• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Miasto portowe Aki

Kompletnie pokryte śniegiem państwo będące domem dla legendarnych samurajów, wojowników dzierżących katany lepiej niż ktokolwiek na świecie. Dawniej położone było na szczycie ogromnych trzech gór zwanych Sanrō (Trzy Wilki) jednak w wyniku batalii kilkaset lat temu góry te zostały zniszczone. Tereny na jakie one upadły tworzą dzisiejsze Tetsu no Kuni, co tylko świadczy o tym jak ogromne były one, że ich zniszczenie stworzyło całe państwo. Od wschodu graniczą jedynie z Haru no Kuni, natomiast pozostałe granicy dzieli z oceanem i Morzem Chūshin. Kraj znany jest również ze swojej marynarki wojennej, będącej przez niektórych uważaną za jedną z trzech najsilniejszych na całym świecie. Sama polityka kraju jest bardzo prosta choć jest ona bardzo wymieszana z wręcz religijną wiarą samurajów i cywili niższego stopnia w Daimyō. Ziemia Tetsu no Kuni należy do jednej z bardziej surowych. Mroźna, chłodna, nieprzyjazna dla roślin. Nawet o jakieś krzewy ciężko i jedyne co można zielonego znaleźć w Kraju Żelaza, to bardzo odporne na zimno drzewa. Nie są one rozsiane po całym państwie, a jedynie można znaleźć ich większe skupiska w paru rejonach Tetsu no Kuni, najczęściej centralnych. Gdzieniegdzie trafimy na strzępki trawy, jednak nic mają one długiego żywota.
Awatar użytkownika
Kamaboko Gonpachiro
Posty: 197
Rejestracja: 18 maja 2021, 13:59
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

Duch jak duch. Był se. Kamaboko, przynajmniej w chwili obecnej, postanowił się nim za bardzo nie przejmować. Zamiast tego przeszedł do zajmowania się nogą Akane. Z pomocą Shuten, udało mu się ją dokończyć. Kiedy wspólnie nad nią pracowali, nie mógł nie dostrzec że ta była... w nienajlepszej kondycji. Znaczy się, to widział już wcześniej, ale teraz dostrzegał to bardziej. Widząc jakie ma trudności z tymi raczej mało skomplikowanymi poleceniami. Nie miał jednak dla niej słów otuchy. Shuten była Tsuchikage. Była kimś, kto w takim stanie miał zacisnąć zęby i brnąć do przodu. Dlatego więc chociaż starał się jej nie przeciążyć, to jednocześnie jej nie oszczędzał. Co z tego że bolało? Jeszcze nie raz zaboli. Co z tego że było męcząco? Jeszcze nie raz się zmęczy. A taki wysiłek mógł być dobrą rehabilitacją. Kiedy skończyli, podziękował jej i wyszedł. Tym razem drzwiami. Albowiem przyszła kolej na etap kolejny - stworzenie ręki dla Akane. I tutaj ponownie przyjął taktykę obraną już wcześniej. Czyli pierwsze co należało zrobić, to stworzyć zwykłą protezę, którą dopiero potem przekształci w unikat. No więc ponownie, zebrał materiały do swojej malutkiej prowizorycznej pracowni, zebrał z Akane wymiary - mierząc obwód i długość jej zdrowej ręki. Sprawdzając wszystko - od długości i obwodu paliczków, po długość konkretnych odcinków ręki. Mając już wszystkie dane których potrzebował, przeszedłby do rysowania szkicu tego co chciał stworzyć. Jej idealnej ręki z metalu. A potem zaczął ją wykuwać. Scalać ze sobą poszczególne elementy pamiętając o tym że wiele z nich musiało pozostawać w pełni ruchomymi. Nadgarstek musiał się wyginać, palce reagować na każdy ruch. Kończyna musiała w pełni imitować tą prawdziwą tak by Akane nie odczuwała różnicy w używaniu tej metalowej a tej prawdziwej. Co prawda za motorykę ruchu będzie odpowiadał sam montaż protezy, ale by pewne ruchy były możliwe, sama ręka musiała zostać zbudowana w sposób, który takie ruchy umożliwiał. Tworząc więc rękę upewniał się więc czy ta wygina się płynnie w te strony w które normalna ręka powinna. Tak samo dłoń jak i palce. I tak, gdy skończyłby z tym etapem, dopiero wtedy mógłby ponownie przejść do tego wymagającego chakry...
Awatar użytkownika
Sabataya Shuten
Posty: 942
Rejestracja: 27 kwie 2021, 12:40
Ranga dodatkowa: ex-Kage
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

Czas był pojęciem względnym i chyba w tej kwestii każde z nich nieszczególnie się z tym kłóciło. Dla jednych trzy dni było równoważne z czasem wynoszącym dwa lata. Dla nich "moment" oznaczał mniej więcej tyle, co pół dekady. Może nie dokładnie, bo ile czasu minęło ich rozstania już nawet nie liczyła. Długo. Za długo. To miało znaczenie. Oraz fakt, że Shuten zdecydowanie nie zamierzała tak łatwo zrezygnować z wizji bycia noszoną przez Kapitana, skoro sama nie miała większych możliwości poruszania się o własnych siłach. Słysząc jego mało optymistyczną odpowiedź, nie planowała zwlekać.
- ...jeszcze.
Odparła krótko, kończąc jego wypowiedź w sposób, jaki dużo bardziej odpowiadał rudowłosej. Nie była przecież takim potworem, by kazać mu dźwigać ją w stanie, w jakim był. Czuła przecież, że nie jest w formie, a stwierdzenie, jakoby była "lekka jak piórko" zdecydowanie musiała wziąć z przymrużeniem oka. Z drugiej strony nie miałaby chyba wiele przeciw, gdyby spróbował i finalnie znowu znaleźli się na ziemi... O ile uderzenie o nią nie bolałoby za bardzo, a na to wolała nie liczyć. Też nie tak, że poniekąd właśnie leżeli na deskach, bo KTOŚ postanowił się na nią rzucić. I nawet oszczędził jej skutków grawitacji po takim przedsięwzięciu, jakie pewnie z miejsca wyłączyłyby Sabataye w mało przyjemny sposób. Leżakowania czas chyba jednak powoli się kończył, czując jak Ichiwa powoli ich podnosi do siadu. Jej wzrok skierował się zaś ku Ibarakiemu, jaki to zaczął ocierać się o jej dłoń. I... ehh. Doprawdy, znowu łzy zaczęły jej się zbierać w oczach czy tego chciała, czy nie, po czym zostały nagle starte przez Reia. Aleprzecieżniepłakała. Wcale. Wcześniej, jak ją głaskał po plecach, też nie. Kłamstwa i pomówienia, przez które jej poliki znowu przybrały bardziej czerwony odcień. I to też nie tak, że ktoś ją o to posądzał... prawda?
- Niczym w piekle... Czyżby Kapitan jednak nie chciał mnie tam?
Zapytała z udawanym wyrzutem, jakby wcale nie zrozumiała, co miał na myśli. Z resztą! Uśmiech za bardzo pchał jej się na usta, by była w stanie to jakkolwiek ciągnąć z poważną miną. Poza tym temat dość szybko zaczepił o przygody Shuten i jej drużyny, a słysząc pytanie o Kamaboko pozwoliła sobie na delikatnie kiwnięcie głową. Dłonią dała zaś znać Ibarakiemu, by wdrapał jej się na uda, czemu z resztą spróbowałaby mu pomóc. Ot, co by mizianie go było łatwiejsze.
- Jest Kamaboko, chociaż nie przypomina Kamaboko. Jest Akane, o której pisałam w listach i Ruri, jaka dołączyła do nas dość niedawno i została powierzona Kamaboko do opieki. - wymieniła spokojnie, chociaż pewnie i tak niewiele to wyjaśniało cokolwiek w temacie tego, jak... dziwną, dysfunkcyjną drużyną byli. Oparła głowę wygodniej o Reia - Niedługo po tym, jak wróciliśmy do Iwy zrobił coś, przez co porzucił własne ciało i zamieszkał w lalce ze stali. Początkowo zaczął tłumaczyć to jakoś sztuką czy czymkolwiek takim, po czym któregoś dnia dostał anonimowy list aż z Mizu no Kuni. Wcześniej sądziłam, że gada z powietrzem i... jest jaki jest, bo taki zwyczajnie jest, jednak kiedy tylko przybyliśmy na miejsce i znaleźliśmy kogo trzeba okazało się, że chciano jego pomocy w pozbyciu się człowieka, który lata temu zabił jego żonę i syna. Zdawał się chyba to wypierać aż do tamtego momentu... - wyjaśniła, bo kiedyś ktoś powinien to zrobić i tak. Stan Kamaboko na pewno budziłby pewnie pytania. Pytania, na które pewnie nie chciałoby mu się odpowiadać, ale pewnie by odpowiedział: w bardzo ciężkim tonie, lakonicznie i pozostawiając wszystkich z jeszcze większą ich ilością. Inna sprawa, że cała ta historia wcale nie miała robić się mniej dzika w późniejszym czasie. - Ishi miał swoją mroczną przeszłość, będąc wykorzystanym za młodu i żałując tego, co zrobił. Zdążył nawet poznać dwie dziewczyny, Seinaru i Ni, z którymi zaczął sobie nawet układać życie. Koniec końców pobili się trochę oboje po czym doszliśmy do wniosku, że nic dobrego z zabicia go i tak nie będzie. Więc pozbyliśmy się go w ten sposób, że przenieśliśmy go z resztą do Iwy. Przynajmniej do czasu wojny, kiedy wysłałam ich w bezpieczniejsze rejony, do Omona. A gdy przybyliśmy szukając cię, postanowił nam pomóc. Przerywając całą tą egzekucję strzelając z łuku, zatrzymując wraz z Onimaru na moment Shoguna ratując mu życie. A żeby było tego mało, był w stanie pomóc Kamaboko wydostać się z jakiegoś dziwnego miejsca za cenę własnej egzystencji... Obawiam się, że nasze przygody mogą nie być szczególnie wesołe, jak tak myślę.
Stwierdziła spokojnie, zdecydowanie nie mając większych problemów z wyłożeniem wszystkiego Ichiwie. Tak jakby opowiadanie o tym może i jakoś bolałoby za pierwszym razem, może drugim. Jednak teraz czuła się, jakby jedynie składała raport. Rzucała zwykłymi faktami nie mając więcej sił, by przejąć się jakoś bardziej ostatnimi informacjami, prosto z Aki. Nie dlatego, że nagle przestała przejmować się śmiercią Ishiego czy tym, co teraz będzie z Seinaru - to dalej ją gryzło i dalej wolała nie spotkać się z jego narzeczoną przewidując najgorsze. Jednak stało się tyle rzeczy, umarło tyle osób, że jej własne serce, łamane co moment w Tetsu kolejnymi wydarzeniami, niewiele mogło w kwestii nemesis Kamaboko. Sama jednak starała się nie patrzeć na Reia, wzrok kierując ku Ibarakiemu pod wpływem jego utkwionego w niej spojrzenia, pozwalając nawet kosmykom opaść na jej twarz w tym wszystkim. Pewnie dalej była czerwona na polikach, dalej pewnie miała oczy czerwone od łez i sama wyglądała jakby ją co przeżuło i wypluło. Nic, na co można by się napatrzeć, a i chyba wolała, żeby nie zapamiętał jej w takim stanie. A skoro sama patrzyła na Ibarakiego, fakt, że tak naprawdę wpatrywał się w nią cały czas zdecydowanie był czymś, co jeszcze w nią nie uderzyło.
- Hmm... Myślisz, że puściliby trzy niedźwiedzie do gorących źródeł? - zmieniła temat głaszcząc pandę, nim odwróciła wzrok ku Raijinowi. Tak, Raijin powinien wiedzieć. Znaczy wiedzieć nie, czy wpuszczą ich do gorących źródeł, ale gdzie jest trzeci niedźwiadek! - A właśnie, gdzie Guoba? Pamiętam, że zostawiłam go z Akane, jednak po tym nigdzie go nie widziałam. Wszystko z nim w porządku? Wrócił bezpiecznie?
To definitywnie ważne. W końcu też z nimi ruszył na tę niebezpieczną wyprawę. Fakt jednak, że nie był wspominany przez Misią Radę jako potencjalny poszkodowany dawało nadzieję, że jednak wszystko z nim w porządku.
Obrazek
Awatar użytkownika
Mirai Akane
Posty: 151
Rejestracja: 31 maja 2021, 23:26
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Miasto portowe Aki

