Part Shuten
Taktyczki, potyczki, walka, bitka... różnie można było nazywać to, do czego to miało zaraz dojść. Nikt jednak z zebranych na pewno nie przejmował się czymś tak nieistotnym, jak nazewnictwo tego co się właśnie działo. Słowa rzucone przez Shuten w stronę "mówcy" wrogów nie zdawały się zbyt istotne, z racji że ten nie zareagował. Słaby z niego był gentleman, tak nie odpowiadać na sugestię. A może zwyczajnie przyjął ją do serca? Takimi rzeczami, też na bank dawna Tsuchikage się nie zamartwiała. Już bardziej Yami zwracała swoją uwagę przez bycie... dziwną. Nie mniej, nie mogła poświęcić jej zbyt wiele czasu - nawet gdyby chciała zdradzać swojego kapitana z jakąś pani vice-kapitan. Czy coś.
Kunai. Taki fajny kunai, nasycony taką jeszcze fajniejszą chakrą poleciał pędem w stronę blondyna. Ten widząc go... well... skręcił, jakby był jakimś samolotem w bok, tak że broni rzuconej przez czerwonowłosą trochę brakowało do bezpośredniego uderzenia. Nie mniej, no... szkoda byłoby nie wykorzystać chakry jaką już się w żelastwo przelało, prawda? Prawda. To też wysadziła to żelastwo, wywołując eksplozję jaka... no mała nie była, ale specjalnie duża też nie była. Krawędzią dosięgnęła jej przeciwnika, chociaż tak naprawdę sam wybuch tylko go trochę odepchnął w bok i spowolnił. Walone postacie potrafiące latać w powietrzu. Czemu jeszcze Shuten tego nie potrafiła? No właśnie. A może potrafiła tylko się nie przyznawała, bo nikt nie pytał?
Zostawiając odpowiedź na to pytanie na przyszłość, przyszła kolej na kolejny plan Shuten. Mizu Bunshin + Ki Nobori. Plan prosty, przyjemny i generalnie fajny. Żeby jednak wybić się na poziom przeciwnika, klon musiał przelać dużo więcej chakry niż normalnie. W końcu technika de facto nie służyła do wybijania, a było ono jedynie efektem przeładowania jej. I musiała przeładować ją... dziesięciokrotnie. I wybijając się w ten sposób zniszczyła też trochę deseczki pokładu. Nie żeby to miało znaczenie. Prawie na pewno, i tak statek będzie w takim stanie że będzie wymagana naprawa. Sama natomiast postanowiła wbiec po maszcie, i mogła w tym samym czasie obserwować to co się działo z jej klonem i przeciwnikiem, a... było to niepokojące. Tak jak ze względu na to jak przeciwnik leciał - właściwie jakby nurkował - klon nie mógł uderzyć tam gdzie chciał, tak dalej otwartą dłonią mógł go trafić w czoło. Na pewno by zabolało, prawda? Prawda. I to mocno. W końcu Tsuchikage nie miała takiej byle jakiej siły. Tylko no.
Przeciwnik złapał jej nadgarstek. Przyciągnął ją bliżej siebie, tak że byli praktycznie twarzą w twarz. I warto to było stwierdzić jedną rzecz. On był szybszy od niej. I zanim klon Shuten zdążył zablokować cios, blondynek przywalił w jego klatkę drugą pięścią. Generalnie, jakby tam było serce i człowiek byłby tak wytrzymał jak woda... to by serca już nie było. Z ciosem jaki wykonał, "przeleciał" wręcz przez klona rudowłosej niszcząc go całkowicie, nim z impetem wylądował na statku, obok masztu. Dlaczego do tego doszło? A no, dzięki swoim oczkom rudowłosa była w stanie trochę dojrzeć dlaczego. Mężczyzna, przy bloku jej ataku i przy swoim ataku, zbierał chakrę w swoich dłoniach. I ta chakra coś musiała robić. Co? Tego nie wiedziała. Wiedziała jednak teraz, że on stał pod jej masztem. Niezależnie czy ją widział czy nie, bo tego nie pokazywał, ustawił się jakby zamierzał przywalić... w maszt...
Oh.
Dystans do wroga: 15 metrów "pod" Shuten.
Dodatkowe: cannon-fooder support w postaci 6 piratek, jakie to na razie obawiają się podejść
Part Kamaboko
Nadeszła też kolej na naszego ulubieńca! Happy-go-lucky Kamaboko, poeta rozbawiający tonę swoich fanów i rozprowadzający miłość na całym świecie! Co prawda aktualnie był na wakacjach, ale przecież nie mógł aż tak być inny od tego jak go przedstawiali w telewizji, prawda? Prawda! W końcu w telewizji go nie przedstawiali, bo był komikiem barowym, występującym tylko na żywo przed publicznością! A teraz, miał jej setki! I orkiestra mogła grać!
