Eiji podziełał smutek w głosie Mihoko, kiedy wspominała o tym, że nigdy nie mogła odwiedzić kraju festiwali. W końcu na pierwszy rzut oczu wydawał się być to praktycznie skarb, pośrodku coraz to dziwniejszych krajów. Naprawdę jeden potrafił być gorszy od drugiego na tym nowym kontynencie... i te nazwy. A potem odkrywasz, że między tymi zgiłymi gruszkami i burzowymi chmurami, znajdujesz kraj, który poświęcony jest tak cudownej ideii jak festiwal. Festwial ku czci samych festiwali. Tuż to geniusz wcielony musiał wpaść na ten pomysł, by czcić urząd świąt oddawających część jakiejś ideii. Wyobraź sobie, że spacerujesz taką ciemnną nocą między ulicami w stolicy tego kraju, a tu cyk na lewo wystrzeliwują kolowe fajerwerki. Ale zaraz zaraz! Obracasz się i widzisz kolejną grupkę wystrzeliwującą jeszcze bardziej kolorowe fajerwerki i w jeszcze większej ilości. Towarzyszący temu śmiech i odgłos huku może być irytujący, ale piękno z pewnością zasłonii te małe niedgosności. I wyobraź sobie, że idziesz dalej tą ulicą, a tam puszczają lampiony. Złote, srebrne, różnokolorowe. Święcące bardziej i mniej, zaczynają powoli zdobywać i zasłaniać gwieździste niebo, robiąc za nowe gwiazdy. W cieniu kosmosu. Wszędzie gdzie się obejrzysz festiwalowa zabawa, manifestująca się w najróżniejszych formach. Tu stragan, tam stragan. Na każdym inna atrakcja do spróbowania. Może wyławianie jabłek, może zbijanie butelek po mleku. Nienawidził osobiście tej gry. Bowiem ilekroć próbował zawsze przegrywał. Mógłby przysiąść, że zostawił u typa prowadzącego taki przybytek z kilka swoich wypłat, ale ilekroć rzucał okazywało się być to za mało. Źle celował, a nawet jak już udało mu się trafić, to nigdy wystarczająco mocno, by się one przewróciły. I próbował najrózńiejszej taktyki w przeciągu tych wszystkich lat, ale zawsze spęzało to na niczym. Nigdy nie udało mu się zdobyć wymażonej nagrody. Hitoshi mówił mu, żeby sobie to po prostu kupił, ale on nie rozumiał. Nie potrafił zrozumieć, że inaczej jest kupić tą samą rzecz, a inaczej wygrać. Pewnie można było do tego dopiąć jakąś gatkę motywacyjną, ale był na to za leniwy. Ciekawe, czy gdyby spróbował zagrać w takim kraju, to spełzło by na niego szczęście? Może wystarczyło, żebt pomodlił się do tamtejszych bóstw władających tą domeną. Czy wtedy dostałby przychylniejsze psojrzenie od pracowników? Coś w stylu łatwiejszej wersji? I chyba za bardzo się rozmażył. Miałmisje prawda? Misja, tak. Trzeba się na niej skupić i przestać odkeljać dwa razy na sekundę. — Pewnie, nawet jeżeli znajduje się tak daleko od domu, jest wartę zobaczenia. Choć faktycznie drogi ostatnimi czasy są strasznie niebezpieczne, więc nie ma co narażać się na nieprzychylne i długie podróże. Myśle, że jednak warto byłoby zobaczyć to miejsce, dla samego zobaczenia. — Było, to troszeczkę masło maślane. Ale o to chodziło w tym zawodzie. Bądź nader miły, obroń i zajmij się sobą. Plus minus przepis na udaną misję. Już mu się udało. Pewnie nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysł.
Jak dobrze, okazało się, że nie był on jedynym człowiekiem z mózgiem w tym pomieszczeniu. Drobna, acz nawet subtelna (Wcale nie wypowiedziana wprost w jego twarz) propozycja, a wręcz preferowana przez niego droga, okazała się być tą wybraną przez starego Ogasawarę-sana. Naprawdę się cieszył, że jednak nie postanowił mieć czegoś ważnego do zrobienia w pracy i ryzykować życie dla kilku papierków w jego firmię. Szczególnie, że nie przyznąjąc się Eiji, nie miał kompletnie pojęcia o jakim ewentualnym zagrożeniu mówiła parka. I o jakim ewentualnie zagrożeniu bad boy wyrażał się jako plotki. I to go troszeczkę irytowało, jednak postanawiał nie pytać teraz. Może, jeszcze pomyśleliby, że jest tak bardzo niekompetentnym ochroniażem, że nie zna podstawowych zagrożeń tego nowego świata i wyrzuciliby go na zbity pysk. Pozwalając urzędnicce zrobić ciach i pozbawić biednego chłopaka głowy. Nie chce ciach. Skwitował, cicho jak tylko, myśli zaczeły przeradzać się w dosyć komiczne i makabryczne obrazy za razem. Naprawdę nie chciał by jego głowa wylądowała w jakimś wiklinowym koszyczku, na środku wioskowego rynku. Przecież to by było okropne. Przełknął więc ślinę i ponownie skupił sie na rodzinię, która była przed nim. Próbował już wymyśleć plus minus plan jak obronić ich wszystkich. Napewno wiedział, że użyje trzeciego oka, by obserwować uważnie otoczenie, mógł użyć dotonu by ewentualnie stworzyć jakąś obronę, oraz jitonu do ataku. Niestety, gdyby którekolwiek ucierpiało nie mógłby nic zrobić. Nie posiadał bowiem, żadnych medycznych zdolności - poprawka. Nie posiadał wiedzy medycznej na takim poziomie, by jakkolwiek mogło to pomóc im przeżyć. Musiał więc być naprawdę ostrożny i próbować przysłowiowo pracować za pięciu. Naprawdę się cieszył, że miał przygotowane na plakietce całkiem dużo żelaznego piasku na takie okazje. Pozatym w domu miał górę złotego pyłu, gdyby tego materiału by zabrakło. Myślał, że o to nie będzie musiał się martwić. I miał nadzieję, że nie był teraz w straszliwym błędzie.