Kolejne wizyty Kamaboko były niemałym wyzwaniem dla samej Akane. Co prawda wiedziała, że ten stara się jak najlepiej jej pomóc, ale ilość emocji, jakich doświadczyła w tym czasie, jak również niemożliwość porządnego wypoczynku, stawiał ją w bardzo niekomfortowym miejscu. Jednak nie chcąc dodawać nikomu dodatkowych zmartwień, podczas dnia starała się chować wszystko co się ' u niej działo ', za maską tradycyjnego uśmieszku. Z drugiej strony była nawet pod wrażeniem, jak dokładny był lalkarz jeśli chodziło o przygotowanie protez... definitwynie była w dobrych rękach.
Nie miała jak się bronić. Nie mogła też uciekać... była skazana na otaczający ją mrok, a wszystko pod spojrzeniem jej oprawcy czy też wybawiciela. Jedyne co teraz chciała zrobić to zapaść się pod ziemię, zniknąć z oczu wszystkich i wszystkiego... Zostać pozostawiona sama...
Nie.
Chciała, żeby ten koszmar zwany rzeczywistością się skończył. Z przerażeniem mogła być świadkiem jak jej ciało słabnie, jak jej ręka przestaje być tarczą i bez problemu jest odciągana przez bestię..? Która ewidentnie musiała przybrać tym razem twarz Jinko... tylko, że zaczerwieniony polik tu nie pasował... Nie miała nawet sił zastanowić się co tutaj się działo i czy jej oczy po raz kolejny jej nie mylą...

Akane w końcu ocknęła się w... kompletnej ciemności. Czyżby to był tak zwany koniec? Została pożarta? Czy też może po raz kolejny straciła wzrok? Tylko tym razem do jej uszu nie dobiegał żaden znajomy dźwięk. Nie wiedziała gdzie jest. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Po raz kolejny przerażenie szarpnęło ciałem kapłanki. Chociaż fakt, że się bała, upewnił ją w jednym... chyba żyła. Wszystko zaczęło się wyjaśniać kiedy światło księżycowe wdarło się do pomieszczenia, rozświetlając je. Ile czasu spędziła w całkowitej ciemności? Nie wiedziała, skupiając się obecnie na fakcie, że w końcu znajdowała się 'gdzieś', gdziekolwiek to było, nie był to statek...
Dojrzała zapewne znajomą sylwetkę, która przypominała jej Hou. Sam jego widok wywoływał u niej mieszane uczucia i nawet widząc prawdopodobnie tego samego Hou, którego znała, w takim stanie, dalej jednym z tych uczuć był strach, czy tego chciała czy nie.
Akane kompletnie nie spodziewała się, że wraz z przebudzeniem mężczyzny uderzy ją fala bólu... bólu, który nie należał do niej, ale ciężko było jej przekonać o tym własny umysł... nie wspominając o ciele. Dopiero pojawienie się kobiety, którą widziała już wcześniej we wspomnieniach Hou, uświadomił jej gdzie faktycznie musi się znajdować. No i fakt, że była tutaj... a tak naprawdę jej nie było...
Została wrzucona w kolejną wizję... patrząc po stanie Hou, była to dalsza niż bliższa przeszłość... Przeszłość, którą mogła jedynie obserwować.
Kapłanka drgnęła lekko, jakby chciała się poderwać i pomóc drugiej kobiecie, kiedy to demon się na nią rzucił, ale wyglądało na to, że tamta miała jeśli nie wszystko... to większość rzeczy pod kontrolą. Nie żeby Akane mogła jej w tym momencie pomóc, ale odruch pozostał...
- Przydatne... - Mruknęła do siebie gdy tylko Hou stracił przytomność, nie wiedziała co tam się stało, ale patrząc po efektach to ułatwiłoby jej to życie...
Gdy tylko usłyszała głos za sobą, niemalże podskoczyła w miejscu, a serce mogłoby złamać jej żebro czy dwa. Była tu obserwatorką... do tego już przywykła, ale to, że nie była tu sama...? To było coś nowego. Odwróciła się szybko w stronę kobiety i przyglądała jej się z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Kim jesteś? - Rzuciła z automatu i definitywnie nie potrzebowała wytłumaczenia jakie szaty miała na sobie, bo te doskonale kojarzyła... - Co to za miejsce? Jesteśmy w przeszłości? To Hou, prawda? Co tutaj robisz...? Jak to możliwe, że jesteśmy tu razem? - Po raz chyba pierwszy w życiu, Akane wylała z siebie prawdziwy słowotok, który mógł być bardziej niezrozumiały niż zrozumiały, a przy okazji zaczęła gestykulować... Przez co zobaczyła, że jej kończyny wróciły... chociaż nie do końca. To zmusiło ją do złapania oddechu i zatrzymania się. - Co się tutaj dzieje...? - Rzuciła to już spokojniej, bardzo zmieszana.
AtutyOburęczność, Jednoręczne składanie pieczęci.
Techniki
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1153
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Miasto portowe Aki

