Wysoki mur, o jakim marzyła Akane w kwestii przeszłości Ruri, zdawał się być czymś nie do osiągnięcia. Nie... patrząc w oczy dziewczynki, to definitywnie nie był mur jaki powoli można było burzyć. Nie odcięła się od wspomnień, a od emocji, przykrywając je grubymi warstwami nici łączącymi wszystkie jej wspomnienia. Zbyt mocne szarpnięcie, za bardziej drażliwe i poważne wspomnienie, potrafiło poruszyć wszystko co udało się dziewczynce zbudować. Zniszczyć wszystko co udało jej się zbudować, tylko dlatego że nie odcięła się dobrze od bólu, a od... wszystkiego. Czy tak się stało w tym momencie? Może. Może nie. Czy cofnięcie w czasie by pomogło?
Akane nie próbowała. Tonięcie definitywnie nie było łatwą śmiercią, a i szansa że wróci akurat tak aby cofnąć te słowa?.. Nieznana. Dokładne działanie jej oczu w końcu zawsze było zagadką. Kto był nawet w stanie powiedzieć, że cofała się do tej samej linii czasowej? Co, jeżeli teorie o nieskończonej ilości alternatywnych światów, mających niewielka różnice bazujące na jednej decyzji były prawdziwe? Co, jeżeli de facto nie cofała się w czasie, a
zamieniała się miejscem z inną Akane, w tym alternatywnym świecie? Jaka była prawda o jej oczach? Nie wiedziała. Kapłanki nie uczyły tego aż tak dokładnie,
nie wiedziały aż tak dokładnie. Większość była spekulacją zapisaną w księgach, na podstawie wiedzy zdobywanej przez setki lat. Co jednak, jeżeli ta wiedza była błędna?
Takie myśli jednak nie atakowały kapłanki. Nie. Zajęła się czymś innym. Pustymi słowami Ruri, chociażby. "Nic się nie stało". Słodkie kłamstewka, tak często używany, jednak czy faktycznie... coś się stało? Z perspektywy dziewczynki? Nie rozumiejącej samej siebie, nie mających chęci, której emocje były tak wielką zagadką że nawet gdy się przejawiały, pewnie sama ich nie rozumiała? Nie można było powiedzieć, że Ruri była zła za słowa Akane. To definitywnie nie. Zraniona? Pewnie też nie. Zwyczajnie... była. Ani jedna jednak, ani druga, tego tematu nie ciągnęły.
Spojrzenie na Ruri przyniosło rezultaty. Nieoczekiwane. Może nawet niechciane. Na pewno wprawiające kobietę w przemyślenia co do jej przyszłości. Płonąca Hana. Przyszłość, czy przeszłość? Odpowiedź na to, miała przyjść już niebawem. Kim była dziewczyna, lub kogo przypominała? Również niewiadome. Nie na początku. Czy było to straszne dla kobiety jako pasażerki? Oczywiście. Wiele osób, mogło nie doceniać, jak to było być w ciele i go nie kontrolować. Jak to było nie być sobą, a kimś innym. Nie doceniało tego, jak straszna jest niewiedza. Zobaczenie Mei i Kamaboko jednak? Dało jej już wiedzę. Nie wielką. Nie małą, w momencie śmierci Hatsu. W końcu co innego to mogło być, jak przyszłość? I głowa. Emocje u Kamaboko? To nie mógł być aktualny. On nie miałby emocji. Pewnie nawet tak by się nie przejął, a tutaj? Akane jak było wspominane odczuwała te zadowolenie. Uśmiech. Nim wróciła.
Gwałtowne zaczerpnięcie powietrza. Szybkie sprawdzenie czy głowa jest na miejscu. Brak krwi na dłoniach. Głowa nagle nie spadała. Bezpieczeństwo. Lub nie, w momencie gdy spojrzała na Ruri. Zobaczyła to co jest za nią. Ostatnie słowo Mei, maska jak i szept. Wszystko wskazywało na to, że kapłanka ponownie przeżyła to co Ruri. Tylko nie dzisiejsza. Nie z przeszłość, a z... przyszłości. Co doprowadziło do takich zmian w dziewczynie? Gdzie podziewała się ona sama i Shuten? Tyle pytań. To były jedyne rzeczy, jakie dawało je spojrzenie w przyszłość. Pytania.
