• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Wioska Goisagi

Ciepły kraj z równie ciepłym władcą, który dał shinobim szansę, mimo wątpliwych słuchów, jakie o nich docierały z krain na wschodzie. Dawniej miał problemy z przestępczością i bandytami niszczącymi naturalne piękno kraju, jakim były kwiaty wiśni, jednak odkąd utworzono Sakuragakure, stopniowo staje się on coraz bezpieczniejszy. Aktualnie wielu jego mieszkańców współpracuje z shinobi w celu stworzenia pięknej wioski ninja. Dalej jednak możliwe jest znalezienie na jego terenach większych organizacji przestępczych, które są idealnym celem dla “łowców demonów”. Nie mniej, genin wyruszający zbyt daleko od wioski potrafi zniknąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak nazwa zobowiązuje, tereny na jakich leży Sakura no Kuni są przeważnie równikowe pełne kwitnących wiśni z pojedynczym pasmem górskim na południu. Z tego powodu kraj ten jest jednym z najpiękniejszych podczas wiosny, kiedy to kwiaty zaczynają kwitnąć, dając magiczną atmosferę całemu Sakura no Kuni.
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Wszystko miało pójść gładko. Cała ta misja, ich zadanie. Tak sobie mówili w drodze tutaj zaledwie kilka godzin temu. Czemu więc wszystko obrało takiego a nie innego obrotu spraw? Czemu wszystko nie było dobrze? Ichigo nie mogła się pozbyć uczucia, że to wszystko przez nią. Uważała się za słabe ogniwo, wadliwy trybik w całej tej machinie. Jaka była różnica, czy tu była czy nie, skoro wszystko i tak skończyło by się tak samo. Martwa pani Kuniko, zero poszlak oraz postępu w sprawie patogenu, ranny Hikari, zagrożeni cywile. Czy coś w ogóle mogło jeszcze pójść gorzej? Czy coś jeszcze mogła zepsuć?
Gonitwa negatywnych myśli nakręcała się coraz mocniej i mocniej. Z pewnością by ją to zniszczyło doszczętnie gdyby Hikari jej nie przytulił. Znów czuła się bezpieczna. Nic innego się nie liczyło tylko jej małe sanktuarium. Łzy same leciały jej po policzkach mimo iż nie chciała by chłopak ją taką oglądał. Była słaba a teraz jeszcze płakała mu w koszulę. Normalnie była by tym zawstydzona, może nawet upokorzona lecz nie przy nim. Przy nim się czuła swobodniej z każdą mijającą chwilą. Była w stanie otworzyć się przed nim na tyle, by otwarcie płakać z rozpaczy. W końcu zebrała się w sobie by go przeprosić. Za jej brak doświadczenia, za to co mu zrobiła, za to, że nie była w stanie nikomu pomóc, za wszystko. On jednak nie był zły. Nie odrzucił jej mimo tego jaka była żałosna. Zaczął ją uciszać i o dziwo jego głos był w stanie zdziałać cuda. Słuchając każdego kolejnego słowa czuła jak powoli się uspokaja. Ciągle walczyła o płytkie oddechy lecz czuła, że to wszystko przechodzi. Usłyszała takie rzeczy, których nigdy nie spodziewała się usłyszeć. Nie zamierzał jej opuścić. Nigdzie się nie ruszał. Chciał zostać przy niej mimo iż miał inne rzeczy do zrobienia. Rzeczy dużo wyższej wagi niż ona i jej płacz. Ichigo ścisnęła lekko ubranie na jego plecach lecz pod żadnym pozorem nie odważyła się przerwać techniki leczącej. Musiała zrobić ile się tylko dało, by poczuł się lepiej. Wtedy jednak Hikari wypowiedział te słowa.

"Moja Truskaweczko."

Myślała, że to będą najszczęśliwsze słowa w jej życiu. Myślała, że serce jej eksploduje ze szczęścia a nie rozpaczy. Zamiast tego poczuła mocne ukłucie w czaszce. Jakby ktoś jej wbił szpikulec w sam środek mózgu. Skrzywiła się lecz na szczęście nikt nie mógł tego zobaczyć. Kolejne ukłucie poczuła w oczach. Piekący ból się tylko nasilał. Jeszcze przed chwilą chciała je otworzyć by zająć się porządnie Hikarim lecz teraz mogła je tylko mocniej zaciskać. Cofnęła ręce na pierś Uchihy a jedną z nich złapała się za oko. Czuła na palcach jakąś ciecz. Nic dziwnego, w końcu płakała. Mimo to, było w niej coś innego. Gdy ból zaczął ustępować otworzyła je i ujrzała krew na swoich palcach. Szkarłatna smuga spływała jej w dół palców. Wręcz hipnotyzowała ją swoją głębią. To była jej krew. Nie było żadnego innego wytłumaczenia lecz ona to po prostu nie tyle wiedziała, co czuła. Dopiero delikatny rozkaz Hikariego wyrwał ją z letargu. Uniosła wzrok na niego by wysłuchać tego co do niej mówił.
- Przebudziły się? - spytała zdezorientowana. Płacz i rozpacz momentalnie ja opuściły. Nawet jej pytanie było zadane normalnie, bez łkania. Mimo to było bardzo słabe. Była powoli na granicy wytrzymałości lecz nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Starała się skupić na tym co chłopak do niej mówił. Miała odpocząć? Nie mogła przecież. Był ranny. Musiała go wyleczyć. Oczy ją męczyły. Dopiero po tych słowach to do niej dotarło. Czuła jak jej chakra opuszcza ją znacznie szybciej.
Przebudziła je. Teraz to do niej w pełni dotarło. Obudziła Ketsuryūgana. Jej ojciec mylił się co do niej. Jako jedna z nielicznych była w stanie pociągnąć dalej rodzinne dziedzictwo. Szczęście zaczęło ją wypełniać dopóki nie połączyła kolejnych kropek. Nie miała teraz czasu na takie pierdoły. Hikari był ranny a jej Dojutsu zżerało jej coraz to więcej i więcej cennych zasobów, jakie mogła przeznaczyć na leczenie jej rycerza. Czemu to się musiało stać? Czemu teraz? Jak je wyłączyć? Jak przestać ich używać? Niczym płomień strzelający konającym blaskiem, dziewczyna spoważniała i starała się wykrzesać z siebie resztki sił.
- Nie Hikari. Muszę dokończyć co zaczęłam. Później odpoczniemy.
Położyła ponownie zakrwawioną rękę na chłopaku i wznowiła leczenie.
- Nie ruszaj się proszę. Tylko pogarszasz swój stan. Musimy też wezwać kogoś z wioski. Najlepiej medyka lepszego ode mnie.
Skupiła się na ramieniu. Wiedziała, że nie jest w stanie naprawić zerwanego mięśnia, lecz musiała zrobić ile się dało by później sprawniejszy iryonin miał łatwiej. By zwiększyć szanse chłopaka na szybszy powrót do zdrowia. Wiedziała, że właśnie taka pierwsza pomoc była często bardzo pomocna później w powrocie do pełni sił. Był jeszcze problem tych nieszczęsnych oczu. Zamknęła je i to mocno. Wątpiła by od tak się dezaktywowały lecz musiała spróbować. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to po prostu zaraz tu zemdleje. Nim jednak to by się miało stać, leczyła by dalej chłopaka. Tyle ile się dało. Tyle, na ile by starczyło jej sił.
Chakra:
720 - 250 - 75 = 395
► Pokaż Spoiler | Techniki
Shōsen Jutsu | Mystical Palm Technique掌仙術­
KlasyfikacjaIryō Ninjutsu, Kontrola Chakry
PieczęcieBaran → Zając → Małpa → Pies → Wąż → Wół → Baran
KosztRóżny na turę
ZasięgDotykowy
WymaganiaKontrola Chakry 7
DodatkoweWykupienie techniki kosztuje 10 PT
Najbardziej podstawowa, a zarazem użyteczna technika medyczna. Za jej pomocą można oczywiście leczyć rany zarówno swoje, jak i innych. Jednak jej cechą charakterystyczną jest to, że technika jest tym efektywniejsza im zdolności używającego ją Iryōnina są większe. Mimo więc sklasyfikowania jako technika C, jej siła może się wahać pomiędzy D aż do S.
  • D: koszt równy standardowemu kosztowi rangi D od rany. W przypadku leczenia dłużej niż 1 turę, jest to też koszt na turę. Technika umożliwia leczenie drobnych zadrapań i skaleczeń.
  • C: koszt równy standardowemu kosztowi rangi C od rany. W przypadku leczenia dłużej niż 1 turę, jest to też koszt na turę. Technika umożliwia leczenie lekkich ran.
  • B: koszt równy standardowemu kosztowi rangi B od rany. W przypadku leczenia dłużej niż 1 turę, jest to też koszt na turę. Technika umożliwia leczenie zwykłych ran oraz umożliwia zatamowanie krwawienia. Wymagania: Iryō Ninjutsu B.
  • A: koszt równy standardowemu kosztowi rangi A od rany. W przypadku leczenia dłużej niż 1 turę, jest to też koszt na turę. Technika umożliwia leczenie poważniejszych ran, a także można próbować ustabilizować uszkodzone narządy wewnętrzne. Nie zostaną one uleczone, jednak przy pomocy tej techniki można kupić sobie dość czasu na uzyskanie wsparcia. Wymagania: Iryō Ninjutsu A i Kontrola Chakry 8.
  • S: koszt równy standardowemu kosztowi rangi S od rany. W przypadku leczenia dłużej niż 1 turę, jest to też koszt na turę. Technika umożliwia leczenie ran krytycznych, a także możliwym jest zatamowanie krwawienia wewnętrznego czy częściową regenerację organów wewnętrznych. Nie zregeneruje jednak ubytku krwi czy w pełni nie odbuduje zniszczonego narządu. Może jednak dać nam dość czasu, na ustabilizowanie rannego i dostarczenie go do miejsca, gdzie otrzyma bardziej specjalistyczną pomoc. Wymagania: Iryō Ninjutsu S i Kontrola Chakry 9.
Warto mieć na uwadze, że sam proces leczenia nie jest prosty i wymaga skupienia i koncentracji. Nie można więc techniki wykonać w biegu. Leczenie samego siebie wymaga odrobinę mniejszej koncentracji, jednak wciąż jest bardzo zajmującą rzeczą.

Posiadając Sennina w Iryō Ninjutsu technikę można wykonać na dystans do 5 metrów od użytkownika. Koszt jest wówczas podwójny.
Posiadając Specjalizację w Iryō Ninjutsu wszystkie wymagania dotyczące Kontroli Chakry są obniżone o 1 poziom. Dodatkowo możliwe jest pominięcie pieczęci. Czas mieszania chakry trwa jednak tyle, ile trwałoby faktyczne ich złożenie.
Ketsuryūgan | Blood Dragon Eye血龍眼
Oczy klanu Chinoike wielokrotnie były wymazywane z kart historii, jednak za każdym razem wracały na scenę. Przypominają swoim wyglądem czerwone oczy Sabataya. Włączone barwią tęczówkę na szkarłatny kolor, zaś białko wokół na jasnoczerwono. Źrenica staje się pozioma, w podobnym odcieniu co białko otaczające tęczówkę. Odblokowanie ów zdolności daje dostęp do dwóch innych umiejętności oferowanych przez Ketsuryūgan - kontrolę cieczy o dużej zawartości żelaza, głównie krwi oraz możliwość rzucenia potężnego Genjutsu, przez które niektórzy uważają je na równi z Trzema Wielkimi Dōjutsu.
Koszt utrzymania
Jak każde techniki wzrokowe, Ketsuryūgan pobiera co jakiś czas określone koszty chakry celem podtrzymania. Zmniejszają się one wraz z rozwojem dziedziny klanowej, osiągając najniższe kwoty na randze S.
  • Ranga Ketsuryūgan E - 250 na turę
  • Ranga Ketsuryūgan D - 200 na turę
  • Ranga Ketsuryūgan C - 150 na turę
  • Ranga Ketsuryūgan B - 75 na turę
  • Ranga Ketsuryūgan A - 40 na turę
  • Ranga Ketsuryūgan S - 20 na turę
Zdolności
  • Kontrola krwi - osoby posiadające ten limit krwi obdarzone są mocą kontroli żelaza, a dokładniej rzecz ujmując: cieczami o jego dużej zawartości. Zdolności te skupiają się głównie na manipulacji krwią, czy to własnej czy cudzej, jednak po przelaniu własnej chakry w ciecze zawierające duże stężenie wspomnianego pierwiastka mogą cieszyć się zdolnością jej kontroli.
  • Genjutsu: Ketsuryūgan - potężna iluzja będąca podobna pod kątem zamysłu czy siły do Genjutsu: Sharingan. Technika ta posiada zastosowania wypisane bardziej rozlegle w opisie samej techniki.
Sposób odblokowania
Warunkiem aktywacji, a także rozwoju Ketsuryūgan w większości przypadków jest doświadczenie silnych emocji, które sprawią, że ich mózg wyprodukuje odpowiedni rodzaj chakry, który wpłynie na nerwy wzrokowe, tym samym aktywując Kekkei Genkai. O tym, czy aktywacja powiodła się decyduje Główny Mistrz Fabularny bądź Mistrz Gry prowadzący wątek po uzyskaniu zgody od GMF.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 711
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Nawiedzona wioska 憑依村
Posty77



Talent do bycia mordecą – to zapewne nie jest coś, czym ludzie chcieliby się chwalić. Umiejętność szybkiego zabijania drugiego człowieka, pozbawiania go największego daru, jaki można mieć czyli życia… Szybko, bez nawet mrugnięcia okiem, niczym maszyna pozbawiona niepewności czy żalu. Mogłoby się wydawać, że taki obrazek nie pasował do Hikariego, który z ciepłym uśmiechem podchodził do Ichigo, mieszkańców wioski… jednakże zupełnie inaczej miało się to w kwestii tych, którzy im zagrażali. Genjin leżąca nieprzytomna wciąż z mocno rannym bokiem, handlarz, który został przez niego gorzej potraktowany niż świnie na uboju – wobec zwierząt ludzie mieli więcej litości, aniżeli Uchiha względem dwójki swoich przeciwników… Jednakże ten talent do bycia mordercą mógł być wykorzystany również dla czynów wielkich, bohaterskich można by rzec.
Dlatego postanowił przyjąć na siebie cały ciężar spadającej chatki, by ratować dziewczynkę.
Z każdą sekundą Hikariemu coraz ciężej było utrzymać ten uśmiech na twarzy. Zmuszał się do niego, jednocześnie czując jak każda komórka jego ciała wręcz płonie żywym ogniem. Jeszcze do niedawna płynęła w jego żyłach adrenalina, która została wytworzona przez jego przysadkę mózgową, by być w stanie uratować małą Misę. Teraz, gdy ta powoli zaczynała zanikać, coraz bardziej czuł konsekwencje swoich działań. Jak jeszcze przed chwilą był w stanie chodzić, to teraz nie miał siły podnieść się z ziemi, na której klęczał. Z trudem utrzymywał się względnie wyprostowany, z jeszcze większym problemem obejmował Truskawkę swoim ramieniem. Chciało mu się krzyczeć z bólu… wyć wręcz. Bolał go każdy, najmniejszy mięsień. Miał wrażenie, że nawet najmniejszy ruch sprawiał zrywanie się mięśni… ciężko powiedzieć, ile w tym było prawdy, jednakże takie miał odczucia.
Mimowolnie w jego umyśle pojawiły się myśli dotyczące śmierci – wciąż nie był pewny jak potężna trucizna znajdowała się na tych nieszczęsnych senbonach. Ile mu życia zostało? Godzina, dwie, trzy? Nie mógł tego wiedzieć. Był świadomy jednak faktu, że każda aktywność fizyczna mogła przybliżać go do tego momentu, przyśpieszać cały proces. Był jednak gotowy na te poświęcenie. Żeby Truskawka miała łatwiej wszystko ogarnąć, gdy już go nie będzie.
Pomimo świadomości, że może go za parę godzin nie być na tym padole, świadomie swojej Truskaweczce kłamał, że nigdzie się nie wybiera, że nie zamierza jej zostawić. Kłamstwa, którymi poił Ichigo, byle tylko ta się uspokoiła. Nie powiedział jej o truciźnie, która być może teraz trawiła jego ciało od środka. Podobno niektóre specyfiki potrafią zabijać po cichu, bez żadnych konkretnych objawów, a ich wykrycie po śmierci nawet bywa bardzo problematyczne. Kto wie, czy przypadkiem czymś takim Hikari nie został przez Genjin potraktowany? Jedyne co było w tej chwili pewne, to bliskość Ichigo, którą do siebie przytulał i która to odwzajemniała jego gest. Przygarniał ją do siebie, jakby starając wziąć wszelkie jej troski na swoje barki.
Oczy… tak inne od tych, do których przywykł. Spoglądały na niego krwistą barwą, z ich kącików zaś wypływały najprawdziwsze krwawe łzy, brudząc śliczną buzię Ichigo. Przetarł twarz dziewczyny rękawem, trochę poprawiając sytuację; Wiadomość o przebudzeniu dojutsu powoli dochodziła do Ichigo… jednakże dowodem na to, że Hikari nie kłamał było uczucie… ulatującej wręcz z niej chakry. To zostało też wyczute sensorem przez Uchihę, który wiedział, że w tym momencie to nie było dla niej najlepsze.
Mimo wszystko Truskawka postanowiła zignorować prośbę Hikariego i wciąż go leczyć. Z każdą kolejną sekundą czuła jak opada z sił. Było to dla niej naprawdę bardzo ciężkie i obciążające. Mrugając swoimi smoczymi oczyma, widziała jak obraz powoli się jej rozmazuje. Chłopak powoli wydawał się być gdzieś za mgłą. Tekst śpiewanej przez niego kołysanki, gdzieś się rozlewał… nie była w stanie tych słów zrozumieć. Organizm zaczął odmawiać jej posłuszeństwa. Kręciło się jej w głowie, było okropnie słabo… A przecież mieli jeszcze tyle do zrobienia! Nie mogła zostawić Uchihy z tym wszystkim, musiała mu pomóc doprowadzić sprawę do końca. Była jednak tak bardzo zmęczona.
Ten widok sprawił, że w Hikariego uderzyły wspomnienia z przeszłości niczym bomba. Akemi… wtedy też własnym kosztem próbowała podtrzymać przy życiu innego shinobiego, zamiast zadbać o samą siebie. Tak samo jak teraz Ichigo, jej wzrok stawał się nieobecny, a ona ledwo co kontaktowała. Mógł poczuć jak Truskawka nagle opada na jego tors, oddychając ciężko.

Hika… wybacz… jestem trochę… zmęczona… Zdrzemnę się, dobrze?

