Z jednej strony Tsubaki starała się ostatnio skupiać na wykonywaniu trochę bardziej skomplikowanych misji, z drugiej jednak – te najprostsze wciąż sprawiały jej wiele radości. Prawdę powiedziawszy, to był to dorby sposób na zabicie wolnego czasu, gdy nie bardzo co miała robić. Nie codziennie pracuje w szpitalu, nie bywa w centrum badań nad pieczęciami każdego dnia, nie zawsze jest też na misji. Jasne, spędza sporo czasu na treningu swoich umiejętności, rozwijaniu Byakugana… Czasem spędzała ten czas z Renem, jeżeli akurat był w wiosce. Z wielką chęcią spotkałaby się też z Hikarim, jednakże wiedziała, że chłopak miał naprawdę sporo na głowie ostatnimi czasy, więc nie chciała mu w żaden sposób przeszkadzać. I jak smutno by to nie zabrzmiało, tak Kamelia nie posiadała zbyt wielu znajomych, z którymi mogłaby ot tak po prostu pójść sobie na herbatę czy spędzić czas. Dlatego, w dni w które teoretycznie nic nie musiała robić… po prostu szła do biura podań, prosząc o jakąś prostą misję D. Zdecydowanie wolała to niż siedzenie w klanowej rezydecnji. Im mniej widziała się ze swoimi rodzicami, a szczególnie z ojcem, tym bardziej dzień stawał się lepszy.
Dzisiejsze zadanie zaliczało się do tych bardziej fizycznych, co wcale nie było takie złe – czasem, jak umysł był zmęczony, człowiek zdecydowanie potrzebował jakiejś zmiany i to pozwalało wypocząć. Nieopodal wioski znajdowała się pomarańczarnia, gdzie potrzebowano osoby do pomocy przy zbiorach. Sakura no Kuni był sławny z hodowli cytrusów właśnie i Tsubaki nawet zdążyła do tego przywyknąć, bo jednak w Konosze to bardziej na ulicach spotykało się drzewka z jabłkami, aniżeli cytrusami. Kamelia oczywiście przyjęła zadanie, na które miała się wstawić następnego dnia, jeszcze przed świtem, przy zachodniej bramie, skąd miała zostać wzięta wozem do gospodarstwa jej zleceniodawcy.
Wstanie z futonu zdecydowanie nie było łatwe, grawitacja była mocna. Koniec końców jednak, Tsubaki udało się wyślizgnąć spod pościeli i ubrać w bardziej robocze ubrania – ubieranie kimona czy yukaty do zbierania pomarańczy zdecydowanie mijało się z celem. Następnie, Tsubaki poszła na miejsce zbiórki. Oprócz niej była jeszcze trójka innych ludzi. I zgodnie z umową, był też i wóz. Dziewczyna zaprezentowała woźnicy papierek ze zleceniem… no i ruszyli. Podróż nie była jakoś specjalnie długa – po półtorej godzinie byli już na miejscu.
Tsubaki została szybko przeszkolona z tego, jak rozpoznać odpowiednio dojrzałe i nadające się już do zbioru pomarańcze, dostała również wiklinowy koszyczek, który mogła zarzucić jednak na plecy jak plecak i tyle byłoby z przygotowań do pracy. Należało więc się po prostu za nią wziąć. Pomarańczarnia była bardzo dużym ogrodem, gdzie drzewka były posadzone jedne koło drugiego w równych rządkach. Było to bardzo wygodne rozwiązanie, bo każdy mógł sobie iść swoją alejką, nikomu nie przeszkadzając zbytnio w pracy.
Trzeba przyznać, że Kamelia nie miała najmniejszych problemów z rozpoznaniem tego, czy dany owoc się nadawał już do zbioru, czy jeszcze powinno się mu dać trochę czasu. W ciągu swoich intensywnych treningów, jak i dzięki pracy w szpitalu, miała wrażenie, że jej wzork uległ jakby… wyostrzeniu i była w stanie zobaczyć więcej szczegółów zarówno w małych rzeczach, jak i otaczającym ją środowisku. Ta cecha zdecydowanie była pomocna, bo wystarczało, że spojrzała na jakiś krzaczek, przelatując go na szybko wzrokiem i była w stanie stwierdzić, czy cokolwiek z niego było warte zerwania i wrzucenia do koszyka, który nosiła na swoich plecach.
Oczywiście, w pewnym momencie koszyk się napełnił, więc musiała się cofnąć do budynku gospodarczego. Tam znajdowała się miła pani z wagą, gdzie trzeba było przełożyć wszystkie zebrane owoce, tak by ta wiedziała ile zostało przez kogo zebrane i jednocześnie notowała to w swoim specjalnym notesiku, tak żeby nikt nie był poszkodowany. Tsubaki oczywiście nie wrzucała tych owoców byle jak, raczej delikatnie, acz sprawnie, przekładała z koszyka na wagę, tak żeby przypadkiem żadnego z owoców nie obić, bo to przecież byłaby nie tylko strata finansowa dla jej pracodawcy, ale też i marnowanie jedzenia, co nie było w porządku. Przede wszystkim jednak – niezależnie od pracy, jaką wykonywała, zawsze starała się robić to jak najbardziej sumiennie i dokładnie, tak by wszyscy byli zadowoleni.
Tsubaki spędziła na zbiorze pomarańczy praktycznie cały dzień, w trakcie którego udało się jej przejść zaledwie połowę długości alejki, na której rosły drzewka. To jednak nie oznaczało, że się przez ten czas obijała, nic z tych rzeczy! W trakcie całego dnia pracy, udało się jej nazbierać łącznie pięćdziesiąt koszyków pomarańczy, po piętnaście kilo każdy, co zdecydowanie było dobrym wynkiem, zostało jej to nawet powiedziane przez panią od ważenia, że poszło jej naprawdę całkiem nieźle, mimo że wykonywała tego typu pracę po raz pierwszy w życiu.
Powrót do wioski również był zapewniony przez pracodawcę – wszyscy zostali ponownie zapakowani na wóz, który zawiózł ich do Sakuragakure. Gdy przekroczyli bramę wioski, był już praktycznie wieczór, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Po załatwieniu ostatniej formalności w postaci wynagrodzenia, Tsubaki zmęczona – acz zadowolona – wróciła do domu, gdzie wzięła szybką kąpiel i poszła spać.