• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Ścieżka [Temat Ogólny]

W tym dziale znajdują się wszystkie tematy w jakich odbywał się event Chatka Mikołajowej.

Moderator: Mistrzowie fabularni

Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1145
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

MG Mode

Prezent, został ogólnie uznany za ciekawy, i przez Zero, i przez Kayo. Definitywnie zgadzali się w tej kwestii, chociaż na jej słowa w żaden konkretny sposób chłopak nie zareagował. Ot, odłożył prezent zgodnie ze swoim początkowym planem, jakby nigdy nic. Obserwował go jednak przez chwilę dłużej jeszcze, definitywnie trochę zamyślony.
- Hmm... to zdecydowanie zmniejsza krąg potencjalnych nadawców tego prezentu. - skomentował zwyczajnie fakt, że komuś musiało bardzo zależeć skoro otrzymał tak osobisty prezent. Nie rzucił żadnych liczb, to też nie wiadomo ile myślał że było takich osób. 50? 10? 5? 2? 1? Kayo mogła tylko zgadywać bazując na... niczym. Na neutralności mężczyzny i tego jak oceniał się, za wroga wszystkich. To nie tak, że generalnie to nim był. Wcale nie. Być może fakt, że znikąd pojawiał krzesła, nie wydawał się taki groźny jednak... znaczył, że miał chociaż kontakty z panią Mikołajową... lub sam umiał rzeczy jakie ona umiała. Wątpliwe. W końcu tylko ona była taka super, prawda?

Uśmiechnął się jednak lekko, na jej komentarz co do życzeń. Jakby rozbawiony, nim pokręcił głową. Zerknął w stronę, gdzie cała zabawa teraz się właśnie działa.
- Jeżeli moje życzenie się spełni, życzenia dziesiątek tysięcy się nie spełnią, Kayo. - odpowiedział i przymknął oczy. Obrócił się plecami do dziewczyny, i po podejściu do swojego stolika, zaczął nalewać jakiegoś trunku do dwóch filiżanek. Z daleko wyglądało na ciemną herbatę, ale ręki uciąć raczej za to by sobie samurajka nie dała. - Jakie jest Twoje życzenie?
Zapytał prosto. Po chwili jednak, słowa dziewczyny sprawiły że ten uniósł brew. Sugerowała, że on szukał wymówek. Zero, prawdopodobnie najpotężniejsza... istota na świecie, szukała wymówek? Ktoś, kto dla zwykłych ludzi był pewnie kimś bliski poziomu boga? Rozbawienie na jego twarzy było jeszcze bardziej widoczne, niż wcześniej. Nie przerywał jej jednak wcale, dając być jej jego... coachem. Motywatorem. Just do it, jak to mówiła młodzież w tych czasach. Zero w połowie wypowiedzi jednak, przestał już okazywać takie rozbawienie. W końcu dziewczyna się de facto starała. Dlatego w momencie, kiedy to skończyła mówić i zaoferowała mu pomóc w znalezieniu tej osoby?
- Ona nie żyje. - skomentował... tym razem już nie tak neutralnie. Nie, kiedy to na jego twarzy dało się zobaczyć smutny uśmiech. Przysiadł z powrotem na swoim miejscu, i dłonią wskazał drugie dla Kayo. Złapał filiżankę herbaty i... upił jej trochę. - Minęło już... wiele lat. I choć potrafię wiele, tak obiecałem jej, że zostawię ją w spokoju. Dość samolubne z jej strony... jednak zakłócenie jej spokoju, byłoby samolubne z mojej. A przykrości nie zamierzam jej sprawić.
Z przymkniętymi oczami jeszcze raz zrobił łyka herbaty. Uśmiechnął się lekko, nim spojrzał w stronę Kayo, a ta... mogła poczuć, jakby patrzył wprost w jej duszę. Też, ciężko miała nawet drgnąć ciałem czy ruszyć dłonią. Jedyne co jej z łatwością jakoś przychodziło, to mówienie.
- Co byś powiedziała, Kayo, gdybym zaoferował Ci możliwość spotkania go jeszcze raz? Gdyby on, mógł żyć, tak jakby nic się nie stało? Abyście zgodnie z zamiarami, mogli wyjechać do stolicy? - zapytał, i choć nie doprecyzował o kogo chodziło, tak samurajka musiała doskonale wiedzieć o kogo chodziło. I... Zero definitywnie oczekiwał odpowiedzi. Dalej z tym swoim lekkim uśmiechem, jaki nie był tym razem ani rozbawiony, ani smutny... był... dziwny. Niekomfortowy. Chłodny.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Wyglądało na to, że Zero zdał sobie sprawę z wagi własnego prezentu i ile wręczenie mu go mogło dla kogoś znaczyć. Był zamyślony, a to sugerowało, że mógł powoli dostrzegać spośród odmętów własnej pamięci, kto chciałby go tak obdarować. Lista osób, której tak zależało, nie mogła być długa, co sam zresztą stwierdził. – Czyżbyś miał już kogoś konkretnego na myśli? — Spytała zaciekawiona o osobę, która mogła nadać tak spersonalizowany prezent. To mógł być jedynie ktoś bliski, kto miał z nim dużo kontaktu, albo ktoś, kto chciał być mu bliski.
Wszyscy mieli swoje życzenia i każdy liczył, że to właśnie jego zostanie spełnione. Kayo, natomiast była w tym bardzo samolubna i liczyła, że jej życzenie spełni się jako pierwsze. Trochę wstyd było to przyznać, chcieć spełnienia własnego życzenia, podczas gdy na świecie było tak wiele innych, czyż nie? Ironicznie, podobnie było z Zero. Dziewczyna lekko wykrzywiła usta. Była nie tyle, że zawiedziona jego niechęcią do własnego życzenia, lecz również... Poruszyła ją troska i myśli, jakie wyraził, wspominając o tym, czego by chciał.
Spoglądała, na to, jak wstał, na to, co robił. Spodziewała się zobaczyć odrobinę więcej jego magii, ale nie tym razem! Tym razem nie stało się nic, jak zwyczajny gość świątecznej zabawy nalał czegoś do filiżanek, przypominało to herbatę i właściwie... Dlaczego Kayo miałaby myśleć o tym inaczej? Przez myśl nie przeszło jej, że mogłoby to być cokolwiek innego. – Dostrzegasz więc niesprawiedliwość tego świata i to, że nie wszyscy mogą być szczęśliwi... Zero-sama — Mówiła, komentując spełnienie życzenia, o jakim marzył Zero. – Mimo to, chcę wierzyć, że da się spełnić wszystkie, za pomocą jednego. — Wszystkie życzenia, jakby ręką odjął, jedno zdanie, jedno słowo mające dać szczęście... Prawdziwa mrzonka, której nie da się zrealizować. Jeśli otrzymała filiżankę, to napiła się z niej – Moje życzenie? Moje życzenie nie może się spełnić. Bo wtedy zaprzepaściłabym szansę na życzenie, które mogłoby uszczęśliwić innych. — W tej chwili nie była już uśmiechnięta, mówiła... Inaczej, wyraźnie smutniejsza, ale jakby niepozbawiona determinacji i oddania. – Nie mogłabym dopuścić się tak samolubnego czynu, jak spełnienie swojego życzenia. Zbyt wielu ludzi zasługuje, by to ich życzenie zostało spełnione... Dużo bardziej niż moje. Gdybym miała wybór, oddałabym życzenie komuś innemu — I nawet się nie zająknęła. Z pełnym przekonaniem wypowiedziała każde z tych słów. Nawet gdy robiła przerwy, brzmiało to, jakby szukała odpowiedniego słowa, niżeli rzeczywiście myślała nad treścią, tego, co przekazuje. Zacisnęła lekko dłoń po odstawieniu filiżanki.
Rozbawienie Zero wcale nie było przypadkowe. To była naturalna reakcja każdego, kto się oszukiwał. Nawet ona się nie raz oszukiwała. Dostrzegła jednak, że blondyn również zdał sobie sprawę z powagi rozmowy, jaka się tutaj toczyła. Pociągnięcie go za język w końcu dało efekty i zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy przed dziewczyną. – Przykro mi, Zero-sama, że straciłeś kogoś bliskiego. Mogę jedynie mieć nadzieję, że nikt jej już nie niepokoi i może spoglądać na ciebie i twoje czyny z uśmiechem — Powiedziała, składając nieznanej sobie osobie swoisty hołd, również skłoniła głowę, okazując prosty szacunek. – Ja... Rozumiem. Słowa tych, którzy odeszli powinniśmy respektować i nie niepokoić ich więcej... Brzmisz na bardzo Honorową i bezinteresowną osobę Zero-sama. — Skomentowała przemyślenia Zero, który wydawał się jej na pierwszy rzut oka dosyć altruistycznym jegomościem, który wolał uszanować czyjegoś ducha i rozumiał potrzeby życzeń innych, również pamiętając o własnym, zamiast poddać się zwyczajnemu egocentryzmowi i samolubnych decyzjach. Czy Zero nie sprawiał wrażenia duszy godnej prawdziwego bohatera? W tej chwili Kayo spoglądała na niego jak kogoś godnego uwagi oraz kogoś na kim na pewno ktoś mógł polegać.
W końcu stało się coś dziwnego. Możliwe, że była to ta atmosfera, albo coś w herbacie... Kto wie, ale jego uśmiech przyprawił ją o pewnego rodzaju dreszcz? Nagle poczuła, że nie jest w stanie się ruszyć, nawet kiwnąć palcem czy upić herbaty, ot, jedyne co to czuła, że może mówić, ale czy czuła się zagrożona? Nie. Miała wrażenie, że ten stan spowodowany jest tym, co właśnie słyszała, bo Zero miał dla niej niespodziankę, która to w pewien sposób była dla niej marzeniem i pięknym koszmarem. – J-ja... — Próbowała wykrzesać z siebie cokolwiek, po usłyszeniu jego słów. Wydawało się to jej zupełnie niemożliwe. – S-skąd? — Nikomu o tym nie mówiła. Zawiesiła się, wpatrując się w jego oczy. To one bardzo często opowiadały wszystko, co należało wiedzieć. Mówiły o człowieku wiele i tak też na nich skupiła się blondynka. Widziała jego mimikę, nie wiedziała, co dokładnie ona znaczy, nie rozumiała jej w pełni. – On... Nie... — Znów przerwała, znów chciała zebrać się do kupy w całość i odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby mogła się ruszyć, byłoby jej łatwiej, mogłaby zbyć to pytanie, ale teraz, w taki sposób, gdy nawet nie czuła się na siłach do kiwnięcia palcem? To pytanie sięgało głęboko i musiała udzielić szczerej odpowiedzi. – Na pe-pewno ludzie byliby bezpieczniejsi I-i ja... — Wydukała, wtedy też przypomniał się jej jego uśmiech. Uśmiech, który potrafił wprawić każdego w dobry nastrój, zawsze, bez wyjątków. Głos zaczynał się jej łamać, ale z każdą bardziej łamiącą się sylabą wychodziły jej coraz pełniejsze odpowiedzi. – Nie zasługuję na to. Nie za-zasługuję. Ja nie-nie zasługuję. Gdyby wiedział, nie byłby zadowolony, ani ze mnie, ani z tego samo-samolubnego życzenia. Nie byłby! — Nie wiedziała, jak odniósłby się do tego Kota. Mimo to, w sercu czuła, że to byłby dar, na jaki należałoby zapracować, zapracować tak bardzo, że prawdopodobnie nigdy nie udałoby się tego jej osiągnąć. To on był bohaterem, na którego nikt nie zasługiwał, przynajmniej takim był w jej oczach. Zawsze pogodny, skłonny do poświęceń, dla każdego. Nie mogła się z nim równać, nie mogła być taka jak on, a tak naprawdę przecież oboje dążyli jedynie do ideału, którego osiągnąć się nie da.
Temat Koty w połączeniu z miejscem tak przepełnionym szczęściem i tym dziwnym odczuciem, które nie pozwalało się jej poruszyć, nie był dla niej łatwy. Chciała przetrzeć oczy, ale nawet tego nie mogła zrobić. I jak w takim stanie roznosić dalej prezenty? – Powi-powinnam życzyć sobie tylko szczęścia innych. Tylko, tylko wierząc w to, mogę iść dalej, bez-bez tego nic nie ma sensu. — Na moment się uśmiechnęła, przez łzy. – Gdyby tak się stało, t-to uczyłabym się kaligrafi i-i pewnie wyszłabym za kogoś bogatego i na pewno bym tego nie lubiła, a-a on by ro-robił wszystko i-i dalej był... A-a ja... — Nawet nie była samurajem. Samo chwycenie za miecz nic nie oznaczało. Tak naprawdę była jedynie dziewczyną, która chwyciła miecz brata w swoistym Delirium traktującym o tym, że ktoś musi go zastąpić, bo jest mu i wszystkim innym dokładnie to winna. Ot, była tylko dzieckiem, które ubzdurało sobie, że jest bratu winna ratowanie świata w jego miejsce. Czymże było chwycenie za kawałek stali, który jedynie służył za pamiątkę po kimś, kto powinien go dzierżyć po dziś dzień? Pamiątkę, która dla Kayo znaczyła tak wiele, że nigdy, przenigdy nie zamierzała go użyć. Czy coś potrafiła? Jej umiejętności były przynajmniej poniżej średniej. Żadna z niej bohaterka, żadna z niej shinobi, ba nawet nie jest samurajem i prawdopodobnie nigdy nią nie zostanie. Czy to wszystko miało w ogóle jakiś sens? Stawianie na każdym napotkanym piedestale wszystkich innych ponad siebie? Dla niej miał, o czym mógł świadczyć jej niemalże pusty mieszek, bo pracowała z grubsza za darmo, nie biorąc wynagrodzenia od ludzi za dokonaną pomoc. Wyjątkiem były sytuacje gdy nalegali zbyt bardzo, ale nawet wtedy starała się zrobić z tego użytek... Dla innych sama wykorzystując tyle, ile musiała, by przeżyć. Czy kiedykolwiek była zadowolona z tego co zrobiła? Owszem, gdy widziała uśmiech innych i tylko wtedy.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1145
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]



Dla tych co jeszcze w tym temacie piszą, oficjalna informacja że event zostanie całkowicie zamknięty 27.02! Postarajcie się do tego czasu pokończyć to, co tam piszecie.