Hikari nie wiedział, czyj to głos był. Czy to powiedziała Ichigo? A może to był głos Akemi? Nie miał zielonego pojęcia, obydwa zlały się ze sobą w jedno. Po raz ponownie patrzył na tak podobny do siebie obrazek. Po raz kolejny dziewczyna, którą polubił traciła przytomność w jego obecności.
Musiał jednak… musiał zmobilizować mieszkańców. To było ciężkie. Miał wrażenie, jakby na jego barkach spoczywał teraz ogromny ciężar, który wręcz go przygniatał. Z trudem brał każdy oddech. Czy to trucizna zaczynała już działać? Może to kwestia ogromnego zużycia chakry i obrażeń, które na siebie przyjął? Nie wiedział.
Ludzie z wioski zaczęli się wokół nich zbierać, sprawdzając co się dzieje. Ostatkami sił tak naprawdę prosił ich o pomoc. Nie był w stanie się poruszyć o własnych siłach, mimo że nogi miał w pełni zdrowe. Ktoś coś do niego zaczął nawet mówić, jednakże słowa wydawały się tak odległe, że nawet już do niego nie docierały. Obraz przed oczami najpierw zaczął się dwoić. Widział kobietę… matkę Misy, która do niego machała. Ruszała ustami… jednakże nie szedł z ruchami warg żaden dźwięk. Może trucizna zaczęła wyłączać jego zmysły? Miałoby to sens, biorąc pod uwagę fakt, że i obraz praktycznie się zamazał. Cholera, było mu zimno… tak bardzo zimno. Nie miał już siły walczyć o to, żeby utrzymywać się w pionie. Po prostu osunął się na ziemię, resztkami sił pilnując, żeby przypadkiem Ichigo się nie uderzyła.
Hikari został wciągnięty przez otchłań.
► Pokaż Spoiler | Garść informacji
  • Stan Hikariego: ???
  • Stan Ichigo: ???
  • Genjin: ???
  • Handlarz: ???
  • Zadanie specjalne: Opiszcie proszę w swoim następnym poście szczęśliwy sen swojej postaci.
Ostatnio zmieniony 26 lut 2022, 3:18 przez Kaguya Kaede, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Uchiha Hikari
Posty: 658
Rejestracja: 24 paź 2021, 21:22
Ranga: Tokubetsu Jōnin
Ranga dodatkowa: Heitai Hantā Ryodan
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Moment, kiedy chłopak sobie uświadomił, że po lekkim upadku na kolana nie był już w stanie się podnieść? Definitywnie nie był zbyt dobrym momentem. Nie, kiedy brał pod uwagę iloma rzeczami jeszcze musiał się zająć. Ile kwestii pozostało do dokończenia, jakie go zwyczajnie wymagały. Ichigo... nie była w stanie. Czuł, jak bardzo wypluła się z chakry i dalej to robiła. Widział, jak emocjonalnie się czuła - a to definitywnie nie pozwalało na normalne funkcjonowanie. Taki stan nie przechodził szybko. Trwał on dłużej, znacznie dłużej niż parę minut. Pewnie nie byłaby nawet w stanie się skupić na leczeniu innych, nie na tyle by faktycznie było ono dokładne i precyzyjne. Czy jakoś ją za to obwiniał? Nie. Ani trochę. Bardziej od tych wszystkich zmartwień, przejmował się jej stanem. Na niej się skupiał, jak to już parę razy pokazał. Nie na reszcie, jaką to będzie musiał zająć się później. Krzyki, na jakie to miał ochotę? Powstrzymywał, zaciskając zęby. Nie pomógłby nimi. Pogorszyłby tylko. Musiał je wytrzymać. Skupić się na czymś... co nie bolało. Tylko, patrzenie na truskaweczkę, również bolało. Równie mocno, kiedy to widział jej tak bardzo wyraźny ból. I jak miał się skupić w takiej sytuacji na czymś, co przyniosłoby mu ukojenie? Nie dało się. Nie istniało nic takiego... a przynajmniej tak mu się wydawało. Mimo tego, jak bardzo chciało mu się krzyczeć, wrzeszczeć, przeklinać z bólu to...
Przytulanie kogoś było przyjemnym uczuciem.
Pomagało ono trochę Hikariemu przetrwać to wszystko, nawet jak równocześnie sprawiało mu to większy ból. Czy była to wymiana jakoś... sensowna? Raczej nie. Definitywnie ból w ten sposób sprawiany, był znacznie większy od ulgi. Czułby się lepiej nie nadwyrężając swojego ciała. Tu nie chodziło jednak tylko o niego. O to co on czuł. Chodzio też o Ichigo. O jego partnerkę, cierpiącą wewnątrz. Zerwane mięśnie? Jakoś się zaleczy. Na pewno, wymagało to zwyczajnie wystarczająco dobrego medyka. Serce, było dużo ciężej zaleczyć, więc o nie chciał zadbać najbardziej. Nawet, kiedy jego własne, mogło za jakiś czas się zatrzymać. Te Ichigo miało być bezpieczne. Szczęśliwe. Nietknięte, chociaż to było wręcz proszenie o zbyt wiele w takiej sytuacji. Na pewno jego śmierć nie uczyniłaby jej szczęśliwą. To Hikari wiedział. Musiał dlatego skłamać, że będzie przy niej już zawsze. Chciał pomóc, i wymagało to przez niego kłamania. Będzie mogła go już po tym wszystkim zwyzywać, za te kłamstwa. Mogła go nawet nienawidzić. Mogła nawet o nim zapomnieć. Byle teraz czuła się tylko lepiej. Czy na nogach nie mógł ustać przez zmęczenie, brak adrenaliny, czy może truciznę jaka to zaczęła go atakować? Nie wiedział. Kompletnie nie wiedział. W teorii, były zdrowe. W żaden większy sposób ich nie zranił, a znał swoją prędkość i wiedział, że wcale ich nie nadwyrężył. To jednak, jak bardzo priorytetem teraz dla siebie nie był, było wręcz niezdrowe. I nikt nie mógł go przed tym powstrzymać, nawet Ichigo przez to że nie znała jego myśli. Tych, jakie to skrywał teraz, kiedy była ważniejsze osoba przed nim jakiej chciał pomóc.
Przebudziła je jednak. Oczy, o jakich to wcześniej rozmawiali, i jakich obawiała się nigdy nie obudzić. Wiedział - widział - że fakt ten, sprawiał jej smutek. To jak bardzo ludzie od niej ich wymagali, przyniosło na barki dziewczyny ciężar. Ciężar, jakiego to Hikari będący wychowany dalej od klanu Uchiha, nie znał. Sharingan zdawał się mniej wyjątkowy, od tego co właśnie teraz widział w oczach młodszej dziewczyny. Czerwone oczy jakie na niego patrzyły, na pewno byłyby groźno wyglądające dla wielu. Wywołały by u innych strach. To jednak, dalej była Ichigo. Nie mógł się jej jakoś zacząć bać. Przeciwnie, może przez to że to była Ichigo, uważał je nawet za... ładne. Pasujące, choć pięknymi by ich nie nazwał. Dalej jednak, potrafił się w nich trochę zatracić, mimo jakiejś wiedzy że kontrolowały one krew. Pierwsze przebudzenie. Byłoby źle, gdyby ta nieświadomie zaczęła kontrolować jego krew, prawda? Kto wie co mogłaby zrobić. On jednak nie uciekał wzrokiem. Nie mógłby, nie przed Ichigo.
Przebudzenie wyjątkowych oczu, tak jak było naprawdę niesamowite, tak też było bardzo niefortunne. Może i jakoś poprawiło to stan truskawki, jaka to zapomniała o swoich poprzednich zmartwieniach. Bólach. Skupiła się bardziej na teraźniejszości, co w normalnej sytuacji nazwałaby za dobrą decyzję. Sam często takie podejmował. Nie jednak, kiedy to ta sprzeciwiła się jego słowom. Odrzuciła prośbę. Był pewien, że znała ona swój stan. To jak niewiele chakry miała. To, że nawet nie pomogłaby mu na tyle, by chłopak ponownie ustał. Nie było warto go leczyć nawet, gdyby miała na chakrę na to. Genjin jaka to się wykrwawiała i nieznajomy mu handlarz pierwsi musieliby zostać zaleczeni. Oni, musieli być bardziej na skraju śmierci - przynajmniej, kiedy to nie brało się pod uwagę trucizny jaką mógł dostać. Ichigo jednak, uparcie skupiła się na nim. Zamiast zaopiekować się sobą, to skupiała się na nim. Chciał ją za to zbesztać. Bardzo. To, jakiego hipokrytę w tej sytuacji by to z niego uczyniło, nie miało nawet znaczenia. On mógł nadstawiać kark za innych. Ichigo? Nie mogła.
- Przestań. - powiedział cicho, delikatnie i... stanowczo. Nie mógł jednak zmusić jej siłą. Zbyt bardzo wszystko bolało. Przeniesienie nawet swoich rąk na tyle by złapać ją za nadgarstek, sprawiało zbyt wielki ból. Nie był w stanie aż tak przeciążyć swojego ciała. Mógł więc tylko mieć nadzieję, że ta się go posłucha. - Przestań. Zostaw mnie. Nie masz na to chakry. Zadbaj najpierw o siebie, ty głupia truskawko.
Nie mógł nawet unieść swojego głosu, w tych wszystkich staraniach. Nie mógł nadać mu takiej stanowczości, jaką by chciał. Ból dawał się we znaki. Czuł, jak to staje się słabszy z każdym momentem, a już siła woli nie wystarczała by go napędzać. Obserwowanie jej jednak... czucie, jak chakra z niej ucieka... aż tak nagle opada na niego, bez większych sił. Głos, jakiego to nie mógł nawet przypisać... Słowa, jakie to tak często nawiedzały jego koszmary. Jakie dawniej nie dawały mu przespać spokojnie nawet jednej nocy, bez obudzenia się następnego dnia w pełni spoconym. Ze łzami i sercem bijącym tak szybko, jakby miał zaraz zejść na zawał. Słowa, jakich to nigdy w swoim życiu nie zapomni, teraz do niego wróciły.
Z oczów chłopaka spłynęły łzy.
Sytuacja ta, była zbyt podobna. Identyczna prawie, choć poza ubytkiem chakry nie widział zagrożonego stanu Ichigo. Tylko właśnie... nie widział. Trucizna, nie była rzeczą jaką się widziało. A skąd mógł wiedzieć, czy handlarz również jej jakoś nie dopadł tym samym co on oberwał? Co, jeżeli ta sytuacja nie była jedynie podobna, tylko identyczna? Kolejna osoba, na jakiej mu zależy, miała zaraz zejść w jego ramionach? Czy ponownie do cholery, musiał się spóźnić. Ile jeszcze? Ile razy, ktoś musi być na skraju śmierci, by go uświadomić o jego słabości? O tym, że nie jest w stanie uratować wszystkich i nie ważne jakby się starał pędzić do każdego... nie wychodziło mu. Ponownie. Znowu. Kolejny raz zawiódł. Kolejny raz, ktoś kto nie powinien cierpieć, ktoś kto był zbyt miły, zbyt ważny dla jego serca zwyczajnie miał... zniknąć?
Tak jak przed chwilą chciał by odpoczęła, by zasnęła, tak teraz miał ochotę prosić ją o pozostanie przytomną. O zabicie jego nagłych obaw. Zaprzeczenie, że została w jakimś stopniu poważniej ranna. Wtedy? Wtedy był w stanie unieść Akemi. Zanieść ją do medyka, jaki i tak zresztą nie był daleko. Tamten, ustabilizował jej stan, ale dziewczyna dalej się nie obudziła. Jego pierwsza, najbardziej aktualna miłość? Dalej leżała w śpiączce. Przez niego. Był zbyt wolny. Teraz? Teraz nie miał nawet takiej możliwości, aby ją gdzieś zanieść. Nogi wręcz, nie chciały drgnąć, nawet jak bardzo chciał by to zrobiły. Zastygł wręcz w miejscu. Ciche łzy spływały jednak bez przerwy. Wziął chwiejny, głębszy oddech. Czy drugą... miało spotkać to samo?
Mieszkańcy. Musiał ich zmobilizować. Ruszyć. Nie mógł już sam się wszystkim zająć. Nie był w stanie. To się nie zmieniło. Powiedział... chyba im powiedział to co chciał? Nie wiedział. Dlaczego nie wiedział? Hikari mrugnął parę razy, trochę skołowany tym jak bardzo nieuważny był. Powinien był wszystko słyszeć. Dlaczego?... Obserwując kogoś kto zaczął coś do niego mówić... nie był w stanie zrozumieć słów. Słyszał je, jednak były tak oddalone, jakby między nimi była jakaś gruba ściana. I czemu jedna osoba zmieniała się w dwie...
Oh... To czas, hmm?...
Świadomość swojego stanu wróciła do niego z podwójną mocą. Trucizna. Nie zapomniał o niej nawet przez chwilę. Liczył jednak na czas. Na... więcej czasu. By wszystko tu usprzątać dla Ichigo. Właściwie, to sam narobił sporo bajzlu. Stan ich wrogów? To jego sprawka. Przez niego trzeba było ich zaleczyć. Stan Ichigo? Też najpewniej był jego winą. Gdyby nie on, nie marnowałaby tyle chakry. Może oczy by się nie przebudziły. Może byłaby w stanie zająć się swoim stanem, stanem jaki to był niesamowicie niepewny w tym momencie dla chłopaka. Wszystko było jego winą, to mógł przynajmniej posprzątać po sobie te rzeczy, prawda?
Ale... nie udało mu się ostatecznie. Zrobić tego, czego tak bardzo pragnął. Nie mówiąc nawet o przyszłych celach. Odnalezieniu ojca, jakiego to jego rodzina potrzebowała. Tym bardziej teraz, gdy... życie się z niego ulatniało. Nie udało mu się nawet pomścić swojej sensei, ani osiągnąć nic, dzięki czemu ta mogłaby być z niego dumna. Właściwie... to większość pewnie się zaśmieje na tą widzę. Kiedy usłyszą, jak zginął. Przez co. Tyle lat treningu... na nic. Czas nadszedł. Podwojony obraz jaki widział, stawał się coraz bardziej zamazany. Odwrócił wzrok od mieszkańców, wiedząc że to już nie ma sensu. Przeniósł go na Ichigo, chociaż widzenie jej również szło mu... niezbyt dobrze. Dziewczyna już nie kontaktowała, chociaż nawet tego nie był w stanie teraz ocenić. Otworzył lekko usta, myśląc...
Ostatnie słowa.
Kiedy to jednak nadszedł ich moment... nie wiedział. Nie wiedział co powiedzieć. Słowa utykały mu w gardle. Natłok myśli, o swojej siostrze, o swojej drużynie, o mamie, o tacie, o sensei... i o Ichigo. Wszystko go bolało. Nie miał sił, już na nic. Nawet na poukładanie sobie w głowie, tego co chciałby przekazać innym. Poddał się, bo wiedział że już nie przeciwstawi się swojemu losowi. Nie teraz. Nie po takim czasie. I jak z wieloma rzeczami, mógł się pogodzić w swojej śmierci, tak z jedną nie mógł. Jedną jedyną rzeczą, jaka pozwoliła mu jakoś złapać chwiejny oddech. Otworzyć usta.
- Wybacz... Zostawiam Cię. Nie chcę. Nie chcę do cholery... Wybacz, truskaweczko. Będziesz musiała poszukać innego rycerza. Jesteś silna. Jestem pewien, że dasz sobie radę z tą sytuacją. Nie potrzebujesz mnie. Na mnie... heh. Na mnie przyszedł czas. To nie Twoja wina, więc nie myśl nawet się obwiniać jak wstaniesz. I masz wstać, rozumiesz? Nie baw się we mnie i ukrywanie trucizny. To bardzo niezdrowe i nieodpowiedzalne, więc nie idź moimi śladami. Ja byłem pierwszy w tej głupocie, jasne?... Nie mogłem się doczekać, wiesz? Czasu, jaki moglibyśmy spędzić razem... zabaw... przygód... rozmów... Chciałem móc Ciebie lepiej poznać. Może... może nawet stworzyć razem coś więcej... Ahh, co ja gadam za głupoty. Odbija mi. Wybacz. - wszystko było szeptane. Nie był nawet pewien, czy był w stanie cokolwiek mówić. Nie słyszał sam siebie dobrze, i dbał też by nieznajomi go nie słyszeli. Jedynie truskawka, jaka... raczej już nie kontaktowała. Nie widział już zbyt wiele. Wszystko było rozmazane. Opuścił głowę tak, by wylądować na głowie dziewczyny. Świat się zakręcił. Ile mu zostało czasu? Pewnie sekundy. Chciał jednak zrobić jeszcze jedną rzecz. Nie wiedział dlaczego. Uniósł słabo rękę, chociaż ta mogła krzyczeć. Przyłożył do policzka truskawki delikatnie, starając się wyobrazić sobie jej twarz, skoro już jej nie widział. Gdyby ręka nie działała, to starałby się zwyczajnie ją wyobrazić na podstawie ich aktualnego kontaktu. Może nie znali się długo, ale wpatrywał się w nią tyle, że raczej nie przyniosło mu to większych problemów. I...
Zostawił krótki pocałunek na jej ustach.
- Żegnaj. I nie dołączaj do mnie zbyt szybko. - przechylił się nagle, a głos zamarł mu w gardle. Upadł na ziemię, chyba. Nie wiedział. Nie czuł nic, poza chłodem jaki zaczął go ogarniać. Nie widział niczego, poza coraz bardziej zbliżającą się ciemnością. Wziął bardziej łapczywy oddech, starając się jeszcze zwalczyć ją. Nie chciał umierać. Łzy ze ślepych oczu, dalej spływały po policzkach.
Hah... mogłoby chociaż niebo zapłakać na moją śmierć. Byłaby w dużo lepszym stylu... niczym z opowieści. Karma, za te wszystkie zabójstwa jakich się dokonałem... Wszyscy... Nobu... zadbaj za mnie, o moją rodzinę, hę? Tou-san... odnajdź się szybciej, bo mama i Kagami Cię potrzebują. Kaa-san... najlepiej o mnie zapomnij, to mniej będzie bolało. Dasz radę sama. Wiem że dasz. Moja imouto... nie przestawaj się uśmiechać. I nie daj się tak łatwo podrywać innym chłopcom. I... znajdź jakiegoś innego brata, co cię ochroni przed nimi...

Nic już nie widział.

Akemi... wybacz. Wybacz, że nigdy nie mieliśmy szansy przez moją głupotę. Zostawiam was... Nie chcę. Nie chcę do cholery!... Wybaczcie.

Ostatni, słaby oddech.

Higi-sensei... przygotuj dla mnie miejsce, co?

Koniec.
...

......

.........

- Hika? - usłyszał nagle ciche pytanie wśród ciemności i poczuł na policzku ciepły oddech. Czuł czyjeś ciepło obok siebie. Ciało. Znajome mu. Mruknął trochę w sprzeciwie, od głosu jaki to starał się go wybudzić, i wtulił się bardziej w to ciepło. Osoba obok niego się zaśmiała cicho i objęła go ramionami. Przytuliła. Zaczęła głaskać po głowie. Łóżko, bardzo wygodne swoją drogą, na jakim to leżał zagięło się pod nowym ciężarem. Osoba ta, zdaje się postanowiła się razem z nim położyć. - Hika, zaraz mamy mieć gości. Ktoś się zdenerwuje, jak nie wstaniesz teraz.
Leniwie, i z problemem, otworzył oczy. Obraz był zamazny. Mrugnął parę razy, stając się go wyostrzyć. Cofnął jedną rękę z ciała drugiej postaci i przetarł swoje oczy, Ziewnął. Obraz, jaki to widział był już znacznie jaśniejszy. Kobieta, obok której to leżał, była już znacznie jaśniejsza. Łososiowe, trochę dłuższe włosy były spięte w kucyk. Różowe oczy wpatrywały się w niego z rozbawieniem i... uczuciem. Ciepłym. Akemi. W fartuszku, jaki to sugerował że przygotowywała obiad. Położył dłoń na jej policzku, a ona się do niej bardziej przytuliła. Pocałował ją, ale tylko przez sekundę, bo ta go nagle dziabnęła w żebra.
- Wstawaj. Nobu ma przyjść ze swoją nową panną, pamiętasz? Z Ichigo przygotowujemy już obiad, który pragnę Ci przypomnieć, ty miałeś dzisiaj zrobić. - do spojrzenia skierowanego w jego stronę, wkradła się irytacja. Ohh... tak, to lenistwo będzie miało swoje konsekwencje. Dlaczego zaspał? Zdawało mu się, że miał jakiś sen... okropny... koszmar może? Nie był pewien. Nie pamiętał. - W dodatku, cała Twoja i moja rodzina również ma się zjawić. I Higi-sensei, ze swoim nażeczonym.
- Kto by się po niej spodzie- - z automatu powiedział, nim dostał kopniaka od Akemi, przez którego sturlał się z łóżki i spadł na ziemię. - ...Ouch.
- Kto by się po Tobie spodziewał. Powiedz mi jeszcze raz, skąd ta blizna na Twojej szyi? Tak dokładnie? - powiedziała, i Hikari był prawie pewien że za nią pojawił się jakiś demon obiecujący mu śmierć. Nawet błysk obrączki na dłoni jaką u niej widział go nie przepędził. Dziewczyna wstała z łóżka, i sięgałą po katanę jaka to wisiała u nich w sypialni na ścianie. Dojrzał błysk ostrza, nim...
- Akemi! - zakrzyknął drugi znajomy my głos. Pierwsza miłość chłopaka patrzyła na niego przez chwilę jeszcze, nim ostatecznie odłożyła broń. I zabrała się z pokoju. Hikari, ubierając się na szybkości i odświeżając, również wyszedł z jednego z czterech pokoi w ich niewielkim apartamencie. Salon połączony z kuchnią, łazienka, ich sypialnia oraz sypialnia...
- Jak się spało Ichigo? - dość bezczelnie się zapytał drugiej dziewczyny, stojącej aktualnie przy kuchni i walczącej z kipiącym ryżem. Ile już minęło odkąd postanowili razem wynająć apartament? 2 lata? Dziewczyna posłała mu spojrzenie.
- Byliście głośni. - powiedziała zwyczajnie, a chłopak się trochę zaczerwienił. Akemi, gdyby nie była już od stania przy ciepłych naczyniach zaczerwieniona, pewnie również by była. Tak jak teraz na nie patrzył to były... podobne. Bardzo. Niczym siostry wręcz, gdyby nie to że pochodziły z innych klanów. Nie komentując jednak niczego, udał się do kuchni również im pomóc w końcowych przygotowaniach wszystkiego. W rozstawieniu stołu, gdzie to miało się... 12 nawet osób pomieścić. Dużo szybkiej roboty było wymagane, nim przygotowali wszystko. A goście, zaczęli się zbierać. Higi-sensei ze swoim białowłosym towarzyszem byli pierwsi. Kunoichi już zrezygnowała ze swojej pracy, chcąc w końcu założyć jakąś rodzinę... chociaż jak często to wychodziło, nie mogła się odzwyczaić od życia jako shinobi i myślała nad powrotem do niego. Chłopak z klanu Hatake, definitywnie nie pomagał. Zbyt ambitny. Potem? Potem Nobu ze swoją nową dziewczyną, oraz psim towarzyszem. I rodzina Hikariego. Młodsza siostra, jaka to w momencie wystrzeliła w jego stronę jak torpeda, a on ją złapał i zakręcił wokół. Ojciec chłopaka, jaki zaraz zaczął się pytać jego współlokatorek czy dobrze je traktuje, i czy powinien jakoś Hikariego ukarać za rzeczy. Po szeptach od dziewczyn, wyglądało na to, że będzie musiał się rozmówić ze staruszkiem u jakiego to błysk w oku się pojawił. Mama chłopaka zwyczajnie ruszyła pomagać w kuchni. Jeszcze po chwili? Rodzice Akemi i ojciec Ichigo, z jakim to ta poprawiła swoją relację, również przyszli. Dziewczyny zaczęły zaganiać ludzi do stołu, a Hikari? Trzymając swoją młodszą siostrę na rękach, obserwował wszystkich zebranych. Każdy był szczęśliwy. Wojna nie zabrała żadnych, ważnych dla nich ofiar. Chłopak nie potrafił się na ten widok nie uśmiechnąć.
- Nii-chan... mogę dziś z wami przenocować? Będzie raźniej! A jak zostaniesz już zaraz Hokage, to będziesz z nami mniej czasu spędzał... Jeszcze trochę i o mnie zapomnisz. - wyszeptała mu na ucho jego młodsza siostra, przypominając o tym dość istotnym fakcie. No tak. Tydzień do ogłoszenia został... chłopak się uśmiechnął na tą myśl. Obronił swoich bliskich. Teraz, zwyczajnie będzie musiał obronić całą wioskę.
- Nigdy, imouto. Życie jest zbyt dobre, aby o was zapomnieć. - stwierdził naprawdę... szczęśliwy, nie wiedząc jak nagle z jednego jego oka spłynęła łza nieznanego pochodzenia. Życie...


