• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Kukurydziane gospodarstwo

Kraj Zbóż jaki jest, każdy widzi. Pełno pól uprawnych znaczących pagórki, jeziora i góry. Te kilka elementów wystarczyłyby, by opisać całe to miejsce, a dla dopełnienia można by dodać wzmiankę o prostej ludności, jaka nie tylko oddała się roli - urodzili się jako farmerzy, całe ich życie od pierwszych chwil zostało skupione wokół pola i umrą wiedząc, że przeżyli życie na uczciwej pracy, w popołudniowym słońcu i z kosą w ręce podczas zbiorów. Fauna i flora tego regionu nie wyróżnia się szczególnie na tle innych miejsc. Zwierzęta mające te tereny za swój naturalny habitat ograniczają się głównie do ptactwa. Sprawia to, że największymi grupami zwierząt zamieszkującymi Komugi no Kuni są wręcz armie dzikich kruków, jakie czarne pióra i ostre dzioby stanowią klątwę i sól w oku każdego, porządnego rolnika, dbającego o swe plony jak o własne dziatki.
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Kukurydziane gospodarstwo

Kukurydziane gospodarstwo
Kraj Zbóż, słynie z dosyć pięknych i malowniczych okolic, które pozostawały niejednokrotnie uwiecznione na licznych pocztówkach. I to nie tylko takich, które można zakupić w kraju. Jednym z takich miejsc była ta znajdująca się w południowo-wschodniej części kraju posiadłość. A, na której uwiecznienie, przyzwoliła właścicielka tego przybytku, zyskując za to niemałą sumkę. Bogata posiadłość składa się z eleganckiego, przestronnego domu, który oferuje wszelkie wygody i luksusy. Otoczony pięknym ogrodem, oferuje on miejsce do relaksu i odpoczynku. Tylko że to miejsce nie stało się tak popularne, tylko za cudowną architekturę i piękną pogodę. Wszystkich zachwyca bowiem coś zgoła innego. Niekoniecznie sam budynek za to, w jakim miejscu się znajduję. Z każdej bowiem strony, tworząc pejzaż, przypominający róże kierunków znajdują się ogromne sięgające kilku hektarów pola kukurydzy. Jednak co w tym takiego wyjątkowego? Każdy byle farmer posiada coś takiego na swoim polu. Nie każda kukurydza była natomiast żółta. W każdą z czterech stron świata rozchodził się po horyzont inny jej kolor. Różowa, udająca się na wschód, standardowa żółta na zachód. Czerwona będąca na południu, przecięta przez drobną wiejską dróżkę. Na tyle szeroką by zmieścił się w niej powóz, gdyby konieczna była dłuższa droga do najbliższego miasta. Za domostwem natomiast, rosną zdradliwe zielone plony. Mimo że trujące dla ludzi dalej znajdywały swoich kupców.
Ostatnio zmieniony 22 cze 2023, 8:47 przez Maji Eiji, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty1/?
Droga z domu — Kraju Jedwabiu, miejsca, w którym motyle rządziły, a nic innego nie miało prawa splugawić dzikich ziem, mogła być dla spadkobiercy domeny rzek, naprawdę odmieniającym życie doświadczeniem. Niestety wyszło na to, że w tym swoim doświadczeniu zaskakująco przypominał domowego kota spuszczonego ze smyczy. Zwykłe, lubiącego wycieczki. Chodzącego swoimi własnymi drogami. Trudno jednak było nie sprawiać takiego dziwnego wrażenia, kiedy dosłownie cały czas parło się na przód. Nie pozostawiając po sobie śladów, goniąc za czymś tylko jemu znanym. Może był to skarb? Sens istnienia? Cokolwiek próbował znaleźć na tej praktycznie męczennej drodze, zdawało się nie przechodzić. Nie ważne jak długi kawałek ziemi przemierzył. A był on doprawdy długi. W końcu znalazł siebie na ziemiach Zboża. Na terenach starego zniszczonego wojnami świata. A przynajmniej tak powinno być z opowieści pochodzących z tego świata wojowników znanych jako „shinobi". Co wydawało się być kompletnie nieadekwatne do Komugi no kuni. Zupełnie jakby cała wojna zdążyła ominąć tej kraj. Może dlatego, że rezydował on trochę dalej od całego głównego zgiełku. A może dlatego, że zdążył się zregenerować? Z pewnością — z jakiekolwiek to było powodu. Wyglądał niesamowicie pięknie. Długie rozciągające się po horyzont krajobrazy sprawiały wrażenie wyciętych z jakiejś książki z obrazkami. Gdyby jednak się zatrzymał przy kimś na chwilę dłużej, usłyszałby o czymś równie wyjątkowym. Zbożach, które były natywne tylko dla tej i hodowane tylko na tej ziemi. Zbożach, które wyglądały jak amalgamy dwójki innych. Zboża o całkiem dziwnych i na pierwszy rzut oka wręcz nienaturalnych kolorach. Coś, co z założenia wyglądało dziwnie. Nawet jeżeli były wynikiem, jakiś dziwnych botanicznych eksperymentów, to zwracały uwagę, każdego, kto je napotkał. Szczególnie że w samym kraju nie rosły byle gdzie. O to nie. Były to w końcu naprawdę bardzo wyjątkowe rośliny. O bardzo wybrednych warunkach do wegetacji. Przypadkiem, okazało się, że na takowe natrafił Yohei. Pośrodku niczego, rosły pola kolorowej kukurydzy. Róż, czerwień, zieleń i ahh klasyczna żółć. Wszystkie obecne. Wszystkie pod dachem przyjemnie wyglądającego gospodarstwa pośrodku kręgu. A tym bardziej zbliżał się on bramy wejściowej, tym więcej szczegółów zdawało się być widoczne.

Kamienne świeżo malowane ściany, robione na zamówienia okiennice. Ktokolwiek tu mieszkał — wydawał się mieć pieniądze na to wszystko. Nawet za dużo pieniędzy w mniemaniu niektórych. W równie dużym mniemaniu, niektórych cisza, która otaczała ten dom, równie mogłaby wydać się troszeczkę dziwna. Nie dochodziły z jego środka, żadne najmniejsze odgłosy. Żadnego chrząkania się. Nikt na nikogo nie krzyczał, a nawet zwykłej rozmowy brak był. Żadnego nawet najmniejszego szeptu. Z czterech ścian. Nie pomagała też temu wrażeniu obecna godzina, lekko po południu — raczej nikt normalny o takich godzinach nie spał. Więc o co chodziło? — Świnie zafajdane spadać mi stąd — Rozległ się doniosły kobiecy głos z tyłu domu. Do kogokolwiek on należał, z pewnością nie był zadowolony. — Idźcie wy! Nie macie innego miejsca do łupienia. Kilka kilometrów dalej znajdziecie miasto, całkiem przyjemne o tej porze roku. — Po czym odbył się trzask. I kolejny, o wiele głośniejszy od poprzedniego. Tym, razem kolejny okrzyk, ledwo zrozumiały przez ciągłe trzaski, ale chyba chodziło coś o gruszki. Trudno powiedzieć, gdyż powtarzające się wrzaski i dźwięki obijanych o siebie metalowych przedmiotów, tworzyły istny harmider, który nie pozwalał logicznie myśleć, praktycznie nikomu. — Ty! — Krzyknęła wkurzona w kierunku nieznajomego. — Tak ty co stoi jak słup soli pośrodku niczego. Jeżeli przyszedłeś okradać te tereny, to muszę cię zawieść, ale nie jest to najlepsza chwila na zabawę w bandytę. Mam w tej chwili o wiele ważniejsze problemy niż przejmowanie się tym, że ktoś to okradnie podczas jej nieobecności. — Kiedy ta zbliżała się w jego stronę, mógł zauważyć, że w jednej ręce trzymała metalowy durszlak. Jeszcze z pozostałościami czerwonej kukurydzy, oraz garnek. To by mogło wyjaśniać wszystkie dziwne odgłosy dobiegające zza domu. — Coś nie wyglądasz jak przestępca. Zgubiłeś się? Jesteś jakimś mnichem? Może Szefowa cię zatrudniła? Przecież by mi o tym powiedziała, tylko kto by znalazł to pustkowie przypadkiem prawda. Musiała cię przecież wysłać. To bardzo dobrze, bo potrzebuje pomocy. Już naprawdę wyrywam sobie, żyły próbując odgonić te paskudztwa, a one przychodzą i przychodzą. Już tę norkę udało się szybciej przegonić. A uparta z niej była bestia. — Ziewnęła. — Wybacz, zazwyczaj nie mam do kogo ust otworzyć i jak ktoś już się łaskawie zjawi, to raz na sunijską hegemonie. Zresztą zdecydowanie za mało mi płaci, żeby to wszystko ogarniać samemu.— Machnęła dłonią, jakby miało to tłumaczyć jej zachowanie i dziwny frazeologizm, który zdecydowanie pił do wydarzeń ostatnich lat. — Swoją drogą jestem Hisha, miło poznać kogoś innego skazanego na koniec świata.—
NPC Hisha - Nieznajoma
Ostatnio zmieniony 29 cze 2023, 10:30 przez Maji Eiji, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Do swej wędrówki Yohei podchodził niczym do pielgrzymki, w trakcie której pragnął dowiedzieć się, jakie plany wobec niego miała jego Bogini, zrozumieć, dlaczego to właśnie jego namaściła swoim błogosławieństwem. Z całego serca bowiem wierzył, że nic się nie dzieje przez przypadek i że to właśnie on urodził się z tymi specjalnymi cechami, których inni członkowie jego małej społeczności nie posiadali. Wyruszenie w świat zdecydowanie nie było dla niego rzeczą łatwą – wyszedł bowiem ze swojej strefy komfortu, z miejsca, gdzie był niemal traktowany jak heros czy nawet bóstwo. Każdy członek jego rodziny – niezależnie od tego czy byli blisko spokrewnieni czy też nie – na niego chuchał i dmuchał, nie pozwalając wykonywać żadnych prac. Dłonie Potomka Bogini Rzek nie miały na sobie żadnych śladów ciężkiej, fizycznej pracy. Jedyne, czym się zajmował przez całe swoje życie to trening nad zdolnościami, które mu Bogini podarowała. Raz, gdy panowała susza, dzięki błogosławieństwu Kuramitsuhy był w stanie podlać pola uprawne, tworząc wodę tak naprawdę znikąd. Nie nosił jednak żadnych wiader, nigdy sobie niczego nie gotował. Dlatego pierwsze posiłki, które przyszło mu sporządzić samemu zdecydowanie nie należały do najsmaczniejszych – zdecydowanie było im daleko do rarytasów, którymi zwykł być karmiony.
O Starym Świecie nie słyszał zbyt wiele, przez wiele lat żyjąc w swoistej bańce informacyjnej, w kraju tak bardzo oddalonym od tamtego kontynentu. W pewnym momencie dochodziły do nich strzępki informacji o tym, że gdzieś tam była wojna, która spowodowała napływ przyjezdnych, choć on na swoje oczy ich nigdy w swojej wiosce nie widział. Być może dlatego, że Kraj Jedwabiu był tak oddalonych od krajów, w których ninja się osiedlili, że była na to zdecydowanie mała szansa. Im jednak coraz bardziej się zbliżał do granicy, tym więcej informacji do niego docierało, dając mu swoisty pogląd na sytuację… i trzeba przyznać, że to było nad wyraz ciekawe.
Na Południową Wyspę dostał się przy pomocy statku, na który się zaciągnął w ramach pracy. Trzeba przyznać, że typowe zadania, z którymi musiał się mierzyć nie należały dla niego do łatwych, przez co wiele członków załogi z przekąsem nazywała go „lalusiem”. Nie zwracał jednak uwagi na ich złośliwości, wiedząc, że ich drogi się rozejdą jak tylko dobiją do brzegu, bowiem sam Yohei nie miał w planach dalszej podróży z tymi ludźmi.
Kraj Zbóż… był całkiem miłą odmianą na tym krajobrazie zniszczenia, które przyszło mu było widzieć w trakcie swojej podróży po Starym Kontynencie. To zdecydowanie było coś… zupełnie innego, swoista sielanka, przez którą czuł się prawie jak w domu, choć u niego zamiast owsa czy żyta krajobraz były wypełnione morwami, które były kluczowe w uprawie jedwabników. Cieszyła jednak go ta zmiana, bowiem mógł jakoś bardziej zebrać myśli, wsłuchując się szum wody, który dla niego był niczym szept samej Bogini.
Smoczy dziedzic przystanął, gdy nagle usłyszał wrzaski dochodzące z domostwa, które mijał. Jednego z wielu, choć wydawało się być bardziej… bogatsze, aniżeli w większości wiosek z tego kraju. Zaczął się zastanawiać, czy by nie podejść i nie zapytać, czy wszystko w porządku, jednakże nim zdążył w ogóle otworzyć usta, wtem wyparowała w jego kierunku nieznajoma – bo skąd miałby znać kobietę żyjącą setki kilometrów od jego domu? – na którą spojrzał na początku z lekką konsternacją wymalowaną na twarzy. On? Kraść? Nic z tych rzeczy. Uśmiechnął się do kobiety i w obronnym geście uniósł lekko dłonie przed siebie.
Jestem tylko zwykłym wędrowcem, który akurat przechodził… nie zamierzam dokonywać żadnej łupieży. – Głos Yoheia był łagodny, może nawet i lekko rozbawiony. Trzeba przyznać, że Kuramitsuha podchodził do życia z dosyć dużą dozą dystansu do świata i raczej mało rzeczy brał na poważnie. – Obawiam się jednak, że pani szefowa mnie tutaj nie przysłała, choć jak trzeba, to postaram się w jakiś sposób pomóc. – Bo w sumie co mu szkodziło? Najwidoczniej to był swoisty znak od Bogini, że ta postanowiła tą kobietę mu na drodze postawić, dlatego nie zamierzał w żaden sposób oponować. – Nie ma za co przepraszać, naprawdę. No i miło poznać. Kuramitsuha Yohei – przedstawił się, skłaniając się nieco Hishy, by po chwili się wyprostować, poprawiając kapelusz, tak by przypadkiem nie spadł i nie odsłonił pary rogów na jego czole. Zdecydowanie większość ludzi nie reagowała na nie pozytywnie. – To co w takim razie trzeba odgonić? – zapytał.
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty2/?
Uważnie pokiwała głową, na kolejne słowa nieznajomego. To, co mówił, wydawało się dosyć logiczne i może zbyt szybko oskarżyła go o niecne uczynki. — Och jasne. — Jednak, czego innego mogła się spodziewać, jeżeli nie znała planów Szefowej, że ktoś ot, tak po prostu przemierzał pustkowia kraju. Sama ta myśl brzmiała po prostu niewiarygodnie. — Błąd z mojej strony, że od razu założyłam, że chcesz coś ukraść, ale ostatnio słyszałam plotki, że zdarza się to coraz częściej... Nie chciałabym, żeby na mnie spadła odpowiedzialność za brakującą kukurydzę. — Wysiliła się nawet na przepraszający ton! — Szczególnie że ostatnio całkiem nieźle się sprzedawała. Podobno, ktoś w stolicy ostro gra na jej cenach, by zgarnąć dla siebie najwięcej. Yazz...Sne, że Szefowa, by mnie zabiła, za to, że o tym jej mówię. Dlatego zostaje to między naszą dwójką. — Przez krótki moment jej twarz zamarła, po czym wróciła do siebie sprzed chwili, kiedy to zaczęła kierować się z nim w kierunku gospodarstwa. — Jeżeli chce....oh? — Zdziwiona, Hisha zaczynała zwalniać, aż w momencie, kiedy sens wypowiedzianych przez młodszego mężczyznę słów do niej dotarł — zatrzymała się zupełnie. — Tego to się nie spodziewałam. Co w takim razie tutaj robisz? — Zapytała wyraźnie zdziwiona, wręcz zszokowana tym faktem. Gdyby wróżka powiedziała, jej, że ktokolwiek przyjedzie do tej dziury, bez żadnego większego powodu wyśmiewałaby ją i teraz pewnie by nie miała głowy, bo spoczywałaby na niej starożytna klątwa. —Nie, żeby coś, ale tutaj dosłownie nie znajdziesz niczego ciekawego. No z wyjątkiem roślinek robiących za ozdoby disco. — Kolorowe, pola rozciągające się za jej plecami wydawały się być lekko oburzone jej stwierdzeniem, o ile takowe oburzone mogły być. — To jest jedyne, co jest wyjątkowe w tych ziemiach. — Zakończyła swoją antyreklamą jej miejsca zamieszkania, która na pewno mogłaby zostać podważona przez potężnych farmerów z lokalnej ukrytej wioski. Póki jednak nie posiadała takowych w okolicy czuła się całkiem dobrze z tym co mówiła. — Nie jestem, również pewna czy w takim razie mam prawo wpuścić cię na te posesje. Mówisz, że nie pochodzisz z zatrudnienia, a ona mogłaby uznać to za naruszanie posesji. — Wyglądała na głęboko zanurzoną w swoich myślach. To naprawdę była trudna decyzja. — Wiem! — Wykrzyknęła, wskazując następnie na"lalusia". — Skoro i tak mam taki wielki problem z tymi okropnymi ptaszyskami, to równie dobrze mogę kogoś zatrudnić. Zapłacę ci z mojej pensji i wtedy nie będzie, że pozwalam wejść na ten teren jakiemuś bezdomnemu. — Była, pewna, że miała jakieś drobne, które mogły uczynić umowę między nimi formalną. Poza tym na licho skąd miała, by się dowiedzieć, że ktokolwiek tu był w pierwszym miejscu. — Bez urazy oczywiście. —

