Czy jest tu ktoś, kto nie wiedziałby, jak działa głuchy telefon? Na pewno nie! To jak Wakuri otrzymała informacje o wystawie odbyło się na zasadach tej jakże popularnej gry. Starczyło, by ktoś gdzieś szepnął, że plastelinowe ludziki synka koleżanki lądują w gablocie. Jak nic artystyczna wystawa, a skoro dodatkowo należało pochwalić się miastu, to czemuby nie cioci zza granicy? Nagle biedna, szkolna impreza zyskuje rangę wydarzenia międzynarodowego, a przekazując informację o tejże dalej magicznie sprawiło, że część faktów gdzieś ludziom umknęła. Albo została zignorowana przez Wakuri - w jej przypadku ciężko to stwierdzić. Wiedziała za to, że praca Hanesawy absolutnie liczyła się jako taka o charakterze artystycznym, uważając każdy z mieczy wychodzący spod jego dłoni jako takie małe dzieło, w które włożył swoją duszę. A na tym polega przecież sztuka: na przekuwaniu części siebie w fizyczny obiekt, swoistą manifestację czegokolwiek, co siedzi w człowieku.
- Je-dzie-my na wy-sta-wę! Je-dzie-my na wy-sta-wę! Hej, Kurata, bo my chyba jeszcze nigdy nie byliśmy na wystawie takiej, prawda?
Zapytała radośnie swojego przyjaciela, siedząc na skraju wozu machając przy tym nóżkami. Właściwie nie tylko pierwszy raz ruszali na wystawę, ale również poza Mikurajime. Poza Kraj Ognia!
- Jestem Ikuro, nie Kurata. A tym bardziej nie przypominam sobie, byśmy byli na "ty"... - bąknął mężczyzna dzierżący lejce koni, odwracając się na moment ku Wakuri wielce oburzony. Dlaczego? Kurama nie miała pojęcia, ale zachowanie woźnicy uznała za wielce nie kulturalne. Na tyle, że dosłownie na moment przestała wierzgać nogami wbijając w niego rozczarowane spojrzenie.
- Ale proszę się nie wtrącać w rozmowę, kiedy ja z Panem nie rozmawiam. Bardzo dziękuję! - odparła spokojnie, jakby tłumaczyła właśnie dziecku dlaczego nie wolno wkładać widelca w gniazdko, po czym ponownie zaczęła wesoło znowu huśtając nóżkami - Je-dzie-my na wy-sta-wę! Je-dzie-my na wy-sta-wę!
Problem pomiędzy Wakuri w swoim znanym mieście, a Wakuri w stolicy zupełnie innego kraju polegał na tym, że ta druga nagle traciła możliwość usiedzenia w miejscu. Ledwie zeszła z wozu, nim poczuła przemożną chęć podejścia do każdej gabloty przyklejając się do niej twarzą na dobre kilkanaście sekund. To w połączeniu z bardzo niewielką ilością osób o tak wczesnej godzinie sprawiło, że zbiórka pod szkołą przeciągnęła się o jakieś pół godziny, nim Wakuri odnalazła kierunek i pojawiła się w bramie przybytku machając już z daleka ręką do zebranych.
- O-ha-yoo~! Już jesteśmy! - rzuciła uśmiechając się szeroko, skracając dość żwawo dystans. Rzecz jasna taki profesjonalista jak ona z wyprzedzeniem poinformowała o swych zamiarach, chociaż cała część z "pomocą w rozwieszaniu plakatów w zamian za rozwieszenie swoich" brzmiało dla niej trochę nie jasno i może nawet jak drobne oszustwo, bo to takie dwa razy więcej pracy. Ale! Skoro potrzeba pomocy, to gdzie Wakuri odmówi wsparcia przy tak ważnym wydarzeniu?
- Kurama-san...? Czyżby problemy w drodze? - zapytała jedna z przewodniczących, patrząc nieco zdezorientowana na zbliżającą się dziewczynę. Ta zaś zdając sobie sprawę z tego, że mogła się rzeczywiście ODROBINKĘ spóźnić, przybrała zakłopotany wyraz twarzy drapiąc się palcem po poliku.
- Em... tak jakby. Tak, z pewnością. Problemy na drodze! Dokładnie tak! - odparła ostatecznie, nim została poproszona o grzeczne ustawienie się w szeregu. Za nią rzecz jasna stanął Kurata skrzętnie chowając się przed wzrokiem każdej jednej, zdrowej umysłowo osoby. Sama zaś splotła za sobą ręce ustawiając się tuż obok Kamado. Na jej ramieniu zaś zwisała sobie upakowana torba, z której wstawał nawet jeden rulon. Nie wypadało przyjechać rozwieszać plakatów bez plakatów! A skoro o tych już mowa - przewodniczący innej, starszej rocznikowo klasy odchrząknął głośno przykuwając uwagę potencjalnych osób, które skupiły się w ostatnim czasie na czymś innym niż zadanie przed nimi.
- W torbach obok są zrobione plakaty. Każda grupa dostanie część do rozwieszenia oraz przydzielone dzielnice. Wydaje nam się, że grupki dwu- góra trzy-osobowe wystarczą. Tak tez podzieliliśmy plakaty. Gdyby jakieś zostały, a jakaś grupa wyrobiłaby się wcześniej, może również się nimi zająć. Pytania? - przesunął wzrok po chętnych, młodszych kolegach ze szkoły. Tymczasem Wakuri stała, bujając się delikatnie w przód i w tył.
Dokładnie tak.
Absolutnie nie słuchała, krążąc już myślami wokół idei sklepu pełnego klientów dzięki jej sprytnej, kreatywnej reklamie w dalekim kraju!