poradziłby sobie sam równie dobrze jak ze mną. - skwitowała jego wypowiedź neutralnym tonem. Szła około dwóch kroków za nim, co irytowało Mitsukiego, bo ciężko było rozmawiać i odwracać co chwilę głowę w stronę rozmówcy. Gdy zwalniał ona robiła to samo przez co nigdy nie mógł wyrównać ich tempa. Nic jednak na ten temat nie powiedział. Nie chciał już wpędzać jej w większe zakłopotanie niż do tej pory. Najważniejsze było dotrzeć na miejsce i zrobić te zakupy za jak najniższą cenę.
- Dobrze, że idziesz ze mną Sayuri-senpai. Nie dałbym rady sam. - stwierdził przeglądając listę inwentarza, którą przygotowała wcześniej dziewczyna. Ostatnie dwa lub trzy razy był kupować wyposażenie razem z rodzeństwem i nie musiał wtedy zajmować się niczym poza tym, żeby się przejsć. Teraz jednak w końcu on był odpowiedzialny za rozmowy i za negocjacje z kupcem. Nie chciał zawieść swojego ojca, a Sayuri mogła mu w znacznym stopniu ułatwić to zadanie. Warto było skorzystać z tej pomocy najbardziej jak się dało.
- Jestem po to, aby zawsze pomagać rodzinie Kasane. Zresztą jestem przekonana jednak, że panicz poradziłby sobie sam równie dobrze jak ze mną. - skwitowała jego wypowiedź neutralnym tonem. Szła około dwóch kroków za nim, co irytowało Mitsukiego, bo ciężko było rozmawiać i odwracać co chwilę głowę w stronę rozmówcy. Gdy zwalniał ona robiła to samo przez co nigdy nie mógł wyrównać ich tempa. Nic jednak na ten temat nie powiedział. Nie chciał już wpędzać jej w większe zakłopotanie niż do tej pory. Najważniejsze było dotrzeć na miejsce i zrobić te zakupy za jak najniższą cenę.
Do kupca dotarli wcześnie. Mężczyzna zresztą najwidoczniej czekał na nich, bo pomimo sporej kolejki, gdy tylko zobaczył osobę ubraną jak Kasane odwrócił się do Mitsukiego i przywitał go.
- Och! Mitsuki, jakże miło cię widzieć. Dzisiaj bez twojej czcigodnej rodzinki? - kupiec odzywał się w ten sposób, bo wiedział że Mitsuki na to pozwala. Chłopak nie miał problemu tak długo jak ktoś nie obraża jego rodziny, a bezpośrednie zwracanie się było dla niego dużo bardziej komfortowe. Kupiec nie uniknął jednak świdrującego spojrzenia Sayuri, która została uspokojona machnięciem ręki Mitsukiego.
- Tak, dzisiaj ja załatwiam interesy. Znaczy, że czeka cię cięższa przeprawa niż zawsze Gatou! - zaśmiał się chłopak podając rękę grubszemu mężczyźnie, którą ten dość silnie uścisnął. Następnie zaprosił chłopaka do swojego gabinetu/kajuty na statku. Gatou był jednym z tych bogatych kupców, których stać było na kilka własnych statków, a dzisiaj jeden z nich gościł właśnie w porcie Tsuki.
W bogato zdobionym gabinecie usiedli naprzeciwko siebie, a Sayuri stanęła zaraz obok Mitsukiego, mimo tego że sama również mogłaby usiąść. Następnie przystąpili do przejrzenia potrzebnego inwentarza, a potem do targowania się o cenę wszystkich artykułów. Kasanie nie mieli ustalonej z góry ceny z Gatou - zawsze musieli się z nim targować. Nie unikało jednak wątpliwości, że jego ekwipunek zawsze był najwyższej jakości, więc warto było przejść przez tą małą żenadę. Kupiec oczywiście sam zdawał sobie sprawę ze swoich atutów, więc życzył sobie za każdym razem dużo więcej niż powinien. Rozmowa z nim zawsze dłużyła się do kilku godzin, bo nie odpuszczał do samego końca. Wreszcie jednak, gdy Mitsuki miał wyjść bez kupienia towaru odpuścił prawie trzydzieści procent swojej ceny i szczęśliwie mogli wszystkich formalności dopełnić. Materiały miały zostać dostarczone konno przez ludzi Gatou.
- Och! Mitsuki, jakże miło cię widzieć. Dzisiaj bez twojej czcigodnej rodzinki? - kupiec odzywał się w ten sposób, bo wiedział że Mitsuki na to pozwala. Chłopak nie miał problemu tak długo jak ktoś nie obraża jego rodziny, a bezpośrednie zwracanie się było dla niego dużo bardziej komfortowe. Kupiec nie uniknął jednak świdrującego spojrzenia Sayuri, która została uspokojona machnięciem ręki Mitsukiego.
- Tak, dzisiaj ja załatwiam interesy. Znaczy, że czeka cię cięższa przeprawa niż zawsze Gatou! - zaśmiał się chłopak podając rękę grubszemu mężczyźnie, którą ten dość silnie uścisnął. Następnie zaprosił chłopaka do swojego gabinetu/kajuty na statku. Gatou był jednym z tych bogatych kupców, których stać było na kilka własnych statków, a dzisiaj jeden z nich gościł właśnie w porcie Tsuki.
W bogato zdobionym gabinecie usiedli naprzeciwko siebie, a Sayuri stanęła zaraz obok Mitsukiego, mimo tego że sama również mogłaby usiąść. Następnie przystąpili do przejrzenia potrzebnego inwentarza, a potem do targowania się o cenę wszystkich artykułów. Kasanie nie mieli ustalonej z góry ceny z Gatou - zawsze musieli się z nim targować. Nie unikało jednak wątpliwości, że jego ekwipunek zawsze był najwyższej jakości, więc warto było przejść przez tą małą żenadę. Kupiec oczywiście sam zdawał sobie sprawę ze swoich atutów, więc życzył sobie za każdym razem dużo więcej niż powinien. Rozmowa z nim zawsze dłużyła się do kilku godzin, bo nie odpuszczał do samego końca. Wreszcie jednak, gdy Mitsuki miał wyjść bez kupienia towaru odpuścił prawie trzydzieści procent swojej ceny i szczęśliwie mogli wszystkich formalności dopełnić. Materiały miały zostać dostarczone konno przez ludzi Gatou.