Misa, mimo że fizycznie była zdrowa, nie licząc może kilku niezbyt poważnych zadrapań czy ogólnego zmęczenia, to psychicznie raczej zbyt dobrze się nie miała, widząc swoją przyjaciółkę w tak kiepskim stanie. Klon może i próbował dać jej ciepło i trochę ukojenia, jednakże wciąż mógł czuć, jak ta lekko drży. Po policzkach dziewczyny spływały łzy.
– zapytała. To były najgorsze pytania z możliwych, gdzie z jednej strony chciało się zapewnić, że wszystko będzie dobrze, z drugiej jednak, zbyt wiele rzeczy mogło się wydarzyć, by dokonywać tego typu obietnic.
Wspomnienie o Heshimoto zdecydowanie zaczęło Erikę denerwować o czym świadczyło nagłe pojawienie się na dnie basenu mgły, bardzo podobnej do tej, którą się wtedy otaczała. Pomimo bycia „wypaloną” to jakaś cząstka cienia wciąż w niej pozostawała, co rodziło tylko kolejne pytania, co tak naprawdę tutaj się stało i kim, bądź czym, dokładnie Erika była. Kensei podjął próby jej uspokojenia, gdzie dziewczyna zaczęła oddychać. Może nie głęboko, bo nie była w stanie, jednakże gdy Hokori kazał brać jej wdech, to brała. Gdy miała wydychać, to wydychała. To zaś sprawiło, że się trochę ustabilizowała i duża część mgły zniknęła, choć wciąż była ona lekko widoczna, wyłaniająca się spod ciała dziewczyny… ale zawsze to był jakiś progres.
– Um, nie wiem… mogę sprawdzić. Zostawiłam plecak z zapasami w poprzednim pokoju – odparła, odsuwając się od klona, by cofnąć do pomieszczenia, w którym się wcześniej znajdowała i wrócić dosłownie po sekundzie, ciągnąć za sobą plecak prawie tak samo duży jak ona sama. Usiadła na podłodze i go otworzyła, zaczynając w nim grzebać i wyciągając jakieś rzeczy.
Rai postanowił już nie zawracać sobie głowy tym, co się działo w laboratorium, postanawiając więc dołączyć do oryginału Kenseia jak i Serezy. Nie miał większego problemu by wejść z powrotem po drabince do góry, a potem przeszedł się długim korytarzem, mijając swojego klona, który wciąż to stał na tym kafelku, który został nadepnięty przez Gena. Potem zaś podszedł do drzwi, nacisnął klamkę… i były otwarte. Nic mu nie przeszkodziło w dostaniu się do środka i połączeniu z tą częścią ich drużyny. Widok zaś – ciekawy. Nieprzytomna Sereza, leżąca na podłodze, dwa klony i zapewne oryginał Shitorina. Oprócz tego w pomieszczeniu była ranna dziewczyna – leżąca w prowizorycznym basenie wypełnioną wodą, wyglądała na okropnie poparzoną, co mogło dać jasny znak tego, co dokładnie się tu stało. Po drugiej stronie pomieszczenia była druga dziewczyna, o rudych włosach, którą siedziała na ziemi z bardzo skupionym wyrazem twarzy, szukając czegoś w plecaku.
Kensei wydał mu polecenie w kwestii sprawdzenia stanu Mirai, choć nim chłopak w ogóle do niej podszedł – o ile to w ogóle zrobił – to Sereza zdążyła się przebudzić i podnieść nawet do siadu, choć o wstawaniu na razie nie było mowy, bowiem czuła się dosyć mocno skonfundowana tym, co właśnie zobaczyła. Dotychczas myśleli, że Erika najpewniej się cieniem zaraziła, gdy z nim walczyła, ale teraz to wyglądało jakby… po prostu ona sama tę przemianę wywołała. Zupełnie świadomie, jednocześnie podejmując się walki z drugim cieniem. Niestety, na chwilę obecną to była informacja, którą posiadała tylko ona, a zakneblowane przez Hokoriego usta nie bardzo pozwalały jej na powiedzenie tego, co widziała. Gdyby się rozejrzała po pomieszczeniu, mogła zobaczyć, że Misa ze swojego plecaka wyjęła kilka kartek i chyba nawet jakiś piórnik… więc to była opcja by opisać swoją wizję. Pytanie tylko, czy Sereza chciała to zrobić?
