Całkiem niezły zrobili teatrzyk przed Yorim – dobry i zły glina. Nanie się zrobiło jednak trochę żal chłopaka, bo ten widocznie się przejął i naprawdę się denerwował. Midoro był dla niego nieco zbyt surowy, jednakże z drugiej strony to sprawiało, że nieco bardziej zaufał Inuzuce i mówił to co wiedział. Nie wyglądał jakby zamierzał kłamać. Gorzej, że jego mama zaczęła się sprawą interesować. W sumie to trzeba było się sprężyć, bo na dworze nie było za ciepło, a Yori stał w samej piżamie.
– Za chwilkę mu damy spokój, Okamoto – san! – zwróciła się do matki. – Spokojnie Yori – kun, rozumiem że chciałeś sobie dorobić i zostałeś jedynie wykorzystany. Jestem pewna, że Shodaime – sama nie będzie cię o nic winić. – Uśmiechnęła się ciepło, chcąc chłopakowi dodać trochę otuchy. Pozwoliła jednocześnie zadać kolejne pytania Mido, a także poczekała aż chłopak odpowie. – Yori – kun. Masz może coś, na czym mógłby być zapach tej całej Giny? Nie wiem, może dała Ci pieniądze w sakiewce? Nie zabiorę ci niczego, bez obaw. Mówiła, że dostała te zlecenie bezpośrednio od szanownego Shodaime – sama, czy może pośredniczy? – zapytała. W razie czego mieli niby ten zwój z „misją”, jednakże był on już pomacany przez tyle osób, że Nana się obawiała, że zapach tej kobiety mógł z niego zniknąć. Jednakże zamierzała i tak spróbować i poniuchać zwój, czy czuła na nim jakiś inny zapach aniżeli jej, Midoro, Amekage i Yoriego. Kucnęła również przed Tamą, by ta mogła powąchać papier – Czujesz jakiś nowy zapach, Tama? – zapytała suczkę. Jednocześnie, gdyby Yori miał coś, co mogłoby im pomóc, to również najpierw sama to powąchała, a potem dała to Kulce. – Naprawdę nam pomogłeś Yori – kun. I na przyszłość bierz tylko zlecenia bezpośrednio z biura podań – pouczyła chłopaka, by go następnie poklepać go po ramieniu. – Do widzenia Okamoto – san! – rzuciła jeszcze do jego matki, kłaniając się, jeżeli ta się pojawiła w zasięgu ich wzroku.
Następnie wraz z Midoro odeszli od domu Yoriego, by następnie zacząć się zastanawiać co dalej – niezależnie od tego czy Nana wyłapała jakiś zapach czy też nie – musieli się udać do tamtej części Amegakure i to zbadać. To zawsze był jakiś trop… marny, bo marny, ale zawsze. Był też ten „urzędnik”, jednakże żaden taki człowiek nie istniał w ewidencji wioski, więc najprawdopodobniej z nim się będzie trzeba skonfrontować w dniu „misji”.
– Gina, Gina… hm. Też wolałabym tam nie iść ponownie, moglibyśmy wzbudzić podejrzenia. Nie do końca ufam Aracie – przyznała, jednocześnie próbując sobie przypomnieć, gdzieś jej takie imię nie przemknęło.