Na upewnienie dziewczynki że wszystko w porządku, Ruri kiwnęła tylko głową. Odwróciła się, i jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę ich przytułku. Chaos. Jeden wielki chaos, tym były myśli Akane. Co zresztą też objawiło się w momencie, kiedy to chciała iść spać. Koszmary. Jeden za drugim, za trzecim, za czwartym... aż nawet nawet jej własna sensei złamała serce młodej kapłanki. Ucieczka do alkoholu w najbliższych dniach więc, stawała się czymś normalnym.
...3 dni później
Handlu kontynuacja. Miecz? Zobaczy jak zgodzi się na to użytkownik. Jak nie zgodzi? To musiała wystarczyć laleczka. O dziwo, głos wtedy zabrała... chłodna.
-
Czy to oznacza, że będziemy mogli Ciebie całego przejrzeć od wnętrza przez wszystkie mechanizmy? - zapytała dość nudnym głosem, otwierając jedno oko by na niego spojrzeć. Mroczny dalej robił jej masaż. No i generalnie, dla wielu pewnie byłoby to martwiące pytanie. Dla Kamaboko może też, bo kto wie czy czegoś nie popsują. Nie mniej, tak z zewnątrz, to też pełnego potencjału jego kuszntu ocenić nie mogli. To było poniekąd prawdą. Na informację, że rękawica nie będzie stanowiła problemu, kiwnął głową... chyba nawet zadowolony. Kwestia technik... wysłuchał. Kiwnął głową.
-
Dogadamy się. Już jak dostaniemy pełnię naszego zadania. - stwierdził, a Kamaboko też po chwili opuścił ich pokój. Wrócił do ich własnego, gdzie sobie była Shuten, Ruri i Karui. Powiedział im to, co udało mu się ograć. Ostrzegł ich też przed ciemnym. Młoda dziewczynka zwyczajnie kiwnęła głową, i wiedział że ona wiedziała że ten jest niebezpieczny. Karui jednak spojrzał na niego, i zdawało się że nad głową chłopaka pojawiły się znaki zapytania. No... tak. Ciemny nic mu nie mówił. Nie dopytywał jednak, więc najwyżej nauczy się na błędach. Chyba że sami mu jeszcze wyjaśnią o co chodzi. I tak to też, na koniec wysłuchując polecenia swojej rudowłosej liderki, ruszyli! Na podróż! Uratować królewicza z zamku! Przed tym jednak... należało zebrać drużynę. A jej jeszcze ciut brakowało.
Akane rzecz jasna też dość szybko znaleźli. Podpitą. Co niezbyt zadowoliło samą rudowłosą. Kamaboko zdawał się tym bardziej nie przejmować. Norn, chłodna i...
on, jaki to po chwili zresztą też się zjawili niedaleko? Większość ją zignorowała. Poza Mrocznym, jaki to z maską na twarzy uniósł rękę. Pomachał jej. Był uśmiechnięty. Na bank. Na 100%. Czekała ich naprawdę niezwykła przygoda w jego doborowym towarzystwie.
Naprawdę niezwykła.
Znaleźli się wszyscy przed karczmą. Cała zgraja, zabierająca ze sobą to co przygotowała. Najemnicy jakich wynajęli nie byli zbytnio niczym obładowani, najpewniej kryjąc to co potrzebowali z zwojach. Pozostała im jednak jeszcze jedna kwestia. Miecz, jaki to Norn chciał zobaczyć. Jaki to Shuten mu przekazała. I tak jak normalna osoba, kierował dłoń ku rękojeści. Dostał ostrzeżenie. Zatrzymał się na moment. Uśmiechnął się delikatnie. Przymknął oczy, nim jednak ją chwycił. Aktywował mechanizm. Sekunda. Druga. W trzeciej zabrał błyskawicznie rekę, podrzucając lekko do góry jian, nim złapał go za ostrze drugą ręką. Otworzył oczy. Obserwował mechanizm. I stało się coś dziwnego, bo pierwszy raz w oczach Norna pojawiło się... zainteresowanie.
-
Niesamowity mechanizm. Nie słyszałem nigdy o kowalu jaki takie ostrza tworzył, jednak Ci rzadko rozmyślali przy tworzeniu broni o shinobi. Coś jeszcze jest w niej specjalnego, poza dobrym wykonaniem? - dopytał przekazując miecz z powrotem Shuten. Karui stojący obok też zagwizdał, nim zerknął w stronę Kamaboko.
-
Prawdopodobnie takie bronie pomogłyby naszym shinobi przy natarciu... długo je się tworzy? - zapytał jak kompletny żółtodziób jakim... najpewniej był. Po chwili pokręcił jednak głową. -
W każdym razie, dla tych co mnie nie znają Karui jestem! Mam nadzieję, że kampania gotowa boooo... ruszamy pełnym tempem!