A jego pierwszymi przeciwniczkami były dwie siostry! Kochanki! Przyjaciółki! Chuj wie! Musiały być blisko i tyle. Tak bardzo, że aż Kamaboko się wzruszył, zadając im kochane pytanie. Czy ich miłość była na tyle wielka, że ból byłby jej równy w przypadku śmierci? Te nie odpowiedziały, chociaż na ich twarzach pojawił się niesmak! Nic dziwnego! W końcu każdy by miał niesmak na myśli o swoich drogich osobach umierających! Nie miały okazji zbyt długo myśleć nad odpowiedzią, bo benc! Poleciał dość incognito granat dymny, jakiego to kobieta miała się przestraszyć. Tylko albo była głupia, albo miała jaja, z racji że zamiast unikać granatu to go przecięła. Czy ona wiedziała w ogóle, co to jest granat?... Hm.
Nie ważne! Wybuch dymu jaki nastąpił trochę pokomplikował dalsze dalsze plany Berryego, ale na ten moment skupmy się tylko na tych dalszych! Czyli na Shunshinie w pierś. Zboczeniec. Fanki na pewno jednak, nie miałyby nic przeciwko! Ta definitywnie nie miała bo oberwała prosto z pięści! Chyba był jednak zbyt szybki dla niej, kiedy to nawet pieczęci nie musiał złożyć! Ba, gdyby Kamaboko coś czuł, to może by poczuł że jej coś złamał! Ale z racji, że był laleczką to już nic dłużej nie czuł, haha! Więc nie wiedział co jej zrobił, poza faktem że u brunetki pojawił się grymas na twarzy. Przyszedł jednak czas na kolejny etap planu!
Piruet! Rzucenie - tym razem niestety - bardziej na oślep kunaiami niż planował! A że dym mu zasłaniał trochę wizję, to ponownie nie wiedział czy trafił czy nie! Czemu nie mógł mieć wszystko widzących oczek Shuten? Ehh... Tym się jednak nie było co dołować! Trza było być szczęśliwym! To też poleciał dalej ze swoim planem, natomiast sam Mózg wskoczył w dym chyba chcąc się blondynką zająć! To i on zniknął mu z oczu! To też nie balując już na dwie kobiety, poeta wrócił do skupienia na swojej fance numer 1 co dała mu się obściskiwać! A że trochę mimo wszystko zszokowana była, to złapał za swój stalowy kij i zamachnął się nim. Bo był w ciul szybki. Brunetka jednak nie była taka zła, z racji że udało jej się ciut głowę w bok dać, tak że Berry przywalił jej mocno w ramię, trochę powalając na jedno kolanko! Odskakując do tyłu, każdy już musiał wiedzieć że Kamaboko to dżentelmen pierwszej klasy. W końcu pozwolił jej na kolejny ruch!
To też brunetka, trzymając swoją katankę zamachnęła się nią. I nagle, wyskoczył z niej 3 cienkie ostrza chakry jakie zmierzały prosto od frontu na Gonpachiro. Przy okazji, takie samo ostrze posłała za siebie i powaliła jedną piratkę. Stupid cannon fooder. Z samej chmury dymu, jaka była po lewo od Berryego, wystrzeliły też 3 mniejsze kule ognia w formie głów smoka! Na unik czasu było niewiele, i z racji że techniki definitywnie by się przecięły mniej więcej w miejscu w jakim się znajdował, to unik będzie dość ciasny! Kto by się jednak przejmował, ten cyrk był przecież świetną zabawą jaką i tak kontrolował nasz ulubiony poeta!
Dystans do wroga: 5 metrów do brunetki, co najmniej 8 do blondynki (chmura dymu zaczyna się 8 metrów od niego).
Dodatkowe: cannon-fooder support w postaci 4 piratek, jakie to nic nie robią jak typowy support
Part Akane
Ruri nie miała wiary. To dało się wyczuć już, bo jej dalej sceptycznym wzroku na wierzącą Mikan. Czy faktycznie wiara by im pomogła? Trochę ciężko stwierdzić, kiedy akutalnie z jej wiary wyskoczyli przeciwnicy, jakby chcieli zaprzeczyć, że
nie, nic nie będzie dobrze. I tak jak dalej nie ogarniała jakim cudem nadwodne statki były podwodne tak... nie miała czasu na kwestionowanie rzeczy. Nie kiedy były medykiem bez opaski z czerwonym krzyżem. W innym wypadku na pewno by powstrzymali swoje natarcie na nią i jej koleżanki... a zaraz. Tylko ona by miała znak czerwonego krzyża. Ups. No niestety, Ruri i reszta dalej by marnie skończyły. Musiało się jednak kiedyś skończyć rozmyślanie nad... rzeczami.