Życie było dobre.
Obrazek
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Czas okazał się bardzo zdradliwy. W jednej chwili każda sekunda zdawała się wiecznością raniąc ją do granic możliwości. Musiała ciągle patrzyć na cierpienie Hikariego jakie to sama na niego sprowadziła. Gdy już się w końcu przy niej znalazł, gdy położyła na nim swoje ręce by chodź trochę złagodzić jego ból, gdy znów się do siebie przytulili... Czas znów postanowił z niej zakpić. Wszystko się działo przeciwko niej. Oczy, których tak bardziej wcześniej pragnęła teraz zawadzały. Zżerały z nich chakrę niczym wygłodniałe zwierzę. Chakrę, której tak bardzo teraz potrzebowała. Chciała całą ją wlać w rannego Hikariego lecz ciągle było za mało. Teraz każda sekunda przelatywała jej przez palce, zupełnie, jakby starała się utrzymać w dłoniach wodę. Wyciekała z niej jak z dziurawego wiadra. Czuła, że dłużej już może nie pociągnąć. Jej życiu nic nie zagrażało lecz chętnie zamieniła by się z Uchihą obrażeniami. Zasłużyła na nie. Znała dobrze skutki jakie ją czekały. Uczyła się o nich oraz raz podczas intensywnego treningu przeżyła coś podobnego. Po prostu zemdleje z wycieńczenia. Nim to się jednak stanie, musiała go leczyć. Tak długo jak mogła.
Hikari mówił do niej. Mimo iż prosiła go by się nie ruszał ten był nieposłuszny. Był uparty. Głupio się upierał, by najpierw zadbała o siebie. Nazwał ją nawet głupią. Zasłużyła na to w pełni. Wiedziała to doskonale. Mimo to samotna krwawa łza spłynęła po jej policzku. Spojrzała na niego i zobaczyła, że też płakał. Czyżby go aż tak bolało? Czyżby jej leczenie mu nie pomagało? Nie. To było coś innego. Coś czego jej nie mówił. Obraz jej się rozmazywał przed oczami. Oczami, których tak bardzo teraz nie chciała. Czemu jej ojciec nie mógł w chodź jednej rzeczy mieć racji. Czemu musiała je przebudzić akurat teraz. Z trudem łapała oddech oraz ostrość. Widziała jak jej zielonkawa aura dookoła dłoni co chwile się przerywa i wznawia. Słabnie by po chwili na moment wrócić do pełni sił. Zaczynała lecieć na oparach energii. Nigdy jeszcze nie była tak zmęczona jak teraz. Coś do niej mówił. Rzeczy jakich nigdy nie spodziewała się usłyszeć od kogokolwiek. Część z nich była wyraźna podczas gdy inne wydawały się niesamowicie odległe, mimo iż byli centymetry od siebie. Wybacz. Ale cóż ona mogła mu wybaczać. Nic złego nie zrobił. Wręcz przeciwnie. Jest najcudowniejszą osobą jaką w całym swoim krótkim, smutnym, samotnym życiu spotkała. Kimś kto w nią uwierzył, mimo iż ona sama w siebie nie wierzyła. Był dla niej wsparciem, kompanem rozmów, jej podporą w trakcie trwania tej misji, jej rycerzem. Nie potrzebujesz mnie. Jak to nie. Tylko dzięki niemu się nie załamała. Tylko dlatego, że był przy niej, wspierał ją, powiedział miłe słowo, przytulał ją. Tylko i wyłącznie dlatego było dobrze. Inaczej już dawno by ta misja zakończyła się porażką. Gdyby była tu sama, mieszkańcy Goisaki by umierali jeden po drugim, nie znalazła by kobiety odpowiedzialnej za to, handlarz by ją sprał na kwaśną truskawkę. Nic by bez niego się nie udało. Potrzebowała go i to bardzo. Nie idź moimi śladami. Kiedy to była ścieżka jaką chciała podążać. Być lepsza w tym co robi tak jak on był dobry w swoich rzeczach. Móc pomóc potrzebującym. By ktoś się czuł pewnie w jej towarzystwie. By to ona mogła kiedyś być podporą dla innych tak jak on był podporą dla niej. Stworzyć razem coś więcej. Ona również by chciała. Bała się to przed sobą przyznać, lecz w głębi serca miała na to wielką nadzieję. Był kimś wyjątkowym. Prawdziwym księciem z bajek, z książek jakie tak bardzo lubiła czytać wieczorami. Miły, czuły, wrażliwy, zabawny, przystojny, delikatny. Gdyby tego było mało, dostrzegał ją. Małą różową myszkę w nieskończonym tłumie lepszych od niej. Czy mogła chcieć od życia czegoś więcej? Chciała mu to powiedzieć. Wszystko. Każde słowo jakie jej błyskawicznie przebiegało przez myśli. Chciała usłyszeć całą jego wypowiedź gdyż z pewnością była ważna. Uszy jednak odmawiały współpracy. Tak samo reszta ciała. Po prostu zastygła w takiej pozycji. Ręce już nie świeciły się na zielono. Powoli zaczynały się zsuwać z jego pleców coraz niżej i niżej. Oczy również się zamykały powoli. Powieki były cięższe od belek jakie spadały na Hikariego. Nie wiedziała już, czy to co się dzieje dookoła niej to rzeczywistość czy też koszmar. Nagle coś poczuła.

Pocałunek.