— Tak jak już mogłam palnąć, kłopotem są ptaki. Jednak nie byle jakie ptaki. Pewnie, możesz myśleć o wróblach, albo pawiach. Nie, nie! Moim problemem nie są te nieloty, a prawdziwe bestie zrodzone z krwii — kruki. Może teraz myślisz sobie, że "Ej Hisha, co ty gadasz, kruki nie są straszne". I wiesz co? Ja też tak myślałam. Przyznaję się bez bicia. Na początku, też się śmiałam. A potem przyszły. I były wszędzie ich mordercze dzioby, ciągnęły, każdy kawałek materiału. Myślałam, że zezgonuje na miejscu. O tyle! Tyle brakowało, żebym dzisiaj chodziła bez oczu. — Dramatyczny, opis całej sytuacji, był delikatnie przyprawiony, przez improwizację prowadzoną przez gospodynie. W zakresie tych improwizacji znalazły się zarówno, misterne ruchy wokół gałek ocznych, jak skrzeki ptaków. — Ktoś, mądry mógłby powiedzieć, że te bestie, są wynikiem jakiegoś eksperymentu. Może zdziczałymi krukami ninja? Kto wie, na czym ci sunijczycy eksperymentowali w swych zapyziałych laboratoriach genetycznych. Widziałaś jak niektórzy z nich wyglądali? Przysięgam na Amaterasu. Nigdy nie widziałam takich amalgamacji. — Dziewczyna, znowu podświadomie zeszła na temat byłej wioski kraju wiatru. Zupełnie jakby, był jej temat ziarnem piasku w jej oku. O którym sobie przypominała co jakieś pięć minut. — Wracając. Ja uważam, że te kruki to pomioty Shinigamiego! Ot co. Kropka. — I to nawet nie był fajny pomiot, bo co to niby było! —Wiesz, że dosłownie próbowałam wszystkiego, by je wygonić z tond. Głośnych dźwięków, irytujących dźwięków, jeszcze głośniejszych dźwięków. I wiesz co one? One się praktycznie tego nie boją? Co jest z nimi nie tak! Po prostu lecą na drzewo i czekają. Naprawdę ręce mi już opadają. — Westchnęła, a w jej oczach było widać już ogromne zmęczenie tą sytuacją. Nic nie działało i nie wiedziała, co miała począć. Nie bała się tego, że zostanie za to zwolniona, tylko że nie jest w stanie podołać nawet tak prostej rzeczy jak przegonienie kilku durnych ptaków. Na szczęście wyjaśnienie wszystkich zawiłych szczegółów, było o wiele mniej zawiłym procesem. I Hashi miała dużą nadzieję, że wędrowiec przedstawiający się pod imieniem Yohei, zrozumiał wystarczająco by ich misja mogła zaistnieć. Bez żadnych nie porozumień i uproszczeń, które mogły się pojawić w jego głowie. No i może casami rzucała, za dużo informacji o samej sobie, ale chciałaby, ten dobrze ją zrozumiał. Więc uznała, że poszło jej całkiem nieźle i upewniając się uprzednio, że ten wszystko rozumie, skierowała go na tyły domu.

Znajdował się w nim całkiem przestronny ogród. Opatrzony pięknym drewnianym pawilonem, pomalowanym na czarny kolor najwyższej jakości. Delikatnie przystrzyżone krzewy, piękne pomarańczowe kwiaty nieznanego pochodzenia, oraz żywcem wyciągnięte z jakiegoś katalogu krzesła dawały wrażenie iście pocztówkowego miejsca. Nic dziwnego, że „Szefowa” uznała, że właśnie na takie się nadaje. Tylko, wielki stos narzędzi (z kilkoma czarnymi piórami), na samym środku wydawał się nie na miejscu. Od razu stało się jasne, że była to oznaka prób, które poza durszlakiem i garnkiem wykonywała na ptakach — z różnym skutkiem. — Najlepsze, że normalne kruki, jedzą kukurydze prawda? Ale nie te. Te niszczą ogródek i po prostu śmieją ci się w twarz. No i, może okazjonalnie ukradną te kukurydze. — Westchnęła. — Jeżeli masz jakiś ciekawszy sposób na poradzenie sobie z tymi gagatkami, to wal śmiało. W tym momencie jestem w stanie spróbować nawet najbardziej absurdalnej metody. — W tle jak na zawołanie usłyszeć, można było kraczenie. Potwory wróciły polować ponownie.
NPC Hisha - Nieznajoma
Ostatnio zmieniony 22 cze 2023, 8:46 przez Maji Eiji, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Yohei uważnie słuchał, co kobieta miała do powiedzenia. Prawdę powiedziawszy to się mimo wszystko nie dziwił, że w taki, a nie inny sposób do niego podeszła, stare dobre przysłowie bowiem mówi – przezorny zawsze ubezpieczony! Zwłaszcza, jeżeli niezbyt często ktoś w tych rejonach się pojawiał, więc zupełnie normalne, że była podejrzliwa. W sumie to nawet i dobrze o niej świadczyło, bo to oznaczało, że miała jakiś instynkt samozachowawczy.
Nie szkodzi, to zupełnie normalne – odparł ze zrozumieniem potomek Bogini Kuramitsuhy, posyłając Hiszy uśmiech. Całkiem w porządku się dziewczyna wydawała i rozumiał, że nie chciała odpowiadać zapewne finansowo, gdyby coś zniknęło czy zostało uszkodzone. – Prawdę powiedziawszy… to nic konkretnego. Po prostu przemierzam przez świat, wsłuchując się w szept wody i ogólnie szukając swojej drogi – powiedział jakże poetycko. Jakby nie patrzeć, ta cała jego wędrówka była swoistą pielgrzymką w poszukiwaniu głosu swojej Bogini, chcąc się dowiedzieć, jakie plany ona wobec niego miała, bo wierzył, że jego egzystencja i dar, który został na niego zesłany zdecydowanie nie były przypadkowe. – Och... – wymsknęło mu się jedynie, gdy się okazało, że mogą być problemy z jego pomocą w kwestii pozbycia się problemu, czymkolwiek on był, bo na chwilę obecną to jeszcze nie wiedział. Całe szczęście, Hisha była bardzo zaradną dziewczyną, która bardzo szybko znalazła wyjście z tej sytuacji. Przytaknął głową, ponownie się uśmiechając. – Jasne, skoro taki układ ci pasuje, to jak najbardziej. I spokojnie, mam duży dystans do siebie. – Tu prawie że się wyszczerzył od ucha do ucha, jakby chcąc potwierdzić, że rzeczywiście tak było. Co jak co, ale Yohei był ogromnym lekkoduchem i raczej ciężko było go urazić. Chyba że ktoś zacząłby opowiadać oszczerstwa w kierunku Bogini, to już inna sprawa!
Wysłuchał się w to, co miała Hisha do powiedzenia… kruki, które były na tyle uparte, że nie dało się ich odgonić… A to ci uparte ptaszyska! Dziewczyna mogła zobaczyć, jak na twarzy Yoheia pojawia się oburzenie, że te tak po prostu zjadają sobie tę kukurydzę i nie chcą pójść, narażając miłą dziewoję na kary finansowe ze strony swojej pracodawczyni. Tak się zdecydowanie nie godzi!
Sunijczycy? Eksperymenty? – zapytał nieco zmartwiony, gdy usłyszał o tych eksperymentach. Chodziło o to, że on nie miał pojęcia kim Sunijczycy w ogóle byli. Bo on był człowiekiem, które całe swoje życie spędził praktycznie w Kraju Jedwabiu na Nowym Kontynencie, żyjąc w swojej bańce informacyjnej, nie mając zbyt wielkiej wiedzy na temat dziejów ninja i tak dalej. – Proszę się nie obawiać, jestem świecie przekonany że Bogini pomoże nam znaleźć rozwiązanie problemu, niezależnie od tego czy to pomioty Shnigamiego czy… sunijskich eksperymentów, ot co! – odpowiedział święcie przekonany, wierząc w swoje słowa naprawdę głęboko.
Postanowił podjąć się tego zadania, bo nie widział po prostu innej opcji – no nie mógł zostawić tej biednej kobiety w potrzebie, która była bezradna wobec siły zdecydowanie większej niż ona sama. To się nie godziło takiemu człowiekowi jak on. Był Potomkiem Bogini Rzek, która poprowadziła go w te rejony nie bez powodu, najpewniej chcąc mu coś w ten sposób powiedzieć, więc gdyby nie pomógł Hishy – byłby to olbrzymi grzech.
Do jego uszu doszło krakanie, które było niczym śmianie się w twarz biednej dziewczynie. Yohei spojrzał w kierunku ptaszysk, zastanawiając się co mógłby zrobić – oprócz zmówienia modlitwy w głowie do Kuramitsuhy z prośbą o pomoc. Po chwili przyszedł mu pewien pomysł do głowy. Zrobił kilka kroków do przodu, tak by stanąć przed Hishą.
Trzymaj się za mną – polecił dziewczynie, bowiem zdecydowanie nie chciał, by ta w jakikolwiek sposób oberwała rykoszetem sztuczki, którą zamierzał użyć. To była jedna z rzeczy, którą czasami stosował na mieszkańcach wioski, gdy ci w jakiś sposób znieważyli ich wspaniałą Boginię – a jego zadaniem jako jej Potomkiem i osoby, która została przez nią błogosławiona, było odpowiednie dyscyplinowanie. Tak więc użył Sakki – choć sam nie wiedział, że tak to się nazywało – starając się na te ptaszyska wywrzeć presję, tak by sobie poszły i nigdy już nie wróciły.
► Pokaż Spoiler | techniki
Sakki | Killing Intent殺気
KlasyfikacjaNinjutsu
Pieczęcie---
Koszt---
ZasięgZasięg wzroku
Wymagania---
Specyficzna technika pozwalająca wywrzeć swoją wolą presję na innych. Porównuje się wówczas Siłę Woli celu do Siły Woli użytkownika i korzysta z poniższej tabeli:
Różnica Siły Woli celu do użytkownikaEfekt
Większa bądź równa 0Cel odporny na technikę
-1 lub -2Cel czuje niepokój
-3 lub -4Cel czuje strach
-5Cel jest przerażony
-6 i dalejCel jest sparaliżowany ze strachu
Posiadając Kontrolę Chakry na poziomie 9 możemy zapłacić koszt standardowy A na turę, by za jej pomocą zmaterializować za użytkownikiem "wizję". Może być to demoniczna postać, czysta aura, cokolwiek. Dodaje to dodatkowej presji w postaci +1 przy przeliczaniu różnic na korzyść użytkownika tej techniki.
Mając Siłę Woli na poziomie 10 postać jest całkowicie odporna na efekty Sakki.
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty3/?
Zainteresowana historią chłopaka, która była jej dzisiaj serwowana, uważnie wsłuchiwała się w jego słowa. Coś, czego zazwyczaj nie robiła, aczkolwiek nie często miała okazję do poznania osoby na tym wyprysku świata? Praktycznie nie miała, dlatego pozwoliła sobie na zmianę pewnych zasad w swoim zachowaniu. — Łapie. — Walnęła swoją pięścią o rękę w czysto teatralny sposób. — Jesteś jednym z tych Pustelników, czyż nie? Mówisz o naturze z taką pasją, z tym całym wsłuchiwaniem się w odgłosy wody. Na pewno musi być coś na rzeczy. Ja zawsze jak próbowałam się wsłuchiwać w odgłosy wody, to słyszałam tylko kapu, kapu kap. Nie wydaje mi się, że to dźwięk, który masz na myśli. Hmmm, a jesteś pewien, że na pewno to była woda, sam pewnie dobrze wiesz, jak to już bywa z ludzkim mózgiem. Słońce trochę mocniej przyświeci i nagle z myśli masz szoko-loko. I zamiast grządek marchewki, widzisz przed sobą samą Amaterasu Ōmikami. Wygłaszasz jej poematy, klękasz przed nią, a potem budzisz się pośrodku pola z rozkopanymi naokoło plonami. I przez następne kilka godzin zastanawiasz się, jak do tego doszło na pierwszym miejscu. — Przedstawiła mu swoją śmiałą teorię, kolejny raz, opiewającą w być może jej prywatne doświadczenia z tematem. Kobieta z pewnością na ten moment zdawała się skarbnicą wiedzy o życiowych przeżyciach najróżniejszej maści. Głownie tych, których przeżycia człowiek się nie spodziewa. Objawienie Amaterasu w marchewkach? Z pewnością przeszłoby do historii, gdyby nie to, że dziewczyna jak sama mówiła była niesamowicie skromna i nie chwaliłaby się nikomu. Plus, po tym, jak minęło trochę czasu, od tego „religijnego” zdarzenia stwierdziła, że dobrze poczyniła. Byłoby to niesamowicie zawstydzające, w momencie, w którym cała prawda ujrzałaby światło dnia. A kiedy dotarł do niej sens jego kolejnych słów, uśmiechnęła się. — No i to rozumiem! — Poklepała go po pleckach w przyjaznej intencji. Już jej się podobał. Nawet jeżeli wzięła tego bezdomnego wędrowca za złodzieja. To teraz zaczął rozjaśniać się w jej oczach. Nie dość, że miał dystans do siebie, to jeszcze bardzo chętnie chciał jej pomóc z tymi krukami od siedmiu boleści. Ze świecą szukać takich ludzi w tym kraju. Naprawdę miała wrażenie, że bardziej się będą przejmowali tym, że ktoś zjadł ich żyto, pszenicę, czy inne srogo. —He? No wiesz ci niedobrzy gamonie, którzy chcieli się bawić w imperium. — Powiedziała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Bo przecież była, każdy o tym wiedział! Przynajmniej tak do tej pory zakładała.— Nie... Nie mów, że nie wiesz, czym jest Suna. Czyś ty przespał ostatnie lata? — — Hmmm, jakby ci to ładnie wyjaśnić, pomyśl o najgłupszych istotach, jakie możesz sobie wyobrazić. Okej? Masz to? Cudownie. Potem pomyśl sobie, że nagle coś im w tych głupich głowach klika. Cyk. Chcą nagle podporządkować sobie cały szeroki świat pod swoim butem. A jak możesz się domyślać, jeżeli banda głupich krasnali chce podjąć się takiemu zadaniu, to raczej nie skończy się dobrze. I nie skończyło. Była wojna, w której ja sama walczyłam. Do czasu. Rzecz jasna nie stanęłam po stronie tych szaleńców. — Sprostowała szybko, a jej twarz wydawała się pokrywać paletą nieprzyjemnych emocji. — Zamierzchłe czasy, pod szyldem wioski ukrytej w kamieniu. — Machnęła ręką. — Ważne, że Sunagakure, leży w gruzach. Szkoda, że pociągnęli za sobą w przepaść cały świat shinobi. — Niezbyt lubiła wspominać tamte czasy. To w końcu wtedy cały świat wywrócił się góry nogami, a ona już na zawsze musiała pozostać w tym miejscu. — Bogini? A niech nam pomoże! — Myślała, by spytać go, o którą mu konkretnie chodzi, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Nie miała zamiaru go przez przypadek urazić. Nawet jeżeli nie znała bytu, do którego odnosił się z taką czcią, to chciałaby, aby ta istota ich prowadziła. W tym małym zadaniu. Jeżeli miało to pomóc, to czemu nie?

