Niewiedza czym była szkoła, zdawała się być dość szokująca dla Midoro jaki to wychował się na Starym Kontynencie. Czy był to system znany od setek lat rzecz jasna, było kwestią jakiej pewność ciężko sprawdzić. Trzeba byłoby być historykiem, a nikt z grona, raczej nim nie był. Szczególnie, kiedy tak odległe lata były pamiętane i zapisane przez niezbyt wiele osób, poza bardziej ogólnymi informacjami o nich. Jego oczywista oczywistość, sprawiła że mała dziewczynka przekręciła tylko głową w bok, patrząc na niego pytająco. Jakby oczekując wyjaśnień, jakie to sam tak czy siak zaoferował.
- Ohh... mnie uczy mama. I siostrzyczka, i wujek! Niektóre rzeczy są ciężkie, ale zawsze jak poświęcę na nie trochę czasu, to idą lepiej! - stwierdziła jakby zadowolona i duma z siebie, nawet nie myśląc o podjęciu tematu bardziej czym była ta szkoła. Może to przez jej sporą niewiedzę na ten temat nie brzmiała ona aż tak ciekawie, przynajmniej w ten sposób przedstawiona. Nikt mimo wszystko nie wspomniał o interakcji z rówieśnikami, co dla dzieci pewnie było największą zaletą takich szkół - choć dla innych, rzecz jasna mogła to być wada. Temat ten jednak został szybko zapomniany, kiedy to pojawiła się kwestia zwierzaczka. Patrzyła na jego dłonie, z których to miało się zaraz wyłonić dzieło i roześmiała się, kiedy dojrzała głupią minę małpki. Na liska jednak, patrzyła już bardziej zaciekawiona. Wyciągnęła nawet ręce w jego stronę, jakby chciała aby wręczył jej stworzonko. To była jej jedyna zachcianka w tym momencie.
I dzięki spełnieniu tej zachcianki, miał spokój na porozmawianie sobie z Hinatą. Wymienienie tego, na czym się znał... i wymienił dość sporo. Tyle, że dziewczyna nawet myślała przez moment by zakwestionować czy faktycznie było to możliwe, jednak tego nie zrobiła. Nie chciało go znowu bezpodstawnie oskarżać, mimo wszystko. Czy było to dobre podejście? Jedni by powiedzieli tak, drudzy nie, trzeci że lepiej byłoby to wszystko wyśrodkować. Generalnie jednak, nigdy nie dało się wszystkich zadowolić, więc Hinata mogła robić jedynie to co uważała za słuszne. Komentarz skierowany co do samej Iwy, również był definitywnie dość trafny. Dla wielu osób, i była to wiedza znana wszystkim, Iwa była... blada. Niby żywa, ale bez życia. Patrząc na nią z daleka, pewnie nie dało się jej nazwać wioską gdzie ludzie mogli być szczęśliwy. Twardzi. Silni. Wytrzymali jak skała, oczywiście. Żywi? Raczej nie.
Dyskusja jednak, w pewnym momencie została pozostawiona z tyłu. Podobnie, śnieżyca przed jaką to się skryli i zostali ciepło przywitani przez właścicielkę najpewniej tego przybytku. No... przynajmniej nią zdawała się być, z racji że nikt inny się nie pojawiał. Poza innymi gośćmi, jednak Ci nie zdawali się bardzo chętni do zgłaszania się. Czy generalnie komunikacji z nimi, woląc się zająć swoimi sprawami. Samej Hinacie i Midoro to raczej pasowało. W końcu chcieli spokoju, a nie jakiegoś zawierania znajomości z innymi czy nawet karczemnych bójek - chociaż na nią, to akurat było tu trochę mało osób.
- Trzy ciepłe kakao. Już się robi. - stwierdziła karczmarka, cofając się gdzieś bardziej w głąb budynku, najpewniej do kuchni. Dało to też im czas, na ustalenie co planowali robić. A raczej rozpoczęcie ustalania, bo Hinata musiała skonsultować się z mapą - co było zresztą mądrym zagraniem. Na pytanie na co ma ochotę, Saru przystawił palec do ust. Pacnęła je parę razy, rozmyślając nad opcją, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Nie mam pojęcia! Coś ciepłego... i może słodkiego? - zasugerowała niepewnie, jakby się na tym nie znała. Lub nie miała specjalnie pojęcia co im powiedzieć, szczególnie że nie wiedzieli nawet co sama gospoda oferuje. Ciężko było wybierać tak ze wszystkich dań na świecie, to też najpewniej opis ten musiał wystarczyć Midoro, jaki to miał się zająć zamawianiem jedzenia. Najpierw jednak, zasiedli przy stole. Tak, że Midoro miał wizję na wszystkich zebranych. Hinata także siedziała pod takim kątem, że widziała wszystkich i jedynie szczęśliwie machająca nóżkami Kitsune nie miała takiego poglądu na całą salę. Jedynie na dwójkę z jaką to się tu zjawiła. Kiedy akurat kunoichi Sakury doszła do wniosku, że powinny im zostać jakieś takie 4 godziny podróży przy sprzyjających warunkach, karczmarka do nich podeszła. Z trzema kuflami ciepłego kakao. Kitsune szybko za niego chwyciła, i spróbowała. Bo szerszym uśmiechu na jej twarzy niż przed chwilą, musiało smakować.
-Proszę. To na koszt firmy. Ta pogoda naprawdę nie miała się kiedy popsuć. - stwierdziła wyglądając przez jedno z okien, za jakim to było widać śnieżycę. Westchnęła i pokręciła głową, nim się do nich odwróciła. -Nie wiem ile ta pogoda się utrzyma, ale w razie czego mamy pokoje wolne, gdybyście chcieli przenocować. Nic na siłę oczywiście... a właśnie, ciepłe jedzenie. Też chcecie?
Dopytała, nim wzrokiem przeskoczyła na małą istotkę. Uśmiechnęła się i przykucnęła przy niej.
-Mamy tutaj takie słodkie curry. Przepis mojej babci, naprawdę dobre. Chcesz spróbować? - zapytała się miło najmłodszej istotki w tej sali, na co ta energicznie kiwnęła głową.
- Bardzo! - jej entuzjazm i gwiazdki w oczach, sprawiły że trochę starsza kobieta się zaśmiała. Wyprostowała. Zerknęła też w ich stronę, dalej uśmiechnięta. Miałą jednak taki... droczliwy błysk w oku.
-A dla młodych narzeczonych co podać? Mamy raczej dość standardowe strawy, bez żadnych... specjałów, niestety. No, poza curry mojej babuśki. - ah. Czemu ich uznała za parę? Musiała? Od razu było wiadome, czym był ten blask jaki zobaczyli. Inni goście też, specjalnie się nimi nie interesowali, to też raczej nie musieli się nimi przejmować.
(w końcu) [z/t] ->
Szlak w kierunku stolicy