MG Mode

Ciekawskość. Niektórzy nazywali ją pierwszym stopniem do piekła. W przypadku Kayo, czy był to jakiś stopień? Ciężko powiedzieć. W końcu tylko zapytała się czy miał kogoś konkretnego na myśli. Nie mogło to być nic złego, prawda? Ale jak to odebrał Zero? Sądząc po jego uniesionej brwi i dalej neutralnej twarzy... no właśnie. Nie dało się wiedzieć jak on to odebrał.
- Być może mam. - stwierdził zwyczajnie, bez większego przejęcia w głosie. Zdawał się jednak ucinać temat, niż zachęcać ją do zapytania kogo może mieć na myśli. Nie chciał jej powiedzieć? Miał ku temu jakiś powód, a może zwyczajnie dlatego że nie powinno to interesować samurajki? Ciężko było określić.

Zwyczajnie nalał herbaty. Nie w żaden magiczny sposób. I nie był to też jakiś magiczny trunek, a przynajmniej dziewczyna tak nie pomyślała. Nie podejrzewała go o rzeczy, jakie podejrzewałoby się największego złola na świecie. Jednak... jak można było o to podejrzewać Zero? Czy gdyby ktoś, kto nie zna jego reputacji, spotkał go dzisiaj... to czy taka osoba byłaby w stanie go nazwać potworem? Raczej nie. A mimo to jednak, na świecie był znany jako potwór. Był potworem, jaki to zniszczył już tyle wiosek i przyczynił się do śmierci tylu osób, że miliony chętnie pozbawiłby go życia. Bez zawahania.
A tutaj? Kayo piła herbatę z filiżanki wystawionej w jej stronę. I była to dobra herbata. Naprawdę dobra. Mogła nawet śmiało powiedzieć, że gdyby nie jakieś ewentualne sentymenty, była to najlepsza herbata jaką miała okazję pić. Widać było, że mężczyzna nie szczędził na herbacie... chociaż znając panią Mikołajową, ta mogła być zwyczajnie darmowa. Słysząc jednak słowa dziewczyny co do jej własnego życzenia, i życzenia jakie spełniłoby życzenia wszystkich innych? Zero pokręcił głową, bez okazywania specjalnych emocji.
- Jedyne pojedyncze życzenie, jakie spełni życzenia wszystkich innych to życzenie, aby wszystkie życzenia na świecie się spełniły. I wtedy każdy otrzyma swoje spełnione życzenie, jednak tylko na moment, nim życzenie kogoś innego zniszczy jego życzenie. Był kiedyś człowiek, co starał się dogodzić wszystkich. Wieczny sen był jego odpowiedzią. Aby każdy, żył we wiecznym śnie pokazującym im świat taki jakiego to by pragnęli. Na moment, udało mu się tego nawet dokonać. - stwierdził z lekko nostalgicznym... uśmiechem. Po chwili jednak uśmiech znikł, zastąpiony ponownie neutralnością. Wzruszył ramionami. - Czy była to odpowiedź poprawna, nie wiem. Nie jest to jednak moja odpowiedź, a spełnienie życzenia wszystkich nie moim celem. Jest to zdecydowanie zbyt trudne.
Z tym stwierdzeniem, uniósł swoją własną filiżankę i upił się z niej łyka. Uśmiechnął się lekko, jednak nie jakoś bardzo... przyjemnie.
- Twoje życzenie jednak... kto mówi, że spełnienie go blokuje życzenia innych? Kto mówi, że jeżeli Twoje zostanie spełnione, to innych nie zostanie? Co, jeżeli teraz niespełnienie Twojego życzenia, sprawi że życzenia innych się nie spełnią, bo Twoje musi być pierwsze? - zapytał, dając jej chwilę aby nad tym się zastanowiła. - Wybrałaś życie z ostrzem u boku. Siłę niż słabość. I czy tego chcesz czy nie chcesz Kayo, nadejdzie dzień gdy odbierzesz czyjeś życzenie. Jedynym sposobem na uniknięcie tego jest przestanie walczyć, o własne życzenie. O przetrwanie. O życie. Są jednak osoby, które życzyłyby sobie abyś o to życie walczyła. I ich zawieść nie możesz jeszcze bardziej.
Stwierdził Zero bardzo pewny siebie, bez większego przejęcia upijając jeszcze łyk herbaty. Świąteczna atmosfera. Powinna być szczęśliwa. Tu jednak, tego szczęścia jakby brakowało w dobie poważnych tematów. Raczej nie sprzyjających ogólnej atmosferze całego przedsięwzięcia.

Zero kogoś stracił. Nie było to wielce zadziwiające. Świat był, jaki był. Każdego dnia ginęły pewnie tysiące osób i nikt sobie nic z tego nie robił. W tych czasach? W tych czasach nie stracenie kogoś było rzeczą bardziej szokującą, niż stracenie kogoś. Przynajmniej, jeżeli pochodziło się ze Starego Kontynentu. Nowy w tych kwestiach, był trochę lepszy. Dalej jednak, nie na tyle by utrata kogoś była tam czymś rzadkim. Słowa Kayo jednak, jedynie powiększyły rozbawionych uśmiech widoczny na jego twarzy.
- Mylisz się Kayo. Nie jestem ani honorowy, ani bezinteresowny. Większość rzeczy jakie robię, jest dla własnej satysfakcji. Jestem kimś, kto na ten moment zabił najwięcej osób na świecie. Czy taka osoba brzmi Ci na kogoś, kto przejmuje się życzeniami innych? - powiedział powstrzymując śmiech i zamieniając go zwyczajnie w smutną powagę. - Na moje czyny definitywnie nie spogląda z uśmiechem. Liczę, że chociaż robi to ze zrozumieniem.

Cała wymiana jednak, traciła trochę na swej istotności, po zapytaniu jakie zostało w jej stronę postawione. Przed zmianą atmosfery, jaka to nastąpiła. I Kayo, lekko mówiąc, miała ogromne problemy ze zebraniem się po pytaniu Zero. Skąd wiedział te rzeczy, kiedy to nigdy o nich nikomu nie mówiła? Dlaczego o nie pytał? Jaka była poprawna odpowiedź? Nie wiedziała. Jedynym, co zdawało się nią jakoś nakierować, to wspomnienie o jego uśmiechu. To, dało jej siłę aby powiedzieć coś "pewniejszego" w stronę Zero. I jak zaczęła, to coraz lepsze zdania jako odpowiedzi była w stanie budować. Co o nich myślał Zero? Nie miała najmniejszego pojęcia. Nie dał po sobie nic poznać. Czekał, aż Kayo powie wszystko. Wszystko co uzna za warte do powiedzenia mu. I dopiero po tym jak skończyła mówić, nastała cisza. Trwająca minutę, nim w końcu "nacisk" zniknął, a dziewczyna mogła normalnie przetrzeć już oczy. Zero natomiast? Siedział z przymkniętymi oczami.
- Nie byłby zadowolony z okazji do jeszcze raz spełniania swojego marzenia? Nie były zadowolony, z możliwości zobaczenia jeszcze raz swojej siostry? Z możliwości zadbania o nią, aby ta nie musiała brudzić sobie rąk ostrzem? - zapytał, nim otworzył oczy patrząc na nią nawet... smutno? I mogła też wyczuć, jakby patrzył na nią trochę jak na... dziecko? - Szczęście innych... w pewnym momencie, poleganie na nim Cię zrani Kayo. Nie wystarczy do życia. Nigdy nie wystarcza. W końcu, dbając jedynie o innych... pozostajemy zawsze sami. I mogę jedynie mieć nadzieję, że będzie to mniej niż bardziej bolesne, kiedy już ten moment nadejdzie.
Po tych słowach, Zero wstał od stołu i wziął podarunek mu wręczony wcześniej z krzesełka. Wyprostował się oraz zerknął w stronę Kayo.
- Dziękuję za rozmowę, wierzę jednak, że masz jeszcze inne prezenty do wręczenia, a i na mnie nadszedł czas. Jedyna ma rada dla Ciebie, to znajdź kogoś, kto choć nim nie będzie... to będziesz mogła się do tej osoby udać, kiedy świat będzie okrutny, a ty będziesz wymagała od niego odpoczynku. - proste stwierdzenie. Ponownie bez żadnych specjalnych uczuć. Smutku, radości, czy nawet faktycznie zadowolenia. I... poniekąd miał rację. Przynajmniej w tym że miała jeszcze prezenty do wręczenia. I że fajnie by było jednak kogoś "bliskiego" mieć. Nawet, jak mężczyzna zdawał się sam za tą radą nie podążać.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Sabataya Yumishi
Posty: 136
Rejestracja: 26 paź 2021, 0:16
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