Resztką sił wspięła się na palce by chodź odrobinę go przedłużyć. Nic już do niej nie docierało. Żaden bodziec, dźwięk, kolor. Oczy miała zamknięte a świat za nimi po prostu czerniał. Jedyne co czuła, to to, że spada.

~~~

Ichigo zerwała się do pozycji siedzącej biorąc głębszy wdech, zupełnie jakby była uwięziona przez długi czas pod wodą. Otworzyła szeroko oczy a jasne promienie słońca oślepiły ją więc momentalnie je zmrużyła. Podniosła powoli rękę by schronić się przed blaskiem jaki na nią padał. Gdy przyzwyczaiła już wzrok, spojrzała w górę. Była pod drzewem wiśni. Piękne różowe kwiaty przysłaniały światło lecz to i tak znajdywało jakoś drogę by trafić wprost w jej buzię. Było ciepło. Idealna letnia pogoda. Lekki wiaterek przynosił ze sobą słodki zapach natury. Truskawka powoli opuściła wzrok by rozejrzeć się po okolicy. Znajdowała się na pagórku gdzie było samotne drzewo. W dole był jakiś niewielki stawik a dookoła polana z kwiatami. Przepiękna sceneria, musiała przyznać. Zaczynała rozumieć co tu się stało. Złapała ją najzwyklejsza na świecie popołudniowa drzemka. Odłożyła rękę na bok i poczuła pod nią coś twardego. Złapała za przedmiot i podniosła go. Była to książka oprawiona w grubą okładkę. A może raczej album? Taki z rodzinnymi zdjęciami. Były na niej jedynie inicjały H oraz I. Spojrzała na prawo i ujrzała go. Leżał sobie jak gdyby nigdy nic obok z rękoma założonymi za głowę. Luźna koszulka lekko mu się podwijała do góry ukazując pasek od spodni oraz dolną część brzucha, tę pod pępkiem. Gdy wróciła do jego twarzy, zauważyła, że jedno oko ma otwarte i przygląda jej się.
- Gdzie mi się tam patrzysz. - rzucił z zadziornym uśmiechem na ustach.
Ichigo zaczerwieniła się lekko po czym szybko położyła się obok niego kładąc głowę na jego ramieniu i patrząc się w górę na gałęzie.
- N-nigdzie zboczeńcu... - rzuciła po dłuższej chwili, mimowolnie się uśmiechając.
Przekręciła się na bok by jej głowa znalazła się na jego klatce piersiowej. Zdjęła okulary i położyła je gdzieś na trawie obok nich. Ręką wróciła do niego przytulając go w pasie, lekko wsuwając dłoń pod koszulkę. Czuła mięśnie jego brzucha. Skóra była przyjemna w dotyku i taka... ciepła. Oddychał głęboko. Co chwila unosiła się na nim i opadała. Słyszała bicie jego serca. Serca jakie było dla niej. Było jej dobrze, przyjemnie. Nic dziwnego, że przed chwilą zasnęła. Z pewnością niedługo znów by zasnęła gdyby zadane jej pytanie.
- Czemu się tak wcześniej zerwałaś?
Ichigo otworzyła ponownie oczy, które samoistnie zaczynały jej się zamykać. Przekręciła się tak by położyć się na nim. Zignorowała jego stęknięcie z niezadowolenia. Mało tego, splotła ręce na jego klatce i oparła o nie swoją głowę patrząc na niego.
- Miałam dziwny sen. W sumie to koszmar chyba. - rzuciła z lekkim smutkiem na ustach. Sięgnęła ręką by odgarnąć kosmyk z jego czoła jaki wpadał mu do oczu. Powinien trochę przyciąć tę grzywkę. Lecz wyglądał w niej tak uroczo.
- Opowiesz mi go? - rzucił jak gdyby nigdy nic po chwili ciszy.
- To tylko zły sen. Nic mi przecież nie jest. - odpowiedziała leniwie spoglądając mu w oczy. Chłopak uniósł lekko głowę by spojrzeć na nią.
- Proszę? - powiedział tak słodko. Jak mogłaby mu się oprzeć? Ze wszystkich słodyczy najbardziej uwielbiała jego minę gdy o coś ją prosił. Była by w stanie dla niej zginąć.
- Jesteś niemożliwy... - odpowiedziała mu z westchnieniem. Uśmiechnął się. Wiedział dobrze, że wygrał ten nierówny i niesprawiedliwy pojedynek. Była względem niego bezbronna gry tak robił. Czy pozostało jej coś jak spełnić jego prośbę? Schowała głowę w jego piersi i zawyła niczym niezadowolone dziecko.
- Niech ci będzie... Tylko się nie śmiej.
- Jak mam się śmiać, skoro to był koszmar? - rzucił już lekko rozbawiony. Znowu się z niej nabijał. A to Łotr. Wzięła lekki zamach głową by uderzyć go lekko czołem. Nawet ”Ouch” jakie z siebie wydał było ewidentnie udawane.
- Baka... - nadęła policzki lecz po chwili tylko westchnęła.
- W moim śnie byliśmy ninja jakiejś wioski... - przerwała natychmiast gdy z jego ust wyrwało się lekkie prychnięcie. Dźwignęła się na kolanach by po chwili opaść na niego całą swoją niewielką masą i by ich twarze były na tym samym poziomie.
- Miałeś się nie śmiać! - zarzuciła mu momentalnie.
- Wybacz, wybacz. Ale to troszkę było śmieszne. No bo ninja wyginęli setki lat temu. Nawet gdyby żyli w naszych czasach, kto chciałby mieć tak niebezpieczny zawód? - w jego słowach było sporo racji. Kto o zdrowych zmysłach podejmował by się pracy w której nic nie było pewne? Wszystko w mgnieniu oka mogło się zmienić. Życie i śmierć zależały od najmniejszego detalu podjętej decyzji. Na szczęście oni nie byli ninja. Byli zwykłą parą nastolatków leżącą sobie pod drzewem na sobie.
- Mówię tylko co mi się śniło... - nadęła poliki lecz po chwili postanowiła kontynuować, gdy upewniła się, że nie będzie jej przeszkadzał.
- Byliśmy ninja, którzy mieli pomóc jakiejś wiosce. Trawiła ich zaraza. Byłam medykiem a ty walczyłeś mieczem. To w sumie zabawne bo myślałam czy by nie iść na studia medyczne a ty chodzisz na te twoje całe treningi. - powiedziała lekko rozbawiona mimo wszystko.
- Oh, ale jaśnie panienka to może się śmiać tak? - spojrzał na nią z udawanym oburzeniem.
- Ja mogę. Ty nie. - skwitowała z uśmiechem na ustach.
- Tak czy inaczej, nie mogliśmy długo znaleźć tropu. Jakaś staruszka umarła na moich rękach. Później rozdzieliliśmy się. Chcieliśmy szybko zakończyć to zadanie by mieszkańcy nie musieli cierpieć. Spotkałam głównego podejrzanego i zaczęliśmy się bić. Był bardzo szybki a ja starałam się pluć w niego wodnymi pociskami...
- Pewnie dlatego, że jesteś w klubie pływackim. – rzucił z uśmiechem nawiązując do jej poprzedniego porównania. Truskawka jedynie spiorunowała go wzrokiem by jej nie przerywał skoro już raczyła odpowiadać dalej.
- Tak czy inaczej po chwili wróciłeś z jakąś kobietą. Pokonałeś ją lecz sam zostałeś ranny. Później pobiegłeś ratować jakąś dziewczynkę z płonącego domu. Zawalił się na ciebie. Gdy wyszedłeś, chciałam cie jakoś wyleczyć ale ni byłam w stanie. Nikt nie był w stanie nam pomóc a każde z nas słabło. W końcu oboje padliśmy na ziemię a ja się obudziłam.
Końcówkę opowieści dziewczyna mówiła już nieco smutniej. Jakby to faktycznie miało miejsce. Nawet nie poczuła jak po jej policzku zaczęła spływać pojedyncza łza. Chłopak spoważniał lekko i położył dłoń na jej policzku, kciukiem łapiąc słoną kroplę.
- Hej. Nic się takiego nie stało. To tylko zły sen. A nam nic nie jest. - uśmiechnął się radośnie. Znów miał rację. Jak to wszystko mogło być niby nieprawdziwe? Byli tu i teraz. Tylko we dwoje. Pod drzewem wiśni pod jakim się poznali po raz pierwszy. Pod drzewem na którym widniały ich inicjały w serduszku jakie wyryli lata temu. To co złe, to był tylko sen. Sen jaki odchodził powoli w niepamięć. Zastępowany był wizją jego uśmiechu. Szczęścia jakie ją w życiu spotkało. Miała jego a on miał ją. Nic więcej się dla nich nie liczyło. Kiwnęła powoli głową uśmiechając się lekko. Widać mu to nie wystarczało gdyż dźwignął się lekko. Poczuła jak jego mięśnie zapracowały pod nią. Wsunął swoje palce w jej luźne kosmyki włosów z tyłu głowy by mu przypadkiem nie uciekła i pocałował ją. Przed tym nigdy nie uciekała. Słodka chwila nie trwała długo gdyż moment później znów już leżał z obiema rękoma pod głową. Ichigo uśmiechnęła się lekko i położyła głowę na jego ramieniu wtulając się w szyję. Nie chciała się stąd jeszcze ruszać. Wiedziała ile obowiązków czeka ich w domu lecz póki mogła to odciągnąć to tego chciała. Leżeć tak tu z nim, na nim. W przyjemne letnie popołudnie. Na ich pagórku, pod ich drzewem.
- Kocham cię moja Truskaweczko. - rzucił nagle. Ichigo otworzyła szeroko oczy lecz po chwili przymknęła je oraz uśmiechnęła się szeroko.
- Ja ciebie też Hikari... - odpowiedziała mu lekko sennie. Czuła, że znów zaraz zaśnie. Na najwygodniejszej poduszce świata. Na jej poduszce. Na jej całym świecie. Zdała sobie sprawę jaką szczęściarą była. Życie...

Życie było dobre.
Ostatnio zmieniony 28 lut 2022, 2:03 przez Chinoike Ichigo, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 711
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Nawiedzona wioska 憑依村
Posty77


Hikari miał jeszcze tyle rzeczy do zrobienia… doskonale zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Nie mógł sobie pozwolić na słabość, nie teraz, gdy cały tej bajzel, który spowodował swoimi działaniami czekał na rozwiązanie. Jednakże mimo usilnych prób, nie był w stanie zmusić swojego ciała do dalszego działania. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa, czuł jak siły z niego wręcz ulatują z każdą sekundą. Mimo wszystko chłopak nie przejmował się sobą, a Ichigo, która w chwili obecnej – w jego oczach – była w znacznie gorszym stanie. Zwłaszcza emocjonalnym. Chciał wziąć na swoje barki wszystkie te zmartwienia i smutki, które Truskawka dzierżyła. Był na to gotowy, byle tylko na jej ślicznej buzi pojawił się uśmiech. To była cena, którą zapewne Uchiha była w stanie zapłacić… Mimo całego bólu, który rozrywał wewnętrznie jego ciało, mimo wszystko wciąż przytulał do siebie Chinoike.
Bo co innego mu w obecnej sytuacji pozostało?
Mógł nie nadwyrężać swojego ciała, nie przesuwać granic własnych możliwości… ba, nie przekraczać ich przy użyciu resztki woli, którą w sobie miał, to może byłoby lepiej? Nie chciał jednak zostawić swojej Truskawki samej, bez wsparcia, kiedy zdecydowanie tego potrzebowała. Hikari był przecież jej rycerzem, miał więc pewne obowiązki wobec swojej księżniczki, prawda? Pragnął, by była szczęśliwa, nawet jeżeli to wiązało się z kłamstwami. Te mogły zostać mu wypomniane, mogła później się obrazić – grunt, że teraz było jej lepiej i podniosły ją na duchu. Z drugiej strony… czy Ichigo będzie miała w ogóle okazję mu wypomnieć te kilka nieprawdziwych słów? Nie miał pojęcia. Z każdą sekundą czuł, że chyba zbliża się jego koniec… heh, może wybaczy mu te kłamstewka, gdy przyjdzie jej zapłakać nad jego grobem?
Tak jak on poświęcał się teraz dla Ichigo, ta była gotowa zrobić dla niego to samo – nie reagując na jego prośby, wciąż podtrzymując leczenie chłopaka, mimo że równie dobrze te jej by się przydało. Była uparta równie co Hikari, jednakże na Chinoike odbiło się to nieco szybciej, aniżeli na chłopaku. Gdy ten wypowiedział ty głupia truskawko, mógł zobaczyć, jak zielona poświata techniki leczącej zanika, a sama Ichigo na niego opada… I jak jeszcze przed chwilą pragnął, by poszła spać i odpoczęła, to teraz zapewne zacząłby nią potrząsać, by się obudziła. Gdyby tylko mu jego własne ciało nie odmawiało posłuszeństwa. Z ledwością wypowiadał słowa, a co dopiero robić jakieś większe ruchy rękoma.
Sytuacja się powtarzała. Po raz kolejny osoba, którą zdążył polubić i stać się dla niego ważna… miała odejść? W przypadku Akemi miał chociaż na tyle siły, żeby sprowadzić ją do medyka. Teraz nie było o tym mowy… nie wspominając o tym, że byli w wiosce sami. Czy ktokolwiek z mieszkańców będzie w stanie Ichigo pomóc? Owszem, gołym okiem nie widział niczego groźnego w stanie Ichigo, nie licząc nieco zaczerwienionej twarzy. Nie krwawiła z żadnego miejsca… jednakże nie wszystko jest widoczne. Co jeśli i ona została otruta? Ta myśl nie opuszczała chłopaka ani przez chwilę, gdy spoglądał na nieprzytomną Chinoike… Czy mu się wydawało, czy zaczęła oddychać nieco za szybko i niemiarowo? Panika pojawiła się w sercu Hikariego, a po policzkach zaczęły spływać łzy.
Ile jeszcze razy przyjdzie mu stracić kogoś ukochanego? Dlaczego los był dla niego tak okrutny i śmiał mu się w twarz? Nie znał odpowiedzi na te pytania, a także i wiele innych, które pojawiły się w jego głowie. Strach o życie Truskawki zawitało jednak w jego sercu i nie chciał go opuścić, chociażby na chwilę. Czy historia naprawdę miała zatoczyć koło? Czy cały ten wysiłek, który włożył w treningi poszedł na marne, ponieważ był…
… za wolny?
Wszystko powoli zaczynało być odległe, niczym za mgłą. Nie rozumiał słów wypowiadanych przez mieszkańców, ich twarze zlewały się w jedną plamę, nie będąc w stanie rozróżnić żadnych szczegółów… to wszystko prowadziło go do jednej myśli, że to już czas. Uchiha mógł okłamywać samego siebie, że ze swoim losem pogodził się już w momencie wbicia się senbonu Genjin w jego ciało, jednakże to nie była prawda. Dopiero teraz, gdy rzeczywiście zaczął odczuwać skutki i śmierć po niego przyszła, zdał sobie sprawę z tego… jak bardzo nie chciał umierać. Był przecież młody, miał wiele rzeczy do zrobienia! Kto się zaopiekuje jego siostrą? Kto pomoże odnaleźć się Akemi w nowej rzeczywistości, gdy się już obudzi? Kto będzie rycerzem dla Ichigo? Tyle rzeczy… a on miał nie być w stanie tego zrobić. Hikari poczuł jak coś go ściska w sercu. Czy to naprawdę był ten moment, w którym powinien zacząć wypowiadać ostatnie słowa? Nie miał bowiem zbytnio czasu, by nad nimi się jakoś bardziej zastanawiać.
Słowa płynęły potokiem szeptu w stronę Ichigo. Były wypowiedziane z słabością, jednakże… zaistniały. Nie były jedynie imaginacją w jego głowie. Te słowa, które wypowiedział nie miały jednak prawa dotrzeć ani do nieznajomych, ani do Truskawki, która już od dobrych kilku minut była nieprzytomna. Mógł jedynie wierzyć, że choć ich część zostanie zanotowana przez podświadomość dziewczyny.
Hikari zmusił się do podniesienia ręki, by położyć dłoń na twarzy dziewczyny. Skupił cały swój wzrok na Truskawce… Nie był pewny, czy to halucynacje, czy rzeczywiście na chwilę mu się poprawiło, ale to nie było ważne. Zobaczył buzię Chinoike. Ta spała, z lekkim uśmiechem na twarzy. Wyglądała tak spokojnie… i pięknie jednocześnie. Mimo że nie znali się zbyt długo, to nie przeszkodziło to chłopakowi, by złożyć na jej rubinowych ustach krótki pocałunek, który był niczym muśnięcie motylich skrzydeł. To było kilka chwil dla nich, zewnętrzny świat nie istniał. Nie było mieszkańców, którzy się zgromadzili na placu. Nie było Genjin, handlarza… Był tylko on i Ichigo. Tylko ją jego oczy teraz widziały. Po policzkach spłynęły łzy, a następnie osunął się na ziemię, tuląc do siebie Truskawkę.
Niebo nie zapłakało. Zamiast tego Hikari zobaczył jeden z najpiękniejszych zachodów słońca w swoim życiu… nawet jeżeli to była to tylko imaginacja jego umysłu.
~ SEN HIKARIEGO ~

Słodki głos Akemi był zapewne najlepszą rzeczą, jaką mogła go obudzić. Jej ciepły uśmiech – ach był taki piękny! – dotyk słodkich ust na jego. Czy mógł sobie wymarzyć lepszą przyszłość? Chyba nie… Odkąd się obudziła, wszystko zaczęło się układać. W końcu zebrał się w sobie, by powiedzieć, co czuje i jak się okazało, ta jego uczucia odwzajemniała. To był najlepszy ze wszystkich możliwych scenariuszy. Teraz więc mógł się cieszyć obecnością Senju każdego poranka. Czy to bardziej leniwego, czy takiego, w którym powinni coś robić jak dzisiaj… Heh, Akemi wyglądała tak uroczo, gdy się denerwowała na niego!
A tę bliznę na szyi to zapewne będzie mu wypominać do końca życia.
Wojna wydawała się być czymś tak odległym… I mimo wszystko los był dla Hikariego na tyle łaskawy, że nie stracił na niej nikogo bliskiego swojemu sercu. Przyszłość rysowała się dla nich wszystkich naprawdę bardzo dobrze. Miał wokół siebie ukochaną dziewczynę, przyjaciół… rodzinę. Byli w komplecie. Teraz tylko nie zaprzepaścić szansy, którą dał mu los… zwłaszcza, że ta była naprawdę ogromna. Miał zostać Hokage – posiadać siłę, która mu pozwoli góry przenosić. Czy Hikari był gotowy na taką odpowiedzialność? Zapewne czas zweryfikuje.
Rodzinny obiad przebiegał w radosnej atmosferze żartów, uśmiechów i pogawędek. Ichigo rozmawiała ze swoim ojcem, który wielokrotnie wspominał, że jest z niej dumny. Jego siostra bawiąca się z psim towarzyszem Nobu. Akemi plotkująca z jego mamą jak z najlepszą przyjaciółką. Wspaniały, wyśniony wręcz obrazek… to było zbyt idealne, żeby było prawdziwe. Dlatego Hikari się uszczypnął, jednakże nic nie zniknęło. Wszyscy wciąż byli tutaj, obecni. Z zamyśleń wyrwała go jego sensei, która mu dała kuksańca w bok, żartując, że jej wypruwanie sobie żył nie poszło na marne i wyrośli na ludzi. Kto by się spodziewał, że z tej bandy gamoni coś będzie?
Przepraszam, czy mogę was prosić wszystkich o chwilę uwagi? – Rozbrzmiał nagle słodki głos Akemi, która to stała na środku salonu. Spojrzała na Hikariego, wyciągając do niego rękę, jakby chciała zachęcić go, by podszedł do niej bliżej, co też uczynił. Mógł poczuć jak palce ukochanej zaciskają się na jego dłoni. – Specjalnie czekałam na dzisiejszy dzień, żeby coś ogłosić… przepraszam, kochanie, że Ci wcześniej nie powiedziałam. – Uśmiechnęła się, by następnie dłoń Uchihy, którą trzymała, położyć na swoim brzuchu. Ten gest, tak prosty, był jednak wystarczający dla chłopaka, żeby zrozumiał, co dziewczyna chciała mu powiedzieć. Mógł zobaczyć, że w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. – Jestem w ciąży, Hikari – szepnęła, posyłając przy tym mu uśmiech.
Świat zwolnił na chwilę. Słowa Akemi wydawały się być takie… nierealne. Im dłużej nad tym wszystkim myślał, tym bardziej mu się wydawało, że to co się dzieje jest po prostu bardzo pięknym senem. Uściski gratulacji od bliskich, poklepanie ojca po ramieniu nie pozwalały mu się wyzbyć tego uczucia. Coś mu nie pasowało, zdecydowanie. Pierwsza myśl? Może został złapany w jakieś genjutsu – złożył pieczęć do kai. Nic się jednak nie stało, a otaczający go ludzie zaczęli się śmiać, że w tak ciężkim szoku chłopak jest, że nie dowierza.
Zaraz potem… wesołe obrazki zaczęły się zmieniać. Mieszać z tymi tragicznymi. Nagle zamiast uśmiechniętej Akemi oznajmiającej mu o tym, że zostanie ojcem, widział ranną, dogorywającą dziewczynę na polu walki. Spojrzał w stronę Ichigo, która jeszcze niedawno go przytulała. Zamiast tego, to teraz on tulił nieprzytomną Chinoike do siebie, na jakimś placu. Ojciec? Nie było go nigdzie, wyparował. Ukochana sensei? Zamiast niej była nagrobna tablica. Cały wesoły obrazek zaczął pękać na miliony drobnych kawałeczków i rozsypywać się niczym domek z kart nie pozostawiając po sobie nic oprócz ciemności.
Klęczał w otchłani, przez którą został pochłonięty. Nie docierało tutaj żadne światło, które choćby trochę ogrzało zmarznięte ciało. Było mu tak cholernie zimno… I jednocześnie czuł się samotny. Gdzie podziali się ci wszyscy ludzie, których kochał? Czy go opuścili? Odwrócili się od niego? Jeśli tak, to dlaczego? Wiele pytań zapewne pojawiało się w głowie chłopaka, nie potrafił jednak znaleźć na nie żadnej odpowiedzi. Zamiast tego, pogłębiał się w tej otchłani. Nic innego mu nie pozostało.
Był sam.
~ SEN ICHIGO~

Patrzenie na cierpienie Hikairego bolało. Ichigo była święcie przekonana, że odczuwała fantomowy ból będący lustrzanym odbiciem cierpienia, przez które przechodził właśnie Uchiha. Pragnęła mu pomóc, jednakże nie była w stanie tego zrobić. Niezależnie od tego, jak wiele siły by w to nie włożyła, to nie miało to najmniejszego sensu. Nie potrafiła mu nawet choć trochę ulżyć w tym bólu, którego była winowajczynią. Jednakże się nie dało… po prostu była zbyt słaba. Jej ojciec miał rację na temat tego, że nigdy nie dorośnie do pięt chociażby innym ninja. Przebudzone oczy? Nic nie znaczyły. Przecież… przez okulary zapewne nie będzie w stanie ich odpowiednio używać… Nie pozostało jej nic innego, jak po prostu leczyć go tyle, ile tylko mogła, nawet kosztem własnego zdrowia. Wiedziała doskonale, z czym się to wiązało. Zbyt duże użycie chakry spowoduje utratę przytomności… w najlepszym wypadku.
Hikari coś do niej mówił, jednakże słowa niezbyt do dziewczyny docierały. Były za mgłą, tak samo jak jego twarz, która z każdą kolejną sekundą stawała się coraz bardziej niewyraźna. Żeby tego było mało, widok był przysłaniane przez krwawe łzy. Czuła jak ulatuje z niej siła. Jak powoli ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Powinna była więcej trenować fizycznie, żeby być bardziej wytrzymałą, albo chociaż lepiej rozwinąć kontrolę chakry, którą miała… tyle możliwości. Było to jednak gdybanie, nie mające żadnego wpływu na sytuację, w której się znaleźli. Zaufano jej, że się nada na taką poważną misję, jednakże była zdecydowanie zbyt słaba… Po tym wszystkim chyba będzie musiała wrócić do podawania leków i przebierania niedołężnych staruszków w szpitalu, bo do tego co najwyżej się nadawała, tam chociaż nikomu nie zrobi krzywdy… z drugiej strony, co jeśli pomyli medykamenty i je przypadkiem zamieni? Chyba plewienie ogródków wydawało się najbezpieczniejszą opcją.
To co mówił Hikari ściskało ją za serce. Setek kłamstw, które próbował jej wcisnąć, w które jednak nie zamierzała wierzyć. Doskonale wiedziała przecież, że go potrzebowała, że bez niego nie da sobie rady. Dlaczego mówił co innego? Łzy napływały do jej oczu. Chciała mu coś powiedzieć, ale nie była w stanie otworzyć nawet ust. Nie miała na to siły. Nie potrafiła ruszyć chociażby palcem u stopy. Musiała polegać ponownie na Hikarim i jego ramionach, które to ją obejmowały, żeby przepadkiem nie upadła na ziemię… była taka słaba.
Pocałunek. Poczuła muśnięcie ust Hikariego na swoich, jednakże nie miała sił, żeby go przedłużyć.
Nagle wszystko prysnęło… to tylko sen. Bardzo smutny sen. Rozejrzała się dookoła. Zielona polana, ciepło promieni słonecznych, drzewo kwitnącej sakury… było pięknie. Mogła odetchnąć z ulgą, że to, co przed chwilą widziała było jedynie okropnym koszmarem. Spojrzała na Hikariego, który leżał obok niej. Cały i zdrowy, bez najmniejszej ranki czy siniaka na swoim ciele. Dziewczyna poczuła, jak olbrzymi kamień spada jej z serca i zostaje zastąpiony błogim uczuciem szczęścia.
Chłopak poprosił ją o opowiedzenie snu… po co? Przecież to nie było nic takiego. Nie mogła jednak się mu oprzeć, więc koniec końców się poddała, zaczynając wszystko dokładnie mu opisywać. Bycie ninja? Cóż to za surrealistyczna wizja! Pomijając fakt, że ci już dawno nie istnieli, to kto z własnej woli by się parał tak niebezpiecznym zajęciem? To jedynie utwierdzało Ichigo w przekonaniu, że to co przed chwilą widziała było tylko senem. Zwykłym koszmarem, z którego się obudziła, wracając do rzeczywistości. Do Hikariego, którego ciepło czuła, słyszała jego bicie serca.
Uchiha był prawdziwy. Bez wątpienia.