Szczerość podobno była ważna. Pozatym nie chciał by ci przypadkiem dali na jego barki, jakieś zadanie, którego z zasady nie bylby w stanie wykonać. Naprzykład jakiegoś zaniesienia przedmiotu, czy wskazania ewentualnego kierunku. Były to, rzeczy awykonalne w jego przypadku. I wolałby nie rozczarowywać klienta. Szczególnie w sytuacji kiedy od jego misji, zależy od jego być albo nie być. W sposób oczywiście dosłowny. Cały czas miał ciarki, jak sobie przypominał ton jej głosu. A słowo upośledzony, było całkiem adekwatne do tego czym to było. W końcu szfankowało to tylko u niego - sam jakoś nigdy się tym nie przejmował, ot nauczył się z tym żyć. Dla innych jednak było to idealne zobrazowanie, z czym musiał się mierzyć. No i nie mógł przez chwilę znaleźć innego słowa. Na przyszłość, moze powinnien nosić plakietkę, z czymś w stylu "Nie pytaj o drogę do stolicy, bo trafisz na bagno." — Cieszę się, że nie zakłuci to naszej współpracy. A o sam powrót nie musicie się martwić. Shinobi, są jak robaki. Zawsze znajdują sposób by wrócić do żywych. Nawet jak zgnieciesz ich butem. Chyba, że zostaną zagazowani trucizną, albo wpadną w kilkukilometrową przepaść. Zakończoną lawą. Wtedy zazwyczaj nie przeżywają. Jednak wątpie, bym trafił na jezioro lawy w drodze powrotnej. Pozatym nie jest to moja pierwsza misja za granicę. Jestem już przyzwyczajony. Znajdę pewnie kogoś kto jedzie spowrotem do wioski, czy coś.— tego trochę ładniejszego. Więc musiał się posłużyć tym bliskoznacznym. To, że pozostał przy słowie upośledzony, było już zrządzeniem losu. I był pewny, że chłopak, który ma zadatki na bycie edgy nie miał równo pod sufitem. Udając oczywiście zaskoczenie tym faktem - gdyż już wcześniejsze zachowanie zdawało się na to wskazywać. Jednak by sie upewnić i udowdnić swoją nieomylność, postanowił to sprawdzić sposobem doświadczalnym. Kiedy wychodzili zaczął powoli składać pieczeci, po czym przyłożył do tyłu głowy chłopaka dłoń, z aktywnym Bunseki no Jutsu. Technika analizy, miała dać mu pełny wgląd na sytuację. — Tak jak myślałem. — Szepnął triumfalnie, nie oczekując nawet na efekty techniki. — Ja byłbym ostrożny z tym co jesz.— Nawet jezeli wykazałaby ona kompletnie nic. Oni tego nie wiedzieli, a on mógł w tajemniczy sposób zdobyć punkt przewagi. Pozatym, teraz mogli się wszyscy w ciszy zastanawiać - jeżeli usłyszeli jego szept. "O co mu chodziło." "Co takiego zobaczył." A ten mógł się troszeczkę postresować. Tak się kończy śmianie z Eijiego! Mógłby wykrzyczeć, gdyby nie był w swojej roli. Miał tylko nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na opinie o nim, przynajmniej nie na oficjalnym papierku. Dlatego, też przestał męczyć ich już ewentualnymi pytaniami, czy informacjami i ruszył w kierunku wyjścia wymijając,może skołowanego chłopaka. MIał w końcu teraz sporą część kontynetu do przejechania. I lepiej żeby zaczął już go przemierzać wcześniej. Szczególnie, jeżeli miał w spokoju obronić całą czwórkę. Poważnie zastanawiał się jednak, by pozostawić ich syna gdzieś w środku lasu. Niestety z przyczyn prawa nie mógł tego zrobić.
