Droga po pustyni nie była najciekawszą rzeczą na świecie. Wszędzie gdzie okiem nie spojrzeć piach, wydmy, piach, sporadyczne kaktusy, piach, niebo, piach. Jedynymi ciekawszymi punktami krajobrazu były punkty jakie można było dojrzeć w oddali jak na przykład malejące miasteczko Niiru, jakieś formacje skalne na horyzoncie w głębi kraju oraz cel ich podróży, Kalimport. W porównaniu do wioski w jakiej byli jeszcze rano, port prezentował się dużo bardziej okazale. Wysokie mury z piaskowca, liczne budynki, ogrom ludzi, gwar, straże, masa różnych zapachów. Przez to, że dotarli na wieczór, miasto mieniło się przyjemnym światłem lamp, które ślicznie migotały w rzece i porcie. No, ale nie byli tu by podziwiać widoki.
Gdy tylko przekroczyli bramy Kalimportu, Migaru przejęła pałeczkę przewodniczki i zaprowadziła ich do swojego domu. Był to bardzo mały, skromny i wąski domek wciśnięty między dwa dużo większe budynki. Miał może z 4-5 metrów szerokości. Dziewczyna weszła do środka i zapaliła światło na parterze, który był kuchnią, jadalnią, spiżarnią i salonem w jednym.
- Mamo! Już jestem! - krzyknęła w stronę schodów na piętro, jakie swoją drogą również były bardzo wąskie, a pod nimi znajdowała się jedynie lodówka, mała kuchenka i blat.
- Aneko, możesz się rozgościć. - powiedziała i ruszyła bez chwili zawahania na górę. Doktor również uśmiechnął się do pustynnej przewodniczki i ruszył za gospodynią, sprawdzić pacjentkę.
Dziewczyna pozostała sama sobie i miała wolną rękę. Jeśli chciała, mogła faktycznie się rozejrzeć po parterze, lecz za dużo do podziwiania tu raczej nie było. Mogła też się udać za resztą drużyny na piętro. Jeśli taka dobra duszyczka jak ona by tak postąpiła, zobaczyła by jedną wielką sypialnię odgrodzoną w połowie parawanem. Dalsza część zapewne była ”pokojem” Migaru, podczas gdy pierwsza część była jej mamy. Pierwsze co się rzucało w oczy, to właśnie samotne łóżko przy ścianie, a obok niego niewielki stoliczek pełen brudnych talerzy i pustych szklanek czy też w połowie pełen dzbanek wody. Przy nim już kucała córka chorej, oraz doktor. Aneko mogła spokojnie sobie stanąć w nogach łóżka i przyjrzeć się kobiecie, jakiej spod lekkiej kołdry wystawała tylko głowa. Była blada i bardzo słaba. Ledwo kontaktowała. Wzrok skupiła tylko na swoim dziecku jakie do niej szeptało cicho, że już dobrze, że już jest, że wszystkim się zajmie, że sprowadziła pomoc. Matka uśmiechnęła się lekko, chociaż bardziej to było lekkie drgnięcie kącików ust. Przekrzywiając głowę, każdy mógł zobaczyć, jak jej szyja z prawej strony i dolna część żuchwy wygląda jak popękana ziemia pustynna. Mało tego, gdy ta wykonała lekki ruch, Aneko mogłaby przysiąść, że część tej skóry się ukruszyło jak piaskowiec.
- Witam, słyszy mnie pani? Jestem Hasu. Doktor z Niiru. Jestem tu na polecenie pani córki. - przedstawił się mężczyzna zakładając gumowe rękawiczki i ręką odganiając Migaru by zrobiła mu trochę miejsca. Mówił bardzo monotonnie jakby dla czystej formalności, bo i tak nie było żadnego odzewu ze strony chorej poza mrugnięciem oczami. Gdy medyk odsłonił kołdrę, wszystkim ukazał się ogrom plagi. Cała prawa ręka oraz górna połowa torsu była w identycznym stanie. Nie wyglądała już jak skóra, lecz spękany piach. Co gorsza, w niektórych częściach ręki ten się ukruszył robiąc spore braki. Piasek na prześcieradle tylko potwierdzał to, co wcześniej Aneko słyszała od przyjaciółki.
- Dobra. Musicie mi pomóc. Zróbcie miejsce na tym stoliku. Przynieście wodę, dużo. Mój plecak tutaj. Kołdra do worka na śmieci. Nie dotykajcie jej gołymi rękoma. Nie pozwólcie by piasek dotknął skóry ani się wzniósł w powietrze. Czekacie na polecenia i nie robicie niczego, czego wam nie powiem, że macie zrobić. Nie zbliżacie się do pacjentki na bliżej niż metr, chyba, że powiem inaczej. - zaczął rzucać poleceniami na lewo i prawo do dziewczyn, samemu wyciągając z drugiej torby długi biały fartuch i maskę chirurgiczną.