Uchiha? Skąd się jej to w ogóle wzięło? Przecież Hikari nie miał tak na nazwisko. Chyba zbyt długo leżała na słońcu i mózg się jej przegrzał od tych promieni. Co jeżeli dostała udaru i teraz ma jakieś majaki? Czując jego palce wplątujące się we włosy i słodki smak ust, szybko o tym zapomniała. Błogi moment szczęścia.
Gdy otworzyła oczy po pocałunku… świat był inny. Obraz Hikariego jakby się zamazywał, przeplatał z zupełnie innym, tym z jego snu. Widziała łzy w jego oczach, siniaki wydobywające się spod materiału jego ubrania. Nie, nie… to nie mogła być prawda! Przecież to był tylko zły sen, z którego się obudziła? Z chłopakiem wszystko było w porządku, prawda?
[p]Ichigo nagle poczuła, jak ziemia między nią a Hikarim pęka, tworząc olbrzymią szczelinę pomiędzy nimi. Próbowała wyciągnąć rękę, jakby chcąc go złapać, jednakże… ta przez niego przeleciała. Jakby był duchem, by zaraz potem zacząć spadać prosto w bezkresną otchłań…
Upadek.
Chinoike poczuła ból w momencie zetknięcia się jej ciała z zimną ziemią. Aż na chwilę zabrało jej to dech w piersiach, o który zaczęła panicznie walczyć. Potrzebowała dobrych kilku sekund, by się uspokoić. Rozejrzała się. Wokół panowała ciemność… nie widziała niczego. Wyciągając swoje dłonie przed siebie, te znikały w otchłani, która była tak zimna. Chłód ją otaczał, miała wrażenie, że zaraz zamarznie. Z każdą sekundą traciła czucie. Najpierw w palcach u rąk i stóp, potem w kończynach… by na końcu być w stanie jedynie mrugać oczyma. Lodowate powietrze świszczało jej w płucach.
Była sama.

~ HIKARI PART ~

Jedyne co Hikari widział to ciemność. Ta była bezkresna, ciągnęła się w nieskończoność. Panująca w otchłani cisza wręcz wwiercała mu się w głowę, powodując jej ból. Każdy, najmniejszy krok, który stawiał, wydawał się być niczym najcięższa wyprawa jego życia. Wiele razy upadał w swojej samotnej wędrówce przez ciemność. Mimo że rozum mówił mu, że ta walka wydaje się być bezcelowa, serce mówiło mu, że ma się nie poddawać – dlatego szedł dalej. Jak nie miał siły, to po prostu się czołgał. Nie wiedział co nim kierowało, jednakże podświadomie czuł, że ktoś na niego czekał. Nie był w stanie przypomnieć sobie ani twarzy, ani imienia, jednakże to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Liczyła się ta iskierka nadziei, którą miał w sercu, która była jego jedyną motywacją, by brnąć dalej i się nie poddawać. Czuł, że to była dobra decyzja i że to co robił… było dobre.
Nie miał pojęcia ile minęło mu na wędrówce przez otchłań. Godzina, dzień, miesiąc, rok, stulecie… milenium? Nie wiedział. Czas mu się wydawał pojęciem względnym, który mógł płynąć zarówno nienaturalnie wolno, jak i szybko. Nie miało to też dla niego i jego walce większego znaczenia… to co się liczyło, to nagły promień światła, który zobaczył w oddali. Pojedynczy błysk, gdzieś na horyzoncie. Pierwszy odkąd się tu znalazł. Nagły przepływ adrenaliny, szybsze bicie serca i nadzieja sprawiły, że poczuł siłę, by wstać z ziemi i zacząć biec. Najszybciej jak tylko potrafił.
Tym razem się nie spóźni.
Rzeczywistość uderzyła Uchihę bardzo mocno. Organizm kazał wziąć mu głęboki wdech, ten jednak spowodował, że poczuł ból na całym swoim ciele. Oddychanie nie należało do najmilszych doświadczeń. Powoli otworzył oczy, by od razu je zamknąć, zostając oślepionym przez światło żarówki. Oczy potrzebowały chwili, by przyzwyczaić się do jasności. Gdy w końcu udało mu się je w pełni otworzyć, mógł się rozejrzeć na tyle, ile jego pozycja mi pozwalała. Widział drewniany sufit. Gdyby przekręcił głowę, zobaczyłby niewielki stolik nocny, a na nim dzbanek z wodą i szklankę. Cholera, chciało mu się strasznie pić, miał bardzo sucho w ustach. Do połowy ciała był przykryty kocem. To co widział – i czuł – to cały tors będący zabandażowany. Po chwili nawet do jego nosa dotarł zapach… bardzo ziemisty, mokry. Nie należał on do najprzyjemniejszych, aczkolwiek kojarzył się z jakąś maścią albo innym lekarstwem. Jeżeli chłopak spróbuje się podnieść – z trudem, ale mu się to uda – dojrzy w kącie pokoju kobietę, która siedziała przy biurku, zgniatając coś w moździerzu. Ta się nagle odwróciła. Rozpoznał jej twarz. Potrzebował chwili, by sobie przypomnieć imię. Pani Kaisa, ta mieszkająca niedaleko kapliczki. Po chwili wszystko zaczynało do Uchihy wracać… wioska, zatrute jeziorko, walka z Genjin, handlarz.
Ichigo.
Ostatnią rzeczą, jaką chłopak pamiętał, to jak dziewczyna straciła przytomność, opadając przy tym na jego tors. Dalej miał jedną wielką pustkę w głowie… do czasu snu. Ten pamiętał z najdrobniejszymi szczegółami.
Na Sakuya – hime, w końcu się obudziłeś! – powiedziała kobieta, podchodząc do jego łóżka. Usiadła na niewielkim taborecie, który był obok. – Jak się nazywasz? Wiesz, gdzie jesteśmy? Jak się czujesz? – zapytała kobieta, ze zmartwieniem spoglądając na chłopaka. Przyłożyła mu swoją rękę do czoła, jakby chcąc sprawdzić czy ma gorączkę.

~ ICHIGO PART ~

Ichigo nie miała siły, by wstać. Leżała pogrążona przez otchłań, pozwalając by ta zabierała jej z każdą sekundą coraz większe czucie w ciele. W pewnym momencie nawet przestała czuć ten olbrzymi chłód, który ją otaczał, jakby stała się zupełnie na niego odporna. Czy to oznaczało, że śmierć była blisko? Nie wiedziała ile czasu minęło. Nie miała niczego, co mogłoby jej pomóc w tym. Widziała tylko ciemność…
[p]Przymknęła oczy – to była jedyna część ciała, nad którą Chinoike miała kontrolę – pozwalając łzom spłynąć po policzku… te były ciepłe. Wręcz parzyły, biorąc pod uwagę różnicę temperatur pomiędzy łzą, a jej skórą. Po chwili ten gorąc zaczął rozprzestrzeniać się po całym jej ciele. Mogła najpierw poruszyć bardzo delikatnie palcami u rąk, następnie zacisnąć je w pięść. Wracało jej czucie w całym ciele.
Truskawka gwałtownie zerwała się do pozycji siedzącej, otwierając oczy. To co zobaczyła to biały kawałek materiału, najprawdopodobniej bandaż, którym miała obwiązane oczy. Czuła lekki ból w lewym ramieniu… potrzebowała chwili, żeby skojarzyć co się stało. No tak, walczyła z handlarzem i ten przywalił jej z kija, co nie należało do przyjemnych. Im więcej świadomości jej wracało, tym więcej też czuła. Po chwili zorientowała się, że oprócz bandaża na oczach, ma coś na twarzy. Gdy przyłożyła do niej rękę, mogła poczuć jakąś… maź.
Pomimo tych drobnych szczegółów… nie czuła się źle, a chociaż nie fizycznie. Psychicznie zaś… z każdą chwilą było gorzej. Do jej umysłu zaczynały napływać obrazy będące wspomnieniami tego co się stało. Upadająca na Hikariego chatka, próby jego uleczenia. Pamiętała jego słowa o przebudzeniu oczu. Ostatnim wspomnieniem zaś były słowa Uchihy.
Ty głupia truskawko.
Po chwili usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Ichigo – san! Jak się czujesz dziecko? Nie zdejmuj opatrunku, pójdę po Kaisę i ona te oczy Ci zobaczy… – Pani Kasasagi, znała ten głos. Ichigo poczuła, jak ręka kobiety zaciska się na jej dłoni. Jednakże to nie było teraz ważne. Liczyła się tylko jedna rzecz, a raczej osoba.
Hikari.
Czy życie będzie dobre?
► Pokaż Spoiler | Garść informacji
  • Stan Hikariego: Boli tułów, jednakże Hikari jest w stanie się poruszać, choć to powoduje lekki dyskomfort. Chłopak jest wysmarowany jakąś śmierdzącą maścią i obwiązany bandażami. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Stan Ichigo: Bandaż na oczach. Lekki ból lewego ramienia, jednakże jest do wytrzymania. Jakaś maseczka na twarzy. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Genjin: ???
  • Handlarz: ???
NPCPani Kasasagi
NPC Kaisa
Ostatnio zmieniony 01 mar 2022, 22:28 przez Kaguya Kaede, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Uchiha Hikari
Posty: 658
Rejestracja: 24 paź 2021, 21:22
Ranga: Tokubetsu Jōnin
Ranga dodatkowa: Heitai Hantā Ryodan
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Sytuacja się powtarzała. Nie dało się temu zaprzeczyć ani trochę, nie kiedy te dwa obrazy tak perfekcyjnie się ze sobą zlewały. Dwa tak odległe od siebie momenty, jakie to dzieliły lata, nagle stawały się jednym. Gdyby nagle, zamiast Ichigo w swych dłoniach, dojrzał Akemi? Wokół nich nie ulicę wypełnioną ludźmi, a namiot w jakim to ją znalazł starającą się zaleczyć z całych sił prawie martwego żołnierza? Nie zdziwiłby się. Umysł na tym etapie był już przeciążony na tyle, że halucynacje nie byłby niczym wyjątkowym. One jednak nie nadeszły, pozostawiając choć trochę realizmu w jego wizji. Zamiast tego? Oddech Ichigo zdawał się pogarszać... ale dopiero co zemdlała z wycieńczenia, więc jakim cudem? Zwidy, czy prawda? Nie był pewien. Nie wiedział już jak bardzo zatracił się w panicznych myślach jakie to wybiegły zbyt daleko do przodu. Od pozwolenia truskawce na odpoczynek w jego ramionach, do obawiania się że już nigdy się nie obudzi była długa droga. Cholernie długa, jednak... to wszystko było takie podobne. Mgła go ogarniała coraz bardziej. Co mieszkańcy mówili, nie był pewien. Ani nie do końca wiedział nawet, kto konkretnie to mówił. Ktoś mu z nich znajomy? Ich pracodawcy? Matka dziewczynki? Kobieta jaką spotkał wcześniej? Inni nieznajomi? Tyle możliwości, a jedna wielka plama w jaką jego wizja się zlewała nie pozwalała mu na ich sprecyzowanie. Wniosek więc, mógł być tylko jeden...
Śmierć.
Ciężkie jej kroki i chłodne oblicze się do niego zbliżało. Jak wyglądała śmierć? Ktoś po niego przyjdzie i go zabierze, czy zwyczajnie uśnie nieświadomie, niegdy się nie budząc ponownie? Co było po tym wszystkim? Jakiś... raj, czy może piekło? A może pustka? Do którego miejsca by trafił? Czy dalej by... czuł rzeczy? Nie znał, i nie chciał znać odpowiedzi na te pytania. Nie chciał umierać. Miał rzeczy do zrobienia. I tak jak się z faktem śmierci pogodził, dzięki czemu nie panikował aż tak bardzo jak wiele innych osób... tak nie chciał umierać. Nie chciał. Miał cele. Plany. Ambicje. Miłość. I tak jak za wielu oddał by swoje życie, tak dalej nie chciał ginąć. Czy było w tym coś złego? Czy w jakiś sposób czyniło to z niego gorszego... "obrońcę"? Bohatera dla zwykłych ludzi, jakim to chciał być? Nie wiedział, a i o tych rzeczach on sam nie myślał. Był skupiony na wykorzystaniu już tego, co mu zostało. W końcu... co z tego że nie chciał, jak to się zbliżało nieubłagalnie? Śmierć, ze swoją kosą, musiała stawiać w jego stronę kroki coraz bliżej i bliżej...
Szept. Słabe słowa, jakie to ostatecznie zaistniały. Lub mu się zdawało że zaistniały, bo skąd miał wiedzieć tak naprawdę czy sobie ich nie wyobraził? Nie był w stanie już takich rzeczy oceniać. Ich realności. Czy był w nich sens? Nie wiedział. Truskawka nie była przytomna, a dla nieznajomych ostatnich słów nie miał. Wolał jednak je powiedzieć, niż przemilczeć ten moment. Chciał... chciał coś po sobie zostawić, nawet jak byłoby to gdzieś głęboko w podświadomości samej Ichigo. Było to dla niego lepsze od niczego. Lepsze od śmierci w... ciszy. Hikari nie chciał tak ginąć. W ciszy. Nie, kiedy całe życie starał się oferować wszystkim promienisty uśmiech. I... zasługiwała ona na nie. Położył dłoń na jej policzku. Uśmiechała się lekko. Śniło jej się coś dobrego, może? Oby. Byłoby to definitywnie jakieś wynagrodzenie za całą mękę jaka musiała w tym miejscu przejść. Mógł mieć tylko nadzieję, że swoim planem nie popsuje jej jakoś snu. Choć, ciężko było i pocałunek nazwać planem. Bardziej... nagłą chęcią. Odruchem. Żądzą? Nie wiedział, nie myślał nawet specjalnie, a świat kręcił się zbyt bardzo aby go poprawić. Zrobił to jednak, nim padł na ziemię, jak laleczka jakiej sznurki odcięto. Zostawił na jej ustach pocałunek, za jaki to wiele osób chciało by go powiesić.
Zachód słońca... hmm...
Taki koniec... też może być.
Hikari Dreams~~

Definitywnie, słodki głos miłości jego życia był najlepszą rzeczą jaka to mogła go obudzić. Jednocześnie, najgorszą bo tylko chciał wrócić do krainy snów odesłany przez ten właśnie ten słodki głos. To też Akemi najlepszym budzikiem nie była sama z siebie, jednak definitywnie była najprzyjemniejszym. Nie wymieniłby ją za nic w świecie. Życie było dobre, odkąd ponownie otrzymali szansę na ułożenie sobie go razem, po wojnie. Po tym jak Akemi się wybudziła ze swojego stanu, za który to ją zresztą bardzo porządnie ochrzanił. Definitywnie, nabawił się przez nią swojego rodzaju PTSD. Na ten moment jednak? Wojna była odległa. Skończyła się. Zwyciężyli właśnie tak jak chcieli, bez tych poważnych strat dla bliskich młodego - choć nie tak jak kiedyś - Uchihy. Wręcz przeciwnie! W pewnym sensie, nawet przyśpieszyła ona rozwój ich relacji. Pamiętał słowa sensei, o tym że uczucie jakie w stronę dziewczyny kierował było odwzajemnione. I... zaryzykował. Nie było to takie proste, że ta od razu się zgodziła. W końcu Hikari wiele przeskrobał nim jej o tym uczuciu powiedział. Został zwyzywany i przeklinany wielokrotnie za swoją głupotę, oraz trzymanie tych uczuć w sekrecie - czego ona jednak również była winna! Po czasie jednak... udało mu się. Przekonać ją na tyle, by dała mu szansę. Zamieszkać razem. A teraz?
Z tego wszystkiego wynikł jakiś dość specyficzny choć rodzinny obiad! I bardzo szczęśliwy obiad, jeżeli ktoś miałby się go pytać. Fakt, że Ichigo dogadywała się z własnym ojcem mimo dawnych problemów z tym, dobrze świadczył. Nie było to łatwe z tego co słyszał, kiedy to rozmawiał z truskawką. Stopniowo jednak, może dzięki naturalnie bardziej ciepłej atmosferze Konohy od Iwy, udało się im... pojednać. W końcu, docenił on swoją córkę. Zabawa Kagami z kompanem Nobu? Nic martwiącego. Kou był na tyle fajnym psiakiem, że Hikari wielokrotnie myślał nad adoptowaniem jakiegoś na wyłączność. Towarzysza, jaki to broniłby go przed Akemi i Ichigo, kiedy te razem postanowiły być przeciwko niemu. A zdarzały się takie momenty, bo idealny to Hikari definitywnie nie był. Plotki między Akemi, a jego matką? Bardzo, bardzo niepokojące. Najpewniej jakoś mu się przez to oberwie. Czuł to w żyłach. Nawet się lekko wzdrygnął jak przez moment spotkał się wzrokiem z Kazuhą i dojrzał tam błysk. Definitywnie mówili o czymś niezbyt dobrym na jego temat i już nie mógł wręcz doczekać się pogadanki jaką dostanie od matki. Mimo jednak tych obaw? Wyglądało, jakby wszyscy dobrze się bawili, a jedzenie im smakowało. Aż nagle, ktoś postanowił zebrać uwagę wszystkich na sobie. Akemi.
Jeszcze nim zdążyła nawet wyciągnąć w jego stronę rękę, chłopak już zaczął się zbliżać. Przeplatając palce ze swoją ukochaną, to wszystko zwyczajnie było... dobre. Poprawne. Nie mógł sobie wyobrazić czucia do kogokolwiek, tego co czuł do niej. I lata prób, nawet tego nie zmieniły. Chciał ją trzymać za rękę przez całe życie. Jakie ogłoszenie chciała powiedzieć, nie wiedział. Nie mówiła mu wszystkiego. Nie było to w stylu Akemi, a i też nie tego od niej oczekiwał. Była swoją własną osobą i zwyczajnie... dobrze im było razem, dlatego byli ze sobą. Nie przez coś tak niezdrowego jak samotność, czy same chęci posiadania kogoś. Wieści jednak, jakie przyniosła? Generalnie, nie był to pierwszy raz kiedy Hikari miał dłoń na jej brzuchu, definitywnie nie. Zbyt często miał potrzebę zwyczajnie objęcia jej ramionami, przytulenia jej od tyłu i razem z nią obserwowania tego na co patrzyła, czy był to zachód słońca czy właśnie przypalające się przez niego jedzenie. Tym razem jednak, gest ten był całkowicie inny. Bardzo jasny, nawet dla tak niedomyślnego rzeczy osobnika jak Hikari. A słowa? Słowa, jakie to wypowiedziała?
"Jestem w ciąży, Hikari"
Świat nie tylko na tą wieść zwolnił. Zatrzymał się tak ostro, że prawie zrobił fikołka. Słowa nierealne, jakich to nie spodziewał się usłyszeć w najbliższym czasie. Jakich... zwyczajnie nie oczekiwał. To nie tak, że nie chciał mieć rodziny. Też jednak, to nie było tak że... planował. Czy będzie dobrym ojcem? Czy będzie w stanie wystarczająco czasu poświęcić wiosce, kiedy w jego życiu pojawi się maluch jaki to rósł w brzuchu Akemi? Czy... czy będzie wystarczająco dobry? Tyle wątpliwości. Tyle nagłych wątpliwości kumulujących się z jego zostaniem niedługo Hokage, jakich to nie było widać na jego twarzy, przez to że dalej był zwyczajnie... zszokowany. Nie wierzył. Lecz było to możliwe. Definitywnie było to możliwe, po wszystkim co razem robili. Dalej jednak nie wierzył. Złożenie pieczęci do Genjutsu Kai, oraz śmiech ludzi jaki usłyszał po tym, kiedy to ta iluzja nie zniknęła? Nawet do niego bardzo nie docierał. Wrócił dłonią na brzuch Akemi, chcąc to jeszcze sprawdzić swoim jakże podstawowym jutsu medycznym do wykrywania rzeczy. Nie zdążył jednak tego zrobić, a i... nie chciał. Nie chciał wątpić. Spotkał się z zaszklonym wzrokiem Akemi gotowy odpowiedzieć i ją ucałować, jednak...
Widział ranną dziewczynę.
Tak jak był to piękny sen, tak szybko też zaczął przemieniać się w koszmar. Wytykać mu wręcz wszystkie błędy jakie popełnił. Ranna Akemi. Ranna Ichigo. Martwa sensei. Nim nawet skupił się dobrze na reszcie, obraz już do końca pękł. A i dziwna chęć sklejenia go rękoma nic nie dała, bo nie dało się tak po prostu świata złapać i go złożyć jak sobie to chłopak życzył. Wcześniejszy szok, masa miłości i radości została szybko zamieniona na ból w sercu chłopaka. Ból, kiedy jego idealne życie się rozpadało. Ból, kiedy to jego marzenia tonęły niczym jakiś statek z dwoma drzewami na nim. A kiedy cały obraz już zniknął? Kiedy została tylko ciemność, chłód i samotność? Ból jakby eksplodował i... zniknął. Hikari widział ten świat, choć poza ciemnością zbyt wiele jego oczy nie wyłapywały. Chłodny, ciemny, mroczny i samotny świat po śmierci. Tym to musiało przecież być, prawda? Chłopak nie podnosił się z kolan. Bo i po co? Jaki był tego sens? Czy będzie mu wtedy cieplej? Czy pojawi się ktoś mu bliski? Czy... stanie się coś w ogóle? Wątpił. Nie widział sensei, jaka to by go przywitała więc... samotność. Musiała być mu pisana.
Położył się na podłodze. Zwinął w kłębek, starając się choć trochę ciepła zdobyć. Dlaczego, nie mogło tu być chociaż cieplej? Nie dość, że serce jego rozrywało się tak, że nie wiedział nawet jak na to wszystko zareagować, to jeszcze i ciało musiało ciągle drżeć z zimna. Był to chyba pierwszy raz, kiedy poza walką, uruchomił jakoś bardziej swój "tryb shinobi". Gdzie nie myślał tak o rzeczach. Uczuciach i własnych emocjach. Chęciach. Nie... nie mógł. Zbyt bardzo to bolało. Samotność zbyt bardzo bolała, a ta ściskała uparcie jego serce i nie puszczała nawet na moment. Został sam. Bez swojej rodziny. Bez imouto. Bez Higi-sensei. Bez Akemi i bez... swojej truskaweczki. Nawet, jak nazywanie jej swoją, było bardzo głupie i chłopak nawet nie wiedział skąd to mu się wzięło. Myśl o nich, przyniosła mu na twarz lekki uśmiech. Lekki uśmiech wywołany myślami, jakie to również wzruszyły trochę jego sercem. Sercem i umysłem, które to już się poddały. Już pogodziły się z faktem, że tak będzie jego wieczność wyglądać. Pogodził z tym, że nie ma stąd ucieczki, choć nawet nie próbował. Tylko właśnie...
Nie próbował.
Zaciskając zęby, zaczął się podnosić z... ziemi? Nie wiedział nawet jak określić bezgraniczną ciemność. Zwyczajnie... czuł jakby wstawał. Cały drżał. Wszystko go bolało, a sam ruch wywoływał u niego tylko większy ból. Mało kto wiedział, czym naprawdę był kompletna cisza. Zawsze towarzyszyły ludziom jakieś dźwięki. Tutaj jednak? Nic. Nic nie słyszał. I to bolało. Czuł, jakby miał zaraz zwariować. Pustka. Jedna wielka pustka, chcąca go osłabić i zaatakować pod każdym względem. Nic nie widział, nic nie słyszał, ledwo co czuł poza chłodem i bólem serca oraz ciała. Zrobił jednak pierwszy krok w stronę... jakąś. Nie wiedział jaką, nie był w stanie określić i też nie myślał jaką. Zwyczajnie, krok. Pełny bólu, jaki to w prawdziwym świecie pewnie już by go rozerwał. Tutaj jednak? Nie. Tutaj był cały. Pewnie o to chodziło. Pewnie był to swoisty rodzaj kary za wszystkie zabójstwa jakich dokonał. Miał cierpieć wieczność i nie zaznać spokoju, jakim to była ta śmierć o jakiej to inni mówili. Mylili się. Śmierć była okropna. Beznadziejna. Gorsza, niż sobie wyobrażali. Tylko bardziej go to upewniło w tym, że nie mógł pozwolić swoim bliskim jej doświadczyć... chociaż teraz, to co on mógł?
Drugi krok. Równie ciężki, a może nawet bardziej ciężki. Co on mógł? Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Czuł i wiedział, że stawianie kolejnego kroku jest bez sensu. Trzeci krok. Nie miało to ani trochę sensu. Jednak... nie mógł się tak zwyczajnie poddać. Nie mógł. Nie, kiedy to ludzie w niego wierzyli. Nie chcieliby, aby się położył i cierpiał przez resztę swojego życia. Nie chcieliby widzieć go w takim stanie. I choć już nie było szans, by go dojrzeli? To wewnętrznie, nie mógł sobie pozwolić na takie... zdradzenie ich. Nie widział sensu próbowania, jednak... próbował. Krok za krokiem, nie zbliżał się do niczego i pewnie nawet nie oddalał się od miejsca w jakim to się znalazł. Musiał jednak wędrować. Nie mógł sobie pozwolić, na kompletne poddanie się. Nie mógł. Nagle się przewrócił. Leżał tak przez... chwilę, a może nawet parę godzin. Nie wiedział. Nie było sensu się podnosić, ale... jednak to zrobił. Z problemem, tak wielki że pewnie z 5 minut się podnosił z ziemi, ale to zrobił. Dlaczego? Po co to wszystko? By zadowolić ludzi żywych, jacy to nawet go już nie widzieli? Nie był pewien. Kwestinował siebie na każdym kroku, jednak ostatecznie serce zawsze wracało do jednej, jasnej decyzji.
Nie mógł się poddać.
Czy to się czołgając, czy idąc, czy biegnąc... szedł do przodu. Dlaczego? Nie wiedział. Miał wrażenie że... zdradziłby wtedy siebie. Zatrzymując się całkiem. I zdradziłby... kogoś. Nie wiedział kogo. W końcu nikt w tej cichej otchłani ciemności na niego nie czekał. Nie wiedział więc skąd ta myśl. Wiedział jedynie, że nie może się zatrzymać, a fakt że i tak wszystko go bolało? Że nigdzie w tym świecie nie było ciepła? Sprawiał, że zatrzymanie się wcale nie byłoby bardziej komfortowe. Przemierzał więc te kilometry lub równie dobrze mogły być to centymetry. Godziny, dni, czy lata? Nie wiedział ile zmierzał. Z jedynie jedną myślą w głowie. By się nie poddawać. Tylko tyle i aż tyle.
