Sytuacja w barze bez dwóch zdań wymknęła im się spod kontroli szybciej, niż im się mogło to zdawać. Każde z nich miało swoje cele jakie chcieli osiągnąć oraz priorytety. Każde z nich się też przekonało, że wizerunek drugiej osoby jaki mieli głowie oraz samych siebie, różni się od rzeczywistości. Kapelusznik nie rzucił się w obronie Kazuki jak zakładał Daichi, a nawet strzelił jej w plecy niechcący. Smok mimo posiadania genów, jakie wiele osób okrzyknęło by boskimi, nie był w stanie zatrzymać szarży. Nastolatka w starciu z dorosłą maszyną do zabijania poradziła sobie dużo gorzej niż jej plan to zakładał. Ich obiad, napoje, bar jak i całą wioska została daleko za nimi gdy stracili przytomność.
Ile czasu minęło nie wiedzieli. Czy w świecie snów spędzili minutę czy całą wieczność ciężko było oszacować. Świadomość jednak do nich wróciła i każdy z nich otworzył oczy mniej więcej w tym samym momencie. Cała trójka usłyszała jakiś nieznany im dotychczas głos nieopodal, lecz każdy z nich zajęty był teraz sobą. Ocknięcie się jedynej dziewczyny w powozie było najgłośniejsze. Zupełnie jakby po tym całym cierpieniu jakiego doświadczyła dopiero teraz mogła zareagować. Mimo iż szybko się uspokoiła, nie powstrzymało to woźnicy by odwrócił się w ich stronę lekko.
- Zamknąć mordy! - warknął za siebie po czym skupił się dalej na powożeniu.
Dwójka jaka siedziała z lewej strony ich więzienia na kółkach, przez to, że znali się najdłużej ze wszystkich tu zebranych, wymieniła krótko kilka zdań. Kaizen w tym czasie zauważył, że nie ma przy nim jego bliskich. Jego wynalazków oraz całego wyposażenia. Jakby spojrzeć na każdego, nikt nie miał nic poza swoimi ubraniami. Było to całkiem logiczne posunięcie, by więźniowie nie posiadali niczego, co mogło by im pomóc w ucieczce, lecz czy ludzie zakuci w kajdany myśleli o takich rzeczach? Raczej nie. Niemniej jednak, im dłużej się przyglądali sytuacji, tym bardziej każdy zauważał czwartego osadzonego. Czerwonowłosego chłopaka, na jakiego zalała się fala pytań.
- Ciszej gadajcie. Nie wkurzajcie woźnicy bardziej, niż to potrzebne. - syknął cicho nachylając się trochę do przodu, machając ręką, by i oni tak zrobili. Nikt im oczywiście nie narzucał tego, lecz chłopak kolejne słowa wypowiadał bardzo cicho, więc bez tego ciężko było by go zrozumieć.
- Kilka godzin. Może 3 na oko. - szepnął patrząc na mężczyznę z rogami, odpowiadając na jego pytanie.
- To... - wskazał na urządzenie na klatce Kazuki. - … zakłóca chakrę. Udupia każdego shinobiego czy kunoichi. Jako iż wam to założyli, zakładam, że umiecie to i owo. - wytłumaczył nastolatce, lecz zwracał się do wszystkich. Na koniec zostały chyba najważniejsze pytania, przed którymi zrobił dłuższą pauzę.
- Nie wiem. Ale gdziekolwiek jedziemy, mamy przejebane... - mruknął dość ponuro po czym odchylił się i oparł o kraty. Spojrzał na woźnicę, lecz ten siedział dalej wyprostowany. Albo więc nie słyszał ich pogawędki, albo ją zignorował.
- Akadou. - przedstawił się na koniec trochę głośniej, by można było dosłyszeć jego imię nawet nie będąc pochylonym.
