13/x
Starzec po usłyszeniu zgody młodego Uchihy momentalnie ożył. Tak, ktoś kto chce go wysłuchać, to było coś czego potrzebował w życiu. Momentalnie dopił to, co miał do dopicie na stole, zaś tytoń w fajce który miał ledwo co ubity i podpalony, zniknął za jednym pociągnięciem, zamieniając się w chmure dymu, która uciekła nosem starego poszukiwacza przygód. Następnie potarł ręce, uderzył nimi w stół i wstał, pokazując głową aby chłopak za nim szedł. Dziadek kompletnie nie zważał na jakieś sztuczki, którymi posługiwał się Hikari. Dla niego ważne było tylko to, że mógł się podzielić swoimi zainteresowaniami z kimś innym i do tego o wiele młodszym. Z kimś kto prawdopodobnie użyje tej wiedzy, aby zrobić coś ważnego, przynajmniej dla tej małej społeczności.
Droga do domu starca nie zajęła jakoś specjalnie długo, maksymalnie 15 minut. Był na uboczy, całkiem spory, miał parter i dwa dodatkowe piętra. Facet musiał więc sporo się dorobić na tych swoich przygodach, skoro go było stać na takie domostwo. Dziadek otworzył drzwi i wpuścił Uchihe pierwszego, do wnętrza które było wypełnione ogromną ilością regałów z książkami. Był one na każdej ścianie, dosłownie każdej. Nawet w łazience, do której drzwi były uchylone, Hikari mógł zauważyć szafkę z kilkoma pozycjami. Po tytułach, jakie były wypisane na grzbietach,widać było że jest to zapalony miłośnik historii. Kroniki miast i krajów o których nigdy nie słyszał. Opowieści o dawnych bohaterach, których można było klasyfikować już jako legendy. Wszystko to było tu, w domu starca, w małej, niepozornej wioseczce. Starca, który nie próżnował i od razu zabrał się za szukanie pozycji, która odpowiednio będzie opisywać to, co się działo w wiosce. Nie zajęło mu to dużo czasu, ponieważ wszystko miał dobrze posortowane. Kategoriami i nazwiskami autorów. Organizacja godna porządnej biblioteki!
-
Jest. - powiedział, schodząc z drabiny, którą wykorzystał aby sięgnąć po książkę, której miejsce jeszcze chwile temu było praktycznie pod sufitem -
Zobaczmy o co... - zaczął coś mówić, wertując kolejne strony księgi, która mogła się wydawać magiczną, biorąc pod uwagę ile kurzu produkowała wraz z każdą przewróconą stroną -
Jaką dzisiaj mamy księżyc? Nie mów mi że... - z jego ust wydobywały się losowe słowa, które być może miały sens, gdyby Hikari również miał okazję przeczytać to, co zostało zapisane na stronach knigi -
Pełnia! Cholera jasna....ugh. Już tłumaczę dzieciaku, już tłumaczę. Około 500 lat temu, wedle tego co tu piszą, W Otogakure no Sato pokonano, podobno nieśmiertelnego kapłana, jedyne co z niego zostało to głowa o trzech twarzach, która nie mogła zostać zniszczona, bo były w stanie się sam wskrzesić. Jak? Nie jest to niestety opisane. - widać było że dziadek był ewidentnie przejęty tą historią, która została zakopana na setki lat. Nic dziwnego więc, że nikt o tym już nie pamiętał -
Został on zneutralizowany pieczęcią, która powinna utrzymywać go w wiecznym letargu, nie mogąc umrzeć, więc również nie mogąc się wskrzesić z pełnią sił. Problem w tym, że lata później, analiza tej pieczęci wykazała, że wraz z upływem czasu, słabnie i przecieka... Cokolwiek by to miało znaczyć. To co zrobili, to umieścili tą głowę w krypcie pod świątynią i założyli drugą pieczęć, która jak widać, była dość łatwa do zdjęcia, lub też zaczęła słabnąć. To co jest też ważne, ów kapłan, był na tyle znał się na pieczęciach, że był w stanie... co tu pisze... uhm... "subtelnie wpisać zasady złamania pieczęci, diametralnie zmieniając jej moc przy odpowiednich warunkach". Jeżeli się dzieciaku znasz na tych rzeczach, to może to zrozumiesz - podał chłopakowi wreszcie księgę, która była otwarta właśnie na rozdziale, który opowiadał o pieczęci, której moc słabła właśnie podczas pełni księżyca. Starzec zaś poszedł poszukać jeszcze czegoś w tym czasie, prawdopodobnie dokładnej mapy okolicy.
W tym czasie, prawie-że-oryginalny Hikari postanowił uraczyć rudego swoim ulubionym gatunkiem piwa, czyli zimnym. Ten spojrzał na niego niepewnym wzrokiem, kiwając głową w podzięce za prezent jaki dostał
-
Kyusuke, miło mi poznać - podał rękę chłopakowi, licząc na to że ten również się przedstawi -
Tak, było to kilka dni temu. Byliśmy z bratem na wycince drzew i nagle z krzaków wyleciał... cholera jasna, no wyleciał kościotrup, blady jak ściana szkielet z mieczem. Zgubiliśmy go, ale została mi po tym szrama, o tutaj - pokazał na swoje ramię, na którym była dość pokaźna rana, spięta pięcioma szwami -
Nigdy czegoś takiego nie widziałem, ale wierzą tylko ci, którzy też go widzieli! Reszta ma nas za świrów albo pijaków z omamami-Spojrzał wymownie na odwróconą plecami barmankę -
A co młody, szukasz ich? Podobno nasza wioska wysłała po kogoś do Sakury żeby się tym zająć, to ty?