Nagły błysk światła. Coś... nowego. Coś, co go tak uraziło po tym całym czasie w ciemnościach, że przymknął oczy chcąc odciąć się od światła. Po paru sekundach jednak je otworzył ponownie, nie dowierzając lekko że coś w tym ponurym świecie się zmieniło. Kładąc dłonie na podłodze i zaciskając zęby, z krzykiem bólu wręcz się podniósł z ziemi. Nie mógł się zatrzymać. Nie teraz, kiedy zjawiło się coś nowego. Kto na niego czekał? Nie wiedział. Światło jednak... ten ktoś był za tym błyskiem. Z krzykiem więc, desperacji, zaczął biec. Jak najszybciej, choć dawno swojego ciała nie używał w ten sposób. Parę razy się po drodze zachwiał, prawie wywrócił, i upadał ale... poprawiał się szybko. Kiedy jego skupienie ulatywało, i czuł jakby miał zaraz paść? Ugryzł swoją rękę. Mocno, chcąc by ból inny od tego jakiego to odczuwał na całym ciele, go ożywił. Dał ostatnią dawkę siły, jaka to była mu potrzebna. Nie mógł się zatrzymać. Musiał być jeszcze szybszy, niż przez całe swoje życie, jeżeli nie chciał popełnić kolejnego błędu. Aż... złapał światło.
Hikari back from death!

Łapczywy, nagły i głęboki oddech. Pierwsza rzecz, jaką to tak naprawdę poczuł, to ból. Całego ciała, na jakie to nic nie mógł zaradzić, bo musiał oddychać. Musiał, choć było to... ciężkie. Nieregularne. Bolesne. Oddychał jednak, prawda? Nie zdawało mu się? Nie był to jakiś kolejny sen? Nie wiedział jeszcze. Nic dalej nie widział, jednak czuł że ma zamknięte oczy. Trochę bojąc się tego co dojrzy, zaczął je powoli otwierać. Niepewnie. I od razu go to zdradziło, z racji że dostał światłem po oczach przez jakie bardziej się skrzywił. Znowu powoli zaczął je otwierać, unikając jednak bezpośredniego światła. Tak, jego wzrok definitywnie potrzebował chwili, po całej wieczności w ciemności. Po... po tym wszystkim, na myśl o czym jego ciało przechodziły dreszcze z zimna. Światło jednak, nawet sztuczne, trochę pomagało w... zapomnieniu. Wyleczeniu. Otworzył szerzej oczy. Rozejrzał się. Jakiś pokój. Szklanka z wodą. Chciał ją, jednak kiedy czuł ból swojego ciała, zrezygnował na ten moment z sięgania po nią. Tylko by ją rozbił. Też, patrząc na bandaże jakimi to był otoczony? Raczej nie powinien tego robić, jeżeli ponownie nie chciał zirytować tego kto się starał o niego zadbać. Nawet jak... nie był pewien gdzie się znajdował. Powoli jednak, postarała się z leżenia przejść do siadu. Powoli, by sobie czegoś nie nadwyrężyć. Kobieta, zgniatała coś w moździerzu - co też prawdopodobnie oznaczało, że to na była odpowiedzialna za jego uratowanie. Uratowanie... na myśl o tym słowie, myśli zaczęły do niego wracać. Wszystko. To, jak zemdlała Ichigo, i to jaki sen go potem ogarnął. Sen... przez jaki łzy spłynęły z jego oczu.
Akemi... Sensei...
Brakowało mu ich. I nic tak tego mu nie uświadomiło, jak zobaczenie ich we własnym śnie. W tej... przyszłości. Idealnej wręcz, gdzie wszystko dobrze się skończyło. Zbyt idealnej dla niego. W końcu, zbyt wiele rzeczy Hikari tutaj psuł przez swoje bycie wolnym, aby do takiej rzeczywistości doprowadzić. Nim się zorientował, kobieta nagle była tuż przy nim i miała dłoń przyłożoną do jego czoła. Zadawała pytania, jakie docierały do niego trochę jak przez mgłę. Mrugnął dwa razy, starając się na nich skupić, odkładając póki co swój sen na bok.
- ... - otworzył usta, jednak żadnego dźwięku nie wydał. Zerknął w stronę szklanki i starał się zrobić to dość wymownie, by może sama Kaisa-san mu ją podała. A jak nie, to powolnie sam po nią sięgnie by zrobić parę łyków przy tych swoich suchych ustach i języku. Dopiero po tym, odkładając już szklankę, odpowiedziałby. - Hikari. W wiosce z zatrutym jeziorkiem. I... wszystko mnie boli. I czuję jakbym właśnie wędrował przez wieczność w ciemności, więc też zmęczony... Dziękuję za pomoc, Kaisa-san, ale... co z Ichigo? Moją towarzyszką? Wszystko z nią dobrze? Chciałbym ją zobaczyć.
Stwierdził rzucając słowa jedno po drugim w stronę kobiety, nie mogąc się nie martwić. Nie... nie po swoich ostatnich myślach o dziewczynie. Nie po tym jak podobna to sytuacja była. Musiał... musiał ją zobaczyć. I właśnie dlatego wbiłby poważnie swój wzrok w tą, jaka to o niego najpewniej zadbała. A gdyby faktycznie mieli okazję udać się do Ichigo? To wchodząc do jej pokoju, uniósł by palec i zakrył nim swoje usta. Uniwersalny znak ciszy. Nie chciał, by ta od razu wydała że on tu jest. Miał... inne plany na pokazanie tego Ichigo, jeszcze nim ta zdjęłaby bandaż zasłaniający jej oczy. Gdyby Kaisa-san chciała to zrobić, to wyciągnąłby lekko rękę powstrzymując ją. To tylko jednak, jeżeli by faktycznie zabrała go do Ichigo. A mogła przy jego stanie, tego definitywnie nie zrobić.
Obrazek
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Czym był sen? Podobno zlepkiem najskrytszych marzeń i pragnień jakie posiadamy. Skoro tak było, to skąd się brały bezsensowne sny takie jak na przykład goniące nas stado niebieskich mandarynek? Czemu pojawiały się koszmary? Sny tak nierealne i przerażające, że aż dziwne, skąd mózg mógł wziąć na nie pomysły. Nikt przecież nie chce cierpieć. Nikt nie chce być raniony, smutny, samotny. Skąd więc się one biorą? Tego Ichigo nie wiedziała. Nie studiowała tego kierunku poświęconego działaniu ludzkiego umysłu, lecz ogólną medycynę. Może mogłaby i popytać koleżanek lecz czy był teraz sens? Teraz jedynie liczył się chłopak leżący o niej. Zły sen, zła chwila, złe obrazy przeminęły. Zostały zastąpione tymi dobrymi. Realnymi.
Negatywne emocje szybko odeszły w zapomnienie. Jakim cudem był w stanie tak na nią działać nie wiedziała i nie zastanawiała się nad tym. Po prostu akceptowała fakty takie, jakimi były. Zaczęła mu opowiadać swój sen mimo iż nie widziała w tym sensu. Wiedziała jak to się potoczy i miała rację. Mimo to, świadomie weszła w jego małą pułapkę. Szczęśliwą pułapkę. Było jej dobrze. By odegnać resztki koszmaru, pocałowali się. Truskawka lubiła takie rzeczy. Było przyjemnie, romantycznie i książkowo. Bardzo to lubiła. Gdy ich usta się rozeszły, powoli otworzyła oczy by spojrzeć na Hikariego. Zamiast uśmiechniętego Uchihy, widziała łzy w jego oczach. Łzy, jakie ronił w jej śnie. Mrugnęła szybko dwa razy. Za pierwszym razem, wrócił jej ukochany. Drugie automatyczne mrugnięcie, sprawiło, że przed nią znajdował się ranny chłopak. Trzymał ją w objęciach i płakał. Nie rozumiała co się działo. To nie miało prawa się dziać. To był tylko sen a to rzeczywistość. Czemu więc tak się działo. Obraz jej się rozmazywał. Czyżby nieświadomie łzy jej napływały do oczu? Zacisnęła je mocno by po otworzeniu ich, sytuacja się tylko pogorszyła. Ziemia się rozstąpiła a oni zaczęli spadać. Wyciągnęła w jego stronę rękę. Chciała go z całych sił złapać, przyciągnąć do siebie. Zamiast tego, jej dłoń przeszła przez niego jakby był zjawą. Spadali w bezkresną otchłań. W mrok, jaki najpierw zabrał Hikariego a później ją.
Nie wiedziała ile spadała. Wszystko jednak kiedyś się kończy. Poczuła impet z jakim uderzyła o ziemię niczym szmaciana lalka. Powietrze opuściło jej płuca a próby odzyskania go nie były takie łatwe. Były niesamowicie ciężkie i bolesne. Wdychała lodowate powietrze jakie łaskawie pozwoliło jej dalej żyć lecz musiała to opłacić wielkim bólem całego ciała. Zaczynała tracić czucie w każdej kończynie. Resztkami sił zwinęła się w pozycję embrionalną i patrzyła przed siebie. Nic tam jednak nie było. Nic na nią nie czekało. Była sama. Taka jak od zawsze była. Jej umysł zaczynał się rozjaśniać i zaczynała rozumieć co tu się działo. To wszystko było prawdziwe. Cały ten ból, całe to cierpienie, cały żal i rozpacz. To była cała ona. To było wnętrze jej. Smutne i samotne. Matki nigdy nie poznała, ojciec się jej niemal wyparł i wydziedziczył, klan i rodzina traktowali ją prawie jak powietrze, Hikari... Hikari również ją opuścił. Nigdy zresztą nie był jej. Czy to przez tę samotność tak szybko się do niego przywiązała? Z chęci posiadania kogoś bliskiego? Pamiętała tyle rzeczy z nim związanych lecz co było prawdą a co fikcją? Które z wydarzeń jakie miały miejsce były realne a które naciągane przez jej umysł pragnący czyjegoś ciepła. Była taka głupia i naiwna. Z każdą chwilą zaczynała to rozumieć coraz bardziej. Zaczynała zdawać sobie sprawę jaka naprawdę była, a nie jak sobie siebie wyobrażała. To bolało. Bardziej niż upadek. Bardziej niż utrata bliskiej osoby. Bardziej niż chłód jaki ją ogarniał i zabierał jej władzę nad jej własnym ciałem. Zamknęła oczy. I tak nic nie widziała. Ani tego co było przed nią ani tego co było za nią. Przestawała nawet widzieć swoją własną przyszłość. Samotna łza zaczęła spływać po jej policzku. Ponownie.
Ichigo obudziła się po raz kolejny. Zerwała się gwałtownie do pozycji siedzącej i poczuła, że to był błąd. Ramie ją mocno zapiekło. Czy to kolejny sen? Nie wiedziała. Nie widziała. Oczy mimo iż miała otwarte, widziały tylko biel bandaża oraz światło za nim. Gdziekolwiek była, było widno. Ostrożnie położyła się. Była w jakimś łóżku. Czy miało to jednak jakiekolwiek znaczenie? Żadnego. Nic nie widziała lecz mimo to bała się zamknąć oczy. Co jeśli trafi do jeszcze gorszego snu? Tutaj przynajmniej coś czuła. Coś widziała. Nie było niczego złego ani niczego co mogło by ją zranić. Chyba. Tej pewności też nie mogła mieć. Więc może lepiej będzie zamknąć oczy i próbować się obudzić w innym miejscu? Nim się na cokolwiek zdecydowała, usłyszała jak drzwi się otwierają. Usłyszała głos. Znajomy. Była to właścicielka zajazdu w jakim kiedyś była. Zadała jej pytanie lecz ona nie chciała odpowiadać. Czuła się tragicznie. W każdym aspekcie tego słowa. Może nie widziała i bolało ją ramię lecz mentalnie miała wrażenie jakby się rozpadła na miliardy kawałeczków. Pokręciła jedynie przecząco głową. Miała nie zdejmować opatrunku lecz nawet nie zamierzała się ruszać. Jedynie leżała nieruchomo chowając ręce pod to, czym była okryta. Czuła się wtedy pewniej, bezpieczniej. Skryta przed światem w jakim się znalazła. W kolejnym miejscu jakie chce ją zranić. Kobieta po chwili wyszła z pomieszczenia. Zostawiła ją. Truskawka jednak już się temu nie dziwiła. Wszyscy ją prędzej czy później zostawiali. Ta myśl ukuła ją w serduszko lecz przyzwyczaiła się już do niej. Pogodziła się z tą myślą. W końcu zamknęła oczy a samotna łza wsiąknęła w bandaż.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 711
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Nawiedzona wioska 憑依村
Posty82




Śmierć potrafi być wizją przerażającą dla każdego człowieka, niezależnie od profesji. Nawet jeżeli się jest ninja i gdzieś w tyle głowy jest świadomość, że przecież wybierając taką, a nie inną ścieżkę jest się narażonym na przedwczesne opuszczenie tego świata, to i tak… większość ludzi po prostu tego nie chce. Bycie shinobi nie wykluczało posiadania marzeń jakże przyziemnych czy zwykłych jak założenie rodziny, czy po prostu bycie szczęśliwym; Gdy nagle czuje się na karku zimny oddech śmierci, zaczynamy sobie uzmysławiać, jak wiele rzeczy jeszcze w życiu nie osiągnęliśmy, ile mogliśmy zrobić. Zaczynamy żałować akcji, których nie podjęliśmy, bądź wręcz przeciwnie – które zrobiliśmy i okazały się być błędami, których nie mieliśmy czasu naprawić. To zdecydowanie przerażająca wizja dla każdego z nas… i gdy przychodzi co do czego, to wiele osób nie jest wcale taka gotowa na pożegnanie się z życiem, aniżeli mogłoby się wydawać.
Hikari i Ichigo byli młodzi. Mieli tak naprawdę całą przyszłość przed sobą… a ulatujące z nich życie było bardzo smutnym obrazkiem, który zapewne poruszył nie jedno serce mieszkańców wioski, której to starali się pomóc… na tyle ile byli w stanie. Jeszcze wiele było spraw niewyjaśnionych… czy mieszkańcy sobie poradzą, czy przyjdzie pomoc z Sakury?
Na te pytania, nie mieli odpowiedzi.

~ HIKARI PART ~
Życie było dobre.
Wszystko wydawało się być perfekcyjne, wyjątkowo szczęśliwe. Rodzina, najbliżsi przyjaciele, którzy byli ważną częścią życia Uchihy… miał ich wszystkich wokoło, radośnie się bawiących, zajadających się przygotowanymi przez Akemi i Ichigo przysmakami, aż się ciepło na sercu robiło. Wiele ryzykowali jako shinobi, jednakże los okazał się być dla nich na tyle łaskawy, że ich oszczędził, pozwalając na toczenie względnie spokojnego i beztroskiego życia. Przyszłość również wyglądała… obiecująco. Główne zagrożenie zostało wyeliminowane – Hikari dorzucił do tego kilka ryo, trzeba przyznać – topór wojenny pomiędzy wioskami również został zakopany, a wszelkie krzywdy zostały wybaczone. Historia jak widać lubi się powtarzać.
Ręka Hikariego nie raz lądowała na brzuchu Akemi. Przecież to był normalny w zupełności dotyk, którego sobie nie szczędzili. Przytulanie najbliżej osoby pod słońcem było wspaniałym uczuciem – jakby się trzymało w objęciach cały świat. Jednakże wiadomość, która padła z ust jego ukochanej nie była czymś, czego się spodziewał.
Czas się na chwilę dla Uchihy zatrzymał, a słowa wypowiedziane przez Akemi wciąż rozbrzmiewały w jego głowie. Wiele wątpliwości – w zupełności słusznych – pojawiło się w jego umyśle. Czy będzie dobrym ojcem? Czy będzie w stanie wziąć na siebie te brzmię, jednocześnie z zostaniem Hokage? To naprawdę dwie, ogromne odpowiedzialności – pierwsza, za niewielką, bezbronną istotę, która potrzebowała ogromnej ilości ciepła i bliskości, a druga za całą wioskę i ludzi w niej mieszkających. Jakby się zastanowić, to te drugie wydawało się być łatwiejszym zadaniem, aniżeli bycie odpowiedzialnym rodzicem, wychowującym drugiego człowieka…
Hikari chciał coś powiedzieć, ucałować swoją ukochaną… jednakże świat zaczął się sypać. Zamiast uśmiechniętej Akemi, ze łzami szczęścia w kącikach oczu, była ranna dziewczyna. Spojrzał w kierunku Truskawki – widział nieprzytomną Chinoike, martwą sensei. Nim zdążył przyjrzeć się każdemu z osobna. Wszystko rozsypało się na drobny mak, zostawiając jedynie pustkę, ciemność i chłód, który przeszywał całe ciało chłopaka. Chłopak został pozostawiony sam sobie, ze świadomością wszystkich błędów, które popełnił i zostały mu tak brutalnie wypomniane. Powoli zaczynał się godzić ze swoją sytuacją i to, w jaki sposób się zakończyło jego życie. Może właśnie na to zasługiwał?
Mimo wszystko, w Hikarim wciąż była iskierka nadziei i postanowił podjąć próbę. Co innego miał bowiem do stracenia?
Parł do przodu, uporczywie, nie zważając uwagi na to, czy się przewracał, czy też nie. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa? Czołgał się. Byle przesuwać się centymetr po centymetrze, nie chcąc się poddawać. W jego świadomości było czyjeś istnienie… Że ktoś na niego czekał, że miał dla kogo żyć. I tym się kierując, po prostu szedł, bez celu, przez ciemność, przez siebie. By w końcu zobaczyć światełko, które na początku było odległe i dawało bardzo słabe światło, które jednak zwiększało się z każdą sekundą, by w końcu chłopaka oślepić...
Hikari wyrwał się z objęć śmierci.
Pierwsze oddechy nie należały do najprzyjemniejszych w jego życiu, jednakże ból ogarniający jego ciało było bardzo dobrym dowodem na to, że żył. Pierwsza próba otwarcia oczu zakończyła się porażką, jednakże powoli zaczynał przyzwyczajać źrenice do panującej jasności. Z sekundy na sekundę chłopak coraz bardziej ogarniał, co się wokół niego działo, przypominało mu się, co się stało… jednakże wciąż echem w głowie Uchihy odbijał się sen, który powodował ścisk z w klatce piersiowej, a po policzkach spłynęły mu łzy. Chłopak uświadomił sobie, jak bardzo brakowało mu Akemi – która wciąż leżała nieprzytomna w szpitalu – oraz zmarłej sensei. Ogarnęło go poczucie starty. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na rozmyślanie, bowiem nie był sam.
Kaisa zrozumiała jego niemą prośbę i chwyciła za szklankę z wodą, podając ją chłopakowi – ba, jeżeli tego potrzebował, to pomogła mu się nawet napić. Ręce chłopaka – mimo że wciąż obolałe – słuchały się jednak poleceń wydawanych przez mózg i Hikari mógł napić się o własnych siłach. Woda zdecydowanie pomogła pozbyć się suchości w ustach i szorstkości w gardle. Gdy Hikari zaczął odpowiadać na jej pytania z sensem, kobieta widocznie odetchnęła z ulgą. Jej twarz jednak spoważniała w momencie zapytania o Ichigo.
Ichigo żyje, jest jednak nieprzytomna. Nie wiem co z jej oczami, zupełnie się na tym nie znam i będziesz musiał ją zabrać do waszych medyków – wyjaśniła mu kobieta. Z tego co Hikari zapewne zdążył się domyśleć, Kaisa, była jedynie wioskową zielarką, znachorką… zwał jak zwał. Miała zupełne prawo nie znać się na dojutsu i nie wiedzieć, co się stało z Chinoike. – Rozumiem, Hikari – kun, że możesz się martwić o swoją ukochaną, ale naprawdę powinieneś odpocząć… – Kobieta spoglądała na niego wzorkiem, który zdecydowanie nie rekomendował jakiegokolwiek wstawania.
W tym momencie do pokoju Hikariego wbiegła pani Kasasagi, z lekką zadyszką.
Ichigo się obudziła… Panienko przenajsłodsza, Hikari – kun też! – zawołała zleceniodawczyni, z widoczną ulgą w oczach, ocierając nawet łezkę, która się zebrała w kąciku jej oka.
Teraz nie było takiej siły, która by powstrzymała Hikariego przed odwiedzeniem jego Truskawki.

~ ICHIGO PART ~

Sny. Bywały piękne, czasem były równie okrutne. Mogły pokazywać nasze największe marzenia, ale także najskrytsze koszmary, których świadomie do siebie człowiek nie dopuszcza… Niezbadane są wyroki ludzkiego umysłu, które sprawiały, że czasem sami byliśmy swoimi największymi wrogami i doprowadzaliśmy się do rozpaczy.
Całe szczęście Ichigo wróciła do rzeczywistości… przepełnionej szczęściem, z ukochanym mężczyzną u boku – czego mogłaby pragnąć więcej? Byłoby to wręcz egoistyczne z jej strony, bo tak naprawdę miała wszystko. Ojca, który był dumny ze swojej córki przyszłej lekarki, która szła przez studia niczym burza, zaliczając to każdy egzamin bez najmniejszego problemu, jednocześnie zdobywając złote medale dla uniwersyteckiej drużyny pływackiej. Ten również bardzo lubił Hikariego, już teraz nazywając go swoim zięciem i zapewne chłopak nie raz musiał z nim wypić po kieliszku (czy więcej) sake.
Życie było dobre.
Cały ten idealny, uroczy obrazek zaczął jednak się rozsypywać niczym domek z kart. Spadając w dół w bezkresną otchłań, chciała spróbować złapać chłopaka, przycisnąć do swojej piersi. Ten był niczym duch, jej palce przenikały przez jego ciało jak przez mgłę… i niczym jak ona rozmazał się w powietrzu. Ona zaś dalej leciała w dół i im niżej była, tym większy chłód czuła.
Mawia się, że piekło jest gorące i grzesznicy są w nim spalani za swoje czyny… Jednakże Ichigo miała zupełnie inne zdanie w tej materii. Miała wrażenie, że znalazła się na samym dnie piekielnej otchłani, która była tak lodowata, że nie była w stanie do niczego porównać chłodu, które z każdą sekundą przenikało jej ciało, jednocześnie odbierając krok po kroku władzę nad nim. Wszystko drętwiało… jedyne co mogła robić to mrugać, by pozwolić łzom, które zbierały się w oczach Truskawki spłynąć po policzkach.
Była zupełnie sama, otoczona przez ciemność, która nie miała końca. Wiele myśli jej przechodziło przez głowę – że najwidoczniej na to zasłużyła, że taki los był jej pisany. Miała umrzeć sama jak palec, w ten sposób odkupując swoje winy, których nawet nie pamiętała. Umysł dziewczyny był pusty – niczym miejsce, w którym się znalazła. Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć, jednakże wewnętrznie czuła ogromny, ogarniający ją smutek, którego nie potrafiła w żaden sposób pokonać. Wraz z nim było również poczucie winy… miała wrażenie, że kogoś skrzywdziła. Próby zamknięcia oczu i przypomnienia sobie, kim była to osoba zdawały się nie działać. Dlatego żałość ogarniała ją jeszcze bardziej. Nie była w stanie naprawić popełnionych błędów, nim przyszło jej umrzeć.
Żałosne.
Wraz ze łzami bezsilności spływającymi po policzkach Truskawki, pojawiło się ciepło, które stopniowo zaczęło ogrzewać całe ciało, przywracając w nim sprawność, pozwalając na poruszenie najpierw pojedynczymi palcami, potem całymi kończynami… krok po kroczu. By w końcu poderwać całe swoje ciało do siadu… Wtedy poczuła ból. Taki fizyczny, będący wyznacznikiem, że wciąż żyła… chyba? Otwierając jednak oczy, widziała jedynie biel bandaża, odrobinę światła, nic poza tym. Miała również wrażenie, że materiał, który zakrywał jej oczy był lekko wilgotny? Czy to od łez? Może od krwi? Zaczęły wracać wspomnienia, przypomniała sobie o sytuacji sprzed… ilu? Dnia, dwóch, tygodnia? Nie miała pojęcia ile tak naprawdę była nieprzytomna.
Kobieta zadawała jej pytania, jednakże Ichigo na nie nie odpowiadała, jedynie pokręciła przecząco głowo, by skryć się pod kocem. Tam było bezpieczniej. Pani Kasasagi uprzedziła Truskawkę, że będzie teraz obmywać jej twarz. Kobieta delikatnie, lekko mokrym materiałem, zaczęła przecierać buzię Ichigo, zmywając z niej... maź, którą na niej miała. Cały proceder trwał z minutę, może dwie, a następnie kobieta wstała. Truskawka usłyszała, że ta bierze coś do ręki i się oddala. Nie miała prawa tego zobaczyć, jednakże słyszała, jak właścicielka zajadu mówi coś głosem bardzo zaniepokojonym, choć było to na tyle ciche, że konkretne słowa nie doleciały do jej uszu. To co usłyszała, to dźwięk naciskanej klamki.
Ponownie została sama.
~ *** ~


Hikari bardzo chciał Ichigo zobaczyć i mimo że Kaisa była temu przeciwna, to widząc zdeterminowanie i zmartwienie w oczach chłopaka, westchnęła ciężko, zgadzając się. Pomogła mu wstać, Jednocześnie robiąc mu za swego rodzaju oporę. Kobieta nie była wiele niższa od Uchihy, on sam jakoś do najcięższych nie należał, więc nie stanowiło to dużego problemu dla wioskowej lekarki. Byłby co prawda sam w stanie iść – mimo że cały jego tułów był mocno obolały – jednakże trzeba było przyznać, że pomoc Kaisy pomagała w poruszaniu się; Chłopak został zaprowadzony do pokoju Ichigo, który znajdował się raptem parę metrów od niego, jednakże przejście tam zajęło mu ze dwie czy nawet trzy minuty. W końcu jednak weszli do środka. Drzwi zostały przez właścicielkę pozostawione otwarte.
Zarówno pani Kasasagi jak i Kaisa przytaknęły na nieme polecenie Hikariego. Ta druga go puściła, pozwalając chłopakowi resztę dystansu przejść samemu. Jeżeli chciał usiąść na łóżku dziewczyny – nie było w tym najmniejszego problemu, było na nim wystarczająco miejsca. Gdyby odwrócił się, zaglądając za ramię, zobaczyłby jak kobiety po cichu opuszczają pokój by niemalże bezgłośnie zamykając za sobą drzwi, zostawiając ich samych; Uchiha miał przed sobą Ichigo, która miała zabandażowane oczy białym kawałkiem materiału… widocznie mokrym. Nie musiał się długo zastanawiać, od czego.