Las jaki przemierzali raczej dalej należał do kraju Wodospadów. Każde z nich spędziło w nich chwilę, i mogli stwierdzić, że przytłaczająca wilgoć oraz latające w powietrzu robactwo to to samo, z jakimi mieli do czynienia w ostatnich dniach. Kyohime jak na dorosłego przystało, siedział spokojnie obserwując to i owo. Wyglądał na takiego, co raczej się pogodził z swoją obecną bezsilnością. Zupełnie jak ich nowo poznany kolega z celi. Tyle, że tamten wbijał wzrok w dziewczynę jaka siedziała naprzeciwko niego. Jej poczynania były dalekie od poddania się. W końcu tak długo jak żyła, mogła walczyć i próbować. Tyle, że nic jej nie wychodziło. Mało tego, gdy tylko spróbowała wysunąć swoje nici, albo gdy próbowała skumulować chakrę do wodnych shurikenów, jej ciało zostało porażone sporym wyładowaniem elektrycznym wychodzącym z urządzenia na jej klatce piersiowej.
- Spokój podrzędne kreatury! - ryknął woźnica za siebie uderzając nawet w klatkę, gdy tylko usłyszał dźwięk prądu. Nie odwracał się jednak bardziej niż to było potrzebne, przez co wytwórca broni z Hany mógł na spokojnie przyjrzeć się wszelakim mechanizmom jakie były w zasięgu wzroku. Przede wszystkim, jego nowa znajoma potwierdziła jego teorię o sprzęcie, jaki był do nich przytwierdzony. Wybitnie bolesne uniemożliwienie korzystania z chakry. Kolejną rzeczą jakiej się przyjrzał, były ich kajdany. Zarówno mechanizm jaki mieli dookoła nadgarstków jak i kostek był dość solidny. Tak samo jak same łańcuchy. Mimo iż były miejscami brudne od zaschniętej krwi, najsłabszym elementem wydawało się mocowanie do drewnianej podłogi. Wykraczało to raczej poza fizyczne możliwości Kaizena, by się z tego wyrwać, czy też rozerwać metal. Idąc dalej w analizie, bo czemu by nie, klatka w jakiej byli również była dość solidna. Nosiła gdzieniegdzie ślady rdzy oraz była zapewne często wystawiana na warunki pogodowe, lecz to było za mało by wyrwać jakiś pręt czy coś. Z tyłu wozu były drzwi zatrzaśnięte na dwa rygle. Z jego pozycji jednak nie widział czy była tam jakaś kłódka lub coś innego co ich trzymało w zamknięciu.
Leśna droga jaką jechali nie była najrówniejsza, więc co jakiś czas nimi targało. Wraz z tym odzywały się ich pogruchotane wnętrzności, lecz z szkła raczej nie byli, więc szło to wytrzymać. Nikt z nich zegarka nie miał, więc nie wiedzieli dokładnie jak długo jechali. Jedyne co mogli oszacować, to to, że słońce coraz gorzej się przebija przez korony drzew od lewej strony. Nim jednak zapadł totalny mrok, powóz się zatrzymał, tak samo jak ten przed nimi jak i ten za nimi. Nastała dość długa cisza, w której nikt się nie ruszał. Co jakiś czas słychać było tylko prychnięcie koni albo bzyczenie owadów. Kaizen jaki siedział przodem do Daichiego, dojrzał jak kilkanaście metrów za jego plecami, między drzewami, pojawiła się znajoma im kobieta. A może stała tam już wcześniej? Nie wiedział. Niemniej jednak pojawił się przy niej jakiś chłopak. Jasne spodnie, czarna bojowa kurtka z kapturem, spora kusza na plecach. Po aparycji wyglądał na młodszego od niego, lecz z powodu zapadającego mroku nie widział dokładnie. Nie był w stanie też dosłyszeć o czym dokładnie rozmawiali, lecz cała ich czwórka bez wątpienia mogła usłyszeć z oddali jej melodyjny głos. Gdyby Smoczy mężczyzna oraz Kazuki chcieli się odwrócić, mogli by ją dojrzeć kątem oka w oddali. Ich dialog nie trwał długo, może minutę lub dwie. Fioletowowłosa spojrzała się na każdy z wozów przelotnie, a jej kompan skinął głową i rozpłynął się w powietrzu. Ona natomiast ruszyła w głąb puszczy. Dosłownie chwile potem, dało się słyszeć dość cichy syk od woźnicy. Zwierzęcy syk. Gadzi.
- Rozkaz. - mruknął mężczyzna do siebie po czym strzelił lejcami, a ich wóz, jak i dwa pozostałe skręciły w prawo zjeżdżając z utartego szlaku, zagłębiając się w gęstwinę lasu.