Tak naprawdę to łatwiej powiedzieć, aniżeli zrobić, nawet jeżeli Iwa - a raczej to co po niej pozostało - była opustoszała. Jak w pośpiechu pakował swoje rzeczy, gdy zostali przez daimyo z wioski wyrzuceni zaraz po wojnie, to nigdzie tego łuku ani w ich domu, ani w rezydencji Sabatayów nie było. Powrót do Kraju Ziemi i próba odnalezienia pamiątki po ojcu będzie więc niczym szukanie igły w stogu siana. Nie miał pojęcia na jakim etapie ten łuk zaginął - czy w trakcie wojny, czy podczas jego nieobecności w wiosce? Spróbować nigdy jednak nie szkodziło, w najgorszym wypadku wróci z niczym.
Masz rację, chyba w ciągu tych wszystkich lat, wioskowym życiu zapomnieliśmy jakie były początki. – Ich domeną miało być ukrywanie się, wtapianie w tłum. Odpowiednie przebranie, użycie stosowanej techniki. Mieli pełen wachlarz możliwości do wykorzystania, tak naprawdę przed samym nosem. – Ostatnimi czasy tak właśnie robię. Sprzętu typowego dla ninja mam przy sobie… praktycznie wcale. Choć Nowy Kontynent jest trochę bardziej przychylny w tej kwestii aniżeli Stary, mam takie wrażenie. – Nigdzie na głos się nie przyznawał, że był ninja, bo i po co? Łapiąc pomniejsze roboty nie było mu to zresztą do niczego potrzebne. Ot, robił za straż na plantacji bananów, pomagał w załadunku, czasem robił za ochroniarza. Nic, do czego byłby potrzebny shinobi… Zaś w kwestii tego, co się w Iwie mogło zalęgnąć podczas ich nieobecności… tak naprawdę wszystko. – Słuszna uwaga, dziękuję. Będę uważać. – Nic więcej specjalnie nie mógł zrobić. Mógł jedynie już na miejscu sprawdzić, jak się miała sytuacja, bo przecież nie będzie okolicznej ludności o nic pytać z jednego prostego powodu. Mogło to dojść do uszu zbyt ciekawskich uszu, a tego Yumishi z pewnością nie chciał.
Biedny Yumi, chciał jedynie rzucić żartem jak za starych, dobrych czasów, sprzed śmierci Hachi, gdy był wesołym i pogodnym człowiekiem, ulubieńcem wszystkich dzieciaków w wiosce, a wyszło jak zawsze. Naprawdę nie miał nic złego na myśli i w żaden sposób nie chciał kuzynki, ani jej rodziny do piętnastego pokolenia wstecz urazić.
Nie, nie, to nie tak… – odpowiedział całkiem serio, przejmując się faktem, że mógł Shuten rzeczywiście zrobić przykrość swoim komentarzem. – To było tak w ramach… no żartu. Szkoda byłoby, ładne masz te włosy. – Teraz pewnie pomyśli, że ten komplement to dlatego, żeby uspokoić trochę sytuację i tyle z tego będzie! Yumishi naprawdę tak myślał. Ba, sam był bardzo mocno przywiązany do swoich długich, kruczoczarnych włosów. Dosyć nietypowych jak na mężczyznę, jednakże… lubił je i nigdy by ich nie ściął, za żadne skarby. Choć czasem bywały dosyć irytujące, ich pielęgnacja w podróży i tak dalej. Jednak co przywiązanie to przywiązanie. Zwłaszcza, że Hachi bardzo je lubiła i zawsze się nimi bawiła. Gdyby je ściął, to po dołączeniu do niej w tych zaświatach zapewne zrobiłaby mu taką awanturę, że by zmartwychwstał. – Możemy jedynie robić swoje i mieć w nosie to, co myślą o nas inni – podsumował całą wypowiedź Shuten, krótkim zdaniem. W sumie to było tak bardzo… w jego stylu i nie jednocześnie. Yumishi z Iwy, sprzed wojny i śmierci Hachiko, zapewne poruszyłby wiele różnych wątków, rozgadałby się niczym filozof nie z tego świata. Teraz zaś szczędził słów, jakby miał ich ograniczoną ilość w ciągu każdego dnia.
Sabataya spojrzał na kuzynkę, milcząc przez chwilkę, jakby bijąc się z własnymi myślami. Miał ochotę zrobić pewną rzecz, jednakże nie był pewien czy wypadało. Z jednej strony byli rodziną, kuzynostwem - z drugiej nigdy nie mieli żadnej bliższej relacji. On był zwykłym szarym ninją zarówno w Kiri, jak i w Iwie, ona objęła stołek Tsuchikage w wieku, w którym on ledwo co chuuninem był. Spoglądając na Shuten nie mógł się zgodzić ze słowami czerwonowłosej, że jej życie to historia żałosna czy też kogoś, kto głaskał ją po głowie. Miał na to zupełnie inne spojrzenie.
Jebać, pomyślał, by następnie położyć swoją rękę na głowie kuzynki.
Twoje życie to historia silnej, młodej kobiety, która nie bała się wziąć ogromnej odpowiedzialności na swoje barki i zrobić wszystko, by zapewnić ludziom dobre życie. Nie ma w niej nic żałosnego. Pamiętaj o tym, Shuten. – Uśmiechnął się delikatnie, aby następnie delikatnie ją po włosach poczochrać. Może go za to nie zabije.
Na słowa o tym, że nie jest typem przywódcy i nie chce mieć nikogo stojącego nad swoją głową skomentował jedynie skinieniem. Myślał podobnie, lecz nie tak samo – nie miał nic przeciwko być pod kimś, pod warunkiem, że idea tej osoby zgadzała się z jego wartościami. Z Koizumim zaś… było mu nie po drodze. Jednocześnie Yumishi po wojnie potrzebował samotności. Cała ta podróż po nowym kontynencie miała być dla niego swoistym katharis, żeby w końcu pogodzić się z tym wszystkim, co się stało i… żyć dalej. Może nie z czystą kartą, bo to co się stało go ukształtowało i się nie odstanie. Jednakże pragnął wierzyć, że zacznie pewnego dnia patrzeć w przyszłość, a nie żyć przeszłością.
Cel, powiadasz? – Wypuścił powietrze nosem, uśmiechając się przy tym delikatnie. Wystarczająco dużo się nacierpieli? Było w tym sporo prawdy. Jednak Yumishi nie potrafił stłumić w sobie myśli, że on po prostu na szczęście nie zasługiwał i to nie było mu pisane. – Nie mając żadnego konkretnego celu… ten brzmi jak całkiem sensowny. – Nie licząc tego, że chciał odzyskać pamiątkę po ojcu, to nie wiedział co dalej ze sobą zrobić. Włóczenie się po Nowym Kontynencie było jakąś opcją. Mógł wrócić na łono rodziny, niczym marnotrawny syn i znowu stać się zwykłym, szarym ninja jakich było pełno w wiosce. Z drugiej strony… czy to sprawi, że będzie szczęśliwy? – Nie wiem, co przyniesie mi te szczęście, ale… spróbować chyba nie zaszkodzi? – zapytał retorycznie, nie oczekując w sumie żadnej odpowiedzi od Shuten. Zamiast tego przyszło mu się zastanowić nad tym, na jaki temat będą narzekali. – Ostatnio złapałem się prostej roboty i źle chwyciłem skrzynkę z towarem. Tak mi w korzonkach strzyknęło, że o pani. Chyba się starzeję. – Głupi żart, w stylu starego Yumishiego ponownie. Nawet mu się oczy trochę zaświeciły. Dziewczyna mogła zobaczyć dwie, blade iskierki w tych czarnych onyksach. Naprawdę, bardzo niespotykany widok. Tak samo jak uśmiech większy, aniżeli drobne uniesienie kącików ust. Czarnowłosy spojrzał na kuzynkę. – Dziękuję, Shuten – powiedział nagle.
Obrazek

TSŪJITEGAN
Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200S20
Awatar użytkownika
Sabataya Shuten
Posty: 941
Rejestracja: 27 kwie 2021, 12:40
Ranga dodatkowa: ex-Kage
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

Nie miała nic więcej do powiedzenia w kwestii podróży kuzyna do Tsuchi zwłaszcza, że ten zadeklarował się uważać podczas poszukiwań. To niejako zamykało temat, na który jedynie mogła tylko kiwnąć jeszcze z aprobatą głową. Czy pomogła? Nie wiedziała. Chociaż cokolwiek mówiła, zdawało się jej w miarę oczywiste to miała nadzieję, że jej wskazywanie pewnych faktów rzeczywiście na coś się przyda, a ten nie przytakuje jej jedynie z grzeczności. Bo w końcu kto mu zabroniłby stwierdzić, że przecież to wszystko wie, prawda? A zdecydowanie nie należał do osób, które chciałby komuś zrobić przykrość. Przez to też jego reakcja na słowa byłej Kage wprawiła ją w konsternację. Właściwie... czego oczekiwała w jej ramach? Nie wiedziała. Ostatecznie westchnęła cicho uśmiechając się ciepło do Yumishiego.
- Urazić? Czymś takim? Spokojnie... - stwierdziła nieco rozbawiona, chociaż z czego ono wynikało do końca pewna nie była. - Nie ma potrzeby przepraszać.
Miała wrażenie, że ich poczucia humoru nieco się ze sobą minęły, tak o te kilka milimetrów, gdzie chyba liczyła na coś innego niż przeprosiny... w sumie za nic? W sumie "za coś", skoro uznała, że nieco mu podokucza udawaną urazą? Jej wyraz twarzy naraz nieco oziębł, kiedy jej myśli odbiegły kawałek w swoim kierunku. W żadnym losowym, pozostawiając ją dość szybko z mniej pogodnym wyrazem twarzy, na którym wcześniejszy uśmiech, chociaż dalej obecny, dość zmalał.
- Dzięki. - dodała ostatecznie, kierując powtórnie wzrok na Yumishiego. Chyba... dostała komplement? Chyba. Tak jakby. A w takim razie wypadało podziękować, nawet jeśli w środku nie czuła, by rzucony komentarz dotyczący jej czerwonej czupryny był warty nie wiadomo jak wielkiej uwagi. Ot, rzucił opinią i wyjątkowo tym razem nie wywołał w niej większych uczuć. Tak jak kiedyś jeszcze nie wiedziała co zrobić, kiedy Karui dość spontanicznie skomplementował jej oczy, tak teraz słowa Sabatayi zdawały się bez większego znaczenia.

Jej wywód spotkał się z krótkim podsumowaniem, na który to również kiwnęła głową. W jego kwestii wszystko co chciała, zostało powiedziane i nawet nie spodziewała się, by Yumishi chciał wchodzić w jakąś większą polemikę - nawet, jeśli sama nie była pewna, czy to co mówi jest jakkolwiek składne i z sensem. Może trochę? Może wcale? Nie spodziewając się gestu mężczyzny spojrzała w górę z pewnego rodzaju zaskoczeniem ku dłoni, jaka znalazła się na czubku jej własnej głowy. Przez moment wytrąciło ją to z tematu. Czy wyglądała na osobę wymagającą patania po głowie? Przez osobę, którą właściwie dobrze nie znała? Podobny gest generalnie nie wadził rudowłosej. Kwesta ta bardziej rozbijała się o to, kto właściwie posuwał się do podobnego czynu, a w przypadku dobrodusznego, stonowanego krewnego ciężko jej było podjąć decyzję. Ostatecznie więc zignorowała ów fakt, wracając ku niemu wzrok i mimowolnie uniosła brew.
- Nie ujęłabym może tego w ten sposób, ale... Ty to wiesz. Ja też to wiem. Reszta nie. I to reszta jest problemem. - czy w którymś momencie stwierdziła, że to jej osobista opinia osobie? Bo jeśli tak, to może rzeczywiście dialog nie był jej mocną stroną. - Z resztą tak długo, jak nikt nie zadaje niepotrzebnych pytań, tak długo nie muszę ryzykować natknięciem się ani na jednych, ani drugich. - wzruszyła ramionami, co jakiś czas jeszcze zerkając na nieco zmierzwione, rude kosmyki.

