Może i każdy wiedział, jak to z pogodą było i jaka aktualnie panowała w wiosce, nie wspominając, że jej nazwa dosłownie zawierała najbardziej popularny rodzaj pogody. To jednak nie było niezmienną stałą, gdyż pogoda, jak wszystko w przyrodzie, lubiło się zmieniać i być niestabilne. Sprawiając, że czasami trudno było się przygotować do tego co czeka cię kolejnego dnia. Na szczęście Inuzuka Makoto — odbiorca, zleconej przez Cyrkową Radę misji, nie była aż tak zaskakującą osobą i postanowiła z pełną powagą przyjąć daną jej misje, mimo trudności, które miała z przeczytaniem niepotrzebnie zdobionego i pełnego zawijasów listu. Naprawdę ludzie mogli je robić o wiele prostsze, a nie jeszcze utrudniali zwykłym ludziom i osobą, ze słabymi zdolnościami do komunikacji zrozumienie ich listów. Czy celem ich na pierwszym miejscu nie miało być właśnie ułatwianie tego kontaktu między ludźmi? Dlatego takie zawijanie stanowiło tylko niepotrzebne komplikowanie, na szczęście mimo to i oporu jej wewnętrznego „ja” udało się przeczytać i zrozumieć to dziwne wyzwanie. Do cyrku, czymkolwiek było to dziwne miejsce, do którego ludzie chodzili, żeby się zabawić w wolnej chwili. A dodatkowo ogólny brak informacji o danym jej zadaniu, mógł stanowić niezwykle dziwaczne obostrzenie. W końcu zazwyczaj ludzie powinni mówić, co chcą, a nie dopiero po zaakceptowaniu misji, ale wyraźnie było to na tyle poważne, by musieć pozwolić na takie małe lekkie odchylenie od normy, może po prostu bardzo szybko potrzebowali kogoś znaleźć? Albo urząd dostał szczegóły misji i dziewczyna była, póki co jedyną niewiedzącą kompletnie nic. Choć nie na długo, gdyż miało się to zaraz zmienić wraz z przybyciem wysłannika prosto z cyrku, a raczej wysłanniczki.
Ta niestety wydawała się nie zabrać ze sobą parasola. Co dziewczyna mogła, zobaczyć kiedy w momencie spowodowanym przez brak w domu jej właścicielki, musiała samo otworzyć drzwi swojemu gościowi, który nie wyglądał najlepiej, nawet jak na standardy klaunów. Co mogło być tym, że dziewczyna kompletnie, nie przygotowała się na wioskową pogodę i wyglądała jak mokry pies. Nawet bardziej, niż mokre psy zazwyczaj wyglądają. Rozmazany makijaż, oklapnięte włosy, czy przemoczone do suchej nitki ciuchy pokazywały, że dziewczyna nie była w najlepszym stanie — jeżeli ująć to delikatnie. Była w stanie okropnym, łamane przez krytycznym. Jednak wydawało się to jej nie przeszkadzać i po prostu przesunęła opadający na jej twarz kosmyk.
— Hee? Że, co na czym, że jak? — Zamiast tego wydawała się być raczej trochę zdziwiona słowami, które usłyszała od dziewczyny przed nią, niż swoim aktualnym okropnym stanem, ale póki nikt nie zamierzał o nim dyskutować, to ona również. Zamierzała, natomiast dyskutować o słowach dziewczyny, których kompletnie nie zrozumiała.
— Mówiłam tylko puk, puk więc jakie naczym...? Aaa— Westchnęła kiedy ją oświeciło, po tym jak cała rozmowa sprzed chwili wróciła do jej głowy, ostatnio coś nie wychodziło jej łączenie tych wszystkich kropeczek.
— Wybacz, musiałam się przejęzyczyć, chodziło mi o naszym. Jako interesie mojej firmy, czyli cyrku, który cię zatrudnił, choć mówienie tak o miejscu pracy. Ta zdecydowanie jest bardziej właściciela niż nasze, ale rozumiesz.— Przeprosiła, za wprowadzanie dziewczyny w błąd, jeszcze zaskarży do zarządu i będzie po pracy, nie dość, że musiała chodzić w tym durnym stroju, to jeszcze nie dostanie wtedy wypłaty.
— Uch, życie by było o wiele prostsze, gdybym została w domu.— Mruknęła, kiedy dziewczyna powiedziała, jej, żeby czekała, była szczerze mówiąc trochę zaintrygowana tym, w jaki sposób tamta się wypowiadała. Szybkie, krótkie zdania, nie jak jej szef, który nie mógł się nigdy zamknąć. To był jedyny człowiek, który cieszył się z dodatkowych godzin pracy, jaki chodził po tej planecie. Na szczęście nie musiała czekać, długo i choć lego zmieszany wyraz twarzy zaczął pojawiać się na jej twarzy, przez sposób komunikacji, jaki wybierała dziewczyna — niezwykle prosty i do celu — wykonała jej polecenie, kierując ją dokładnie w kierunku najbliżej ulicy, z której mieli następnie ruszyć w miejsce, gdzie potencjalnie znajdował się cyrk.
Zdawało się, że ten czas Nahini uznała właśnie jako najlepszy do opowiedzenia kunoichi, co tak naprawdę miała robić, wprowadzając ją powoli w szczegóły niepotrzebnej tajemnicy. —Nie rozumiem do końca tego, czemu zarząd postanowił przekazać ci informacje dopiero teraz i w taki sposób, zamiast przez list. — Zaczęła powoli, nie będąc pewna czy dziewczyna będzie za nią nadążała.— Dlatego będę grała, tak jak chcą. Więc, zaczynając, znaleźliśmy bardzo przyjemną halę, którą moglibyśmy przerobić na nasz cyrk. Trochę odmalować i voilà idealne miejsce na nasz pokaz, nawet jeżeli tylko czasowo. Taki cudowny lekko mroczny klimat, wystarczyłoby więc tylko zamienić środek, by cała ta hala stała się wartym uwagi widowiskiem. Naprawdę ćwiczyłam do niego długo, a potem wszystko się posypało. Komuś wyraźnie nie spodobało się to, że występujemy. Zaczęło się od prostego wandalizmu, malowania ścian wodoodporną farbą, czy czymś takim. Dochodziło do małych niszczeń rekwizytów, czy podpiłowań linek. A ostatnio, ktoś wypuścił paskudne robactwo na nasze zwierzęta, doprowadzając do tego, że te zagryzły się prawie do krwi. Takie coś nie powinno przechodzić płazem, więc w końcu to postanowili ogarnąć i ty właśnie musisz się tym zająć, poprzez schwytanie winowajców. —Wytłumaczyła dziewczynie — miała nadzieje wystarczająco uważnie, co takiego ma zrobić, a w tym czasie udało im się dojść do opuszczonej hali. Tym razem wyjątkowo ozdobionej w baner informujący o pokazach cyrku, specjalną budką i jeszcze większej ilości ulotek. Wydawało się, że przygotowania do rozpoczęcia pierwszego pokazu, ruszyły pełną parą. Szczególnie po ilości ludzi w pracowniczych mundurach, którzy co chwile wychodzili, wchodzili i przenosili najróżniejsze obiekty. — Możesz się rozejrzeć, jak coś będziesz chciała zapytać, to będę siedziała i pilnowałą w tamtej budce. — Wskazała jej miejsce, po czym ruszyła w tamtą stronę, pozostawiając Inuzuke sama sobie.