Chinoike na chwilę obecną nie został dopuszczony do Eriki, tak więc nie był w stanie użyć swoich techniki. Sereza była zaś przytomna, więc czy do niej podejdzie i spróbuje pomóc – zależało od niego. Jeśli jednak chodziło o stan Eriki samej w sobie dziewczyna była ranna, owszem, tak… cóż, nie krwawiła zbytnio. Mocne poparzenia, w wielu miejscach na skórze miała bąble wypełnione płynem, w innych skóra była mocno czerwona, a w innych wyglądała na zwęgloną. Nie zmieniało to jednak faktu, że zarówno słowa Raia, jak i Kenseia sprawiały, że się uspokajała. Tylko oczy… stawały się coraz cięższe. Raz co raz się przymykały, by potem otworzyć. Erika naprawdę wydawała się walczyć resztkami sił.
– Jestem… zmęczona. Mogę… się zdrzemnąć? Chociaż minutkę – odrzekła szeptem tak słabym, że praktycznie tylko Kensei był w stanie to usłyszeć, bowiem znajdował się niej najbliżej. Mógł też zobaczyć, jak powieki szatynki zaczynają powoli opadać.
– Mam! – powiedziała nagle Misa, by wyciągnąć niewielki, szklany pojemniczek w stronę klona, w którym znajdowało się kilka tabletek. – Mnie zawsze bardzo boli wtedy, więc biorę dwie – odparła, dzieląc się doświadczeniem z dawkowaniem leków, które cóż… mimo wszystko było ważne, jeśli nie chcieli zrobić Erice większej krzywdy nieodpowiednio dobranymi lekami.
By ulżyć dziewczynie, Kensei postanowił zmniejszyć jej masę ciała czterokrotnie, co zaś dało nawet niemal od razu jakiś efekt – grymas na twarzy Eriki nieco się zmniejszył, choć wciąż widać było, że ją bolało. Jej ciało również zaczęło się również powoli unosić do góry, dokładnie w taki sposób, jak to przewidział Hokori. Dziewczyna zaczęła latać. W końcu uniosła się ponad poziom wody, i wtedy jej ręce opadły w dół, choć po poruszającej się klatce piersiowej widać było że oddychała. Jeszcze i ledwo. Zdecydowanie była już jednak nieprzytomna i zbyt wiele więcej w tym zakresie prowizoryczna pierwsza pomoc ze strony Kenseia niewiele już zdziała. Jeśli chcieli by Erika przeżyła, musieli czym prędzej zaprowadzić ją do medyków.
Loża szyderców
Gen ze spokojem spoglądał na Raia, który postanowił opuścić ich i ruszyć w stronę oryginalnego Kenseia i Serezy. Jak tylko Chinokie wszedł schodami na górę, to po prostu wyciągnął kartkę, która służyła do komunikacji z Shitorinem i nadał do niego wiadomość – ostrzeżenie na temat Raia, że ten się dziwnie zachowuje i lepiej się mieć na baczności. Skrzyżował też palce obydwóch dłoni w jakiejś pieczęci, tworząc swojego klona.
– Kopia Raia stoi na posadzce, która uruchomiła mechanizm, nie ufam mu co do tego – wytłumaczył swoje działania, spojrzał na swoją kopię. – Wyjdź, ale zostań w pokoju. Jeśli by wejście się zamknęło, to wtedy idź i spróbuj znaleźć tego kafelka – odparł ze spokojem, choć zapewne mógł też i podzielić się rozkazem w myślach, aczkolwiek zapewne chciał, by klon Hokoriego wiedział, jaki jest plan. Nawet jeśli był tylko kopią, to i tak wydawał się na chwilę obecną bardziej przydatny aniżeli ich pewien towarzysz. Gen przytaknął jedynie w stronę Kenseia, by przejść do kolejnej półki, biorąc jakąś inną książkę, widocznie czymś zainteresowany, bazując po jego skupionym wyrazie twarzy i lekko przymrużonych oczach
Biurko nie było jakoś bardzo zawalony, bowiem – cóż, większość papierów, które się na nim znajdowało zostało przez Raia potargane, tak więc miał spore pole do działania. Klonowi Kenseia udało się nawet w tym wszystkim znaleźć koszulki, które miały na celu chronić papiery, co zdecydowanie ułatwiało sprawę, bo mógł w ten sposób posortować kartki, wrzucając odpowiednie kawałki do odpowiedniej koszulki. Kilka było widocznie trochę starszych, bowiem były nieco pożółkłe, były też i kawałki, które miały na sobie brązowe ślady, jakby po zalaniu – ktoś musiał wylać na nie zapewne kawę albo herbatę. To co zdążył zauważyć też klon, że większość kawałków było raczej w pełni zapisane, ale wśród tej kupki znalazło się jednak sporo skrawków, które były puste, bez chociażby jednego słowa na nim napisanego. Trzeba było jednak przyznać, że było to monotonne, bowiem Chinoike porwał kartki dosyć drobno – niektóre miały raptem parę centymetrów.