Na pytanie Yumishiego przytaknęła głową, jakby dla potwierdzenia własnych słów. Cel. To był jej cel, ale czy nie powinien być to cel... każdego? Czy nie każdy powinien chcieć być szczęśliwym? Jakby tematu nie ugryźć, zawsze znajdą się osoby, których tor myślenia jest dość odstający od prostych założeń Shuten. A przynajmniej ich pogląd na pewne tematy czy wiedza wpływają na to, że cokolwiek wydaje się naturalne dla Sabatayi, nie jest aż tak oczywiste dla innych. I kłamstwem byłoby powiedzieć, że sama do własnego wyobrażenia nie dochodziła przez lata.
- I tak nie mamy nic do stracenia. Prócz życia. Ale nie mając szczególnie po co żyć, chyba nie jest to najgorszy cel. - wzruszyła ramionami, zerkając co jakiś czas ku kolorowym straganom. Ten wróciła ku mężczyźnie opowiadającym o swojej pracy i feralnej skrzynce. Moje nie najbardziej pasjonująca opowieść, ale siłą rzeczy jeden kącik ust rudowłosej lekko uniósł się w górę.
- Jakie kwiaty chcesz na grób? Mam znajomą orientującą się w temacie. - zapytała mimowolnie rozglądając się w tłumie za Aiko. W końcu - hej! Chyba mają trzecią osobę do ich letniego kółka staruszków. Może nawet dostaną zniżkę za rezerwowanie grupowo miejsc na cmentarzu? Uśmiech dziewczyny ponownie zmalał, przyglądając się zaintrygowana kuzynowi nim mrugnęła kilka razy.
- Nie ma za co? W sensie... nie ma za co. Nic nie zrobiłam. - podsumowała nie bardzo wiedząc, jak siedzenie gdzieś na uboczu miało być pomocne. Przynajmniej dla innych, bo sama generalnie wolała nie znaleźć się na radarze młodej Kamado.
Obrazek
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Znów udzielał wymijającej odpowiedzi, mówiącej bardzo niewiele. Była to jednak dla dziewczyny oznaka, by dalej tego tematu nie zgłębiać, bowiem blondyn musiał sobie tego nie życzyć. Herbata, którą skosztowała Kayo, przyniosła jej sekundę, albo dwie przerwy między dalszą rozmową i wszelką dyskusją, była na tyle dobra, że dała sobie chwilę na skosztowanie jej. Nie powiedziała, że jest najlepsza, bo nie chciała kłamać, ale na pewno widać było po niej przez tę krótką chwilę, że jej smakuje. Słowa wypowiadane przez Zero były jednak zbyt ważne, by pozwalać im umknąć z powodu herbacianego upojenia i zachwycania się jej smakiem. – I co się wtedy stało? Zero-sama? Znaczy z tym snem. Trwał tylko chwilę? Ktoś go powstrzymał? — Zdawała się zainteresowana historią, o której mężczyzna wspomniał. Prawdę mówiąc, nie miała wcześniej pojęcia, że komuś udało wypowiedzieć się przedtem takie życzenie. Sama nie wiedziała, czy było to najlepsze wyjście. Każdy przecież żył wtedy w kłamstwie. Musiała to przez krótką chwilę przeanalizować, by dojść do własnego wniosku, że kłamstwo i oszukanie innych, nie jest tym, czego ona szuka. – Musi istnieć inna droga. Inna niż spełnianie życzeń, które niszczą inne życzenia. Inna niż umieszczenie ludzi w wiecznym i idealnym śnie... Uważam, że pierwsze jest dobrą ideą, która niszczy się jak domek z kart, równie szybko. Drugie? Ono... Ono jest zwyczajnie ułudą, a nikt nie zasługuje, by żyć w tak ogromnym kłamstwie. — Nawet i posmutniała wyraźnie przejmując się tym, że takie coś mogło naprawdę mieć miejsce a ludzie zostać tak okłamani. Ale prawda była taka, że nie wiedziała, czy byłaby w stanie oprzeć się pokusie realizacji nawet i wielkiego oszustwa, byle ludzie byli zadowoleni.
W dziwny sposób, ale przyznanie Zero, że nie posunąłby się do takich rozwiązań, ani, że nie jest to jego odpowiedź, trochę Kayo uspokoiły. Mimo to trudno mu było zmyć z siebie wizerunek prawej osoby, który rysował się w jej oczach. Czy należało spełniać życzenia wszystkich? Nie, nie każdy musiał tego chcieć, nawet jeżeli Kayo zależało na uszczęśliwieniu jak największej liczby osób, może nawet wszystkich, to był ideał, do którego dążyła. Byłaby samolubna, wymagając od innych takiego losu i poświęcenia, nie śmiałaby. – Nie każdy musi podążać tą ścieżką Zero-sama. Rozumiem to. — Odparła, starając się okazać zrozumienie do tego, co mówił blondyn odnośnie do spełniania życzenia wszystkich. Widocznie był realistą, nie tak jak Kayo, która wolała "marzyć" o ideale. Zastanowiła się nad tym, co mówił, a prawił o rzeczach trudnych, które sama blondynka ledwie rozumiała. Co prawda wmawiała sobie wiele rzeczy jak choćby to, że jej życzenie skasuje te należące do innych. To w końcu bardzo pasowało do jej ogólnego nastawienia i wystawiania innych przed szereg, w którym została sama z tyłu, powierzchownie szczęśliwa a w rzeczywistości pokonana i nieszczęśliwa. Zero był trudnym przeciwnikiem do debaty i można to było dostrzec w jej oczach. Nie chciała mówić tego na głos, ale każdy, kto, choć chwilę z nią rozmawiał, mógłby to z niej wyczytać jak z otwartej księgi. To co mówiła, było tym, w co chciała wierzyć, a na ile były to rzeczy prawdziwe? To już inna historia. – Ja... Zapędziłeś mnie w kozi róg bez wyjścia. Po tym, co usłyszałam, nie jestem w stanie powiedzieć, że moje życzenie nie powinno zostać spełnione. — Nawet... Uśmiechnęła się? Ale czy dlatego, że została pokonana przez kogoś lepszego od siebie czy dostrzegła coś więcej w trakcie tej rozmowy? Cóż, skoro Zero potrafił zajrzeć w głąb duszy, to wiedział, że dalej nie powstrzymywało ją to od myślenia, że nie zasługuje, by jej życzenie ktokolwiek spełnił, ale mógł też zobaczyć, że nie próbowała go odrzucać z powodu życzeń innych.
To nie był koniec, mówił dalej, oceniając ją, jej wybór oraz rysując przed nią przyszłość niczym jakiś lokalny wieszcz, najgorsze było to, że konfrontował ją z jej obawami już od kilku chwil. Mimo to tym razem musiała mu w pełni przyznać rację, bo po prostu ją miał. Ktoś kiedyś zginie z jej miecza, ktoś kiedyś straci życie, bo tego będzie sobie życzył ktoś inny a ona stanie się narzędziem dla jego spełnienia. – Tak, wiem o tym. Każdy taki grzech będzie wymagał spłaty, której spłaty wielkości nie znam i wątpię, bym kiedykolwiek poznała. Spodziewam się, że każdy będzie ze mną już na zawsze. I nieważne jak wiele dobrego zrobię, jak wiele dobrego chciałabym zrobić. Każdy taki czyn będzie ciągnął mnie na dno, na dno, z którego nie ma odwrotu. Ale właśnie... Właśnie dlatego nie wierzę, że zasługuje na cokolwiek. Nawet jeśli dzisiaj nikogo nie pozbawiłam życia i marzenia, choćby dla spełnienia innego, to nie wiemy, co będzie jutro, nie wiemy, czy ta osoba, której pomogłam, nie skończy na ostrzu mojego miecza za tydzień, bo popełniłam nieświadomy błąd, za który znów należy mi się kara — Gdyby Kayo miała wybierać, to wolałaby by, brat jej nie uratował. To on czerpał wszystko, co tylko można było czerpać z dzierżenia miecza. Rozumiał go lepiej od niej, tak samo, jak nie miał tylu wyrzutów o wszystko, jak ona. Może i to właśnie te wyrzuty czyniły ją tym, kim właśnie w tej chwili była, ale czy takie wahania należą do osoby dzierżącej miecz? Sądziła, że nie.
Czy się myliła? Nawet jeżeli to odrzucał, to doskonale wiedział, że bierze pod uwagę innych, albo chociaż stara się zrozumieć ich motywacje, to było już dużo w kwestii bycia lepszym. Mimo to, jego wypowiedź bardzo ją poruszyła, w tej chwili zawiesiła spojrzenie na nim, dokładnie tak jakby czas... Stanął w miejscu, czekała aż uśmiech zniknie z jego twarzy. Kayo, nie mogło to przejść przez usta, ale w tej chwili zastanawiała się, jak bardzo samolubna jest rzeczywiście w końcu pomagała innych z wielu powodów, ale jednym z nich, jeśli nie głównym była chęć własnego szczęścia i radości, którego mogła doznawać szczerze jedynie, jeśli zrobiła coś, co przyniosło radość komuś innemu. – Ja również jestem samolubna... Również. — Wzięła głęboki oddech a zaraz po tym kilka mniejszych. – Od tamtego czau nie wiem co-co to radość. Zawsze, zawsze, zawsze, zawsze chcę pomóc, bo wiem, bo wiem, że przez chwilę, choćby przez krótką będę szczęśliwa. I tego w sobie nienawidzę. Chciałabym robić to zupełnie bezinteresownie a tak... Ludzie mają złe wrażenie, czuję, że ich oszukuję. — Ludobójstwo? Czy on nie przesadzał? Ktoś w ogóle był do tego zdolny? Chyba tylko osoby z pradawnych opowieści, czy ktoś naprawdę posiadał taką moc i chodził po ziemi? Kayo, mało wiedziała o świecie. No bo przecież, gdyby wiedziała, jak mogłaby być taką niepoprawną idealistką? – Brzmi mi na kogoś, kto rozumie sny innych, wie, że są, ale stawia swój ponad innymi, bo wie, że ma rację... Tylko... Dlaczego masz rację? — Odbiła jego słowa, sama zadając kolejne pytanie. Miał jakiś cel i wiedział, był przekonany, że jego realizacja jest warta tych wszystkich poświęceń. Dla Kayo żaden cel nie był wart ich aż tylu, ale może ten jeden rzeczywiście był? – Nie powinnam oceniać tego, co zrobiłeś ani ile życzeń zniszczyłeś, nie ta, nad którą również ciąży chmura, która kiedyś spadnie obfitym deszczem, zmywając życia i życzenia... Jak sam powiedziałeś —
Cisza... To właśnie ona była tutaj najgorsza, każda sekunda się dłużyła, dłużyła się okropnie, potęgując wrażenie, że samurajka powiedziała coś... Co wyraźnie nie powinno zostać powiedziane – J-jeśli dałoby się cofnąć czas... On-on zrobiłby to samo ponownie. Taki już był. Jakby miał wrócić teraz, jego poświęcenie byłoby bez wartości, bo już chwyciłam za miecz. — To nie tak, że Kota był zupełnie przeciwny, temu by Kayo chwyciła za ostrze. Nie był. Byłby przeciwny temu, co robi teraz, na pewno byłby smutny, widząc ją... No taką, zaabsorbowaną innymi, podczas gdy sobie poświęca minimum wszystkiego. Prawdopodobnie uznałby to za swoją największą porażkę i nie chciałby na to patrzeć. Obawiała się, że winiłby się, za jej obecny stan a na to pozwolić nie mogła. – Nie mogłabym mu pozwolić. N-nie mogłabym, pozwolić mu na to by zobaczył mnie taką. Obwiniałby się, nie chciałabym, by uważał się za słabego. A tak... Tak przynajmniej zapisał się w mojej pamięci jako ktoś z wiecznym uśmiechem, nawet wtedy, nawet, wtedy gdy... Nawet wtedy był szczęśliwy, uśmiechnięty, bo wiedział, że robi coś, co i tak uczyniłby zawsze. — Prawda była taka, że dziewczyna mogła umieć się bronić, ale nigdy nie miała podążać jego ścieżką, ani nawet chcieć wypełniać po nim luki. Mimo to było w tym jakaś duma, że ktoś idzie w twoje ślady, ale czy naprawdę Kota chciałby by to była Kayo? Raczej chciał dla niej prostszego, ale szczęśliwego życia, gdzie ostatnią rzeczą, o jaką musiałaby się martwić, byłoby stalowe ostrze ścierające się z jej własnym... Jego własnym, bo przecież wciąż dzierżyła po nim pamiątkę. Wakizashi, które nigdy nie zostało wyciągnięte z sayi w celu innym niż utrzymywanie go w dobrym stanie.
Czuła się... Pusta? Ta rozmowa odbierała jej wiele siły, konfrontowała ją z wieloma rzeczami, z którymi nie myślała, że się kiedykolwiek skonfrontuje, nie tak szybko, nie w taki sposób. Wciąż była jedynie dzieciakiem z wielką wizją, której tak naprawdę nigdy nie powinna mieć, bo cała ta wizja wykształciła się z prostego poczucia winy i chęci zamiany miejscami. – Nie mogłabym pozwolić by ktoś... Ktoś czuł smutek z powodu przywiązania do mnie... — Powiedziała ciszej niż zwykle, jakby nie była do końca pewna czy powinna negować w tej chwili jego słowa, okazywać zupełną ignorancję i niezrozumienie. Zero jednak wstał. Jakby dowiedział się już wszystkiego, czego miał się dowiedzieć. I mimo tego, co o sobie mówił, o śmierci tylu ludzi... Wciąż miał dla niej radę... Radę, z której chciałaby skorzystać, ale czy była w stanie ofiarować komuś część siebie licząc na wzajemnie uczucie? Nie wiedziała tego, w końcu blokowała wiele ze szczerych uczuć, jakie czuła, tylko po to, by nie ranić innych. – Postaram się. Zero-sama. — Nie mogła mu odmówić tej rady ani tego, że spróbuje, możliwe, że miał racje w swoich słowach i nawet ona ze swoim dosyć szerokim, ale wciąż ograniczonym światopoglądem potrafiła to dostrzec. Rozumiała jedno, że nie może wiecznie być sama, gdy jest źle, bo ryczenie do księżyca w samotności, byłoby dużo lepsze i prostsze do zniesienia w duecie. – A powiedz mi... Czy naprawdę da się to zrobić? — Nie sprecyzowała, ale Zero powinien doskonale wiedzieć, o co jej chodziło. Mimo że bała się tego, to jednak... Czy dało się? Czy dało się sprawić, by Kota jednak znów dzierżył swój miecz i robił to, co kochał, czyli pomagał innym z czystej dobroci serca? W tej chwili Kayo lekko trzęsącą się dłonią znów chwyciła za filiżankę, by się napić. Powoli również, znów sięgnęła do torby, by wyciągnąć z niej coś jeszcze. – Zero-sama. Mam dla ciebie coś jeszczę. — Wtedy to podała mu... Ulotkę otrzymaną od Rie. Było na niej dwóch chłopców trzymających się grzecznie za rączki. Sama ulotka promowała związki... Nie heteronormatywne, ale jak faktycznie wyglądała ta ulotka, to już musiałby Zero samą Rie podpytać, bo czy był tam jej podpis albo coś po czym szło rozpoznać jej rękę... Tego nie wiedziała, ani tego, że Zero otrzymał od pannu Senju nawet świąteczne życzenia. Czy sama Kayo popierała tą agendę? To już Zero musiał odpowiedzieć sobie sam na bazie dotychczasowej interakcji z blondynką – To od niejakiej Rie-sama, prosiłabym również to rozniosła. Nie mogłam jej odmówić. Jeśli cię tym uraziłam... Przepraszam — Po tym wszystkim znów upiła z filiżanki. Chciała już wypić wszystko, co miała. Przez moment obserwowała Zero, zastanawiając się, czy już idzie, czy może jeszcze nie? – Mam nadzieję, Zero-sama, że będę miała okazję spotkać cię równiez w innym miejscu, gdzie zweryfikujesz czy posłuchałam twoich rad — Nie żywiła do niego żadnej urazy w związku ze wszystkim co powiedział oraz zasugerował. W wielu słowach miał racje, lecz nie na wszystko była po prostu gotowa.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Sabataya Yumishi
Posty: 136
Rejestracja: 26 paź 2021, 0:16
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