Za tym co odległe - Epilog­
WydarzenieWielka Przygoda
Tura9/? (102/?)
Shuten Part
Definitywnie stan w jakim był nie nadawał się do noszenia jej. Stan w jakim to ona była za to? Nie nadawał się też do noszenia go. To też, definitywnie była im potrzebna do tego wszystkiego trzecia osoba jakiej tutaj nie było. W najgorszym wypadku, spędzą wieczność w stanie w jakim to byli. To już było jednak swoistym kłamstwem biorąc pod uwagę, jak to Rei podniósł się bardziej do siadu. Szybka była ta wieczność. Bliskość Ibarakiego też sprawiła, że mimo wszystko trochę łezki jej napłynęły do oczu. Na szczęście, lub nieszczęście, zostały szybko złapane przez kapitana. Nie płakała. Wcale. To był tylko pot wywołany bramami. Nawet lekko się od nich zaczerwieniła. Zaśmiał się jednak lekko i skrzywił twarz, kiedy ewidentnie śmiech sprawił że coś go zabolało.
- Nie, nie mam nic przeciwko piekłu. Możesz mnie tam zabrać. - stwierdził i puścił jej oczko, tak zaczepnie. Ta nie była oburzona, nie była w stanie być oburzona. Nie w tym momencie. Pytanie o ich przygody definitywnie sprawiło jednak, że przed Sabatayą była dłuższa opowieść co do ich drużyny. Ibaraki też grzecznie, pozwalał na bycie mizianym. Chyba to lubił, a ona też to lubiła. Symbiotyczna relacja. Każdy ranny potrzebował trochę czułości. A sam kapitan? Zaczął się wsłuchiwać w tą opowieść, grzecznie będąc dla niej swoistą poduszką. Jak było zresztą przewidywalne, trochę jej zajęło przedstawienie całej sytuacji. Ishi tylko wysłuchiwał, chociaż ewidentnie mogła dojrzeć u niego zdziwienie na początku kiedy to usłyszał o Kamaboko jaki to porzucił swoje ciało. Tak. Definitywnie nie było to coś normalnego dla względnie normalnych ludzi takich jak kapitan. Ba, ten nawet treningu shinobi za sobą nie miał. Koncept pozostawienia swojego starego działa był wręcz absurdalny. Słysząc całą historię za to, nie mógł nie skończyć ze skrzywioną twarzą. - To jest... zbyt skomplikowane na tak wielu stopniach. Powinienem pewnie podziękować temu Ishiemu ale... nie brzmi to jakbym miał mieć okazję. To... dziękuję że go oszczędziliście?
Zaoferował dość niepewnie, ewidentnie zamyślony. No, jeżeli Ishi byłby martwy to potencjalnie nie miałby kto zestrzelić z łuku samurajów gotowych do egzekucji Reia. Ciekawe jak wtedy by sytuacja wyglądała? A może z jakiegoś powodu, Rei nawet nie trafiłby w sidła shoguna? Kto wie. Efekty motyla był śmiesznym efektem.
- Trzeba zadbać, aby to od teraz przygody były wesołe. Myślę, że gorzej nie będzie niż starcie z samurajami Tetsu no Kuni, prawda? - zaoferował z uśmiechem szczerze w to wierząc. Jakby nie spojrzeć jednak, trafili na niesamowicie śmiertelną misję w tym przypadku. Nigdy przed takim wyzwaniem Shuten nie stała, nawet kiedy to toczyła całą wojnę przeciwko Sunie i Oto. Raczej szybko nie będzie powtórki w tej kwestii. Siedząc tak na nim, mogła poczuć jak lekko jego klatka piersiowa skakała w momencie kiedy to wspomniała o niedźwiedziach. Śmiał się z niej. - Myślę, że jeżeli je przemycimy dyskretnie do środka to nawet się nie zorientują.
Skomentował prosto, nim to jeszcze zostało pytanie zadane przez Shuten w stronę Raijina. Ten zerknął na nią jednym okiem i kiwnął głową.
- Objada się u mamuśki. - wyjaśnił dość prosto, ale tak jak był generalnie duszą towarzystwa tak... zdawał się jednak zbyt bardzo nie odzywać. Zerkając na niego, mogła dojrzeć jednak jak jego spojrzenie skacze między nią a Reiem. Nawet trochę czuła jakby ten unosił brew i... ah tak. On słyszał doskonale wywód Kawaia o uczuciach rudowłosej. Może dlatego się teraz nie wtrącał?
- Właśnie. Z Onimaru i Sakim wszystko w porządku? Nie straciliśmy nikogo innego? - zapytał się nagle kapitan i... no to było dość późne pytanie, jakby na to nie spojrzeć. Dopiero mu się przypomniało? Ah ten kapitan...
Kamaboko Part (+ gościnnie Shuten)
Produktywny Kamaboko był produktywny. Jedna noga Akane? Wykonana. Drugiej nie trzeba było robić, przynajmniej zakładając że ta zaraz nie zgubi swojej poprzedniej. A jak zgubi, to na pewno najpierw będzie płacić nim zasłuży na nową. A może wtedy zwyczajną ludzką będzie trzeba jej przyszyć, skoro takiej unikatowej nie szanowała? To definitywnie były potencjalne zmartwienia na przyszłość. Sam bohater tej powieści rzecz jasna zajął się zebraniem wymiarów z Akane, szkicem jak i następnie samym przygotowaniem ręki aby wystarczająco dobrze działała. Ponownie, dobrze się na tym znał. Nie był żadnym amatorem. W jednym momencie tylko musiał trochę bardziej pokombinować, kiedy w łokciu ręka nie wyginała się na tyle dobrze na ile by chciał. Drobne niedopatrzenie, jakie to zostało szybko wyłapane i poprawione. Przez cały ten czas duch też siedział sobie w okolicy i obserwował to co robi, ale czy był zaciekawiony? Ciężko było powiedzieć.
- Z tymi zdolnościami, może byłbyś w stanie stworzyć armię duchów jakie to przejęłyby kukiełkowie ciała. Taka, luźna idea. - stwierdził w pewnym momencie, bez jakiegoś większego przejęcia. Czy Kamaboko zamierzał na to odpowiadać? To było jego kwestią. Facet jednak nie został długo dłużej, nim to sobie poszedł. Zwiedzać statek może? Kij go wiedział. Gonpachiro się w chwili obecnej nim nie przejmował, a tamten też nie był aż tak natarczywy jak niektóre osoby mogłyby być. W każdym razie, parę godzin roboty ze wszystkim i zwykła, kukiełkowa ręka dla Akane była gotowa. Czy działa? No, to się dopiero okaże. W całej teorii powinna.
Akane Part
Trafienie do kompletnie innych realiów definitywnie było zarówno klątwą, jak i zbawieniem. Jakby nie spojrzeć, czuła się tutaj lepiej niż tam w tej łazience. Gdzie jednak była? Nie wiedziała. Nie był to statek, to definitywnie była prawda. Została porwana, a może coś innego? Do tego wniosku musiała sama dojść, ale wydarzenia jakie to po momencie dojrzała raczej dość łatwo były w stanie pokazać jej gdzie to się znajdowała. Przeszłość, ewidentnie. Dalsza niż bliższa jak to sama zauważyła. Ponownie, wspomnienia jakie to mogła tylko obserwować, a jednocześnie miała wrażenie że te były inne. Te widziała jakby... lepiej. Przejrzyściej. Chciała pomóc kapłance, ale nie miała jak. Odruchu powstrzymać nie mogła jednak, chociaż widząc technikę jakiej to kobieta użyła nie mogła nie uznać jej za przydatną. Zrozumiałe zresztą. Tylko, nie był to do końca film jaki tylko oglądała jak się po momencie okazało. Głos za jej plecami i mimowolny podskok w miejscu był prawie że nieunikniony. Zawał? Nie, zawału nie miała. Inaczej byłaby martwa, znowu. Na piewrsze pytanie nieznajoma kobieta uśmiechnęła się lekko, jednak milczała, dając Akane przetrwaić jej obecność. Pozwalając na pojawienie się innych pytań. Słowotok wywołany jednocześnie szybko bijącym sercem, a także energiczne gestykulacje definitywnie były czymś na co to okazji nie miała ostatnio. Jakby ukradnięto z niej trochę życia to też... była to dobra odmiana.
- Znasz odpowiedź na parę z tych pytań, Akane. - stwierdził, a w dalej miłym głosie było też w pewien sposób... zruganie jej? Takie wrażenie Mirai mogła odczuć. Z pewnością jednak, była to przeszłość i to był Hou. Mogła to po prostu czuć, nawet jak obecność drugiej osoby była bardziej nietypowa. - Obawiam się, że obecna sytuacja jest spowodowana prezentem jaki to pozostawił Ci znajomy nam demon. Szczerze, nie jestem w stanie wyjaśnić dużo więcej. Z mieszania demonicznych mocy i kapłańskich różne niewyjaśnione rzeczy powstawały. Może z czasem, będę w stanie powiedzieć Ci więcej o tym dlaczego. Na ten moment jednak... jestem reliktem płynącym w twojej krwi.
Przyznała, nim to wzrokiem przeleciała na śpiącego na łóżku Hou. Co miała na myśli przez relikt płynący w jej krwi? Akane mogła zgadaywać... lub pytać. W tym samym czasie jednak młodsza wersja kobiety sprzątała bajzel jaki to tamten pozostawił i westchnęła pod nosem bardziej zirytowana. Definitywnie mniej dostojna niż starsza kobieta z jaką to rozmawiała Akane.
- To co wiem jednak, to że oko jakim Cię obdażył dało Ci furtkę do niego. Dostęp do jego przeszłości. Niezbyt kontrolowany z tego co widzę i najpewniej nie było to jego intencją... nie mniej, widzisz tutaj początki "Hou". Jednego z najpotężniejszych demonów z jakim to kapłanki zmagały się przez bardzo długi czas, nim udało się go zapieczętować po morderczej batalii setki lat temu - chociaż takowa nigdy się nie odbyła. - przyznała starsza kobieta i sądząc po jej wzroku, zdawało się że oczekiwała jakichś pytań. Tylko, czy Akane takowe miała?
Lista NPC
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Sabataya Shuten
Posty: 942
Rejestracja: 27 kwie 2021, 12:40
Ranga dodatkowa: ex-Kage
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

W zasadzie to skąd pewność, że piekło nie byłoby wiele lepsze od tego, przez co właśnie przeszli? Jakby tak się zastanowić, to jaki sens miałoby karanie wszelakich złoczyńców, podążając za tym samym credo co tamtejsi mieszkańcy? Shuten była jedynie coraz to bardziej przekonana, że jest to takie ciepłe miejsce, gdzie można rozłożyć się na leżaczku z drinkiem. Taki Kraj Plaż w sumie. Swoją drogą, to chyba kiedyś by tam zawitała ponownie. Miło wspominała grę w siatkówkę.
- To będzie musiało zaczekać do momentu, aż osobiście będę w stanie zabrać samą siebie w podróż dłuższą niż dwa metry i to przy dobrych wiatrach.
Odparła z uśmiechem, jaki dalej błąkał jej się na policzkach. Policzkach, jakie widząc puszczone jej oczko zaczęły wydawać się dziewczynie ciut cieplejsze. Na tyle, że była w stanie to poczuć, co jedynie zmusiło ją do wtulenia twarzy w Ichiwe. Przejęta jakkolwiek własnym staniem jednak nie wydawała się nawet teraz, siedząc kompletnie połamana i jawnie żartując sobie ze swojego tymczasowego kalectwa. Czy w innych okolicznościach by jej przeszkadzało? Tak, zapewne tak. Mierziłoby ją niezmiernie, a wraz z myślą, jak bardzo musi polegać póki co na innych? Prawdziwa sól w oku. Nic jednak z tego nie miało obecnie znaczenia. Znaczenie miało to, że Rei był bezpieczny i tuż obok. Oraz Ibaraki, jakiego bez przerwy głaskała delikatnie i drapała za uszkiem. Przyszła jednak pora na temat nieco mniej wesoły. Temat, jaki dla Shuten był zwyczajnie gorzki i ciężki do ominięcia przez pewnego kuglarza, zaś dla Kapitana - najpewniej zbyt abstrakcyjny. Nie chodziło jednak o to, by zrozumiał każdą jedną kwestię, a prędzej fakt, że ich sytuacja jest... no, jest. Skomplikowana, co najmniej.
- To definitywnie nie coś, za co powinieneś dziękować. Zrobiliśmy to, co uważaliśmy wówczas za słuszne. Z resztą! To nie powód dla którego ci o tym mówię. - stwierdziła kręcąc przy tym delikatnie głową - Jestem zwyczajnie pewna, że widząc Kamaboko zacząłbyś wypytywać go o jego stan prędzej czy później. Poza tym, chyba w końcu nie wyjaśniłam tej kwestii Onimaru, więc zawsze możesz to później zrobić za mnie.
Czy właśnie próbowała wysłużyć się biednym, ledwie ocalałym Kapitanem? Mooooże...? Kącik jej ust poszybował delikatnie w górę, uśmiechając się do niego nieco chytrze. Co prawda pewnie i tak wyjdzie na to, że będzie musiała tłumaczyć to i owo Onimaru i Sakiemu, a Rei nie powtórzy wszystkiego w całości... ale to już szczegóły. Zwykłe detale. Jej mina nieco jednak zrzedła słysząc pytanie Kapitana. Nic gorszego niż Tetsu, huh?
- Hmm... Obecnie? Może. Nie wiem. Wygląda na to, że w Aki ich siły mocno ucierpiały. Zanim wyślą za nami kogoś wraz z ewentualnymi listami gończymi minie chwila. Prawdopodobnie jednak za krótka, bym doszła do siebie. A jeśli mamy pecha, a Hanakage brak rozumu i godności - istnieje peeeewne, niezerowe prawdopodobieństwo, że ZUPEŁNYM PRZYPADKIEM, z pewnością kompletnie nieświadomie rozzłościliśmy kogoś z nim związanego. - no scam, kompletnie. Słowo honoru. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Shuten dobrze wiedziała, że zdradzając Yami będą pewnie mieli przez nią problemy. Czy żałowała? Zdążyli z uratowaniem Reia w ostatniej sekundzie - i to w bardzo filmowy sposób. Oczywiście, że nie. - Ale prócz tego, to nie. Nic gorszego pewnie nam się w najbliższym czasie nie trafi.
Stwierdziła spokojnie i pewnie, jakby wcale nie wspomniała o potencjalnym, całkiem sporym problemie. Z resztą, mniejsza z Hanakage. Ten i tak miał w głowie góra dwie rzeczy i szansa na to, że ich zignoruje, była spora. Kompletnie jednak nie wiedziała, czego spodziewać się po Sakurze. Ehh... Do czego to doszło, przejmować się jakimiś wioskami ulepionymi w miesiąc.
Brew rudowłosej drgnęła czując, że ten najwidoczniej musiał być bardzo rozbawiony pytaniem o misie. A przecież była kompletnie poważna! No, tak trochę, bo chociaż w pierwszej chwili coś w środku niej od razu uznało, że takie śmianie się z niej i jej problemu jest chyba nielegalne, tak z jakiegoś powodu sama ta sytuacja była zabawna sama w sobie. No, to może była poważna tak na 80%, a pozostałe 20% ginęło pod jej rozpromienionym wyrazem twarzy. Ściągnęła dłoń z głowy Ibarakiego, po czym delikatnie i ostrzegawczo dźgnęła Kapitana w żebra. Nie, żeby w ogóle mogła to zrobić inaczej - ledwie się ruszała, jednak coś z tyłu głowy, najpewniej przyzwyczajenie, kazało jej być ostrożną, co by mu nie zrobić krzywdy takim zaczepianiem. Jakiegoś samuraja jak dźgnęła w mostek dla przykładu, to jej dłoń wyszła drugą stroną wraz z dość ważnym organem, jaki trafiło jej się zgarnąć w drodze. Zerknęła też na Raijina, któremu z ulgą przytaknęła głową.
- W takim razie zostaje liczyć na to, że Kawaii jest na tyle dobrym adwokatem, bym zachowała pakt.
Rzuciła w eter, mimo wszystko wierząc w tę dość tajemniczą pandę. Definitywnie wyglądało na to, że ma posłuch wśród niedźwiedzi i trzyma stronę Sabatayi. Czy wystarczy? Oh, oby tak. Zębatki w głowie dziewczyny jednak nagle zgrzytnęły, a poliki znowu pokryły się czerwienią. Ale jeśli Kawaii tu przyjdzie... Na bogów, przecież Shuten tu umrze na zawał. Położy się i nie wstanie. Właściwie sam Raijin mógłby ją pięknie wkopać i przyprawić o zawał, słysząc przecież cały wywód na sali. Serce jej zaczęło mocniej bić ze stresu chcąc wierzyć w to, że ten nagle nie zmieni taktyki i oszczędzi biedną Tsuchikage. Kawaii jednak? On nie będzie miał litości. Wiedziała to. Wejdzie na pełnej i zacznie strzelać. Co za ironia! Uratowała Kapitana przed egzekucją, by teraz czekać na własną. Tylko bardziej metaforyczną i... no, społeczno-uczuciową.
- Um... Tak, tak sądzę. - ocknęła się w końcu, odpowiadając na rzucone pytanie bez dużego namysłu. Dłoń wróciła do głaskania Ibarakiego - Z Sakim wszystko w porządku, podobnie z Raiko. Z Onimaru... Teeeoretycznie też. Możliwe, że praktycznie również, chociaż nie ukrywam, że poobserwowałabym go nieco. Ilość dziwnych rzeczy, jaka miała miejsce w Aki nieco mnie niepokoi, muszę przyznać. Poza tym jednak? Ciężko powiedzieć. Zginęło wiele osób. Nie wiem, czy ktoś jeszcze, kogo mógłbyś znać. Touru może...
Halo, Onimaru był martwy. Może nawet trochę bardziej niż sam Kapitan. Nie rozumiała, jak Ishi wrócił go z powrotem. Nie rozumiała, co miało miejsce u Kamaboko. Dalej nie była w stanie pojąć przygód Akane. Miała wrażenie, że weszli do środka jakiejś puszki Pandory, niewiele robiącej sobie z logiki ówczesnego świata. Ehh, z jakiegoś powodu to tam jej "demon" obudził się i postanowił wziąć nieco bardziej czynnie udział w życiu Sabatayi. Definitywnie potrzebowała wakacji.
Ostatnio zmieniony 03 mar 2024, 20:42 przez Sabataya Shuten, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kamaboko Gonpachiro
Posty: 197
Rejestracja: 18 maja 2021, 13:59
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