Hej piękna, bolało jak spadło z nieba?
Ludzie mieli różne podejścia do przyszłości – jedyni starali się skrupulatnie ją planować, chcąc mieć w życiu jak najmniej niespodzianek, z drugiej jednak strony, stare powiedzenie zwykło mawiać: powiedz losowi o swoich planach, a zaśmieje ci się w twarz, przez co takie dokładne myślenie potrafiło się dosyć często obrócić przeciwko nam, co potrafiło być sporym kopniakiem w przysłowiowy tyłek. Były i osoby, które żyły tu i teraz, nie myśląc nawet o tym, co będzie jutro, za dwa dni czy miesiąc – po prostu wydawały się tym nie przejmować, myśląc, że co życie przyniesie, to będzie. Byli jednak także tacy ludzie jak Kensei, którzy widzieli jakąś przyszłość w postaci rodziny, dzieci czy w postaci jakiegoś samorozwoju czy mniejszych planów, co by się chciało zrobić. Jednakże nie byli tak bardzo uparcie przyczepieni do tej przyszłości jak ci pierwsi, wychodząc z założenia, że fajnie by było, ale życie zweryfikuje i jednocześnie nie ma co się śpieszyć i gnać za tym. Hokori widział siebie jako męża i ojca, jednocześnie nie mając ku temu potencjalnej kandydatki, która obecnie nie posiadała twarzy, tak samo jak i domniemane potomstwo. Kiedyś, może – jak spotka kogoś takiego na swojej drodze. Szukać na siłę niczym desperat jednak nie było co.
Akari wydawała się być zachwycona opowieściami klona Kenseia, w którego się wpatrywała cały czas z oczami niczym pięć ryo i z wielkim uśmiechem na twarzy. Zdecydowanie to pomagało w utrzymaniu jej we względnym spokoju, a rola, którą przyjęła kopia Hokoriego wydawała się idealnie się sprawdzać.
– Naprawdę? Niesamowite! Może kiedyś uda mi się wyjechać poza Baibai, chciałabym to zobaczyć – odparła Akari, przytakując głową. Prawdę powiedziawszy to mogło uświadamiać, że większość ludzi w trakcie swojego życia nie wyruszało gdzieś dalej aniżeli kilkanaście kilometrów poza swój dom… bo często nie mieli po co, a i nie zawsze było to bezpieczne. Kensei jako ninja mógł sobie pozwolić na długie wyprawy, bo po pierwsze – oficjalnie domu już nie miał, a po drugie – posiadał odpowiednie przeszkolenie, które pozwalało mu się bronić w razie problemów.
Oczywista oczywistość – Gen przytaknął głową, zgadzając się co do tego, że dobrze dziennik schować w innym miejscu, aniżeli został odnaleziony. Plusem było to, że gdyby się rozpadł, to wtedy jego oryginał i tak się dowie o miejscu jego ukrycia, więc tym się nie musieli zbytnio martwić. Przytaknął więc głową i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, by w końcu podejść do jednego stolika, wymacać go od dołu i wcisnąć dziennik tam. Powinno być wystarczające.
– Niestety też nie – odparł Gen, również wracając w kierunku Kenseia i dziewczyny. Nie wchodził jednak zza ladę, a po prostu usiadł ponownie na balacie, wpatrując się tym razem w zabarykadowane już drzwi. Może i to zadziała na głupie dzieciaki, które mogłyby spróbować skorzystać z okazji i spróbować przybytek obrabować, jednak na cienie, raczej było to mało prawdopodobne.