Trzeba przyznać, że ostatnie samotne podróże sprawiały, że ten nie do końca się łapał pewnego iluzje czy po prostu rzeczy rzucone w formie żartu. Więc gdy zobaczył reakcję swojej kuzynki, to pierwsze co pomyślał, że w jakiś sposób ją uraził, czego nie chciał. Mimo że się bardzo zmienił od czasu upadku Iwy, to pewne rzeczy były niezmienne - Yumi po prostu był człowiekiem, który bardzo nie lubił robić innym przykrości i wchodzić w jakieś konflikty. Byłoby mu bardzo przykro, gdyby rozeszli się z Shuten pokłóceni.
Kamień z serca – przyznał całkiem szczerze, spoglądając na swoją kuzynkę. W kwestii komplementu. Może brzmiał jak rzucony od “niechcenia”, jednakże wcale tak nie było i mężczyzna naprawdę uważał, że żal ścinać takie włosy. – Nie ma za co dziękować – odpowiedział, nieco parafrazując jej słowa i uśmiechając się delikatnie.
Yumishi nie miał żadnych złych intencji w kwestii tego patania bo głowie i w żaden sposób nie uważał, że Shuten tego wymagała. Raczej to była forma… swego rodzaju gestu, który miał potwierdzić jego słowa, dodać otuchy? Nie do końca wiedział, co w tamtym momencie go podkusiło. Po prostu… czuł że powinien? Cholera, relacje międzyludzkie stały się dla niego takie skomplikowane. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno był człowiekiem mocno otwartym z wiecznym uśmiechem na ustach i nie mającym problemów z zawieraniem nowych znajomości czy interakcjami z innymi. Dobrze, że Shuten nie robiła z tego większego problemu, bo pewnie byłoby mu głupio. Znowu.
Najważniejsze, że Ty jesteś tego świadoma. – Resztą ludzi nie ma co się przejmować, bo będą gadać i uważać, co chcieli. Owszem, w niektórych przypadkach reputacja potrafiła… dosyć namieszać i jednocześnie sprawić, że niektóre osoby niekoniecznie będą dobrze w stosunku do nas podchodzić, no ale… co zrobić? Nie ma co na siłę zmieniać czyjegoś zdania.
Bycie szczęśliwym wydawało się obecnie Yumishiemu bardzo surrrealistyczną wizją – nie wydawało mu się, że przyjdzie mu znowu to czuć, jednakże… mógł marzyć, albo próbować do tego dążyć. Ustawić sobie cel… bo marzeniom trzeba czasem pomagać, prawda? Sabataya nie wiedział, co ma zrobić, by znowu na co dzień w jego życiu zawitała choć odrobina światła, jednak może w trakcie swojej podróży uda mu się znaleźć odpowiedź na te pytanie?
W najgorszym wypadku umrzemy, nie żałując, że nie próbowaliśmy – odpowiedział zupełnie serio. Kiedyś przyjdzie mu odejść z tego świata i Yumishi chyba wolał to zrobić ze świadomością, że starał się jak mógł, by przeżyć każdy dzień jak najlepiej, dążąc do wyznaczonego przez siebie celu. Słysząc jej pytanie o wyborze kwiatów zaśmiał się pod nosem. Nie ma to jak odrobina dawka czarnego humoru. – Kamelie, czerwone. Bez wątpienia – odpowiedział bez większego zastanowienia. Wybór nie był przypadkowy. Po pierwsze to były ulubione kwiaty jego żony, po drugie… czerwień była jednym z nielicznych kolorów, które nosił. Zwykle jego garderoba była czarna, ewentualnie szara, jednakże czasem w to wplątywał jakieś czerwone akcenty. Najlepszym przykładem była chociażby wstążka, którą miał we włosach. Dla wielu ludzi mało “męski” dodatek, dla niego bardzo sentymentalny. – Jest za co. Przywróciłaś mi wiarę, że… chyba jeszcze warto trochę pożyć. – Spojrzał w niebo z błogim uśmiechem. Po raz pierwszy od dawna… czuł swego rodzaju lekkość na duszy. Cieżko powiedzieć, które słowa Shuten to sprawiły. Może całe te ich spotkanie w magiczny, świąteczny czas sprawiło, że Yumishi był w stanie spojrzeć na świat w innych, aniżeli szaro - burych barwach.
Obrazek

TSŪJITEGAN
Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200S20
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1145
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

MG Mode

Sen. Sen pełen marzeń, jaki ogarnął cały świat. Historia, jaka to nie była znana właściwie nikomu w tych czasach, tak bardzo należała ona do zapomnianych. Zbyt kusząca w swej istocie, i mogąca zachęcić ludzi do jej powtórzenia, gdyby tylko została zapisana w jakichś księgach historycznych.
- "Bohater" tamtych czasów, wraz ze swoimi przyjaciółmi, wyzwolił ludzi ze snu już po chwili, a świat na jakiś czas uspokoił się. Zrobił sobie przerwę od wojen, jaka to prędzej czy później ponownie została złamana, a kolejne wojny zaczęły wybuchać. - stwierdził bez większego przejęcia mężczyzna, jakby najzwyczajniej w świecie odpowiadał na pytanie, jakiego temat go specjalnie nie interesował. Widać, kwestia wyzwolenia z tego snu, nie była niczym co mężczyznę jakoś interesowało. Kayo jednak, wygłosiła swoją opinię na temat tej metody. Że musiała istnieć inna droga, a Zero? On zdawał się jej słuchać, być może i samemu szukając w tym samym czasie odpowiedzi. Napił się tylko ponownie herbaty, kiedy ta skończyła swoje słowa.
- Czy aby na pewno, możemy uznać to za ułudę? - zapytał retorycznie, nim z przymkniętymi oczami zaczął kontynuować. - Nie jest to ma odpowiedź, lecz nie mogę jej kompletnie skreślić. W momencie, kiedy ludzie zaczęli żyć w śnie, stało się to ich rzeczywistością. Nie ułudą. Dla nich, wszystko byłoby jak w prawdziwym życiu. Czuliby się jak w prawdziwym życiu. Kłamstwo więc, w postaci takiego spełnienia marzeń, równie dobrze stałoby się dla nich prawdą. Przeżyliby całe swoje życie we śnie, może nawet kilka takich żyć. Czy aby na pewno więc, możemy nazwać odpowiedź tamtego mężczyzny złą? Świat jaki stworzył na chwilę, na pewno był bardziej szczęśliwy, i mniej niebezpieczny od tego do jakiego ludzie wrócili... Zostawia jednak w mych ustach również niesmak, takie zagranie. Nie mniej, nie jestem w stanie nazwać go złym, ani gorszym od mych planów.

Kozi róg bez wyjścia. W to, udało się mężczyźnie zapędzić Kayo, czemu... nie można było się aż tak bardzo dziwić. Zero definitywnie był myślicielem, analizującym wiele rzeczy. Pewnie również, wiedzącym wiele rzeczy. Na informację o tym jednak, jedynie kiwnął głową, nie reagując na fakt że się uśmiechnęła. Kiedy wspomniała ponownie, o nie zasługiwaniu na cokolwiek? Przyglądał jej się jedynie, nie komentując ponownie czegoś nad czym już wyraził swoją opinię. No, prawie nie komentując.
- Co gdyby, wszyscy tak uważali? Wszyscy nie wiedzą co będzie jutro, i każdy ma wielkie szanse, na pozbawienia marzeń innych spełniając własne. Czy oznacza to, że w praktyce nikt na świecie nie zasługuje na cokolwiek? Nie odpowiadaj, a jedynie na tym pomyśl, Kayo. - zdawały się to być ostatnie słowa, jakie ten był chętny wypowiedzieć na ten temat. Mogli w końcu dywagować o tym non stop. Kręcić się w kółko non stop, aż w pewnym momencie, Zero najpewniej przekonałby ją do swoich racji. Realistycznych. Nie napędzanych idealizmem, czy niską samooceną, jaka to wpływała poniekąd na decyzję "samurajki" przed nim.
Czym była radość? Jak osiągnąć szczęście? Jak zmienić swoje życie, aby spoglądając w lustro, człowiek był w stanie się uśmiechnąć na samą myśl o nim? Dywagacje te, trawiły życie tysięcy osób. Blondynka również była jedną z tych osób. Słuchając jej problemu, Zero sięgnął po cukierniczkę - jakiej swoją drogą, nie było na stole kiedy ostatnio patrzyła - i posłodził sobie herbatę. Dwie łyżeczki. Zaczął mieszać.
- Samolubność nie jest czymś, od czego uciekniesz. Naturalnym jest dla zwierząt bycie samolubnym. Martwienie się tylko o siebie i swój los. Mylisz się jednak, uznając to za samolubstwo Kayo. Nie istnieją ludzie, robiący to kompletnie bezinteresownie. Ci, którzy tacy się wydają? Nawet oni to robią, tylko dlatego by być w stanie później spojrzeć na siebie i swojego dokonania z uśmiechem. By czuć się "dobrymi". Czują chęć pomocy, ale udzielają jej, bo czują się wtedy dobrze. Jakby przyczyniali się do poprawy świata. Powiedziałbym więc, że samolubność to bardziej robienie dla siebie rzeczy, jakie szkodzą innym. Inaczej, każdy człowiek jest bardzo samolubną istotą, i pojęcie to traci sens. - przestał mieszać herbatę. Zrobił jej łyk. Dlaczego miał rację. Słysząc to pytanie, nawet się lekko uśmiechnął. - Też zadaje sobie to pytanie.
Bardzo prosta odpowiedź. I mówiąca niewiele, poza tym że... Zero nie wiedział, dlaczego ma rację? Zdawało się to dość skomplikowane. Na tyle, że wiele osób by nawet nie zrozumiało ani grama informacji jaką to chciał swoją odpowiedzią przekazać. Czy tak też było w przypadku Kayo? Ciężko powiedzieć.

Kwestia wskrzeszenia brata. Odmówiła temu. I towarzyszyło temu wiele niepewności. Wiele emocji, jakie by oddać prawdziwie, wymagały one wielu zdań ich opis.
- Zwyczajnie więc, boisz się. - stwierdził po wszystkich jej słowach chłodno. - Boisz się tego co on pomyśli, gdy Ciebie zobaczy. Boisz się tego co zrobi, gdy wróci do życia. Boisz się nieznanego, a jego śmierć... jest Ci na rękę, prawda? Nie musisz się już nim martwić... zatrzymałaś się chociaż na moment nad myślą, czy on chciałby żyć, czy podjęłaś decyzję bazując na tym co ty byś chciała bez brania pod uwagę jego pragnień?
Słowa Zero. Ktoś, pewnie by je nazwał kubłem zimnej wody. Stalą, tępą stalą jaka to miała przebić serce dziewczyny jak nóż przebijał masło. Uderzyć z całej siły młotem, w jej ignoranckie na swój sposób patrzenie na świat. A może niedojrzałe? Ciężko powiedzieć, gdyż najlepszym opisem było zwyczajnie "ludzkie" patrzenie. Pełne wad. Błędów.