A wtedy się zaczęło, kiedy kobieta usłyszała pierwszy krzyk kruków dobiegający z oddali, już zaczęła przygotowywać swoje ciało na najgorsze. A to samo zrobił Yuhei. Ten stanął odważnie z przodu, nie wykazując przy tym żadnych oznak strachu. On nie bał się potworów z niebios, które przez przewagę liczebną, przykryły niebo kruczą czernią. Choć było to raptem na chwilę. Było to całe stado, kruków — liczące sobie kilkanaście, nie kilkadziesiąt okazów. Wszystkie zezłoszczone i zirytowane pędziły z pełną prędkością w kierunku podróżników. Biedny strażnik, bogini przed nimi miał się mierzyć, z nimi sam na sam. Każąc Hishy cofnąć się kawałek, by ta nie ucierpiała. Miał on bowiem plan. Dosyć sprytny. Wypuścił morderczą intencję w momencie, którym zaczęły być lepiej widoczne na horyzoncie. Ptaki zaskoczone falą morderczej energii, która dotarła do ich małych serc, wydawały się być przez chwilę rozkojarzone. Część po chwili całkiem zawróciła z kursu kolizyjnego, część odczuła to tak mocno, że wręcz osłupiała i opadła na ziemie. Bojąc się wykonać nawet najdrobniejszego ruchu, by przypadkiem nie zapieczętować swojego, życia raz na dobre. Nie wszystkie jednak miały tak słabą siłę woli. Część z nich „przełknęła ślinę” i ruszyła w kierunku potomka bogini z nową siłą. Siłą, którą była zemsta za ich towarzyszy. Do tej pory nie mieli żadnych morderczych zamiarów. Teraz to się diametralnie zmieniło. Czy była to jakaś osobna populacja, która wmieszała się w większe stado? A może, po prostu ta szóstka osobników wyrosła doświadczeniami na wytrwalsze psychicznie. Czymkolwiek ten stan był spowodowany, stanowił dla nich niewyobrażalne zagrożenie. Ciach! Dało się usłyszeć jak pierwszy kruk dobił do Yoheia, zadrapując go do krwi, po czym jak na kruka przystało, odleciał do tyłu. — AAAAH ZOSTAWCIE MNIE PASUKUDY — Dobiegło zza jego pleców. Gdy się odwrócił zobaczyłby Hishę, która oblężoną została przez trzy inne kruki. Te nie dając jej chwili wytchnienia, próbowały ją podrabiać, trzepotały jej cały czas piórami, naprzemiennie z ciągnięciem za włosy. Wydawały się odgrywać za wszystko, co im do tej pory zrobiła, a bezsilna nie wiedziała, co zrobić. Próbowała zaatakować ich durszlakiem, jednak ten szybko wypadł jej z rąk. Tak samo skończyła się próba złożenia pieczęci — coś, czego nie robiła od dłuższego czasu. Ptaki uniemożliwiały jej zrobienia czegokolwiek, a jedyne co jej pozostawało to wierzgać się na boki i prosić bezdomnego o pomoc. Ten jednak nawet jak chciałby jej pomóc, miał na głowie inny problem. Nie tylko cieknącą po jego policzku krew, ale resztę kruków. A te nie wyglądały na zadowolone i bardzo chętnie chciałyby zrobić to samo chłopakowi, co zrobili dziewczynie.
NPC Hisha - Znajoma
Info od GM
Zacięty prawy policzek, leci ci krew.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Czy Yohei był pustelnikiem? Zdecydowanie nie… biorąc pod uwagę fakt, w jakich warunkach jeszcze do niedawna przyszło mu żyć – nie zaznawszy ciężkiej pracy, gdzie wszystko było mu podstawione pod nos. Choć jakby spojrzeć na to z drugiej strony, miejsca w którym właśnie się Kuramitsuha właśnie znajdował… to może trochę? Spał czasem na sianie u dobrych ludzi, którzy mu na to pozwalali, albo w zamian za jakąś pracę. Gdyby jednak miał się dokładniej zastanowić, to chyba by stwierdził, że bliżej mu było do pielgrzyma, aniżeli pustelnika. Bowiem jego wędrówka miała jeden cel – zrozumieć, co planowała dla niego jego Bogini, jaki był jego cel na tym padole; Trzeba przyznać, że wywód nowo poznanej kobiety był na swój sposób… zabawny? Nie w złym tego słowa znaczeniu. To pokazywało jak ludzie spoglądają na świat. Dla niego i społeczności, z której się wywodził, woda zawsze była wręcz… święta. Mawia się, że każda nuta rozgrywana na tradycyjnych dla jego „klanu” instrumentach była właśnie inspirowana wodą, jej biegiem, szumami i innymi dźwiękami przez nią wydawanymi. Z jednym jednak nie mógł się zgodzić – mianowicie te kapanie to również dźwięk, który woda wydawała.
Och, ależ oczywiście, że taki. Nie tylko, jednakże również. Woda może wydawać różne odgłosy i każdy mówi nam coś innego. – Uśmiechnęła się do Hishy ciepło. Miał zdecydowanie coś w sobie z filozofa. Rozmowa z kobietą była naprawdę bardzo ciekawa. I po tym co wywnioskował, w tutejszych rejonach Kuramitsuha nie była Boginią, którą czczono. Oczywiście, nie było w tym nic złego, nawet sam Yohei uznawał fakt, że istniało więcej bóstw, aniżeli ta, od której on się wywodzi. – Proszę mi wybaczyć, jestem z… jak wy to nazywacie „Nowego Kontynentu”, to co się działo tutaj nie do końca do mojej społeczności docierało – odparł z lekko przepraszającym wyrazem twarzy, chcąc wytłumaczyć swoją niewiedzę… Bo w sumie trochę głupio przyjechać do czyjegoś kraju i być ignorantem, aczkolwiek nie rozmawiał z ludźmi zbyt wiele, a zwłaszcza na tak delikatne tematy, nic więc dziwnego, że miał na ten temat bardziej szczątkową wiedzę. Miał jednak nadzieję, że Hisha mu to wybaczy i zrozumie, bo zdecydowanie nie miał żadnych złych intencji! – To rzeczywiście, bardzo niefortunnie, że tak się stało. – Przytaknął głową, zgadzając się z kobietą. Nawet jeśli o ninja on sam zbyt wiele to nie wiedział. Skoro jednak ta oto tutaj niewiasta mówiła, że szkoda, to jej wierzył… bo czemu miałby nie.
Pogawędka z Hishą była całkiem przyjemna, jednakże obiecał jej pomóc, więc nie mogli tak cały czas bezczynnie stać. Trzeba przyznać, że ilość kruków, która się pojawiła była naprawdę… imponująca, trzeba by rzec. Miał pewien pomysł, jak sobie z tą sprawą poradzić i połowicznie się udało – grunt to pozytywne myślenie – choć nie spodziewał się, że część będzie miała na tyle silną wolę, że nie tylko się oprzeć temu, ale przede wszystkim – zacząć ich atakować! Syknął, gdy kruczysko go zadrapało w policzek – a taką piękną buzię ma! – choć zdecydowanie było gorsze, że dama była w opałach. Policzkiem zajmie się później – bądź dama opatrzy jego rany. Teraz trzeba było się pozbyć problemu do końca!
Yohei najpierw przestał używać sakki, nie chcąc bardziej drażnić ptaszorów, a potem starał się złożyć pieczęci, tak by wytworzyć wokół siebie wodne filary, tak żeby chociaż chociaż częściowo się odsłonić od ataku ptaków, chociaż wciąż starał się obserwować je i ewentualnie próbować unikać te, które udało się przez wodną zasłonę przedostać. Potem zaś złożył ponownie jedną pieczęć, by posłać w stronę ptaszysk pięć shurikenów, z nadzieją, że te będą pomocne w tej sprawie. Gdyby mu się udało pozbyć swojego problemu, wtedy chwyciłby za ten durszlak, co Hisha opuściła i zacząłby odganiać od nie te ptaszyska, tak by dziewczyna miała możliwość wydostania się spod ich ataku – a gdyby nadarzyła się ku temu okazja, chwyciłby ją za rękę i wciągnął do siebie, tak i by ona była za zasłoną filarów, oczywiście robiąc to tak, żeby zmieściła się w przerwie. Gdyby się udało przygarnąć dziewczynę do siebie, wtedy złożyłby kolejne pieczęcie, by z wodnych filarów wystrzelić w kierunku ptaków wodne senbony – licząc po sześć na jednego kruka, by zwiększyć szansę trafienia.
SpecjalizacjaSuiton - Ryūgyū
chakra1000 - 25 (Suiton: Mizu Shuriken) - 75 (Suiton: Hashira no Kōj) - 225 (Tenkyū) = 675
► Pokaż Spoiler | techniki
Tenkyū | Heavenly Weeping天泣
KlasyfikacjaSuiton, Transformacja Natury
PieczęcieTygrys → Wąż → Tygrys → Wąż → Zając
KosztStandardowy za senbon, minimum 3 za jeden
ZasięgStworzenie w zasięgu 15m od użytkownika
Wymagania---
Poprzez niewielki nakład chakry, ninja jest w stanie utwardzić i odpowiednio uformować wodę w swoim otoczeniu tworząc z niej długie, podłużne igły. Te same w sobie nie są śmiertelne, o ile nie uderzą w jeden z witalnych punktów. Szansa na to jest jednak stosunkowo niska i nawet ogromna ich ilość służy raczej do zranienia, zmęczenia i osłabienia przeciwnika, niż do faktycznego pozbawienia go życia. Najbardziej rozpowszechnioną formą, zwłaszcza wśród początkujących ninja, jest uformowanie chakry Suitonu w ustach, a następnie wyplucie senbonów w stronę przeciwnika. Bardziej wprawieni w sztukę władania wodą są w stanie wykorzystać również wodę znajdującą się w pobliżu bądź obrócić nadmierną wilgotność powietrza na swoją korzyść. Senbony istnieją przez kilka sekund po trafieniu w cel, po czym powtórnie zamieniają się w wodę. Nie jest możliwe stworzenie igieł w zamkniętych obiektach bądź innych organizmach.