Skoro sama proteza była zrobiona można było przejść dalej. Wzmocnienie całej konstrukcji poprzez nasycenie jej chakrą i ponowne przekucie w formę dalece bardziej wytrzymałą niż normalnie, wydawało się Kamaboko raczej najprostszą częścią tego wszystkiego. Poniekąd tak właśnie działały ludzkie kukiełki, te z umieszczonym w nim rdzeniem dysponowały dzięki chakrze zdecydowanie większym osiągom. Kolejną kwestią było zamontowanie przesuwanych płytek w ręce w które to należało wcisnąć zestaw medyczny. Do tego jednak wpierw takowy należało zrobić. Na szczęście wiedział co się w takowych znajdowało to też rozpoczął pracę od zrobienia skalpelu, który musiał być mocny, bardzo ostry i sterylny. W międzyczasie gdy sobie prawie wesoło tworzył, odezwał się do niego towarzysz duch. Rzucając przy tym ideą która no nie ma co ukrywać i przez jego myśli przeszła. Jak nieetyczna by nie była. Zatrzymał więc na moment pracę i obrzucił mężczyznę spojrzeniem.-Chociaż jest to dość logiczny wniosek który niewątpliwie zwiększyłby mój potencjał bojowy, wolę coś zdecydowanie mniej uciążliwego.-Wrócił do robienia elementów zestawu medycznego, nie patrząc już na ducha.-Obawiam się że takie czyny przysporzyły by mi wielu wrogów wśród żywych jak i martwych i chociaż niespecjalnie szukam sobie przyjaciół, to nie chcę również niepotrzebnie tworzyć sobie wrogów.-Tak więc no, nie planował wsadzać dusz w kukiełki. Nie planował ich również niewolić i tworzyć sobie armii. Nie potrzebował armii. A jeśli kiedyś będzie potrzebował, to na pewno są lepsze armie niż opętane kukiełki. Teraz zaś skupił się na dokończeniu zestawu medycznego.
► Pokaż Spoiler
-2.500 Ryo
+ Zestaw medyczny
Awatar użytkownika
Mirai Akane
Posty: 151
Rejestracja: 31 maja 2021, 23:26
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Miasto portowe Aki

Akane znalazła się w kompletnie nowym... nie, kompletnie obcym miejscu. Aczkolwiek powoli jej zmysły zaczęły rejestrować co się dzieje dookoła. W końcu mogła z pewnym rodzajem ulgii stwierdzić, że po raz kolejny znalazła się gdzieś... przyszłość? Przeszłość? Definitywnie przeszłość, patrząc na stan w jakim znajdował się Hou. Wszyskto tam działo się może nie szybko, ale ilość informacji, które musiała przetrawić w tamtym momencie była ogromna. Tak samo jak pojawienie się drugiej kapłanki. Pierwszy odruch i narastający słowotok nie został przerwany przez nieznajomą. Dopiero gdy Akane skończyła, tamta się odezwałą... i to wywołało dziwne uczucie. Coś na rodzaj spokoju? Wzięła głębszy oddech by kupić sobie trochę czasu na ogarnięcie sie. Dopiero wtedy ponownie spojrzała na to co się dzieje w chatce i wróciła wzorkiem na starszą kapłankę. Dostała właśnie kolejną garść informacji, które musiała przetrawić. Prezent od Hou, mieszanie kapłańskich i demonicznych mocy było możliwe, ale wyglądało na to, że nie do końca efekty były do przewidzenia. Dodatkowo wyglądało na to, że z 'reliktem przeszłości' łączyło ją trochę więcej niż wspólne powołanie. To by wyjaśniało wcześniejszą reakcje oraz słowa Hao i fakt, że Akane potrafiła dostrzec pewne podobieństwa...
- Jak się nazywasz? Wybacz, ale zwracanie się do Ciebie jak do 'reliktu przeszłości', jest trochę niewygodne. - Uśmiechnęła się lekko. Drgnęła lekko słysząc, jak Hou miał być jednym z najpotężniejszych demonów. Wiedziała, że był potężny, ale że aż tak? - Widziałam już wczęśniej urywki z jego przeszłości. Ta cała batalia.. też tam byłaś. - Powiedziała dość niepewnie, jakby nie będąc w stanie się przekonać czy to faktycznie prawda. - Możesz mi zdradzić kim był zanim stał się no.. "Hou"? - Zerknęłą na nią z lekką nadzieją. Jeśli Hou myślał, że się od niej uwolni tak prosto, po tym wszystkim co zrobił, to się mylił. Ale do tego potrzebowałą informacji, musiała je zbierać dość powoli.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale powinnam obawiać się teraz no... innych kapłanek? - Bo o demony się nie martwiła per se... bo o nie to martwiła się cały czas, ale jeśli teraz nagle stanęła w rokroku między jedną, a drugą stroną konfliku, to jest to dodatkowym problemem. -Teraz dzięki tej furtce, będę mogła zobaczyć jego przeszłosć, ale.. co z Tobą? Będą mogła się jeszcze z Tobą porozumieć?
- Wspominałaś, że jesteś 'reliktem w mojej krwii', więc... faktycznie jesteśmy no.. spokrewnione? - Spytała niepewnie z pewną nadzieją w głosie. Mimo wszystko została wychowana przez kapłanki, to była jej 'rodzina', ale nie było mowy o żadnych więzów krwii, fakt że obudziłą w sobie umiejętności kapłańskie było dość wygodnym zrządzeniem losu, ale może było w tym coś więcej?
AtutyOburęczność, Jednoręczne składanie pieczęci.
Techniki
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1153
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Miasto portowe Aki