Rzucił radę. Radę, jaką to nawet udało jej się zrozumieć. Udało jej się dobrze zrozumieć, nawet w głębi swojego serca które tak bardzo szczere uczucia lubiło skrywać. Nie mogła się jednak powstrzymać, od zadania pytania. Pytania, na jakie ten uśmiechnął się... inaczej niż przeważnie. Kącik ust uniósł się do góry, a na twarzy mężczyzny było widać pewność siebie. Wielką pewność siebie. Co ciekawe, oczy mężczyzny też się zmieniły. Stały się... czerwone? Niczym krew, czerwień oczy Zero tak jak wcześniej przyszpilała ją, tak teraz ją wciągała.
- Sprawa dziecinnie prosta. Co dla ludzi niemożliwe, dla mnie możliwe. Jestem Zero, ten który zbudował imperium i pozwolił mu zmienić się w popioły. Ten, co zmiótł wszystkie wielkie wioski ninja z tego świata. Kayo. Wskrzeszenie jednego człowieka, bliskiego czyjemuś sercu? Jest to tak proste, że nawet nie kosztuje niszczenia marzeń innych. - odpowiedział jej bardzo pewnie. Nie zostawiając żadnych wątpliwości, że był w stanie to zrobić. Ulotkę, wystawioną w jego stronę? Przyjął. Przyglądał jej się przez chwilę, bez większych emocji na twarzy. Nagle, ulotka zaczęła płonąć w jego dłoniach, aż zmieniła się w sam popiół jaki z wiatrem się rozniósł. - Ludzka głupota jednak, czasami jeszcze jest w stanie mnie zaskoczyć. Zamartwianie się tym jak inni na nas patrzą, mimo że nasze uczucia są jasne. Jedynie sami sobie jesteśmy w stanie zakazać czucia miłości. Senju Rie, powinna zmienić swe nastawienie, nim jej natarczywe chęci zdenerwują osoby zbyt silne. Możesz jej to przekazać, jak ją spotkasz.
Proste stwierdzenie, jakie... nie sugerowało, że Zero przeszkadzały związki między chłopcami. Raczej, nie widział sensu, aby wszyscy się tym tak... interesowali? Jak to Kayo zrozumiała, to już była jej kwestia. Dopiła również całą herbatę z filiżanki. I wyraziła swoje nadzieje, na ponowne go spotkanie? Facet przypatrywał się jej przez chwilę, swoimi dalej czerwonymi oczami. Nie komentował, jej życzenia. Ponownego się z nim spotkania, aby mógł zweryfikować jak bardzo posłuchała się jego rad. I tak wpatrując się w jego oczy, jakie to same przykuwały uwagę, nagle... go nie było. Mrugnięcie wystarczyło, aby Zero jakiego widziała, rozpłynął się w powietrzu. Stoliczek jednak z herbatką i dzbaneczkiem, pozostał. Teraz, już tylko z jednym krzesełkiem.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Świat może zrobił sobie przerwę od wojen, ale jakim kosztem? Czy to rozwiązanie było rzeczywiście tego warte. Nie mogło być, bo piękny sen był kłamstwem. Kłamstwem, w którym żyli wszyscy nim pochłonięci, niemogącym być prawdą. Na całe szczęście, oboje uznawali to za złe rozwiązanie. Kimkolwiek ten wspominany bohater był, dobrze, że uratował innych od tego losu. W przeciwieństwie do dziewczyny, Zero wchodził na bardziej skomplikowane wyżyny rozumienia tego co jest kłamstwem a co ułudą, w końcu... Jeśli ktoś żył snem, to ten stawał się dla niego rzeczywistością. Kayo miała na to jednak jedną, bardzo prostą odpowiedź. – To, że ktoś jakiś fragment życia, spędził w niewiedzy i bólu, nie oznacza, że nie było innej prawdy. Po prostu jej nie znał. — Uciekanie przed prawdą samo w sobie pozwalało czasem wzmocnić się na tyle, by stawić jej czoła, ale wieczna ucieczka bez konfrontacji? To sprawiało, że wszystko przestawało mieć znaczenie. Nikt nie był godny tak żyć.
Zapędzona w kozi róg nie miała jak sensownie odpowiedzieć. Zero natomiast... Nie oczekiwał odpowiedzi, zupełnie zdawał sobie sprawę, że będzie to sklecona na szybko wymówka, która nijak nie jest w stanie przedstawić tego, jak naprawdę się czuła względem tego wszystkiego. Nawet jeśli teraz się uśmiechnęła, to jakie to miało znaczenie. Ah, jakże to wszystko było skomplikowane.
Strach przed złamaniem własnych zasad był czymś poważną sprawą. Wykazywał niepewność wobec własnych, wyznawanych wartości i niepewność wobec siebie. I o ile dla Kayo samolubność była czymś, co mogła dostrzec w innych, tak u siebie dostrzegała ją jeszcze bardziej, nie mogąc jej natomiast zwalczyć, gdy u innych... Uznawała, że tak po prostu musi być. Czy to nie było w pewien sposób stawianie się na pozycji lepszej, albo gorszej od innych? Zero natomiast miał odpowiedź, inną, prostszą, taką, która odnosiła się do prostych instynktów, dzięki którym ludzie po prostu czuli się lepiej gdy zrobili coś dobrego, nie dlatego, że czuli szczęście z pomocy komuś a z własnego dokonania, to wciąż nie było to co odczuwała Kayo, ale chyba najbliżej było temu do tego jak mogła się czuć. Ludzie byli zwierzętami, ale ich instynkty różniły się od tych, które rządziły sercami tak wielu innych gatunków.
Nie był w stanie udzielić jej odpowiedzi, chciała go pociągnąć za język, ale nie doczekała się odpowiedzi na temat jego własnego celu, tego który... Miał być lepszym rozwiązaniem niż wszystkie inne, bo chaos i zniszczenie, nie mógł być rozwiązanie, prócz co najwyżej... Metody i drogi prowadzącej do osiągnięcia celu. To tez nie tak, że droga przepełniona chaosem byłaby go (celu) warta — nie była.
Przejrzał ją. Właśnie w tym była najbardziej samolubna, to strach paraliżował jej zdolność do podjęcia właściwej decyzji... Choć co czyniło tę decyzję tak naprawdę właściwą? Tak naprawdę zmarli nie powinni powracać do świata, który udało im się w ten czy inny sposób opuścić. Ile były warte pragnienia martwego człowieka? Więcej niż żywych? Mniej? Nikt nie mógł tego ocenić, nikt nie mógł powiedzieć, że prawdziwie wiedział, jakie zmarły wypowiedziałby życzenie, bo ludzie... Byli po prostu nieprzewidywalni. Od tego miejsca obdarował ją uśmiechem, by zaraz również skarcić swoim spojrzeniem, innym niż przedtem, patrzył na nią czerwonymi ślepiami. Nie zapytała. Nie chciała. Był pewny swego, każdego słowa i ruchu, wszak... Mógł wszystko. Nie odezwała się. Nie mogła, bo powiedziałaby coś, czego mogłaby żałować. Biła się sama ze sobą, by nie wypowiedzieć życzenia, które jeszcze mogłoby się spełnić, po którym mogłaby... Poczuć wstyd, po prostu wstyd i zawód, że się myliła. Strach, że wszystko może być prawie jak dawniej, strach, że nie jest już tą samą osobą co przedtem i nic nie będzie jednak nawet podobne.
Zniszczenie, śmierć... To właśnie robił, ale robiło to wielu, shinobi zaczynali wojny o najbardziej błache rzeczy. Chciałaby powiedzieć, że samurajowie nie byli lepsi, ale jak mogłaby to zrobić skoro ci pierwsi gotowi byli wybić się nie tyle, co za kawałek ziemi a za jakiś głupi zwój. Zero natomiast... Nie mógł być samurajem. W takim wypadku jak taki ktoś mógł przywrócić komuś życie? Spełnić czyjeś życzenie? Gdyby to było takie proste, mógłby to czynić dla każdego, odebrać ludziom po wojenny smutek – Gdyby to było takie proste... Zero-sama, mógłbyś wtedy odebrać ludziom żal i smutek, oddając im bliskich. Twierdzisz, że jesteś w stanie spełnić to proste życzenie, ale to będzie tylko ciało, co z jego duszą? Nie mam jej w pełni, nie będzie cała, to będzie jedynie połowiczna powłoka. Nie odzyskałam drugiej części, nie mam je-jego miecza. To nie sprawiedliwe, że rozmawiamy o mnie gdy w przypadku innych jest łatwiej, właściwiej... — Niestety, ale jego Daisho było w rozsypce, miała krótki miecz, który do niego należał, ale katana? Ona przepadła i nie widziała drogi na jej odzyskanie, nie ze swoimi zdolnościami, nie tutaj a gdzieś w kraju żelaza, do którego powrót był trudny przez związane z tamtym miejscem wspomnienia. Jego słowa ją poruszyły, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Pewna doza przejęcia zagościła na jej twarzy, w końcu prócz wspomnienia o tym co potencjalnie by potrafił... Stwierdził też, że wiele odebrał, ale już wcześniej uważała, że musiał mieć co do tego powody, czy słuszne? To wiedział tylko on sam. Miała do niego jeszcze jedno, krótkie pytanie. – Co jest potrzebne, by to zrobić? — Mogło ono zaspokoić jej ciekawość, zadała je... Nie wiedząc zupełnie, dlaczego to robi. Nie mogła w pełni się zgodzić, że to proste i że nie ma w tym nic złego, ale po części chciała w to uwierzyć.
Kwestia ulotek to temat krótki, bo nie należały one do niej i nie były to czysto jej przekonania zapisane na tym papierze. Mogła jedynie deliaktnie mu przytaknąć. Po usłyszeniu jego sugestii tudzież prośby wiedziała, że informacje przekaże, jeżeli będzie miała ku temu okazje, ale czy taka nadejdzie? Pojęcia nie miała. Bo jak posłaniec, wypadałoby przekazać, wieść zwrotną, że informacja dotarła. Oboje jednak zdawali sobie sprawę, że raczej nie nastąpi to szybko. A ponowne spotkanie? Mogło się również nie wydarzyć, ale cóż mogła zrobić więcej jak wierzyć, że czas zweryfikuje i ją i jego, możliwe kiedyś w miejscu podobnym do tego i tam dowie się, czy cokolwiek uległo zmianie w jej postrzeganiu, bo sama... Najpewniej tego nie zauważy. A gdy już poszedł... Raczej zniknął, przez moment zastanawiała się, czy wszystko to, co robił to zdolności, które należały do tego miejsca, czy może jego własne... Skąd miała wiedzieć? Została chwile na miejscu, oddając się uporządkowaniu myśli na temat poruszonych tematów, to co zostało w czainiczku miało jej ten czas umilić.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
Ostatnio zmieniony 17 lut 2022, 2:01 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 1 raz.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1145
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

Sen czy rzeczywistość? Co ostatecznie, było lepsze? Zdawało się, że w tej kwestii nie dojdą do jednej myśli. Rzecz jasna, nie musieli. Gdyby tak było, sytuacja byłaby nawet bardziej niż dziwna. W końcu, ile czasu miał Zero na takie przemyślenia? Kayo nie wiedziała. Nie mogła wiedzieć. Perspektywa mężczyzny jednak, nie była łatwą do zobaczenia, zrozumienia czy zgodzenia się z nią, a jednocześnie... nie dało się jej zaprzeczyć. Czy życie we śnie, faktycznie było ucieczką? Najpewniej tak. Czy jednak ucieczka taka była zła, czy nie? Czy ktoś potrzebował znać inną prawdę, kiedy znał tylko swoją i ona mu wystarczała do szczęście? Temat ten, zapewne mógłby się nigdy nie skończyć, gdyby nie fakt że po słowach dziewczyny białowłosy tylko się w nią wpatrywał. Nic nie mówił. Zwyczajnie się przypatrywał, aż odwrócił głowę i spojrzał na księżyc. Nie komentował tego, dając ostatecznie tematowi umrzeć. Czy ich opinie się różniły, czy może słowa samurajki w jakimś stopniu wpłynęły na opinię Zero? Nie wiedziała. Kiedyś, może się dowie. Na razie, mogła jedynie dyskutować we własnej głowie na wieloma rzeczami. Zgadzać się z nimi, lub im zaprzeczać. Nie zawsze w końcu odpowiedź, jaką chciałoby się dać Zero, była łatwa do znalezienia. Nie zawsze też, dało się zaprzeczyć jego oskarżeniom.