Posiadając rangę C w Suitonie możliwe staje się użycie do wykonania techniki wody znajdującej się w otoczeniu. Nie jest problemem zamienienie deszczu w faktyczną broń, czy wystrzelenie igieł od strony pobliskiej kałuży.
Posiadając rangę B w Suitonie możliwe jest stworzenie dwóch igieł w cenie jednej.
Posiadając rangę A w Suitonie możliwe jest wykonanie techniki bez użycia pieczęci.

Posiadając Specjalizację w Suitonie możliwe jest wykonanie techniki tak, jakby osoba posiadała dziedzinę rozwiniętą o poziom wyżej. Pozwala to chociażby wykorzystać do stworzenia igieł wody w otoczeniu już na randze D. Po osiągnięciu rangi S dziedziny, zasięg techniki rośnie dwukrotnie.
Posiadając Sennina Suitonu możliwe staje się nie tylko wykorzystanie istniejącej wody, ale również wilgoci znajdującej się w powietrzu. Ninja jest w stanie stworzyć igły zawieszone w powietrzu i posłać je w żądanym kierunku.
Suiton: Mizu Shuriken | Water Release: Water Shuriken水遁・水手裏剣­­
KlasyfikacjaSuiton, Transformacja Natury
PieczęciePies
KosztStandardowy za 3 sztuki
Zasięg---
Wymagania---
Po złożeniu pieczęci i skumulowaniu chakry natury, zostaje ona zamieniona w popularne "gwiazdki ninja" złożone w całości z wody. Tworzone są one w dłoniach użytkownika. Nie różnią się one niczym w porównaniu z metalowymi egzemplarzami dostępnymi w sklepie. Broń utrzymuje swój kształt tak długo, jak znajduje się w dłoniach twórcy oraz do około kilku sekund po rzucie. Uznaje się, że czas do ich powtórnego zamienienia w wodę jest wystarczający, by dolecieć do celu i wbić się porządnie w ciało. Można je blokować za pomocą klasycznych broni jak i innych technik. Tym samym te również mogą posłużyć do sparowania ataków tak długo, jak nie są wystarczające do ich całkowitego zniszczenia - co jest prostsze ze względu na dość "niestandardowy" materiał, z jakiego są wykonane.

Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze C ilość shurikenów wzrasta do 5.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze B ilość shurikenów wzrasta do 7.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze A ilość shurikenów wzrasta do 10.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze S można pominąć pieczęć.
Suiton: Hashira no Kōjō | Water Release: Pillar Encirclement水遁・柱の攻城
KlasyfikacjaSuiton, Transformacja Natury
PieczęcieMałpa → Wąż → Szczur → Pies → Ptak
KosztStandardowy za utworzenie
Połowiczny za utrzymanie, liczone od drugiej tury
Zasięgdo 5m od używającego techniki
Wymagania---
Po złożeniu pieczęci i skumulowaniu chakry, wokół użytkownika pojawiają się cztery filary złożone z wody. Każdy z nich jest niewiele wyższy od używającego techniki, dorównując szerokością shinobi wykorzystującemu ów jutsu. Filary krążą wokół osoby wedle woli użytkownika oraz przemieszczają się wraz z nim podczas ruchu. Są one w stanie zatrzymać słabsze ataki bronią miotaną czy uderzenia fizyczne wykonane z przeciętną Siłą (5). Problemem nie jest też większość technik D tak długo, jak ich siła nie jest skupiona punktowo. Jutsu C z kolei zostają istotnie osłabione, zmniejszając niebezpieczeństwo ze sobą niosące. Filary krążą w równych odstępach od siebie, a ich ograniczona ilość sprawia, że zapewniana przez nie obrona nie należy do najlepszych. Ich szybkość zależna jest od posiadanej rangi dziedziny Suitonu.

Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze B możliwe staje się ustawianie filarów w różnej odległości od siebie, a nawet wyłamać je z poruszania się po okręgu.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze A technika, pomimo niezmienionego kosztu, jest w stanie powstrzymać również techniki rangi C i osłabić nieznacznie techniki rangi B.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze S możliwe jest pominięcie połowy pieczęci.
Ostatnio zmieniony 16 cze 2023, 21:56 przez Kuramitsuha Yohei, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty4/?
— Heeeee? — Dziewczyna zrobiła zagadkowy wyraz twarzy, jak tylko usłyszała dosyć dziwaczne słowa jej nowego bezdomnego kolegi. Nie spodziewała się pewnie takiej odpowiedzi, gdyż bardziej traktowała to, jak jakąś głupią grę słowną i nie sądziła, że ten na serio to podłapie. W końcu z tego, co ostatnio sprawdzała to wanna, w której się kąpała, do niej nie mówiła, ani też ziemia, po której stąpała przy dzisiejszym porannym odstraszaniu kruków. Zastanawiała się, więc czy tamten robi sobie z niej żarty, czy naprawdę mówi to wszystko na poważnie. — Jesteś naprawdę ciekawym człowiekiem Yohei-kun. Z bardzo ciekawym spojrzeniem na świat, zupełnie jakbyś był synem samej Natury. — Podsumowała swoje myśli i tą wypowiedz, której nie była w stanie rozszyfrować. Nie ważne jak się starała, wizja gadającego wodospadu, była zbyt abstrakcyjna dla jej umysłu. Na następne słowa chłopaka szybko się zreflektowała za poprzednią ignorancję.
— Oh, rozumiem. Miałoby to wtedy wiele sensu, dlaczego o nich nie słyszałeś. A już myślałam, że mam do czynienia z jakimś domownikiem, który nawet słońca od lat nie widział. Musisz mi uwierzyć, okropnie ci zazdroszczę, że nie słyszałeś o tych dziwakach. Twój mózg nie został skażony wspomnieniami ich okropnych czynów i brzydkich jak ropuchy przywódców. Ugh. Jakby nie można było ich raz na zawsze usunąć z historii.— Uważała, że oszczędziłoby to jej tyle przykrości w jej życiu i pewnie dzięki temu nie musiałaby już sobie o nich przypominać. A tak? Tak teraz stała tutaj i narzekała, marnując swój czas! Najzwyczajniej w świecie nie mogła usiedzieć cicho, kiedy widziała zło tego świata. I nie obchodziło ją, że to było tyle lat temu, ona dalej to pamiętała. I dalej przeżywała jak świeżą sprawę. Tylko że właśnie zaczynało do niej docierać, co takiego mogła przypadkiem zrobić. — O NIE! Teraz jak ci już wytłumaczyłam, kim oni byli, to teraz nie uciekniesz od tej wiedzy. I nie możesz dłużej żyć w spokoju w niewiedzy. Ty też zostałeś zarażony tą klątwą no nie! Głupia ja!— Uderzyła się teatralnie ręką w głowę. Jak mogła do tego dopuścić i dopiero się skapnąć, że popełniła tak okropną zbrodnię?— A tak swoją drogą, jak tam jest? Słyszałam tysiące opowieści ludzi i każda wydaje się bardziej abstrakcyjna od innej. Świat rządzony przez generała wojskowego, żaboludzie, czy radioaktywne wiosła, o. Słyszałam, też chyba jak ktoś mówił o tym, że coś zjadło mu włosy, jakiś robak albo coś.— Zamyśliła się na chwilę, próbując pewnie przypomnieć sobie dokładne szczegóły. Machnęła ręką. — Po prostu zrozum, że dla mnie te wszystkie opowieści brzmią, jakby pochodziły z jakiegoś chorego snu. I to takiego mocno walniętego. Te wszystkie opowieści brzmią jak wyjęte z jakiegoś chorego snu. I to takiego mocno walniętego.— Był to kompletnie dla niej obcy i całkiem nowy świat, którego niestety nie miała nigdy okazji poznać. I po prostu była na tyle ciekawa, że płomień tej emocji na nowo zapłonął w jej oczach. —Oczywiście, jeżeli jest to dla ciebie, jakiś super drażliwy temat to nie musisz odpowiadać. Nie chce, by było, że cię zmuszać, albo traktuje jak jakąś atrakcje.— Zaczęła przepraszająco machać rękami, jakby chciała jakoś wytłumaczyć swoją zbytnią bezpośredniość bez pytania go wcześniej o zdanie.
Wyglądało na to, że pojedynek między Z Bogini Zrodzonym Yoheiem i Nikczemnymi Krukami zrodzonymi ze zła, zaczynał przybierać kolory. Był to moment kulminacyjny reprezentujący starą jak świat rywalizacji. Antyczny pojedynek dwóch gatunków kontrolujących ziemie — Rodzaju Ludzkiego i Kruków. Mózg kontra pióra. Miecz przeciwko stalowym pazurom. Odwieczni wrogowie, przeznaczeni do wiecznej walki spotykali się po raz kolejny. Tym razem w kraju zboża pośrodku kukurydzy odbijającej barwy świata. By wyłonić, kto jest najsilniejszy z wszystkich i raz na zawsze zakończyć tę rywalizację. Yoheiowi udało się wyeliminować większość przeciwników, jednak najtrwalsi wśród nich pozostali. Zadali mu obrażenia, a część atakowała damę w opałach, która nawet jak chciała, to nie była w stanie złożyć pieczęci, by wykonać nawet najprostszą sztuczkę ninja. Na szczęście Yohei nie pozostawał bierny do otoczenia i natychmiastowo po otrzymaniu obrażeń postawił kilka filarów, które na pierwszy rzut oka wydawały się działać. W końcu utrudniły one ptakom, przedostanie się od frontu. Właśnie, gdyż ptaki nie miały problemu przelecieć nad metr osiemdziesiąt filarami, by następnie wpaść prost w niebieskowłosego, zanim ten zdążył go uniknąć. Widział bowiem zbliżający się atak, tylko po prostu nie zdążył zareagować, co spowodowane było jego niezwykle „wysoką” szybkością. Musiał więc patrzeć, jak jeden z ptaków leci i wplątuje się w jego długie piękne włosy. Na pewno nie będą już tak pięknie ułożone po tej misji, a ból towarzyszący ich ciągnięciu przez ptaka, przy jego wytrzymałości był ledwo do wytrzymania. Dobrze, że ten pozostał chwilę i po sekundzie odleciał, wpadając w strumień wody, który go powalił. Wyglądało na to, że jeden został załatwiony i pozostało już pięć. Ta reszta, jednak widząc poległego towarzysza, nie chciała ryzykować i tylko skrzeczała na niego, trzymając się po zewnętrznej stronie filarów wodnych. Nie były jednak tam w pełni bezpiecznie, gdyż następnie posłał on gwiazdki, ninja w całości złożone z wody. Choć był z ograniczoną widocznością przez filary. Udało mu się trafić jednego trzema gwiazdkami, przez co ten spadł na ziemie, sprawiając, że nic już nie latało przed nosem shinobi. Tylko gdzie się podział ostatni kruk? Z tej perspektywy niezbyt mógł go zobaczyć. A dama w opałach wydawała się w większych opałach, kiedy tylko usłyszał on odgłos wyrywanych włosów i krzyk kobiety. Widocznie nie był on jedyny, który musiałby udać się po tej misji do fryzjera.
Odważnie jednak ruszył na przekór przeznaczeniu i krukom z rondelkiem, którego wcześniej dziewczyna używała do ich odstraszania. I oczywiście podziałało! — Moja szkoła!— Wykrzyknęła, kiedy przestraszone, przez odgłosy uderzającego o siebie metalu, zaczynały uciekać lekko do tyłu. Kobieta została pozostawiona, z widocznie zmasakrowaną twarzą i włosami. Była to szansa chłopaka na pociągnięcie kobiety do małej i klaustrofobicznej przestrzeni między filami. Na szczęście mimo posiadania beznadziejnej szybkości udało mu się to zrobić na tyle sprawnie i szybko, by ptaki, nie zdążyły ponownie zechcieć ich zaatakować, a przestrzeń okazała się na tyle duża, by ich pomieścić. Choć było to naprawdę na słowo honoru, gdyż dziewczynę dzielił tylko kawałek od pobliskiego filaru, mimo że byli praktycznie przyciśnięci do siebie. Igiełki szybko wystrzeliły w kierunku ptaków, a powietrze zaraz zapełniło się trzydziestoma sześcioma wodnymi sebonami, które zaczęły uderzać ptaki. Większości z nich skończyła na ziemi — dokładnie wszystkie trzy. Nie wyglądały jednak na zbytnio powalone i powoli wyglądały, jakby chciały się podnieść, wrócić do akcji i dalej dręczyć naszą biedną parkę. Choć może nie do końca biedną.— Uwaga!— Ostrzegła chłopaka, kiedy tylko skończyła składać pieczęci, a następnie, kiedy tylko dotknęła ręką podłoża, te momentalnie w promieniu sześciu metrów pokryło się warstwą lodu, przez co ptaki nie mogły dłużej już się podnieść, gdyż kiedy tylko próbowały, natychmiast się wywracały. Eliminowało to przynajmniej na chwilę zagrożenie, jednak dalej pozostawał jeden kruk, który nie wydawał się chcieć uciekać tak łatwo.
NPC Hisha - Znajoma
Info od GM
Zacięty prawy policzek, leci ci krew.
Wyrwany pukiel włosów, z czubka głosy, leżą w pazurach ptaka, obok filarów.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dobrze, że Yohei nie był świadom tego, że Hisha uważała go za bezdomnego, bo zdecydowanie zrobiłoby mu się smutno. Przecież był ogolony, miał schludnie spięte włosy, czyste ubrania i wcale a wcale od niego nie śmierdziało! Zdecydowanie można było go nazwać podróżnikiem, wagabundą, pustelnikiem nawet… ale bezdomny to on nie był. Miał dom, w Kraju Jedwabiu i może do niego wrócić w każdej chwili. Przecież fakt, że Hisha pracowała w chwili obecnej na farmie nie sprawiał, że była bezdomna, prawda? Bo jakby nie patrzeć, farma nie była dokładnie jej domem, a własnością szefowej dziewczyny.
Schlebiasz mi, aczkolwiek Natury to zdecydowanie za dużo. Moja rodzina jednak wywodzi się z linii Kuramitsuhy, Bogini rzek, dlatego też mam duże przywiązanie do wody... – wytłumaczył. Jako że też wcześniej przedstawił się imieniem i nazwiskiem, to Hisha mogła połączyć kropki i zrozumieć skąd było jego dosyć nietypowe nazwisko. Jeśli zaś chodziło o „ignorancję” dziewczyny, to totalnie się tym nie przejął! Życie jest zbyt krótkie i piękne by zawracać sobie takimi pierdółkami głowę. Jakby nie patrzeć, raczej niespodziewane było spotkać osobę z praktycznie drugiego końca świata. – Hisha – san – odparł Yohei śmiertelnie poważnie, by podejść do dziewczyny i złapać ją za dłonie przed sobą, tak by spojrzeć jej prosto w oczy. – Nie da się wymazać ich z historii, ale możemy robić wszystko co w naszej mocy, by ta się nie powtórzyła. Zaś jeśli jest coś, co sprawi, że poczujesz się trochę lepiej, pomimo świadomości, że ci kiedyś istnieli, to nie wahaj się powiedzieć! – W głosie smoczego potomka można było usłyszeć widoczne przekonanie w głosie, gdzie zdecydowanie nie zamierzał tak po prostu tego zostawić. Jego powinnością jako mężczyzny było ulżyć damie w cierpieniu i zrobi wszystko, co w jego mocy i możliwościach, by tego uczynić. – Nie musisz się przejmować. Teraz, gdy wiemy oboje, możemy dzielić ciężar świadomości pomiędzy nas i będzie Ci łatwiej. – Kolejne wielkie słowa zostały wypowiedziane przez Yoheia i zdecydowanie miał je na myśli. Nie chciał jednak zbyt długo naruszać jej prywatności, bo w sumie nie zapytał wcześniej czy w ogóle może ją za te dłonie złapać. Tak jakoś wyszło z przypływu emocji, trochę niedżentelmeńsko, ale miał nadzieję że mu wybaczy. Dobre intencje chłopak miał.
Nie było niczym dziwnym to, że Hisha była ciekawa, jak wyglądał Nowy Kontynent. Gdy on wyruszał w kierunku Starego, też się zastanawiał jak tam jest. Prawdę powiedziawszy to myślał nad tym jak wygląda życie poza Krajem Jedwabiu, bo poza niego to on za specjalnie nosa przez całe swoje życie nie wystawił, nie licząc oczywiście teraźniejszej wędrówki. Słysząc opowieści dziewczyny, nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Nigdy o czymś takim nie słyszałem, a trochę tam żyję. W Kraju Jedwabiu nie ma żadnych żaboludzi, radioaktywnych wioseł. Przez generała pewnie masz na myśli Smocze Imperium, ale oni zdecydowanie nie rządzą całym Nowym Kontynentem. Jak kiedyś ktoś zacznie Ci opowiadać o jakiś rzeczach, to powiedz mu, że znasz mnie i ja Ci powiedziałem, że to wszystko bzdury są, o! – No i tyle miał do powiedzenia w tej kwestii. Jasne, wiele rzeczy było innych niż to, co można było zobaczyć na w starym świecie, ale to przecież nie oznaczało, że można tak po prostu oczerniać czyjeś miejsce zamieszkania, to zdecydowanie nie było miłe. – Moja ojczyzna leży koło Kraju Żab i tam są właśnie gondolierzy. Zapewniam jednak, że żadnych radioaktywnych wioseł nie używają. Cokolwiek to oznacza. Gondolierzy to porządni ludzie są. Żabi Król to tylko tytuł, na pewno nie jest żabą. Ale to też bardzo dobry człowiek jest, pilnuje, żeby niebezpieczne zwierzęta z Kraju Żab nie przechodziło do mojej ojczyzny. Przecież to bardzo cnotliwe i jak tak można źle mówić o tych wspaniałych ludziach! – Obruszył się. Zdecydowanie. Hisha mogła zobaczyć, jak twarz Yoheia trochę poczerwieniała… a także jak nabrał w policzki nieco powietrza, wyglądając teraz niczym obrażony chomik. No bo naprawdę nie mieściło mu się to w jego smoczej głowie, że ktoś mógł takie oszczerstwa kierować wobec mieszkańców Nowego Kontynentu. To tak jakby on powiedział, że każdy mieszkaniec Starego to pewnie jest jakimś Sunijczykiem i robi straszne eksperymenty, a przecież tak nie było. Tutaj oto obecna Hisha była ku temu najlepszym przykładem.
Yohei, Pierwszy Tego Imienia, Zrodzony z Bogini Kuramitsuhy, Pierwszy Smok napotkał godnego sobie przeciwnika w postaci Sunijskich Kruków, co zaś sprawiało, że ich bitwa zdecydowanie będzie legendarna. Kto wie, może kiedyś jakiś wieszcz napisze o tym balladę, którą nazwie na przykład Yoheillą i będzie opowiadać o jego przygodach? To zdecydowanie byłoby wspaniałe. Jednakże teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie… mianowicie wygranie tego pojedynku! On niczym Dawid, musiał zmierzyć się z Goliatem w postaci Kruków. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że był na straconej pozycji. Nie zamierzał się jednak poddawać tak łatwo. Niczym na prawdziwego wojownika przystało, wróci z tej bitwy z tarczą albo na tarczy.
Sunijskie bestie zdecydowanie musiały być modyfikowane genetycznie, skoro tak cwane były i się domyśliły, że mogły po prostu mogły polecieć z góry. I jakże naiwnie myślał, że jego piękna czupryna była bezpieczna, bowiem chronił ją jego kapelusz. Te cwane bestie jednak najpierw zrzuciły go! Tyle dobrze, że kapelusz był przewiązany sznureczkiem, to dzięki temu chociaż nie opadł na ziemię, a na jego plecy. I nawet utrata kępka włosów w tym wszystkim nie była najgorsza. Mianowicie brak kapelusza sprawił, że światło dzienne ujrzały jego szpiczaste niczym u elfa uszy… a także i rogi! Nie zamierzał jednak teraz sobie tym zaprzątać głowy, bowiem miał ważniejsze rzeczy na głowie. Pozbywanie się tych sunijskich abominacji. I jak shinobi to on nie był – bo był przecież potomkiem Kuramitsuhy i to dzięki niej umiał te wszystkie rzeczy.
Rondelek okazał się mieć wielką moc odstraszania ptaszysk, co kupiło im trochę czasu. Na pochwałę ze strony Hishy zareagował uśmiechem, ale nie miał czasu odpowiadać, trzeba było przecież działać. Wygrali może i bitwę, ale wojna wciąż się toczyła i dopóki wszystkie sunijskie abominacje nie padną martwe, nie mogli spocząć. Co prawda nie było jakoś bardzo dużo miejsca pomiędzy tymi filarami, ale nikt nie mógł mu zarzucić, że nie było przytulnie… doszedł jednak do wniosku, że trochę za bardzo, więc technikę postanowił anulować.
Hisha – san, nie wspominałaś, że jesteś potomkinią Yuki – onny! – rzucił w międzyczasie, bo w jego mniemaniu, jeśli miało się jakieś magiczne zdolności, to należało być potomkiem któregoś z bóstw, a skoro była w stanie tworzyć lód, to przecież nie było innej opcji, prawda? I jak trzy kruki tymczasowo były unieruchomione, tudzież została im urządzona ślizgawka, tak wciąż był jeden, którym należało się zająć. Smoczy potomek złożył pieczęć psa, by potem wysłać pięć wodnych gwiazdek w kruka. No bo skoro był jeden i wszystkie suitonowe shurikeny były posłane w jego stronę, to była duża szansa, że któryś go trafi, prawda? Oczywiście uważał też, żeby nie poślizgnąć się ewentualnie na lodzie, który został stworzony przez Hishę. Może szybki nie był, ale jednak gibkości trochę miał! Gdyby się pozbył tego drania, to wyplułby sześć senbonów w stronę leżących ptaków – po dwa na jednego, tak by zakończyć ten pojedynek raz na zawsze.
Jeśli Bogini mu sprzyjała i było po wszystkim, to nałożyłby znowu swój kapelusz na głowę, by potem zwrócić się w stronę swojej towarzyszki. Jego rany nie miały znaczenia, liczyła się w tym momencie Hisha.
- Jesteś cała? Nie znam się na sztuce medycznej, ale jeśli mogę jakoś pomóc... - Spojrzał na nią. W pierwszym odruchu nawet chciał i wyciągnąć rękę w jej stronę, próbując trochę ułożyć roztrzepane przez ptaszyska włosy, ale koniec końców się powstrzymał, czekając na to, co powie kobieta.
SpecjalizacjaSuiton - Ryūgyū
chakra675 - 25 (Suiton: Mizu Shuriken) - 75 (Tenkyū) = 575
► Pokaż Spoiler
Suiton: Mizu Shuriken | Water Release: Water Shuriken水遁・水手裏剣­­
KlasyfikacjaSuiton, Transformacja Natury
PieczęciePies
KosztStandardowy za 3 sztuki
Zasięg---
Wymagania---
Po złożeniu pieczęci i skumulowaniu chakry natury, zostaje ona zamieniona w popularne "gwiazdki ninja" złożone w całości z wody. Tworzone są one w dłoniach użytkownika. Nie różnią się one niczym w porównaniu z metalowymi egzemplarzami dostępnymi w sklepie. Broń utrzymuje swój kształt tak długo, jak znajduje się w dłoniach twórcy oraz do około kilku sekund po rzucie. Uznaje się, że czas do ich powtórnego zamienienia w wodę jest wystarczający, by dolecieć do celu i wbić się porządnie w ciało. Można je blokować za pomocą klasycznych broni jak i innych technik. Tym samym te również mogą posłużyć do sparowania ataków tak długo, jak nie są wystarczające do ich całkowitego zniszczenia - co jest prostsze ze względu na dość "niestandardowy" materiał, z jakiego są wykonane.

Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze C ilość shurikenów wzrasta do 5.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze B ilość shurikenów wzrasta do 7.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze A ilość shurikenów wzrasta do 10.
Posiadając Dziedzinę Suitonu na randze S można pominąć pieczęć.
Tenkyū | Heavenly Weeping天泣
KlasyfikacjaSuiton, Transformacja Natury
PieczęcieTygrys → Wąż → Tygrys → Wąż → Zając
KosztStandardowy za senbon, minimum 3 za jeden
ZasięgStworzenie w zasięgu 15m od użytkownika
Wymagania---
Poprzez niewielki nakład chakry, ninja jest w stanie utwardzić i odpowiednio uformować wodę w swoim otoczeniu tworząc z niej długie, podłużne igły. Te same w sobie nie są śmiertelne, o ile nie uderzą w jeden z witalnych punktów. Szansa na to jest jednak stosunkowo niska i nawet ogromna ich ilość służy raczej do zranienia, zmęczenia i osłabienia przeciwnika, niż do faktycznego pozbawienia go życia. Najbardziej rozpowszechnioną formą, zwłaszcza wśród początkujących ninja, jest uformowanie chakry Suitonu w ustach, a następnie wyplucie senbonów w stronę przeciwnika. Bardziej wprawieni w sztukę władania wodą są w stanie wykorzystać również wodę znajdującą się w pobliżu bądź obrócić nadmierną wilgotność powietrza na swoją korzyść. Senbony istnieją przez kilka sekund po trafieniu w cel, po czym powtórnie zamieniają się w wodę. Nie jest możliwe stworzenie igieł w zamkniętych obiektach bądź innych organizmach.

