Hisayuki wrócił wreszcie do swojej kuźni. W progu strzyknął karkiem, wykręcił palce tak, że też strzyknęły i uznał, że był gotowy do pracy. A przed nim było, swego rodzaju, zamówienie priorytetowe. Od tego bowiem zależały nie tyle jego finanse, co raczej reputacja. A trzeba było przyznać, że nie wykonywał w tym mieście jeszcze zamówienia dla ludzi tak wysoko postawionych jak jego obecni zleceniodawcy. I chociaż nie ulegało wątpliwościom, że ci byli dziwakami, tak blondyn przymknął na to oko. A raczej nie tyle przymknął na to oko, co postanowił w ogóle nie zwracać na to uwagi. Liczyło się bowiem zlecenie, jego jak najlepsze wykonanie i odebranie zapłaty.
Mężczyzna wszedł więc do kuźni, która była zarówno jego miejscem pracy, jak i... domem.
Poszedł przebrać się w swoje robocze ubrania, a następnie otworzył piec. Dołożył do paleniska, użył zapalniczki, by rozpalić w nim, a następnie podmuchał na płomień, by ten się dobrze rozpalił. Dopiero wtedy użył wielkiego miecha, który natychmiast sprawił, że płomień buchnął jasnym i gorącym płomieniem. Użył miecha jeszcze trzy razy, by potem zostawić piec, żeby ten osiągnął swoją temperaturę roboczą. W tym czasie przygotował wszystko, co mu było potrzebne do wytworzenia sztyletów. Najlepszą stal jaką miał oraz pozostałe domieszki, dzięki czemu po połączeniu tych pierwiastków tworzywo zyska na szlachetności oraz wytrzymałości. Na razie nie przygotowywał ozdób ani formy. To co zamierzał zrobić to była tylko próba. Postanowił użyć więc gotowej formy po innym sztylecie, by zobaczyć, czy po wykuciu ten będzie miał odpowiednie właściwości. Upewnił się tylko, że piec osiągnął właściwą temperaturę, a następnie wrzucił stal do pieca, by ta się stopiła. Proces ten trochę trwał, więc mężczyzna miał czas na rozpisanie wszystkich kroków, które musiał wykonać, by przedmioty były jak najwyższej jakości. To było trochę jak z pieczeniem ciasta według przepisu. Z tym, że tutaj ciasto będzie śmiertelnie niebezpieczne.
Po jakimś czasie dodał pozostałe składniki, dbając o odpowiednią kolejność oraz pilnując czasu, którego potrzebowały na to, by się stopić i wmieszać w tę płynną, niezwykle gorącą zupę.
Gdy materiał był gotowy, to Hisayuki ustawił formę w odpowiednim miejscu, dodał specjalny rowek, z którego miał spływać płynny materiał, a następnie otworzył piec i korzystając z wielkiego koła, obrócił go odrobinę pozwalając, by "żelazo" spływało do formy. Następnie zamknął ją i pozwolił, by nieco ostygła, ale tylko do takiego stopnia, by wciąż była plastyczna.
Późno w nocy blondyn skończył swoją pracę nad pierwszym, próbnym sztyletem. Ostrze było hartowane przez parę godzin. Teraz musiał je naostrzyć i wyczyścić. Zabrał się więc do pracy.
Następnego dnia wstał dosyć późno, gdyż późno w noc pracował nad zleceniem, a konkretniej nad sztyletem próbnym. Nie wyglądał on, oczywiście, jak skończone zlecenie. Był bardzo prosty, zupełnie pozbawiony ozdób. Ale nie o to chodziło w tym momencie. Wykonał kilka testów na wytrzymałość oraz ostrość. Niemalże godzinę później zasiadł do biurka, na którym stało wielkie szkło powiększające. Podłożył pod nie sztylet i zaczął uważnie oglądać swoje dzieło w poszukiwaniu jakichkolwiek mikro pęknięć czy wyszczerbień, które mogłyby wskazywać, że mieszanka, z której zostało wykonane to narzędzie, była zła. Gdy niczego takiego nie dostrzegł, to uznał, że jest gotowy do tego, by zabrać się za wykonanie właściwych przedmiotów. Nie zamierzał co prawda już dzisiaj ich kuć, ale przecież musiał przygotować dwie formy. Tak więc raz jeszcze zasiadł do planów i zaczął dłubać w opornym materiale kształty, które miały przybrać jego dzieła.
Następnego dnia chłopak zabrał się do pracy od samego rana. Rozpalił piec, przygotował składniki, z których miało powstać ostrze oraz wszystko inne co potrzebne do ozdobienia ostrza, a którym można było pracować tylko na plastycznym materiale. Stopił więc składniki w takiej sam sposób jak zrobił to dwa dni temu. Gdy materiał był gotów, przelał go do formy, która był wydrążony projekt sztyletu dla Bunko. Odstawił go na bok zamykając wieko, a następnie podstawił formę, z której miał wyjść sztylet dla syna zleceniodawczyni.
I nad tym zeszło mu cały dzień.
Następnego dnia, zahartowane i ozdobione ostrza należało wykończyć. Należało zrobić odpowiednią rękojeść, którą też należało ozdobić. Asano spędził nad tym cały dzień, ale przed północą, oba sztylety były gotowe. Teraz trzeba było przeprowadzić testy, ale mężczyzna postanowił zrobić to rano. Padał na twarz, był wykończony. A do każdego etapu musiał być tak samo przygotowany.
Po testach oraz oględzinach, blondyn spojrzał na swoje dzieła z zadowoleniem. Były odpowiednio wyważone, wytrzymałe i piekielnie ostre. Sztylet dla Bunko miał jelec wykrzywiony ku górze, ze wzorem kwiatka na końcach tej części broni. Czerwona barwa ostrza uzyskana dzięki odpowiedniej temperaturze wygrzewania oraz chemicznym odczynnikom przywodziła na myśl kwitnące róże mieniące się w blasku słońca. Gdzieniegdzie bowiem przebłyskiwała czysta barwa stali tworząc wspaniałe, wizualne widowisko. Rękojeść była drewniana, z wypolerowanego na gładko i polakierowanego drewna, do którego z kolei zostały przytwierdzone paski naturalnej skóry, które miały uniemożliwić dłoni ślizganie się. Tu i ówdzie znajdowały się też "smaczki", które sprawiały, że osoby patrzące na tę broń wiedziały, że jest ona bardzo droga, doskonale wykonana i śmiertelnie niebezpieczna.
Sztylet dla Shigeru z kolei był inny. Trzon i głowica o fallistym kształcie, natomiast na rączce wyryte znaki runiczne. Cała reszta była według projektu. Ten sztylet był równie imponujący, chociaż w nieco inny sposób. Bardziej surowy, aczkolwiek tak samo doskonale wykonany, z dbałością o każdy, najmniejszy nawet szczegół.
Hisayuki do zestawu dodał eleganckie, drewniane pudełka wyłożone w środku miękkim materiałem, na których spoczywały sztylety schowane do pochew. Asano wierzył, że w ten sposób usypiało się moc broni, by pozwolić jej rozbudzić się z całą mocą w chwili dobycia. Kowal był usatysfakcjonowany swoim dziełem, na które patrzył z niemałą dumą. Kosztowało go to dużo pracy, ale i radość z efektu była niezwykła.
Teraz postanowił pójść pod prysznic i przebrać się, gdyż chciał dostarczyć zamówienie jak najszybciej.
Czy jednak sztylety tak samo spodobają się zleceniodawcom, jak i jemu samemu?
z/t ->
Posiadłość