Instynktowny krok w tył, tak aby zasłonić trochę jej młodą podopieczną. W końcu Akane miała parę żyć, i oni tego nie zmienią... prawda? Prawda?.. Raczej prawda. Chyba lepiej mimo wszystko nie było testować, tym bardziej przy pojawieniu się kolejnego wroga. Dość chłodnej dziewczynki. I był problem. Bo to już kolejny wróg, a ona nie miała arsenału. Pytanie zadane pandzie było więc bardzo normalne i naturalne, i mogła tylko mieć nadzieję na twierdzącą odpowiedź. Obserwując jednak Ibarakiego, Akane mogła zauważyć że jest on skupiony na "Mrocznym". I wyglądał jakoś nienaturalnie poważnie na pocieszną pandę. Bez słowa jednak klasną swoimi dłońmi, i nagle przed Akane ze statku wyrosła włócznia. W pełni drewniana, ale trochę zaostrzona na końcu. Kijek-włócznie. Tak można było najbardziej poprawnie to nazwać. I tak to wyposażona wyrocznia rzuciła ostrzeżenie wobec ich wrogów. W końcu znała ich przyszłość,
hehe. Młodsza dziewczynka przeskoczyła na nią z obserwowania Mrocznego. Od razu Akane mogła poczuć jakiś większy chłód.
-
Niedorzeczne. Mamy cel, wy stoicie na drodze, a wasze sił nie są wystarczające. - stwierdziła neutralnie, jakby mówiła same fakty a nie się wywyższała. Wróciła do Mrocznego wzrokiem, i odleciała kawałek wyżej. Obserwować pole bitwy z góry. -
Pożryj ich, Hou. Oszczędź młodą.
Ostatnie stwierdzenie jakie im zostawiła, nim wzleciała gdzieś na wysokość 40 metrów od nich. Ibaraki jej nie atakował, dalej skupiony na Mrocznym, jakiego to... imię? Ksywkę? Już poznali. Hou. I nie zostało Akane nic innego niż wydanie polecenia pandzie. Niż rzucenia w nich swoimi pokemonami.
Oczy zaczęły szczypać Mirai. Mrugnęła, nie mogą sobie pomóc. Otwierając oczy, mogła dojrzeć za Hou ogromną postać z cienia. Co najmniej 4 razy większą od chłopaka i przypominała ona... demona. Uśmiechającego się szeroko demona, jaki to wyciągał rękę w jej stronę jakby chciał ją złapać. Mrugnęła znowu. I tym razem, widziała już co innego. Widziała tonę drewnianych kolcy jakie to musiały wyrosnąć z pokładu, i wszystkie przebijały mocno Hou. Ten jednak stał niewzruszony. Zaczął kroczyć w ich stronę, zwyczajnie przechodząc przez kolce wbije w niego jakby był... niematerialny.
-
Umu, UMU! - wydała z siebie głośno Ibaraki, nim klasnął dłońmi i mocno zaczął się nad czymś skupiać. Ikki zareagowała.
-
Nie wiem co on miał na myśli, ale chyba oznaczało to kupienie czasu! - stwierdziła z jakiegoś powodu radośnie, nim ruszyła w stronę Hou. Zamachnęła się mieczem, a on... tym razem uniknął? Zamachnęła się drugi raz i znowu zrobił krok w bok. Co było dość proste do zauważenia, to że był szybszy od dziewczyny i bardziej zdawał się z nią bawić. Przynajmniej, nim nagle zamachnął się ręką i posłał jakąś falę ciemności. Piratka ostrzami zabroniła falę, jednak odleciała do tyłu tak że trafiła w Akane. Kunoichi musiała zrobić krok w tył, przy tym napierając na Ruri jaka to była jeszcze za nią. Żadna z nich się jednak nie wywaliła. Akane znowu zaczęły szczypać oczy i aż łzawić. Dlaczego? Nie wiedziała. Nie słyszała o czymś takim. Mrugnęła. Znowu dojrzała
demona jaki znajdował się tuż za Hou. O co do cholery tu chodziło? Nie wiedziała. Kolejne mrugnięcie przywróciło ją do "realności", gdzie to Mroczny się do nich zbliżał a Ikki znowu na niego ruszyła i zmuszała do unikania. Speedy? Wytworzył kulkę śniegu, którą też rzucił w stronę wroga. I tego już nie musiał unikać. Why? Dobrze by było, jakby Akane wymyśliła. Tylko musiała umieć myśleć, a aktualnie przez łzawiące oczy ledwo mogła patrzeć na bitwę. Dojrzała tylko, jak Ikki dostała w twarz przez szybki ruch dłonią Hou, i odleciała kawałek. Wylądowała przy sterze. Nie podnosiła się. Ibaraki dalej był na czymś skupiony, a Hou był coraz bliżej wróżbitki (kinda). Losowa piratka jakiej imienia nie znała, próbowała z szarży zaatakować Mrocznego. Dlaczego teraz, kiedy wcześniej w przerażeniu stała i się nie ruszała? Akane nie wiedziała. Wizja znowu jej się zmieniła. Tym razem jednak widziała, jak demon chwyta piratkę i wyrzucą ją za burtę. Mrugnęła. Rzeczywistość. Co się stało? Nie wiedziała, ale nie widziała nigdzie nieznanej jej piratki. Ruri dalej stała za nią, patrząc tylko szerokim wzrokiem na całą sytuację.
Stan Akane: ??? + oczy szczypią i łzawią
Dystans do wroga: 5 metrów do chłopaka, 40 metrów do dziewczynki w powietrzu.
Dodatkowe: sojusznicy w postaci Ikki, Speedyego i Ibarakiego
Lista NPC