Za tym co odległe - Epilog­
WydarzenieWielka Przygoda
Tura10/? (103/?)
Shuten Part
Podróż na dwa metry w aktualnym momencie na pewno była problematyczna. Na tyle, że facet mimo wszystko słysząc jej słowa uśmiechnął się rozbawiony jednak wyjątkowo grzecznie, nie rzucił jakiegoś komentarza wobec tego. Po prostu chyba bardziej wolał się skupić na tym lekkim zaczerwienieniu jej zamiast na czymkolwiek innym. Tak jak normalnie ubolewała nad swoją bezsilnością tak jednak miało się w życiu sensowne priorytety. Tutaj, teraz? Tym było to spotkanie. Po co psuć sobie nastrój po tym ich "sukcesie"? Kulawy bo kulawy, ale był to sukces! Słysząc jej komentarz co do jego słów odnośnie dziękowania, kiwnął niepewnie głową ewidentnie nie będąc w tym momencie na gruncie mu znanym. Nic dziwnego jak nawet dla samej Sabatayi to wszystko było raczej nietypowe - nawet jak na standardy świata shinobi.
- A Saki? Tak jak o Onimaru się nie obawiam, tak ich braterstwo... - niepewne pytanie było jedynym co wyszło z ust kapitana na wspominkę o tym, aby to wyjaśnić to drugiemu z "trzech wielkich wilków morskich". Może i normalnie by się temu opierał jakoś, posyłając jej jeden ze swoich droczących się uśmieszków, tak jednak zmartwienie ich bardem widocznie ciut tutaj wygrywało. Słysząc jednak o tym jak potencjalnie zdenerwowali poza Shogunem Hanagake, kapitan patrzył na nią przez dłuższy moment. - Shuteeeeen... to zabija ludziiii...
Skomentował dość przeciągle, starając się chyba trochę rozluźnić atmosferę nawet jak kropelka potu spłynęła po jego czole. Szalony na punkcie honoru shogun i wariat Kage zwany Hanakage? Dobre duo jako przeciwników z całą pewnością.
- Na szczęście, jestem człowiekiem co to ma raczej szczęście w życiu, to nie musimy się niczego obawiać! - stwierdził dodatkowo z szerokim uśmiechem. Taak. Definitywnie Ichiwa miał szczęście. Jaglanka zatopiona, teraz przygody z samurajami. Szczęście jak nic. Zmartwienie o misie, rozbawienie kapitana i dźgnięcie go w żebra. Wyjątkowo bolesne dla niej, pewnie nawet bardziej niż dla niego, ale czego się nie robiło aby udowodnić im swoje racje. Tej tylko wytknął jej lekko język na ten gest, drgając wcześniej w miejscu i ewidentnie czując to dźgnięcie. Nawet taka słaba, dalej była silna!
- Był dawnym radnym i niedźwiadki kochają historie o miłości. - skomentował Raijin dość niespodziewanie na jej słowa rzucone w eter, a Ibaraki kiwnął łebkiem z mędrczą miną zgadzając się z tym. To co jednak było swoistą zdradą to wspomnienie o miłości. Sam Ichiwa drgnął słysząc to.
- Miłości? - zapytał kompletnie niewinnie obserwując Shuten i czekając trochę na jakieś wyjaśnienie bo... no nie do końca rozumiał. A ona na pewno wiedziała o co chodzi, prawda? Gdzieś tam dalej pojawiło się też pytanie na jakie to pewnie czerwona w tym momencie Shuten się ocknęła, a słysząc jej wywód kapitan nie mógł nie odetchnąć z ulgą. - Dobrze. Nie znam tego Touru... i może to trochę niemiłe, ale cieszę się że naszym nic nie jest.
Skomentował ostatecznie dość niepewnie no... bo faktycznie nie było to miłe. Dla niej również jednak, śmierć Ichiwy byłaby większym ciosem od śmierci tych średnio znanych jej shinobi jacy im pomagali. Dość... smutne, ale prawdziwe.
- Skoro tutaj jesteś... to myślisz, że możemy już wrócić do naszych? Całkiem przyjemny ten lasek, ale nic lepszego od domu. Powiedziano też mi aby to na Ciebie tutaj poczekał, bo podobno byli pewni że się zjawisz niedługo. - proste pytanie ze strony wilka morskiego w lesie na jakie to najpewniej nie miała zbyt dobrej odpowiedzi. Lekko tylko się poruszył pod nią jak zadawał to pytanie, chyba tak delikatnie delikatnie się przeciągając.
Kamaboko Part
Wesołe tworzenie ręki musiało na moment poczekać przez to, jak to brakowało ważnego elementu składowego. Jaki to był ten ważny element składowy? A no, bardzo prosty. Zestaw medyczny! Co prawda jego prostota na nazwie się mimo wszystko kończyła i istniała potrzeba zrobieniu bardzo wielu jego elementów precyzyjnie, ale w porównaniu do tego co zwyczajowo tworzył? Nie było to ani trochę skomplikowane. Zdobycie materiałów do niego było proste, choć wymagało jednak zużycia trochę z uzbieranych przez nich pieniędzy, nim to no dalej nad nim pracował. Sugestia ducha? Przeszła przez jego głowę. Były jednak powody, dość logiczne zresztą, dlaczego lepiej było tego nie robić. Sam duch słysząc jednak odpowiedź zamyślił się nad tym przez moment, nim ostatecznie wzruszył ramionami.
- Trochę prawda. - przyznał prosto i pozwolił mu dalej w spokoju działać. Jak będzie potrzeba armii to inaczej ją sobie załatwi. Teraz jednak mieli się trochę zrelaksować to też częściowo zakładało to, że jednak nie będą z nikim walczyć tak mocno aby potrzebować armii. W każdym razie, zestaw medyczny ukończył i mógł sobie pracować dalej na ręką Akane - pod czujnym okiem Ruri która to sobie siedziała gdzieś niedaleko, obserwując jego działania. Nic jednak specjalnie nie mówiła. Może szukała jakiegoś spokojnego miejsca? To definitywnie się wpasowywało w ten opis.
► Pokaż Spoiler | Nagrody z craftingu
- 2 500 ryo
+ 1 zestaw medyczny
Akane Part
Duże garście informacji jakie musiała przyswoić były dość niewygodne. Nawet bardzo. Przydatne? Pewnie z biegiem czasu z całą pewnością. Nie mniej na teraz potrzebowała chwili po słowach kobiety aby dojść do pewnych wniosków. Chociażby połączenia tego co mówiła ona z dawnymi słowami Hou, nie żeby otwarcie ją tutaj o coś oskarżała. Na pytanie jednak o to jak się nazywa, kobieta chyba lekko się zaczerwieniła nawet. Bardzo lekko jednak. Zasłoniła dłonią swoje usta i delikatnie się zaśmiała.
- Wybacz, zapomniałam się. Możesz mi mówić... Iko. - powiedziała po momencie zastanowienia. Dlaczego musiała nad własnym imieniem myśleć było czymś co Akane sama musiała ocenić. Na niepewne słowa Akane jednak, kobieta uśmiechnęła się smutno. I choć był to lekko smutny uśmiech, tak w jej oczach mogła dojrzeć dużo większy ból jaki to starała się ukryć. - To trochę skomplikowane, ale ja byłam pierwszą osobą jaka go zapieczętowała. Tylko mi ufał na tyle by na to pozwolić.
Odwróciła tutaj na moment wzrok od Akane, patrząc po prostu gdzieś w eter, przez co ta nie mogła zbyt dobrze rozczytać co się stało. Nie spotkała się z nią ponownie wzrokiem, odpowiadając na kolejne pytanie naszej bohaterki. Tym razem z nostalgicznym uśmiechem.
- Dziką bestią. Demonem zrodzonym ze zbieraniny negatywnych ludzkich emocji jaki to nie miał nawet świadomości. Dosłownie jak zwierze poruszał się tylko swoim instynktem, tak jest zresztą tutaj widziałaś. Nie wyróżniał się tak naprawdę od przeciętnych demonów, poza tym że był trochę silniejszy.
Definitywnie było to dość niewiele informacji i zaledwie był to skrawek tego kim to był "Hou". Iko jednak nie śpieszyła się specjalnie z udzielaniem jej większej ilości wiedzy o Hou, przynajmniej tak się zdawało. Obawa przed innymi kapłankami też rzecz jasna była teraz naturalna, a jej towarzyszka w tej przeszłości siedziała przez moment cicho.
- Nie wiem. W moich czasach, tak. Wiara w to, że demoniczna moc przejmie nad Tobą kontrolę była duża oraz słuszna. Teraz? Szczerze, nie wiem. Wybacz. - prosty komentarz z delikatnym, dostojnym uśmiechem w jej stronę. Kolejne pytanie jednak spotkało się z kiwnięciem głowy. - Nie zawsze, przynajmniej nie teraz, ale w jego przeszłości wierzę że ponownie się spotkamy.
Poza tym wszystkim zostało tylko jedno pytanie ze strony Akane, przynajmniej na ten moment. Takie jakie wywołało uśmiech u Ito jaki to z jakiegoś powodu wywoływał ciepło w jej serduszku.
- Ile w tym prawdy nigdy nie zostało udowodnione, ale w moich czasach wiarą było że tylko osoby z więzami krwi do pierwszych kapłanek mogły przebudzić nasze oczy. Były to jednak tak rzadkie jednostki, że wraz z podróżami kapłanek po świecie, zdolność ta również się rozniosła, a jednocześnie pozostała niezwykle rzadka. Teraz kapłanki łączy zapewne skrawek krwi to nic dziwnego, że wiedza ta nie przeszła na was. Nas też łączy ten skrawek krwi. - przyznała tym samym odpowiadając jej dalej z tym przyjaznym uśmiechem. No, to chyba spotkała swoją pra, pra, pra, pra babcię. Yay! Co na to Akane? Radość, zmieszanie, a może niewiedza zwyczajnie jak zareagować? Ito zdawała się bardziej oddawać tej trzeciej emocji. Na ich nieszczęście jednak świat wokół zaczął "pękać" i powoli rozpadać się na kawałki, zostawiając pod sobą tylko ciemność. Ciało Ito również "pękało" powoli rozpadając się w nicość. - Mmm. Zdaje się, że nas czas na dzisiaj się kończy. Ostatnie pytanie?
Zasugerowała dość spokojnie, ewidentnie nie przejmująca się swoistym końcem jaki to za moment ją czekał.

Lista NPC
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Sabataya Shuten
Posty: 942
Rejestracja: 27 kwie 2021, 12:40
Ranga dodatkowa: ex-Kage
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

Cokolwiek stało się z Kamaboko, było problematyczne. Może nie do końca "złe", bo zdecydowanie Sabataya nie miała sił dywagować nad tym, czy lepiej żyć w utkanej przez siebie bańce czy rzeczywistości, jednak dokładało jej pracy. I zmartwień, zwłaszcza innym, co widać było po załączonym obrazku. Saki. Taak. Prawie o nim zapomniała w tym wszystkim. Może właśnie przez to, jak bardzo druzgoczące informacje mogą mu nieść? Ta skrzywiła się delikatnie, gdy to tylko Kapitan przypomniał o bardzie i na dobrą sprawę - sama nie wiedziała, co z nim. Co dalej?
- Gdy zobaczył Kamaboko po raz pierwszy raczej nie wyglądał na zadowolonego... - właściwie to zdawał się kompletnie strapiony i nie bardzo mogła cokolwiek z tym zrobić. Co najwyżej modlić się, by ten nie zrzucił mu na głowę kowadła ciężkich do przełknięcia faktów. Żeby jeszcze wiedziała, że później spotkali się na korytarzu... - Nie wiem. Ale zapewne też powinien wiedzieć o sytuacji. A co z nią zrobi...
To tylko jeden Saki wiedział. Właściwie nie była pewna, czy w obecnej chwili robić z tym cokolwiek. Albo co. Chciała jakoś pomóc Gonpachiro i pierwotnie liczyła na to, że załoga jej jakoś w tym pomoże. Problemy jednak dwoiły się i troiły, przez co finalnie nie wiedziała, w co sama winna włożyć ręce. Pewnie w nic. Połamanymi wiele nie zrobi. Zwłaszcza z Shogunem i Hanakage - jednego najpewniej szybko się nie pozbędą, a drugi... Trochę chciała wierzyć, że wszystkie te teksty o "zemszczeniu się na możnych" to nie był zwykły pic na wodę (pewnie był, nie tak, żeby ją to bardzo interesowało) i prędzej dostanie z Hany złoty order za akcję w Aki, a nie podbicie nagrody za własną głowę.
- Śpieszyłam się.
Odparła najprościej jak można, pozwalając drobnemu uśmiechowi zabłądzić na jej licu. Nie było co się przejmować na zapas, będą mieli do tego wystarczająco dużo okazji w przyszłości. A teraz zaś? Równie dobrze mogli się z tego wszystkiego pośmiać. Przynajmniej teraz, bo, znając życie, później nie będzie kiedy. Słysząc jego kolejne słowa pozwoliła sobie unieść nieco brew. Szczęście, huh? Ktoś miał... szczęście.
- Prawie dobrze, Kapitanie, jednak obawiam się, że moje imię brzmi nieco inaczej.
Ale też na "S"! Kącik jej ust uniósł się wyżej, nie szczególnie myśląc o tym, jakie dodatkowe interpretacje można było dopisać jej słowom. Były kompletnie bez znaczenia. Inna sprawa, że we własnych oczach, Sabataya była kompletnym przeciwieństwem ów "szczęścia", o którym mówił. Dwa statki zatopione, wojna na kontynencie, upadek Iwy, tyle ofiar w Aki... Ehh. No, ale tak. Nie było sensu martwić się i przejmować w jednym z nielicznych momentów, kiedy humor jej dopisywał i mieli szansę trochę pośmieszkować.
Szczęśliwie jej zaczepne dźgnięcie go palcem obeszło się bez ofiar śmiertelnych, yay! Ehh, czemu całe jej życie nie mogło tak wyglądać? Byłoby... no, prościej. I weselej. I naprawdę nie miała nic przeciw przesiedzeniu tak z Kapitanem kolejnych kilku godzin czy dni, nawet nie myśląc o tym, jak reszta ich drużyny zapewne by się o nich w tym czasie zamartwiała. Obawiała się, że Kawaii przyjdzie, rzuci jakimś tekstem o miłości i postawi ją pod ścianą ze wszystkim, co kłębiło się w środku niej przez tyle czasu. Tymczasem to Raijin powiedział kilka słów za dużo, na co ta mimowolnie pobladła, zerkając na niego z wyrzutem. Dlaczego... To... zły pomysł. Tak. Całe ich droczenie się i dokuczanie sobie było takie niewinne. Ostatnie, czego chciała, to zdradzić się z własnymi uczuciami tylko po to, by sprowadzono ją na ziemię prostą odmową. Bo właściwie czemu ktokolwiek miałby chcieć taką Shuten? Rozbawiony Kapitan śmiejący się z całego tego pomysłu to definitywnie coś, czego obawiała się bardziej niż walki z Shogunem. Mogła bić się z całym światem, byleby nie musieć przeżywać tak złamanego serca!
- Etoo... Wierzę, że Kawaii jest w duszy... em, urodzonym artystą. Zapewne wymyśli jakąś fenomenalną. Tak.
Shuten nic nie wie. Nic. Zupełnie. To nie tak, że jej blade poliki oblała ponownie czerwień, a sama odwróciła wzrok gdzieś w bok, niby to patrząc na widoczki, ale tak naprawdę chcąc uciec wzrokiem od Kapitana i reszty. Miała wrażenie, jakby serce chciało jej przebić się przez pozostałości żeber i wyrwać się na wolność, co zdecydowanie było nieprzyjemne na wielu płaszczyznach. Chociażby tej, że w jej obecnym stanie cholernie to bolało, a dłoń głaszcząca Ibarakiego zaczęła delikatnie drżeć.
Nie ma co, śmierć Touru była jej nie na rękę. Nie powinien tam zginąć. Miała do niego jeszcze tyle pytań, głównie związanych z bramami. Teraz zaś? Musiała je rozpracować na własną rękę. Nic jednak więcej nie mówiła, a jedynie skineła Reiowi głową. Aż w końcu padło pytanie. Cięzkie pytanie, bo sama nie znała na nie odpowiedzi.
- Właściwie, to sama nie wiem. Ty? Pewnie mógłbyś wrócić bez problemu, jednak moja sytuacja jest ciut... inna. - nie, żeby miała tu zostać na zawsze, bo to nie do końca o to chodziło. - Moja współpraca z niedźwiedziami odbywa się na zasadzie paktu, jaki zawarliśmy za czasów moich rządów w Iwie. Nie mniej, przez wgląd na stan, w jakim skończył Ibaraki, tutejsza rada rozważa zerwanie go. Nie mniej, Kawaii zdaje się być po mojej stronie w tym wszystkim, jednak nie jestem pewna, czy moje odejście przed oficjalnym werdyktem będzie mile widziane. Jeśli to moje ostatnie spotkanie z nimi, to wolałabym o tym jednak wiedzieć...
Poczochrała mocniej futerko na głowie niewielkiej pandy, patrząc na nią smutno. Na samą myśl o tym chciało jej się zwyczajnie płakać, nie chcąc tracić żadnego ze swoich niedźwiedzich przyjaciół. Zżyła się z nimi. Byli jak rodzina nawet, jeśli nie ze wszystkimi miała okazję spędzić tyle samo czasu. Starała się jednak brzmieć neutralnie, zostawiając ów bolączki tylko dla siebie.
- Może warto byłoby do niego zerknąć.
Rzuciła w końcu, acz z trudem, nie wierząc w to, że sama to zaproponowała. Przecież to się skończy tak bardzo źle! A przecież pewnie spotkają się prędzej czy później. W końcu ktoś powinien jej później przekazać, na czym stoi. Może zrobiłby to Kawaii. Może jakiś inny niedźwiadek. Zakładając jednak bardziej optymistyczną wersję, to Kawaiia finalnie nie uniknie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Mirai Akane
Posty: 151
Rejestracja: 31 maja 2021, 23:26
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Miasto portowe Aki