Posiadając rangę C w Suitonie możliwe staje się użycie do wykonania techniki wody znajdującej się w otoczeniu. Nie jest problemem zamienienie deszczu w faktyczną broń, czy wystrzelenie igieł od strony pobliskiej kałuży.
Posiadając rangę B w Suitonie możliwe jest stworzenie dwóch igieł w cenie jednej.
Posiadając rangę A w Suitonie możliwe jest wykonanie techniki bez użycia pieczęci.

Posiadając Specjalizację w Suitonie możliwe jest wykonanie techniki tak, jakby osoba posiadała dziedzinę rozwiniętą o poziom wyżej. Pozwala to chociażby wykorzystać do stworzenia igieł wody w otoczeniu już na randze D. Po osiągnięciu rangi S dziedziny, zasięg techniki rośnie dwukrotnie.
Posiadając Sennina Suitonu możliwe staje się nie tylko wykorzystanie istniejącej wody, ale również wilgoci znajdującej się w powietrzu. Ninja jest w stanie stworzyć igły zawieszone w powietrzu i posłać je w żądanym kierunku.
Ostatnio zmieniony 27 cze 2023, 0:38 przez Kuramitsuha Yohei, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty5/?
— Aaaaaaa, to o tej bogini cały czas mówiłeś! A ja głupia myślałam o innej — Zaśmiała się lekko, jednak nie w sposób radosny, a bardziej przypominający brutalną realizację, co dodatkowo zaakcentowała tym, jak schodziła z tonu. Po czym walnęła się kilka razy ręką złożoną pięścią w czoło, powtarzając przy tym, jak mantrę słowa: — Głupia! Głupia! Echh...— Wyraźnie była niesamowicie zdruzgotana tym, że od razu nie odgadła, o której bogini mówił, nawet jeżeli podejrzewała, że najpewniej pochodzi z grona wyznawców nowego kontynentu, to nie była do końca pewna, o które tamtejsze bóstwo chodziło. Nie, żeby znała jakoś wiele, szczególnie przebywając większość czasu w tym jednym domu od zakończenia wojny, ale chodziło o zasadę. Nawet próbę odgadnięcia! Achh, jakby chciała kiedyś zwiedzić nieznany jej do tej pory kawałek świata. Jednak nie miała do tej pory, żadnej okazji do tego, Choć miała szansę teraz poznać, jaki jest tamten świat. Tak daleki, a jednak ktoś z niego zawędrował na te ziemie, dalej nie mogła uwierzyć, jakie szczęście ją spotkało. Tylko miała nadzieję, że piękny bezdomny się na nią nie obrazi, szczególnie, po tym akcie. Kto wie jakie serca i duchy mieli ludzie z krajów dalekich? Co, jeżeli byli delikatni niczym jedwab? Ulotni, ale niezwykle cenni.
— Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją małą ignorancję Yohei-shi, ale nie do końca kojarzę Boginie Rzek Kuramitsuhe-heika.— Zdecydowała się go w końcu zapytać, bo lepiej było chyba w ten sposób. Może, się dowie czegoś ciekawe, od niej. Jednak co jeżeli odebrał to źle? O nie! To by była prawdziwa okropność, dlatego szybko znowu zaczęła mówić, nie dając mu czasu na odpowiedź. — Oczywiście, jest pewnie super, piękną i dostojną Boginią, która bardzo dobrze Kami'uje w niebiosach nad rzekami naszego ziemskiego życia. Pewnie jej wyzwany też są super, po osobiście nie znam żadnego. No oprócz ciebie! Chyba że nie jesteś jej wyznawcą i to po prostu twoja krewna daleka. — Zaczęła bardzo gestykulować, za każdym słowem, jakby nie chcąc popełnić żadnego błędu, niezwykle zależało jej na tym, żeby nie odstraszyć od siebie mężczyzny, w końcu wydawał się takim miłym pomocnym nieznajomym, który przyniósł jej kawałki nienazwanej jeszcze historii. Naprawdę chciała się z nim zaprzyjaźnić. — Huh? — Pytający wyraz zawitał na twarzy dziewczyny w momencie, którym ten złapał ją za rękę. Miał taki poważny, ton i była kompletnie zagubiona. Jednak następne słowa, które dobiegały z ust gadziookiego, tak podnoszące na duchu i pełne motywacji rozwiały te wątpliwości. Zupełni jak na plakatach z chomikami. — TAK! Masz rację Yohei-shi! — Ścisnęła w odpowiedzi jego rękę, może troszeczkę za mocno. —Nie ma co dawać tym ponurakom sunakom, jakiejś wielkiej władzy i gloryfikacji. Będę wymawiać ich imię, póki jego znaczenie nie zostanie zmieszane z błotem. O! Niech świat ma ich za nic więcej jak zwykłe słówko.— Zaśmiała się wesoło, był to przecież genialny pomysł, gdyby nie wymawiała ich imienia, dawałaby im niepotrzebną chwałą i siłę. Jakim cudem nie wpadła na to do tej pory? Przecież to było takie proste rozwiązanie. — Tak, tym więcej osób wie o tej historii, tym mniejszy ciężar zostawi na wszystkich!—
Dziewczyna cieszyła się i ceniła każdą porcję wiedzy o obcym jej świecie, przytaczaną od tajemniczego chłopaka. Nawet jeżeli wiązało się to trochę z pokazaniem jej nie wiedzy i faktycznym nieistnieniem tych wszystkich bestii, choć nie wszystko było znowu taką nieprawdą, więc może dalej była nadzieja? — Weee, musieli mnie oszukać! Masakra, jakim cudem się na to nabrałam. — Westchnęła rozczarowana tym, jak łatwo dała się oszukać podstępnym handlarzykom! A wyglądali na takich miłych. — Tak też zrobię! Jak tylko spotkam tych parszywych informatorów raz jeszcze! — Jak tak można było oszukiwać biednych ludzi! Nawet im zapłaciła z części swojej wypłaty za te informacje, a oni tak ją potraktowali, niczym odpadek! Tak się dawno nie wkurzyła! To było naprawdę okropne, że ludzie mogli coś takiego bezkarnie robić. — Kraj Jedwabiu? Brzmi jak bardzo ładne miejsce. — Wkurzający się Yohei, był nawet uroczym widokiem, jednak nie to zajmowało głowę kobiety, a bardziej to jak niesprawiedliwy jest ten świat. — Mam wrażenie, że w tych czasach ludzie zaczęli schodzić na psy! Nie dość, że sprzedają fałszywe informacje, to jeszcze opowiadają niestworzone historie o dobrych ludziach... To jest, jest, to... Jest zachowanie godne paskudnych sunijczyków!— Walnęła pięścią w rękę, by podkreślić wagę swoich słów. Dostała nagłego oświecenia, próbując sobie przypomnieć, z jakiego kraju pochodzili tamci wędrowni handlarze i faktycznie istniała dobra szansa, że byli oni byłymi mieszkańcami Kaze no Kuni.
Bitwy legend jak to miały w zwyczaju, były pełne Pasji i pulsujących Emocji, które sprawiały, że ludzie, zamiast skupiać się na swoim otoczeniu, robili wszystko, co przeżyć. Stan, w którym krew pompowała się szybciej niż zwyczajnie, a serce powoli nie wyrabiało rozprowadzać je po całym ciele. Moment, w którym wszystkie nerwy były w stanie wzmożonej aktywności. Był to stan, który Hisha Yuki, nie czuła od długiego czasu. Od niecałych dwóch lat. Od kiedy tyrania Wioski Ukrytej pośród Piasku, się rozpoczęła. A wojna, którą rozpętali, zmieniła oblicze świata raz na zawsze. Pamiętała ten dreszcz niepewności, kierownictwo samym instynktem, niezwracanie uwagi na nic innego. Nie spodziewała się tylko, że to będzie stan, z którym przyjdzie się jej mierzyć jeszcze w jakimkolwiek momencie. A jednak była w błędzie. Walka, z zastraszającymi Demonami, w ciałach kruków wybudziła to dawno zapomniane uczucie. Wydawało się, że to wszystko sprawiło, że nie zarejestrowała momentu, w którym kapelusz opadł na tył głowy, Smoczego Dziedzica ujawniając tym samym jego rogi i za długie jak na człowieka uszy.
— He? A tak to? — Wskazała wyrwana zamyślenia dziewczyna, na wytworzoną przez nią lodową posadzkę, wiedziała, że raczej długo nie wytrzyma, szczególnie że o tej porze roku słońce było zaskakująco silnie. — No tak jakoś wyszło, że od urodzenia, nie wiedziałam, że to takie zaskakujące. — Uśmiechnęła się w jego kierunku, ludzie z limitami krwi na starym kontynencie stanowili bardzo popularną grupę, to akurat przypadek, że sama się do nich zaliczała. Dziwiło ją tylko, to jak bardzo zaskoczony tym był chłopak.— Poza tym, nie mówiłeś przypadkiem, że nie macie żadnych żabo ludzi w Kraju Jedwabiu? Bo te rogi wyglądają bi bardzo żabio.— W końcu istniało coś takiego jak żaba rogata — nigdy ich nie widziała -, ale zgodnie z nazwą. Nagle westchnęła, gdy coś do niej dotarło. — Czyżby był to jakiś wielki sekret?! — Zasłoniła swoje usta, jakby chciała odczynić wypowiedziane przez nią słowa. Nie wiadomo, czy kukurydza nie miała nieproszonych uszu, po co, gdyby to jednak był wielki sekret?!
Yohei, jednak zajęty był wykonywaniem do końca przeznaczonego mu zadania, posłał kolejną salwę, wodnych shurikenów, gdzie praktycznie większości udało się trafić na ptaka i sprawić, że ten z trzaskiem wpadł w stworzony przez jego towarzyszkę lód. I pewnie większość by na tym skończyła, otóż nie Yohei. Yohei miał misję i chciał ją wykonać porządnie, mordując następnie ptaki z zimną krwią. Jeden po drugim kruki traciły swoje życia, od rzuconych przez potomka Bogini Rzeki kawałków metalu. Tym samym ostatni najeźdźcy dworu Kukurydziane Gospodarstwa zostali pokonani, kończąc ich przygodę z nimi raz na zawsze.
Ten widok, sprawił, że stojąca obok Hisha lekko się skrzywiła, po czym jednak podekscytowana rzuciła się na Yoheia. —Udało się! Rozumiesz to! Miesiącami walczyłam z tymi okropnymi ptaszyskami! Mie-sią-ca-mi. I zjawiłeś się ty i boom! Shurikeny z buzi, filary, i śmieszne rogi. Dawno nie widziałam tak dziwnej i utalentowanej w wodnych sztukach osoby. Szczególnie na takim zadupiu! — To był koniec, dziewczyna nie mogła uwierzyć, kiedy tak trzęsła Yoheiem. Co dopiero sobie uświadomiła, szybko go odsuwając od siebie. — To jest taka ulga! Nawet sobie nie wyobrażasz idealne zakończenie umowy o prace. Więc jest wszystko, absolutnie wszystko w porządku! Nawet lepiej niż w porządku, czuje się wow. A włosy odrosną, więc nie ma się co przejmować.— Machnęła ręką, udając, że tym samym odgania wątpliwości chłopaka co do jej stanu. — Właśnie jesteś, może głodny? Bo ja umieram z pragnienia! Przydałoby się coś zjeść. Zrobiłam dzisiaj świetną sałatkę, z czerwoną kukurydzą. Smakuje cudownie. Musisz jej spróbować, jest trochę inna od tej żółtej, ma o wiele ostrzejszy smak i trochę przypomina papryka. Wiem, co pewnie, myślisz, dziwne, że papryki występują w tylu kolorach, sama jak pierwszy raz tu przyj....— Chłopakowi, już niedane było usłyszeć, co takiego tamta mówiła, gdyż ta już zniknęła za drzwiami potężnego budynku. Pojawiając się dopiero kilka minut później, z mało harmonijnie ułożonymi na sobie talerzami, sztućcami i kubkami trzymanymi w jednej ręce, które aż prosiły się o to, by być wywalone, gdzie w drugiej znajdowała się pełna miska. Wszystko — ku zaskoczeniu samej dziewczyny, udało się bezpiecznie przenieść.— Ta da! —
NPC Hisha Yuki - Znajoma
Info od GM
Zacięty prawy policzek, leci ci krew.
Wyrwany pukiel włosów, z czubka głosy, leżą w pazurach ptaka, obok filarów.
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Biedna Hisha zdecydowanie przejęła się faktem, że nie skojarzyła Bogini, o którą Yoheiowi chodziło, a przecież mogło się to wydawać takie oczywiste, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna miał po niej nazwisko. Do tego stopnia, że zaczęła się nawet pięścią bić po czole, na co jednak potomek Smoczej Bogini nie zamierzał pozwolić. W połowie po prostu chwycił ją za nadgarstek, tak by sobie krzywdy nie robiła, uśmiechając się do niej ciepło. Na jego twarzy nie było widać żadnego wyrzutu czy też złości na jego twarzy.
Nie masz się obwiniać, moja droga. Nigdy nie jest za późno, by poznać wspaniałość Bogini! – Taka była prawda. Yohei był święcie przekonany, że Kuramitsuha w swoje ramiona przyjmie każdego, kto tylko będzie tego chciał. Była przecież dobrą i łaskawą Boginią, która dbała o niego całe życie, ale także i mieszkańców wioski, z której się wywodził. – Zarówno jestem jej wyznawcą, jak i… można nas nazwać bardzo dalekimi krewnymi, wierzymy bowiem, że moja rodzina się z jej linii wywodzi. – Niektórzy by stwierdzili, że to ogromna pycha uważać siebie za potomków samego bóstwa, jednakże nie do końca tak było. Rodzina Yoheia nie uważała siebie za lepszych od innych, raczej wykorzystywali ten fakt do krzewienia wiedzy o ich ukochanej Bogini, a także czuli że ich moralnym obowiązkiem jest dbanie o jej świątynie czy pilnowanie dobrego słowa. Gdyby ktoś w towarzystwie Yoheia by Ją obraził… to nie skończyłoby się to miło. Uśmiechnął się również, gdy poczuł, że ścisnęła jego dłoń. Może ciut za mocno, ale nie połamało palców, więc to najważniejsze. – Dokładnie tak, Hisha – san! Jak cudownie, że się ze sobą zgadzamy! – Nie ma przecież nic lepszego na świecie, aniżeli… no po prostu fakt, że z kimś ma się podobne ideały, sposób myślenia. Yohei był bardzo wierzącym człowiekiem i z sekundy na sekundę miał coraz większe wrażenie, że mieli się spotkać było przeznaczeniem zesłanym przez samą Boginię. Nic się w życiu nie dzieje przecież przypadkiem!
Ludzie potrafili mówić różnie oszczerstwa wobec tego, co było im nieznane. Zamiast sprawdzić i przekonać się na własnej skórze, woleli wymyślać niestworzone historie, by postawić kogoś w złym świetle, zamiast spróbować zrozumieć i poszerzyć swoje horyzonty. Ignorancja i brak chęci poznawania świata zdecydowanie nie było czymś, co Yohei szanował. Ani trochę!