Mógłby odebrać smutek ludzi i żal, oddając im bliskich. Mężczyzna, słysząc te słowa, nie mówił nic przez dłuższą chwilę. Spojrzał w stronę festynu, jaki to dalej się odbywał, chociaż coraz ciągle słabiej.
- Mógłbym. Jednak moja oferta dla Ciebie, jest prezentem. Nie ma być rzeczą sprawiedliwą, gdyż tego na świecie nie znajdziesz wiele. - stwierdził, i wyciągnął rękę w bok. Nagle, pojawiła się w jego dłoni katana. Katana, dokładnie taka jak posiadał jej brat. Podrzucił ją jednak do góry, i pstryknął. I znikła. - Jest tam, gdzie została zgubiona. I będzie na Ciebie czekać.
Zostało jeszcze tylko pojedyncze pytanie dla Zero. Pytanie, na jakie ten westchnął jakby zmęczony.
- Nic nie jest potrzebne Kayo. Widać jednak, nie jesteś w stanie mi uwierzyć... więc skoro ma to posiadać cenę, to będzie nią Twoje życie. Jak znajdziesz odpowiedź, czy chciałabyś aby ponownie on stąpał po ziemi, i odnajdziesz drugą połówkę jego duszy... wbij obie bronie twego brata w swój brzuch. Wtedy się zjawię. Uznaj to za... prezent. - stwierdził, wyciągając w jej stronę dłoń. Kayo mogła poczuć, jakby coś ją musnęło po policzku. Wiatr? Najpewniej. Tuz po tym Zero cofnął swoją dłoń. Mogli przejść, do tego ostatniego jak i najmniej ważnego tematu. Na szczęście też, szybko zakończonego, przez co Kayo została sama. Ruszyć dalej? Zostać na miejscu? Tyle opcji, jakie to ostatecznie sama musiała podjąć.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Czy to powiedziała, czy nie, miał racje i na pewno o tym wiedział. Również to wiedziała. Sprawiedliwość była towarem deficytowym, ale czy coś stawało na drodze dążenia do nieistniejącego ideału, w jakim mogło być wszystko po prostu fair? Tylko ludzkie chęci i nastawienie. On na pewno to widział. Miecz, który pojawił się na krótką chwilę w jego dłoni. Znała go doskonale, choć nie widziała go tak bardzo długo. Przez chwilę odczuwała zupełne skołowanie. Czy to była ta broń? – Zaraz! — Wrzasnęła w jego kierunku, ale zbyt późno, bo miecz... Tak szybko, jak się pojawił, to przepadł.
Nie potrafiła zrozumieć, tego, co działo się tuż przed jej oczami. Ten człowiek... Skąd miał coś, co było jej tak drogie, zagubione i stracone gdzieś w odmętach kraju żelaza pośród bandyckiego łupu? Możliwe, że nie do odnalezienia. – Skąd... — Powiedziała ciszej, bardziej do siebie niż do niego, nawet nie liczyła, że jej odpowie, bo jego atrybutem była tajemnica. Sekretem było wszystko, co unosiło się wkoło niego. Jego możliwości, cele i zdolności... Nawet on sam był pewnego rodzaju tajemnicą, dlaczego tu? No tak, to przecież wiedziała, ale we wszystkim było wiele niedopowiedzeń. Dostrzegała, że w jego obliczu może niewiele... Albo to sny płatają jej figle, śmiejąc się z jej bezradności i podejścia. Z którego ideału nie ma a w który wierzy.
Wiedziała, że cena na pewno jakaś będzie. Zawsze była. Za darmo nie można było dostać niczego. Nie od ludzi, którzy nie podążają właściwą drogą. Samolubni ludzie zawsze oczekiwali czegoś w zamian a Kayo... Mimo wszystko lubiła tych samolubnych ludzi, bo inaczej... jak miałaby chcieć im pomagać tak gorliwie i z takim poświęceniem? Sama również uważała się za samolubną, z czym i tak skonfrontował ją Zero, zdejmując odrobinę ciężaru z jej pleców... Ale czy naprawdę? Ta samolubność, spojrzenie na sprawy w ten sposób pozwalało jej zachować odczucie gruntu pod stopami. Teraz? Miała czuć się wyżej? Lepiej od innych? Może nawet poszerzyć horyzonty, widząc innych... To jednak był Zero. Ktoś, kto niszczył, ale mógł również darować. Kayo, zwyczajnie bała się, że wiele rzeczy, w które wierzy, zostałoby zrujnowanych, ot, tak po prostu, pstryknięciem palca, gdyby Kota wrócił. Poza tym nie mogłaby się już karać za to, że tylko ona przeżyła... No bo przecież byłaby to już nie prawda... Jednak nie potrafiłaby wrócić do czasów sprzed tamtych wydarzeń. Zacisnęła zęby. – Taka cena jest zbyt wielka. — Wyraźnie zaznaczyła. – Zupełnie depcząca po jego poświęceniu... Nawet jeśli zrobiłby więcej... — W drugiej części zdania zaczęła mieć wątpliwości... Bo o ile z początku wydawało się jej, że nie mogłaby zdeptać jego poświęcenia tak... W tej chwili może właśnie tak powinno być? Przecież cały czas chciałaby odwrócić te role. Chciałaby, by to on mógł dążyć do swoich celów, dla siebie i dla pozostałych, nawet tych, których niedane było jej poznać. To byłoby odpowiednie zadośćuczynienie i spełnienie swojego losu. Nie mogłaby chyba nigdy marzyć o czymś lepszym. Spuściła głowę, nie mówiąc nic... Bo któż rzeczywiście chciałby umrzeć? Mimo tego wszystkiego nawet Kayo nie chciała. Każdy miał swoje własne powody i usprawiedliwienia, by określić swój los wartościowym. Katagiri natomiast wierzyła, że to może być dla niej ucieczka od odpowiedzialności, na którą nie jest gotowa, lecz kiedyś będzie a wtedy — bez wahania to zrobi.
Nie musiała się odzywać. Na pewno doskonale wiedział, co myślała na prawdę i co chciała odpowiedzieć, prawda? To była dobra oferta, nawet jeśli z początku na taką nie wyglądała. Była sprawiedliwa, życie za życie. Czy można być bardziej fair? Nie mogła oczekiwać więcej.
To nie był wiatr, to muśnięcie, którego doświadczyła. Miała wrażenie, że jest znajome, że kojarzy je z przeszłości. Nie potrafiła jednak z niczym go sparować... Albo zwyczajnie nie chciała tego robić, bo mogło oznaczać dla niej wiele. Taki gest, krótki, delikatny. Nie spytała, skąd będzie wiedział, że to zrobiła, on po prostu będzie wiedział. Niektórzy czuliby się od tej pory obserwowani, ale wystarczyło uwierzyć w siły wyższe, że tak naprawdę obserwowani i oceniani byli zawsze, wszyscy. Wielu nie zdawało sobie tylko z tego sprawy.
Została sama przy stoliku z herbacianym zestawem. Potrzebowała chwili przerwy...
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Musiała odpocząć przez kilka minut. Rozmowa z Zero przyniosła jej dużo więcej zmęczenia niż jej dotychczasowa obecność na tej świątecznej imprezie. Żadna z zabaw, jaka się tutaj odbywała nie była w stanie tak na nią wpłynąć ta rozmowa. Potrzebowała chwili, którą umilić mogła tylko herbata, ciepła w dodatku. Ironicznie, pozostawiona tutaj przez tego, który do tego zmęczenia doprowadził. Popijając jeszcze to, co zostało, zastanawiała się, jak mogłaby dopełnić paktu dla niego, jak mogłaby to zrobić, zwłaszcza jeśli poszłaby, za radą, jakiej udzielił jej przedtem. Czy chciała krzywdzić innym swoim dążeniem do celu? Ludzi, na których mogło jej zależeć? Nie, ale nie były to cele, które mogła zrealizować w jednym żywocie i musiała wybrać mądrze i szczerze wraz ze swoimi przekonaniami. Dzisiaj jednak nie była ta chwila, w której musiała podejmować taką decyzję.
Spędziła kilka chwil w tym zapomnianym przez innych miejscu. Sama, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą się wydarzyło. Powinna była bardziej bronić swojego zdania w kwestii samolubności, ale... Jakoś, nie mogła w pełni przy nim pozostać... Zupełnie tak jakby część jej chciała zaakceptować słowa zero a druga wręcz zupełnie odwrotnie. Miała chwilę dla siebie, ale te kontemplacje wymagały dużo więcej poświęconego czasu. – Powinnam już iść. — Skwitowała sama do siebie, spoglądając na worek z rzeczami, które nie dotarły jeszcze do swoich adresatów. Wciąż miała do dostarczenia przynajmniej kilka prezentów i nie mogła z tym już zwlekać.
Wstała i zajrzała do worka, spoglądając na mapę, którą w środku trzymała. Oznaczała jej pozycję oraz osób na terenie wydarzenia, do których musiała się udać. Miała tak proste zadanie, a jednak czuła, że spóźniła się nie tylko do jednego prezentu... Wydawałoby się, że to proste roznoszenie darów, ale większość osób, z którymi do tej pory miała do czynienia w kwestii ich roznoszenia miały dla niej jakąś lekcje, ale czy zdecyduje się je finalnie przyjąć? Tego nie wiedziała, nie wiedziała też, dlaczego wszystko to wydawało się skrzętnie dobranym zestawem ludzi tak bardzo od siebie różnych.
Spojrzała na mapę i wyznaczyła kolejny punkt na swojej drodze. – Nezuko i Aiko — Powtórzyła sobie w myślach, czytając powoli podpisane kropki. Były blisko siebie, co oznaczało, że dając te dwa prezenty stosunkowo szybko, być może uda się jej nadrobić nieco czasu i uniknąć gniewu lub zawodu mikołajowej. Zabrała worek i ruszyła w stronę zabudowań festynu. Pozostawiając za sobą to, co zostawił tam Zero. Stolik i pusty już czajniczek. Westchnęła, jeszcze ostatni raz spoglądając w tamtą stronę. – Głupia jesteś. Mogłaś go sprowadzić i co? — Biła się z własnym ego, które bardzo często podpowiadało jej, jak należało postępować, ale czy w tej chwili miało racje? Nikt nie mógł tego wiedzieć, tylko sam Zero.
Wymijała ludzi i stragany, tych, którzy otrzymywali i dawali prezenty, tych, którzy się bawili oraz tych, którzy kończyli się bawić. Dotarła w końcu w okolice sceny, ponownie sprawdzając mapę. Były blisko, kawałek za sceną. Musiały nie chcieć robić tutaj zbędnego tłumu, było to zupełnie zrozumiałe. Szła, jakby z każdym krokiem będąc bliżej, nie spodziewała się natomiast małej dziewczynki w towarzystwie blondwłosej pani, odrobinę podobnej, mogłoby się wydawać do niej. Zwłaszcza w blasku tej świątecznej atmosfery. Zadziwiające, jakie to przypadki chodziły po świecie.
Mapa wskazywała jasno, to była ta dwójka i nim jeszcze weszła w zasięg ich spojrzeń, schowała mapę i wyciągnęła jeden z prezentów, worek wciąż trzymała przy sobie. Nie chciała go nigdzie zostawiać, tak przygotowana podreptała w kierunku rozmawiającej dwójki.
– Kon'nichiwa, Nezuko-chan, Aiko-sama — Odezwała się do nich, gdy tylko znalazła się wystarczająco blisko. Pochyliła się, od razu wykonując w ich kierunku ukłon. Uśmiechała się w chwili przywitania, ale jednak coś w tym uśmiechu było niepełnego, jakby brakło tej jednej iskierki, która sprawiała, że uśmiech był radosny. – Mam tutaj dla ciebie prezent Nezuko-chan, dla ciebie też Aiko-sama. — W kierunku Aiko delikatnie mrugnęła okiem, jakby zgadując, że również będzie zainteresowana reakcją swojej małej towarzyszki na ten podarek. Kayo, wyciągnęła niewielki pakuneczek oprawiony ozdobnym papierem, który wręczyła dziewczynce oburącz, wciąż nie rezygnując z ukłonu, który w związku z ich różnicą wzrostu wyrównywał co najwyżej ich wzrost. – Proszę, to dla ciebie Nezuko-chan, wybacz, że dotarałam tak późno — Wskazała słowem na swoje opóźnienie w roznoszeniu prezentów.
Po otwarciu przez Nezuko paczuszki mogła dostrzec, że znajduje się tam niewielka błyskotka z dołączoną wiadomością. W środku była srebrna broszka-kwiatek z różowym oczkiem. Sama wiadomość dołączona do podarku brzmiala następująco.
"Ta błyskotka od razu przywiodła mi na myśl Ciebie i to, z jaką błyskotliwością prowadziłaś naszą drużynę do zwycięstwa
Aiko"
Jeśli wiadomość została odczytana, to Kayo nie mogłaby się powstrzymać od komentarza – Dobrze, że pani Aiko-sama o tobie myśli. Dobrze mieć kogoś takiego. Nie straćcie siebie. — Trochę zazdrościła i jednej i drugiej. Aiko wyglądała na zbyt młodą, by być matką, ale w tej parze definitywnie nią była. Zazdrość, jaką żywiła była jednak niewielka, więcej było w tym radości, że po prostu wydają się szczęśliwe, nie zważając na to, co dał im los, nawet jeżeli był ciężki, czy lekki. Nie miało to znaczenia. Kayo bardzo chciała, by wszyscy mogli tacy być. W międzyczasie blondynka poprawiła swoją mikołajową czapeczkę i ponownie sięgnęła do torby. Kilka chwil i miała przygotowany drugi prezent. Tym razem dla Aiko. Były to dwie paczuszki, które można było wyjąć z jednego, większego opakowania, również przyozdobionego w kolorowy papier. Po otwarciu większego pojemnika Aiko dostrzegłaby dwie paczuszki. W pierwszej znajdowały się pierniczki. Oczywiście smak nigdzie nie był wypisany, więc blondynka musiałaby sama spróbować, by ocenić. Wyglądały na własnoręcznie wypiekanie, a nie kupne, dlatego na pewno można było się czymś zaskoczyć. W drugim opakowaniu znajdował się pomalowany na różowo Talizman przynoszący szczęście. Brakło tam jednak jakiejkolwiek informacji o tożsamości obdarowującego blondwłosą kobietę.
– To z kolei dla ciebie, Aiko-sama, najmocniej przepraszam za zwłokę — Nie chciała jej spoglądać w oczy. Mogła przyjść wcześniej, a tak opóźniła swoje przybycie z prezentem, że nie mogła czuć się z nią na równi. Ostatecznie po wręczeniu Aiko prezentu cofnęła się o krok wraz z torbą. – Proszę mi wybaczyć, Nezuko-chan, Aiko-sama, muszę iść dalej wręczać prezenty. Nie chcę, by ktoś smucił się z powodu mojego niedbalstwa — Również wykonała pożegnalny ukłon. Zrobiła to z prostym szacunkiem. Nie chciała zajmować im więcej czasu i czułaby się źle, gdyby wymusiła na kimś jeszcze swoje towarzystwo. Wprosiła się już dwa razy i nie przyniosło to niczego dobrego.
O ironio... Tutaj również widziała, dlaczego akurat tej parze miała wręczyć prezenty.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
Ostatnio zmieniony 19 lut 2022, 22:56 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 1 raz.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Po wręczeniu prezentów Aiko i Nezuko oddaliła się od tej dwójki, by pozwolić im na wspólne cieszenie się otrzymanymi prezentami. Nie chciała im przeszkadzać dłużej, niż było to konieczne. Po oddaleniu się na bezpieczną odległość miała zamiar zniknąć między innymi ludźmi oraz straganami z workiem dużo lżejszym niż jeszcze kilka chwil temu. – Wiele prezentów już nie zostało — Stwierdziła, zaglądając ponownie do worka z prezentami. Znów sięgnęła po mapę i zaczęła przyglądać się temu co na niej pozostało. Jedno nieznane jej imię. – Akuma Yomei — Powtórzyła cicho po przeczytaniu oznaczenia na mapie. Powróciła spojrzeniem do worka i spostrzegła, że ma dla niego aż trzy prezenty, wszystkie opatrzone notką z jego imieniem. – Ktoś musiał być bardzo grzeczny w tym roku... Może spotkam kogoś dobrego, kto zasłużył na aż tyle prezentów? — Ułożyła prezenty razem, by łatwiej było je później wyjmować i ponownie rozejrzała się, pamiętając, w jakim kierunku powinna iść, by do owego Yomeia dotrzeć. Idąc tak, rozmyślała, że nawet Zero nie dostał aż tylu prezentów, ani nikt, komu donosiła je wcześniej. Czyżby Youmei był jakimś wzorem do naśladowania, za którego przykładem powinna iść? Może nawet byłby w stanie czegoś ją wartościowego nauczyć Stwierdziła, że nie może doczekać się spotkania z człowiekiem, dla którego było tak wiele ładnie zapakowanych prezentów. Poza nimi był jeszcze jeden prezent, na który jeszcze nie spoglądała, ale na pewno również warto będzie poznać tego, do kogo ma trafić.
I tak też Kayo wędrowała między alejkami imprezy, z każdą chwilą zbliżając się bardziej do znacznika należącego do człowieka, któremu miała wręczyć niecodzienną furę prezentów. Mało wiedziała o zakamarkach tego świata i jacy ludzie po nim stąpają, o czym świadczyło choćby jej spotkanie z Rie i wyzwanie w jedzeniu kebabów, których skład był dla niej zupełną nowością. Chyba można było wybaczyć jej nieznajomość pewnych imion i nazwisk. W końcu... Co ona tam wiedziała o tych całych ninja.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
Ostatnio zmieniony 21 lut 2022, 14:43 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 1 raz.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1145
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]

