Była ciekawa… może niektórzy by stwierdzili, że aż za bardzo, jednakże gdy w końcu miała okazję poznać to, co dla większości ludzi w wiosce było tylko swego rodzaju legendą, chciała czerpać z tej okazji pełnymi garściami. Miała w sumie szczęście, że Yugiri była taka chętna do rozmowy z nią na ten temat – nawet jeśli wszystko to co mówiła nie było do końca prawdą, bądź niektóre rzeczy specjalnie pomijała. Kaede była święcie przekonana, że list od Hanako miał tutaj wiele do powiedzenia… i z chęcią by się dowiedziała, co tam się znajdowało, aczkolwiek to może w przyszłości.
– To z kim ewentualnie będę musiała konkurować? – zapytała, bo to w tym wszystkim chyba było ważniejsze. Zapewne Yomei miał obecnie jakąś „ulubienicę” i warto wiedzieć, z kim ma do czynienia. Nie żeby zamierzała od razu zagrażać jej pozycji, skądże znowu. Gdzieś tak jednak przeszło Kaguyi przez myśl, że gdyby zyskała jej przychylność… to miałaby większe szanse na zrealizowanie swoich ambitnych planów dołączenia do haremu.
Dzielenie łoża z Hanakage… cóż, zapewne dla trzeźwej na umyśle Kae to nie byłoby coś łatwego do przejścia, jednakże teraz tym się za specjalnie nie przejmowała. Miała przecież zapewnienie od Hanako, że jej pomoże w tej kwestii, Yugiri wydawała się również być chętna na korepetycje. Jakoś się ułoży… jak tylko wystarczająco mocno będzie do tego dążyć, prawda?
Po trupach do celu, jak to zawsze miała w zwyczaju.
Hanako miała w sobie… coś. Kaede nie do końca wiedziała co to było, jednakże Mistrzyni w pewnym sensie zauroczyła ją na samym starcie. Ta charyzma, która z niej biła, wyjątkowe piękno… nie tylko fizyczne. Zdecydowanie była bardzo interesującą personą i prawdę powiedziawszy to miała nadzieję, że ich ścieżki będą się często krzyżowały. I jak ta minimalna sympatia, którą Kae miała do kobiety – być może nawet z wzajemnością – była czymś zaiste ciekawym, to jednak nie poprowadzi ją dalej w kwestii dołączenia do haremu. Reszta leżała w jej rękach… a odmowa tylko skomplikowała sprawę, ale to jeszcze nie przekreślało szans Kaguyi.
Niczym skowronek – to była pierwsza myśl, która Kaede przeszła przez głowę, gdy usłyszała śmiech Kanao. Bardzo poetycko, jak na tak twardo stąpającą po ziemi kunoichi, która nigdy za specjalnie nie miała do czynienia z poezją czy ogólnie rozumianą sztuką… nie licząc kilku przypadków. Nie zmieniało to jednak tego, że śmiech Yugiri był niczym najwspanialszy koncert na shamisenie. Kae również czuła, jak z każdą sekundą robiło się coraz bardziej gorąco. Twarz niemal ją paliła. Czuła napierające na siebie ciało Kanao, które nagle wydawało się być takie kuszące, mimo że jeszcze niedawno twierdziła, że była trochę… mało kształtna. Zamruczała w momencie ugryzienia w ucho.
– Mam nadzieję i… uhh – Czy to było coś, o czym teraz Kaede chciała rozmawiać? Zdecydowanie nie. Nie dlatego, że nie interesował ją sposób, w jaki mogła przysłużyć się kobiecie. Po prostu w obecnej chwili bardzo ciężko było się Kae na tym skupić i myśli uciekały w zupełnie innym kierunku, aniżeli praca… A fakt, że słodki zapach Kanao się oddalił i ta od niej uciekła wcale nie był czymś, z czego Kaguya była zadowolona. Nim jednak Kaede zdążyła zareagować, dosyć szybko zmieniły pozycję, tak że z z dołu miała naprawdę… dobre widoki na Yugiri. – Bardzo dobrze Ci idzie… te dbanie. – Plotła trochę już od rzeczy, ale ciężko było mówić. Po prostu. Zbieranie myśli, składnie słów z zdania, które będą miały jakiś sens wydawało się być niemożliwe. Nie wiedzieć zupełnie czemu – bo przecież Kaede totalnie nie była zainteresowana kobietami – nie mogła oderwać wzroku od palców Yugiri, które powolutku odpinały kolejne to guziki koszuli. Podążała za nim, by podnieś wzrok i spojrzeć na Kanao tymi swoimi fiołkowo – miodowymi oczyma.
Stanęła przed kolejnymi wyborami. I zapewne mogłoby się wydawać, że te nie były łatwe. Jednakże jak w przypadku napicia się tajemniczego trunku, wciąż miała jakieś resztki świadomości, tak teraz Kaede nie była w stanie trzeźwo myśleć. Afrodyzjak działał pełną mocą i sprawiał, że ostatnią rzeczą, jaką chciała Kae teraz robić… to rozmowa o pracy. Klientach, jakiś składnikach… Po co to teraz komu.
– I tak pewnie bym nie spamiętała teraz zbyt wiele szczegółów, więc… co powiesz że przejdziemy najpierw do przyjemnych rzeczy, a te mniej zostawimy na za godzinkę, Nee – san? – Kompletnie nie wiedziała, co nią kierowało, ale uniosła prawą dłoń, by położyć ją na policzku Yugiri i spojrzeć prosto w oczy. Uśmiechnęła się najładniej jak tylko potrafiła. I lekko podniosła do góry, zatrzymując się raptem kilka milimetrów od twarzy Kanao. O – ne – ga – i? – wyszeptała niemal prosto w usta, które były tak blisko… i tak kusiły. Z zupełnie niezrozumiałego dla Kaede powodu, oczywiście.
Niech Bogowie mają ją w opiece.