Istniało duże prawdopodobieństwo, że gdyby cała ta sytuacja z Moehete przytrafiła jej się w nieco późniejszych godzinach i mooże po kieliszku czy dwóch czegokolwiek, co zawierało w sobie promile, uznałaby całość za bardzo osobliwy sen dnia kolejnego. Ale to nie był sen, a Moe stanowiła całkiem namacalny fakt, zaś nad samą niesamowitością zdarzenia niewiele mogła się zastanawiać. Ot, właśnie rzuciła zmutowanemu szopokrólikowi paczkę pocky i kto wie, jak Kagura z przyszłości spojrzy na całą akcję. Kagurze obecnej zostało zaś liczyć na to, że Moe za nimi ruszy, a sama wzięła się "do pracy". Co ostatecznie przełożyło się na przystanięcie i spojrzenie za królikiem, jaki w rzeczy samej zgarnął z ziemi niewielkie pudełeczko należące do Gyunty, a jakie musiał omyłkowo zostawić.
- Gyunta-san potrzebuje pomocy z przeniesieniem kilku paczek od cieśli.
Odparła Królikowi, jaki z jakiegoś powodu spojrzał akurat na nią. Ale no, była w stanie odpowiedzieć, to też nie było problemu z wyjaśnieniem roboty ich nowemu nabytkowi. Ten bowiem zaakceptował Moe w ich tymczasowej drużynie, a skoro zgubę schował, to nie zostało nic innego, jak ruszyć dalej!
No i tak sobie szli. I szli. Aż w końcu doszli do miejsca, które miało być warsztatem. Stanęła sobie obok, patrząc na to jak ten ciągnie za klamkę. Kagura zaś wyglądała trochę jak ten typ człowieka, który niby jest, egzystuje, stoi obok i nie bardzo wie po co i dlaczego, a to przez to, że właściwie to czekała na dalsze wskazówki Gyunty. Kogokolwiek chciał zastać, najwidoczniej nie było tej osoby w środku, zaś skoro mieli udać się na tyły, to tak też zrobiła. Ruszyła nieśpiesznie za pracodawcą. W końcu też dostała bardziej konkretne zadanie. Kiwnęła głową Gyuncie, po czym sama stanęła przy płocie. No, Kagura najbardziej zręczna nie była, więc w pierwszej kolejności wolała zobaczyć, czy może jakiejś furtki nie ma. Najlepiej otwartej. A jak nie, to spojrzałaby, w którym miejscu najlepiej przejść - może jest gdzieś niższy albo byłoby gdzie stopę oprzeć. Może być też tak niski, że starczy nogę przerzucić. W każdym razie jak tylko by upewniła się nad odpowiednią metodą, to by przeszła i podeszła do paczki wskazanej przez Gyuntę: długą i oznaczoną literą "G".
- Tą?
Dopytała jeszcze na zaś, a gdyby nie spotkała się z żadnym zaprzeczeniem, spróbowałaby złapać ostrożnie, acz wygodnie, wskazaną paczkę zdejmując z niej wcześniej zawiniątka, a następnie podeszłaby z powrotem do płotu.
- Jest tam coś delikatnego? Bo jak nie, to przerzucę ją na drugą stronę.
Lepiej się upewnić! Zwłaszcza, że rzeczywiście w pierwszej kolejności zamierzała paczkę przerzucić i postawić w miarę ostrożnie po drugiej stronie, opierając ją o płot. W innym razie zwyczajnie liczyłaby na to, że jak przesunie paczkę nad płotem, to Gyunta ją chwyci z drugiej strony i przełożą ją wspólnie. Ale nie wracała jeszcze z powrotem na drugą stronę, bo jeszcze może inne paczki będzie trzeba wziąć. Na przykład inne paczki tak oznaczone. Albo te dwa zawiniątka na niej lezące. No, ale chciał tą konkretną, to póki co tylko tą został.
- Gyunta-san potrzebuje pomocy z przeniesieniem kilku paczek od cieśli.
Odparła Królikowi, jaki z jakiegoś powodu spojrzał akurat na nią. Ale no, była w stanie odpowiedzieć, to też nie było problemu z wyjaśnieniem roboty ich nowemu nabytkowi. Ten bowiem zaakceptował Moe w ich tymczasowej drużynie, a skoro zgubę schował, to nie zostało nic innego, jak ruszyć dalej!
No i tak sobie szli. I szli. Aż w końcu doszli do miejsca, które miało być warsztatem. Stanęła sobie obok, patrząc na to jak ten ciągnie za klamkę. Kagura zaś wyglądała trochę jak ten typ człowieka, który niby jest, egzystuje, stoi obok i nie bardzo wie po co i dlaczego, a to przez to, że właściwie to czekała na dalsze wskazówki Gyunty. Kogokolwiek chciał zastać, najwidoczniej nie było tej osoby w środku, zaś skoro mieli udać się na tyły, to tak też zrobiła. Ruszyła nieśpiesznie za pracodawcą. W końcu też dostała bardziej konkretne zadanie. Kiwnęła głową Gyuncie, po czym sama stanęła przy płocie. No, Kagura najbardziej zręczna nie była, więc w pierwszej kolejności wolała zobaczyć, czy może jakiejś furtki nie ma. Najlepiej otwartej. A jak nie, to spojrzałaby, w którym miejscu najlepiej przejść - może jest gdzieś niższy albo byłoby gdzie stopę oprzeć. Może być też tak niski, że starczy nogę przerzucić. W każdym razie jak tylko by upewniła się nad odpowiednią metodą, to by przeszła i podeszła do paczki wskazanej przez Gyuntę: długą i oznaczoną literą "G".
- Tą?
Dopytała jeszcze na zaś, a gdyby nie spotkała się z żadnym zaprzeczeniem, spróbowałaby złapać ostrożnie, acz wygodnie, wskazaną paczkę zdejmując z niej wcześniej zawiniątka, a następnie podeszłaby z powrotem do płotu.
- Jest tam coś delikatnego? Bo jak nie, to przerzucę ją na drugą stronę.
Lepiej się upewnić! Zwłaszcza, że rzeczywiście w pierwszej kolejności zamierzała paczkę przerzucić i postawić w miarę ostrożnie po drugiej stronie, opierając ją o płot. W innym razie zwyczajnie liczyłaby na to, że jak przesunie paczkę nad płotem, to Gyunta ją chwyci z drugiej strony i przełożą ją wspólnie. Ale nie wracała jeszcze z powrotem na drugą stronę, bo jeszcze może inne paczki będzie trzeba wziąć. Na przykład inne paczki tak oznaczone. Albo te dwa zawiniątka na niej lezące. No, ale chciał tą konkretną, to póki co tylko tą został.