Pytanie o imię pozwoliło Akane odetchnąć z lekką ulgą. Znaczy, nie dosłownie, ale tak wewnętrznie - w środeczku. Iko przedstawiała czyste ludzkie odruchy. No i jakoś nie zamierzała się kryć ze swoim imieniem. Czego nie można było powiedzieć o demonach! Imiona niosły ze sobą pewną siłę, niezależnie czy należały do człowieka czy demona, po prostu podchodziło się do nich nieco inaczej. Iko była człowiekiem, była kapłanką i chyba była w stanie pomóc jej z niemałym problemem, który narastał w jej głowie. Po prawdzie była też powodem, że ten czy też nowy problem się pojawiał, ale definitywnie była na dobrej drodze do rozwiązania tych wszystkich swoich problemów.
Przynajmniej taką miała nadzieje.
Słuchała uważnie odpowiedzi, które rodziły jedynie kolejne pytania. a wyglądało na to, że nie będą miały na tyle czasu, by rozwiać je wszystkie. Musiały zapewne być JAKOŚ spokrewnione, w to wierzyła... prawdopodobnie będzie miała jakieś nieprzyjemności ze strony innych kapłanek, chociaż to nie było pewne. Lepiej było dmuchać na zimne, to przynajmniej wiedziało się, że się człowiek nie sparzy. Do tego musiała uważać by demoniczne moce nie przejęły nad nią kontroli? W obecnym momencie miała wokół siebie tyle demonicznego wpływu, że tym również będzie martwiła się później... bo ma wszystko pod kontrolą, prawda?
Czas biegł nieubłaganie i teraz miała szansę na zadania ostatniego pytania, to było ciężkie, bo te narastały niemalże, z każdą chwilą. Miała jedno...
- Wiesz co się z nim stało? Czy żyje? - W końcu byli jakoś połączeni, chyba? Może? Tutaj działało to na tak wielu dziwnych płaszczyznach, że nawet by jej to nie zdziwiło, gdyby jakoś faktycznie mieli kontakt, czy czuli siebie nawzajem? W sensie Iko i Hou... - No i dziękuje... do zobaczenia.
Brzmiało jakby miały się jeszcze spotkać, Akane trochę na to liczyła. Teraz jednak miała trochę inny problem na głowie. Powrót do rzeczywistości? Jak to będzie przebiegało? No i najważniejsze... co ją tam czeka....
AtutyOburęczność, Jednoręczne składanie pieczęci.
Techniki
Awatar użytkownika
Kamaboko Gonpachiro
Posty: 197
Rejestracja: 18 maja 2021, 13:59
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

No i pozostawało ostateczne dokończenie kończyny Akane, potem montaż i testowanie. Ale jeśli chodziło o jej dokończenie to zdecydowanie została mu ta trudniejsza część. Na szczęście teraz nie musiał latać do Shuten i przemęczać jej bardziej niż już to zrobił. Co zaś do rozmowy z duchem, to ta dość szybko ustała, kiedy okazało się że jego rozmówca nie miał wiele więcej do powiedzenia. A że Kamaboko z reguły nie miał wiele do powiedzenia to pozostawało wrócić do pracy, nie bardzo przejmując się "Towarzystwem". Czy powinien obwieścić swojej drużynie że podróżuje od teraz z nimi duch? Właściwie - one go nie widziały... nie był pewien co do Akane, ale chyba też nie. A więc tłumaczenie że takowy za nim idzie a potem nie daj boże robienie za kuriera wiadomości między nimi... eh, nie. Nie, nie. Przemilczeć to było trzeba. Przynajmniej dopóki nie zrobi się istotne. Rozmyślając nad tym wzmocnił budowę ręki chakrę, łącząc chakrę z metalem, rozgrzewając go i przekuwając uderzeniami młotka, tak by chakra połączyła się ze stopem. Takim metalem, wzmocnił szkielet ręki Akane, tworząc zdecydowanie wzmocnioną protezę. Następnym krokiem, było przelanie chakry do nadgarstka, połączenie jej z ręką i uformowanie instrukcji dla protezy by po przelaniu weń odpowiednio chakry, aktywowało jutsu które świetnie znał - Chakura no Ha: Keisei Nin - czy też może raczej, nie tyle co aktywowało co pozwalało wykorzystać przelaną chakrę w podobny sposób jak przy tym jutsu. Ostatnim etapem, było zamontowanie mechanizmu w ramieniu złożonego z przesuwanych płytek, pod którymi znajdowała się pusta przestrzeń, w której umieścił elementy wcześniej przygotowanego zestawu medycznego. Te elementy połączył z nićmi chakry które przymocował do wewnętrznej części "Kieszonki". W momencie przelania chakry w ramię, wybrana przez Akane płytka/płytki powinny się odsunąć, a ona powinna być w stanie kontrolować elementy zestawu medycznego za pomocą nici chakry, pozostawiając jej wolne ręce. To było idealne rozwiązanie dla medyka, nie tylko podczas operacji na stole, ale również i w boju pozwalając jej zajmować się własnymi ranami, jednocześnie broniąc się przed atakiem przeciwnika. Spojrzał jeszcze tylko czy jego twór nie wymagał żadnych poprawek, a jeśli nie, to kolejnym krokiem będzie nawiedzenie Akane. I to nie w metafizycznym znaczeniu.
► Pokaż Spoiler
+ Lewa ręka Akane
+ 2.500 Ryo (Błędnie wydane na Zestaw medyczny w zeszłym poście)
- 6.500 Ryo
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1153
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Miasto portowe Aki

Za tym co odległe - Epilog­
WydarzenieWielka Przygoda
Tura11/? (104/?)
Shuten Part
Stan Kamaboko był... był. Definitywnie komplikował. Tego faktu nie dało mu się odebrać bo jednak to co się stało było dalekie od czegoś przeciętnego. Pomijając sam fakt jak wpłynęło to na jego charakter, tak jeszcze przerobienie się na kukiełkę? Może Onimaru byłby najbardziej w stanie to zrozumieć jako shinobi, ale dla Sakiego i Reia definitywnie było to cięższe. Nawet jej kapitan jak mu wyjaśniała zdawał się tylko udawać, a może jak rozumiał to nie tak dobrze jak powinien? Mimo wszystko nie było to czymś aż tak istotny w tym momencie. Chyba nie dla nich, gdzie oboje minęli się bardzo blisko ze śmiercią.
- Pewno się dowiem od niego jak wrócimy. - podsumował trochę kwestię Sakiego lekko zamyślony wpatrując się akurat w niebo, a raczej liście drzew nad nimi. Po chwili pokręcił jednak głową i wrócił do niej wzrokiem, akurat jak ta też skończyła swoje rozmyślania nad Shogunem i Hanakage. Co wyniknie, czy ten da im order? To się miało dopiero okazać. Komentarz jak to się śpieszyła sprawił, że kapitan tylko prychnął z uśmiechem i pokręcił głową.
- Może preferuje pani być nazywana Sekigan no Akai Hana? - zapytał drocząco, kiedy to skomentowane zostało szczęście, ewidentnie dobrze wiedząc że z tego tytułu nie będzie ani trochę zadowolona. Szczęście jednak? No, można było mieć tylko nadzieję że od tego momentu to będzie szczęście. Teraz? Średnio nawet była ochota wracać do drużyny bo tam? Tam z całą pewnością były jakieś dylematy, trzeba było rozmyślać, podejmować decyzje... a tutaj? Tutaj nic. Tylko leżeli i rozmawiali.