– Jesteście tymi… eee nindża? W pewnym momencie dosyć sporo się ich przez stolicę zaczęło przewijać – zapytała Akari, która nie była aż tak zaskoczona wieściami na temat zdolności Kenseia. Najwidoczniej mieszkańcy Nowego Kontynentu powoli zaczęli się przyzwyczajać do obecności shinobi na nim. Na kolejne pytanie przytaknęła głową. – Nie ma problemu. Z Eriką i Misą byłyśmy jak siostry. Erika pracowała tutaj najdłużej, Misa podobno dołączyła niedługo po niej. Ja jestem najkrócej, zostałam zrekrutowana przez Heshimoto – san na jakieś dwa miesiące przed wybuchem całej tej zarazy. Był naszym opiekunem i znał się trochę na leczeniu. Klienci potrafili być… agresywni i mało delikatni. – Skrzywiła się, gdy wspomniała o osobach odwiedzających przybytek. I mimo że Akari nie powiedziała wprost, czym się tutaj zajmowała, to raczej łatwo można było się domyśleć. – Erika była z nas wszystkich najładniejsza, zazdroszczę jej trochę tej śniadej skóry i hipnotyzujacych, zielonych oczu... – Westchnęła, wywracając nieco oczami, ale też i się lekko uśmiechając na wspominkę o swojej przyjaciółce. Która musiała być cała i zdrowa, nie przyjmowała zapewne innej opcji do wiadomości.
HIMEKO + TAKASHI
Zdecydowanie w ich głowie mogło się pojawić wiele niepewności i im dalej w las, tym więcej pytań się tak naprawdę pojawiało. To o czym mógł chłopak pasowało do cienia, z którym przyszło im walczyć, a fakt, że w tym wszystkim był gdzieś Kurogane, również zamknięty w kokonie, sprawiał, że tak naprawdę mogli mieć stuprocentową pewność, że to była sprawka tamtej poczwary. Pozostawała jednak jedna ważna kwestia – po co to robił? Dlaczego po prostu nie pochłaniał ludzi, by stawać się silniejszym? To były pytania, na które nie znali odpowiedzi, a wszystko, co dotychczas wiedzieli o cieniach wydawało się być lekko… nieaktualne, delikatnie rzecz ujmując. Na twarzy szefowej było również wiele wątpliwości, tak samo jak i u Kamiego, z którą to postanowił się podzielić swoimi niepewnościami.
– Wiem, mi też – przytaknęła głową w kierunku rudowłosego, przyznając mu przy tym rację. Kolejne jego spostrzeżenia sprawiły, że Himeko przeciągnęła ręką po twarzy, widocznie powoli mając dość tego wszystkiego… z drugiej strony, kto by nie miał? – Oryginalne cienie wyłoniły się, o ile mnie pamięć nie myli, z pałacu, po śmierci daimyo – odrzekła, widocznie zastanawiając się nad tą teorią, która wydawała się mieć mimo wszystko sporo sensu… bo po co cienie miałby tworzyć jakieś kokony i robić zapasy? A chociaż te, które znali, te „oryginalne”. – Jeżeli mam być szczera, to… trochę mi to wygląda, jakby ktoś szalony próbował je kontrolować i zrobić z nich użytek – podzieliła się swoją teorią na ten temat, która mogła być tak naprawdę równie prawdziwa niż ta Kamiego. Himeko ściągnęła nieco brwi, gdy ten podzielił się również swoimi uczuciami na temat korzystania z sensora. – Zapieczętowani w środku nie powinni być w stanie się wydostać, nawet jak się coś wykluje, więc o to nie musimy się martwić – odparła. Zdecydowanie to był dobry ruch, bo pozostawienie tego samemu sobie nie było czymś… odpowiednim. Pojawiał się jednak problem tego, że nie do końca wiedzieli co się dokładnie stało z chłopakami. I ten, który był przytomny mimo wszystko ciągle słuchał i wydawał się nieco przerażony.
– Ja… ja nic nie zrobię, obiecuję! – odrzekł nastolatek, spoglądając to na Himeko, to na Takashiego, ze łzami w oczach. Zdecydowanie to musiało być dla niego dosyć ciężkie doświadczenie. Nie dość, że nie wiedział co się z nim stało, to jeszcze jego kolega był nieprzytomny, przez co się denerwował podwójnie.
– Hej, hej… spokojnie. Zabierzemy was do szpitala i tam was zbadają, nie panikuj – odrzekła Himeko, starając się zapewne go pocieszyć. Chłopak przytaknął jedynie głową, zaś szefowa spojrzała na Kamiego. – Mimo wszystko to wciąż cywile, nie wydają się być… zamienieni? Może da się odwrócić jakoś skutki tego kokona, ale się tego nie dowiemy, jeśli nie zaniesiemy ich do barykad. Najwyżej się ich zamknie w izolatce pod kontrolą – odparła ze spokojem w głosie. Tak więc raczej było postanowione – trzeba było iść do barykad i prosić o wsparcie, bo sami sobie z tym nie poradzą.