Jego Truskawka płakała.
► Pokaż Spoiler | Garść informacji
  • Stan Hikariego: Boli tułów, jednakże Hikari jest w stanie się poruszać, choć to powoduje lekki dyskomfort. Chłopak jest wysmarowany jakąś śmierdzącą maścią i obwiązany bandażami. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Stan Ichigo: Bandaż na oczach. Lekki ból lewego ramienia, jednakże jest do wytrzymania. Obmyta twarz, o dziwo nie piecze. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Genjin: ???
  • Handlarz: ???
NPCPani Kasasagi
NPC Kaisa
Ostatnio zmieniony 09 mar 2022, 2:53 przez Kaguya Kaede, łącznie zmieniany 5 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Uchiha Hikari
Posty: 658
Rejestracja: 24 paź 2021, 21:22
Ranga: Tokubetsu Jōnin
Ranga dodatkowa: Heitai Hantā Ryodan
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

To jak szybko piękny świat stworzony przez jego wyobraźnię zaczął się sypać, było na swój sposób cholernie smutne. Marzenie, jakie to mogło ziścić się tylko i wyłącznie w śnie. Świat, jaki to mógł powstać tylko i wyłącznie w śnie. Tak piękny. Tak szczęśliwy. Tak... kompletny. Jakie były szanse, że uczyni swój świat takim jak z marzeń? Zerowe. Utracił już osoby, jakich tracić nie chciał. Rzeczy mogły być odzyskane. Nawet wioska, mogła być odbudowana. Jednak tych, co odeszli? Których już z nimi nie było? Nic nie miało najmniejszych szans przywrócić. I tak jak nadzieję mógł mieć, że jego ojciec faktycznie żyje, tak utrata sensei była wystarczająca, aby jego wymarzony świat stał się już światem niemożliwym do spełnienia. Snem, z jakiego to chłopak nie chciał wychodzić. Jeżeli śmierć, oznaczałby wieczność tego snu, to by się z nią pogodził znacznie łatwiej. Życie jednak... był złe. Bezdusznie zaczęło na kawałki niszczyć jego sen. Jego świat. Świat w jakim to chłopak nie chciał wiele. Jedynie szczęście bliskich mu osób, i miłość. Rodziny. Bezpieczeństwa. Stabilności. Czy prosił o tak wiele? Czy naprawdę było to zbyt wiele?
Ze łzami w oczach mógł jedynie się przyglądać, jak wszystkie szczęśliwe osoby zmieniały się w ranne. Jak świat, piękny i pełen wzajemnej do siebie miłości ludzi zmienił się w pustkę. Nicość. Samo to, odebrało mu siły. Z marzeń, do otchłani pełnej ciemności. Chlodnej, na jaką to nie chciał zasługiwać. Choć rozum mówił że to mu się należało, serce płakało wręcz by było inaczej. Tak się starał całe życie. Pomagać innym. Dawać innym szczęście. Bronić tych, co bronić się nie mogli. Czy... czy przez to że zabił wielu, nie zasługiwał już na to wszystko? Czy to przez to jego marzenie zostało zniszczone na drobne kawałki, zupełnie jakby ktoś sobie pogrywał na jego uczuciach? Robił zabawę z nich? Czy była to dla kogoś jakaś tandetna opowieść, jaką to mogli sobie zmieniać jak żywnie im się podobało, tylko po to aby obserwować jak on cierpi? Nie znał odpowiedzi na te wszystkie pytania. Nie chciał nawet znać, bo niewielkie resztki jego sił mogłyby już kompletnie uciec. Chęci poddania się był takie ogromne. Przytłaczające. Kompletna utrata nadziei po takim czymś była wręcz gwaratowana dla większości, jednak... nie. Została jej iskierka. Iskierka, jaka to zmusiła go do ruszenia. Niezależnie dlaczego i po co. Ruszył. Dlaczego tak próbował? Sam nie wiedział. Pusta myśl że ktoś tam był, nie była warta takiego zachodu. Na pewno sobie to wmawiał, że ktoś na niego czekał. Nie mniej... serce kazało. A reszta za nim podążyła. Aż... aż nastała światłość.
Powietrze. Tlen. Oddychanie. Takie nieprzyjemne, po takiej... wieczności. Prawdziwy ból, jaki stał się uczuciem już dawno przez niego zapomnianym przez chłód miejsca w jakim się znajdował. Przypomnienie sobie jak się funkcjonowało jak człowiek powinno zająć mu lata po tym co przeszedł, jednak... zajęło tylko chwilę. Ciut dłuższą chwilę, jednak dalej... chwilę. Pamiętał rzeczy. Wszystko. Sen jednak, trwający tak długo, przysłaniał niektóre wspomnienia. Realia i fikcja mieszały się nieubłagalnie, jednak starał się tego nie pokazywać. Może lepiej się z tym trzymał przez fakt, że jednak na Genjutsu się co nieco znał. Fikcja była po części i jego domeną. Dalej jednak... było to trudne. A genjutsu tego poziomu, nie chciał, aby nikt nigdy na własnej skórze odczuł. Nawet jego najgorsi wrogowie, nawet Ichi. Pustka... pustka była zbyt wielką karą dla kogokolwiek. Jedynie nadawała się dla samego boga, jaki to ją tak chętnie innym rozdawał.
Łzy spływały po jego policzkach. Jak miały nie spływać? Za tą całą przeklętą ciemnością, były one. Najważniejsze osoby w jego życiu, których teraz tak perfidnie nie miał pod ręką. Akemi i sensei z jakimi to już nie miał okazji porozmawiać od... dawna. Zbyt dawna. Przekąśliwe komentarze w jego stronę, były teraz tak rzadko rzucane. Sensei pewnie zawiodłaby się wiedząc jak bardzo spokojne jest jego życie w tej kwestii. A ciche przejmowanie się jego stanem ze strony Akemi? Te, które widział, nawet jak ta nie chciała by je widział? Również go nie było. Czuł się jakby ktoś zabrał mu połowę jego serca, i oczekiwał że chłopak tak zwyczajnie będzie sobie z tym faktem żył szczęśliwie. Starał się. Naprawdę się starał, ale... było to ciężkie. A teraz? Kiedy rany już lekko zasklepione, zostały bezwzględnie otwarte? Nie miał sił. Nie miał sił by się starać. Lecz musiał. Nie był sam. Misja... chyba dalej trwała. Musiał. Jeszcze trochę i będzie mógł się położyć. Tylko trochę i będzie mógł schować się pod kołdrą we własnym domu, aby wyjść z niego dopiero po tygodniu.
Teraz jednak, jego prośba o podanie wody została spełniona. Musiał przejść na najważniejszą więc teraz, ważniejszą od bólu serca jaki gdzieś tam starał się go rozłożyć. Ichigo. Dziewczyna, właściwie nie znana mu aż tak dobrze. Ledwo jeden dzień. A mimo to... była dla niego dość istotna. A szansa, że skończyła jak Akemi? Zbyt ogromna. Zbyt ogromna w momencie gdy powiedziano mu, że ta jest nieprzytomna. Ból w sercu tak podskoczył, że chłopak skrzywił twarz czując go. Zacisnął pięść. Przymknął oczy, zupełnie jakby chciał by ten świat również zniknął. Chciał krzyknąć z frustracji, lecz nie mógł. Chciał rzucać rzeczami, lecz nie mógł. Czy ten cholerny świat zamierzał odebrać mu kolejną osobę? Czy ten cholerny świat mógł w końcu zostawić go, i jego bliskich? Czy Hikari był jakoś przeklęty? Nie wiedział, a ochota do wyżycia się na czymś coraz to bardziej rosła. Nawet nie zwrócił specjalnie uwagi na to, że Ichigo została nazwana jego ukochaną. Były większe problemy niż to. Znowu... znowu...
Nim jednak zdążył w coś przywalić, i jeszcze bardziej siebie uszkodzić, usłyszał głos mu znajomy, jednak jednocześnie nie. Nie to było ważne. Ichigo się obudziła. Natychmiastowo otworzył oczy i spojrzał na Kaisę. Już zaczął się podnosić, chociaż dalej był ostrożny by czegoś zbyt bardzo nie uszkodzić. Jego starania się jak najszybszego poruszania się, i jak najbardziej ostrożnego jednak, byłyby dość komiczne gdyby nie aktualna sytuacja. Nie było jednak już szans, aby go powstrzymał ktokolwiek przed odwiedzeniem jej. Musiał się upewnić że nieznajoma mu kobieta - bo nie skupił jeszcze na niej wzroku - nie kłamała. Musiał ją sam zobaczyć. I zdawało się, że kobieta to wiedziała. Westchnięcie i to jak pomogła mu wstać jasno o tym świadczył. Kiwnął jej lekko głową, w podziękowaniu.
Nie skupiał się bardzo na drodze. Ani na fakcie, że kobiety nawet opuściły pokój zostawiając ich samych. Docenił to, że się nie odezwała tak jak tego pragnął. Po tym jednak, cała jego uwaga została przerzucona na najważniejszą w tym pokoju osobę. Na Ichigo.. Stał tak przez chwilę, nagle... niepewny. Co powiedzieć. Co zrobić. Jak przed chwilą nie mógł się doczekać zobaczenia jej, tak teraz widząc że jest przytomna... nie wiedział co zrobić. Nie spuszczając z niej wzroku powolnie podszedł do łóżka. Przyjrzał jej się bardziej. Również nie wyglądała zbyt wesoło. Szczególnie zabandażowane oczy, jakim to wierzył, że nic nie było. Poobijana. Definitywnie zawalił po całości jako jej rycerz. Jak niby ją bronił przed niebezpieczeństwem? Wcale, a wcale, się nie przydał. Obserwując tak ją, w końcu dojrzał mokry bandaż. Łzy, jakie to musiał on wchłaniać. Płakała. Dlaczego? Nie wiedział. Nie mógł jednak na to pozwolić.
Położył dłoń na jej lewym policzku. Delikatnie, nie chcąc jej zbyt bardzo wystraszyć. Kciukiem posmyrał trochę po policzku. Nie mówił nic. Drugą ręką sięgnął w stronę bandaża, aby go jakoś odhaczyć. Rozwinąć, aby to przywrócić różowowłosej wzrok. Dalej jednak ją głaskał po policzku, choć nie mógł doczekać spotkania się z nią wzrokiem. Dalej nic nie mówił. Po zdjęciu bandaża, przetarł tylko łzę. Spojrzał na dziewczynę z lekkim uśmiechem. Była przytomna. Nie zapadła w śpiączkę. Żyła.
- Jak się spało, truskaweczko? - zapytał się delikatnie, z uśmiechem. Nie ściągał dłoni z jej policzka. Po chwili jednak, jego uśmiech zmalał. Na twarz weszła lekka powaga. - Nie zamartwiaj mnie tak więcej. Dbaj o siebie lepiej. Nie mdlej w moich ramionach nigdy więcej, bo dostanę traumy. Co miałbym bez Ciebie zrobić, baka.
Baka Ichigo.
Obrazek
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Ichigo obudziła się z kolejnego snu. Snu w śnie. A może raczej wróciła do swojego pierwszego snu? Czy może to był jakiś zupełnie inny. Czy jeśli teraz zaśnie to obudzi się w końcu w swoim łóżku? W świecie ninja gdzie istniały potężne techniki iluzji zaczynała wątpić, czy cokolwiek tutaj nie widziała było prawdą. Przykryła się po samą szyję kocykiem. Kobieta coś do niej mówiła lecz nie miała sił na rozmowę z nią. Nie miała w ogóle sił. Była najzwyczajniej na świecie zmęczona. Nie fizycznie, gdyż o dziwo byłą wypoczęta nie licząc obitego ramienia, lecz zmęczona psychicznie. Całe życie starała się unikać emocji gdyż te potrafiły być bardzo bolesne. Zwłaszcza, gdy na niektórych zależało ci bardziej niż na innych. Truskawka gdy się na nie otworzyła, poczuła więcej niż czuła całe życie. Została nagrodzona czymś, co w głębi serca zawsze chciała, lecz to poskutkowało tylko samymi złymi rzeczami. Przebudziła oczy podobno kosztem Hikariego. Nie była w stanie ich kontrolować przez co odpłynęła nim zdążyła go uratować.

Hikari.

Czy żył? Czy był cały i zdrowy? Czy jej leczenie jakoś mu pomogło? Czy ktoś przyszedł im z pomocą? Tyle pytań i myśli się jej kotłowało w głowie. Przeważnie im mniej człowiek wiedział tym lepiej. Niestety nie w tym przypadku. Brak odpowiedzi wprowadzał ją ponownie w żałosny stan wyrzutów sumienia. Samotne łzy znów zaczęły spływać po policzkach. Całe szczęście, że w siąkały w bandaż i nikt nie musiał ich widzieć. W sumie to kto miał je zobaczyć?

Ponownie była sama.

Po jakimś czasie bicia się z myślami usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju. Zapewne pani Kasasagi wróciła. Nie zareagowała na to. Nie miała sił. Chciała znów zasnąć. Odpłynąć, licząc, że gdy się znów zbudzi, będzie w lepszym miejscu. Że kolejny sen jej nie skrzywdzi jak dwa poprzednie. Czy o dużo prosiła? Czy nie zasługiwała na dobro tego świata? Po latach bycia nikim i cierpienia jakie przyniosły liczne wojny i rozłamy? Czy jej los został przesądzony już w dniu jej narodzin? Gdzie był happy ending jak w książkach? No tak. Życie to nie książka gdzie wszystko się dobrze kończy. W jej życiu nic się nie kończyło dobrze. Poczuła jak ktoś siada na jej łóżku. Nie zareagowała na to. Nie byłą jeszcze gotowa. Na jej policzku znalazła się dłoń, jaka zaczęła powoli ją miziać. Nie był to dotyk kogoś starszego. Ręka była miła i miękka. Przyjemna w dotyku. Ichigo otworzyła gwałtownie oczy lecz ponownie nie zauważyła niczego poza bielą. Ten ktoś zaczął odsłaniać jej opaskę. Światło wpadło jej prosto do oczu więc zamrugała kilka razy by przyzwyczaić się do nowych warunków. Wtedy go zobaczyła.

Hikari.

Był przy niej. Uśmiechnięty. Cały. Przyszedł sam do niej. Zapytał jak się spało. Lęk wlał się ponownie do serca Truskawki. Widziała już to. Uchiha pytający o sen. Czy znów będzie musiała to przeżyć? Ponownie otrzymywała szczęśliwą chwilę by po niej nastąpiła wieczność cierpienia i samotności? Nie chciała tego. Bardzo nie chciała. Podnosząc się na zdrowej ręce zerwała się szybko i rzuciła mu na szyję. Objęła go mocno przyciskając brodą jego ramię do siebie. Mimo bólu w ramieniu objęła go też drugą ręką lecz dużo lżej. Położyła mu ją lekko na żebrach i przesunęła na plecy łapiąc za ubranie.
- Hikari... - szepnęła cicho lecz głowę miała zaraz koło jego głowy. W pokoju było cicho więc nie było szansy by tego nie usłyszał. Po policzku spłynęły jej kolejne łzy lecz tym razem szczęśliwe. Nawet jeśli to kolejny sen, to nie puści go już nigdy. Nie pozwoli by znów upadł martwy lub zamienił się w mgłę znikającą w mroku. Musiała go trzymać. Zaczął do niej mówić. Poważniej. Dziewczyna potakiwała jedynie głową zgadzając się na wszystko co jej powie. Nigdy nie chciała go już zamartwiać. Nie chciała by miał traumy przez nią, a jeśli jakieś ma to pomóc mu się ich pozbyć.
- Znalazł byś sobie lepszą iryoninke. - powiedziała cichutko z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie powinna żartować w takiej chwili ale... jakoś samo tak wyszło. To jednak nie miało znaczenia. Ważne było to, że był tu. Przy niej.

Nie była już sama.
Obrazek
Awatar użytkownika
Uchiha Hikari
Posty: 658
Rejestracja: 24 paź 2021, 21:22
Ranga: Tokubetsu Jōnin
Ranga dodatkowa: Heitai Hantā Ryodan
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Mimo raczej słyszenia że ktoś się pojawił, truskaweczka nie przejawiała żadnej reakcji na ten dźwięk. Może była zamyślona? Często takie przypadki się zdarzały, kiedy to nie byliśmy zbytnio nastawianie na możliwość potencjalnych zagrożeń w okolicy. Nie mniej, brak wizji też niejako lubił wyostrzać nasze pozostałe zmysły. A bandaże definitywnie nie pozwalały Ichigo na widzenie zbyt wiele, w tej kwestii raczej nie miał najmniejszych wątpliwości. A może fakt, że się obudziła był jakąś pomyłką? Kłamstwem? Chłopak miał szczerą nadzieję, że tak nie było, jednak nie mógł pozbyć się tego grama wątpliwości w słowa pani Kasasagi. Jeżeli tak... to co wtedy? Czy cała historia miała zatoczyć koło i odebrać mu kolejną bliską osobę? Niepewność ta, ten gram nieufności, niejako sprawiło, że nawet mimo niewiedzy co powiedzieć, zbliżył się do dziewczyny aby zobaczyć jej faktyczny stan. Dojrzeć, że ta oddycha. Rusza się nie jak osoba w śpiączce, a taka faktycznie kontaktująca ze światem. Fakt, że usiadł na łóżku? Ponowny brak reakcji, jaki to tylko przekonywał chłopaka, że musiał działać. Coś zrobić, co by przebiło tą barierę ciszy i dało mu pewność o stanie dziewczyny. Mógł najpewniej zrobić tonę innych rzeczy. Tonę lepszych na miliardy sposobów. On jednak postanowił położyć dłoń na policzku dziewczyny. Zobaczył ruch. Odwinął dość zwinnie bandaże z oczu, i dojrzał jej spojrzenie.
Karmazyn jaki tym razem widział nie był jednak uruchomionym dōjutsu, jakie najpewniej mogłoby w momencie zapanować nad jego krwią, a zwykłym, naturalnym kolorem jakim to geny obdarzyły truskaweczkę. Pytanie jakie jej zadał, mimo normalnego wydźwięku dla niego, jej przyniosło wspomnienia. Złe wspomnienia. Prędkość z jaką się zerwała i rzuciła mu na szyję była dość niespodziewana. Fakt, że sam bym pobolały jeszcze, a adrenalina aż tak nie pozwalała mu nadwyrężać nierozgrzanego ciała? Sprawił, że chłopak syknął lekko czując tego potężnego tulasa i zaśmiał się po chwili. Położył rękę na jej głowie, zaczynając powolnie ją głaskać.
- Jestem pewien, że pani doktor nie zalecałaby tak nagłego rzucania się. - stwierdził trochę rozbawiony. Na wywołanie jego imienia z usta truskawki, pierwsze jej słowa, coś go lekko ścisnęło w sercu. Przestał głaskać, i zwyczajnie objął ją obiema rękoma przytulając. Z racji że jej głowa też była tuż obok jego, zwyczajnie oparł swoją o niej, trochę przez to oddychając jej prosto do ucha. Spokojnie, nawet jak przed momentem jego ciało było jeszcze poirytowane od nagłego ruchu jakim to dostał. Na jego poważne słowa? Dostał odpowiedź. Żartobliwą trochę, na co odpowiedział z tym samym akcentem. - To prawda, może trafiłaby się taka co nie mdlałaby składając mnie z powrotem w całość. Nie martw się jednak, zwalę winę za to naaa... na to jak niesamowicie przystojnie wyglądam kiedy jestem ranny.
Stwierdził również żartobliwie, nie mając nawet specjalnie problemów ze znalezieniem słów. Był to jego dość naturalny stan, nawet jak niektóre myśli cisnęły się wręcz na zewnątrz, a te musiał zatrzymywać bardziej w środku. Nie ruszał się jeszcze przez dłuższą chwilę, będąc zwyczajnie zadowolonym z szans na przytulenie truskawki. Na to, że ten ostatni raz jaki pamiętał... nie był ostatnim razem. Życie może nie było dobre, ale też nie było aż tak okrutne by ją również mu odebrać. Dłonie, jakie to miał na jej plecach, przeniósł na ramiona dziewczyny. Delikatnie chciał ją od siebie odepchnąć, tak by móc zerknąć na jej twarz. Dostrzec rzeczy, jakie to ta by mogła ukrywać przy jego kolejnych pytaniach.
- Jak się czujesz? Wszystko okej, nic cię nie boli? Nie ma potrzeby wzywać doktor Kaisy?... Wiesz, myślę że nie będą zbytnio narzekać, jakbyśmy postanowili sobie jeszcze przez... powiedzmy godzinę poleżeć. Odpocząć, nim zajmiemy się tam... rzeczami. - stwierdził, pod koniec trochę konspiracyjnie szeptając. I zerkając w stronę drzwi, co by to nagle ktoś nie wszedł i nie usłyszał o jego niecnych planach zaciągnięcia Ichigo do łóżka. Chociaż właściwie to już w nim byli.... no, to niecnych planów lenienia się leżąc na nim. Razem. Nie puszczając się zbyt bardzo, bo tak jak Ichigo miała zmartwienia, że zaraz się Hikari rozpłynie? Tak chłopak też trochę potrzebował upewnienia się, że nie śni właśnie. Że faktycznie jej nie stracił. I jakby się nie oszukiwał, było mu... ciężko. Funkcjonować. Działać jak wcześniej. Jeszcze chwila odpoczynku, wybranego własnoręcznie, bez zamartwiania się o utratę przytomności. Tak... leżakowanie definitywnie było dobrą opcją. Bez nawet czekania na zgodę więc, postanowił się po prostu położyć na kawałku łóżka jaki był dla niego dostępy. Tak, definitywnie wstawanie w tym momencie było czymś, do czego Hikari był bardzo niechętny. Zerknął jeszcze na dziewczynę, która mimo wszystko nie dała mu odpowiedzi i może to nawet chciałaby go z jej łóżka wykopać? Bardzo możliwe. A może jednak, by dołączyła? Nie wiedział. Patrzył tylko na nią oczekująco, chcąc poznać jej decyzję.
Obrazek
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Ichigo nie miała pojęcia już co jest snem a co jawą. Nie wiedziała też, czy to co się właśnie działo było prawdziwe i czy zaraz znów jej nie zostanie brutalnie odebrane. Mimo to, Hikari był tu przy niej. Nie zostawił jej. Nie była już sama. Jeśli to była ta wersja świata, w której chłopak był mocno poturbowany, nie powinna się na niego rzucać i go przytulać. Skarciła się za to w myślach lecz musiała to zrobić. Musiała go dotknąć, objąć, złapać i już nie puszczać. Znów poczuła ciepło jego ciała. Jej małe sanktuarium. Jego rozbawione słowa pokrywały się z tym, o czym sama pomyślała. Skarciła się drugi raz, że nie powinna tego robić lecz po prostu musiała. Poluzowała za to lekko uścisk by nie zrobić mu kolejnej krzywdy. Nie wiedzieć czemu Truskawka w odpowiedzi powiedziała mu dość kiepskim żartem. Spotkał się on z tak samo kąśliwą kontrą z jego strony. Trafiło ją to prosto w serduszko gdyż była to sama prawda mimo wszystko. Schowała głowę bardziej w jego ramię by się ukryć przed odpowiedzialnością za to, co zrobiła. Wtedy też padła reszta żarciku na który się zarumieniła lekko.
- Bo... wyglądasz... - szepnęła cicho lecz patrząc na dzielącą ich odległość od siebie, albo jej brak, z pewnością to usłyszał.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak samo było z ich bliskością. Hikari położył ręce na jej ramionach by ją lekko odsunąć od siebie. Nie chciała tego i zrobiła to bardzo niechętnie. Z lekkimi wręcz oporami. Nie była w stanie jednak mu się sprzeciwić. Spojrzała tylko jak chłopak na nią patrzy. Nie miała okularów lecz doskonale wiedziała, że z pewnością zauważy jej rumieniec. Uciekła więc lekko wzrokiem. Gdy zaczął jej zadawać pytanie poczuła ciepło w środku siebie. Martwił się o nią. Mimo iż się znali tak krótko, to poświęcał jej więcej zainteresowania niż większość ludzi jaką znała przez niemal całe jej życie.
- Nic mi nie jest. - skłamała. Nie było bowiem potrzeby mówić mu o bólu w ramieniu przy większych ruchach oraz o siniaku jakiego na pewno będzie miała po uderzeniu tym kijem. Na jego kolejne słowa wróciła do niego wzrokiem z lekkim niedowierzaniem. Byli na misji. Nie wiadomo co się stało z ich podejrzanymi. Handlarzem i tą kobietą. A on chce sobie w najlepsze poleżeć. Godzinę! On był naprawdę niemożliwy. Może to jednak był sen?
Nim zdążyła coś powiedzieć, Hikari zaczął się gramolić na jej łóżko kładąc się koło niej. Patrzyła tylko na niego nie wiedząc jak ma na to wszystko zareagować. Jej posłanie nie było jakoś wielkie więc jeśli się położy, będą bardzo blisko siebie. To nie mogło się dziać naprawdę. To musiał być kolejny sen. Czy to jednak oznaczało, że nie zasługuje na chociażby chwilę szczęścia? Patrzyła się tak przez chwilę na Hikariego jaki patrzył na nią. Jakby, wyczekiwał. Powoli się przysunęła w jego stronę biodrami. Ostrożnie się położyła koło niego i niepewnym ruchem przykryła go kocem pod jakim leżała. Leżała na boku bojąc się trochę wykonać kolejny ruch. Co jeśli to jednak nie był sen? Zaryzykowała. Objęła jego rękę przytulając ją mocno do swojej piersi. Czołem dotknęła jego barku przymykając lekko oczy. Zarumieniła się lecz to się teraz nie liczyło. Ważne było to, że był przy niej. I to jeszcze tak blisko.
- Ale tylko godzinę. - szepnęła cicho. Wiedziała, że obowiązki na nich czekały. Mimo to, chciałą by ta godzina się nigdy nie kończyła.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaguya Kaede
Posty: 711
Rejestracja: 02 cze 2021, 22:23
Ranga: Genin
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Nawiedzona wioska 憑依村
Posty85