Najlepiej pojechać i zobaczyć na własne oczy! – Uśmiechnął się do niej szeroko. To zdecydowanie był najbardziej skuteczny sposób, by te wszelkie plotki zdementować. Na słowa, że Kraj Jedwabiu jest ładnym miejscem przytaknął głową, zdecydowanie się z tym zgadzając. – Mamy bardzo dużo gatunków motyli! Niektóre są tak unikatowe, że nigdzie poza moją ojczyzną ich nie spotkasz! – Czy to nie brzmiało wspaniale? Wielokolorowe, skrzydlate stworzonka, które zdecydowanie były śliczne. W porównaniu do sunijskich abominacji, z którymi niedługo przyjdzie się im zmierzyć. – Nie ma co się denerwować, Hisha – san. Tak długo, jak włączy się samodzielne myślenie i nie będzie się dawało wiary w we wszystko, co ludzie mówią, to będzie dobrze. – Machnął ręką. Ludzie zawsze gadali, gadają i będą gadać. Taka była już ich natura, zwłaszcza jak ktoś nigdy nosa nie wystawił poza swoją wioskę i nie miał pojęcia o świecie.
Walka pełna emocji, ale także i niepewności. Czy dadzą sobie radę, czy może zostaną pokonani przez stado sunijskich, czarnych abominacji, które napastowało biedną Hishę? Yohei czuł adrenalinę płynącą w jego żyłach, która jednocześnie sprawiała, że miał motywację do dalszego działania. Nie mógł tak po prostu zostawić Hishy na pastwę tych ptaszysk, to by się nie godziło takiemu honorowemu człowiekowi jak on, ot co!
Oh, po prostu w moich stronach niewiele osób ma boskie błogosławieństwo… dlatego się tak zdziwiłem! – odrzekł, zapewne zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że totalnie się z Hishą nie zrozumieli i każde z nich miało co innego na myśli. Zaraz potem wyszła kwestia rogów. Och, to rzeczywiście… ciekawa sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że niedawno mówił że nie ma żabich ludzi… i w sumie to nie skłamał, bo on zdecydowanie takim nie był. Słysząc jej pytanie o sekrecie, pomachał przed sobą zaprzeczając rękoma. – Nie, nie. Żaden sekret. Żabich ludzi naprawdę nie ma… te rogi zaś to ze względu na moje powiązanie z Kuramitsuha – sama, która jest Boginią Rzek przybierająca postać smoka. Tak samo jak oczy i uszy, o patrz! – W tym momencie odgarnął nieco błękitnych włosów, by pokazać Hishy szpiczaste niczym u elfa uszy, a gdyby spojrzała mu w oczy, mogłaby dostrzec, że ich źrenica była podłużna, jak u gada właśnie! – Ludzie po prostu czasem się ich boją, więc je zasłaniam, żeby ich nie straszyć. – Uśmiechnął się, poprawiając kapelusz. Mówił prawdę, aczkolwiek było też pod tym drugie dno. Gdy ludzie się czegoś bali… to czasem potrafili agresywnie reagować. Przez co Yohei wiele razy w swoim życiu był rzucany kamieniami czy ogólnie traktowany z pogardą, więc chciał sobie tego oszczędzić poprzez noszenie tego kapelusza. Nie był to dla niego duży problem, a tak oszczędzał sobie niemiłych sytuacji.
Z tej bitwy zdecydowanie wyszli z tarczą, a nie na niej – można powiedzieć, że był to naprawdę duży sukces dla tej dwójki, z którego powinni się cieszyć, a może nawet i świętować. Yohei z satysfakcją spojrzał na powalone sunijskie abominacje, uśmiechając się z zadowoleniem. Zdecydowanie odwalili kawał dobrej roboty!
To była przyjemność pomóc. Wierzę również, że nic się nie dzieje przypadkiem, Hisha – san – odparł. Teraz dziewczyna zdecydowanie będzie mieć łatwiejsze życie na tej farmie, a chociaż tak mu się wydawało. Zaraz miał się jednak dowiedzieć, że tej niedługo miała się skończyć umowa o pracę. Czy to był kolejny znak od Bogini, że postawiła przed nim Hishę nie bez powodu. Zaczął się nad tym bardzo mocno zastanawiać… gdy ta zaproponowała obiad. W sumie to nigdzie mu się nie śpieszyło? I będzie mieć więcej czasu na zastanowienie się co dalej. – Odrobinę, będzie mi niezmiernie miło towarzyszyć Ci w posiłku – powiedział, zgadzając się na propozycję obiadu. Gdy dziewczyna wróciła, nawet chciał wziąć od niej część rzeczy, pomagając jej wszystko rozstawić. Nim jednak zasiedli do strawy, zamierzał coś zrobić. Podjął bowiem decyzję. Uklęknął przed nią na prawym kolanie, by następnie chwycić ją ponownie za dłoń. – Hisha – san. To co powiem zabrzmi zapewnie szalenie, gdyż znamy się raptem z godzinę… jednak wierzę, że Bogini postawiła Cię na mojej drodze nie bez powodu. Dlatego powiedz proszę… czy wyruszyłabyś ze mną w podróż? Pokazałbym Ci świat nieskażony sunijskimi abominacjami. Gondolierów w Kraju Żab, każdy gatunek motyla w Kraju Jedwabiu… tak byś mogła zobaczyć Nowy Kontynent na własne oczy. – Yohei spoglądał na kobietę z oczekiwaniem na jakąś odpowiedź.
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Eiji
Posty: 335
Rejestracja: 04 cze 2021, 8:21
Ranga: Chūnin
Discord: m.asayuu
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Dragon Ranger: Ravens AssembleMistrz Gry
Posty6/6
Hisha naprawdę została pochłonięta przez tragiczną myśl. Przez myśl mówiącą o tym, że mogła przypadkiem naruszyć kulturowe dobro nieznajomego bezdomnego, który chyba powoli stawał się dla niej kimś znajomym. Kto wie, czy był to początek nowej przyjaźni, którą mogła właśnie zaprzepaścić, przez to, że nie miała zielonego pojęcia kim, była ani czym zajmowała się Kuramitsuha. Bogini rzek, którą wydawał się adorować z takim zapałem, że aż z trudem było jej przyznać, że nigdy o niej nie słyszał. Miała już do czynienia z ludźmi tak zapatrzonymi w swoją religię, że nie potrafili oni nawet przyjąć do wiadomości, że ktoś mógłby nie słyszeć o tym ich jedynym i wspaniałym bóstwie. I tego się obawiała trochę, ze strony Yohei-shi'na. Obawiała się, że zacznie ją oceniać, że sprawi, że będzie wyglądała głupio. Wyśmieje ją i pójdzie sobie w dal, dlatego myślała, że jedyną opcją będzie przeproszenie i ukazanie lekkiej skruchy. Jednak po chwili stało się coś, czego nie spodziewała się kompletnie!
Westchnęła z zaskoczenia w momencie, którym jej ręką, której dotąd używała do samobiczowania się za swoje niedoinformowanie, została schwytana przez Yohei’a. Pierwsze myśli, jakie jej przeszły przez umysł, dotyczyły tego, że mogła go przez przypadek uderzyć, w końcu to któryś raz jak już machała tymi rękami. Co dopiero teraz sobie uświadomiła. Natomiast, okazało się coś kompletnie innego, co trochę zbiło ją z tropu. Na tyle, że przekrzywiła swoją głowę lekko w lewo.— Bez żartów nie jest to dla ciebie żaden problem? —⁣ Mimo że była niezwykle zdziwiona i wręcz zaskoczona postawą, którą ukazywał jej towarzysz. To zdawało się, jakby jej twarz troszeczkę się rozluźniła, a jej mięśnie nie były dłużej tak spięte, jak wcześniej. Pozwalając zawitać — na jej zmęczonej problemami z krukami twarzy — krzywemu uśmiechowi. — Jak się ciesze, że nie jesteś jednym z tych zapalonych fanatyków, którzy powiesiliby mnie na stosie, czy wyzwali o pojedynek na honor i życie, bo przez brak wiedzy o zaściankowym bóstwie ukazałam im urazę, albo coś! — Uśmiechnęła się uradowana na myśl, że faktycznie trafiła na całkiem dobrego towarzysza na swej drodze. I to takiego, który nie szczuł na nią psów! Była doprawdy zadowolona z osoby, jaką mył Kuramitsuha Yohei. Co jak doszła do konkluzji po jego słowach — musiało stanowić zasługę ichoru Pani Rzek płynącej w jego żyłach. Co oczywiście postanowiła mu napomnieć, ujmując to w następujące słowa: — Jesteś niezwykle miły Yohei-shi. Jestem pewna, że to właśnie jest błogosławieństwo krwi Kuramitsuhy, która płynie w twoich żyłach. Ludzie zazwyczaj nie są mili i robią wszystko by cię skrzywdzić. Ty nie wydajesz się taki, więc czy nie byłoby to jak najbardziej logiczne rozumowanie? — Z pełną powagą przedstawiła mu teorie, która zrodziła się w jej głowie, idąc przy jego boku. Było to dla niej takie oczywiste, że sama zaraz potwierdziła swoje słowa. — Oczywiście, że tak. I myślę, że to całkiem bombastyczne! Potrzeba więcej ludzi na tym padole jak ty. — Machnęła ręką. Miała wrażenie, że naprawdę pierwszy raz w swoim życiu udało jej się znaleźć kogoś, z kim mogła pogadać trochę szczerzej. Jednak czy na pewno? Cóż miało okazać się w bliskiej przyszłości.
— To brzmi jak genialny pomysł! — Wykrzyknęła, jak tylko dotarły do niej słowa, o tym jakże genialnym pomyśle, który niejako pokrywał się z jej marzeniami. Zawsze w końcu chciała odwiedzić tereny nieznanych jej krain, a słyszała nawet, że nie jest to takie trudne, gdyż na granicy nie stała żadna bariera. Co tylko rodziło pytania, jak do tego doszło, że się tam nie znalazła? — Tylko no jest jeden mały problem z tym. Nie dałabym rady sama podróżować po tych krainach. Nie znam ich kultury, co pokazałam przy tobie. Nie znam zwyczajów, czy praw. A może mówią w całkiem obcym dialekcie i co będzie? A co jak są o wiele potężniejsi od Tsuchikage? Nie, żeby ona była jakoś niezwykle silna, ale była w stanie odpierać Wrogów Świata z taką pasją w oczach...— Zatrzymała się na chwilę i ucichła, jakby chciała powoli przeanalizować, to co dokonała, jej była przełożona podczas wojny. Chcąc się upewnić, jak by ludzie silniejszy od niej samej mogli wyglądać w jakimś druzgocącym świat pojedynku, w jakiejś abstrakcyjnej miejscówce w jednym z dzikich krajów Nowego Kontynentu. — Skoro mówisz, że mam nie dawać wiary wszystkiemu, co mówią ludzie, czemu mam ci wierzyć, że w Kraju Jedwabiu znajdę tak piękne i unikatowe motyle?— Zaśmiała się, obracając jego słowa w żart. Oczywiście, że mu wierzyła, nie miała żadnych podstaw, do tego, by nie podejrzewać jego słowa. Po prostu wydawało się jej, że to całkiem dobry punkt startowy, by trochę rozluźnić atmosferę. W końcu trochę więcej śmiechu zawsze się przyda, szczególnie chwile po tym jak wspomina się o oszustach!
Podczas intensywnej walki, w której ścierały się dwa różne i odrębne od siebie ideały, trudno było często znaleźć moment, w którym ktokolwiek mógłby złapać oddech podczas takiego pojedynku. I zdawało się, że taki sam był pojedynek między Smokiem a Krukiem. Pojedynek, który na szczęście przez to, że powoli zmierzał ku końcowi, dawał naszej dwójce bohaterów możliwość na chwilę wytchnienia. Wytchnienia, które oprócz ubłaganego przez Hishę odpoczynku od klątwy ptaków, dawał im czas na konfrontacje ich niepewności co do prawdziwej tożsamości drugiej osoby.
— Nigdy nie myślałam o tym, jak o błogosławieństwie, ale może faktycznie nim jest. Zaawansowani Yuki potrafią tworzyć naprawdę piękne rzeczy z lodu, ja jestem ledwo początkująca.— Było to spojrzenie na świat osoby, która raczej nie miała zbyt dużo styczności z Limitami Krwi nowego kontynentu. Gdzie dla niej było to coś oczywistego, coś, co posiadało zaskakująco dużo shinobi w jej rodzimej i każdej innej wiosce. Była pewna, że nie byli popularni tylko na Starym Kontynencie, jednak, czy mogła się mylić.—Miałoby to więcej sensu, o ile boskie rzeczy sens mają. W każdym razie całkiem do twarzy ci w tych szpiczastych uszach i w sumie nie mógłbyś użyć Henge no jutsu? Albo czegoś takiego, by to ukryć? Niby nie jest to jakaś zaawansowana technika, ale powinna na podstawowym poziomie dawać rade, jak uważasz?— Po chwili zastanowienia jednak dodała. — Jeżeli, nie umiesz tego wykonać, mogę cię nauczyć! Jest to naprawdę proste, możesz mi uwierzyć, wymagają tego w akademii.— Poklepała go po ramieniu, pocieszająco na słowa o tym, że ludzie się go bali. To musiało być naprawdę okropne. Nawet nie mogła sobie wyobrazić, przez jakie piekło w poznawaniu nowych ludzi musiał przechodzić smoko-człowiek.
Ucieszona dziewczyna pokiwała głowa na słowa chłopaka, który postanowił pozostać na przygotowanej przez nią obiedzie, no może bardziej posiłku. Z czego bardzo się cieszyła, był to oczywiście sposób, w jaki mogła mu się odwdzięczyć za pomoc — oczywiście z wyjątkiem pieniędzy, które wręczyła mu przed pójściem na zaplecze. Na pewno się zmęczył, a rany na jego ciele tylko temu dowodziły, szczególnie że Hisha, niezbyt dobra była w medycznym ninjutsu, więc nie mogła w tym pomóc, oprócz powiedzenia, że wszystko będzie dobrze. Bo w końcu czemu miałoby nie być? I wszystko szło dosyć gładko do momentu, kiedy Yohei postanowił złapać ją za rękę i uklęknąć przed nią. Coś, czego kompletnie się nie spodziewała, na tyle, że lekko przestraszona cofnęła się przez nagły ruch jej nowego kolegi. To było na tyle niespodziewane dla niego, że dziewczyna wręcz zamarła na chwilę, pozwalając chłopakowi wypowiedzieć wszystko, co chciał do końca. Nie odezwała się po tym jeszcze przez chwilę, tworząc nieświadomie przestrzeń dziwnej ciszy między tym dwojgiem. Dopiero potem udało się usłyszeć, jak przełyka ślinę: — To-to jest nie do pomyślenia... —⁣ Zaczęła powoli, jakby chcąc uspokoić znajdującego się przed nią chłopaka.— Ten pomysł jest tak, tak wspaniały! —⁣ Zaśmiała się, chcąc następnie uściskać potomka Kuramitsuha. — Nie wierzę, że sama na to wcześniej nie wpadłam! To jest taki genialny pomysł. Dzięki tobie będę mogła zobaczyć cały ten świat, o którym marzyłam. To jest naprawdę wspaniała propozycja! Oczywiście, że się zgadzam!—⁣ Przejechała ręką, bo twarzy jakby chcąc ostudzić się z emocji. Wspaniale, nie mogła uwierzyć w to, co ją spotkało. Naprawdę Kuramitsuha musiała to ustalić, a ona miała teraz swoją jedyną w życiu szansę. Jak by mogła jej odmówić? A teraz mogli w spokoju zjeść i przygotować się do długiej wędrówki na nowy świat, a ona musiała tylko poinformować swoją szefową, co nie powinno być specjalnie trudne.
NPC Hisha Yuki - Znajoma
Info od GM
Hisha Yuki joined the party

