Siedziba Kage
Trzypiętrowy budynek, który swą architekturą nie wyróżnia się specjalnie ponad typowych dla Kraju Kwitnącej Wiśni budynków. Siedziba znajduje się w centrum wioski, w jej najbliższym otoczeniu znajduje się sporo drzew z jakich wioska ta słynie, większość okolicznych nieruchomości służy jak przestrzeń biurowa dla wioskowych oficjeli. Wnętrze siedziby jest niezwykle skromne choć wcale nie wygląda biednie, bardziej sprawia wrażenie, iż ktokolwiek je dekorował pragnął pewnego poziomu minimalizmu i harmonii z naturą, patrząc na sporą ilość doniczkowej rośliności. Na trzecim piętrze budynku znajduje się biuro Sakurakage, samo biuro zajmuje większość najwyższego piętra, wnętrze biura składa się z masywnego drewnianego biurka, szaf z dokumentami, dwoma, prosta kanapa na bocznej ścianie, niski stolik z tradycyjnym zestawem do parzenia herbaty, okna dostarczającego promienie słońca, oraz ruchomy, wiklinowym fotelem służącym za krzesło dla Kage podczas wykonywania papierkowej roboty. Wnętrze jak i okolice budynku są stale pilnowane przez stacjonujących w strategicznych punktach, wypatrujących kłopotów strażników oraz baczne przeczesujących teren patroli.
Z dość poważną miną, kobieta, która nigdy faktycznej akademii nie ukończyła a teraz miała prawo mianować się geninką Sakury, przechodziła spokojnie przez ulice Wioski Shinobi, kierując się na spotkanie z członkinią swej rodziny z którą jak myślała nigdy nie miała wiele do czynienia. Ah... kto by przypuszczał, że po tylu latach rozłąki przyjdzie jej ponownie powrócić do rodu Uzumakich, po tym jaki ci oddali jej rękę w zamian za lepsze kontakty. Wielu ludzi zapewne do dziś strasznie by się za taki czyn gniewało, jednak nie nasza będąca spokojną rzeczką czy tez śpiącą polanką Mikan. Gniew nigdy nie leżał w naturze Pomarańczki, nawet w tym momencie ciężko jej było obrażać swych teściów, którzy odebrali jej synków... Oczywiście - nie oznacza to, iż nie była na nich zła, jednak zamiast na próbach zemsty wolała pracować nad odzyskaniem swych dzieci i zażegnaniem konfliktów z rodzicami swego zmarłego ukochanego. Łańcuchy krępujące kobietę jej ciężyły, każdy krok zdawał się być ogromnym wysiłkiem a utrzymywanie uśmiechu nie należało do czynów łatwych a mimo to, delikatny niczym ostatnie krople rosy uśmiech znajdował się na jej twarzy nawet teraz gdy z nikim nie rozmawiała. Uzumaki Yuri była zapracowaną jednostką, ciężko było powiedzieć, gdzie można ją znaleźć. W gabinecie? W klanowym czy własnym domu? Siedzibie Fūinjutsu Kenkyū Sentā jeśli taka istniała? Mikan w dalszym ciągu nie wiedziała o swym nowym domu zbyt wiele, znała jedynie przyświecające jej cele oraz fakt, iż część rodzinny podążając za Yuri postanowiła osiedlić się właśnie tu. W tym momencie Pomarańczce zależało na zbliżeniu się do głowy rody, licząc na to, iż będzie to pierwszy krok do odzyskania swych synów - skoro jej teściowie uważali, shinobi za chorobę niszczącą ten świat to nasza wdowa musiała im udowodnić, że się mylą. Taniec Pieczęci była najszybszą drogą do osiągnięcia tego celu. Podróż ulicą powoli dobiegała końca, stopy doprowadziły pseudo-kunoichi do siedziby Sakurakage, nie zwlekając Mikan grzecznie skłoniła głowę i skierowała następujące słowa do najbliższego strażnika.
- Dzień dobry, nazywam się Uzumaki Mikan, chciałabym prosić o audiencje z Yuri, jeśli to możliwe oczywiście. Nie chciałabym przeszkadzać.
---------------------------------
Z dość poważną miną, kobieta, która nigdy faktycznej akademii nie ukończyła a teraz miała prawo mianować się geninką Sakury, przechodziła spokojnie przez ulice Wioski Shinobi, kierując się na spotkanie z członkinią swej rodziny z którą jak myślała nigdy nie miała wiele do czynienia. Ah... kto by przypuszczał, że po tylu latach rozłąki przyjdzie jej ponownie powrócić do rodu Uzumakich, po tym jaki ci oddali jej rękę w zamian za lepsze kontakty. Wielu ludzi zapewne do dziś strasznie by się za taki czyn gniewało, jednak nie nasza będąca spokojną rzeczką czy tez śpiącą polanką Mikan. Gniew nigdy nie leżał w naturze Pomarańczki, nawet w tym momencie ciężko jej było obrażać swych teściów, którzy odebrali jej synków... Oczywiście - nie oznacza to, iż nie była na nich zła, jednak zamiast na próbach zemsty wolała pracować nad odzyskaniem swych dzieci i zażegnaniem konfliktów z rodzicami swego zmarłego ukochanego. Łańcuchy krępujące kobietę jej ciężyły, każdy krok zdawał się być ogromnym wysiłkiem a utrzymywanie uśmiechu nie należało do czynów łatwych a mimo to, delikatny niczym ostatnie krople rosy uśmiech znajdował się na jej twarzy nawet teraz gdy z nikim nie rozmawiała. Uzumaki Yuri była zapracowaną jednostką, ciężko było powiedzieć, gdzie można ją znaleźć. W gabinecie? W klanowym czy własnym domu? Siedzibie Fūinjutsu Kenkyū Sentā jeśli taka istniała? Mikan w dalszym ciągu nie wiedziała o swym nowym domu zbyt wiele, znała jedynie przyświecające jej cele oraz fakt, iż część rodzinny podążając za Yuri postanowiła osiedlić się właśnie tu. W tym momencie Pomarańczce zależało na zbliżeniu się do głowy rody, licząc na to, iż będzie to pierwszy krok do odzyskania swych synów - skoro jej teściowie uważali, shinobi za chorobę niszczącą ten świat to nasza wdowa musiała im udowodnić, że się mylą. Taniec Pieczęci była najszybszą drogą do osiągnięcia tego celu. Podróż ulicą powoli dobiegała końca, stopy doprowadziły pseudo-kunoichi do siedziby Sakurakage, nie zwlekając Mikan grzecznie skłoniła głowę i skierowała następujące słowa do najbliższego strażnika.
- Dzień dobry, nazywam się Uzumaki Mikan, chciałabym prosić o audiencje z Yuri, jeśli to możliwe oczywiście. Nie chciałabym przeszkadzać.