Przejechali tak może kilkadziesiąt metrów nim się zatrzymali ponownie. Widoczność zaczynała być już naprawdę kiepska przez późną godzinę. Wszyscy jednak mogli poczuć, jak wóź zaczyna lekko drżeć, a chwilę potem ziemia pod nimi zaczęła się obniżać. Świat zewnętrzny zniknął nad ich głowami gdy sklepienie się zamknęło obsypując ich trochę glebą. W totalnym mroku tkwili przez niedługi czas. Dookoła nich pojawiły się lampy w ścianach dające słabe żółte światło. Byli w jakimś tunelu na tyle wąskim, że ich klatka ledwo się mieściła. Ruszyli dalej, by po kolejnych kilkunastu minutach dotrzeć do owalnego pomieszczenia, gdzie wszystkie wozy się zatrzymały. Z miejsca w którym byli, poza korytarzem z jakiego przybyli, było tylko jedno wyjście. Grube stalowe drzwi wmurowane w kawałek ściany. Te otworzyły się i wyszedł z nich chłopak, jakiego Kaizen widział wcześniej. Za nimi również pojawiła się kobieta z jej poplecznikiem, przez których znaleźli się w obecnej sytuacji.
- Obudziłeś doktorka Inochi-kun~? - zapytała troskliwym głosem tak bardzo nie pasującym do jej charakteru. Jej kompan jednak nie odpowiedział jej, lecz skinął głową na potwierdzenie.
- Wyśmienicie. Zapakujcie ich do cel i niech doktorek ich trochę naprawi. Jutro mamy gości więc muszą się dobrze sprzedać~. - uśmiechnęła się do młodzieńca kładąc mu delikatnie rękę na ramieniu jaką potem potargała jego włosy nim odeszła i zniknęła za drzwiami. Białowłosy ruszył za nią nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Gdy tamci już zniknęli, Inochi zdjął ciężką kuszę z pleców po czym stanął przy drzwiach.
- Słyszeliście polecenie szefowej. Miejmy to za sobą. - odparł dość cicho i bez emocjonalnie do tych, którzy kierowali powozami. Cała trójka ruszyła do pierwszego wozu jaki otworzyli i podeszli do tamtejszych jeńców. I zaczęli ich odpinać. Gdy wychodzili z klatek, dało się usłyszeć krzyk bólu jednego z mężczyzn, oraz próbę ucieczki jednego z pojmanych. Nim jednak zrobił dwa kroki runął na ziemię, a gruby bełt wystawał z jego uda.
- To bezcelowe. Stąd nie ma ucieczki. - mruknął ni to do siebie ni to do uciekiniera kusznik beznamiętnie naciągając cięciwę i umieszczając kolejny pocisk. Po tym incydencie, reszta przeniesienia jeńców przeszła bez komplikacji. Woźnice jak i Inochi zniknęli za drzwiami, a po chwili wrócili bez więźniów. Jeden z nich otworzył kratę.
- Tylko bez wygłupów wy pieprzone dziwolągi. - wycedził przez zęby podchodząc bliżej, by odpiąć łańcuch, jakim byli przytwierdzeni do podłogi.
Statusy:
- Daichi - złamany nos, pęknięte żebra, pulsujący ból w piszczelach. Oddychanie przez nos jest bardzo trudne i bolesne. Czujesz jak cały jest zatkany zaschniętą krwią. Głębszy oddech również sprawia nieprzyjemny ból, lecz jest do zniesienia. Całe usta, broda, szyja oraz koszulka zakrwawione.
- Kazuki - skóra na plecach mocno piecze. Poza tym czujesz, jak metalowe pociski utknęły w ciele. Żaden jednak nie trafił serca.
- Kaizen - lekko zmiażdżona tchawica. Ruszanie szyją bardzo boli a mówienie wywołuje nieprzyjemne pieczenie w gardło od środka, jakby ktoś cię ciął żyletką.
- Chłopak - zakrwawiona skroń oraz pół twarzy. Ubrania brudne od ziemi. Poza tym, nic więcej nie jesteście w stanie stwierdzić
EQ:
Cały wasz ekwipunek został zabrany i póki co nie wiecie gdzie jest. Wszystko co w KP mieliście wpisane jako "Przy sobie", proszę obecnie wpisać "Poza czasem". Może uda wam się to odzyskać, może nie, może tylko część, ale by było to zapisane póki co.