Ruszyli więc do przodu – nieprzytomny chłopak był niesiony przez klona Himeko, ten który szedł o własnych nogach zdecydowanie nie miał zbyt szybkiego tempa, przez co poruszanie się mogli porównać do nieco szybszego spaceru, ale nie było to większym problemem – a chociażby na razie. Droga mijała dosyć spokojnie, nic ich w żaden sposób nie niepokoiło, a sensor Kamiego, bez użycia pieczęci, niczego nie wyczuwał w okolicy. Widok im oświetlała technika Himeko, która na wyciągniętej do przodu lewej dłoni miała kulkę jasnego światła. W pewnym momencie wkroczyli w osiedle szeregowych domków, które Kami mógł kojarzyć – mijali je, gdy szli na targowisko. I jeśli pamięć go nie myliła, to były mniej więcej w połowie drogi do barykady. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie fakt… że zobaczyli, że jeden z budynków po ich prawej był kompletnie zawalony… a zdecydowanie nie był, gdy szli na targowisko. To oznaczało, że coś tu się stało. Himeko zatrzymała się, spoglądając dokładnie na ruiny z lekkim strachem w oczach.
– Nanami z Uzuiem tędy szli, gdy eskortowali dziewczynkę – odparła, a jej głos się lekko zawahał. I było w nim słychać widoczne zmartwienie. Takashi nie znał szefowej jakoś bardzo, jednak bazując po akcencie na imię blondyna, to raczej te zmartwienie było skierowane bardziej w stronę Nanamiego, aniżeli Uchihy. – Musimy to sprawdzić – odparła, robiąc krok w kierunku zawalonego budynku.
► Pokaż Spoiler | Informacje
Kensei, Seraza - wyraźnie do 5 metrów, zarysy do 10.
Rai - wyraźnie do 5 metrów, zarysy do 10. Ketsueki Henkan nieużyte.
Takashi - wyraźnie do 5 metrów, zarysy do 10.
Uzui - wyraźnie do 10 metrów, zarysy do 15.
Stan postaci:
Kyoki – zamieniony w kokon?
Kensei - wszystko w porządku - zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Rai - wypalona prawa połówka twarzy i lewe przedramię. Boli i piecze jak cholera, ale do wytrzymania i jesteś względnie normalnie funkcjonować, trzymasz się głównie dzięki mocnej psychice.
Seraza - Udo od połowy do kolana zostało wypalone. Rana została lekko podleczona, dzięki czemu jesteś w stanie normalnie chodzić, choć wciąż boli, jednakże do wytrzymania. -1 do Refleksu w kwestii wykonywania jakichkolwiek ruchów prawą nogą. Lekko skonfundowana i kręci się w głowie. Zapieczętowane przez Kenseia usta, nie możesz mówić.
Takashi – Rana na lewym ramieniu została wypalona, pozostawiając po sobie poparzenia. Promienisty na całe lewę ramie ból, który się wzmacnia przy gwałtownych ruchach. Ręka jednak jest w stanie używalności i ból do wytrzymania.
► Pokaż Spoiler | Zasady
1. Macie 72h na odpis od mojego posta. Ja również się zobowiązuję do odpisywania w takich ramach czasowych. Jeśli ktoś napisze posta po terminie, aczkolwiek przed moim postem, to mogę go nie wziąć pod uwagę.
2. W przypadku braku posta w czasie, bez podania jakiejś przyczyny (wystarczy do mnie napisać PW z info, że nie dacie rady, bo powody i dać mi znać, kiedy będziecie w stanie odpisać, to podejmę decyzję czy czekać czy pominąć bez konsekwencji) daję ostrzeżenie. Maksymalna ilość ostrzeżeń to dwa. Przy trzecim razie gracz wylatuje z eventu. Nie obiecuję, że żywy. Ostrzeżenia nie resetują się.
Ostrzeżenia:
Seraza - 2
Rai – 1
Nori – 1
Takashi - 1
3. By wszystko szło sprawnie, proszę o ograniczenie filozoficznych przemyśleń postaci i skupić się jak najbardziej na akcji. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że postać ma jakieś myśli i odczucia, kwestia żeby to nie zajmowało 3/4 posta. W sumie to nieważne.
4. Gdy odejmujecie chakrę, to w nawiasie proszę pisać, za co np. 1000 - 5 (Ki Nobori no Shugyō) = 995.
5. Techniki, atuty, bronie i unikaty jakie macie wrzucajcie w spoilerze. Kiedy czegoś nie będzie, uznaję że ktoś tego nie użył.