Musisz napisać jeszcze post z z/t.
Nagrody:
Gracz (Kuramitsuha Yohei):
  • 6 PD
  • 12 PT
  • 250 Ryō
Eiji (GM):
  • 6 PB
  • 12 PT
  • 200 Ryō
Obrazek
The world's greatest actor doesn't need a stage

► Pokaż Spoiler | Towarzysz na dobre i lepszsze
Zephyr
Legenda
Wiatr jaki jest każdy widzi. Siły natury od dawna uosobiane były z różnymi bóstwami, jak się okazało - nie bez powodu. Zefir jest to duch wiatru, jego uosobienie i wola. Niesforna istotka całkowicie utkana z wiatru. Nawet jeśli rozpędzona jakimiś technikami, odrodzi się sama z siebie po kilku fabularnych minutach. Nie posiada ona zdolności mowy jest jednak całkiem dobra w porozumiewaniu się na migi.
PosiadaczMaji Eiji
Zdolności
  • Posiada niesamowity zmysł orientacji w terenie, mogąc odnaleźć prawidłową drogę nawet w największym labiryncie
  • Dysponuje bardzo dobrym zmysłem węchu pozwalającym mu bez problemu zapamiętać i odnaleźć konkretne zapachy nawet z odległości kilku kilometrów
  • Osoba której towarzyszy duszek, obdarzona zostaje specjalizacją w dziedzinie Futonu, na dodatek jego jutsu tego żywiołu w starciu z Katonem nie są traktowane jak by były słabsze.
  • Posiadaczowi duszka, nie zabraknie również nigdy tlenu, nawet jeśli znajdzie się pod wodą nie będzie miał problemu z oddychaniem.
► Pokaż Spoiler | Hex chlorek
— Mowa —
Myśli
#ad82b8
Prowadzone Misje 0/4
Awatar użytkownika
Kuramitsuha Yohei
Posty: 38
Rejestracja: 24 maja 2023, 0:22
Ranga: Muryō no ninja
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Kukurydziane gospodarstwo

Zdecydowanie wiele różnych ludzi na świecie chodziło i zapewne niejeden mógłby się poczuć obrażony, że Hisha nie znała jego Bogini. W porównaniu jednak do nich, Yohei rozumiał, że kobieta, która wychowała się na zupełnie drugim krańcu świata mogła nie słyszeć, że taka Bogini jak Kuramitsuha istniała, bo akurat w jej stronach było jakieś inne bóstwo. Ot, zupełnie normalna sprawa i zdecydowanie nie zamierzał w żaden sposób być na kobietę zły. Grunt, że chciała się nauczyć o jej istnieniu i nie wykazywała się ignorancją w tym zakresie. Na pytanie, czy rzeczywiście to nie był taki problem, uśmiechnął się jedynie i przytaknął głową.
Przecież to nonsens jest, jak mogłaś wiedzieć o istnieniu Kuramitsuhy, skoro wychowałaś się w zupełnie innej części świata? – On sam podróżując przez Nowy i Stary Kontynent zaczął się uczyć o istnieniu innych sił wyższych, o których nigdy wcześniej nie słyszał. To zdecydowanie było bardzo pouczające i rozwijające. Najważniejsze jest jednak mieć otwartą głowę na nowe rzeczy, prawda? – Schlebiasz mi, naprawdę. Staram się po prostu żyć zgodnie z ideałami Bogini. – Uśmiechnął się. Kuramitsuha zawsze była mu przedstawiana jako bardzo łaskawa i dobra Bogini, która zawsze dbała o swoich ludzi. Dlaczego więc on miałby tego nie robić? Zwłaszcza, że Hisha od samego początku była dla niego… no całkiem przyjaźnie nastawiona, a złe traktowanie człowieka, który został postawiony ci na drodze zdecydowanie nie było na miejscu. – Ze wzajemnością, Hisha – san! – dodał zaraz potem. Zdecydowanie świat był znacznie piękniejszym miejscem, gdyby wszyscy byli tacy jak jego nowo poznana znajoma.
Zobaczenie Nowego Kontynentu zdecydowanie byłoby świetną przygodą. Sam Yohei podróżując przez kolejne to kraje czuł się coraz to bardziej zafascynowany tym, co widział. To było niezwykle piękne, bez wątpienia. I wyjątkowe na swój sposób! Sam smoczy potomek był zafascynowany, jak świat mógł się zmieniać raptem po przejściu kilkunastu kilometrów.
Oj, za bardzo się przejmujesz. Przecież rozmawiasz ze mną, a jestem z Nowego Kontynentu. I możemy się porozumieć bez problemu. Co do kultury… tak długo, jak starasz się ją zrozumieć, to nikt nie powinien mieć niczego Ci za złe. – Yohei był święcie przekonany o prawdziwości swoich słów. On sam nie miał wiedzy o zwyczajach w każdym kraju z Nowego Świata, mimo że sam z niego pochodził. To jak się żyło w Kraju Jedwabiu nijak się miało do sytuacji w Kraju Chmur i tak dalej. Pewnie i tutaj było podobnie. W Kraju Farm ludzie posiadali inne przyzwyczajenia, niż w Kraju Ognia… a chociaż tak Kuromitsuha przypuszczał! – Dlatego musisz tam pojechać i sprawdzić to na własne oczy. – Proste? Proste. Oczywiście, że nie oczekiwał od niej, że… no uwierzy mu na słowo. Zwłaszcza po tym, co powiedział. Jednakże były kolejne jego słowa: że powinna przekonać się sama, jak naprawdę tam było. I jeśli Hisha pragnęła mieć pewność, że nie kłamał co do tych motyli, to nie miała innej opcji, aniżeli spakować manatki i wybrać się na Nowy Kontynent.
Pojedynek – wyszli z niego zwycięsko, to najważniejsze! Teraz nie było to jednak ważne, tak samo jak rana na policzku czy trochę popsuta fryzura. Mieli z Hishą chwilę wytchnienia, przez co mogli porozmawiać na bardziej miłe tematy. Jak boskie błogosławieństwa. Gdy kobieta powiedziała, że jest więcej osób, które potrafiły się posługiwać darem od Yuki – onny, nie krył swojego zdziwienia.
To fascynujące. U mnie w rodzinie jestem jedynym, który potrafi się posługiwać błogosławieństwem od Bogini – odrzekł zupełnie szczerze, nie była to jakaś specjalna tajemnica. Ze względu na dar od Kuramitsuhy zawsze był traktowany z największym szacunkiem w swojej wiosce, wręcz wiele rzeczy robiono za niego i Yohei się prawdziwego życia to dopiero zaczynał uczyć, ale uważał to za swoistą próbę, na którą został wystawiony w trakcie swojej pielgrzymki. – W sumie to umiem, w trakcie swojej wędrówki poznałem kilku, em… ninja, tak? Nauczyli mnie tego i owego. I wiem, że mógłbym niby to ukryć… ale sam je lubię, nawet jeśli mają być schowane. – Jakby nie patrzeć, te rogi, oczy czy uszy były częścią jego i daru, który dostał od Bogini. Czemu więc miałby się go wyrzekać? Jasne, ukrywanie go pod kapeluszem nie było idealne, ale nie chciał niepotrzebnie ludzi niepokoić. Był też przekonany, że Bogini nie będzie miała muu tego za złe.
Obiad, posiłek, strawa – zwał jak zwał. Niemiłym byłoby odmówić gościnności osoby, która – zgodnie z tym co wierzył – została ci postawiona na drodze przez samą Kuramitsuhę, prawda? Mimo że z Hishą nie znali się zbyt długo, to naprawdę świetnie się czuł w towarzystwie kobiety i kilkanaście minut dłużej z nią brzmiało jak miło spędzony czas. Przecież nigdzie za specjalnie się nie śpieszył, prawda?
To jak się odsunęła trochę… go zaniepokoiło. Czyżby powiedział coś złego? W jakiś sposób uraził? Oczywiście w żaden sposób na siłę jej nie zatrzymywał, zbierając się jednak na odwagę, by dokończyć to, co chciał powiedzieć. Raz kozie śmierć, wolał zapytać i by jego oferta została odrzucona, aniżeli gdyby miał sobie potem pluć w brodę, że tego nie zrobił; Niedługo potem Hisha zrobiła coś, czego się totalnie nie spodziewał. Znaczy się: uściskała go. Chwilę się zastanawiał biedak co zrobić, ale lekko również ją przytulił, bo chyba tak powinien to zrobić?
Cudownie, bardzo się cieszę, Hisha – san! – odparł z szerokim uśmiechem, tak że w jego policzkach pojawiły się nawet dołeczki. W końcu wstał też z klęczek. – Będziesz mogła się przekonać na własne oczy, że mówiłem prawdę o motylach – dodał zaraz potem. I z jakiegoś powodu… naprawdę go cieszyło to, że potomkini Yuki – onny rzeczywiście będzie miała taką szansę… i że on przyłoży do tego odrobinę rękę.
Yohei oczywiście w żaden sposób nie pośpieszał Hishy, pozwalając jej dopełnić wszelkich formalności ze swoją szefową czy nawet jej pomagając w razie potrzeby… a gdy była gotowa? Mogli wyruszyć na przygodę, w kierunku Nowego Kontynentu...
[zt]
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Komugi no Kuni - Kraj Zbóż”