No, prawie. Moment kiedy została wspomniana miłość przez zdradzieckiego Raijina jaki nie zareagował na jej wzrok nic a nic, pokomplikowała sprawy. Zmusił ją do intensywnego myślenia jak uniknąć wygadania się o swoich uczuciach i... rzuciła dość słabą wymówkę. Kapitan wpatrywał się w nią przez moment, ale nie podejrzliwym wzrokiem. Raczej... zamyślonym. Nie żeby mogłą jakoś bardziej to dojrzeć przez to jak uciekała wzrokiem.
- Dogadaliby się z Sakim w takim wypadku. - rzucił ostatecznie słowa, ale definitywnie to nie było to o czym to przed momentem myślał. Tylko o czym myślał? Nie miała pojęcia. Kryzys był jednak uniknięty. Czy to dobrze, czy to nie? Kiedy jeszcze będzie musiała powiedzieć o tych uczuciach... a może będzie kryła je do końca swoich dni? To były jej decyzja... no, chyba że Kawai się wygada. Wtedy rozmowy nie uniknie. Odpowiedź jakiej udzieliła na jego pytanie co do opuszczenia tego miejsca natomiast była... no była. Prawdą. Nie była też bardzo skomplikowana to kapitan kiwnął parę razy głową, widocznie rozumiąc. - Nigdzie się nie wybieram bez Ciebie.
Powiedział prosto z uśmiechem czyli... no czekali. Sugestia aby zerknęli do niego jednak była czymś, czego to nie chciała robić. Niezbyt nawet chciała się ruszać i pewnie dla Ichiwy jego chęci ruszenie sie z aktualnej pozycji były dość... podobne. Nim jednak mogli jakoś bardziej ruszyć, rozbiegł się głos jaki to ich powstrzymał.
- Nie ma takiej potrzeby dzieciaki. Wszystko już ustalone. - rozbiegł się głos z daleka dla Shuten na tyle znajomy, że bez problemu rozpoznała Kawaia nim nawet się pojawił na tarasie na jakim się znajdowali. Tuptał sobie grzecznie i powolnie w ich stronę z misim uśmiechem na twarzy, oraz chochlikami w oczach. Byle nie gadał o miłości. - Ze sporo większą przewagą, misiaki podjęły decyzję aby nie zrywać paktu. Będziesz musiała zrobić parę przysług dla nas aby zadowolić bardziej surowe jednostki, jednak to w przyszłości. Teraz odpoczynek w Twoim stanie młoda damo.
Powiedział z zaczepką zatrzymując się ostatecznie przed nimi i kładąc łapki na bioderkach. Jeszcze nic nie wspomniał o miłości... ale to był Kawaii. Może potrzebne były działania profilaktyczne z jej strony?
Kamaboko Part
Praca praca. Gdyby miało się ocenić kto w tej drużynie był pracowity, to definitywnie był to Kamaboko. Akane? Gdzieś tam se leżała pewnie przeżywając depresję jakie to się nabawiła. Shuten? Leżała i przeżywała śmierć cielesną oraz życie kadłuba. Ruri? No, była, ale nie pracowała tak typowo. Ot obserwowała sobie go bardziej niż jakoś robiła rzeczy. Na pewno rozmyślała nad czymś głębokim, ale generalnie to nie utrudniała mu pracy. Duch? No też poza tą drobną rozmówką jednak nie szalał. To miał tą ciszę do zabawy z ręką Akane, jakby to nie brzmiało. Wzmacnianie metalu chakrą poprzez przekuwanie go wielokrotnie trwało.... ale no tak jak poprzednio zresztą, ciężką pracą i czasem udało się mu utworzyć metal wzmocnionych chakrą przez jaki to też sama ta energia łatwiej przebiegała. Wzmacnianie samego szkieletu ręki też nie było problemem, nie dla niego przynajmniej. Najtrudniejszym zresztą jak zawsze przy tego typu robocie był wplecenie mechanizmów jakie to używałyby odpowiednich technik - a raczej na jakich to by bazowały - i ponownie zajął ten proces najwięcej czasu. Technikę sam jednak znał, a w kontroli chakry też był dobry na tyle że tylko drobne poprawki musiał doprowadzić po sprawdzeniu czy no - mechanizm bazujący na jutsu faktycznie działał. Co ciekawe jednak to kiedy ruszył do ostatniego etapu... Ruri podeszła bliżej do niego i... zaczęła pomagać. Wykonując dokładnie to co zresztą miał zamantować. Może godziny obserwacji pozwoliły jej zrozumieć do czego dąży? I... robiła to całkiem dobrze. Na tyle że w sumie nie musiał nawet sporo poprawiać.
- Dość podobne do kukiełek. - skomentowala by tylko ewentualne "pytające" spojrzenie jakie to mógłby jej posłać. No i dzięki temu też szybciej skończyli ten etap i tak oto powstała. Legendarna lewa ręka Akane!
► Pokaż Spoiler | Unikat stworzony! (- 6 500 ryo)
Lewa ręka Akane
Koszt6.500 Ryo
Stack/slot1/1
Unikatowa lewa ręka zrobiona specjalnie dla Mirai Akane przez Kamaboko Gonpachiro. Posiada w sobie mnóstwo użytecznego szajsu ponad sam fakt że jest montowana do ciała użytkownika, w sposób typowy dla wszelkiego rodzaju protez, zapewniając pełną swobodę ruchów. Zrobiona jest z metalu. Proteza obejmuje sobą całą rękę od obręczy barkowej po paliczki i swoimi wymiarami odpowiada normalnej - prawej, ręce Akane. Jako że Kamaboko postanowił zrobić dla Akane unikatową protezę, posiada ona szereg wyjątkowych udogodnień:

- Możliwe jest stworzenie ostrza z chakry które pojawia się bezpośrednio w dłoni użytkownika. Może to być dowolne ostrze od sztyletu po dwuręczny miecz. Stworzenie takiego miecza nie wymaga składania pieczęci czy kumulowania chakry, ot użytkownik przelewa chakrę bezpośrednio we własną dłoń i materializuje taki miecz. Broń ta przez materiał z którego jest stworzona nie jest zbyt wytrzymała, dysponuje jednak normalną jak dla stalowej broni ostrością. Koszt utworzenia takowego miecza to standardowy B na turę.

- W ramieniu protezy za przesuwanymi płytkami znajdują się ukryte elementy zestawu medycznego, ręcznie wyprodukowane przez Kamaboko. Elementy te połączone są z nićmi Kugutsu które to podlegają w pełni woli właściciela protezy i ten jest w stanie je kontrolować jak własną kończynę. Jednocześnie jest w stanie operować w ten sposób 10 niewielkimi przedmiotami wielkości skalpela, lub odpowiednio mniejszą ilością większych przedmiotów. Kontrola taka kosztuje użytkownika standardowy D na turę. Przedmioty można w ten sposób oddalić na 10 metrów od użytkownika.

- Proteza została wykonana ze specjalnego, nasyconego chakrą stopu żelaza, mniej więcej takiego jakie tworzy ciało żywych lalek, sprawiając że ręka ta jest dużo bardziej wytrzymała niż standardowo, sprawiając że traktowana jest tak, jak by miała 12 wytrzymałości.
wymaganiaChakura no Ha: Keisei; Chakura no Ito
Akane Part
Rozwiązanie swoistych problemów definitywnie mogło być jednym z pragnień Akane. Alkohol, dragi, brak Hou, brak kończy, brak celu w życiu... no stado problemów mentalnych i fizycznych jakie to trzeba było w jakiś sposób zanegować trochę. Inaczej się powiesi, chociaż nawet permanentna śmierć nie była jej dana. Nie kiedy to była kapłanką... a może jakby bardzo się postarała? Wydłubała sobie oczy? To też zawsze była opcja. To były jednak problemy trochę na potem gdzie teraz dalej miała rozmowę ze swoją przodkinią. Nie miała jednak zbyt wiele okazji do większej rozmowy kiedy to czas jej się kończył... no i tym samym pozostało jej tylko jedno pytanie jakie mogła zadać. Słysząc je Ito milczała przez chwilę i przymknęła oczy.
- Nie wiem dokładnie... ale domyślam się co zrobił. Najpewniej jest teraz gdzieś osłabiony i bez ciała, ale wątpię aby był martwy. - przyznała ostatecznie i... no ciężko było powiedzieć czy mieli jakiś kontakt takim wypadku. Nie mniej informacje jakieś posiadała. Skąd? Nie było już okazji zadać na to pytanie. Z uśmiechem jedynie wzrokiem patrzyła na Akane kiedy to jej ciało znikało, aż pozostała tylko głowa na moment. - Do zobaczenia, Akane.
Powiedziała dość miłym głosem ale jednocześnie takim... poważnym? Generalnie zdawała się nie być zbyt "wyluzowana" jako kapłanka, jeżeli opis ten miał sens. Bardzo inna od samej Mirai. Jej przodkini rozmyła się w powietrzu, a cały świat wokół zaczął pękać na drobne kawałki aż została sama ciemność. Nie tkwiła w niej długo jednak, bo raptem po paru sekundach obraz na powrót zaczął się składać w całość. Mogła też czuć jak coś nią... tarmosiło? Dłonie na jej ramionach potrząsały nią dość energicznie z nadzieją na to że się wybudzi. Ciekawe, czy to przez to jej rozmowa została tak szybko ucięta? Obraz jednak wpierw rozmazany zebrał się w końcu w całość. Siedziała na podłodze pod ścianą w łaziene z kucając obok niej Jinko mającą zaczerwieniony polik i patrząca na nią ze zmartwieniem.
- Akane-chan? Akane-chan? Słyszysz mnie? Wszystko w porządku? - zapytała, a samo pytanie docierało trochę do kapłanki z początku jak przez mgłe nim... no słyszała wszystko dobrze. Ciało też niespecjalnie ją bolało jakoś bardziej niż normalnie przez rany jakie to otrzymała. Ba, nawet bolało trochę mniej?
Lista NPC
Ostatnio zmieniony 13 kwie 2024, 14:34 przez Jelonek, łącznie zmieniany 1 raz.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Kamaboko Gonpachiro
Posty: 197
Rejestracja: 18 maja 2021, 13:59
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

No i tak oto obie kończyny zostały stworzone. A skoro zostały stworzone to teraz trzeba je było zamontować w Akane. Na Akane. No, wiadomo o co chodzi. Do tego potrzebował oczywiście jej pomocy, bo medyk był z niego żaden a montowanie takich protez to było coś co wymagało zarówno wiedzy kuglarskiej jak i medycznej. Częścią medyczną zajmie się Akane, on natomiast - częścią Kuglarską. Wpierw jednak, spojrzał na Ruri i skinął jej głową.-Dobra robota. Masz rację, to bardzo przypomina kukiełki. Zainteresowana?-Spoglądał na nią chwilę.-Tworzeniem artefaktów?-Miał do zrobienia jeszcze kilka, mógł więc podszkolić w tym Ruri, albo po prostu pozwolić jej samej stworzyć coś co by chciała? Pod jego opieką powinna sobie z tym poradzić.-Jeśli chcesz, możesz mi potem pomóc z jeszcze kilkoma projektami. Teraz jednak - trzeba to zamontować w Akane-I ruszył do drzwi, przy nich jednak przystanął.-Chcesz pomóc?-Zasugerował dziewczynce. Kto wie, może to nie on, a ostatecznie Ruri zamontuje Akane nowe kończyny? To się jeszcze okaże.