Powiedział, odwracając się i zaczynając biec. Nie mega szybko, ale też nie jakoś powolnie. Umiarkowane tempo shinobi, tak jak wcześniej wspominał. Kamaboko ruszył zaraz za nim, a obok leciała sobie Shuten na małży. Jeszcze po drugiej stronie Shuten znajdował się Norn, patrzący przed siebie. A z tyłu? Akane, Ruri i chłodna. Z tym że ta ostatnia, też oszukiwała, i sobie lewitowała nad ziemią lecąc przed siebie. Oszuści. Gdzie był jednak Mroczny? Hehe.
-
Hejka Kaaaaruiii! Hou jestem, miło poznać, dużo ćwiczysz i dbasz o swoje włosy?
...ah yes. Mroczny things.
...5 godzin później...
Nie byli najszybsi. Jak się stosunkowo szybko okazało, Ruri nie była wystarczająco wytrenowana do takiego biegu.
Akane nawet nie była, będąc trochę wolniejsza od przeciętnych osób, przez co momentami musiała nawet sprintować. A i poruszanie się w jej nieznanych, górskich terenach również przeszkadzało. Szczególnie, gdy momentami droga była pełna błota z deszczu, jaki widocznie wcześniej musiał odwiedzać te rejony. Nawet chłodna się zmęczyła, i teraz siedziała sobie na plecach Mrocznego, jaki to wycofał się do tyłu. I tak to sobie biegnęli, w lekkiej kolumnie. Na samym czele Karui. Za nim trzy rzędy: Kamaboko, Shuten i Norn. Za nimi, również trzy. Ruri, Akane i Mroczny wraz z chłodną. Jakiej dalej imienia nie znali.
-
Chyba potrzebujemy przerwy? - zapytał nagle Karui biegnąc i zerkając za siebie na Shuten, jaka to dalej siedziała w zwojach, powoli coś z nich rozumiejąc. Znajdowali się akurat na zboczu górskim, jakie miało na szczęście drogę na tyle szeroką że i 5 osób zmieściłoby się na szerokość. Obok nich też znajdowała się jakaś jaskinia. Słońce jednak nawet nie zdążyło zajść, chociaż ukryte za chmurami tak wiele nie dawało. Powód pytania zielonego? Kto zerknął na Ruri i Akane ten mógł wiedzieć. Ta pierwsza, już ledwo biegła. Nawet na jej twarzy bez emocji dało się dojrzeć zmęczenie i ledwo przebieranie nogami. Akane trzymała się trochę lepiej, ale też nie była przyzwyczajona do takiego tempa. Głębsze oddechy to było minimum jakiego potrzebowała. Nim jednak mieli okazję zadecydować, mogli usłyszeć brzdęk. Trzask. Echo spotykających się ostrzy, dobiegające z... góry? I śmiech. Zerkając, mogli dojrzeć dwie postacie walczące ze sobą na stromym zboczu góry. Jakieś 20 metrów nad nimi. Pierwsza z nich? Przypatrując się, mogli dojrzeć
dziewczynę jaka to się radośnie śmiała, wymachując wielką czerwoną kosą jaka wyglądała na dość... mechaniczną. I do tego bardzo szybko nią wymachiwała, przyciskając swojego przeciwnika... no właściwie nie przyciskała, ale zmusiła go do cofania się. Przynajmniej nim ten potężnym kopniakiem posłał ją w dół, tuż... przed nich. Dosłownie wylądowała 5 metrów przed Karuiem, nisko na nogach i jakimś cudem nie zrobiła pajęczynki w drodze. Jej
przeciwnik odbił się i skoczył za nią, widocznie zamierzając ją rozczłonkować, jednak ta uniosła kose do góry i zablokowała jego atak trzonem.
Tym razem, już jednak pojawiła się pod ich nogami pajęczynka. Tak obserwując jej przeciwnika, mogli dojrzeć że miał jedną rękę - prawą - i wyglądał zaskakująco...
-
kaszl, kaszl - zakasłał nagle Karui, zwracając ich uwagę na siebie. Uniósł brew w stronę faceta. Ten, wcześniej skupiony na walce, zerknął na zielonowłosego. Mrugnął raz. Drugi raz.
-
Oh. Karui. Czy ty nie miał... - przerwał nagle. Zerknął za Karuia. W stronę Shuten. Mrugnął raz. Mrugnął drugi. -
Oh.
Jebany Onimaru.