MG Mode


Jedna z ostatnich osób, jakie to był na jej celowniku. Akuma Yomei, o jakim to Kayo z racji na swoje niezbyt wielkie zainteresowanie shinobi nic praktycznie nie słyszała. Przynajmniej, jego imię było dziewczynie nieznane. Tytuł, najpewniej powiedziałby jej już więcej, jednak ten nie był napisany obok paczek jakie to miała dostarczyć więc... nie mogła się nawet domyślać kim jest osoba jaką to mogła odwiedzić. Osoba, o reputacji równie złej co sam Zero... więc może nie był wcale taką złą osobą? Musiał być grzeczny w tym roku, skoro dostał tyle prezentów, prawda? Takie przynajmniej miała podejrzenia. A zbliżając się do znacznika... no... raczej się nie spełniły.

Znacznik wskazywał na mężczyznę, siedzącego przy podłużnym drewnianym stole rozstawionym dla wszystkich gości, jakie to znajdowały się przed sceną. Świąteczny, czerwony płaszcz z futrem przy szyi był niedopięty, ukazujący jego umięśnione ciało greckiego boga. Przynajmniej miał spodnie, czarne, dość obcisłe. Siedział sobie zamiast na podłużnej ławie jakie były rozłożone wzdłuż stołów, to na dostawionym, królewskim wręcz, drewnianym krześle. Wyglądało to wszystko, jakby faktycznie był królem i jego generałowie mieli zasiąść obok niego na ławach, w celu to rozpoczęcia biesiady. Akuma siedział jednak wyprostowany, z przymkniętymi oczami. Obok niego, na ziemi? Góry prezentów. Dosłowne. Przynajmniej 30 tam musiało ich być i wszystkie były dalej zamknięte. Jakby zostawiał ich otwieranie na potem, lub miał je dosłownie gdzieś. I może to by faktycznie świadczyło, że był grzeczny w tym roku.

Problem był jednak taki, że nie był on sam. Był z trójką, bardzo pięknych kobiet.

I tak jak samo to w sobie nie byłoby bardzo złe, tak jedna z nich siedząca na ławie jak najbliżej niego, właśnie piła wino prosto z butelki i z daleka było nawet widać jej zaczerwienione policzki, raczej od alkoholu niż czegoś innego. Naprzeciwko niej, siedziała blondynka opychająca się całym kawałkiem pieczonego kurczaka, w jaki się wgryzła jakby była jakimś psem. Po chwili wyprostowała się, i sięgnęła do czerwonowłosej by ukraść jej butelkę, wylać na nią trochę wina, a następnie sama się napić. Przepić całe mięcho.
- Oi! - zakrzyknęła pijaczka, wstając i rękoma przywalając w stół. Patrząc z chęcią mordu na blondynkę, która nic sobie z tego nie robiła. Z droczącym się uśmiechem, odczepiła usta od butelki i pokazała że ta już jest pusta. Kayo prawie mogła przysiąc, że wokół czerwonowłosej widziała jakąś czerwoną aurę w formie smoka, wokół blondynki - złotą w formie tygrysa. One, definitywnie nie były grzeczne, i chyba były bliskie pobicia się. Nie one były jednak jej celem, a mężczyzna, więc dalej mógł być grzeczny, prawda? No... nie. Trzecia dziewczyna, z wyglądu trochę młodsza od tamtej dwójki chociaż i tak miała około 20 lat, siedziała sobie na jednym kolanie Yomei'a. Nic złego. Wtulała się w niego, z delikatnie otwartymi oczami i lekko zaczerwienionymi policzkami. Nic złego. Zostawała serię pocałunków na jego szyi. Nic... złego? Przygryzła ją. Dalej... dalej było okej. Jedną ręką wędrowała sobie po jego odkrytym ciele, przejeżdżając paznokciami od paska spodni po szyję.

Być może, jeżeli Kayo zostanie tutaj chwilę dłużej, to może być świadkiem czegoś, co takie młode dziewczynki jak ona nie powinny oglądać.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Katagiri Kayo
Posty: 250
Rejestracja: 12 gru 2021, 17:11
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Ścieżka [Temat Ogólny]


Zbliżała się do miejsca, jakie najmniej spodziewałaby się zobaczyć podczas tego specjalnego dnia. Zupełnie kontrastujące w jej głowie z tym, co wyobrażałaby sobie o miejscu, w jakim przebywałaby najgrzeczniejsza w tym roku osoba. Chociaż pierwszym co rzuciło się jej w oczy, nie był sam Yomei, on był wyjątkowo cicho i o ile również się wyróżniał (do czego przejdziemy potem), tak naprawdę pierwsze skrzypce grało co innego w tej świątecznej atmosferze — Kobiety.
Kobiety a w dodatku nie jedna, bo było ich kilka, wszystkie odziane w stroje pasujące do tej świątecznej atmosfery, sama Kayo wyglądała może tylko trochę lepiej w tym świątecznym stroju, jaki przyszło jej ubrać. Na dobrą sprawę, mogłaby nawet wtopić się w ten tłum, gdyby chciała... Ale czy chciała? Miejsca takie jak to były wyraźnie nieprzeznaczone dla dziewczyny takiej jak ona. Pierwsza, która tylko blisko niego siedziała, wyraźnie upojona alkoholem. Od razu było widać, że powinna trzymać się od niej z daleka, nigdy nie wiadomo co takiej pijanej strzeli do głowy, zwłaszcza że Katagiri alkoholi unikała... To nie tak, że zupełnie nigdy nie piła, nie była w odpowiednim wieku, by było to dozwolone i nie przeszkadzało jej to, ale jak to bywa na wsiach, skosztowała czasem, jak poczęstował ją brat, albo ojciec, albo gdy po prostu wypadało przy jakiejś okazji, to i tak przydałoby jej raczej niższej wartości procentowej, a i tak to było niewiele. Tutaj jednak wyraźnie dostrzegała, że procentów było więcej niż rozsądku.
Skupianie się na jednej z nich byłoby błędem, była też druga, wcale nie lepsza, siedząca naprzeciw. Jadła, zapewne dużo, by uspokoić nie tylko żołądek, ale też i alkohol we krwi. Pewnie było to po niej mniej widać, ale w takim towarzystwie to pewnie obie były równie pijane. To jak pożerała kurczaka, w pewien sposób przyprawiło blondynkę o coś, co można po prostu określić konfuzją. Musiała być albo bardzo głodna, albo bardzo pijana, albo bardzo niewychowana, albo wszystko na raz może nawet! Na pewno obie były już stracone w odmętach alkoholu, jaki piły, wyglądało jej to prawie na bójkę, bo zaczęły się szczypać o to, do której z nich należała butelka i która ją skończy. To był pewnego rodzaju smutny widok, zupełnie jakby były uzależnione od picia. To, co również wpływało na jej postrzeganie, tej świątecznej rzeczywistości było to, czym obydwie z nich emanowały. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z czymś takim i nie wiedziała, czy chciałaby mieć, wyglądało to jej okiem bardzo groźnie. Miała nadzieję, że ten, któremu ma dać prezent, nie jest tak rozbestwiony.
Wielki drewniany tron... A wkoło niego góra prezentów. Kayo, zmarszczyła brwi i mrugnęła kilkukrotnie, gdy zdała sobie sprawę z tego, co właśnie ujrzała. – Czy on otrzymał aż tyle prezentów? A może należały do nich wszystkich? — Była wyraźnie zaskoczona tym jaki widok zaserwowała jej pani Mikołajowa. Wszystko to byłoby prostsze. Dużo prostsze, gdyby był sam, a tak jej każdy ruch, każde słowo, jakie z jej ust padnie, będzie nie tylko na spojrzeniu innych, ale być może ich upojony stan nie pozwoli jej wręczyć w spokoju prezentów. Obawiała się zbliżenia do tronu, który wcale nie był zajmowany jedynie przez mężczyznę, którego wskazywała jej mapa... Właśnie w tej chwili spojrzała na nią ponownie by potwierdzić swoje obawy i przypuszczenia. Niestety, to właśnie tutaj miała przynieść pozostałe prezenty.
Musiała przyjąć dumną postawę, ale jak miała to zrobić, gdy zaserwowano jej taki widok? Mężczyzna, prawdopodobnie nie jedna kobieta rzuciłaby mu się od razu na szyję, wyglądał jej na trochę... Znudzonego. To jemu Kayo miała wręczyć prezenty... Płaszcz a pod nim nic, wyraźnie nie wstydził się pokazywać swojego ciała... A raczej, dawać je wykorzystywać nieznośnicy, która zajmowała właśnie jego kolano, niczym śnieżynka prosząca mikołaja o swoje prezenty albo dziecko oczekujące otrzymania jednego z tych trzydziestu, które tam leżały, a może było ich nawet więcej? Nie liczyła dokładnie... Tylko w nieco bardziej lubieżny sposób. Wtulała się w niego i wyraźnie zajmowała jego znudzoną personę albo... Zabawiała się jego kosztem? Nie przywykła do takich widoków, dlatego z każdą chwilą, z którą zbliżała się do tronu, lekko odwracała wzrok, by nie obserwować poczynań ciemnowłosej nieznośnicy. W końcu jak się zbliżyła, wzięła głęboki oddech i z wyraźną dozą... O matko, ta nieznośnica schodziła rękami to raz niżej to wyżej, jak w takim wypadku Kayo miała utrzymać pełną powagę? Nie podeszła bardzo blisko, ale blisko – Akuma Yo... — Właśnie w tej chwili to zauważyła. – Powinna zabrać od niego te łapy, wszystko mi utrudnia, okropna bezwstydnica... Poza tym wszystko tutaj... Tak się nie godzi — Nie mogła oczywiście powiedzieć tego na głos, ale wyraźnie przeszkadzała jej obecność panny na kolanie obdarowywanego prezentami – Akuma Yomei-sama, przywiodła mnie tutaj... — Jednocześnie się krzywiła i próbowała utrzymać powagę, również przejechała dłonią po twarzy, jakby próbowała pozbyć się tego rumieńca, jaki wyrysował się w związku z zachowaniem każdej z trzech pań, ale najbardziej bezwstydznicy. – ...Mam prezenty, Akuma-sama, ponoć... Ponoć tylko najgrzeczniejsi dostają ich tak dużo a mam dla Ciebie kilka — Z niedowierzaniem spojrzała w kierunku całej fury prezentów, która walała się po okolicy. Kayo również ukłoniła się w tej chwili głęboko, nadszedł czas by i się przedstawiła – Katagiri Kayo-desu, pomocnica mikołajowej — Wtedy też, jak już mogła, to podniosła głowę i sięgnęła do worka, wyciągając najpierw jeden prezent... Wyciągnęła go, wpierw ten zapakowany w niebieski papier. Obie ręce wraz z prezentem wyciągnęła przed siebie, tak jak już zwykła to robić. Raczej nie utrzymywała kontaktu wzrokowego ani z bezwstydnicą, ani z Yomeiem, wpatrywała się w tej chwili jakoś w przerwę między sobą a prezentem, albo w sam pakunek? Cholera, to był dopiero pierwszy a były jeszcze dwa kolejne! Zdradź swój sekret panie Hanakage.
► Pokaż Spoiler
— Mowa —
Ostatnio zmieniony 23 lut 2022, 17:56 przez Katagiri Kayo, łącznie zmieniany 1 raz.
► Pokaż Spoiler | Sens Bushido odnajduje w śmierci
Prowadzone misje 7/4
Misja CPatrol - Kurosawa Shin'ichi
Zablokowany

Wróć do „Christmas Event 2021: Chatka Mikołajowej [ZAKOŃCZONY]”