Żartujesz sobie? Wykrzyknął z niedowierzaniem. Dokładnie mówiąc, pomyślał, ale gdyby te słowa ujrzały światło dzienne z pewnością były by krzykiem. I to z tych bardziej zdziwionych i zszkowanych. Nie spodziewał się szczerze, że kupcy posiadający własną firmę, nie będą wystarczająco bogaci by być w stanie zafundować sobie wystarczających rozmiarów powóz. Ten mieścił bowiem, raptem 3 osoby i bagaże. Wydawało się być to niesamowicie mało, dla chłopaka. I niestety oznaczało, że on wraz z głową rodziny, będzie musiał przejść całą drogą do ich, kraju przez Ringo no Kuni, które mogło być dosłownie bardzo daleko z tąd. O czym oczywiście nie mógł wiedzieć, bo nawet nie posiadał mapy. Co było dobrym spostrzeżeniem, by na przyszłość jednak kupić sobie jakąś mape. Mogło być to nadzwyczaj pomocne, szczególnie gdyby takich misji o charakterze pomocy w trafieniu do domu dostawał więcej. Mógłby wtedy bezproblemowo, przemyśleć trasę uwzględniają tą najbezpieczniejszą, lub ewentualnie najbezpieczniejszą z tych bardziej niebezpiecznych, jeżeli faktyczni eby isę komuś śpieszyło. Nie mogę chyba już zgłosić reklamacji misji prawda? Powiedział sam do siebie w ostatnim akcie ratunku. Wiedział, że nie miał wyboru i musiał po prostu zaakceptować to, że przetupta tą całą misje na spokojnie. Jeżeli nie będą jechali bóg wie jakim tempem, to będzie w stanie na spokojnie ich dogonić, nie musząć być w ciągłym ruchu. Pozatym był prawie pewny, że będzie w stanie to wytrzymać. To, że będzie to dosyć nużące było już drugą sprawą. Jakimś cudem ważniejszą pod pewnymi względami dla niego. Niestety miał to co miał, więc tylko skinął głową, że się zgadza. Nie mając zbytnio wyboru. — Jeżeli macie wszystko, myśle, że możemy już ruszać. Jak będziemy kawałek za granicą wioskę, puszcze zwiadowcę, by wszystko wyraźnie obserwował.. — Dodał. Musiał odpowiednio rozdzielić swoją czakrę, szczególnie, jeżeli ta wycieczka miała być troszeczkę dłuższą. Zakładając, że raczej nie zatrzymają się na żaden dłuższy odpoczynek, musiał być ostrożny, by przypadkiem nie wyczerpać jej do końca. A nigdy mu się dotąd to nie zdażyło, więc miał nadzieję, że to nie będzie pierwszy raz.
SpecjalizacjaNinjutsu
SenninNinjutsu
Chakra10 000 - 0 (Bunseki no Jutsu)
JutsuBUNSEKI NO JUTSU
► Pokaż Spoiler
KlasyfikacjaIryō Ninjutsu, Kontrola Chakry
PieczęciePies → Zając → Małpa
KosztStandardowy na turę
WymaganiaKontrola Chakry 5
Jedna z najbardziej podstawowych medycznych technik, stosowana nie bezpośrednio do leczenia, a do analizy ciała naszego pacjenta. Skupiając medyczną chakrę w dłoniach, otacza je jasnofioletowa barwa. Następnie, przykładając dłonie do pacjenta, jesteśmy w stanie zidentyfikować co mu dolega. Gdzie znajduje się problem (np. w wątrobie/płucach) oraz jakiego rodzaju on jest (np. trucizna, choroba).
Wraz z rozwojem Iryō Ninjutsu możemy z większą pewnością wykryć, czy dana osoba padła ofiarą trucizny. Wykryjemy tylko truciznę o randze równej bądź niższej od naszej rangi Iryō Ninjutsu. W przeciwnym razie wiemy, że pacjent ma np. problem z płucami. Oznacza to, że posiadając Iryō Ninjutsu na randze B wykryjemy, że problemem są trucizny o randze D, C i B oraz gdzie znajduje się problem. W przeciwnym razie, dowiemy się tylko, że problem znajduje się w konkretnym miejscu. Sytuacja ta, zależnie od MG, może dotyczyć też rzadszych bądź bardziej specyficznych chorób.
Posiadając rangę B w Iryō Ninjutsu jesteśmy również w stanie ocenić sprawność ciała osoby nie posiadającej żadnych ran. Gdzie ma słabsze mięśnie/kości, a gdzie te silniejsze. Jesteśmy również w stanie ogólnie ocenić jej siłę, wytrzymałość, szybkość.
Posiadając rangę A w Iryō Ninjutsu jesteśmy w stanie rozpoznać nawet przyczynę śmierci osoby, tak długo, póki wszystkie niezbędne elementy są na miejscu. Nie wykryjemy, że przyczyną śmierci była trucizna blokująca drogi oddechowe, jeśli został sam szkielet.
Posiadając rangę S w Iryō Ninjutsu jesteśmy w stanie rozpoznać nawet drobnoustroje, normalnie niezauważalne.
Posiadając Specjalizację w Iryō Ninjutsu wszystkie wymagania dotyczące Kontroli Chakry są obniżone o 1 poziom. Dodatkowo możliwe jest pominięcie pieczęci. Czas mieszania chakry trwa jednak tyle, ile trwałoby faktyczne ich złożenie.