Hikari zdecydowanie poczuł te rzucenie się na niego przez Ichigo, jednakże to nie było coś, czego nie był w stanie znieść i prawdę powiedziawszy to bolało znacznie mniej, aniżeli wtedy, gdy ją do siebie tulił zaraz po tym jak zawaliła się na niego ta chatka, jednocześnie wystawiając swoje ciało do granic możliwości. Teraz było znacznie lepiej. Nawet jeżeli trochę bolało, ale to przecież nie miało większego znaczenia, prawda? Udało mu się przebić przez ścianę postawioną przez Truskawkę, która przez chwilę nie reagowała na czyjeś przybycie, leżąc w zupełnej ciszy… W końcu jednak to minęło. Mógł dojrzeć oczy dziewczyny, które – mimo szkarłatnego koloru - nie były klanowym dojutsu. Mimo wszystko to była dobra wiadomość, że te się samoistnie dezaktywowały, przy pomocy sensora czuł, jak bardzo chakrożerne one były.
Mogli jedynie się zastanawiać czy Kaisa – dumnie nazwana panią doktor przez Hikariego, gdzie bliżej było jej do wioskowej znachorki – by zalecała takie nagłe ruszanie się, ale kto wie, biorąc pod uwagę jak ciepłą osobą była, to może i by przymknęła oczy pozwalając im się sobą nacieszyć? W końcu w oczach kobiety byli parą zakochanych, a miłość przecież rządzi się własnymi prawami.
Misja misją… jednakże musieli się nacieszyć faktem, że mimo wszystko nie było tak źle, jak mogliby podejrzewać. Przeżyli, prawda? Było ciężko, ich ciała były obolałe, na psychice zapewne została pewna rana, jednakże wciąż trwali, byli obecni na tym świecie, a to było w tym wszystkim najważniejsze. Siniaki kiedyś znikną, nie zostawiając po sobie tak naprawdę żadnego śladu. Mieli chwilę dla siebie, na wymienienie kilku słów na jeszcze odrobinę odpoczynku, zanim ponownie wrócą do pracy.
Łóżko… zdecydowanie było przeznaczone dla jednej osoby, więc gdy Hikari się do niego wprosił, to chcąc nie chcąc musieli być naprawdę blisko siebie, bez wtulenia się jedno w drugie się nie obejdzie, chociażby chcieli… ale czy tak było? Raczej nie mieli nic przeciwko tej bliskości. Wręcz jej pragnęli.
Mijały sekundy, minuty… czas wydawał się płynąć błogo, wyjątkowo spokojnie pomimo świadomości, że czekały ich niedługo obowiązki. Nie mogli zapominać, po co tutaj przyszli i że nie wszystko zostało jeszcze rozwiązane. Zbyt wiele mieli niewiadomych w tej układance, żeby uważać misję za wykonaną; Leżąc tak mogli słyszeć, że ktoś przechodził koło ich pokoju kilkukrotnie, aczkolwiek nigdy się nie zatrzymując.
Niestety, nic nie trwa wiecznie.
Z leżakowania wybiło ich pukanie do drzwi.
Dobra gołąbeczki, liczę do dziesięciu i wchodzę do środka! – odezwał się jakiś nieznany im, męski głos. Dosyć głęboki baryton, trzeba przyznać, więc raczej należał do dojrzałego mężczyzny. I jak powiedział… tak też zrobił. Zaczął odliczać. Dosyć wolno, jakby chciał im dać czas na… ogarnięcie się? – Dziesięć! – krzyknął w końcu, naciskając klamkę i wchodząc do środka.
Oczom dwójki młodych shinobi ukazał się wysoki mężczyzna, aczkolwiek nie był tak umięśniony, jakby mogłoby się to wydawać po jego głębokim głosie, raczej był średniej budowy. To co od razu im się rzuciło w oczy to charakterystyczne białe oczy, kamizelka Sakuragakure a także opaska przewiązana przez czoło tak, że długie, czarne włosy Hyugi nie opadały mu na twarz.
Ee, chyba trochę przesadzali z tym mówieniem, że jesteście w ciężkim stanie – odpowiedział, uśmiechając się do Hikariego i Ichigo, podchodząc do nich bliżej. – Hyūga Yun, miło mi was poznać. Mieszkańcy wioski posłali po pomoc – wytłumaczył mężczyzna swoją obecność tutaj. – Zielarka mówiła coś o krwawiących oczach, więc domyślam się, że przebudziłaś po prostu swoje dojutsu, gratulacje, Ichigo – chan. – Uśmiechnął się do dziewczyny. Następnie zwrócił się w stronę Hikariego. – Ta szopka musiała boleć, co? – zapytał retorycznie. Obydwoje mogli zobaczyć jak mężczyzna składa pieczęcie, a następnie jego dłonie pokryły się medyczną chakrą, którą to przyłożył do chłopaka, czy mu podobało, czy też nie. – Dobra, w czasie w którym cię Hikari leczę, to proszę o wersję tego co tu się stało z waszej perspektywy, bo wersję mieszkańców wioski już znam… I powiem Ci, czyste cięcie, Hikari – kun. Chłop na własnych siłach na nogi raczej już nie wstanie. – Zapewne miał na myśli handlarza. Czyli przeżył, ale cięcie musiało uszkodzić kręgosłup i sparaliżowało go. Yun nie wyglądał jednak na złego, ani nic z tych rzeczy. Na jego twarzy malował się spokój, nawet zrozumienie… to była część misji. Uciekał, stawiał opór, Uchiha go powstrzymał. Zdarzało się, takie były uroki pracy jako ninja. – Swoją drogą, też dobra robota, Ichigo – chan, gdyby nie Ty, to Hikariego zapewne bolałoby… znacznie bardziej. – Czyli nie spartaczyła tak, jak myślała i nie było tak źle. Do czegoś się przydała, była pomocna… Pytanie, czy dla Chinoike to było jakiekolwiek pocieszenie?
► Pokaż Spoiler | Garść informacji
  • Stan Hikariego: Boli tułów, aczkolwiek z każdą chwilą coraz mniej. Chłopak jest wysmarowany jakąś śmierdzącą maścią i obwiązany bandażami. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Stan Ichigo: Lekki ból lewego ramienia, jednakże jest do wytrzymania. Obmyta twarz, o dziwo nie piecze. Zregenerowana w pełni chakra.
  • Genjin: ???
  • Handlarz: Żyje, najprawdopodobniej sparaliżowany od pasa w dół.
NPCPani Kasasagi
NPC Kaisa
NPCHyūga Yun
Ostatnio zmieniony 24 mar 2022, 20:06 przez Kaguya Kaede, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Uchiha Hikari
Posty: 658
Rejestracja: 24 paź 2021, 21:22
Ranga: Tokubetsu Jōnin
Ranga dodatkowa: Heitai Hantā Ryodan
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Wioska Goisagi

Fakt, jak bardzo nie powinna tego robić, o czym pewnie dziewczyna sama wiedziała, niejako uświadamiał go pewnie jak bardzo tego potrzebowała. Był w stanie to zrozumieć. Czasem zwyczajnie miało się potrzebę objęcia drugiej osoby. Poczucia bliskości. Powodów do tego, mogło być mnóstwo, to też nawet nie próbował zgadywać. Zwyczajnie, również ją przytulił. Czy tego potrzebowała? Nie był pewien, jednak na pewno on tego potrzebował. Upewnienia się, że ona faktycznie tutaj jest. Przytomna, żywa... nad tym czy szczęśliwa, to na pewno jeszcze popracują. Na ten moment te dwie rzeczy były dla niego wystarczające, bo naprawdę nie wiedziałby co zrobić gdyby kolejna dziewczyna w jego ramionach zapadła w sen wieczny. Byłaby to niezwykle potężna, jak i cholernie niesprawiedliwa umiejętność. Choć, chłopak w głębi serca, dalej liczył że ta "wieczność" nie była faktycznie "wiecznością". Nie na tym się jednak teraz skupiał, nie na ukochanej co znajdowała się w szpitalu, a na Ichigo. Trochę pożartowania i trochę podroczenia się również było wskazane wedle doktora Hikariego, samozwańczego eksperta od spraw sercowych oraz sprawiania by inni się uśmiechali. To też na tych dwóch rzeczach się skupił.
Przynajmniej, dopóki nie dostał mocnego kopniaka w twarz w postaci odpowiedzi, że de facto wyglądał przystojnie kiedy był ranny... nani? Chłopak mrugnął parę razy obserwując Ichigo, jakby do końca nie wiedząc jak na te słowa zareagować. Była to bardzo dziwna odpowiedź na jego żarcik, chyba że żartem być nie miała...? Nie wiedział, nie rozumiał, to też postanowił uciec w kierunku droczenia się. Uśmiechnął się zadziornie i zbliżył do jej ucha.
- Uważaj z komplementami, bo jeszcze zły wilk pomyśli, że chcesz zostać porwana i Cię nie wypuści ze swoich sideł, truskaweczko. - wyszeptał jej, nim cofnął swoją głowę i posłał jej droczący uśmieszek. Ha! Wybrnął z problematycznej sprawy. Można było przejść do dalszego działania.
Czy faktycznie nic jej nie było? Mimo odpowiedzi, przyglądał jej się oceniająco. Uważnie się przyglądał, jakby starając się wykryć jakieś kłamstewko z jej strony, jednak... nic takiego nie wyłapał. Kiwnął więc głową, postanawiając że jej zaufa. Na pewno nie ukrywała przed nim jakiegoś zatrucia, prawda? Już było po wszystkim, już nie mieli powodów do krycia swoich ran, prawda? Znaczy, on miał. Nie mogła się o niego martwić. To on o nią miał się martwić. Chłopak nie był jednak pewny, czy te role były na pewno jasne dla Ichigo. Potem być może, będziesz musiał poruszyć tą kwestię. Na ten moment, częściowo też dla pewności że dziewczyna nie zacznie się zbyt szybko nadwyrężać, zaoferował im odpoczynek. Bardziej jednak, chciał odpocząć od tego... snu. Od wszystkiego co przyniósł ze sobą. I sam też dość nieźle oberwał. Nie było właściwie najmniejszego powodu, dla którego odpoczynek byłby złą opcją - no, poza nieznaną sytuacją w wiosce. Nie mniej, potrzebowali tego. I on, i ona, a mieszkańcy musieli sobie jakoś poradzić bez nich, prawda? Na pewno nie było już żadnych pilnych spraw. W to wierzył Hikari. I tak jak truskaweczka, oraz jej chęć pomocy musiały z jego propozycją walczyć, tak ostatecznie dojrzał ten moment kiedy ta postanowiła się poddać. Ulec jego namowom. Położyła się obok, przykryła ich i po chwili zawahania przytuliła do jego ręki. Chłopak uśmiechnął się widząc to. Zerkając na nią, kiwnął głową choć ta pewnie tego już nie widziała.
- I ani minuty dłużej. - potwierdził cichy szept dziewczyny. Widząc jednak, jak łóżko dalej było trochę zbyt małe, i ktoś z nich musiałby niewygodnie leżeć na krawędzi, obrócił się na swój bok. Przodem do Ichigo, po czym zwyczajnie objął ją jedną ręką w pasie i przytulił do siebie. Drugą zgiął i postanowił zwyczajnie wykorzystać jako swoistą poduszkę pod swoją głowę. W takim paradoksalnie bardzo błogim spokoju obserwowałby swoją partnerkę, bez przymykania oczu. Jakby upewniając się, że zaraz z powrotem sen nie zostanie zniszczony, a śmierć do niego wróci. Ignorował też odgłosy chodzenia za pokojem.
No... przynajmniej dopóki nie minęło parę minut, i ktoś postanowił do nich wejść. Najpierw odliczając. Czy sam Hikari jakoś na to zareagował? Niespecjalnie. Dziesięć sekund to było sporo, więc szkoda byłoby je zmarnować na coś innego od przytulania Ichigo. Kiedy jednak, już ta 9 sekunda nastała, westchnął wiedząc że czeka ich robota. Nie wiedział kto ich woła, ale mógł domyślać się, że nie mieli jednak czasu na odpoczynek. Obrócił się więc zwyczajnie na drugi bok, tak by być tyłem do Ichigo i przodem do kogokolwiek kto miał właśnie wejść. Nie mógł powstrzymać się od uniesienia brwi, kiedy to dojrzał kamizelkę Sakuragakure. Jako członek Konohy, jaki jednak dla wioski trochę pracował, był w stanie też rozpoznać te jakże charakterystyczne oczy. Huh... wysłano wsparcie?
- Definitywnie mogło być gorzej. - odpowiedział, powoli podnosząc się do siadu, bo należało chociaż trochę respektu komuś o wyższej pozycji pokazać. No, może i cholernie wszystko bolało, ale czy ten stan był taki ciężki?... Już nie. Wcześniej, może. Teraz raczej było z nimi wszystko okej. Nieznajomy również dość szybko się przedstawił i wyjaśnił, skąd tu się w ogóle wziął, co wyjaśniało... sporo. - Na pewno to już wiesz, ale jestem Uchiha Hikari. Również miło poznać.
Nie komentował specjalnie faktu, że posłali oni po pomoc. Czy było to potrzebne? Raczej... nie, szczerze powiedziawszy, to nie miał pojęcia. Nie był pewien w jakim stanie byli wcześniej, to też potencjalna panika mieszkańców, że shinobi Sakuragakure zginęli w ich wiosce? Jak najbardziej mogła sprawić, że ci zawołali po pomoc. Kto wie, czy wioska później nie robiłaby im jakiś problemów przez to... no, i dalej nie wiedzieli zbytnio o co chodziło z tą całą "klątwą". Wniosek? Gdyby coś złego stało się ich dwójce, mieszkańcy mogliby mieć sporo problemów. Już samo to sprawiało, że zawołanie pomocy wydawało się najrozsądniejszą decyzją, nawet jak przez to jakieś koszt za zadanie by urósł. Oczywiście, mogli też najzwyczajniej zrobić to z dobroci serca i martwienia się o nich. Też miało to sens.
- Najważniejsze, że dziewczynce w niej nic się nie stało. - skomentował zwyczajnie kręcąc głową na wspomnienie o szopce. Szopka spadła. Zabolała. I tyle. Swój stan, pewnie i tak bardziej zawdzięczał potencjalnej truciźnie, jaka była w jego ciele... i jakiej to potwierdzenia dalej nie miał. Nie było ono chyba już jednak potrzebne, prawda? Nie protestował jednak przeciwko leczeniu, jakie to Yun mu oferował. Ba, nawet bardzo chętnie je przywitał. Im szybciej wszystko przestanie boleć, tym lepiej. Na wspomnienie o czystym cięciu, na twarzy chłopaka pojawił się trochę grymas. -Śpieszyłem się.
To były jedyne słowa, jakie miał na swoją obronę, i jakie brzmiały więc absurdalnie. Sugerowały, że gdyby miał czas, cięcie nie byłoby takie czyste. I była to też niejako prawda. Mimo wszystko, jego celem nie było zabicie ich tylko... powstrzymanie od ruszania się. Co widocznie, wyszło mu nawet zbyt dobrze. Pokręcił jednak po chwili głową. Zerknął na Ichigo i posłał jej uśmiech, kiedy to ta otrzymała komplement. Należał jej się. Po chwili jednak, wrócił wzrokiem do Hyūgi przed nim.
- To co tu się stało... wolisz skróconą, czy bardziej rozbudowaną wersję? - zapytał się lekko rozbawiony, nim spoważniał bardziej. Wyprostował się nawet. - Przybyliśmy do wioski, i spotkaliśmy się z panem Kasasagi, jaki to przedstawił nam problem. Mianowicie, plony i zwierzęta obumierające w wiosce. Część zarzucała winę temu jakiejś klątwie, jednak co z nas byliby za shinobi, gdybyśmy zwyczajnie w to uwierzyli? Jednym z tropów, była staruszka jaka od jakiegoś czasu gorzej się czuła. Pani Kuniko. Chcąc zobaczyć, czy jej stan nie jest może jakoś powiązany z czymkolwiek co niszczy plony, udaliśmy się do jej chatki. Niestety jej stan był... ciężki. Zbyt ciężki.
Zatrzymał się na chwilę i zerknął na Ichigo, dla jakiej na pewno była to ciężka chwila, z tego co zdążył zauważyć. Brak szansy na wyleczenie kogoś, mimo posiadania umiejętności. Nie mogli jednak nic na to poradzić. On, był momentami zbyt wolny. Zbyt wolny by wszystkich uratować. Obwiniał się za to. Wiedział jednak, że wymaganie od siebie czegoś więcej było... nieracjonalne. I dalej się czepiał siebie o to, że był zbyt wolny, ale wiedział też że było to głupie. Czy truskaweczka natomiast, wiedziała że nie powinna siebie obwiniać? Nie był pewien. Wrócił wzrokiem do mężczyzny przed nim.
- Udałem się szybko do państwa Kasasagi, aby im wspomnieć o śmierci pani Kuniko. Następnie wróciłem, a Ichigo znalazła jakąś fiolkę z... trucizną, tak? - pytanie, skierowane było w stronę kunoichi, bo ona na pewno lepiej byłaby w stanie to wytłumaczyć. Kiedy tylko by skończyła, wróciłby do opowieści. - Znaleźliśmy też wcześniej wiadra z wodą. Jedną, wyglądającą na pitną, a drugą pewnie do mycia naczyń, podłóg czy kto wie czego tam. Przypadkowy kot jaki znalazł się na miejscu wolał jednak napić się tej brudnej, to też musiało być coś nie tak z wodą. To też, nasze podejrzenia padły właśnie na wodę. Udaliśmy się sprawdzić pobliskie jezioro, z jakiego to mieszkańcy musieli brać wodę dla upraw. I... nie wyglądało ono ciekawie. Rośliny przy nim były pognite. Podejrzewam, że nikt tego nie zauważył przez genjutsu. Po sprawdzeniu jeziorka, i ustaleniu że zostało ono raczej zatrute, postanowiliśmy sprawdzić najbardziej podejrzaną osobę. Handlarza, jaki to korzystał z nieszczęścia mieszkańców. I... tutaj się rozdzieliliśmy. Dzięki zdolnościom sensorycznym, wykryłem kogoś kryjącego się w lesie za jeziorkiem. Kogoś z dość sporymi pokładami chakry. Ichigo ruszyła do handlarza, a ja do tej podejrzanej nieznajomej. Jak wiesz o mężczyźnie jakiego ciąłem, to wiesz też pewnie o kobiecie jaka leżała niedaleko niego. Po krótkiej rozmowie z nią podczas której udawałem, że jestem po ich stronie, miałem bardzo niewielkie dylematy co do jej udziału w problemach wioski. Na kłamstwo, że w wiosce pojawił się Jounin jaki ich szukał, ta się zestresowała i... no zaczęła się walka. Znała też genjutsu, to wcześniejsza teoria zdaje się trafna. I chyba mnie otruła, ale nie jestem pewien. W każdym razie, obezwładniłem ją, po czym ruszyłem pędem w stronę wioski i... no, resztę to chyba wiesz. Jaki jest jej stan swoją drogą?
Skoro jej współpracownik przeżył, to ona raczej też, prawda? Taką przynajmniej miał nadzieję.
Obrazek
Awatar użytkownika
Chinoike Ichigo
Posty: 223
Rejestracja: 23 sie 2021, 1:52
Ranga: Chūnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wioska Goisagi

Ichigo nie wiedziała czy nadal śni czy też wyrwała się już do rzeczywistości. Czy miało to teraz znaczenie? Nie. Mogła zaznać odrobinę szczęścia w postaci Hikariego i chciała z tego skorzystać. Odsunąć od siebie wszystkie ponure sceny jakie się ostatnio wydarzyły. Było to skrajnie nieodpowiedzialne lecz czy można za to winić nastolatkę? Raczej nie. Po prostu wtulała się w swojego rycerza mimo iż nie powinna. Głównie z powodów zdrowotnych chłopaka. Mimo to, szybko przyszło jej się przekonać, że mimo jej szczerych słów jemu w głowie tylko droczenie się. Nie miała mu tego za złe. Uśmiechnęła się nawet lekko dalej się rumieniąc. Gdy się położyli, Truskawka postanowiła odrobinę zaryzykować i przytulić do siebie rękę Uchihy. Opłaciło jej się, gdyż na to pozwolił. Nie widział tego, lecz cieszyła się z tego powodu. Zarówno na buzi jak i w głębi serca. Hikari po chwili jednak zabrał jej przytulankę by ułożyć ją sobie pod głową i przekręcając się na bok. Znów chwila radości została jej brutalnie odebrana. Ponownie jednak nie mogła go za to winić. W końcu to była jego ręka i mógł z nią zrobić co chciał. Nim karuzela emocji się uspokoiła, chłopak złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie przytulając. Truskawka ponownie przybrała czerwonych odcieni na twarzy. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na klatkę piersiową Hikariego. Tego się nie spodziewała. Złapał ją tak nisko. Jak gdyby nigdy nic. A oni przecież leżeli w łóżku! Sami! Serce jej zaczęło bić mocniej. Dłonie trzymała na swoim mostku kurczowo trzymając jedną za drugą. Nie była pewna co powinna zrobić. Nigdy nie była wcześniej w takiej sytuacji. Całą wiedzę posiadała z książek romantycznych i takie sceny zawsze się kończyły tak, jak nie była pewna czy ona będzie w stanie ją pociągnąć. Znaczy tę scenę. Z drugiej strony, czemu by nie? Wysunęła rękę przed siebie by zaledwie po kilku centymetrach położyć ją na klatce Hikariego. Przesunęła ją po żebrach na plecy chcąc go objąć. Gdy zdała sobie sprawę, jak się w niego wpatruje, mrugnęła kilka razy czerwieniąc się jeszcze bardziej. Wyobraźnia płatała jej figle. Może jednak to był nadal sen? Uniosła wzrok do góry i to był błąd. Patrzył na nią. Cały ten czas. Znalazła się w potrzasku. Wszędzie dookoła niej były sieci Hikariego. Była przez nie wręcz osaczona. Szybko dotknęła czołem jego klatki wtulając się w nią by nie patrzeć na niego. Kolejna pułapka. Teraz przez jej oczami był brzuch Uchihy i to co dalej. Przecież Truskawka taka nie była. To, że czytała różne romansidła nic nie znaczyło. Nie mając nigdzie ucieczki po prostu zamknęła oczy i wtuliła się bardziej w swojego rycerza. Czemu ją to w ogóle spotykało.
Minuty mijały a ona wsłuchiwała się w bicie serca Hikariego. Było to ciężkie zadanie gdyż jej własne łomotało dużo głośniej. Gdyby tylko potrafiła je na chwilę uciszyć. Niestety nie była w stanie. A może właśnie teraz była? Bała się jednak swoich oczu. Zwłaszcza po tym co jej naopowiadał Uchiha. Co jeśli faktycznie może kogoś rozsadzić od środka? Co jeśli przez przypadek się zabije? Co gorsza, co jeśli przez przypadek znów zrobi krzywdę swojemu... przyjacielowi? Lepiej nie ryzykować i nie patrzeć na nic. Mimo to starała się z całych sił nie zasnąć. Kto wie jaki będzie kolejny sen. Ten był przyjemny więc chciała w nim zostać. Nic co dobre i przyjemne niestety nie trwa wiecznie. Godzina nie minęła. Ba. Nie minęło pewnie nawet 15 minut chodź dla Truskawki to było raptem kilka chwil. Przyjemnych chwil. Usłyszała głos zza drzwi mówiący, że mają 10 sekund zanim ten ktoś wejdzie. Chciała się zerwać do pionu lecz Hikari ciągle ją trzymał w pasie. Jego dotyk był przyjemny i nie chciała by jej puszczał lecz ten ktoś zaraz wejdzie. I skąd on w ogóle wie, że oni tu leżą. Może nie wiedział i tylko pani Kasasagi mu powiedziała, że Hikari jest w środku? Ale przecież oni tu leżeli. W łóżku. Razem. A on jeszcze trzymał ją za biodro! Dobrze, że byli przykryci bo dziewczyna spaliła by się z zawstydzenia!
Gdy wybiła dziewiąta sekunda, Hikari dopiero wtedy ją puścił i przekręcił się na drugi bok. Był niemożliwy! Ichigo szybko zerwała się do siadu lecz na to było już za późno. Wchodzący do pokoju ninja i tak wszystko już zdążył zobaczyć.
- Chinoike Ichigo... - powiedziała cicho zaraz po tym jak Uchiha się przedstawił. Skłoniła się lekko uciekając wzrokiem daleko. Zarówno od jednego jak i drugiego. Czy to zażenowanie jest nową formą sennej tortury? Może lepiej było zasnąć w ramionach Hikariego i ruszyć do kolejnego snu?
- D-dziękuję... - dodała po chwili na gratulacje odnośnie przebudzonych oczu. Nie było czego gratulować. Bała się ich. Używać ich. Ich mocy i możliwości. Tego, że przez nie zemdlała gdy była najpotrzebniejsza. Gdyby mogła wybrać, wolała by ocalić Hikariego niż je mieć. Ale nie da się cofnąć czasu. Nawet we śnie takim jak ten.
Yun poprosił ich o wyjaśnienia. Przedstawienie ich punktu widzenia lub też raczej swoistego raportu z misji. Hikari ponownie zabłysł na tym polu. Widać było na pierwszy rzut oka, że znał się na rzeczy. Gdy Ichigo dopiero zbierała myśli w kupę, by ubrać te wszystkie wydarzenia w słowa, ten już zaczął swój monolog, którego dziewczyna nie przerywała. W zasadzie nie było potrzeby by cokolwiek mówiła. Uchiha wszystko ładnie opowiedział. Mimo to, jej rycerz chciał by i ona dodała coś od siebie. Wzrok miała lekko spuszczony lecz widziała kątem oka, że zerka na nią. Westchnęła cichutko.
- W fiolce znajdował się patogen jakim wszystko zostało w wiosce skażone. Jest zrobiony na bazie grzyba jeśli się nie mylę. Mam tę fiolkę w torbie więc możesz ją sam zbadać. Znasz się z pewnością lepiej na medycynie ode mnie. - powiedziała po czym zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, by znaleźć swoje rzeczy. Jeśli je zobaczy, poda po prostu fiolkę z trucizną Hyuudze. Jeśli zaś nie znajdzie, cóż. Będzie dalej siedziała spokojnie. Na ”pochwałę” skinęła jedynie lekko głową. Widać, że Yun nie miał pełni obrazu. Gdyby nie ona, to Hikariego w ogóle by nie bolało, gdyż dach by się na niego nie zawalił. Przemilczała to jednak.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakura no Kuni - Kraj Kwitnącej Wiśni”