Ruszył do pokoju Akane który otworzył bez pukania.-Rozbieraj się-Rzucił kładąc na stole stalową nogę i rękę.-Będzie bolało, ale myślę że zdecydowanie skuteczniejsze będzie robienie tego bez znieczulenia, więc najlepiej włóż coś do buzi.-Dodał, samemu specjalnie nie musiał się przygotowywać więc zamiast tego usiadł przed Akane i wpatrywał się w nią. Czy miała prawo poczuć się niezręcznie? Miała. Czy go to obchodziło? Nie bardzo. Na razie nie komentował to, kto będzie miał przeprowadzać operację, bo możliwe że będzie robiła to jednak Ruri a nie on.-Pozwól że pokrótce wyjaśnię ci co te kończyny robią-I streścił jej wszystko co potrafiły kończyny.-Będziemy testować po zamontowaniu. Gotowa?-Zapytałby gdyby ta się już rozebrała.
Awatar użytkownika
Mirai Akane
Posty: 151
Rejestracja: 31 maja 2021, 23:26
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Miasto portowe Aki

Akane miała swoje problemy, ba, nawet miała ich dość pokaźny stosik. Rozwiązanie tych problemów? Bardziej lub mniej destrukcyjne, ale tym akurat będzie musiała się przejmować kiedy ostatecznie wróci 'do siebie'. Teraz, mogła korzystać z tego nieoczekiwanego spotkania by dorobić sobie jeszcze więcej pytań, na które będzie musiała znaleźć odpowiedzi. Całe szczęście przynajmniej na te ostatnie dostała odpowiedź, która była w miarę konkretna. Najważniejsze, że Hou żył... więc będzie mogła go znaleźć.
- Dziękuje, do zobaczenia. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Może jakoś to będzie. Kiedy 'świat' zaczął się rozpadać i w końcu ogarnęła ją ciemność, przyjęła to z względnym spokojem. Przynajmniej do momentu, gdy wszystko zaczęło się trząść. Uh, dość nieprzyjemne uczucie. Powoli zaczęła otwierać oczy, starając się ogarnąć co wokół niej się dzieje, a intensywne tarmoszenie nie pomagało w tym wszystkim. Będzie musiała zapamiętać by zwrócić uwagę Jinko na to jak udziela się pomocy nieprzytomnym osobom.

-Żyje... chyba... co się działo?- Mruknęła niepewnie podnosząc wzrok na Jinko. Przyjrzała się policzkowi swojej towarzyszki... i zacisnęła usta w wąską linię, układając sobie wszystko w głowie. No tak... - Przepraszam... - Wybełkotała i dopiero też uświadomiła sobie kolejną rzecz. Zaczęła dość szybko rozglądać się po pomieszczeniu i po sobie. W końcu jej oko krwawiło, prawda? Ostrożnie sięgnęła palcami w stronę swojego 'prezentu' od Hou by sprawdzić czy to był wytwór wizji... czy może faktycznie coś się działo.
Spokojne siedzenie w ich pomieszczeniu zostało zakłócone przez Kamaboko, który dość energicznie wtargnął do środka. Sama Akane pogrążona była w swoich myślach tak, że podskoczyła lekko w miejscu. Z takim lekkim zaskoczeniem patrzyła na Kamaboko, który położył jej protezy na stole. W jej oczach ewidentnie było niezrozumienie, które znikało, ale bardzo powoli.
- Huh? - Zamrugała dla pewności jeszcze kilka razy. -Oh... - Powoli wszystkie informacje poukładały się w odpowiedni sposób... Wizja operacji bez znieczulenia była dość przerażająca, ale chyba ten wiedział co robi, prawda? Powoli zaczęła zrzucać ubrania - w jej stanie raczej nie mogła zrobić tego szybko... - pozostając ogółem w bieliźnie, by dać dostęp do swoich kończyn... albo chociaż do miejsc, z których te kończyny powinny wychodzić. Czy krępowało ją to? Trochę, ale jeśli to pozwoliłoby odzyskać jej kończyny, zrobi to. Przy okazji, zaczęła zwijać bez słowa swoją koszulę, by zrobić z niej knebel, który nie połamie jej zębów..
- Jak bardzo będzie boleć...? Mam nadzieje, że w tym stanie będę w stanie ci pomóc... - Rzuciła wzdychając. To zapowiadało się na bardzo 'ciekawe' przeżycie.
AtutyOburęczność, Jednoręczne składanie pieczęci.
Techniki
Awatar użytkownika
Sabataya Shuten
Posty: 942
Rejestracja: 27 kwie 2021, 12:40
Ranga dodatkowa: ex-Kage
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Miasto portowe Aki

Temat Kamaboko był problematyczny. Może i Sabataya miała za sobą karierę ninja, ale nawet dla niej sytuacja lalkarza była... zdecydowanie czymś, czego mogła w pełni nie rozumieć. Shinobi byli szaleni, to z pewnością. Porzucenie jednak własnego człowieczeństwa pod wpływem tak paskudnych przeżyć wymagało jednak dodatkowej szczypty obłędu, jaki to zdawał się (w jej mniemaniu przynajmniej) minąć ją podczas ostatnich dwudziestu ponad lat. Jak dobrze, że to nie było obecnie tematem, bo jeszcze mogłaby odkryć, że ów obłęd ma wiele twarzy i finalnie mogła nie prezentować się dużo lepiej na tle Gonpachiro. Trochę na wyrost byłoby też stwierdzenie, że obecnie ruszone kwestie były dużo weselsze, jednak nie szło ukryć, że obojgu im zdawał się dopisywać humor. Jak nie teraz, to chyba naprawdę nigdy. Rei mógł prychać i kręcić głową ile chciał. Uniesiony kącik ust wcale nie zamierzał opaść, a nawet poszybował ciut wyżej widząc reakcję wilka morskiego. Dopiero tak naprawdę jego próby droczenia się z nią sprawiły, że ta spojrzała na niego nagle z czymś, co nie było do końca ani przerażeniem, ani zaskoczeniem. Prędzej mieszaniną obu, a to wszystko przez określenie brzmiące tak... ugh. Nie tylko myśl, że ktoś mógłby go wobec niej używać nieironicznie mroziło jej krew w żyłach, ale sam fakt, że W OGÓLE ktoś na niego wpadł sprawiał, że w jej oczach odbijał się żywy terror.
- Błagam, nie. - odparła grobowym tonem, patrząc na niego tak, jakby za miotanie jej "tytułem" na prawo i lewo miała zamiar co najmniej zakończyć ich znajomość (oczywiście, że nie). To było już jawne znęcanie się nad Shuten, serio. - Swoją drogą, to nie mi z naszej dwójki brakuje oka.
Westchnęła ciężej, dłonią sięgając ostrożnie ku opasce przesłaniającą jej prawą powiekę, po czym zahaczyła o nią palcami zsuwając ją z głowy. Nie obeszło się jednak bez syczenia i grymasu bólu, jaki przeszedł jej rękę po minięciu pułapu wysokości, po jakim mięśnie z grawitacją lubiły o sobie bardziej przypomnieć. Spróbowałaby nawet założyć ją Kapitanowi, jednak niedbale - bo inaczej i tak nie była w stanie. Szczyt jej możliwości nie leżał wysoko.
- Przyda ci się bardziej. Swoją drogą, jakbyś się kiedyś zastanawiał - opuściła ostrożnie rękę z powrotem - łamanie sobie większości kości to nie jest najlepszy możliwy pomysł. Nie polecam.
Normalnie pewnie nie trzeba było o tym wspominać, jako że był to najpewniej dość oczywisty fakt. Z drugiej strony Ichiwa stwierdził, że fenomenalnym pomysłem będzie wysadzenie samurajom portu w diabły. Lepiej było dmuchać na zimne. W międzyczasie zacisnęła nieco mocniej powieki mrugając kilka razy, nim otworzyła obie - łącznie z tą, przez którą szła cienka, jaśniejsza blizna od brwi po kawałeczek polika. Huh, dziwnie tak. Nie, żeby nie patrzyła nim przez materiał opaski, jaki najbardziej gruby nie był. Dalej jednak fakt, że ów materiału pomiędzy jej prawym okiem, a resztą świata nie było... Definitywnie coś, do czego pewnie szybko przywyknie.

Relacje międzyludzkie robiły się bardzo upierdliwe i nieporęczne, gdy tylko wchodziły na tematy uczuć wyższych. Uczuć, jakie niechybnie miały wyjątkową moc nad ludźmi. Na tyle dużą, że nawet Sabataya niewiele mogła finalnie zrobić, jak odwrócić wzrok z dziecięcą nadzieją, że jeżeli ona nie patrzy na Reia, to Rei nie patrzy na nią i jej kompletne zakłopotanie połączone z wymówką, jaką ona sama mogła ocenić na słabe 2/10 i załamać się nad tym, co też wyszło z jej ust. Przysięga, w głowie brzmiało to lepiej! I dużo bardziej przekonująco. Nie mogła jednak nie zerknąć pod koniec na Kapitana, po czyim wzroku nie bardzo mogła odgadnąć, co mu chodzi po głowie. Ta jedynie skinęła mu na jego komentarz, jednak finalnie miała ochotę tylko zapaść się pod ziemię ze swoimi nieco bardziej niż zwykle różowymi polikami. Do nich też dołączył szerszy uśmiech, zupełnie znikąd - szczery i widocznie kontent, gdy to tylko stwierdził, że bez niej nigdzie się nie wybiera. Na bogów! Czy nie mógł tak od razu te kilka lat wcześniej? Oszczędziliby sobie dosłownie masę problemów. Lepiej jednak później, niż wcale. Do Kawaiia chyba też im się szczególnie nie śpieszyło, ostatecznie decydując się na poczekanie na niego na tarasie. Zdążyła jedynie bardziej oprzeć głowę o Kapitana, nim zwróciła wzrok ku znajomej pandzie. Po czym wtuliła się mimowolnie bardziej w wilka morskiego, spięta na samą myśl tego, co mogło mieć zaraz miejsce. Szczęśliwie nie zaczął od nazywania ich zakochaną parą ani zdradzania biednej rudowłosej, a od konkretów. Konkretów, jakie zrzuciły jej z serca wiele zmartwień. Zerknęła ku głaskanemu Ibarakiemu uśmiechając się do niego szeroko, po czym ponownie skierowała swą uwagę ku byłemu radnemu.
- Arigato, Kawai-san. Mają może jakieś konkretne przysługi na myśli, czy pewnie dowiem się wszystkiego w swoim czasie?
Dopytała zwyczajnie ciekawa, co te mogą od niej wymagać za to wszystko. Definitywnie nie miała jednak nic przeciw, by w ten sposób odpłacić się za wszystkie szkody, jakie to wynikły z ich eskapady. Czy jednak nie była winna ów przysług Ibarakiemu, a nie całej społeczności? Bez znaczenia właściwie. Grunt, że wszystko w kwestii jej paktu zdawało się rozejść po przysłowiowych kościach, a to nie była ostatnia "przygoda" z jej misimi przyjaciółmi.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tetsu no Kuni - Kraj Żelaza”